Jump to content
Dogomania

Teutońskie plaskatki czyli Albin w nowym domu


Teutonka

Recommended Posts

hahaha :D świetny opis - jak zawsze ;) jakoś mnie to nie dziwi, bo moje namiętnie grają w piłkę, która po śniegu turla się jeszcze lepiej niż po trawie czy plaży ;) zachęcam do wypróbowania jak mrozy zelżeją ;) inną formą piłki są balony ;) zabawa gwarantowana a i psiaka można nauczyć, że z balonem trzeba delikatnie ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 505
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Luśka "dorobiła" się baaardzo długiej fryzury i udaliśmy się do P. Oli. Gromadnie: Luśka, TZ, Albin no i ja - sprawczyni całego zamętu.
Wpadłam bowiem na "cudowny" pomysł socjalizowania Albina. Zakapiorek do samochodu udał się ochoczo i samodzielnie (Lusia - Dama zażyczyła sobie ludzia do noszenia) i stado teutońskie udało się na drugi koniec miasta.
Tytułem wyjaśnienia: salon gromerski mieści się tam gdzie urzęduje Asia vet.
Dojechaliśmy: Albin się rozejrzał i postanowił się schować w samochodzie. Po krótkiej przepychance udało się kundla wywabić z auta. Wywabiony, "strzelił osiołka", pokazał zęby i skutkiem tego "pojechał na TZ".
Przy wejściu tradycyjnie zwierzaki zostały zważone: Albin 6,35 a Lusia 5,2 (przed strzyżeniem hi hi hi). Potem tradycyjnie Albin został popodziwiany przez Asię vet (schował się przezornie za TZ - w końcu to największy członek stada i obroni jakby co). Po drodze do fryzjera Albin pogonił kotkę rezydentkę (też tradycja).
Lusia trafiła wreszcie w ulubione fachowe ręce Oli, wylizała Panią od fryzur (też tradycja)i dziewczyny przystąpiły do dzieła.
Albin rozebrany z kubraka najpierw wlazł w kąt koło szafy, podtem nabrał odwagi i wlazł pod stół gromerski a na koniec załapał, że to nie o niego chodzi i rozłożył się na całą długość na środku gabinetu kołami do góry. Od czasu do czasu wstawał, obwąchiwał spadające kłaki i sprawdzał czy Luśki nie trzeba ratować.

Miło nam minęły 3 godzinki i teraz Luśka wygląda jak skrzyżowanie "szalonej wiewiórki" z biszonem. No i w końcu "zmieściła się" w kombinezonik z Kociego świata.
Zdjęcia będą drogie Cioteczki jak małżonek "znajdzie" ładowarki do aparatów:evil_lol::evil_lol::evil_lol:.
Jak znam życie (i TZ ) to trochę to potrwa:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Albin nadaje się na szpiega. Ewentualnie może przystąpić do Cichociemnych. Pierwszą, prawie udaną akcję ma za sobą.

Zwierzaczki są ogólnie rozbestwione do granic możliwości, ale paru rzeczy im nie wolno. Np. wchodzić do naszej sypialni i spać razem z nami. W weekend "walczyłam z grypą". Za dnia okupywałam kanapę pieczołowicie 'pilnowana" przez Albina i Lusię. Wieczorem popełzłam do sypialni i zasnęłam. Małżonek po jakimś czasie dołączył do mnie. Położył się i usłyszał "mlaszczenie". TZ zdębiał i w pierwszej chwili ja biedna zostałam posądzona o dziwne dźwięki. Po chwili źródło dziwnych odgłosów zostało ustalone... mianowicie był to Albiś ukryty pod kołdrą w moich nogach. Biedny, poczuł się już bezpieczny i zasypiał. Niestety "mlaszczenie na dobranoc' go zdradziło i TZ wyprosił zwierzątko z łóżka.

Link to comment
Share on other sites

Hmmm.... po dzisiejszym poranku nie wiem co myśleć. Bo jak patrzę przez okno to zima w pełni. Śnieg, mróz i takie tam "przyjemności".
Natomiast dziś rano Albin "wyczyścił" magazyn smakołyków za kanapą. Czyżby wiosna się zbliżała???

Było tak: na wizycie u Asi vet zostałam "zburczana" za modyfikację diety psiaków i dostałam polecenie ścisłego trzymania się diety psiej (suche i koniec - bez dodatków). Psom się to nie spodobało, zwłaszcza Albinowi, który ogłosił strajk jedzeniowy i michy nie rusza.
Rankiem jem sobie śniadanko i popatruję w TV jak Miriam szaleje na zachodzie, a Albin wciska się za kanapę i po chwili wychodzi z kabanosem i zasuwa na górę w celu konsumpcji. Po chwili znowu wciska się na kanapę i wyłazi z ciasteczkiem i biegusiem do góry. Trzecim razem było ciasteczko. Czwartym kawałek dentarisku. Piątym nędzne szczątki czegoś jadalnego.

Ciekawe, ile jeszcze mam skrytek w chałupie? Trochę mam do przeszukania niestety :) :)

Link to comment
Share on other sites

Dorotko - ja bym radziła dawać gotowane osobno bez rosołu czyli drobno pokrojonego kurczaka z warzywami
Np rano suche a na wieczór gotowane czy odwrotnie.
Moje nie chcą jeść tylko suchego i żadna głodówa nic tu nie radzi-owszem podaję im karmę moczoną- tak z ręki -wtedy coś tam zjedzą ale jakbym nasypała w michy to mogłoby tak stać do "święty nigdy"
Ja się wtedy bardzo niekomfortowo czuję jak nie jedzą tylko szukają po kątach.
Powiem szczerze że moje suki na samym suchym wyglądałyby niebawem jak wióry.
Myślę że to dodatek rosołu niekożystnie pdziałał na Albina ale nie rezygnowałabym z podawania im mięska i warzyw.

Link to comment
Share on other sites

Cioteczko Oso[IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/bussi.gif[/IMG], to od Albinka !

Ugotowałam psią zupkę z udka bez skóry, bez masełka z marcheweczką i selerem i ryżem. Dołożyłam trochę royalka i psiaki były przeszczęśliwe. Albinowi nic nie jest - po prostu karmię je w trzech porcjach i się nie przejada.
Karmienie samą suchą też mi się nie podoba. Usłyszałam wprawdzie, że karmienie gotowanym to niepotrzebna fanaberia i narażam psiaki na kłopoty.
I ciekawostka: Albin zasmakował w jabłuszkach. Do tej pory tylko Lusia się dopominała o cząsteczkę. Wczoraj chrupię sobie ogromniaste jabłuszko i słyszę jęk. Patrzę, a tu Albin udaje surykatkę. Dałam gryzka bez skórki i zjadł. Normalnie byłam w szoku. Druga "owocówka" mi się w domu pokazała. To już normalnie plaga!!!

Link to comment
Share on other sites

Goscinność Albina jest pod psem!!!
W weekend zjechali się do nas znajomi na dłuższy pobyt. No i mieliśmy w domu "alternatywę 4".
Gospodarz domu (czyli Albin) zlustrował przyjezdnych. Jednego Pana zdecydowanie nie zaakceptował i usiłował szczekaniem i zastawianiem wejścia wyrzucić intruza z domu. Po pół godzinie zaprzestał szczekania. Obserwacja intruza trwała jednak nadal:)
Po drugiej w nocy wróciliśmy stadem z balu i zaczęło się układanie do snu. Wszelkie kanapy i łózka w domu zostały zajęte. Ku rozpaczy Albina wszystkie jego ulubione miejsca zostały okupione przez ludzkie stado. Kiedy zorientował się, że do dyspozycji pozostały mu tylko psie koszyki podreptał do kanapy na której ułożył się do snu jego nieulubiony gość i oparłszy się łapkami zaczął szczekać facetowi prosto w ucho. ( bez efektu - facet spał jak zabity!) TZ dostał ataku śmiechu i powędrował po zakapiorka. Po chwili namysłu postanowiliśmy wpuścić go do pokoju Maloletniego (też zazwyczaj śpi jak zabity), bo tam został wolny fotel.
Nastała cisza (przerywana chrapaniem co poniektórych) i tak do rana.
Wstałam rankiem o 6 (Lusia - budzik jest niezawodna) i chciałam delikatnie i cicho wywołać Albina z pokoju Dziecka. Psa niet!!! Wlazłam, bo czasem Albin jest selektywnie głuchy. Zdecydowanie psa niet! Zgłupiałam i zaczęłam go szukać. No i znalazłam....
śpiącego kolektywnie z nielubianym panem na kanapie:evil_lol::evil_lol::evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[B] A.piurek[/B]: Proszszsz... jak to mówi mój ulubiony agent PRL

Albo Albin się "socjalizuje" albo zima odpuszcza. W każdym razie od dobrych kilku dni mamy zmianę nawyków psiaka.

Do niedawna poranny spacer zaczynał się awanturą. Albin dekował się w psim koszyku z miną: "nigdzie nie idę!!! I co mi zrobisz???" - tu następował sławetny "uśmieszek". Na co ja wyciągałam rękawiczki TZ (są za duże, skórzane i moje palce są w nich bezpieczne:diabloti:) i stanowczym, spokojnym ruchem wyciągałam go z koszyka. Na początku gryzł skubaniec, potem widząc rękawiczki uznawał, że nie ma co tracić energii.

A tak dziś np. wciągamy z Lusią śniadanko. Tzn. Luśka royalka z wątróbką i marchewą (bez rosołu :)) ja rogalika z domowym dżemkiem (wywaliłam Małoletniego bladym świtem do sklepu:evil_lol::evil_lol::evil_lol:), Albin najpierw udaje że go nie ma, a po chwili słyszę tupot małych stóp. Odmeldował się pod drzwiami i czeka (omal się nie udławiłam z wrażenia!!!) Biegusiem się zerwałam i zapakowałam gada w kubrak i smycze. Gołymi rękami!!!

TZ będzie szczęśliwy - ostatnio się irytował z powodu dziurek w skórze...

Link to comment
Share on other sites

Poranek rozpoczął mi się marzycielsko. Spojrzałam za oknem piękne świerki ośnieżone, bielusieńki śnieg w ogrodzie, sikorka na słonince.... Pięknie tak... sielsko....
A po godzinie wyszłam na poranny spacer.
Najpierw odkryłam oooogromną hałdę śniegu na podjeździe - zjechało to dziadostwo z dachu. Hmm... myślałam że to senny koszmar o lawinie a tu proszę.... rzeczywistość. Psiaki przeniosłam, sama też jakoś przebrnęłam i ruszyliśmy dalej. Luśka uparła się 'pływać" w śniegu. Albin dreptał po nieco chwilami odśnieżonych chodnikach. Oczywiście każdy facet z łopatą został obszczekany. Zakapiorek nie lubi widoku kijopodobnego w rękach mężczyzn. Zwyczajnie się boi.
W pewnym momencie Luśka podniosła wrzask - utopiła się w śniegu po kokardę ( tę na czubku głowy!). Poszłam po nieszczęsną i postawiłam na chodnik. 5 minut później znowu wrzask . Sytuacja jak powyżej - czyli kokarda (dobrze, że dziś czerwona - widać gdzie trzeba łapki w śnieg włożyć. Po trzecim wrzasku zapięłam Małej szelki - przynajmniej ewakuacja ze śniegu będzie się odbywać drogą powietrzną.
Albin po "poważnej sprawie" postanowił dowody zakopać. No i zakopał. Siebie też. Znowu ewakuacja (droga powietrzna)
Umordowana, cała w śniegu (zdążyłam się przed spacerem wystroić do pracy:angryy:) postanowiłam przetransportować psy na rękach do domu.
Gwiżdżę na taki poranny fitnes!

[B]Po południu biorę sanki i pasztety pojadą na płozach!!!![/B]

Link to comment
Share on other sites

No tak... Zakapiorek sąsiad dzięki Teutonce zostaje na zawsze w naszym mieście. Poszedł był z Teutonką na chwilę w gości do serdecznych znajomych, przed jutrzejszym wyjazdem do KŚ i.... Zakochał się w Pani domu a ona w nim. Będzie mieszkał w domku pełnym miłości (z 1 koteckiem) w naszym pięknym grodzie do końca swoich dni. Tak więc teraz będą ( mam nadzieję) podwójne relacje z pewnego radosnego psiego osiedla.

Link to comment
Share on other sites

Drogie Cioteczki to nie Zakapiorek nr 2 tylko.... [B]WRZASKOŃ[/B]!!!! (po drodze zatrzymałam się w jakieś wiejskiej aptece w celu nabycia stoperów do uszu - darł się facet równo 1,5 godziny modulując głosik na rozmaite sposoby)

A tak naprawdę ten psi gentelmen to pekińczyk, płowy z ciemnymi uszkami, raczej w średnim wieku (lekka siwizna jak wiadomo dodaje gentelmenom uroku).

Dane mi było widzieć swoisty cud. Bo zobaczyć na własne oczy jak pies trafia na swego ludzia to duża rzecz.
Po otworzeniu kontenera usłyszałam tylko radosne: FELUŚ!!! i wrzaskoń znalazł się jednym skokiem przed nową Panią.
Oczywiście przystąpił do opowiadania jakt o został przeze mnie okrutnie potraktowany (kontener), zlekceważony (ogłuchła baba gdy tłumaczył to i owo) i podał łapkę na przywitanie.
No i tuptał za Panią wszędzie: do kuchni po miseczkę wody, herbatkę z Panią podał (ciacho też niestety...)

Trzymajmy kciuki za ten nowy domek. Oby wszystko poszło dobrze :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...