Jump to content
Dogomania

Sochaczew - MAŁA co z nią będzie? MA DOM


luka1

Recommended Posts

  • Replies 302
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Ponownie zobaczyć jak Inka wywija ogonem - bezcenne.
Za resztę zapłacisz kartą ;).
Z dziennikarskiego obowiązku dodam tylko, że kropkę nad i postawił były właściciel Inki. To właśnie jemu, dzięki temu, że smycz ugrzęzła pod kołem samochodu, udało się ją schwytać. Po drodze było wiele różnych przygód, o czym być może napiszę w wolnej chwili, ale liczy się tylko to, że Inka jest z nami.
Z tego miejsca chciałbym podziękować Asi (Jo37), za pomoc w lokalizowaniu suni, oraz Panu z Fundacji Psi Anioł z Falenicy, który przyjechał z klatką-łapką (na szczęście okazała się zbędna).
Dziękuję również tym wszystkim, którzy dobrą radą, czy choćby wsparciem duchowym, przyczynili się do tego, że jesteśmy w komplecie.
Uważna lektura pewnych sformułowań użytych przeze mnie w powyższym tekście każe domniemywać, że...
Tak, tak... Inka zostaje z nami na zawsze...

Specjalne podziękowania kieruję do Anioła Stróża Inki...

Link to comment
Share on other sites

:razz:[quote name='gallegro']
Tak, tak... Inka zostaje z nami na zawsze...
Specjalne podziękowania kieruję do Anioła Stróża Inki...[/QUOTE]

No cóż.... mówiłam, że Inka ma swojego Anioła Stróża. ;)
Jej Anioł Stróż nieśmiało podpowiadał, że Inka zostanie u Tomka i Jego TZ-ki na zawsze. Niestety, nikt w to nie wierzył.
Nawet sam Gallegro.:shake::shake::shake:

Jak widać z Aniołami nie ma żartów.....

A teraz Tomku odpoczywaj razem ze swoją TZ-ką. Zasłużyliście na to jak nikt na świecie.

Link to comment
Share on other sites

dotałam MMS od Asiafl odnośnie Inki ...uczuliłam wszystich znajomych na Mokotowie , aby na spacerach ze swoimi psiakami rozglądali sie za sunia ....a tu taka niespodzianka nie dość , ze sie odnalazła ...to ma swojego Tomka . Inuś swoją drogą nie musiałaś az posuwać sie do takich numerów aby zostac z Tomkiem ...trzeba było z nim poprostu szczerze porozmawiać ...i oszczedzić tych stresow ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='hankag']Inuś swoją drogą nie musiałaś az posuwać sie do takich numerów aby zostac z Tomkiem ...trzeba było z nim poprostu szczerze porozmawiać ...i oszczedzić tych stresow ;)[/QUOTE]

Porozmawiać? A mało to razy sygnalizowała, że tylko Tomek i nikt inny. Przecież ta "dama" wskakiwała mu nawet do łóżka.:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='enia'](...)jej opiekunowie już jej nie chcieli?[/QUOTE]

Czuję się w obowiązku coś wyjaśnić...
Opiekunowie wciąż mają nadzieję, że Inka wróci do nich, ale po tym co przeszła, mając również w pamięci poprzednie jej przygody, nie mamy serca wywoływać u niej kolejnego stresu.
Przyznam, że nie mogłem się powstrzymać i "pękłem" w chwili, kiedy Inka mnie poznała. Wyciągnąłem w jej kierunku dłoń, którą powąchała - a ta zestresowana i zdesperowana sunia nagle zamarła w bezruchu, po czym skoczyła na mnie merdając ogonkiem, liżąc mnie i piszcząc z radości. Po przeanalizowaniu pewnych faktów, doszedłem do wniosku, że pies w stresie "wyłącza" zmysł słuchu i nie dowierza oczom, kierując się za to węchem. Kiedy podbiegła TZ-ka i wzięła ją na ręce, sunia zdawała się "mówić" - "dobrze, że mnie odnaleźliście... zabierzcie mnie do domu... proszę..."

W samochodzie czekało już na nią "pachnące" posłanie i równie aromatyczny, ulubiony kocyk.
Było ciepło, więc po jakimś czasie zaczęła drzemać.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, już za furtką zorientowała się, że jest w domu.
Największym zaskoczeniem dla nas była jej reakcja na psy i na odwrót. Wszystkie biegały w kółko jak oszalałe. Nawet Bonus i Dorka cieszyły się z jej powrotu. O Beni nie wspomnę, bo ta to już przechodzi samą siebie.
Inka ma apetyt i dużo śpi. Wpatrzona jest we mnie (TZ-ka w pracy) jak w obrazek. Gdzie ja, tam i ona.
Noc przespała... hmm... a jakże... w łóżku .
Nie mieliśmy sumienia "prosić" jej, żeby poszła na równie wygodny fotel.

Wracając do poprzednich właścicieli...
Całe to zajście określiłbym, jako nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale również i niefrasobliwość.
Inka ewidentnie preferowała panią, więc w pierwszych dniach to właśnie ona powinna z nią spacerować. Pan z kolei powinien odpowiednio zabezpieczyć smycz przed wysunięciem z dłoni.
A było tak (wersja pana):
Na ogrodzonym terenie wokół kamienicy spacerował inny pies. Inka panicznie boi się obcych, szczególnie dużych psów. Szarpnęła, a pan wypuścił smycz z ręki. Na nieszczęście, w tym samym czasie ktoś wchodził/wychodził przez furtkę, więc Inka skorzystała z okazji i przebiegła przy nogach.
Natychmiast wszczęto poszukiwania i plakatowanie Mokotowa. Tutaj mam żal, że nie zostałem od razu powiadomiony. Państwo mieli nadzieję, że sami ją odnajdą.
Musze jednak oddać sprawiedliwość, że ich zaangażowanie w poszukiwania Inki było najwyższej próby.
Włączyła się w to rodzina i znajomi. Było to zawsze kilka osób (wczoraj chyba ośmioro), nie szczędzących swoich sił. Pan Zbyszek (to on był powodem tego nieszczęścia) był bardzo zdesperowany w swoich poczynaniach. Pani Sylwia (jego żona) również.
Choć wiedzieliśmy, że jej rewir, po którym się porusza, nie jest zbyt rozległy (wzdłuż Żwirki i Wigury od południowej strony Sasanki do okolic wiaduktu za Novotelem), to częstość zmiany miejsca pobytu utrudniała jej schwytanie. Najgorsze było to, że Inka co rusz przebiegała przez ruchliwe ulice. M.in. dlatego też ryzykownym było podanie Sedalinu. Sądzę, że gdyby nie ciągnąca się za nią smycz, nie dalibyśmy rady jej schwytać. Cieszę się, że to właśnie panu Zbyszkowi udała się ta sztuka, bo naprawdę było mi go bardzo żal.
Określiłbym ich jako ludzi rozsądnych, którzy jednak nie ustrzegli się błędów. Takie drobne wpadki nie zawsze mają poważne konsekwencje, jednak w tym przypadku było inaczej.
Gdyby Inka zdążyła się do nich przyzwyczaić, zapewne zostałaby z nimi. W tym jednak przypadku, pozostawienie jej wśród obcych ludzi, mogłoby odbić się na jej psychice.
Nie wyobrażam sobie tego, że mógłbym ją ponownie "oszukać"...
Mam nadzieję, że jako ludzie odpowiedzialni zrozumieją naszą decyzję. Już na miejscu, w chwilę po odnalezieniu Inki, nie robili absolutnie żadnego problemu z faktu, że Inka wraca do nas.
Licząc na ich zrozumienie oraz mając świadomość, że nie zdążyli się przywiązać do Inki (również ich 6-cio letni synek), mam zamiar przedstawić im propozycję adopcji innego psiaka.
Wiem, że to nie sprzęt AGD i czasem nie da się jednej istoty zastąpić "z marszu" drugą, ale myślę, że w dalszej perspektywie, byłoby to najrozsądniejsze rozwiązanie. Myślę, że historia z Inką nauczyła ich wiele i nie popełnią więcej takich błędów.

Inka śpi właśnie zwinięta w kłębuszek w fotelu obok mnie.

Link to comment
Share on other sites

Gdyby ktoś nie dawał wiary, że Inka jest zadowolona z takiego obrotu sprawy, załączam dowód w postaci krótkiego filmiku.
Niepojętym dla nas jest, że w jednej chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pies przerażony na powrót staje się ufnym i szczęśliwym. Dziś Inka zachowuje się tak, jakby nic się nie stało.
Zresztą zobaczcie sami...
[url]http://www.youtube.com/watch?v=XfACz2LDMaQ[/url]
[URL="http://www.youtube.com/watch?v=N4Y6TmTyLsc"] [/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malagos']Niewiarygodna historia.
jakby pies sam wybrał sobie dom i pana...[/QUOTE]

Chyba każdy, kto zagłębi się w dotychczasowe losy Inki, ma podobne odczucia...
Wygląda to tak, jakby KTOŚ to wszystko zaplanował, oszczędzając przy tym (na ile to możliwe) samą sunię. Zwróćcie uwagę na fakt, że zarówno przed jej zniknięciem, jak i zaraz po jej odnalezieniu, panowały bardzo niesprzyjające warunki atmosferyczne. Przecież ta mała psina mogłaby nie przeżyć mroźnych nocy bez nijakiego schronienia. Kiedy nazajutrz po jej odnalezieniu obficie padał gęsty śnieg, aż mi ciarki przeszły, że mogłaby koczować pod gołym niebem...
W trakcie poszukiwań myślałem też, co poczęłaby w czasie zbliżającej się nocy Sylwestrowej :shake:. Gdyby bała się huku, mogłoby to się tragicznie skończyć np. pod kołami samochodu :shake:.
Fakt odnalezienia Inki w tak dużym mieście, odbieram w kategoriach cudu...
Dziś wszystkie psiaki korzystając ze słonecznej pogody, dokazują na śniegu.
Inka jest przeszczęśliwa i nie przestaje wywijać ogonkiem.
A teraz właśnie "pomaga" mi w pisaniu niniejszych słów :razz:.
Bez pardonu wpycha się pomiędzy mnie i klawiaturę, domagając się pieszczot.
Inka ma coś z papugi... Otóż, potrafi wejść na kolana, potem wdrapuje się na ramię i stoi na nim czterema łapkami, machając przy tym ogonem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gallegro'] Fakt odnalezienia Inki w tak dużym mieście, odbieram w kategoriach cudu...
[/QUOTE]

A cuda to odpowiedzi na "skuteczne" modlitwy ;).

Masz rację. Pierwszy cud wydarzył się, kiedy znalazłam Inkę po tygodniu poszukiwań, kilkanaście kilometrów od miejsca ucieczki. To było przysłowiowe szukanie igły (czytaj INKI) w stogu siana.

Link to comment
Share on other sites

Niedawno otrzymałem wiadomość od p. Sylwii. Wykazała ona zrozumienie dla naszej decyzji odnośnie pozostania Inki z nami. Treść wiadomości jednoznacznie świadczy o wielkim sercu dla zwierzaków, rozsądku i odpowiedzialności.
Jeśli chodzi o ew. adopcję innego psiaka, nie jest to wykluczone, ale z całą pewnością nie teraz.
Ja to doskonale rozumiem...
Obiecaliśmy też sobie wzajemnie, że pozostaniemy w kontakcie, a w przyszłości być może dojdzie do odwiedzin w naszym domu.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gallegro']A tutaj cała ta historia widziana oczami p. Sylwii:
[/QUOTE]

Bardzo smutna ta historia. Rzeczywiście, nie tak miało być ...........

Tomku, przepraszam.
Miałeś rację. Wybrałeś Ince najpiękniejszy dom, jaki tylko mogłam dla niej wymarzyć. Mała byłaby tam naprawdę kochana.

Ale czy szczęśliwa?

Przecież ona WAS wybrała.

Na pocieszenie ...... zbieg okoliczności? KTOŚ , to ma w podpisie:)

"Uważać swojego psa za skarb, nie jest sztuką .... bezcennym zaś jest, kiedy On nas tak postrzega."

To nie slogan.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Luczater'](...)Mała byłaby tam naprawdę kochana.

Ale czy szczęśliwa?

Przecież ona WAS wybrała.[/QUOTE]

Pewności mieć nie można, ale nie szukając daleko - być może faktycznie wskazówka do rozwiązania tej zagadki znajduje się w moim podpisie...
Kiedy się nad tym głębiej zastanowić, zważywszy na fakt, że podpis ten popełniłem na niedługo przed przygarnięciem Inki, zaczynam podejrzewać, że już wtedy stałem się mimowolnym, ostatnim ogniwem pewnego misternego planu...
Dowodem tej tezy jest mały czarny kłębuszek, leżący nieopodal mnie ;).
Teresa, jedno jest pewne - tak jak wcześniej pisałaś, z Aniołami nie ma żartów :razz:.

Jeśli zaś chodzi o wpis zamieszczony na blogu p. Sylwi, pozwoliłem sobie go przytoczyć nie po to, żeby się usprawiedliwić z wyboru domu, a jedynie w celu rozwiania wszelkich ew. wątpliwości, co do ich rzeczywistych intencji i stosunku emocjonalnego względem Inki.

Link to comment
Share on other sites

Nie przypuszczam, żeby ktoś mógł mieć obiekcje, co do Twojej decyzji wyboru domu. Niektórych sytuacji nikt z nas nie może przewidzieć. Cale szczęście, że wszytko zakończyło się tak, a nie inaczej.

Bardzo Wam dziękuję za decyzję, jaką podjęliście. Rylców mi nie wystarczy, żeby to opisać;) :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...