zmierzchnica Posted November 7, 2009 Share Posted November 7, 2009 urwisek - to chore, co opisujesz... Dokładnie, Polska XXI wieku :roll: Szlag człowieka trafia, szczególnie, że panowie myśliwi są nietykalni...:shake: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Jegor Posted November 8, 2009 Share Posted November 8, 2009 Wychodzi na to że u nas na wschodzie mimo wszystko jest jakaś cywilizacja.A na poważnie ,znajomy mówił mi że aby droga prawna była w takim przypadku skuteczna to musisz obstawić się tablicami teren prywatny wstęp wzbroniony w sądzie brak takich ostrzeżeń oznacza twoją zgodę no i oczywiście dotyczyć może tylko gruntu który jest twoją własnością.Dobrze by było na poczet spodziewanego procesu wysłać do kola łowieckiego oświadczenie że sobie nie życzysz odbija się to na zdrowiu twoich koni etc. ,w ten sposób tworzysz dokumentację procesową .Na ustawy łowieckie ty masz kodeks cywilny. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lis Posted November 8, 2009 Share Posted November 8, 2009 [url]http://forum.lowiecki.pl/download.php/15,89603,1118/Podobnie.pdf[/url] Tekst pana leśnika i myśliwego,w którym snuje on plan zakazu wstępu do lasów. [QUOTE]Dotychczas w Ustawie o lasach mówi się o zakazie wstępu do oznakowanych ostoi zwierzyny (art. 26). Co jednak będzie, gdy za taką "kompleksową" "ostoję" uznamy cały kompleks leśny? Gdy oprócz miejsc najczęstszego przebywania "pospolitej" zwierzyny leśnej (jeleni, danieli, saren, i dzików) weźmiemy pod uwagę strefy ochronne gniazd rzadkich ptaków, ostoje bobrów i kuraków leśnych, łosi i być może wielkich drapieżników? Może się okazać, że dla ludzi pozostaną tylko nieliczne miejsca. Ba - by tam się dostać, potrzebna będzie płatna karta wstępu i zdany egzamin ze znajomości reguł zachowania się w lesie. Utopia? Wiele na to wskazuje, że nie, że logika wydarzeń zmusi społeczeństwa zurbanizowane do kolejnego rewolucyjnego ograniczenia ich swobód.[/QUOTE] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Jegor Posted November 8, 2009 Share Posted November 8, 2009 [quote name='lis'][URL]http://forum.lowiecki.pl/download.php/15,89603,1118/Podobnie.pdf[/URL] Tekst pana leśnika i myśliwego,w którym snuje on plan zakazu wstępu do lasów.[/QUOTE]Obok mojej pasieki znajdują się gniazda bielika i orlika łosie łażą mi po łące tych cholernych tam bobrowych nie nadążam rozwalać podtapiają i już ,dziki łażą po świnoujściu i trójmieście w centrum białegostoku bobry budują żeremia zwierzyna dzika zmienia obyczaje ech.Piszesz że to myśliwy i leśnik nie wiem może sam spotkałem takiego który pracując na stanowisku nadleśniczego terenowego jak liście spadły to gatunków drzew nie odróżniał to był cyrk. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
urwisek Posted December 21, 2009 Author Share Posted December 21, 2009 [quote name='Jegor']... to musisz obstawić się tablicami teren prywatny wstęp wzbroniony w sądzie brak takich ostrzeżeń oznacza twoją zgodę...[/QUOTE] Nie sposób nie przyznać Ci racji. Z całą pewnością im więcej będzie "kierunków" z których się "szarpnie" tym większe prawdopodobieństwo, że jednak coś "u szarpnięte" zostanie. Dla mnie to wszystko jest jednak nie do końca satysfakcjonujące. Cały czas występuję z pozycji ofiary usiłującej "odgryźć się" napastnikowi. Jest to układ nienormalny zważywszy zwykłą proporcję "ilościową". My - ludzie normalni (Kowalscy, Nowakowie) stanowimy zdecydowaną większość społeczeństwa. Myśliwi - to w porównaniu niewielka grupka. Jak to jest możliwe - w cywilizowanym społeczeństwie - że o demokracji już nie wspomnę - żeby większość sprowadzona była do roli ofiar a niewielka grupka występowała jako napastnicy i to pod ochroną prawa? Dziś przy okazji morderstwa Nadira - znów była wałkowana sprawa strzelania do psów i to tym razem w ogólnopolskim radiu (Zet). Nie da się ukryć, że świadomość społeczna rośnie - wynikowo coraz więcej jest przypadków prób dochodzenia swoich praw przez ludzi pokrzywdzonych w wyniku wyczynów "sportowców". Niewątpliwie też "neandertale" (jak to ktoś ładnie ujął) wymrą w końcu - jednak proces ten zachodzi stanowczo za wolno i zbyt dużo ofiar jeszcze będzie zanim się ostatecznie zakończy. Widzę jednak realną szansę jego przyspieszenia - nie skupiać się wyłącznie na obronie, dochodzić swoich praw dopiero jak dotknie nas tragedia - ale przejąć inicjatywę. Wielu z nas skupia się wyłącznie na kwestii strzelania do psów - co automatycznie zawęża grono zaangażowanych oraz ogranicza dostępne argumenty. Skupiając się wyłącznie na humanitarnym aspekcie sprawy oraz wdając w przepychanki prawne w stylu: 200m czy mniej, zdziczały czy z opiekunem, kłusujący czy biegający po łące itp. - umyka nam inny o wiele bardziej "medialny" jak i dotyczący większego grona problem związany z praktykami łowieckimi. Chodzi właśnie o bezpieczeństwo. Nie tylko naszych psów, kotów, koni - ale również dzieci, partnerów i nas samych. Nie bardzo wiem do kogo i w jakiej formie powinno się zwrócić - czy imiennie jako "Kowalski" czy zbiorowo w formie petycji. Czy jedynie Rzecznik Praw Obywatelskich jest odpowiednim adresatem czy są również dostępne inne drogi itd. Uważam jednak, że powinno się zacząć "drążyć" kwestię właśnie bezpieczeństwa. Jeżeli mamy prawo (my jako obywatele tego dziwnego kraju), a "sprawcy" obowiązek - ostrzegać/informować o: - głębokim wykopie - pracy na wysokości - robotach dźwigowych itp. itd. - to czy faktycznie nie ma obowiązku poinformować nas (ostrzec), że akurat teraz, na tym terenie - możemy zostać postrzeleni - bo ktoś "prowadzi prace" związane z koniecznością np. regulacji pogłowia dzikiej zwierzyny? Oczywiście natychmiast na taki argument pojawiają się teksty, że myśliwy jest zobowiązany do zachowania ostrożności, przeszkolony odpowiednio itd. A operator dźwigu np. nie? Więcej - taki operator przechodzi wręcz częste i drobiazgowe badania lekarskie - minn. po to żeby do minimum zmniejszyć ew. zagrożenie dla pozostałych ludzi wynikające z wykonywanej przez niego pracy. Czy myśliwi również takim badaniom podlegają? Czy tak samo często i regularnie? Mimo to - jeśli istnieje choć potencjalne zagrożenie, że ciężar się urwie i spadnie na kogoś - istnieje obowiązek zabezpieczenia i wyraźnego oznakowania rejonu wykonywania tych (choćby jedynie potencjalnie niebezpiecznych) czynności. Nawet taki nurek - polujący z kuszą - ma obowiązek wystawić bojkę sygnalizacyjną. I to jedynie po to, żeby go żadna motorówka nie zmieliła - ale również żeby przypadkowy amator kąpieli nie znalazł się w zasięgu strzału. Broń myśliwska - ma raczej zdecydowanie większy zasięg niż kusza płetwonurka czy ramię dźwigu - dlaczego więc nie należy się nam "Kowalskim" ostrzeżenie? I czy aby na pewno (rozpatrując sprawę w tym kontekście) się nam nie należy? Nie interesuje mnie w tym momencie jak dużą niewygodą dla myśliwych była by konieczność każdorazowego starannego oznaczania obszarów, na których zamierzają użyć broni - ani na jakie przeszkody prawne napotkają próbując w sposób stały zakazać ludziom wstępu na "swoje" tereny łowieckie (w tym np. właścicielom gruntów). Interesuje mnie jedynie: mam, czy nie mam prawa - spacerując sobie po lesie (już nie ważne w tym momencie z psem czy bez) żądać ostrzeżenia mnie jeżeli ktoś na tym terenie prowadzi potencjalnie niebezpieczne działania z użyciem broni palnej. A jeżeli mam - to do kogo, gdzie i w jakiej formie należy się o egzekwowanie tego praw zwrócić i to nie czekając aż wydarzy się kolejna tragedia. [u]Nie czekać a potem dochodzić sprawiedliwości jako pokrzywdzony - tylko przejąć inicjatywę[/u] Na dokładkę - poza mniejszą lub większą niewygodą dla myśliwych - widzę jedynie same plusy stosowania takiej procedury. Oprócz naszego bezpieczeństwa - sami myśliwi w trakcie wykonywanie swoich "obowiązków" będą mieli "na łowisku" zdecydowanie mniej pętających się np. grzybiarzy (samobójców wśród nich jest pewnie niewielu), biegający pies będzie wówczas już prawie na pewno właśnie tym zdziczałym i kłusującym, turyści ominą taki obszar szerokim łukiem nie płosząc przy okazji zwierzyny itd. No normalna sielanka :) Teraz tylko 1 kogo, gdzie i jak "cisnąć" o to, 2 dotrzeć do jak największej liczby "Kowalskich" uświadamiając im, że pewna grupa ludzi ma ich bezpieczeństwo w głębokim poważaniu - a ono im się w kraju prawa i porządku NALEŻY. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lupak Posted December 22, 2009 Share Posted December 22, 2009 [quote name='urwisek'] 1 kogo, gdzie i jak "cisnąć" o to,.[/QUOTE] Nie ma potrzeby. Wystarczy ruszyc tyłek i dowiedziec się. Zbiorówki są ogłaszane , indywidualne są zgłaszane. Postawa roszczeniowa modna nie od dziś, ale jakby się nasila ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
urwisek Posted December 23, 2009 Author Share Posted December 23, 2009 [quote name='lupak']Nie ma potrzeby. Wystarczy ruszyc tyłek[/QUOTE] Jaki sympatyczny ton wypowiedzi - z miejsca widać z kim rozmawiam :) myśliwy? Sympatyk? Wiesz? Może jestem zbyt "gadatliwy" i trochę za długie posty piszę - w/g mnie wynika to z poszanowania dla rozmówcy (czyt. usiłuję jak najdokładniej przedstawić mój punkt widzenia). Zapominam jednak, że niektórym może sprawiać trudność przebrnięcie przez coś dłuższego niż "dwulunijkowce". [quote]...Zbiorówki są [b][u]ogłaszane[/b][/u] , indywidualne są [b][u]zgłaszane[/b][/u]...[/quote] Zwróćcie proszę uwagę na dobór określeń. Dla niewtajemniczonych wyjaśnienie: - "ogłaszane" - oznacza, że wisi kartka w urzędzie gminy (gdzieś tam, w którejś wsi - gdzie ten urząd się znajduje) - "zgłaszane" - to chyba jedynie pan "łowca" we własnym kole (np. Warszawskim - a strzelać będzie w lesie o 60 km dalej - bo tam koło ma "swój" teren. Wychodzi na to, że jeżeli chcesz pospacerować po lesie, łące, zaroślach i nie być narażonym na przypadkowe postrzelenie - najpierw należy sprawdzić do jakiego koła ten teren "należy", następnie dowiedzieć się czy akurat teraz żaden "łowca" tam nie wyruszył - niezależnie również nie głupio byłoby się dowiedzieć pod jaką gminę ten lasek podlega - udać się do właściwego urzędu i obejrzeć tablicę ogłoszeń. No oczywiście można jedynie zadzwonić - jeżeli naturalnie ufasz, że osoba "przez telefon" cię nie zbywa. Jednak jeżeli po pracy chcesz jedynie sobie pospacerować i nie mając ani czasu ani chęci na "wywiad środowiskowy" chcesz zwyczajnie czuć się bezpiecznie - to zdaniem [b]lupak[/b]-a "postawa roszczeniowa"... Taaak - jakież to typowe. Nie - Panie/ Pani [b]lupak[/b] - nie będę sprawdzał wszystkich urzędów i tablic ogłoszeń - chcąc bezpiecznie żyć i poruszać się po Swoim Kraju. Dowiadywać się gdzie prowadzą wykopy, używają dźwigów, pracują na rusztowaniach, przewożą niewypały czy naprawiają trakcje (albo strzelają). To Ty lub Twoi "idole" mają obowiązek mnie ostrzec, że robią coś potencjalnie dla mnie czy mojej rodziny - niebezpiecznego. A jeżeli jest luka w prawie - z której korzystanie zwalnia akurat was z takiego obowiązku - to należy ją jak najprędzej "zatkać". Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zmierzchnica Posted December 23, 2009 Share Posted December 23, 2009 [quote name='lupak']Nie ma potrzeby. Wystarczy ruszyc tyłek i dowiedziec się. Zbiorówki są ogłaszane , indywidualne są zgłaszane. Postawa roszczeniowa modna nie od dziś, ale jakby się nasila ;)[/QUOTE] Wydaje mi się, że urwisek ma rację. Czy przy pracach budowlanych też mamy najpierw dowiadywać się w urzędach, gdzie są prowadzone, żeby przypadkiem nas nie zabiło? A potem nasza wina i nasza postawa roszczeniowa - jakim prawem dbamy o własne bezpieczeństwo! A co z ludźmi mieszkającymi w małych wsiach, którzy codziennie praktycznie są w lasach? Też mają najpierw jechać do miasta czy siedziby koła łowieckiego i sprawdzać - czy przypadkiem nie dostanę kulki w łeb, jeśli wyjdę na spacer z dzieckiem do lasu...? Bez żartów! Myśliwi są niebezpieczni. Stanowią zagrożenie. Las jest własnością wszystkich, a nie tylko ich. Dlaczego to człowiek, który zagrożenia nie stanowi, ma omijać lasy szerokim łukiem w obawie o własne życie? Dlaczego to ta niebezpieczna, mniejsza grupa ma przywileje, a reszta społeczeństwa ma truchleć ze strachu? Bo ja się osobiście boję i lasów unikam, odkąd mój brat jeżdżąc na rowerze wpadł na grupę myśliwych i się dowiedział, że ma spadać, bo dostanie kulką w łeb... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lupak Posted December 23, 2009 Share Posted December 23, 2009 [quote name='zmierzchnica']Wydaje mi się, że urwisek ma rację. .[/QUOTE] Pewno jakąś rację ma :) [quote name='zmierzchnica']A co z ludźmi mieszkającymi w małych wsiach, którzy codziennie praktycznie są w lasach? ...[/QUOTE] A.... z tymi, którzy mieszkają od lat jakoś kłopotów nie ma. Pretensje i wymagania mają nowi mieszkańcy owych. My po przeprowadzce dowiedzieliśmy się co i jak. (a mamy sporo psów, uciekających, z silnym instynktem łowieckim- licho nie śpi. Mogą się wybrac na wycieczkę w najmniej spodziewanym momencie, mimo wszelkich zabezpieczeń). I jadę wczoraj do dzieci, zatrzymuje mnie myśliwy z miejscowegpo koła i pata czy pies nam nie zwiał, bo widział takiego jak nasze, i opowiedział gdzie był, gdzie poleciał. ( i może dzięki temu, że żyjemy z myśliwymi "jak ludzie" jakiś obcy szpic zachował życie ? ) Dobra wola jest potrzebna z obu stron. Nie wiele kosztowało poznanie zwyczajów, zależności i mechanizmów funkcjonowania lokalnej społeczności i dopasowanie się do nich. Nikt nie lubi byc traktowany z góry, pouczany. Życie mnie nauczyło- poznac a potem delikatnie drążyc. (do wiadomości Urwiska- myśliwym nie jestem. Ale wyrosłam w tradycji myśliwskiej, jestem leśnikiem i od 30 lat prcuję w leśnictwie. Owszem, jestem sympatykiem ). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zmierzchnica Posted December 23, 2009 Share Posted December 23, 2009 A z tymi, co do lasu się wybierają sporadycznie? Co sympatykami myślistwa nie są? Co, jak ja, boją się ruszyć tyłek do lasu po kilku nieprzyjemnych incydentach? Mam lasy omijać, bo gromada zapaleńców może przypadkiem strzelić we mnie - a jak sugerowali kilkakrotnie, MOŻE to zrobić, więc trzeba mości panów omijać? Szanuję Twój sposób asymilacji do nowego miejsca zamieszkania, na pewno wymaga on cierpliwości, wiedzy i doświadczenia. Ale nie powinno być tak, że ktoś musi obawiać się o siebie, o swoje dzieci czy psy, bo on akurat nie umie dogadać się z myśliwymi. To działa na zasadzie - jeśli zgadzasz się z myśliwymi, nie musisz się bać, jeśli jednak masz jakieś ale - to uważaj. To przecież chore! Ja przestrzegam wszystkich zasad - psy w lesie na smyczy zawsze, w obrębie pól czy łąk także, pilnuję ich, akurat z ucieczkami kłopotów nie mam. Wszelkie podstawy w stylu: nie wrzeszczeć, nie śmiecić, nie płoszyć - przestrzegam. Więc dlaczego nie mam prawa wymagać, żeby oznakować teren, gdzie odbywa się polowanie? Choćby postawić tablice przy wjazdach do lasu, z oznakowaniem, gdzie odbywa się polowanie i kiedy. Żebym kiedyś na milutkich panów nie natrafiła, np biegając z psem po lesie. Nie mam ochoty na spotkanie z nimi. Przykro mi, myśliwych nie dzierżę i unikam jak ognia. I nie uważam lasów za ich własność, a opowieści urwiska o tym, co panowie myśliwi robili na jego terenie mrożą krew w żyłach. Może Twoi znajomi myśliwi, lupak, są bardziej cywilizowani, ale trudno się dziwić urwiskowi, że po takich akcjach tych ludzi nie ma ochoty spotykać, a tym bardziej się z nimi dogadywać. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
urwisek Posted December 23, 2009 Author Share Posted December 23, 2009 [quote name='lupak']Pewno jakąś rację ma :)[/QUOTE] No widzisz - tak + uśmieszek = od razu inna atmosfera (chociaż ironii nie sposób nie zauważyć) to i tak zdecydowanie lepiej niż z mety "ruszyć tyłek" [quote]A.... z tymi, którzy mieszkają od lat jakoś kłopotów nie ma. Pretensje i wymagania mają nowi mieszkańcy owych. [/quote] Nie jestem "nowy" w swojej okolicy - mieszkam tu już ładnych parę lat. Ale pod pewnymi względami pod tą "nowość" podpadam. Nowe mianowicie jest moje podejście do wielu zaskorupiałych układów i układzików. Małe mieścinki - jak zapewne zdajesz sobie z tego sprawę - działają na zasadzie: wujek księdzem, ciocia lekarzem, brat wójtem a szwagier policjantem. Jak w takiej sytuacji wygląda "stosowanie" prawa - nie trzeba wyjątkowej wyobraźni żeby się domyślać. Szybciutko okazuje się, że jeden myśliwy to przy okazji radny gminy, drugi to szczęśliwym zrządzeniem losu policjant a trzeci - emerytowany prokurator. I właśnie TU nie ma problemów z "mieszkającymi od lat". Oni doskonale wiedzą, że jeżeli coś tam się im nie spodoba, gdzieś się poskarżą to: jadąc na rowerku (oczywiście bez światełka) ze sklepu - polną drogą - pechowo trafią na radiowóz. Nigdy tu sie nie pojawiał - a tu nagle taki pech. Droga akurat do ich gospodarstwa nie została odśnieżona - no patrzcie - pechowo zepsuła się odśnieżarka jak już tylko oni zostali. No popatrzcie państwo - zmienili trasę autobusu szkolnego i ich dzieciak musi teraz lecieć kawał drogi - no kurcze - tak pechowo - akurat tu gmina zmuszona była do oszczędności.... Jeżeli piszesz, że od 30-tu lat pracujesz w leśnictwie (a zakładam, że nie od niemowlęctwa) to oboje nie jesteśmy dziećmi i nie rozmawiajmy jak dzieci. Oboje DOSKONALE wiemy dlaczego "z tymi, którzy mieszkają od lat jakoś kłopotów nie ma". [quote]...zatrzymuje mnie myśliwy z miejscowego koła i pata czy pies nam nie zwiał, bo widział takiego jak nasze...[/quote] To, że nie rozumiem "założeń" myślistwa, brzydzę się ludźmi czerpiącymi przyjemność z zabijania (bo przecież oboje wiemy że myśliwym nie zostaje się z przymusu i nie strzela on do stworzeń bo taki ma przykry obowiązek). Nie oznacza, że postrzegam ich wszystkich jako demony czyhające z wyszczerzonymi zębami w zaślinionej paszczy żeby "rozwalić" jakiegoś psa. Zapewne istnieją gdzieś jeszcze ci "etyczni" i być może na takich właśnie trafiasz. Na moim terenie niestety poluje warszawskie koło, którego członkowie (w osobach, które widziałem na własne oczy) mają totalnie gdzieś jakąkolwiek etykę i panoszą się po okolicy przekonani o całkowitej bezkarności. Nie będę Ci tu opisywał przepędzania nagonek przez miejsca stanowiące naturalną ostoje zwierzyny, skakania pana "łowczego" po stercie gałęzi pod które schował się bażant (aż wyskoczy i można go "pozyskać" - ani strzelania do każdego psa czy kota, który pojawi się w zasięgu (nawet na drodze czy przy krowach). Bo to nie miejsce i nie temat na to. [quote]poznanie zwyczajów, zależności i mechanizmów funkcjonowania lokalnej społeczności i dopasowanie się do nich.[/quote] Mnie widzisz - kosztowało wiele. Kosztowało lufę wycelowaną w brzuch i wysyczane z furią "spier...", kosztowało pokaleczone w panice konie, prawie stratowane i nieźle poobijane dziecko i długie długie "policja/prokurator/sąd i abarot". Może trafiłaś na "innych" myśliwych i może umiesz/masz możliwość - się "dopasować". A może do Ciebie - jako leśnika - oni inaczej się odnoszą. Do mnie natomiast jako do (w ich wyobrażeniu) rolnika odnoszą się inaczej - powinienem na widok Panów Myśliwych zdjąć czapeczkę i grzecznie ją w rączkach miętosić ze schyloną głowa aż przejdą/przejadą - tratując moje pastwisko, zrywając ogrodzenia itp. [quote]Dobra wola jest potrzebna z obu stron.[/quote] W cywilizowanych krajach - jak się zapewne orientujesz - wygląda to troszkę inaczej - a jak słyszałem i u nas gdzieniegdzie się zdarza. Przed polowaniem - osoba odpowiedzialna za jego przeprowadzenie odwiedza właścicieli gruntów na których ma się ono odbyć, informuje kiedy, w jakich godzinach, prosi o nie wypuszczanie inwentarza, dzieci, pyta czy nie ma przeciwwskazań ... Ba - słyszałem nawet o wspólnych (z gospodarzami) grillach czy ogniskach po zakończeniu. [quote]Życie mnie nauczyło- poznac a potem delikatnie drążyć.[/quote] Tak - "kropla drąży" itd. itp Tyle, że widzisz ja nic nie drążę. Ani nie wnoszę żadnych idiotycznych roszczeń. Chcę jedynie żyć bezpiecznie wraz ze swoją rodziną - być uprzedzanym jeżeli coś choć potencjalnie niebezpiecznego ma się odbywać, wykonywać swoją pracę na swoim terenie bez trwożliwego rozglądanie się po krzakach. A dodatkowo nie tylko na swoim ale i na innych [b]publicznie dostępnych[/b]. [u]I nadal uważam, że mam do tego prawo - a osoba powodująca sytuacje niebezpieczne (używająca broni palnej) [b]WINNA[/b] ostrzec mnie i wszystkie postronne osoby o zagrożeniu jakie jej działania mogą powodować[/u] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lupak Posted December 24, 2009 Share Posted December 24, 2009 Urwisku, wiele racji masz w tym co piszesz. Wiem, że jest jak jest. Może odezwałam się arogancko, ale nic nie jest czarne albo białe. Jest wiele odcieni szarości ( nie mówimy w tej chwili o meritum myślistwa :P ) Masz rację. To że od tylu lat pracuję w leśnictwie daje mi przewagę na wejściu. Ale nic nie usprawiedliwia traktowania Cię przez "Panów"myśliwych tak jak piszesz. Nie myśl, że nie spotkałam też różnej maści dupków mieniących się myśliwymi. Ale cierpliwośc, rozeznanie w temacie i ...pozycja zawodowa powodowały że jak dotąd moje jest na wierzchu. Pomijam fakt, że ja z Galicji i "moi" myśliwi takoż :P ( To inny świat hi hi ) Może to, że nie będąc czynnym myśliwym znam się na tym, nie mam nic na przeciw ( a to się wyczuwa nawet jak nie powiesz wprost ) pozwala jakoś się dogadac. A co do sporadycznych wypraw do lasu ( zmierzchnica) - jeżeli sporadycznie, burki karnie na smyczy i ani kroku bez kontroli. Jeżeli zanosi się na dłuższy lub częstrzy pobyt - szukam informacji. Czy można, kiedy można, gdzie można sobie i burkom pofolgowac. I nawet szukam przeróżnych znajomych (np ze studiów) żeby..... nie wchodzic w drogę tambylcom i czuc się bezpiecznie. (o okresy ochronne i polowania na poszczególne pytac nie muszę- wiem) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
urwisek Posted December 24, 2009 Author Share Posted December 24, 2009 Pokonałaś mnie na całym froncie :) Załatwiłaś mnie ta samą techniką, którą ja "załatwiam" swoją Maniutkę (koń po przejściach) - spokojem, dobrocią jasnym, czytelnym przesłaniem. "Nie bój się Mamiuś - ja nie mam bata, nie używam, zobacz - to tylko szczotka - nic złego nie robi, jedynie głaszcze - a to kopystka - będzie Ci się wygodniej chodzić jak kopytka będą czyste..." :):):) Nie da się ukryć "warszawiaki" rozsławiły moje (byłe) miasto na cały kraj - chamstwem, arogancją... Jesteś jak do tej pory jedyną osobą jaką spotkałem, z która mimo tak skrajnie różnych poglądów na temat myślistwa (jako takiego) można normalnie (w sposób cywilizowany) prowadzić rozmowę. Zaczynam powoli skłaniać się do wniosku, że Dogo roztacza jakąś szczególna aurę - skupiając wyjątkowych ludzi. Nie było by w tym teoretycznie nic dziwnego - w końcu to Forum miłośników zwierząt - gdyby nie fakt, iż na innych forach (związanych tematycznie) spotyka się jednak - zwłaszcza w tym temacie - mnóstwo chamstwa albo w najlepszym razie pseudointelektualistów - umiejących jedynie "polemizować" z wyciąganymi z kontekstu fragmentami wypowiedzi. A wracając do naszego tematu - jak już mówiłem - nie rozumiem i prawdopodobnie nie zrozumiem nigdy "idei" myślistwa - nie przekonują mnie argumenty o konieczności jego istnienia (równowaga w przyrodzie itp.) bo spotkałem się z wieloma skrajnie przeciwnymi - i to nie w wykonaniu jedynie "zielonych oszołomów" ale przytaczanych przez poważnych ludzi - w tym biologów i przyrodników. Jednak na pewno łatwiej by mi przyszło pogodzić się z faktem istnienia takiego sportu - gdybym zetknął się z ludźmi, którzy faktycznie przestrzegają głoszone przez siebie zasady. Eliminacja sztuk chorych i słabych - a nie pogoń za trofeum np. itp. Wydaje mnie się jednak, że moja sugestia odnośnie wymogu oznaczania terenu polowania - oprócz tego, że jest "społecznie uzasadniona" - przyniosła by obopólne korzyści. Fakt - wprowadziło by to trochę niewygody dla myśliwych - ale nie oszukujmy się - jest to sport dość elitarny i biedacy go raczej nie uprawiają. wiadomo, że nie myśliwy latał by przed polowaniem z taśmą ostrzegawczą czy tabliczkami - ale wynajęci ludzie. Ci sami, którzy za nędzne grosze są zatrudniani w charakterze naganiaczy. Takie polowanie po prostu kosztowało by troszkę więcej - ale za to gwarantowałoby bezpieczeństwo osób postronnych. Podniosłoby w oczach reszty społeczeństwa wartość takiego myśliwego - jako człowieka, który liczy się z innymi (a pseudo myśliwych zmusiłoby do takiego zachowania). Dodatkowo zwiększone koszta i element niewygody (dłuższe przygotowania) zniechęcałyby tych idących jedynie na łatwiznę i wynikowo sprzyjałoby oczyszczeniu z nich "braci łowieckiej" pozostawiając jedynie tych faktycznie "z przekonania". A tak jak jest teraz? - sama zobacz w jakim kierunku to zmierza - w chwili obecnej już przeciętny Kowalski - postrzega myśliwych jako zwyrodniałą bandę postkomunistycznych "władyków". I wszelkie medialne akcje obliczone na poprawę wizerunku rozbijają się o mur budowany z coraz bardziej nagłaśnianych przypadków strzelania do psów, pijaństwa itp. Sama piszesz o potrzebie kompromisu - wydaje mnie się, że nadszedł czas aby nad tym kompromisem również myśliwi trochę popracowali. A troska o bezpieczeństwo reszty obywateli byłaby sporym i na dokładkę nieźle "medialnym" gestem. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zmierzchnica Posted December 24, 2009 Share Posted December 24, 2009 [quote name='lupak'] A co do sporadycznych wypraw do lasu ( zmierzchnica) - jeżeli sporadycznie, burki karnie na smyczy i ani kroku bez kontroli. Jeżeli zanosi się na dłuższy lub częstrzy pobyt - szukam informacji. Czy można, kiedy można, gdzie można sobie i burkom pofolgowac. I nawet szukam przeróżnych znajomych (np ze studiów) żeby..... nie wchodzic w drogę tambylcom i czuc się bezpiecznie. (o okresy ochronne i polowania na poszczególne pytac nie muszę- wiem)[/QUOTE] Pisałam - moje psy w lasach itd zawsze na smyczy. Znajomych na wsiach nie mam, a jeśli już, to dla nich niepojęte jest, że mi w ogóle chce się chodzić z psem gdziekolwiek, sami się nie interesują sprawami lasów, zwierząt, ważniejsze są imprezy w remizie (niestety, nie przesadzam, piszę o swojej okolicy). Przeraża mnie tylko możliwość wpadnięcia na polujących myśliwych - a nie mam możliwości dowiedzenia się, że akurat dziś i tutaj będą polować, a na tym by mi zależało... No, a poza tym nie będę się za [B]urwiskiem[/B] powtarzać, bo zgadzam się z tym, co pisze. Chodzi po prostu o bezpieczeństwo, o brak strachu o siebie, swoich bliskich i swoje zwierzęta. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lupak Posted December 24, 2009 Share Posted December 24, 2009 Urwisku, na ogólne warczenie- warknęłam, Ty odwarknąłeś i… OK. Ale dlaczego miałabym dalej iśc w zaparte i nie przyznac Ci racji kiedy ją masz i uzasadniasz.. Tak. Wszystko się zmieniło, styl życia powodujący większą penetrację lasów i łąk, zwiększyła się pozaprodukcyjna funkcja lasów, zmieniła się struktura polujących. Kiedyś paru kacyków i cała rzesza normalnych, odwalających czarną robotę – teraz…. A co Ci będę pisac. Duży chłopczyk jesteś, sam wiesz.. I to co piszesz o zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa nie polujących na terenach łowisk jest w dobrze pojętym interesie grup po obu stronach barykady. Nie wiem jak, ale to prędzej czy później musi być zrobione. A to że rozmawiamy jak ludzie ? (zapewniam-osobiście znam sporo myśliwych i sympatyków z którymi się da :P ) Bo tu nie było krucjaty, nie było pouczania, przekonywania na siłę, pozycji jaśnie oświeconego/ej i pogardy dla motłochu który śmie inaczej. Napisałeś jak to wygląda z Twojej strony i ja to szanuję. Nie będę Cię uświadamiac na siłę, pouczac z wyższością. I nie doznałam tego od Ciebie. Nie poczułam się…..gorszej kategorii, bo jestem sympatykiem czegoś czego jak piszesz nie rozumiesz. Ja bardzo (wbrew pozorom :P ) szanuję zwierzęta i …ludzi. Tylko niektórzy postarali się żeby stracic dla nich ten szacunek i nie były to zwierzęta. Wesołych i spokojnych Swiąt (trudno będzie, bo polowania wigilijne i noworoczne hi hi) życzę dla Ciebie, Rodziny i Zwierzaków, a sama poczekam co też mi burki dziś powiedzą o północy. Darz bór. Magda i burki Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Greven Posted December 24, 2009 Share Posted December 24, 2009 Po dobroci się nie dało (dialog, prośby), pisma i telefony przyniosły połowiczny skutek... dopiero awantura z użyciem słów niecenzuralnych, otrzaskanie po pysku najbardziej agresywnego (pijany, wygrażający mi i machający strzelbą) i wezwanie policji sprawiło, że od roku mam spokój - myśliwi nauczyli się nie wchodzić na mój teren, nie celować do niczego na moich łąkach i nie rozjeżdżać samochodami terenowymi mojej własnej, prywatnej drogi (wyraźnie oznaczonej jako własna i prywatna za pomocą odpowiednich tabliczek). Ludzie mnie straszyli, że policji nie ma co wzywać, bo "cała komenda poluje". Owszem, polują. Ale najwidoczniej potrafią krwawe hobby oddzielić od pracy zawodowej. Ludzie straszyli też, że jak zadrę z myśliwymi, to koniec. Bo poluje wójt X, dyrektor Y, biznesmen Z itd. itp. Nie będę mieć życia. Jakoś mam. To jest jedna wielka klika, owszem. Ale dać się zastraszyć? Nie. Ja im w drogę nie wchodzę, a jedyne czego chcę, to żeby szerokim łukiem omijali moje gospodarstwo. Myśliwych znam kilku osobiście. Nawet nie muszą wypić, żeby z zapałem opowiadać, gdzie i jak najlepiej skłusować dzika/jelenia, jak zrobić przekręt gdy zostanie zastrzelone nie to, co było w planie, jak ukrywać dowody, zdowbywać mięso itd. Oni się w ogóle nie kryją z tym, że kłusują, co nie przeszkadza im co drugie zdanie powtarzać, że bardzo kochają zwierzęta. Jeden z tych myśliwych traci rocznie na polowaniach kilka psów rozerwanych przez dziki, strzela do wszystkiego, co się rusza, zastawia sidła, a potem na moich oczach rozpłakał się na widok... potrąconej wiewiórki. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
urwisek Posted December 25, 2009 Author Share Posted December 25, 2009 [quote name='lupak']Wesołych i spokojnych Swiąt (trudno będzie, bo polowania wigilijne i noworoczne hi hi) życzę dla Ciebie, Rodziny i Zwierzaków, a sama poczekam co też mi burki dziś powiedzą o północy. Darz bór. Magda i burki[/quote] Wzajemnie - głównie spokojnych i ... no cóż - Pochwalony :) urwisek i reszta stada. Polowania "wigilijnego" nie było - ba - nawet karp "w palnik" nie dostał :) oczywiście inne ryby jadłem - takie które ktoś inny zatłukł - czyli poniekąd również do tego rękę przyłożyłem. Ale nie robiąc z tej czynności rytuału. Swoją drogą ciekawymi chrześcijanami jesteśmy - potępiając w czambuł arabusów za ich rytualne zarzynanie baranków :( Jest dobrze - nikt nie strzelał, nikt nie zginął nawet u mojej znajomej śrut po strychu nie fruwał :) [quote name='Greven']...strzela do wszystkiego, co się rusza, zastawia sidła, a potem na moich oczach rozpłakał się na widok... potrąconej wiewiórki.[/QUOTE] To chyba ma nawet swoją nazwę - schizo ... coś tam - statystyki wskazują, że większość "braci łowieckiej" wywodzi się z kręgów "mundurowych" - co by potwierdzało moją teorię, że łowiectwo jest w dzisiejszym społeczeństwie niezbędne jako swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Ludzie ci muszą gdzieś/jakoś rozładować swoje (...) brak mi właściwego określenia. Jednak ta sama statystyka wskazuje również na lekarzy, głównie chirurgów - czego wcale nie rozumiem bo to w końcu zawód związany z ratowaniem a nie odbieraniem życia. Gdyby to rzeczywiście załatwić tak, żebyśmy my "kowalscy" mogli czuć się bezpiecznie - to współczując oczywiście zwierzakom - jakoś bym się z tym pogodził. Rozumiem, że ten "wentyl" jest konieczny - tak jak konieczne w społeczeństwie są "służby" - a ludzie "po nich" jakby im nie dać innych opcji mogliby stanowić poważne zagrożenie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Borówka16 Posted December 28, 2009 Share Posted December 28, 2009 Popieram,popieram!!! Myślistwo jest okropne!!!! :( I bardzo debilne jest to prawo,że myśliwy może zabić każdego psa i kota wolno biegającego!!!! ;((( Może by tu petycja coś zdziałała?! Jak ktoś mógł by ją zrobić,bo ja nie wiem jak :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zmierzchnica Posted December 28, 2009 Share Posted December 28, 2009 Z drugiej strony, przydałaby się petycja, żeby ludzie swoich piesków luzem nie puszczali, by nie zagryzały saren czy zajęcy... Każdy kij ma dwa końce. Jestem przeciwko radykalnym rozwiązaniom (bo to głównie wsiowe psy luzem latają po lasach, przynajmniej u mnie - i ich właścicieli zupełnie nie obchodzi, że zostaną zastrzelone, se wezmą następnego i po sprawie), ale cóż, jak na razie do ludzi nie dociera, że pies to drapieżnik i stanowi dla innych zwierząt zagrożenie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
isabelle30 Posted December 28, 2009 Share Posted December 28, 2009 oprocz mieszkancow miasteczek i wsi w poblizu lasow, tych chodzacych do lasu na spacery czy chodzacych przez las do babci, sporadycznie czy na codzien jest jeszcze grupa takich jak ja czyli mistowe co to lubia czasami wyjechac ze smierdzaxcej Warszawy i pooddychac swiezym powietrzem. Nie mam bladego pojecia na temat mysliwstwa, nie wiem kiedy sa okresy ochronne, i kiedy polwania sie odbywaja, nie wiem czy bezpiecznie w lesie jest jesienia, latem czy wiosna. Czy ja jako turysta tez musze zanim sobie cos poszukam, zarezerwuje noclegi, kupie bilety na pociag, mam sprawdzic dokladnie kto, kiedy i gdzie dokladnie bedzie polowac, zeby moje dziecjko ktorego na smyczy nie trzymam nie dostako kulki w glowke bo akurat postanowi udawac wielblada i zacznie chodzic po lesie na czworaka chowajac sie po krzakach? w 100% popieram Urwiska. Mam maly lasek niedaleko domu. Malenki malusienki, otoczony osiedlami mieszkalnymi. Kiedys nawet mialam ochote tam wybrac sie na spacer. Ale mi przeszlo jak sie dowiedzialam ze tam lesnicy maja w zwyczaju strzelac do psow, nawet na linkach bo przeciez z daleka nie widac czy kundel 2 metry od nogi jest zdziczalym kundlem czy psem idacym na smyczy. Padlo juz kilka ofiar. Dodam ze lasek pecznieje od zwierzyny,. Nawet populacji jezow tam nie ma.... No i tak sobie lasek istnieje a ludzie boja sie tam chodzic, bo ci sami lesnicy ktorzy prowadza odstrzal wszystkiego co sie rusza nawet okiem nie mrugna na pijaczkow, ktorzy podczas pijacich libacji trzaskaja butelkami po drzewach i do tego co napisala zmierzchnica dodam ze warto by ludzi edukowac ze pies to realne zagrozenie dla zwierzyny zyjacej na danym terenie, bo nawet szkolony moze ulec instynktowi mysliwskiemu. Ale moze by tak za przykladem naszych cywilizowanych sasiadow np Danii ustalic takie wlasnie laski i tereny gdzie zwierzyny nie ma jako miejsca gdzie mozna z pieskami pospacerowac? tam nawet takie tereny grodzi sie odpowiednio aby przypadkowa zwierzyna sie nie przyplatala i nie bylo tragedii. kolejna mrzonka , ale pomarzyc mozna Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
requiem. Posted January 9, 2010 Share Posted January 9, 2010 Ja jadąc "ścieżką rowerową" w lesie z koleżanką uniknęlam (na szczęście) ataku rottwailera. Już mi tam rurka czy to te rasy 'agresywne' czy nieagresywne, pies jak pies. Ale chodzi o to, że jeden koleś urządził sobie polowanie na sarenki z pieskiem. Może zacznę od początku. Parę dni przed zajściem pies koleżanki zniknął. Szukalismy go w lesie i natknęliśmy się na taki rodzaj pułapki ręcznej na sarny. Takiej co jak się złapie, to zawiśnie. ;\ Maluszek się znalazł. Na drugi dzień rozbroiliśmy ją stanlejem. Było to gdzieś w wakacje, ładna pogoda, koło godziny 16. Jechaliśmy na rowerach grupą 4 osobową. Usłyszeliśmy strzały. Chhłopaki spiepszyli, jak zwykle zresztą, a my poszłyśmy zobaczyć co jest grane, no i zobaczyliśmy facetów ze strzelbą, jeden celował W NAS! tak W NAS! Jakby strzelił to super by było. Jak zobaczyli że to my na rowerach na ścieżce to zwiali i tyle ich widzieli. To traumatyczne przeżycie nie zostało nigdzie zgłoszone, bo uciekli, nie widzieliśmy ich twarzy, nie strzelili, nie było ofiary zwierzęcej - no nie mieliśmy dowodów bo byliśmy tylko rozwydrzonymi bachorami, co nie ... . Druga sytuacja - jedziemy rowerami aż tu nagle przed nami wystrzeliła młoda łania. Biegła jak opętana . Obawialiśmy się lisa, wilka, dzika nawet, cos ze zwierzyny, a tu mila niespodzianka - rozwcieczony rottek. Nagle, łania zniknął, a pies warczy na nas. My - słupi soli, bez ruchu. Koniec. Szczeka szczeka, nagle gwizd - i tyle rottka widzieli. Taka sytuacja się nie powtórzyła ale strzały zawsze słychać w okolicy, w lesie. Nikt nie reaguje. Nie wiemy czy to zgłosić SAME, bo mamy tylko 12,13 lat a dorosłym to dynda. Proszę o pomoc. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zmierzchnica Posted January 9, 2010 Share Posted January 9, 2010 Waszym rodzicom to "dynda"? O_O Że pies mógłby was pogryźć, że mogliście zostać postrzeleni? Powiem Ci szczerze - ja bym zgłosiła to i na policję i do najbliższego nadleśnictwa. To prawdopodobnie kłusownicy... Nie czekajcie aż wam się coś stanie. I miejcie zawsze komórkę z kamerą przy sobie, nagrywajcie jak tylko zauważycie jakiś ruch itd... Ale prawnie nie wiem jak to wygląda, może wypowie się ktoś, kto miał z czymś takim do czynienia? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
isabelle30 Posted January 9, 2010 Share Posted January 9, 2010 ku***** , tylko tyle komentarza Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Astaroth Posted January 9, 2010 Share Posted January 9, 2010 [quote name='zmierzchnica']Waszym rodzicom to "dynda"? O_O Że pies mógłby was pogryźć, że mogliście zostać postrzeleni? Powiem Ci szczerze - ja bym zgłosiła to i na policję i do najbliższego nadleśnictwa. To prawdopodobnie kłusownicy... Nie czekajcie aż wam się coś stanie. I miejcie zawsze komórkę z kamerą przy sobie, nagrywajcie jak tylko zauważycie jakiś ruch itd... Ale prawnie nie wiem jak to wygląda, może wypowie się ktoś, kto miał z czymś takim do czynienia?[/QUOTE] Ja bym jednak przemyślała sprawę nagrywania, co by nie było to faceci z bronią i nie wiadomo co im do łba strzeli,chyba że z ukrycia. Trzeba się dowiedzieć czy to myśliwi-kłusownicy czy kłusownicy, ale tym się musi zająć jakiś dorosły. Bo jak kłusownicy to trzeba zgłosić myśliwym, a jak myśliwi-kłusownicy to przestać chodzić do lasu chyba bo takich ciężko ruszyć. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
requiem. Posted January 9, 2010 Share Posted January 9, 2010 [quote name='zmierzchnica']Waszym rodzicom to "dynda"? O_O Że pies mógłby was pogryźć, że mogliście zostać postrzeleni? Powiem Ci szczerze - ja bym zgłosiła to i na policję i do najbliższego nadleśnictwa. To prawdopodobnie kłusownicy... Nie czekajcie aż wam się coś stanie. I miejcie zawsze komórkę z kamerą przy sobie, nagrywajcie jak tylko zauważycie jakiś ruch itd... Ale prawnie nie wiem jak to wygląda, może wypowie się ktoś, kto miał z czymś takim do czynienia?[/QUOTE] Nie że dynda, ale czasem 'gówniary maja za wiele do powiedzenia' Ocywiście to nie słowa naszych rodziców, wiele razy zgłaszano to na policje i chodzono do myśliwego, jednak sprawe nie widział nikt dorosły, osz kurna, tu jest problem, bo my wymyślamy bajki, i tracimy czas tych wspaniałych ludzi ;| to samo było ze strażą pozarną, jak dziadek w pozaże ginął. Dzwoniłam, płakałam, prosiłam - nic. Głuchy telefon. Babcia podziałała. Nawet słowa przeprosin nie dostałam. Czemu? bo byłam 8 letnią gówniarą znającą numer alarmowy ;\ [quote name='isabelle30']ku***** , tylko tyle komentarza[/QUOTE] prosiłabym bez wulgaryzmów, czy ja tu coś zawiniłam? Watpie. Nie ja - ludzie z 'ochrony wszystkiego' [quote name='Astaroth']Ja bym jednak przemyślała sprawę nagrywania, co by nie było to faceci z bronią i nie wiadomo co im do łba strzeli,chyba że z ukrycia. Trzeba się dowiedzieć czy to myśliwi-kłusownicy czy kłusownicy, ale tym się musi zająć jakiś dorosły. Bo jak kłusownicy to trzeba zgłosić myśliwym, a jak myśliwi-kłusownicy to przestać chodzić do lasu chyba bo takich ciężko ruszyć.[/QUOTE] chyba myśliwi kłusownicy, w większym lasku, gdzieś koło miejscowości Szczurowa, często takich widywano. Niestety znikali bezpowrotnie. Można powiedzieć - zabili ich i uciekli. No tak, do lasyu chodzić nie musze, ale to las tak samo przeznaczony dla ludzi tak jak dla tych buraków z kijami, i ma być bezpieczny. I moża przesadzam, ale poświęcić łeb w takiej sprawie to mało. Doszło do tego że jadac, i słysząc szmer w krzakach wołamy 'ludzie!' Wtedy 'szmer' spier... gdzie pieprz rośnie. No ale to nie tylko my. Ten las, wyłącząwszy pijaków uważany jest za bezpieczny. Dzieci mniejsze robią sobie tam domki, młodzież pikniki, dorośli spacery. Psy wychodek :lol: To musi zostać przerwane. A psy? psy tych szuj też stanowią zagrożenie, no bo jak z zebami na nas szedł. Pozatym pies myśliwego kiedyś zagryzł lisa, żywiacego się królikiem na moich oczach, miał krew na zębach, podszedł do mnie żebym go pogłaskała O.o Myśliwy już 'odszedł' z zawodu, teraz jest jakiś inny. Ale ten onek był szkolony jak policyjne psy są nieraz. Dla ludzi był kochany, łasił się, chciał żeby go niańczono, ale zwierze zabił z zimną krwią. Kto wie, co by się stało jakby ten koleś nie gwizdnął w porę. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.