Beatkaa Posted January 30, 2012 Author Posted January 30, 2012 [quote name='sharka']Byle nie cierpiała...[/QUOTE] wiem kochana...pozwolić jej ........godnie odejść to chyba będzie dla niej wybawienie z cierpienia... :(:( Jak dobrze,że teraz juz przy niej człowiek jest.....Emiś....dziekuje! Quote
plinka54 Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 I ja się popłakałam...:-(:-(:-( Miałam nadzieję że choć jeszcze trochę, przez chwilę Botti pożyje w szczęściu. Koniecznie musicie z nią być i pokazać, że jest bardzo kochana... O tym co dla niej najlepsze powinnyście decydować Wy, jesteście blisko Botti i to Wy powinnyście dokonać wyboru. Ja jestem z Wami i Botti całym serduchem... Quote
mimblunka Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Beatkaa dla Ciebie należą się podziękowania wielkie, że nie pozwoliłaś Botti zostać w schronie! Emiś podziwiam i jestem choć z Wami myślami. :-(:-(:-( Quote
sharka Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Beatko, jestem z Tobą myślami ale nie mogę dłużej śledzić tego wątku... wróciły bolesne wspomnienia, przepraszam trzymaj się jakoś Quote
Emiś Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Tak jak napisała Beatka - wszystko jest nie tak, jak byśmy chciały, żeby było :( Bardzo liczyłam na to, że guza uda się usunąć. Ale to co zobaczyłyśmy po położeniu jej na stole :shake: wierzcie mi, że zdjęcie tego nie oddaje - jest zrobione już po wymyciu i wygoleniu. Cuchnąca, lejąca się ropa z krwią, ciągnąca ją skorupa z sierści, guz wielkości bardzo dużej pomarańczy. Koszmar. Nie jestem sobie wyobrazić jak bardzo ona cierpi. Chodzi bardzo ostrożnie, bo przy każdym kroku łokciem uraża sobie tego guza. Miała spory problem, żeby wejść na jeden schodek, który jest przy wejściu do mojego domu. Weterynarz, która ją oglądała stwierdziła, że nie ma szans na zoperowanie tego guza - jest bardzo duży, naciekający, wchodzący mocno w głąb klatki piersiowej. Po wycięciu go nie byłoby czym zszyć rany. Botti dostała antybiotyki, steryd i leki przeciwbólowe. Zjadła trochę jedzonka. Stado przyjęło ją bez problemu. Chcę dać jej teraz jak najwięcej domowego ciepła i miłości, ale uważam, że nie należy długo zwlekać. Dostała silne leki przeciwbólowe, ale nie sądzę, żeby były one w stanie znieść całkiem ból. Do dupy to wszystko :( Quote
margoth137 Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 :(:(:( przytul ją odemnie, proszę....:(:(:( Quote
Bjuta Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Beatkoo, Emiś, chylę przed Wami czoła i bardzo Wam dziękuję! Beatkoo - co tu pisać? Dziękuję! I bardzo, bardzo jestem Ci Emiś wdzięczna, że przyjęłaś ją na ten najtrudniejszy moment. Bo zgadzam się, że nie ma sensu Botti męczyć. Ale to jest taka niewyobrażalna różnica, że ma znowu człowieka. Że nie leży przy tym mrozie w niedogrzanej psiarni z trzema innymi biedakami. Choćby to był nawet dzień czy dwa, to nie jest już bezdomna! Quote
szafranekm Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Ja także miałam nadzieję,że uda się jej przedłużyć życie choć trochę, zaleczyć.Beatko zrobiłaś bardzo dużo -trudno się z tym pogodzić:-(:-(:-( że Betti odejdzie.Rozpłakałam się,że życie jest takie okrutne i zaraz na myśl mi przychodzi, że gdyby wcześniej zauważono w schronisku ten guz i podjęto leczenie.:-(:-(:-( Quote
Soko Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Podziwiam Ciebie Beatko, Twój wkład w sprawę Betti, dałaś z siebie wszystko, zobacz jak szybko wyciągnęły się w Waszą stronę pomocne dłonie, wszystko za Twoją sprawą się ruszyło i Betti ma to, co najważniejsze - miłość. W ramionach osób, które Cię kochają, nawet nie szkoda umierać. Myślę, że Betti dopełniła swojego zadania, z jakim została zesłana - jej choroba, cierpienie są motywacją dla nas by pomagać następnym pieskom, by uniknęły takiego losu co ona. Wiele z nas tutaj obecnych na wątku, bardziej lub mniej, odebrało to do siebie, pokazało, że warto walczyć do końca nawet, jeśli nie ma teoretycznie o co. A przecież tak naprawdę chodzi o uratowanie iskierki nadziei tlącej się w przerażonym umyśle biednych psów. Pokazanie, że naprawdę to nadzieja umiera ostatnia, bo ślad po Betti zostanie na zawsze. Quote
Kasia Winters Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Dziękuję Wam, Kochane, że Botti mogła zaznać ciepła i kojącego dotyku ręki człowieka. Popłakałam się, tak mi smutno, gdy zobaczyłam zdjęcie i przeczytałam, co się dzieje i jaki jest stan zdrowia suczki. Decyzja o eutanazji jest koszmarna, zawsze czepiamy się nadziei... Trudno cokolwiek radzić, każde wyjście ma swoje dobre i złe strony. Z jednej chcemy, by żyła, z drugiej, by nie cierpiała. Nie da się pogodzić obu tych rzeczy... Botti już wie, że istnieją także dobrzy ludzie, mający wielkie serca. Już poznała ciepło i miłość. Uda się w swoją ostatnią podróż z dobrymi wspomnieniami, a po drugiej stronie tęczy będzie już zawsze szczęśliwa. Jestem z Wami sercem i myślami, przytulam Botti i życzę Jej siły na tę finalną wędrówkę Tęczowym Mostem*** Quote
Mysia_ Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Przykre to wszystko :-( Botti była sterylizowana ponad 2 lata temu wtedy nie było widać tego guza :-( Pierwszy raz zauważyłam go kilka miesięcy temu kiedy obcinałam na króciutko totalnie zarośniętą Botti :roll: Guz był wtedy pęknięty, podobnej wielkości jak teraz, ale udało się ranę zagoić na jakiś czas.... Teraz niestety wygląda to zdecydowanie gorzej :-( Nasza wetka powiedziała wtedy, że na tym etapie zabieg nie wchodzi w grę, bo niestety byłby zbyt inwazyjny, nie dało by się nawet zszyć rany po operacji, a zagojenie było by właściwie niemożliwe :roll: Miałam jednak nadzieję, że może teraz jakoś, w warunkach domowych... Kiedy tyle osób chciało jej pomoc... że moze inni weci... Sama nie wiem :roll: Może jakimś cudem ktoś by znalazł sposób na przedłużenie jej życia :-( Jedno jest pewne - nie można pozwolić, żeby Botti cierpiała, ale dajmy jej chociaż kilka dni... Niech poczuje co to znaczy mieć dom, co to znaczy być kochaną.... Po przeszło dwóch latach w schronisku ma do tego absolutne prawo. Myślę, że Botti jakby mogła mówić to własnie by nam to powiedziała... Botti dołączy do swojego najlepszego przyjaciela staruszka Erno, z którym zaprzyjaźniła się w schroniskowym boksie, który niestety odszedł za Tęczowy Most we wrześniu :-( Trudno sie z tym wszystkim pogodzić :-( Ci staruszkowie powinni mieć spokojną jesień w ciepłym domku u boku ukochanego człowieka :-( Dziękuję Beatce, Emiś i wszystkim , którzy przyłączyli się do pomoc Botti... Quote
Beatkaa Posted January 30, 2012 Author Posted January 30, 2012 Botti w drodze do Emiś...słodko spała..Aniołku naciesz się człowiekiem.....należy Ci się.... [URL=http://imageshack.us/photo/my-images/27/sfsdfsdf007.jpg/][IMG]http://img27.imageshack.us/img27/740/sfsdfsdf007.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://imageshack.us/photo/my-images/692/sfsdfsdf009.jpg/][IMG]http://img692.imageshack.us/img692/7339/sfsdfsdf009.jpg[/IMG][/URL] Quote
dangos19 Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Te....................kropki to brak słów, wiem jak to ciężka decyzja bo sama niedawno musiałam podjąć a odsuwałam w czasie ile się dało. Boże jakie to życie smutne ( moja córka wczoraj miała transplantacje wątroby). Tysiące myśli..........Niech Botti jeszcze z dzień poczuje ciepło. Quote
annavera Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Straszne wieści :placz: Radość krótko trwała :( Pozwoliłabym jej odejść - widziałam co to ból i umieranie na raka. Od tej chwili jestem zwolenniczką eutanazji i u ludzi. Nawet morfina nie łagodzi cierpienia :placz: Tak mi przykro, że sunia nie może cieszyć się spokojem poza schroniskiem :( Quote
Mysza2 Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Beatko, Emiś kochane dziewczyny, brak mi słów. Jak każdy tutaj chciałabym żeby zaznała ciepła, życia w domu, ale przedłużanie cierpienia nie ma sensu. Znam Emiś osobiście, Beatkę tylko wirtualnie i wiem że podejmiecie decyzję najlepszą dla suni i jeśli nie będzie dało się ulżyć jej w bólu lekami, nie pozwolicie jej cierpieć. Quote
Kalva Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Słowa grzęzną w gardle:( Szczególnie gdy uświadomimy sobie z jaką godnością i pogodą ducha Botti to wszystko znosi. Beatko zrobiłaś wszystko by podarować jej miłość, opiekę, człowieka i dom na ostatnie dni, dzięki Tobie jest szczęśliwa, czuje się potrzebna, kochana, akceptowana - na to właśnie tyle czekała! Dziękuję Ci za to i dziękuję Emiś, ze zostałaś jej Człowiekiem. Mówi się, że tylko dni, ale te dni są dla niej jak tygodnie! Każda godzina to wielki dar! Dla każdej godziny warto, póki da się otoczyć miłością i zmminimalizować cierpienie. Te dni i noce to wielki dar bo przepełnione bezpieczeństwem, miłością, poczuciem, że jest czyjąś Rodziną czyli Stadem. Tylko to dla nas musi się liczyć, choć to tak trudne, bo tylko to jest teraz ważne dla Botti. Mimo tego cierpienia ona to czuje, wysyłajmy jej miłość cały czas, aby ulżyć temu cierpieniu - spowodowanemu właśnie samotnością. Botti człowiek Cię zawiódł, ale teraz Człowiek przywrócił Ci wiarę, zrehabilitował się - z całego serca o Tobie myślimy piesku, naciesz się jak najwięcej tym co masz, aż do momentu kiedy już będziesz musiała pójść. Trzymaj się piesku, a my czuwamy, jesteśmy razem z Tobą, z Beatką i z Emiś! Quote
Piesiak Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Podziwiam Was dziewczyny za to co robicie dla Botti! Jesteście aniołami.Już łez mi brakuje, tak się popłakałam. Podzielam zdanie Mysi i sugeruję jeszcze jedną konsultację u innego weta. Z całym szacunkiem dla Pani weterynarz, która wydała diagnozę, może ma racje, ale tu chodzi o życie psa i żadna droga nie jest zbyt kręta, aby je ratować. Psina była długo w warunkach, które uniemożliwiały jej leczenie.Opuszczona, samotna, kłębek nieszczęścia... Teraz poczuje ciepło człowieka, domowe warunki, może uaktywni swoje siły, swoją wolę życia.Cuda się zdarzają! Wierzmy w to, bo jeszcze nie jest za późno.Decyzja o eutanazji to najtrudniejsza decyzja, ja też musiałam ją podjąć. Jeśli nie ma szans na poprawę to trzeba pozwolić psiakowi odejść w ramionach człowieka, ale może jest jeszcze promyk nadzieji? Moje psy leczę w Katowicach (w przychodni pracują trzy lekarki i jeden lekarz, do których mam zaufanie).Może pomogą w podjęciu decyzji.Mogę Wam podać adres na priva i jak najbardziej pójść tam z Wami tylko nie mam transportu. Quote
azalia Posted January 30, 2012 Posted January 30, 2012 Gdyby ktoś ze schroniska zareagował wcześniej,sunia byłaby zoperowana.CHoćby Ty Mysiu,kilka miesięcy temu,jak zauważyłaś sączącego się guza. Mimo wszystko,nie poddawałabym eutanazji Botti,wierząc w nieomylność jednej pani wet,a może ona nie czuje się na siłach do przeprowadzenia takiej operacji.Trzeba się koniecznie szybko skonsultować z innym wetem. Quote
Mysia_ Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 [quote name='azalia']Gdyby ktoś ze schroniska zareagował wcześniej,sunia byłaby zoperowana.CHoćby Ty Mysiu,kilka miesięcy temu,jak zauważyłaś sączącego się guza. Mimo wszystko,nie poddawałabym eutanazji Botti,wierząc w nieomylność jednej pani wet,a może ona nie czuje się na siłach do przeprowadzenia takiej operacji.Trzeba się koniecznie szybko skonsultować z innym wetem.[/QUOTE] cytuję..... [quote name='Mysia_']Guz był wtedy pęknięty, podobnej wielkości jak teraz, ale udało się ranę zagoić na jakiś czas.... Teraz niestety wygląda to zdecydowanie gorzej :-( Nasza wetka powiedziała wtedy, że na tym etapie zabieg nie wchodzi w grę, bo niestety byłby zbyt inwazyjny, nie dało by się nawet zszyć rany po operacji, a zagojenie było by właściwie niemożliwe :roll: [/QUOTE] czyli opinia podobno do tej od weta Emiś... A nasza Pani wet już nie raz podejmowała się na prawdę ciężkich zabiegów, więc myślę, że jakby się dało to nie zawahałaby się... Sama ma do dzisiaj w domu staruszkę Sarkę z naszego schroniska, która miała straszne guzy na obu listwach, ale sama ją zoperowała, bo widziała jeszcze szansę. Quote
Martika&Aischa Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Od wczoraj nie mogę się z tym wszystkim pogodzić :( Ile ta biedna sunia musiała przejść i jak bardzo musi cierpieć :( Quote
kasiaczek87 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 nic nie piszę na wątku ale kibicuję Botti od samego początku... oczywiscie to Wy jesteście najbliżej suni, Wy wiecie jaka decyzja będzie dobra. Ja od siebie mogę dodać, że może jednak warto poprosić innego weta o konsultacje.Pisałyście, że tamten wet powiedział,że nie warto robić operacji, bo od razu będą przerzuty- no i zapewne tak jest, z tym że zanim zaczna się przerzuty może minąć jakiś czas, objawy mogą się pojawić po roku , dwóch, nie ma reguły.To zależy tylko od Was , czy uważacie ,że warto kupić jej ten czas.... no i oczywiście od jej stanu ogólnego- czy przetrwa operację. Na zachętę mogę dodać, że uczestniczyłam kiedyś w operacji suni starszej -miała jakies 9 lat i miała guza na listwie mlecznej tak wielkiego że aby nie ciągnęła go po ziemi właściciele zawijali go prześcieradłem i zarzucali go jej na grzbiet. Guz był sączący , otwarty a wewnątrz skarby wszelkie- piach , patyki , robaki.Dodam , że sunia była w takim stanie ponieważ wet. u którego ci Państwo byli powiedział, że jest to absolutnie nieoperacyje, ze ona nawet nie przeżyje zabiegu.Dziś z tego co wiem ma się ona bardo dobrze, przerzutów nie ma.A żeby zaszyć ranę trzeba było pobrać trochę skóry z innych miejsc. Absolutnie nie kwestionuję tutaj umiejętności ani decyzji weta u którego byłyście.Ale może warto zapytać u jakiegoś innego?Może jest jakiś cień nadziei? Quote
róża35 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 .[CENTER][FONT="Georgia"]..Gdy myślę o Botti Pojawiają się łzy Coś zatyka gardło... Nie tak miało być... Przyjeciele z face'a i z Jej wątku na dogo,myślę,że teraz Botti,gdyby umiała mówić,powiedziałaby: [I]Nie będę przechodziła Za Tęczowy Most już sama, Ze mną będzie Emiś Moja nowa mama [/I] [I]Dziękuję za liczne zainteresowanie, Za datki,bym mogła mieć lepsze mieszkanie Dziś jestem szczęśliwa,mój wątek na dogo Przyniósł mi wiarę w ludzi,[B]dziękuję za pomoc![/I][/B][/FONT][/CENTER] Quote
Beatkaa Posted January 31, 2012 Author Posted January 31, 2012 Botti jest już bardzo wyniszczonym psiakiem...zmęczonym życiem....ta staruszka ma już 15lat. :-( Wierzcie mi,że gdybym mogła zrobiłabym dla niej wszystko byle ją ratować...ale nie mam już takiej możliwości.Rak jest w za bardzo zaawansowanym stopniu..:(:(:( .Botti denerwuje ten guz i nawet sobie go podgryza.........Jest naprawdę źle. :placz::placz::placz::placz: Emiś na pewno dziś napisze jak się Botti ma...także czekajmy na informacje... Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.