Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Do domu pojechała też Terka. Do starszej Pani, która kilka lat temu adoptowała i pochowała teraz suczkę. Kiedy Pani przybyła do schroniska, powiedziano jej, że JEST ZA STARA na psa. Wyszła z płaczem. Jej sąsiadka ( z którą przyjechała) zadzwoniła do mnie i spotkałyśmy się razem w schronisku. Oczywiście wróciła do domu z Terką. Interweniowałam u dyrektora, że wielokrotnie ludzie wychodzą zniesmaczeni, smutni, a nawet zapłakani, bo traktuje się ich, jakby już leżeli na katafalku. A tak naprawdę w schronisku nie ma psa, zwróconego po śmierci właściciela, który byłby zaadoptowany z Palucha. Przybywają takie psy, ale pochodzące od prywatnych właścicieli. A czy możemy odpowiadać za wnuczki, które kupiły 95-letniemu dziadkowi yorczka??? Była też pewna pani, 85 lat, też odmówiono jej suczki (chociaż miałaby zapewnioną opiekę w razie co), wyszła z przeświadczeniem, że wolontariuszka i opiekunka "namawiały się" w jej obecności. Napisała podanie do dyrektora i przywiozła je osobiście. No i wyjechała z owa suczką! Terka 175/16 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Nieśmiała Agatka też w końcu powędrowała do domu, też do starszej Pani, do domku z ogródkiem. Po Agatkę przyjechała synowa. W momencie adopcji dowiedziałysmy się, że Agatka miała mikrofilarie i natychmiast należy podac jej druga dawkę advocata! Z tymi weterynarzami nie dojdę do ładu. Kiedy pytam o zdrowie psa, nie maja czasu odpowiedzieć, albo nie mają pojęcia, co się dzieje. Agatka 37/16 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Fitka zabrałam do lecznicy, kiedy znaleziono go kilka razy zemdlonego rano na wybiegu. Fitek ma ciężką chorobę serca, jest zagrożony "nagłą śmiercią sercową". Bierze leki na serce i nitroglicerynę na dziąsło. Jest słaby, cały czas poleguje, czasem rozpłaszcza się na podłodze, ale zdarza mu się podskoczyć i zaszczekać. Jest u mnie. https://www.facebook.com/events/999183350157816/?active_tab=posts Fitek 2198/15 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Gryf po siedmiu latach w schronisku pojechał do domu!!! Dokładnie tego dnia, gdy przybył do schroniska: 16 maja! Jego Pani przez wiele lat współpracowała z fundacją swojej siostrzenicy, przechowując bezdomne psy na tymczasie. Obecnie nie ma już na to za bardzo sił i możliwości, ma cztery niewielkie pieski po przejściach z różnych schronisk, ale po apelu Dr Sumińskiej w niedzielnej audycji postanowiła dać dom jakiemuś potrzebującemu psu z Palucha. Zadzwoniła w sprawie Rudka, ale opieka nad nim przekroczyłaby jej fizyczne możliwości. Poprosiłam ją o dom dla Gryfa, który spędzał w schronisku już kolejny, ósmy rok. Piękny, ogromny, łagodny pies dotąd nie znalazł domu i to był już dla niego ostatni dzwonek, kiedy jeszcze może skorzystać z ogrodu i spacerów w pobliskim lesie, bo ostatnio jego zdrowie zaczęło szwankować: Gryf utył i z trudnością wstawał i poruszał się na obolałych zapewne stawach. Mam nadzieję, że przebywając w cieple i korzystając z dobrodziejstw ogrodu będzie miał jeszcze wiele dobrych dni. Towarzyszyłam Gryfowi w drodze do nowego domu, żeby zobaczyć wszystko na miejscu. dodam tutaj, bo czyta to mało osób, że Państwo mają niepełnosprawnego syna, nad którym opieka to 24 godziny na dobę. Na apel dr Sumińskiej odpowiadają ci, którzy maja sumienie, tych bez sumienia nic nie ruszy! Gryf 1306/09 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Kuba nie żyje. Został uśpiony, kiedy nie mógł już chodzić. Miał zupełnie płaskie panewki kości udowych. Jego wolontariusze przez osiem lat domu mu nie znaleźli, a daniu mu domu osobiście przeszkodziły "względy finansowe". Wolontariuszka pożegnała się z nim poprzedniego dnia, bo "nie mogłaby patrzeć na jego eutanazję". Inni wolontariusze są oburzeni, a ja podzielam ich zdanie. Biedny, biedny psina, bez domu, bez przyjaznej duszy obok siebie w ostatniej chwili. Kuba 340/08 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Sisi także odeszła, w lecznicy, byłam przy niej do końca. Wyciągnęliśmy ją na diagnostykę, kiedy nie mogła wstawać, dziwnie jęczała. W Elwecie ciągu kilku dni jej stan bardzo się pogorszył i chociaż lekarze opanowali stan zapalny układu moczowo-płciowego, pojawiły się ataki padaczkowe. Objawy wskazywały na nowotwór w mózgu. Sisi wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej, ale nie było już nadziei. Odeszła piękna, wykąpana (zgłosił się dom, miała jechać). Różne psy żegnam, widok Sisi mnie zaskoczył: z jednej strony poraził mnie jej zły stan i śpiączka, z drugiej uświadomiłam sobie jak pięknym była psem: wielkim, czarnym, kudłatym, łagodnym-i taki pies został pozbawiony domu i przez rok pobytu w schronisku domu nie znalazł. Zaiste, lepiej być małym yorkiem z pseudohodowli!!! Sisi 289/15 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Rudi pojechał do domu, szczegółow nie znam, bo zajmowali się tym jego wolontariusze. Rudi 252/15 Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Do domku w Katowicach, do jamniczka Herbatniczka, dołączył Kacperek, teraz Kapsel. Kacperek niedawno przybył do schroniska, ale cały czas przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Zęby w strasznym stanie, nogi uginały mu się tak, że siedział na wybiegu w przysiadzie, atakował inne psy, zapewne z powodu dyskomfortu spowodowanego bólem. Pani Karolina zaoferowała dom dla jeszcze jednego psiaka. Kacperek nie jest łatwy, ale jego Pani jest doświadczoną opiekunką chorych i starych psów. Kacperek 654/16 : Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Kilka tygodni temu do schroniska prawie jednocześnie trafiły trzy maluchy: pudelek, pinczerek i dwukilogramowa niewidoma shihtsu. Wszystkie zabrałam do lecznicy, ponieważ Przecinek wymiotował bez przerwy i chudł coraz bardziej, Pudlik piszczał, jęczał, drżał przy dotyku pyszczka, a Perełkę chciałam obadać przed wyborem adoptującego spośród kilkunastu(!) chętnych. Pudlikowi 747/16 trzeba było natychmiast operować zęby, ma też zmiany w móżdżku, które powodują niezborność ruchów, zachwiania równowagi. Jest chudy tak, jakby przez ostatnie miesiące nie jadł w ogóle, a sierść w schronisku ogolono do łysa i to z wielką trudnością, bo było sfilcowane, brudne i zaniedbane. Jest u mnie, rano chodzi jak pijany, wieczorem ja podpity, ma wadę serca. Nie miał chyba lekkiego życia, bo czasami objawiają się jego dziwne zachowania. Małego, chudziutkiego Przecinka 737/16 już nie ma. Był u mnie dwa tygodnie. Miał achalazję przełyku i zupełny brak perestaltyki oraz stan zapalny przełyku i żołądka. Karmiłam go na stojąco co parę godzin, ale wymiotował ogromne ilości śliny i tym się odwadniał. Miał zrobioną w poniedziałek gastroskopię, ale potem już było coraz gorzej: wymiotował jedzeniem, miał biegunkę, chudł. Napisałam na fb: życie z niego uciekło, z Przecinka zrobiło się pół Przecinka i wiedziałam, że już nie zdołam przywrócić go do jakiej takiej egzystencji. Karmienie nie było kłopotliwe, ale zmiany w układzie pokarmowym zaszły już za daleko. Przecinek pierwszego dnia wskoczył na moje łózko i tam spał, chodził po domu krok w krok za mną, płakałam rzewnymi łzami, że nie mogę mu już mu pomóc Perełka 731/16 (Giselle) ma się dobrze, za dwa tygodnie ma sterylizację. Domy wykruszyły się, NIKT nie wypełnił papierów przedadopcyjnych, mimo nawet bytności w schronisku. Ludzie myśleli, że tanim kosztem zyskają dekoracyjnego pieska, ale opieka nad niewidomym mikropsem chyba ich przeraziła. Giselle wychodzi na spacery, głównie siedzi mojej córce na kolanach i śpi z nią w łóżku, bo do tego została stworzona, ale nikt nie pomyślał, jaki los gotuje stwarzając zwierzę, które w przyrodzie nigdy by nie przeżyło. Te trzy pieski to zabawki ludzkie: kupione dla przyjemności, wyrzucone, kiedy się zepsuły. https://www.facebook.com/events/236712436717230/ Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Nie żyje adoptowana w styczniu Pysia, ciężko chora, z powykrzywianymi łapkami, z nowotworem wątroby, zmianami w płucach i starutki Majki, adoptowany we wrześniu. Miały wspaniałe domy, właściwie były to domowe hospicja. Ludzie, którzy je wzięli, byli świadomi, że biorą stare i chore psy, zaopiekowali się nimi troskliwie, ale przeżyli odchodzenie tych zwierząt mocno. Tak krótko u nich były! Pysia na zdjęciu z Guciem z Palucha, który ma mocznicę i został zaadooptowany razem z Pysią. Majki z wnuczkiem Pani Halinki. Quote
Koszyczek Posted June 4, 2016 Author Posted June 4, 2016 Oczywiście na miejsce wyadoptowanych zwierząt przybyły nowe- z miasta i z innych rejonów schroniska. Zjawisko to jest jak Hydra, której wciąż odrastają głowy. I mimo iż w schronisku jest zaledwie 800 psów, wciąż przybywają i zostają stare, schorowane, kilkunastoletnie niepotrzebne nikomu. A to po prostu widok nawet jak na nasze schronisko nietypowy, Minia-matka Polka, właściwie babka albo prababka, z "wymionami" do ziemi, chuda i słaba: Quote
Nette Posted June 5, 2016 Posted June 5, 2016 Ten wątek jest pełen największych psich tragedii i najlepszych ludzkich postaw, bo ci, którzy przygarniają starego psa na ostatnie chwile życia mają piękne serca. 1 Quote
dziuniek Posted June 7, 2016 Posted June 7, 2016 O 5.06.2016 o 00:04, Nette napisał: Ten wątek jest pełen największych psich tragedii i najlepszych ludzkich postaw, bo ci, którzy przygarniają starego psa na ostatnie chwile życia mają piękne serca. To prawda, a na dodatek te psy tak szybko odchodzą! Mimo to ci ludzie nie żałują, że się nimi zaopiekowali. Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 O 4.06.2016 o 18:55, Koszyczek napisał: Kuba nie żyje. Został uśpiony, kiedy nie mógł już chodzić. Miał zupełnie płaskie panewki kości udowych. Jego wolontariusze przez osiem lat domu mu nie znaleźli, a daniu mu domu osobiście przeszkodziły "względy finansowe". Wolontariuszka pożegnała się z nim poprzedniego dnia, bo "nie mogłaby patrzeć na jego eutanazję". Inni wolontariusze są oburzeni, a ja podzielam ich zdanie. Biedny, biedny psina, bez domu, bez przyjaznej duszy obok siebie w ostatniej chwili. Kuba 340/08 Pamiętam Kubę, choć nie było mnie tutaj 3 lata, tzn, na dogo. Żegnaj Kubusiu, odpoczywaj w spokoju.Mój 19latek, Edi, też już pomalutku odchodzi, z Obornik Wlp, z Azorka go mam.U mnie ponad 6 latek śleputek 6 maja obchodził i jeszcze jest.Potem Żabcia z Zabrza, miała 20 latek.Operację przeżyła, ale po kilku miesiącach ją starość pokonała.Miałam też na BDT sunię z Zabrza, Sarenkę, ponad półtora roku.Mega trauma...nie da się opisać i leżała sparaliżowana, u mnie kilka miesięcy.Stanęła na nogi i żyła jeszcze 5 miesięcy.Potem wszystko siadło naraz i serce.Została uśpiona w moim mieszkaniu i odeszła głaskana i tulona przeze mnie.Rozumiem samotność i gorycz odchodzenia Kubusia...widziałam niejedno. Ciężko to przyjąć do wiadomości, ale tak odchodzi większość psów i kotów.Dwa lata temu przytaszczyłam umierającego kota, spod krzyża papieskiego hahaha...od razu do weta, i Franiczek do mnie: jak przeżyje jedną noc to będzie cud.Cud się zdarzył, ale teraz Hector też odchodzi.Podarowałam mu 2 lata życia i drżę o każdy dzień.Szkoda, że Kubuś nie miał nikogo przy sobie, jak szedł za TM.Mam taki "fajny" układ z moim wetem, że jak usypianie, to w moim mieszkaniu. Życzę, takiego odchodzenia, każdemu zwierzęciu.Jak odejdzie mój Eduś, to nie wiem, czy dam radę jeszcze adoptować, innego staruszka.Mam swoje wymagania.Ponad 15 lat, ślepy, głuchy, bezzębny, ale bardzo mały.Sparaliżowany może być, mogę nosić do 5 kilo tylko.Diety znam...technolog żywienia.W Gliwicach zostawiłam 9 grobików moich staruszków.Tu, gdzie teraz mnieszkam mam już 3 grobiki.Jak wygram z rakiem, to pogadamy.Zawsze te 20, 30 zł znajdę, możecie do mnie się odzywać, ale muszą to być tylko staruszki. Quote
Koszyczek Posted June 20, 2016 Author Posted June 20, 2016 W piątek, po pobycie w lecznicy, do domku u pani Marii (tej, u której zmarła miesiąc temu Pysia) pojechał Chojrak. Ma swoje miejsce w pokoju z wyjściem do ogródka, sam sobie wchodzi i wychodzi, a ja jestem jednocześnie szczęśliwa i wściekła: DLACZEGO dziewięć lat temu tego ośmiokilogramowego, niewidomego pieska zapakowano do BUDY przy wejściu do schroniska i pozostawiono samemu sobie. Miał opinię "gryzącego", nietolerującego ludzi i psów. Przed ostatnia zima trafił na geriatrię, Marta zajmowała się nim już wcześniej. Wiozłam go do lecznicy samochodem, a z lecznicy metrem i autobusem, był wstawiany, wystawiany, niesiony na rękach, ani razu nie pokazał zębów. Warczenie i gryzienie to była jego obrona w schronisku: przed ciągle nowymi ludźmi, przed ciągle nowymi przybyszami psami w salce. Teraz ma jedna panią, towarzysza Gucia i koleżanki Inkę i Tosię. I niech tak zostanie. https://www.facebook.com/events/1076039239096630/ Chojrak 3255/07!!! Quote
Koszyczek Posted June 20, 2016 Author Posted June 20, 2016 W piątek z lecznicy pojechał prosto do domu Hektor. Ostatnio bardzo źle znosił wszelkie zmiany: nowe psy w salce, nowa salkę, już chyba miał wszystkiego dosyć. Wyglądał, jakby umierał, zaczął chudnąć, wszyscy myśleliśmy, że to koniec tego nieszczęsnego psa, który dziesięć miesięcy temu został oddany przez narzeczoną właściciela (bo on nie miał serca) do schroniska. Hektor dwie doby wył z tęsknoty. Szesnaście lat psiej służby i na koniec cela schroniskowa z wyrokiem. Na szczęście, dzięki wydarzeniu na fb i rozsyłaniu zdjęć, znalazł się dom dla niego. W lecznicy kazało się, że ma bardzo dobre wyniki badań i poza zmieniona nerką i starym urazem mostka nic mu nie dolega. Czyli-nie radził sobie psychicznie, zresztą schronisko NIE JEST DLA ZWIERZĄT! https://www.facebook.com/events/1055013754548854/ Hektor 1682/15 Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 25 minut temu, Koszyczek napisał: W piątek, po pobycie w lecznicy, do domku u pani Marii (tej, u której zmarła miesiąc temu Pysia) pojechał Chojrak. Ma swoje miejsce w pokoju z wyjściem do ogródka, sam sobie wchodzi i wychodzi, a ja jestem jednocześnie szczęśliwa i wściekła: DLACZEGO dziewięć lat temu tego ośmiokilogramowego, niewidomego pieska zapakowano do BUDY przy wejściu do schroniska i pozostawiono samemu sobie. Miał opinię "gryzącego", nietolerującego ludzi i psów. Przed ostatnia zima trafił na geriatrię, Marta zajmowała się nim już wcześniej. Wiozłam go do lecznicy samochodem, a z lecznicy metrem i autobusem, był wstawiany, wystawiany, niesiony na rękach, ani razu nie pokazał zębów. Warczenie i gryzienie to była jego obrona w schronisku: przed ciągle nowymi ludźmi, przed ciągle nowymi przybyszami psami w salce. Teraz ma jedna panią, towarzysza Gucia i koleżanki Inkę i Tosię. I niech tak zostanie. Chojrak 3255/07!!! Bardzo podobny do mojego niewidomego Edka niskopodłogowego.Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego, Quote
Koszyczek Posted June 20, 2016 Author Posted June 20, 2016 Do domu, po dziesięciu latach w schronie, pojechał Wigorek. Państwo już jakiś czas wybierali psa geriatrycznego, w końcu padło na Wigorka. I dobrze! Będzie sam w domu, bez dzieci, a przekrzywiona po wylewie główka nie zmieniła jego trudnego charakteru. https://www.facebook.com/events/1552706698363544/ Wigorek 1571/06 !!! Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 Największą Waszą wadą jest to, że trzeba być u Was osobiście.Mam i miałam psy, po które nie jeździłam nigdy osobiście.Wręcz przeciwnie.Osoby przyjeżdząjące sprawdzały mieszkanie, był wywiad i sprawdzały wszystko, czego pieskowi, czy pieskównie potrzeba.Potem jeszcze była wizyta "sprawdzająca" o której nie wiedziałam, w jakim terminie będzie.Nigdy się tego nie bałam, bo moje zwierzęta, traktuję lepiej niż ludzi. Quote
róża35 Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 Syla,a jak tam kotka ,którą adoptowałaś ,miała na imię chyba ..Pysia? Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 Pusia...już nie żyje...Była z Fundacji Szara Przystań.Bardzo mi jej brakuje.Często ją wspominam , bo mam teraz też 3 koty.Jeden pies, już 19latek, ślepek Edi , te 3 koty, jeden boroczek, też już...nie wiadomo.Nie wiem, co będzie z Hectorem.To staruszek.Przyznam się jeszcze, że myślałam kiedyś, jak miałam 3, 4 psy, że nie lubię kotów.Teraz to one mną rządzą i bardzo je kocham.Jeszcze dodam, ze dokarmiam, sterylizuję i kastruję....na własny koszt....koty na moim terenie.Wszystkie koty, które teraz są u mnie, są wykastrowane, wysterylizowane.Jeszcze dokarmiam te na dworze. Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 Nie jest wesoło, ale na razie daję radę.Jak kasy brakuje, to pożyczam, albo coś sprzedaję.Dopóki mam co sprzedać.Masz ze mną problem róża 35? Quote
Syla Posted June 20, 2016 Posted June 20, 2016 Dziwne, bo nie było mnie tutaj 3 lata i nikt nie widział problemu. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.