Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Przyznam Anulko, że jeszcze tego nie wiem, ale coś mi się wydaje, że Pani Kasia miała na myśli swój domek.

Masz rację, suczki powinny poznać się na neutralnym terenie, więc przy najbliższej okazji Pani Kasi to zasugeruję.

Dziękuję więc, bo to zapewne jedna z podstawowych, ważnych zasad, a mogłam o tym nie pomyśleć.

Posted

Spotkanie na neutralnym terenie nie zawsze jest dobre.Zależy od psów. Dolar przyjmuje wszystko co wprowadzę do domu.Na spacerze niekoniecznie. Trzeba podpytać panią jaka jest jej sunia pod tym względem , no i oczywiście Figuniu spytaj się siebie jaka jest Lonia.

Posted

Dziękuję Poker i za Twoje sugestie.

Już nie chciałam tu pisać i nudzić (bo mam wrażenie, że stale o tym piszę), że mam obawy co do tego, jak Lonia "podejdzie" do suni Pani Kasi. Po tym, co widzę na spacerach, trudno być dobrej myśli, choć czasem jest normalnie, czyli dość przyjaźnie obwąchuje się z nowo poznanym psem/suczką (to bez różnicy) i zaraz potem zajmuje się swoją zabawą i więcej nie zwraca nań uwagi.

Ale to tylko czasem...

Najlepiej będzie, tak jak piszesz, zapytać jeszcze Pani Kasi, no i coś wtedy postanowimy. Oby mądrze i słusznie...:)

Posted

Niiooo, nic tu chyba nie wymyślimy!  bo to indywidualna sprawa! pewnie sytuacyjnie Lonia zareaguje inaczej niż to sobie wyreżyserujemy!  ale czy zauważyłaś Aniu ,kiedy jest pewniejsza siebie! ( względem innych psów?) jak ktoś przyjdzie do Ciebie?  czy jak Ty pójdziesz z Lonią do kogoś?  bo na spacerkach, to jest różnie jak zrozumiałam :)

Posted

Poker też ma rację to bardzo dużo zależy od charakteru psiaków.Ja swoje wszystkie tymczasiki zapoznawałam przed bramką na ulicy,następnie łąka i powrót razem na ogród i dopiero do domu.Nie było spięć,tylko z tym,że Miki jest dość przyjaznym psem.Od dwóch lat charakter Mikusia zmienił się i nie toleruje samców,wcześniej było okey.W jednym przypadku zawiozłam pudliszona do domu,gdzie rezydentem był samiec ONek.Zapoznanie było u Państwa na ogrodzie i nie zaakceptował suni,ani na ogrodzie ani też w domu,wróciliśmy z Sarą do domu pomimo zapewnień rodziny,że się dogadają.

Posted

Niiooo, nic tu chyba nie wymyślimy!  bo to indywidualna sprawa! pewnie sytuacyjnie Lonia zareaguje inaczej niż to sobie wyreżyserujemy!  ale czy zauważyłaś Aniu ,kiedy jest pewniejsza siebie! ( względem innych psów?) jak ktoś przyjdzie do Ciebie?  czy jak Ty pójdziesz z Lonią do kogoś?  bo na spacerkach, to jest różnie jak zrozumiałam :)

Pewniejsza jest niewątpliwie w domu, u siebie. Ktokolwiek przyjdzie, zaraz robi jazgot, denerwuje się i nie ma temu końca...chce przepędzić intruza po prostu. Smaczki owszem, nawet stanie slupka i będzie prosić łapkami, dostanie, połknie i już znowu warczy...a jak kto chce pogłaskać, bo mu się wydaje, że potwór już ułagodzony, to szybko rękę wycofuje. Zołza szczerzy ostatnie dwa zęby, marszczy nosek, słowem "bez kija, nie przystąp".

Z nią "w gościach" natomiast byłam chyba tylko u Ciebie Aniu, więc wiesz, jak się zachowuje, no i jeszcze w Długołęce, na zapoznaniu się. Była grzeczna, choć dość niepewna i trochę zdenerwowana.

Pewnie tak właśnie będzie u Pani Kasi w domu.

A poznanie z Jej suczką to wielka niewiadoma, choć stawiam na to, że Lonia miła nie będzie...

Dobrze byłoby to tak zainscenizować, by suńki poznały się będąc w oddaleniu od nas, ludzi.

Jak do Loni podchodzi jakiś czworonóg, a nie jestem blisko przy niej, to już nie jest tak pewna siebie...wręcz traci rezon i zachowuje się normalnie. Jak tylko znajdzie się bliżej, potrafi zaatakować wściekle.

Tylko nie wiem, jak to zrobić, by zostały same, bo ona raczej mocno trzyma się moich nóg.

Ale coś wymyślimy, mam nadzieję...choć, w sumie, co to da, skoro następne spotkanie może wyglądać już zgoła inaczej...

Posted

Poker też ma rację to bardzo dużo zależy od charakteru psiaków.Ja swoje wszystkie tymczasiki zapoznawałam przed bramką na ulicy,następnie łąka i powrót razem na ogród i dopiero do domu.Nie było spięć,tylko z tym,że Miki jest dość przyjaznym psem.Od dwóch lat charakter Mikusia zmienił się i nie toleruje samców,wcześniej było okey.W jednym przypadku zawiozłam pudliszona do domu,gdzie rezydentem był samiec ONek.Zapoznanie było u Państwa na ogrodzie i nie zaakceptował suni,ani na ogrodzie ani też w domu,wróciliśmy z Sarą do domu pomimo zapewnień rodziny,że się dogadają.

No taaak, z takim przyjaznym pieskiem, jak Mikuś, czy Pokerek (w domu :)) to można wiele zdziałać.

Ale co z małą zołzą, babą-jędzą, która nawet kaukazce skakała do gardła. Ostatnio suczce husky a wcześniej młodemu (ale sporemu) cane corso...amstafa też chciała rozszarpać...

Oczywiście zazwyczaj jest tak, że widząc zbliżające się psy, odchodzę z nią na bok, albo trzymam na rękach. Ludzie zazwyczaj wołają: "proszę się nie bać. on-ona nic nie zrobi". Odpowiadam, że właśnie o ich psa się boję, bo moja to agresor...Robi się wesoło, rozmawiamy, ale Loni nie puszczam, wszak nigdy nie wiemy, jak zachowa się atakowany, obszczekiwany pies. Czy właśnie akurat się nie wkurzy...Wolę nie ryzykować. Tylko raz jeden, w ub. roku, w parku, znienacka zjawiła się kaukazka, za późno chwyciłam Lonię,  wyrwała mi się, pognała z jazgotem i szaleńczo doskakiwała tej olbrzymce do gardła. Jeszcze teraz ciarki mam na plecach...pisalam o tym w ub. roku...

Ma szczęście do super łagodnych, wyrozumiałych i szkolonych psów, bo te jej wściekłe ataki ignorują i odchodzą.

Posted

Właśnie tak Anulko 

 

Dużo też zależy od Pani Kasi. Bo suczki w końcu ustalą hierarchię, potem może być zgoda a nawet może się polubią, kto wie...

Jakoś tak zaraz płakać mi się chce nad Loniuchną, bo to pewnie ona będzie musiała się poddać...w nowym domu, nowy człowiek, jakiś pies... porzucona...

Czemu to wszystko takie trudne i przykre :(

Tak nie chcę jej oddawać, tak ją kocham.

Posted

Właśnie tak Anulko 

 

Dużo też zależy od Pani Kasi. Bo suczki w końcu ustalą hierarchię, potem może być zgoda a nawet może się polubią, kto wie...

Jakoś tak zaraz płakać mi się chce nad Loniuchną, bo to pewnie ona będzie musiała się poddać...w nowym domu, nowy człowiek, jakiś pies... porzucona...

Czemu to wszystko takie trudne i przykre :(

Tak nie chcę jej oddawać, tak ją kocham.

 

Fguniu, naprawdę na 10000% nie możesz jej dać DS? Nie da rady w żaden zabierać ją ze sobą do córki ?

Szczególnie po tym ostatnim zdaniu Figuni  pytanie Poker jest bardzo, bardzo zasadne.

Ja rozumiem, że psiaki są ważne, ba, czasem najważniejsze ale czasem są takie sytuacje, że nasze, ludzkie uczucia też muszą się liczyć... Może Figuniu porozmawiaj z córką? W ubiegłym roku już nawet zgodziła się na przyjazd Loni... Ta sunia to bardzo starsza psia pani, długo już "zawracać głowy" nie będzie. Jest jeszcze czas na spokojne załatwienie paszportu, szczepień itp.

 

Bo, że obie się kochacie - to jasne jak słońce. Nawet posikiwania się przecież skończyły...    

Posted

Wszystko się da... prawie wszystko...tylko akurat w tym przypadku, koszta są bardzo wysokie... chyba dużo za wysokie! może poczekajmy na spotkanie... wszystkich czterech pań ;)   ... a może Lonia, znajdzie domek... Ania i p Kasia się zaprzyjaźnią.... tak tylko się rozmarzyłam :)

Posted

Ciocie, uwierzcie mi proszę, że nie jest to takie proste.

Nie o wszystkim jednak chcialabym tu pisać, bo to dla mnie krępujące sprawy, zwłaszcza, jak chodzi o wersję, że zostaję na zimę w kraju. Jednak to nie byłoby dobry pomysł... 

 

Natomiast jak chodzi o wyjazd do Szwecji, to zabierając psa, mogłabym tam być jedynie przez 3 miesiące, a nie 5, jak to zazwyczaj ma miejsce. Czyli i tak nie uciekłabym przed tym, przed czym stąd uciekam. Że o corocznych kosztach takiej wyprawy już nie wspomnę. Wspomnę za to o przerażających (nie tylko dla mnie) kosztach leczenia psa w Szwecji. A Lonia, wiadomo, to starszy psiaczek i trudno liczyć na to, że przez kilka miesięcy nie zachoruje...Jeszcze, gdyby córka miala pracę, ale pracuje tylko zięć.

 

I jedna ważna sprawa - dzieci mam naprawdę kochane. Jeśli powiedziałabym, że przylecę, ale z pieskiem, to będą się tylko cieszyć. Oboje lubią psy i nie mają nic "naprzeciw", Od razu było mówione "mamusia, przylatuj z Lonią"...jak wtedy, gdy kilka lat temu miałam zabrać wałbrzyskiego pieska Frania z Fundacji, gdzie zachorował...już wtedy wolali, że mam przylecieć z Franiem, że nie ma problemu...

 

Tak jak piszesz Aniu, dajmy szansę temu domkowi. Czy raczej Loni...Jeśli stałoby się coś takiego, że ona poczuje się tam bezpieczna i szczęśliwa, to przecież będzie mi łatwiej. A właściwie, to będę bardzo szczęśliwa. 

 

Nie powinnam już mieć psa. Powiedzialam sobie to już kilka lat temu. Jestem samotnie żyjącą emerytką. Bywają choroby, nawet niegroźne, ale uciążliwe...np. grypa, zapalenie korzonków...grypa żołądkowa itp. Sama konieczność wychodzenie wówczas na spacer z psem jest koszmerem. O żadnym wygrzaniu się, wypoceniu nie ma mowy, a przy korzonkach, koszmarem jest zmiana pozycji, położenie się czy wstanie...Wiem, bo wszystko to już przechodziłam. Ale była wtedy ze mną jeszcze córka (korzonki). Grypę jelitową przechodziłam mając stareńką Figunię, która nie trzymała już niczego. Ale wyjść z nią i tak musiałam, bo prosiła. Szłam więc niosąc ją na rękach (jamnik) i słaniałam się, kucałam co chwilę, bo robiło mi się czarno przed oczami...ponad dwa piętra i tak kilka dni...

Nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Dlatego psa już mieć nie mogę. Mogę jedynie pomagać tak, jak to robię, dając bdt.

 

Proszę więc, nie zwracajcie uwagi Ciocie na moje biadolenie. To taka niekonsekwencja...Wiem, że mieć jej nie powinnam, nie mam na to po prostu warunków, więc nie powinnam w ogóle o tym myśleć.

Piszę czasem to, co mam w sercu, bo to prawda, że gdybym tylko mogla, miała po temu warunki, to ani chwili bym się nie wahała i Lonia byłaby moja.

Przepraszam za to robienie zamętu...

  • Upvote 1
Posted

Aniu, ależ to piękne co napisałaś( ja jestem taka sama! wiem ,tyle że skromnością nie grzeszę!)  ...no, no!... to trzeba mieć charakter .. i duszę 18.gif... ehhhh, życie... co innego serce... co innego rozum...

Anusiu, jesteś wielka!!!!!

  • Upvote 1
Posted

Anusiu, Ty mój Aniołku kochany. Zawsze mnie wspierasz a teraz jeszcze wychwalasz (tak naprawdę, to nie wiem, za co...) :)

 

I Ewunia też mnie rozumie i życzy jak najlepiej, wiem. :)

 

Zresztą, wszystkie Ciocie mnie wspierają i chciałyby pomóc. Czuję tą wielką sympatię,  jest to wzruszające i niezwykle cenne.

 

Tak sobie jeszcze trochę pochlipię, pożalę się, pomarudzę. Proszę na to nie zwracać uwagi :)

Posted

A płacz Aniu ile wlezie. Narzekać i gadać też możesz. Wiem sama, że w sytuacjach kiedy by się chciało a nie można takie użalanie się trochę pomaga.

Więc żal się ile się da! ;)

Posted

A płacz Aniu ile wlezie. Narzekać i gadać też możesz. Wiem sama, że w sytuacjach kiedy by się chciało a nie można takie użalanie się trochę pomaga.

Więc żal się ile się da! ;)

:) :) :)

Buziaki!!!!

Posted

Możliwe ,że uda nam się jutro wyjechać na parę dni, oczywiście jak tylko będzie taka możliwość (wykorzystam każdą możliwą okację;)) będę zaglądała :)

Posted

Niech się uda, Aniu! :)

Obyś wypoczęła solidnie, nacieszyła piękną pogodą i cudami przyrody.

Taksuni także potrzebny odpoczynek :), zmiana powietrza, więcej Pańci i Pana...w dodatku takich zrelaksowanych, nie śpieszących się, wypoczętych...:)

Od Dogo - też odpocznij...tylko telefony w sprawie Loni odbieraj (no i wylazła ze mnie skrajna egoistka...)

  • Upvote 1
Posted

Odwiedzila mnie dziś Siostra i zrobiła kilka fotek Loni.

Zanim sobie przypomnę, jak się je wstawia, to miną wieki.

Czy mogłabym którąś Ciocię prosić o pomoc, tj, albo szybką podpowiedź, albo przesłanie na Jej maila...bo tyle to chyba potrafię...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...