Jump to content
Dogomania

Najkoszmarniejsze chwile w życiu z psem


agata_lodz

Recommended Posts

to opowiem moze nie najgorszy moj dzien ale najgorsze minuty w moim zyciu

bylam na wsi na dzialce , poszlam wybiegac sucz na polany ,zaraz przy lesie
po jakis 2 godz jak sucz byla mega zmeczona bo ja wybiegalam z lasu moze 8m obok nas wyskoczyly sarny
a w moja sucz jakby nagle sily wstapily i za nimi
miala na sobie tylko obroze, bez adresowki bo oczywiscie glupia ja zdjelam zeby nie zgubila :roll:
pobiegla ile sil w lapach miala za tymi sarnami w las po drugiej stronie calkiem polany
ja biegiem za nimi , wolam, krzycze,dre sie az po kilku minutach poprostu zaczelam plakac z mojej glupoty
dobrze wiedzialam ze sucz ma poped mysliwski i wszystko gania ale nie pomyslalm ze akurat nam cos wyskoczy
po jakis 20 min moze ciut wiecej sucz wyszla z lasy (nie wybiegla a wyszla) i polozyla sie zaraz przy nim
ja szczesliwa ale dalej wystarszona ze cos jej jest pobieglam do niej
a ona mnie tylko polizala i musialam z 10 min an nia czekac az odpocznie :crazyeye: byla tak zmeczona ze ledwo na lapach stala
nie wiem ile zdazyla w tym lesie zwierzakow pogonic, ile kilometrow narobila ale tak zmeczonego mojego psa nigdy nie widzialam
teraz sucz chodzi tam na 15m lince i juz nigdy jej tam nie spuszcze
za duzo mnie to nerwow kosztowalo

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']
miala na sobie tylko obroze, bez adresowki bo oczywiscie glupia ja zdjelam zeby nie zgubila :roll:

dobrze wiedzialam ze sucz ma poped mysli[/quote]

No to obie miałyście duzo szczęścia , bo zdejmowanie adresówki, jak sama piszesz , u takiego psa było nie do końca przemyślaną decyzją:evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

Ja się w lesie kiedyś drzewa musiałam trzymać, bo Hexa poczuła trop i dostala takiej głupawki że nie mogłam jej utrzymać. Miałam wtedy powykręcane i nadwyrężone ręce, ale wytrzymałam. Teraz już wiem, że na szelkach psa do lasu się nie bierze :shake:. Tysiąc razy bardziej wolę jej wyskoki jak kota zobaczy, bo wtedy przynajmniej na tyłku ją usadzę i siedzi, a trop niestety jest zbyt silnym bodźcem :roll:.

Link to comment
Share on other sites

Moja nie pobiegnie jak wyczuje jakiś trop ale jak zobaczy kurę, psa, kota, królika to pogoni wszystko, ale nie zabije, jedyne co to mogłaby udusić kurę bo raz jak była jeszcze mała i ją na działkę wzięłam to bardzo mądrzy sąsiedzi nie przywiązali do swojej siatki jeszcze jednej takiej drobnej i ciągle do nas na działkę przechodziły małe kurczaki i kaczuszki, nie przeszkadzało by nam to jakby nie chodziły ciągle i nie srały nam po działce i kory spod drzewek nie rozsypywały :mad: no to kiedyś nie zdążyliśmy Nuki złapać (miała ok 4 mies) i przeszedł do nas na działkę kurczak no to Nuka pobiegła pędem złapała kurczaka i zmiażdżyła kurczaczka jednym ugryzieniem :-( nie stało by się to jakby sąsiedzie (którzy są nienormalni) by założyli siatkę drobną, ale jak wtedy Nuka złapała im tego kurczaka to wtedy już siatkę założyli.

Link to comment
Share on other sites

Ja ostatnio na spacerze przez Korka o mało nie wyrżnęłam, ale całeszczęści skończyło sięna efektownym piruecie. Przechodziliśmy obok zaparkowanego samochodu. Smycz miała m w prawej ręce a samochód stal po lewej. W momencie jak go mijalismy wyskoczył spod nieg młody kociak. Korek zawrócił przebiegając przodem :-?

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś dawno temu miałam sunie jamniko podobną a były to czasy komuny i kartek,w moim pokoju obok kanapy stała ława a na niej czekolada i to cały mój przydział miesięczy(aż cała tabliczka):multi: aż tu idąc przez przedpokój widze jak Balbina zajada moją kartkową przyjemność ,jak zaczełam na nią krzyczeć to ona jeszcze szybciej zaczęła ją pochłaniać,a śpieszyła się bardzo,pamiętam jej wzrok jak dosłownie mierzyła dzielącą nas odległość i ten pośpiech-to było tak zabawne ,że zamiast być złą na nią poprostu śmiałam sie do bólu.Teraz wiem że czekolada to trucizna dla psa ale wtedy tego nie wiedziałam, a z perspektywy czasu to stwierdzam że Balbina miała szczęście - nic jej nie było po zjedzeniu zakazanego i deficytowego produktu:loveu:

Link to comment
Share on other sites

Te jamnikowate tak mają.. I głupie i odporne:)

Ja kiedyś przez śp. Dina dostałam straszliwą burę. Rodzice wychodzil i zostawili mi i kuzynce makowiec z bitą śmietaną na papierowym talerzyku. Oczywiście z kuzynką zapomiałyśmy o tym makowcu i poszłyśmy siębawić. Następnego dnia mama wyskakuje na mnie z samego rana:
"Co ty sobie wyobrażasz?! Zjadłyście makowiec a tacka na ziemi leży i bita śmietana na dywanie!!!"
Zdziwiła sie bardzo kiedy jej wyjaśniłam że go nie zjadłyśmy.
Sprawca zajścia oczywiście siedział jak trusia:D

Jest jeszcze lepsza historia, moje siostry piekły tort na urodziny męża jednej z nich. Upiekły piękny biszkopt i żeby wystygł wystawiły go na dwór na ganek. Po jakimś czasie rodzice wrócili z pracy. Tata wszedł do kuchni z tortownicą w rękach i pyta co to za dziwne ciasto pieczemy.
Z biszkoptu została obrączka..:lol: Ostateczne tort miał spód z biszkopcików.
Do dzisiaj się zastanawiam jakim cudem Dinowi nie zaszkodziło pożarcie gorącego ciasta.

Link to comment
Share on other sites

Przpraszam was bardzo:) To miało być ironiczne ale najwyraźniej nie wyszło:eviltong:
Jako że przez 14 lat zyłam pod jednym dachem z jamnikiem to kocham te kłapouchy straszliwie i uważam je za najprzebieglejsze psiaki jakie istnieją. A cała "głupota" mojego Dina polegała na tym że zawsze miał własne zdanie na każdy temat i nie zwykł go zmieniać:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Koreksonowa']Przpraszam was bardzo:) To miało być ironiczne ale najwyraźniej nie wyszło:eviltong:
Jako że przez 14 lat zyłam pod jednym dachem z jamnikiem to kocham te kłapouchy straszliwie i uważam je za najprzebieglejsze psiaki jakie istnieją. A cała "głupota" mojego Dina polegała na tym że zawsze miał własne zdanie na każdy temat i nie zwykł go zmieniać:)[/quote]

Ja rozumiem o co chodzi. Moja sunia też jest takim głupeczkiem, z resztą "głupeczek", "głupolek", "matołek" to jej ksywki. To, że tak na nią mówimy nie znaczy, że jest głupia w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Psa zresztą też nazywam czasem matołkiem. Jest złodziejem prawie doskonałym. Kradnie zawsze powolutku i bezgłośnie. Ostatnio próbował ukraść kalafiora z blatu w kuchni podczas kiedy siedziałam z metr od niego. Pewnie bym nie zauważyła gdyby nie to, że kalafior okazał się za ciężki i mu upadł. No i co? Powiedziałam mu że jest matołkiem i zabrałam kalafior :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='roots23']agata_lodz chciałabym to widziec jak Ci kradnie np tego kalafiora :D ubaw pewnie po pachy :D:evil_lol:[/quote]

:) Też żałuję, że nie widziałam całej akcji. Mój pies jest pod tym względem niemożliwy, kiedyś podpatrzyłam jak podkrada jedzenie z kuchennego blatu: przede wszystkim jest cichutki i powolny - powolutku przechadza się wzdłuż blatu i "bada" noskiem gdzie zlokalizowane jest "coś pysznego". Jak już wybada to podskakuje, ale tak powolutku, delikatnie, opiera się jedną łapką o blat, później drugą, zabiera co tam sobie upatrzył, powolutku i bezgłośnie schodzi z blatu, a potem szybciutko ewakuuje się z kuchni :) Jest naprawdę niezłym złodziejem. Przez baaardzo długi czas nawet nie wiedziałam że podkrada jedzenie - myślałam że mój chłopak tyle je :) Dziwiłam się jednocześnie że taki aktywny psiak je tak mało karmy, ale do głowy mi nie przyszło, że takie rzeczy się dzieją...

Ale ten kalafior... Ja nie wiem co on widzi w tych warzywach. Czasem mam wrażenie że mam w domu krowę a nie psa. Kiedyś jak wróciłam z zakupów, przyłapałam go jak wyciągał pora z reklamówki. Innym razem wygrzebał liście sałaty z kosza na śmieci. A jak obieram ogórka to żebrze o obierki.

I żeby nie było! Karmię go dobrze - w tygodniu je Acanę, a w weekendy mu gotuję mięsko z ryżem i warzywami.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agata_lodz']
Ale ten kalafior... Ja nie wiem co on widzi w tych warzywach. Czasem mam wrażenie że mam w domu krowę a nie psa. Kiedyś jak wróciłam z zakupów, przyłapałam go jak wyciągał pora z reklamówki. Innym razem wygrzebał liście sałaty z kosza na śmieci. A jak obieram ogórka to żebrze o obierki. [/quote]

No się poplułam ze śmiechu :evil_lol: Niesamowite. Moje to mają na koncie różne akcje, kradzież indyka, kradzież dwóch kiełbas, rozgrzebywanie śmietnika... Ale najlepsza była młodsza suka, która wlazła na stół i ściągnęła bratu kanapki, po czym w najlepsze bawiła się papierem śniadaniowym :loveu:

Link to comment
Share on other sites

Vege* - jamniki nie są głupie, zgadzam sie z jedna dogomaniaczka ze to kochane psy tak jak wszystkie inne zwierzaki. Tu na moim osiedlu sa duzo jamnikow i nie spotkalam jeszcze takiego co by mnie gonil i probowal ugryzc w noge, ale za to inne pieski np sznaucer raz tate gonil, to co - mam powiedziec ze sa najglupsze na swiecie? Nie... Tak zostal wychowany.

Moj wilczur tez probuje ukrasc cos ze stolu. Świeta są, siedzimy przy stole, talerz ze szynkami jest, wilczur siedzi i udaje, patrzy na nas, jak tylko cala rodzina nie bedzie na niego patrzec to powoli językiem wyciaga szynki.. jak spojrze na niego to udaje ze glowe chcial polozyc na stole.. tak sobie tylko odpoczac chcial.. i tak dalej robi, kradnie w tajemnicy. A sunia kiedys ukradla jablko ze smieci razem ze siersciami i innymi odpadkami.. :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Dziś przydarzyła mi się najkoszmarniejsza chwila z moją Dorcią w naszym życiu. Wracam ze spaceru, Dorcia się ledwo wlecze, nagle ni stąd ni z owąd pojawia się sąsiad mój zza zakrętu ze swoją suczką mixem pekińczyka chyba z jamnikiem długowłosym (Dorcia ją uwielbia, tamta suczka już trochę ją mniej), chciała się przywitac i też z sąsiadem. Podbiega, już się tak charakterystycznie trzęsie z radości, ogon jej lata we wszystkie strony, aż tu nagle... ( już się skapłam o co chodzi i taki paniczny krzyk) Dorcia jak to Dorcia zsikała się z radości. Mój paniczny krzyk "niech się pan odsunie" już był poniewczasie...:oops: nasikała mu na skarpetę w sandale... Myślałam, że się spalę ze wstydu, nie wiedziałam co robic, normalnie chyba z 5 minut go przepraszałam, po czym normalnie uciekłam z miejsca zdarzenia.
Co najgorsze to się prawie zawsze zdarza jak widzi kogos, kogo lubi

Link to comment
Share on other sites

No tak, posikiwanie się ze szczęścia nie jest mojemu psu obce, cała klatka jest już u mnie obsikna, bo po drodze na pierwsze poranne siku Nulka często spotyka swoja ukochną bokserke. A najstraszniejsze zdarzenie? jak leci cała rozmerdana za jakims pieskiem w kierunku ulicy, raz się zdarzyło. Ale po tym jak mi do miski z sałatką wskoczyła przednimi łapami po uprzedniejszym rzuceniu we mnie swoim pluszakiem płakałam ze śmiechu...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...