Jump to content
Dogomania

szczekanie i wycie przed każdym spacerem i podczas jazdy samochodem


ossa98

Recommended Posts

3 lata temu moja mama przygarnęła w mroźną zimę psa przywiązanego do ławki na przystanku autobusowym. Piesek to wielorasowiec, miał wtedy 3 lata. Na początku było wszystko w porządku, pies był grzeczny i spokojny. Dopóki nie przekonał się o pobłażliwości i braku konsekwencji moich rodziców. Kiedy nabrał pewności siebie, zaczęło się. Pies jest nadpobudliwy, rozpiera go energia. Kiedy wchodzę do domu moich rodziców pies skacze, biega jak szalony po całym mieszkaniu, kręci się w kółko, wskakuje na wszystkie meble, zaczyna piszczeć i ujadać - i tak potrafi przez 10 minut. Miałam w życiu niejednego psa. I wiem jak zachowuje się zrównoważony psiak, który wita swojego pana po przyjściu do domu. Ten jednak do takich nie należy.
Nie to jest jednak najgorsze. Przed każdym spacerem moi rodzice przeżywają istny koszmar. Pies zna swój rytm dnia, rozpoznaje godziny wyjścia na spacer. Dodam, że rodzice są emerytami, a pies jest niesamowicie inteligentny i ciekawski. Więc, kiedy tylko rano moja mama wstanie z łóżka i udaje się do łazienki, pies już wie, że za "chwilę" wyjdzie na spacer. Wtedy zaczyna przeraźliwie ujadać, piszczeć i szczekać, I tak potrafi przez 20-30 minut. Dopóki nie wyjdzie z domu. Tak jest trzy razy dziennie. Przed każdym spacerem. Nie pomagają groźby, prośby, odwracanie uwagi, podawanie smakołyków etc. Pies jest cicho przez kilkanaście sekund, w trakcie przeżuwania, zaraz potem znowu zaczyna ujadać i szczekać. Próbowaliśmy go czymś zainteresować, ćwiczyć komendy, nie zwracać uwagi. Nic. Wigilię moi rodzice mieli spędzić u mnie w domu. Pojechałam po nich samochodem. Maks podobno przez pół dnia był niespokojny,. Kiedy wychodziliśmy z domu niesamowicie ciągnął na smyczy i sapał. Po wprowadzeniu go do samochodu i zapaleniu silnika zaczął ujadać, wyć i piszczeć. Przy tym wiercił się po całym samochodzie. Trudno było go utrzymać. Wyrywał się do mnie. Ujadanie i wycie nie ustępowało przez całą drogę. Trwało to jakieś 20 minut, zanim nie dojechałam do domu. Jazgot był przeraźliwy i trudny do wytrzymania. To samo było w drodze powrotnej.
Jego zachowanie w tych sytuacjach jest bardzo uciążliwe. Trudno mi to opisać. Przez 15 lat miałam spokojnego wyżła, który prawie nigdy nie szczekał, wcześniej mieliśmy suczkę kundelka i mix ONka. Wszystkie były spokojne, zrównoważone i przewidywalne. Interesuję się kynologią i tresurą psów od dzieciństwa. Z takim przypadkiem się nie spotkałam. Na koniec dodam, że Maksiu cierpi na padaczkę. Wiemy o tym od kilku miesięcy. Jest pod opieką weterynarza, dostaje lekarstwa. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. Poza opisanymi sytuacjami jest raczej spokojny. Szybko się uczy.
Proszę o pomoc, rady. Co myślicie o kastracji. Czy na nadpobudliwość może pomóc? Różne są opinie na ten temat.

Link to comment
Share on other sites

Są to trzy spacerki. Dwa półgodzinne, jeden krótki. Czasami jeden dłuższy, kiedy mama idzie z nim do parku. Wtedy spuszcza go ze smyczy, żeby mógł się wyszaleć. Tata zazwyczaj wychodzi z nim wieczorem, na ok. pół godziny. Ale zawsze trzyma Maksa zapiętego na smyczy. Boi się, że wyrwie się za jakimś psem albo kotem, a potem go nie odwoła. Prawda jest taka, że tata Maksia bardzo rozpieszcza i na wiele pozawala, przez co nie ma u niego w ogóle posłuchu. Pies ze spacerów przychodzi spokojny. Daje sobie grzecznie wytrzeć łapki a potem kładzie się przy jednym lub drugim "panu" i zasypia przytulony. W domu ma zabawki, lubi tarmosić różne przedmioty, siedzieć w oknie. Nic nie umknie jego uwadze. Co do jazdy samochodem wydaje mi się, że on po prostu się bał. Nie znamy jego przeszłości. Może nigdy wcześniej nikt go nie zabierał na przejażdżki? A może Maks bał się, że go gdzieś wywieziemy i zostawimy? W końcu już raz przeżył taką traumę. Pomyślałam sobie, że może za każdym razem, kiedy będę przyjeżdżała do rodziców, będę zapraszała go na chwilkę do samochodu i dawała mu jakiś smakołyk, żeby pozytywnie mu się kojarzył? Co myślicie? Tylko co z tym szczekaniem i ujadaniem przed spacerem?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ossa98']Są to trzy spacerki. Dwa półgodzinne, jeden krótki. Czasami jeden dłuższy, kiedy mama idzie z nim do parku. Wtedy spuszcza go ze smyczy, żeby mógł się wyszaleć. Tata zazwyczaj wychodzi z nim wieczorem, na ok. pół godziny. Ale zawsze trzyma Maksa zapiętego na smyczy. Boi się, że wyrwie się za jakimś psem albo kotem, a potem go nie odwoła. Prawda jest taka, że tata Maksia bardzo rozpieszcza i na wiele pozawala, przez co nie ma u niego w ogóle posłuchu. Pies ze spacerów przychodzi spokojny. Daje sobie grzecznie wytrzeć łapki a potem kładzie się przy jednym lub drugim "panu" i zasypia przytulony. W domu ma zabawki, lubi tarmosić różne przedmioty, siedzieć w oknie. Nic nie umknie jego uwadze. [/quote]
On sie śmiertelnie nudzi i nie ma mozliwosci rozładowania energii.
Żadnego zajęcia i półtorej godziny spaceru dziennie z tego wiekszosc na smyczy...nawet stary pekinczyk moich rodziców potrzebuje wiecej ruchu.

[quote]Pomyślałam sobie, że może za każdym razem, kiedy będę przyjeżdżała do rodziców, będę zapraszała go na chwilkę do samochodu i dawała mu jakiś smakołyk, żeby pozytywnie mu się kojarzył? Co myślicie? [/QUOTE]
Ze smakołykami w aucie to dobry pomysł pod warunkiem ze bedziesz nagradzała wyłacznie[B] spokojne[/B] leżenie.
[QUOTE]Przed każdym spacerem moi rodzice przeżywają istny koszmar. Pies zna swój rytm dnia, rozpoznaje godziny wyjścia na spacer. Dodam, że rodzice są emerytami, a pies jest niesamowicie inteligentny i ciekawski. Więc, kiedy tylko rano moja mama wstanie z łóżka i udaje się do łazienki, pies już wie, że za "chwilę" wyjdzie na spacer. Wtedy zaczyna przeraźliwie ujadać, piszczeć i szczekać, I tak potrafi przez 20-30 minut. Dopóki nie wyjdzie z domu. Tak jest trzy razy dziennie. Przed każdym spacerem. Nie pomagają groźby, prośby, odwracanie uwagi, podawanie smakołyków etc.
[/QUOTE]
Groźby i prośby nic nie znacza jezeli pies jest rozpuszczony i nie zna podstawowego posłuszenstwa a podawanie w tej sytuacji smakołyków to nic innego jak nagradzanie szczekania.
Na poczatku trzeba rozbic cykl i wziąc psa z zaskoczenia żeby sie załatwił po czym zaczac trening antyszczekowy.
Mozna wstac dwie godziny wczesniej i zamiast iśc do łazienki załozyc wczesniej przygotowane ubranie tak zeby pies nie widział (np w kuchni) i jak najszybciej wyprowadzic burka. Potem milion piecset sto dziewiecset razy wchodzic i wychodzic do łazienki, brac smycz i na pierwsze szczekniecie odkładać i rezygnować ze spaceru, mozna chodzic po mieszkaniu ze smyczą nie zwracajac uwagi na ujadacza póki sie nie uspokoi, pochwalic za cisze i zapiac mu smycz. Jak zacznie ujadac, odpiac smycz i powrót. Jak zacznie ujadac przy ubieraniu butów - powrót i tak do skutku, jak zacznie ujadac na klatce schodowej - powrót, jedno szczekniecie i nici ze spaceru.
Pierwsza lekcja moze potrwac kilka godzin wiec wazne zeby burek był wczesniej wysikany bo kazde wyjscie z ujadaczem rozwali nauke. Przy żelaznej konsekwencji da sie to zrobic dosc szybko i skutecznie ale prawde mówiac czarno widze taką akcje zwazywszy na to co piszesz o wychowaniu w wydaniu Twojego Taty....

Link to comment
Share on other sites

Hmmm, coś mi się zdaje, że będzie ciężko. Mama potrafi być konsekwentna, ale czy starczy jej cierpliwości, żeby powtarzać te czynności tyle razy? Tata - no cóż - mam wrażenie, że traktuje Maksa jak czwartego "wnuka". Nosi go na rękach, mówi do niego pieszczotliwie, nie koryguje zachowania, wtedy gdy to konieczne np. gdy Maks warknie na niego, bo tata miał czelność wyprosić go z fotela.
Co do posłuszeństwa...Maks zna podstawowe komendy i doskonale je wykonuje. Reaguje natychmiastowo. Więc mam nadzieję, że przy odrobinie wysiłku moich rodziców, uda się osiągnąć w domu spokój i harmonię.
Co do tego, że pies jest śmiertelnie znudzony - sama nie wiem. Jestem u rodziców dość często. Maks, rzeczywiście jest bardzo chętny do zabawy, kiedy przychodzę przynosi mi różne zabawki, zabiera kapcie:-) potem je przynosi, prowokuje do wspólnych szaleństw. Pobawi się trochę, ale potem się uspokaja, grzecznie leży. Nie piszczy, nie zaczepia, nie prosi o zabawę cały czas. Być może nie potrafimy odczytać prawidłowo jego wszystkich zachowań...
Co do spacerów i potrzeby wybiegania - zgadzam się całkowicie. Pies powinien przyjść ze spaceru "padnięty". Powinien móc się pobawić z innymi psami - tylko one są w stanie go totalnie wymęczyć. Z tego co wiem, rzadko mu się to zdarza.
W każdym razie, dziękuję za sugestie. Polecę lekturę moim rodzicom.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ossa98']Powinien móc się pobawić z innymi psami - tylko one są w stanie go totalnie wymęczyć.[/QUOTE]

Wcale niekoniecznie - ćwiczenia z właścicielem, szkolenie, zabawa w aportowanie czy w chowanego na spacerze czy nawet w domu potrafi bardziej psa zmęczyć. Zabawy z innymi psami dla dorosłego psa są ok, ale nie wszystkie je lubią, no i jeśli nie mamy nad psem kontroli, mamy problemy z przywołaniem psa kiedy coś go zainteresuje czy jest podekscytowany, mogą pogorszyć sprawę.

Link to comment
Share on other sites

Wg mnie - tak, jak wg przedmówczyń - problem z zachowaniem Maksa leży w niewybieganiu i braku konsekwencji.

Czy nie ma gdzieś w pobliżu ogrodzonego wybiegu dla psów, gdzie tata mógłby Maksa bez obaw puścić? Bo z tego, co piszesz, mama może go puścić po prostu w parku i ma nad psem kontrolę. Samo bieganie tak naprawdę nie zmęczy psa, ale lepsze to, niż nic. Na początek. Jeśli jest wybieg, to można z psem rozpocząć zabawę na przeszkodach - taka zabawa uczy posłuszeństwa i wzmacnia więź z opiekunem. W parku także można stawiać Maksowi zadania: niech to będzie zwyczajne [B]poganianie się wokół drzewa, zostawianie w siadzie i przywoływanie, skakanie przez powalony pień, przeskakiwanie ławki, chowanie różnych przedmiotów[/B] (jeśli Maks lubi węszyć, to będzie dla niego szczególna frajda) i [B]aportowanie[/B]. Dobrze, jeśli oddaje aporty, a jeżeli nie, to jest okazja, by go tego nauczyć (wymiana na smakołyk, albo inny aport). Można też pobawić się w chowanie psu, ale nie wiem, czy taka zabawa jest wskazana dla psa "po przejściach". Nawet niektóre psy bez traumy nie przepadają za tą zabawą, są wyraźnie zestresowane szukając właścicela.

C.D. moich przemyśleń nastąpi, bo psy mi marudzą o spacer ;)

Link to comment
Share on other sites

Cieszę się, że więcej "dogomaniaków" włącza się do mojego wątku:-). Im więcej opinii tym lepiej. Zabawa na dworze -owszem, ale myślę, że tylko taka, która nie wymaga większego wysiłku od przewodnika. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie mojego 62 - letniego taty jak biega między drzewami:-). Ale coś w rodzaju agility byłoby fajne. Tylko gdzie w Siemianowicach znaleźć taki tor przeszkód? Więc mówicie, że jak pies będzie wybiegany, nie będzie szczekał przed spacerami? Jakoś mi się nie wydaje. Mam wrażenie, że on jest typem nadpobudliwego niecierpliwca. Kiedy zbliża się pora spacerków nie może doczekać się wyjścia, nie potrafi usiedzieć w miejscu ani w ciszy - tak strasznie jest podekscytowany, rozemocjonowany. To szczekanie, to dla mnie coś w rodzaju nawoływania, poganiania. Oczywiście mogę się mylić. Fakt jest taki, że rodzice jakoś muszą sobie poradzić z jego temperamentem, okiełznać go, by mieć nad nim pełną kontrolę. Mama czasami psychicznie nie wytrzymuje tego wycia i szczekania. Sama ma do siebie pretensje, że go wzięła z ulicy do domu. Zresztą podejrzewamy, że jego niesforne zachowanie mogło być właśnie przyczyną porzucenia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ossa98']Zabawa na dworze -owszem, ale myślę, że tylko taka, która nie wymaga większego wysiłku od przewodnika. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie mojego 62 - letniego taty jak biega między drzewami. Ale coś w rodzaju agility byłoby fajne.[/quote]
W agility przewodnik biegnie razem z psem ;) Ale oczywiście wszelkie zabawy i ćwiczenia można modyfikować tak, aby dostosować je do możliwości Twoich rodziców. Na początek może aportowanie i skoki przez przeszkody (z mamą luzem, z tatą na długiej lince). Latem pływanie. Jeśli Twoi rodzice jeżdżą na rowerze, a Maks umie biegać obok, to na pewno nieźle by się wyżył podczas półgodzinnej przelotki, a to wyżycie to wstęp do dalszej - spokojnej, konsekwentnej i skupionej na opiekunie - pracy z psem.

[quote name='ossa98']Więc mówicie, że jak pies będzie wybiegany, nie będzie szczekał przed spacerami? Jakoś mi się nie wydaje. [/quote]
I dobrze Ci się nie wydaje. Nikt nic takiego nie powiedział ;) Pies musi się wybiegać dla własnego dobra, dla równowagi psychicznej. Szczególnie pies o którym piszesz, że ma ADHD. Pies wybiegany, wyciszony, zmęczony, zrelaksowny... dopiero taki pies będzie "materiałem" do dalszej pracy. Puli napisała Ci, jak najlepiej ćwiczyć z psem wygaszenie szczekania przed spacerem. Jej rady są bardzo mądre. Jeśli pies będzie nabuzowany energią, to dostosowanie się do nich może przerosnąć możliwości psychiczne Twoich rodziców ;) A przecież nie o to chodzi. Nie chodzi o to, by stracili cierpliwość, tylko by pracując z psem widzieli gratyfikujące efekty tej pracy.

Wg mnie najprościej jest:
1) zmęczyć psa
2) wymagać od psa

[quote name='ossa98']Mam wrażenie, że on jest typem nadpobudliwego niecierpliwca. Kiedy zbliża się pora spacerków nie może doczekać się wyjścia, nie potrafi usiedzieć w miejscu ani w ciszy - tak strasznie jest podekscytowany, rozemocjonowany. To szczekanie, to dla mnie coś w rodzaju nawoływania, poganiania. Oczywiście mogę się mylić. Fakt jest taki, że rodzice jakoś muszą sobie poradzić z jego temperamentem, okiełznać go, by mieć nad nim pełną kontrolę.[/QUOTE]
Czytając Twoje posty mam wrażenie, że to mama chciałaby sobie poradzić z denerwującymi zachowaniami psa, natomiast tacie niby przeszkadzają, ale... No właśnie, w tym "ale" liegt der Hund begrabt. Jeśli mama i tata nie zaczną współpracować, zachowanie Maksa raczej się nie poprawi. Będzie otrzymywał sprzeczne bodźce. Zacznie ze zdwojoną siłą wykorzystywać każdą niekonsekwencję, może poczuć się zagrożony, wytrącony z równowagi.

Twojemu tacie wydaje się, że robi dobrze dla psa, rozpuszczając go, ale niestety tak nie jest. Pies nie ma w nim oparcia. Tata musi zrozumieć, że Maksa nie można mierzyć ludzką miarą. To jest pies i potrzebuje on wyraźnych wytycznych, aby nie musiał podejmować działań "na własną łapę". Pies lubi mieć zwierzchnika. Nie chodzi tu o jakąś dominację, lecz o bycie mądrym szefem, który zdejmie z psich barków ciężar rządzenia rodziną, błaznowania by zwrócić na siebie uwagę. Twoi rodzice muszą pokazać Maksowi, że akceptują go w pełni ale na SWOICH zasadach - muszą jasno wyznaczyć granice, być konsekwentni (a nie że mama karci za szczekanie, a tata po cichu podaje smakołyk), a wszelkie porządane zachowania psa nagradzać, pokazywać mu, że gdy on się dostosuje, to będzie mu znacznie "wygodniej" (psychicznie).

Pytałaś o kastrację. Jestem jak najbardziej za kastracją, ale w tym konkretnym przypadku raczej nie ma szans na wyciszenie psa zabiegiem, chyba że obserwujesz u niego eskalację negatywnych zachowań w okresie gdy np. suki z sąsiedztwa mają cieczkę.

Link to comment
Share on other sites

No, mamuśka przeczytała wszystkie porady - w końcu. Zobaczymy co z tego wyniknie. Na razie podchodzi do tego sceptycznie. Nie wierzy, że może udać się zmienić niedobre nawyki Maksa. Dodatkowo musimy popracować nad tatą. To może być nawet trudniejsze niż praca nad jego kochanym Maksiuniem:-).

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...