irenas Posted September 25, 2017 Author Share Posted September 25, 2017 Ja już też nie mogę patrzeć na maślaki w śmietanie! Bo tylko takie zbieram, a potem jem po kilka dni z rzędu. A z powodu upraw kań na działce u sąsiada Maćka, jem także kanie (dziś będzie znowu), bo strasznie mu żal zostawić je na zmarnowanie albo dla ślimaków, a sam nie da rady przejeść. Ja takiego "zagrzybionego" roku nie pamiętam, a Wy? Co prawda nie lubię ich zbierać i właściwie, jeśli grzyb sam mi w ręce nie wejdzie, to go nie będę szukać, poza tym nie znam się na nich w ogóle. Od kiedy dowiedziałam się, że nawet kurki mają swoje "złe" sobowtóry, jeszcze większą nieufnością je darzę. Aczkolwiek malutkie maślaczki w occie, wyglądają i smakują dobrze! A jeśli chodzi o głód Juki, to jest niezaspakajalny. To chyba wynik dwutygodniowego postu, który jej ktoś zafundował, potrącając ją samochodem i łamiąc miednicę. No, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy, na szczęście udało się ją uratować. Bo bardzo ją teraz kocham (po wszystkich "przejściach"), chociaż wariatka z niej nadal niezła. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 25, 2017 Share Posted September 25, 2017 Irenko, jak nie dasz rady tym kaniom, to je ususz. Po ususzeniu, są bardzo kruche, więc najlepiej je pokruszyć i wsypać do szczelnie zakręconego słoika. Potem taki proszek, doda smaku zupie, pieczeni, czy zapiekance. Oczywiście, suszysz same kapelusze. Sobowtór kurki, to lisówka pomarańczowa. Jak dla mnie, trudno się pomylić. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 25, 2017 Author Share Posted September 25, 2017 A ta lisówka to co? Truje, czy tylko niestrawna? Sąsiad Maciek ususzył już kanie. Pojawiło się 8 nowych! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 25, 2017 Share Posted September 25, 2017 Zatrucie pokarmowe, czyli do przeżycia. Miłego suszenia :). Młode kanie, takie jeszcze zamknięte, oczywiście same kapelusze, można marnować. Ka; nie należy mrozić w żadnej postaci , bo po rozmrożeniu, wyjdzie mokra szmata. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 26, 2017 Author Share Posted September 26, 2017 Dziękuję za wszystkie rady i informacje. Ja niczego raczej suszyć nie będę, bo potem i tak nie użyję. Za dobrze samą siebie znam.Tym bardziej, że nawet jedząc kanię od znawcy, pełna jestem wątpliwości, czy właśnie nie popełniam samobójstwa. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 26, 2017 Share Posted September 26, 2017 Ja kiedyś pasjonowałam się grzybami i wszystkim, co jest z nimi związane. Z dawnych pasji, została mi na dzień dzisiejszy, dobra znajomość grzybów i zwyczaj zbierania i zjadania mało popularnych gatunków. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 27, 2017 Author Share Posted September 27, 2017 Na przykład, jakich? Bardzo to ciekawe. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 27, 2017 Share Posted September 27, 2017 Żółciak siarkowy, gąsówka mglista, płachetka kołpakowata, czasznica oczkowata i purchawki. Na muchomora czerwonawego i muchomora twardawego, jeszcze się nie odważyłam :), chociaż jadłam piestrzenicę kasztanowatą (trująca nawet śmiertelnie) i w dzieciństwie olszówki i tęgoskóry(też trujaki). Obecnie tych trzech ostatnich, nie zbieramy i zjadamy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 27, 2017 Author Share Posted September 27, 2017 To jakim cudem jeszcze żyjesz, skoro jadłaś trujące grzyby? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 27, 2017 Share Posted September 27, 2017 Piestrzenicę - jadalną wg dawnych atlasów odpowiednio przygotowałam(konsumpcja zbiorowa rodzinna ;) ) , nie wiedząc, że jako kucharz (opary gyromitryny) sama byłam najbardziej narażona, ale o tym dowiedziałam się już jako grzyboznawca, a nie grzybiarz amator. Rodzina do dzisiaj wspomina wyborny smak potrawy i domaga się powtórki ;). Tęgoskóry jadłam rzadko i w niewielkich ilościach, jako przyprawę do pieczeni, serwowanej mi przez rodzinę(dodawało się 2-3 plasterki suszonego grzyba, (super aromat! ), a w przypadku olszówek, ( tj krowiak podwinięty) , które jadłam jako dziecko marynowane i smażone, pewnie nie ulegałam łatwo uczuleniu na inwolutynę(toksyna w olszówkach). Czyli, miałam szczęście :). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted September 28, 2017 Share Posted September 28, 2017 Wszyscy kiedys zbieraliśmy i jedliśmy olszówki i "trufle". Suszyło się na nitce nad kuchenką gazową :) Tomka Tata zbierał olszówki na Polach Mokotowskich i je marynował. I cieszy się nadal dobrym zdrowiem :) W tym roku mam nasuszonych dużo, 90 procent to podgrzybki, ale i zamrożonych i marynowanych. Teraz kolej na jabłka, bo Tomek dostał skrzynkę antonówek. Połowę rozdałam, resztę dziś/jutro muszę przerobić na marmoladę. W sobotę o 8.00 wyjazd w Bieszczady :) :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 28, 2017 Author Share Posted September 28, 2017 alagosku,życzę dobrej pogody, takiej prawdziwej polskiej, złotej jesieni! Podobno zaczęło się rykowisko. Może tam usłyszysz. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted September 29, 2017 Share Posted September 29, 2017 15 godzin temu, irenas napisał: alagosku,życzę dobrej pogody, takiej prawdziwej polskiej, złotej jesieni! Podobno zaczęło się rykowisko. Może tam usłyszysz. a jak nie, to ja sobie ryknę :) I niedźwiedzie pozdrowię, i wilki :) Już prawie mam rzeczy spakowane. Noga zaczęła od wczoraj boleć, znów nie mogę spać bez przeciwbólowej tabletki. Zaczęłam brać od nowa zestaw leków, który mi pomógł, bo muszę być na chodzie. Wieczorem spodziewamy się wizyty państwa z Legionowa po suczkę - szczeniaka. Jutro rano przyjedzie Michał z Marzenką, przywożą Anię i Kenię, zabierają Majusię. Ale ja już będę w podróży. Ale się dzieje! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 29, 2017 Author Share Posted September 29, 2017 To wspaniale! Najgorsze są nuda i marazm. Wtedy człowiekowi różne głupie myśli przychodzą do głowy. Dlatego jestem wdzięczna moim psiakom nawet za rozrabiactwo. Przynajmniej nie myślę o innych, poważniejszych głupotach. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted September 29, 2017 Share Posted September 29, 2017 U nas w okolicy też sporo grzybków jest. Ja niestety nie chodzę,ale mąż lata każdego dnia. Olszówki my tez jadaliśmy w dużych ilościach i wszyscy żyjemy. Tata nawet kiszone olszówki robił w kamiennym garnku , do dziś ten smak pamiętam. Co do kań to ja smażyłam w panierce jak kotlety i takie gorące prosto z patelni zalewałam wrzącym octem /takim jak do marynowania grzybków/ Po kilku dniach pychotka. Puder z kań jak i boczniaków/które są bardzo zdrowe/ u mnie na co dzień jest w użyciu ,zwłaszcza jak dla mojej wege coś gotuję. Gulasz warzywny czy pasztet z dodatkiem pudru grzybowego daje namiastkę smaku mięska. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dwbem Posted September 29, 2017 Share Posted September 29, 2017 Irenas jestem z tobą, nie cierpię fejsbuka i nie wchodzę tam bo nawet nie bardzo umiem się tam poruszać. Też mnie irytuję jak mnóstwo ov=bcyvh mi ludzi nagle chce być moimi kumplami. Uważam, że forum jest dla ludzi mających podobne zainteresowania a fejs to dla mnie bazar i magiel dla ekshibicjonistów. A grzyby kiedyś też namiętnie zbierałam, teraz już nie mam takich możliwości i pozostała mi tylko ich dobra znajomośc, którą służę młodym nie bardzo się na grzybach znającycm. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 29, 2017 Author Share Posted September 29, 2017 Grażynko, interesujący przepis na kanie! Ja je tylko smażyłam, tak jak napisałaś - utytłane najpierw jajku, potem w tartej bułce. Były dobre, ale to z octem brzmi bardzo interesująco. W przyszłym roku trzeba będzie wypróbować. Chociaż w przyszłym roku pewno ich tyle nie będzie, na ogół urodzaj przeplata się z nieurodzajem. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 29, 2017 Author Share Posted September 29, 2017 PS Nic nie piszesz o prawnuku. Wszystko w porządku? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted September 30, 2017 Share Posted September 30, 2017 Wiesz, nie chcę zaśmiecać wątku Twojego moimi opowiastkami. Leon rośnie jak na drożdżach , już ma 2 ząbki .Pięknie raczkuje /najsprawniej jak raczek do tyłu/ ,koniecznie chce wstawać i złości się jak go sadzają. Niedługo będzie już miał 9 m-cy.Co tydzień chodzą z nim na basen i cudnie nurkuje z otwartymi oczkami. Martwi mnie sposób żywienia , ale nie mam zamiaru się wtrącać. Zero cukru,zero soli,zero mięsa, do roku zero mleka i przetworów mlecznych i jakiś nowoczesny sposób karmienia.....dziecko je to co chce. Dostaje na talerzyku różne warzywka /na parze/ i owoce i sobie je........Podstawą w dalszym ciągu jest mleko mamci. Troszkę czytałam o tym sposobie /zapomniałam nazwy/ niby ma to powodować lepsze poznawanie i rozróżnianie potraw. W/g mnie jakaś nowa moda,która szybko minie. Nie ma czegoś takiego,że stopniowo się wprowadza nowe potrawy.Jajecznicę z 2 jajek /na parze/zjadł widząc jajka po raz pierwszy. Na szczęście nie dostał uczulenia. Oj......... trudne jest życie prababci. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted September 30, 2017 Author Share Posted September 30, 2017 Grażynko, nie martw się. Moja młodsza siostra urodziła się jako "duży" wcześniak 62 lata temu. Lekarz, który też miał taką wcześniaczkę w domu, zalecił mojej Mamie karmienie niemowlaka mięsem od pierwszego dnia życia, trzymanie jej na balkonie w mróz i wiele innych na pozór absurdalnych rzeczy. Wyrosła na zdrowego człowieka bez śladu wcześniactwa. Wcale nie jest powiedziane, że nasze "babcine" metody są lepsze od tych nowoczesnych. Z tego, co piszesz Leoś jest nad wiek dobrze rozwiniętym dzieckiem (nie znam się specjalnie, ale wydaje mi się, że raczkowanie w wieku 9 miesięcy to nie jest codzienność. Czy się mylę?), sam "sobie je" - no zaraz będzie matura! Czyli metoda się sprawdza. Przestań porównywać i ciesz się dzieciaczkiem, póki można. Potem sobie pójdzie w świat i tyle go zobaczysz! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted October 2, 2017 Author Share Posted October 2, 2017 Znowu zapomniałam, że mam w domu złodziejkę! Zostawiłam na blacie pudełko z włoskim makaronem z Lidla (tym, co to go trzeba podgotować i już), czekając aż się woda ugotuje. Na dźwięk bulgotania wchodzę do kuchni... ale gdzie jest mój makaron??? Puste pudełko leżało koło wejścia do domu na podwórku. Zołza jedna nie potrafi się opanować. Aha - zołza to oczywiście Juka. Pozostałe psy nie są wystarczająco duże, żeby wspiąć się na szafkę i podwędzić jedzenie. To już nie pierwszy taki jej wyskok, dlatego napisałam, że znowu zapomniałam. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted October 2, 2017 Share Posted October 2, 2017 Masz rację. Zołza i złodziejka. Ja ledwo żyję, bo przenosiliśmy się na działkę Córki, z racji bliskiego przyjazdu Maxa. A jutro rano, do dentysty i do wetki, bo Lerka znowu saneczkuje i trzeba jej czyścić zatoki. I tak długo był spokój...... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted October 3, 2017 Author Share Posted October 3, 2017 Moje psiaki jakoś dawno nie jeździły pupą po podłodze. Specjalizowała się w tym zwłaszcza Dziunia. Ale widać na stare lata to się skończyło. Za to walczę z kołtunami, a właściwie już ze skamieniałymi kołtunami, bo psica uwielbia się moczyć w rzece, a potem tarzać w piasku. Rezultat - nie do rozczesania. Pozostaje tylko strzyżenie, które wcale nie jest łatwe, bo skóra ją musi boleć w tych miejscach, więc zwiewa mi spod maszynki do strzyżenia. No, ale powolutku dajemy radę. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted October 3, 2017 Share Posted October 3, 2017 Moje poprzednie psy i własne i tymczasy, nigdy tego nie robiły. Dopiero Lerka. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted October 3, 2017 Share Posted October 3, 2017 Moje suki też nie saneczkowały,dopiero Rasti pokazała na czym to polega. Na początku myślałam,że ma robaki dopiero przy kolejnej wizycie u weta /to było 13 lat temu/dowiedziałam się o gruczołach. W latach młodości potrafiła sobie sama wyczyścić ,tylko smród był w domu niesamowity i posłanie do prania. Zauważyłam jednak,że jak nie doczyściła do końca zaczynał się problem z uszami.Wetka potwierdziła tą zależność , więc systematycznie co 3 miesiące jeździliśmy na oczyszczenie. Jakoś nie miałam odwagi sama tego robić mimo instruktarzu tak wetki jak i mojej wnusi. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.