Jump to content
Dogomania

Jak żyć ze staruszkiem i nie zwariować


Bączek

Recommended Posts

[quote name='Bączek']A życie, jak to się mówi, toczy się dalej. Tylko już bez Eltonika-Misia.

Ten obraz wiszącego bezwładnie psa zostanie mi w głowie go końca życia. Był po prostu niespokojnym duchem. Dwa lata temu uratowałam mu życie jak zeżarł futrzak.
Siedział sobie cichutko w kątku i darł ten futrzak na pasy. Skończyło się operacją, cieli go od płuc po siurek, bo te paski wkręciły się w kosmki jelitowe i zrobiły w jelicie masakrę.
Przeżył, ale dalej zżerał niejadalne rzeczy. Kochał papier toaletowy i myjki do naczyń.

Zęby miał zniszczone do dziąseł, bo w schronisku prawdopodobnie gryzł kraty. Wylizywał sobie łapy do gołej skóry.
Ech dużo można by jeszcze pisać.
Był przy tym przełagodnym psiakiem. Brakuje mi go.

Alfik, który miał pierwszy odejść na tamten świat, żyje. Nie ma się lepiej ani gorzej. Sam wstaje na siku, choć w drodze do drzwi potrafi się 3 razy przewrócić, ma apetyt. Nie jest głuchy i nie ma katarakty. Śpi sobie cichutko i gdyby nie fakt, że troszkę śmierdzi to nie byłoby go wogóle widać.
Widzę też, że posuwa się jednak w latach. Już nie wychodzi przed dom i nie oczekuje, że go weźmiemy na spacer, często jak przyjeżdżam po pracy nie wychodzi nawet z domu.

Po traumie przeżytej z Miśkiem z obawą patrzę na moje pieski. Ktory będzie następny. Sarunia ma 11 lat.[/QUOTE]

Misio był wyjątkowym psem. Podbijał wszystkie serca... Nie zapomnę w jaki sposób domagał się by wyprowadzić/sprowadzić go po schodach i jak wtedy szybko po nich biegł, mimo swojego stanu zdrowotnego... Jakby czegoś się bał.. że spadnie, że nie zdąży..? Był cudownym i wyjątkowo urodziwym psem. Zawsze będę go kochać. Aż się boję przyjechać do Was kiedyś i odczuć jego brak. ;(

Sarunia jest małym pieskiem i ma się świetnie! Bez obaw;) nie panikujemy! Trzeba żyć i wierzyć, że pożyją sto lat:)

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

[quote name='hell_angel']Trzeba żyć i wierzyć, że pożyją sto lat:)[/QUOTE]
Oj, właśnie w to trudno uwierzyć, a lata lecą w zastraszającym tempie dla mnie, więc dla psów kilka razy szybciej. Smutne wieści na wątku, ciągle człowiek nie może pogodzić się z umieraniem, ale chyba bardziej ze starością (głównie cierpieniem) swoich podopiecznych. Ale żeby było troszkę pogodniej napiszę, że mój Karmelek pobrał serię zabiegów akupunktury i go nie boli!!! Chodzi wolno, ale nawet podskakuje, a czasem podbiega, czego przy silnym bólu kręgosłupa nie mógł już robić. Dostawał przedtem trocoxil i cimalgex, ale starczały nie na długo no i bardzo obciążały organizm. Nie na wszystko akupunktura jest oczywiście dobra, ale u mojego psiunka trafiła w samo sedno. Bez bólu Karmelek nawet lepiej kontaktuje, mniej śpi i w ogóle widać, że żyje.

Link to comment
Share on other sites

Niestety, że względów finansowych nie dam rady leczyć Alfa akupunkturą. Mama siedem psów i 3 koty, pięć z nich to psy starsze, ciągle coś się dzieje, jak mają chore uszy, to wszystkie, jak kaszlą to też wszystkie.
Z usług weterynarza korzystam w zakresie niezbędnego minimum a i tak wliczając żarcie, miesięcznie idzie kilka dobrych stówek.

Przy Alfie trzeba się niestety napracować, żeby dom nie wyglądał jak chlew. Pralka chodzi na okrągło, ciąglę muszę myć podłogę bo gdzie się położy tam naleje.
Dom wygląda jak pole minowe, wszędzie zasieki, żeby nie wchodził i nie lał po panelach.

Kiedyś, nie wiem jakim cudem wlazł na poddasze.
Wieczór żaden pies nie wybiera się ze mną na górę. Idę, patrzę a tu jezioro, siki podciekły pod materac, panele w kilku miejscach się rozwarstwiły. A na środku piękna rozdeptana kupa. Zdążyła już zaschnąć.

Czasami nie mam już sił, ale póki sam łazi jakoś to próbuję ogarnąć choć lekko nie jest. Moja siostra jak przyjeżdża, to mówi, że patrząc na niego dostaje depresji. Biedny jest, łysy, pokrzywiony, kuśtyka i przewraca się co krok.
Ech. Nie wiem czy ja dobrze robię, że go utrzymuję przy życiu. Może powinnam go już dawno uśpić.
Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeżeli pies traci kontrolę nad czynnościami fizjologicznymi, to jest już jego koniec, jest to dla niego taka udręka, że należy go uśpić.
Alf nie panuje nad pęcherzem już drugi rok.
Ale ja nie umiem go uśpić, bo jak bym umiała, to już bym go dawno uśpiła. Jedno jest pewne. Przyjemność posiadania psa zamieniła się w udrękę.

Link to comment
Share on other sites

Ja nawet nie sądzę, żeby akupunktura w tym wypadku pomogła. Alf jest już zbyt schorowany i stary, to tak, jakby leczyć chore zęby akupunkturą- nie da się. W moim przypadku- w przypadku Karmelka- chodziło o uśmierzenie bólu i chociaż psiak jest bardzo wiekowy, to powoli, ale radzi sobie z życiem, jego siuski i kupki w przedpokoju na podkład (na szczęście jest na tyle inteligentny, że robi w jedno miejsce) nie są zbyt uciążliwe. Wiem, co znaczy to samo u psa dużych rozmiarów, miałam takiego, chociaż zdarzało się to sporadycznie. I wiem, jak trudno zdecydować o czyimś życiu-nie jesteśmy Bogiem, a eutanazja z powodu dysfunkcji psa, które są dla nas uciążliwe, wydaje się nam bezlitosna. Mogę tylko wspierać Cię, Bączku, słowem. Sama mam cztery psy i sześć kotów+ dwie papugi, ale mimo że starszawe, jeszcze dziarskie. Tylko co będzie za parę lat???

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bączek']Niestety, że względów finansowych nie dam rady leczyć Alfa akupunkturą. Mama siedem psów i 3 koty, pięć z nich to psy starsze, ciągle coś się dzieje, jak mają chore uszy, to wszystkie, jak kaszlą to też wszystkie.
Z usług weterynarza korzystam w zakresie niezbędnego minimum a i tak wliczając żarcie, miesięcznie idzie kilka dobrych stówek.

Przy Alfie trzeba się niestety napracować, żeby dom nie wyglądał jak chlew. Pralka chodzi na okrągło, ciąglę muszę myć podłogę bo gdzie się położy tam naleje.
Dom wygląda jak pole minowe, wszędzie zasieki, żeby nie wchodził i nie lał po panelach.

Kiedyś, nie wiem jakim cudem wlazł na poddasze.
Wieczór żaden pies nie wybiera się ze mną na górę. Idę, patrzę a tu jezioro, siki podciekły pod materac, panele w kilku miejscach się rozwarstwiły. A na środku piękna rozdeptana kupa. Zdążyła już zaschnąć.

Czasami nie mam już sił, ale póki sam łazi jakoś to próbuję ogarnąć choć lekko nie jest. Moja siostra jak przyjeżdża, to mówi, że patrząc na niego dostaje depresji. Biedny jest, łysy, pokrzywiony, kuśtyka i przewraca się co krok.
Ech. Nie wiem czy ja dobrze robię, że go utrzymuję przy życiu. Może powinnam go już dawno uśpić.
Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeżeli pies traci kontrolę nad czynnościami fizjologicznymi, to jest już jego koniec, jest to dla niego taka udręka, że należy go uśpić.
Alf nie panuje nad pęcherzem już drugi rok.
Ale ja nie umiem go uśpić, bo jak bym umiała, to już bym go dawno uśpiła. Jedno jest pewne. Przyjemność posiadania psa zamieniła się w udrękę.[/QUOTE]


moje zdanie o uśpieniu jest takie ze jeżeli pies nie cierpi nie boli go nic , je pije i pomalutku żyje chociaz robi siku wszędzie nie należy go usypiać , cieszmy się z nim każdym dniem chociaz jest bardzo ciężko , psy też chca zyc , pocieszę cie tym ze mam pieska chorego na raka i inne choroby ma 16 lat jest łysy i tez mam z nim problemy czesto jestesmy u wet do kontroli ale dopóki nie cierpi to zrobie wszystko zeby był z nami , ale wiem że jezeli bedzie cierpiał nie pozwole mu na to i jak wet powie ze to już to go uśpie , Bączku trzymaj się wiem że jest cięzko ale pomyśl że on bardzo cię kocha i chce byc z wami , a że jest stary i chory napewno mu z tym żle ale to nie jego wina ,
a jak badania moczu ????

Link to comment
Share on other sites

Nie robiłam ostatnio badania moczu. Ale już dwa lata temu lekarz powiedział, że Alf ma kręgosłup w stanie agonalnym i wskutek ucisku na nerwy, albo nie będzie sikał wogóle, albo lał bez kontroli. Na szczęście dla Alfa, ucisk na nerwy powoduje, że leje.

Alf ma jeszcze poważnie uszkodzoną wątrobę, więc trzeba uważać z wszelkimi medykamentami.

Obecnie już wogóle nie sika na polu, tylko w legowisku. Nawet jak wychodzi to pęcherz ma pusty. Męczy go to niewątpliwie, ciągle oblizuje podłogę i legowisko.

Jeszcze teraz dostał zapalenia ucha. Leczę go surolanem, na razie bez efektu. Z ucha śmierdzi zgniłym mięsem.

Link to comment
Share on other sites

Wyleczyłam kiedyś labradorce mażące się tygodniami ucho Bioparoxem, takim na gardło dla ludzi, w psiukawce. Nie wiem, czy to nie jest w jakiś sposób szkodliwe, ale Bubie nie zaszkodziło i lekarz też nie krzyczał, kiedy powiedziałam co dało wreszcie efekty.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bączek']Nie robiłam ostatnio badania moczu. Ale już dwa lata temu lekarz powiedział, że Alf ma kręgosłup w stanie agonalnym i wskutek ucisku na nerwy, albo nie będzie sikał wogóle, albo lał bez kontroli. Na szczęście dla Alfa, ucisk na nerwy powoduje, że leje.

Alf ma jeszcze poważnie uszkodzoną wątrobę, więc trzeba uważać z wszelkimi medykamentami.

Obecnie już wogóle nie sika na polu, tylko w legowisku. Nawet jak wychodzi to pęcherz ma pusty. Męczy go to niewątpliwie, ciągle oblizuje podłogę i legowisko.

Jeszcze teraz dostał zapalenia ucha. Leczę go surolanem, na razie bez efektu. Z ucha śmierdzi zgniłym mięsem.[/QUOTE]

Uważam ze powinnaś isć jak dasz rade najszybciej do weterynarza i mu pomóc , wiem ze to koszty ale to ucho bardzo boli a na własną ręke można mu zaszkodzić , pozdrawiamy i życzymy sily i mądrości w podejmowaniu decyzji ,

Link to comment
Share on other sites

Tę opcję już przerobiłam. Alf waży tak plus minus 40 kg. Jednorazowo wysikuje ok 1l moczu. Mnie nie ma w domu 10 h. Tak więc założenie mu pieluchy rano spowoduje, że będzie chodził w niej do wieczora. W pieluszce uzbiera się kilka litrów wody co spowoduje, że nawet nie będzie
w stanie wstać z legowiska.

Link to comment
Share on other sites

Lepiej. Antybiotyk plus uporczywe wylizywanie przez psy.
Ja mam wrażenie, Alfa to ucho nie boli, ani nie bolało.
Nie wiem co to jest, bo takie śmierdzące zmiany robią mu się od czasu do czasu pod pachami. Zmywam to mydłem z nanosrebrem i pryskam oksykortem i znika w ciągu dwóch dni.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bączek']Lepiej. Antybiotyk plus uporczywe wylizywanie przez psy.
Ja mam wrażenie, Alfa to ucho nie boli, ani nie bolało.
Nie wiem co to jest, bo takie śmierdzące zmiany robią mu się od czasu do czasu pod pachami. Zmywam to mydłem z nanosrebrem i pryskam oksykortem i znika w ciągu dwóch dni.[/QUOTE]

Malesezja?

Link to comment
Share on other sites

Z tego co wyczytałam, to grzyb, który w sprzyjających warunkach:Malassezia furfur wywołuje schorzenia skórne jak Pityriasis versicolor (łupież pstry/grzybica pstra) oraz przyczynia się do innych dolegliwości skórnych, np. łojotokowego zapalenia skóry i ciemieniuchy oraz Pityrosporum-folliculitis(zapalenia mieszków włosowych tułowia).

Alf miał robione badanie zeskrobin. Nic nie wyszło. Prawdą jest, że ma łojotok, łupież i chyba ciemieniuchę ( takie tłuste placki złuszczonej skóry) ale nikt nie stwierdził, że to grzyb. Jest prawie łysy.

Nie wiem, co to znaczy sprzyjajace warunki. Alf miał zdiagnozowaną niedoczynność tarczyczy. Brał dwa lata forthyron, ale przestałam mu podawać bo wyglądał jak śmierć - skóra i kości. Faktem jest, że jak to zażywał skórę miał w lepszym stanie.

Jest wykastrowany, od czasu gdy na jajkach zrobiła mu się mała czerwona plamka, skóra zaczęła gnić, potem pękła i na wierzch wylazły jądra. Trwało to może że trzy dni.

Po kastracji miało się polepszyć. Nie polepszyło się.

Z tego co zrozumiałam ten grzyb nie jest chorobą samą w sobie, tylko towarzyszy innym schorzeniom. Tylko nikt nie wie, co Alfowi jest.

Jego teraz nie ma nawet jak leczyć, bo do samochodu nie wlezie.

Link to comment
Share on other sites

Miałem staruszka lat 16...był już głuchy,ledwo na oczy widział.
Siusiał bo nie mógl trzymać.
Bezzebny kochany mymlak.
Kupy byly wszedzie,sraczka norma,mocz popuszczal...
Decyzję o uśpieniu odkładałem non stop...pomimo diagnozy weta - powiekszona watroba, prostata,nerki ledwo ledwo,gluchy,zacma...
Wyładowałem full kasy...i zył z nami bez cierpienia merdajac ogonem i laszac sie ejszcze 4 miesiące.
Dopiero gdy skomlac przypelz na boku do mego lozka wiedzialem ze to ten czas...iw iwerzcie pomino ze jestem juz w kwiecie wieku plakalem jak maly szczyl niosac go na rekach do weta.
Od 8 lat wiernie pilnuje mojego domu. Zakopany ze lzami w oczach,z miloscia i szacunkiem. wiem ze on mnie pilnuje,mnie i mojego domu :)

Link to comment
Share on other sites

Dlatego ja, kierując się tą samą ideologią, nie idę do weta, żeby Alfa uśpić.

A że lekko nie jest, to prawda.

Dobrze, że mam warunki, dom z ogrodem, w miejscach newralgicznych gres, drzwiczki dla psów przez które Alf wychodzi - nie wiem jakim cudem, ale sobie radzi. W mieście byłoby to niewykonalne.

Te drzwiczki to jest dobrodziejstwo i przekleństwo. W zimie będę Alfa musiała chyba przywiązywać, bo boję się, że wyjdzie na pole, przewróci się, nie da rady wstać i zamarznie.

Link to comment
Share on other sites

Bączku z chwil, które spędziłam z Alfikiem, odnoszę wrażenie, że on mimo tych wszystkich trudności jest szczęśliwy i cieszy się, że może jeszcze czasem wyjść na trawkę, przejść kilka kroków po domu... Tak grzecznie pozwala innym psom się wylizywać...

Dopóki może się ruszać bez bólu, dopóki je i chce z Wami być- bądźcie silni :calus:

Jak będę w domu wstawię tu jego zdjęcia z tegorocznych wakacji. Są bardzo przyjemne.


[B]dominik45[/B] ciężko jest jednoznacznie określić kiedy zwierzak jest już stary. Jeśli chodzi o psy, wiedząc, że żyją w zależności od wielkości i rasy 12/18 lat, trzeba przyjąć, że 10-letni pies jest już bardziej dziadkiem niż dojrzałym psem. Za to w wieku 7,8 lat są jeszcze w kwiecie wieku. Jednak różnie to bywa. Są psiaki ras olbrzymich, które nie dożywają więcej niż 5,6 lat więc wtedy pewnie już od 4 roku życia psisko zaczyna się starzeć...
Mój 12-kilogramowy mieszaniec ma już 13 lat i poza siwą mordką i kamieniem nazębnym nie nosi żadnych oznak starzenia. Biega, skacze przez przeszkody, z radością wykonuje wszelkie polecenia, zwłaszcza te wymagające sprawności fizycznej i jest radosny jak szczeniak. Jedyna różnica między kiedyś a dziś jest taka, że szybciej się męczy i trzeba uważać, żeby nie przesadzał z tymi harcami, oraz gorzej się orientuje we wracaniu do mnie kiedy się oddali- głównie nocą, trzeba wtedy intensywnie nawoływać, by mógł prawidłowo ocenić kierunek, w którym ma biec.
Ale są i takie psy, po których bardzo widać. Zaczynają mieć jak Alfik- problemy z trzymaniem moczu, z poruszaniem się, ze skórą, często pojawia się zaćma na oczach, gorzej widzą, słyszą, sapią, nierzadko tyją, wysiadają im stawy...
Nie wiele różni się to od naszej starości... Albo nawet wcale... :roll:

Link to comment
Share on other sites

Mnie to się czasami śmiać chce jak patrzę na Alfa. On jakby nie dostrzegał tych swoich ograniczeń ruchowych. Jak wstanie w końcu na nogi, a z tym coraz gorzej, to zasuwa do drzwi jak torpeda. Oczywiście zatacza się jak pijany i przewraca, ale to jakby wogóle mu nie przeszkadzało.

Nad miską warczy jak wściekły, wszystkie psy mu ustępują.

Idzie sobie na pole, łazi chwilę a potem przez psie drzwiczki ryje się do domu. Trochę to trwa zanim wlezie. Ale sobie radzi a to przecież trzeba pokonać opór klapy i podnieść ją do góry.

Szmaty piorę dwa razy dziennie. Wynalazłam taki program na płukanie, dolewam vitoparu i potem nawet nie smierdzi. Nie idzie wtedy tyle wody i energii a ten vitopar nadaje się do szamba zamiast tych wszystkich innych środków biologicznie czynnych.
Teraz już szmaty nie schną, bo zimno, więc niestety trzeba robić przepierkę, a nie suszyc zalane na balkonie :). Ale jak odwiruje na 1000 obrotów to poranna zmiana jest sucha na popołudnie.

Nie wiem ile on leje. Po nocy wszystko jest mokre, po całym dniu też. Kolejną noc nalane też jest w przedpokoju.

Nie mam wrażenia, że Alf jest nieszczęśliwy.

Dzisiaj wogóle to już tak śmierdzi, że czuję się jak w oborze. Misza, mój kolejny pies, długowłosy, wytarzał się na spacerze w dopiero co wylanej na pole gnojowicy. Próbowałam go spłukać, zalał całą chałupę wodą i śmierdzi dalej, tak że nie idzie wytrzymać.
Jest fajnie. Dobrze, że to gnojowica po krowie, a nie ludzka. Tego bym nie zniosła.

Link to comment
Share on other sites

No cóż, perfumy psie pachną inaczej niz ludzkie, bardzo inaczej.... Najlepsze są chyba zgniłe kartofle. ;) Widzę, że humor wszystkim dopisuje. A mój Karmelek po skończonej akupunkturze na spacerkach galopuje! Bieg trochę niestandardowy, ale bieg. Gorąco polecam akupunkturę w niektórych przypadkach.

Link to comment
Share on other sites

Popryskałam vitoparem psa i chatę i trochę mniej smierdzi. Ten vitopar to jest niezastąpiony. Żeby jeszcze kosztował trochę mniej.

A mnie to najbardziej śmierdzi zgniłe mięso i ludzkie g....o. Po prostu nie daje rady. Momentalnie rzygam.

Krowie łajno to nawet ładnie pachnie :)

Edited by Bączek
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bączek']Popryskałam vitoparem psa i chatę i trochę mniej smierdzi. Ten vitopar to jest niezastąpiony. Żeby jeszcze kosztował trochę mniej.

A mnie to najbardziej śmierdzi zgniłe mięso i ludzkie g....o. Po prostu nie daje rady. Momentalnie rzygam.

Krowie łajno to nawet ładnie pachnie :)[/QUOTE]
Pewnie,że zapach obory to w ogóle miły zapach: mleko, sianko, krówki itd. Dla mnie też najgorsze jest to, co dla Ciebie. Wyobrażasz sobie, że naszą windę jeden gość potraktował za wychodek i ob..ał nawet ściany. Przyjechała policja, dorwali gościa, bo znużony tym, co zrobił spał na strychu i kazali mu sprzątnąć!!! Ale to nie na temat.... Twoje zwierzaki mogą np. w lecie przebywać w "obejściu". Wtedy pewnie smrodek się zmniejsza...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...