Jump to content
Dogomania

Aresik


ARESIK_B

Recommended Posts

  • Replies 647
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Zurdo twoje słowa są jak zwykle tak mądre i wyważone... to niesamowite jak twoje słowa wlewają otuchę wmoje serce. Każdego dnia wchodzę na forum, żeby poczytać żeby wiedzieć że nie jestem sama. Ja myslę że faktycznie najgorsze było chyba to że widzieliśmy że Aresik się powowli poddaje, ja mu podczas naszych spacerów kiedu już trzeba było go nosić, szeptałam do uszka, że musi być zdrowy, że przecież życie jest takie piekne... obiecałam mu że w lecie pojedziemy nad morze. Morze to jedyne miejsce którego nie widział, teraz zbieram się żeby pojechać tam sama na 3-4 dni dla niego i z nim w sercu

Link to comment
Share on other sites

Aresik nie jesteś sama !!! My tutaj wszyscy jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Sama czytam Wasze posty, szukam wsparcia chciaż jeszcze wlaczymy. Wiem co znaczy ta choroba i podejrzewam że wiem co znaczy stracić swój skarb. Widzę to codziennie jak patrze na moje biedne słoneczko, które z minuty na minute coraz bardziej się ode mnie oddala. Boję się tego strasznie. A najbardziej boję się tej decyzji ... co dalej. Ciągle wydaje mi się że jutro jest nowy dzień i może być lepiej. Podobnie jak Ty, ja swojemu Hippieskowi obiecałam że pojedzie oglądać duuuuuużą wodę i mewy i fale i piasek i że będziemy się gnaniać po piasku.....:placz: Ale wiem, że tak nie bedzie. Wiem, że go okłamuję mowiąc jutro będzie lepiej, jutro już tak nie bedzie boleć :placz: :placz: :placz: Powiem Ci że on chyba też wie, że to nie prawda, bo równie dobrze jak ja gra w tą grę. Cały czas pokazuje mi że już jest ok, już tak nie boli, popatrz nawet mogę pomachać ogonkiem :placz: :placz: :placz: .

Link to comment
Share on other sites

Przykro czytać, że są jakieś problemy, trzymam kciuki i całym sercem jestem z Wami! Po prostu musicie wygrać, ja wiem że nie jest to łatwe, ale wierzę że Wam się uda, że ten roku ze szczęśliwą "7" będzie lepszy od poprzedniego. Wiem jak to jest jak się tłumaczy samemu sobie że to tylko chwilowy kryzys, ale to własniue ta wiara daje ci tak ogromną siłę. Pamiętaj choć to trudne musisz być podporą dla swojego psiaczka, on to czuje. Z całego serca życzę żeby kolejne wieści były pozytywne, najważniejsze by Hippies się lepiej czuł, nie ma lepszej nagrody jak błysk w oku naszych skarbów!!! Trzymajcie się, musi być dobrze!!!

Link to comment
Share on other sites

i znów jest sobota, przez ostatni miesiąc dni wolne od pracy są bardzo smutne, te dni zawsze należały do Ciebie Aresku, zawsze było tyle czasu na Twoje ulubione spacerki, nikt się nigdzie nie śpieszył, teraz też się nikt nigdzie nie śpieszy, jest tak pusto i cicho. Dziś jest 20 - to już cały miesiąc, 31 dni, dni lecą nie ubłaganie w sercu żal tak ogromny jak wówczas, tu się nic nie zmienia. Na dodatek wczoraj byłam we wrocławiu, pamiętasz Aresku tak jak 6 tygodni temu, kiedy ostatni raz jechałam z Tobą na AR, ten wczorajszy dzień był taki jakt ten 8 grudnia, pięknie świeciło słońce, jechałam tą samą drogą tylko Ty nie leżałeś mi kolanach, ja nie głaskałam Cię... na dodatek szedł jakiś facet prowadził na smyczce bardzo podobnego spanielka, też miał ogonek, wyglądał jak TY kiedy byłeś jeszcze bardzo młody, momentalnie zrobiło mi się gorąco a łzy same napłyneły do oczu, to było niesamowite, tak bardzo chciałam cię pogłaskać przytulić i też iść z Tobą na spacer.... za te chwile oddałam bym życie :-(

Link to comment
Share on other sites

Aresik, te wolne chwile, które do tej pory były przeznaczone tylko dla psa jeszcze długo będą bolesne. Widok psa podobnego do Aresa będzie powodował tęsknotę, będa wracały wspomnienia. Jednak wraz z upływającym czasem, choć dziś wydaje ci się to nierealne będzie lepiej.
Czy całkowicie minie? Nie, na to nie licz, ale nie będzie tak paliło.
Pamiętaj, że jesteśmy więźniami słodkiej czystej miłości.
[img]http://img382.imageshack.us/img382/5006/kerze8ik2.gif[/img]

Link to comment
Share on other sites

wczoraj pierwszy raz odkąd nie ma Areska wyjechaliśmy całą rodzinką z domu, niesamowicie dziwne uczucie, zawsze Aresek gdzieś spał albo u mnie albo u siostry, a juz naj bardziej lubił jeździc z przodu wtedy wszystko widzial najlepiej, zawsze siadał u osoby która miała ciuszka na którym było najbardziej widać jego rude włoski, nasz mały sprciarz zawsze budził się kiedy przejeżdżaliśmy przez Odre, smialiśmy się że wyczuwa żyły wodne, tak chciałam żeby wlazł mi na kolana, żeby wyślinił mi ciuchy, żebym po prostu mogła sie przytulić. Podczas którejś podróży z zadrościa patrzył jak jedliśmy cukierki i to nie jakieś czekoladowe, które mogły by mu smakować tlko takie zwykłe Zozole, akurat były pod ręką, więc swoim pieknym wzrokiem powiedział nam że on tez chce. Wyobraźcie sobie ile było śmiechu jak faktycznie zaczął go lizać, a jak ze środka wypłynął to dziwne nadzienie, był w siódmym niebie. A teraz nic, zawsze smialiśmy sie że wyglądamy jak czterej pancerni i pies. Aresik zawsze jeździł z nami uwielbiał podróże, w tę ostatnia poszedł sam......:-(

Link to comment
Share on other sites

Mam nadzieję, że nawet przez chwilkę Aresik nie był sam, tak nie lubił zostawać sam, nigdy nie został sam na dłużej niż praca, oj jaka po powrocie była radość, jak bardzo się żalił że musiał zostać sam i pilnować domu gonić koty, które przychodziły na balkon i zaglądały mu przez okno, ale to go zawsze denerwowało, musiał wybiec i pokrzyczeć na towarzystwo. Teraz koty przychodzą i dalej zaglądają przez okno szukają tego kochanego rudzielca, a jego nie ma. Bardzo był chciała żeby mu tam było dobrze.. myślę że jest tak, bardzo często mi się śni Aresek, jest zdrowy i ma tyle siły... myslę że zaprasza mnie na chwilkę za TM, żebym zobaczyła że jest w porządku, że czeka na nas ale nie cierpi tak mocno... kocham Cie Aresku, pozdrów swoich wszystkich nowych kolegów...

Link to comment
Share on other sites

Widzisz? Daje ci znaki, że masz się o niego nie martwić, że u niego wszystko w najlepszym porządku, teraz pora na Ciebie, żebyś wzięła się w garść, żeby nie musiał z góry patrzeć na twoje zapłakane oczka.
On jest tam bardzo szczęśliwy. Pomyśl, nic go nie boli, odzyskał młodość, tryska energią. Kiedy my dokończymy swoją podróż tu na Ziemi dołączymy do nich. One o tym wiedzą. Do tego czasu pewnie rozrabiają ile wlezie, a jak się zmęczą wylegują się w promyczkach słoneczka.

Link to comment
Share on other sites

Aresku dzisiaj mija 5 tygodni naszej rozłąki. Ja wiem że tam Ci jest dobrze wszyscy dogomaniacy mi to też powtarzają, ale dziś znowu jest smutno spadł śnieg twój ulubiony biały zimny puszek, byłam u Ciebi na grobku ten piekny biały puch przykrywa cię niczym wielkja pierzyna, stałam i płakałam jak dziecko. Jest tak dużo śniegu znowu miałbyś oblepione łapki uszy i brzuszek, ale ta radość w Twoich oczach, to coś czego na pewno nie zapomnę do końca życia, tylko smutno, bardzo smutno, że życie toczy się dalej, trzeba odśnieżyć przed domem i nikt nie biega mi przy nodze nikt nie łapie śniegowych kulek, nikt mi noe pomaga, a ty zawsze byłeś na posterunku, wcinałeś śnieg ile wlazło od razu go ubywało. Mam nadzieję że z góry zerkasz tu do nas i widzisz jaki masz piękny zimowy ogródek, tylko zimny, zimny jak pustka w sercu, która niczym nie będzie wypełniona...

Link to comment
Share on other sites

Aresku śnieg już zniknął, było go tak dużo, tak jak zawsze lubiłeś, dziewnie wygląda ogródek bez wydeptanego przez ciebie sniegu, w wielu miejscach jeszcze leży tak jak by czekal że może przyjdziesz chociaż na chwilkę. Aresku twoja smyczka cały czas cxeka w przedpokoju, ile razy wychodzę z domu wyobrażam sobie ze idziesz obok mnie, że wszystko jest jak dawniej...

Link to comment
Share on other sites

Aresiku kończy się kolejny dzień, znowu oglądałam Twoje zdjęcia, Twoją radosną mordkę, kochane oczka. Wiesz wczoraj nalałam ci wody do miseczki, tak na wszelki wypadek, gdybyś tu był i chciał się napić, dolałam wody pierwszy raz odkąd Cie nie ma z nami ścisnęło mnie w gardle, wlewałam Ci tą wodę i choć bardzo bym chciałażebyś przyszedł do miseczki i pochlipał wody to niestety ta chwila nie nadejdzie. Minęło już tyle dni a ja ciągle mam wrażenie że wrócisz że pewnego dnia wrócę z pracy i zaszczekasz, że będziesz sobie smacznie spał na łóżeczku lub po prostu, wyjdziesz w moją stronę, w stronę przystanku. Byłam w niedzielę koło Akademi rolniczej we wrocławiu jeżdziliśmy tam razem, momentalnie przed oczami zobaczyłam tamte dni kiedy jeżdziliśmy do doktora, chciałam tam iść, miałam nadzieję że może tam Cię znajdę... i znowu nic. Tak bardzo nie mogę się doczekać naszego spotkania...

Link to comment
Share on other sites

On nie przyjdzie, nie napije sie z tej miseczki, nie wyjdzie na przystanek, nie zaśnie w twoim łóżeczku, ale jest w towim sercu, twej pamięci. Dlatego staraj się za wszelką cenę wydobyć z niej te szczęśliwsze chwile przeżyte z Aresem.
Dla Aresika
[img]http://img382.imageshack.us/img382/5006/kerze8ik2.gif[/img]

Link to comment
Share on other sites

[I][FONT=Georgia][SIZE=3]Aresiku, [/SIZE][/FONT][/I]
[I][FONT=Georgia][SIZE=3]przyjdź nocą w pięknym śnie, [/SIZE][/FONT][/I]
[I][FONT=Georgia][SIZE=3]przybądź ukoić ból...[/SIZE][/FONT][/I]

[URL="http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/1f8aaa5dff064433.html"][IMG]http://images11.fotosik.pl/32/1f8aaa5dff064433m.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

ja wiem, że Aresik nie przyjdzie, chociaż ciągle gdzieś w głębi serca mam nadzieję że to po prostu koszmarny sen, że w końcu się obudzę, że obudzi mnie mama powie żebym wyszla z Areskiem na dwór, tak bym tego chciała. Szłam dzisiaj do pracy i przeraża mnie to że to juz 6 tydzień jak jesteśmy sami my tutaj, Arsek tam za TM. Wszystko toczy się dalej, chciałabym staną i krzyknąć opowiedzieć ludziom o tym że był Aresek, że tak kochał życie, nie ma czasu żeby choć na chwilkę sie zatrzymać w tym szaleńczym biegu nie wiadomo dokąd nie wiadomo za czym i po co... Codziennie po drodze mijam sklep dla zwierzaczków, na początku ubiegłego roku go otworzyli, Aresek tak szybko nauczył się że sprzedaje tam bardzo miła Pani, która pozwola powąchać tych wszystkich przysmaków czasami dała coś spróbować, a wtedy my to kupowaliśmy. Tak się moja kochana mordka przyzwyczaiła że każdą drogą potrafił mnie doprowadzi do swojego sklepiku, nawet rano wtedy stawaliśmy pod drzwiamu i tłumaczyłam mu że sklepik otwierają dopiero o 10 że przyjdziemy po pracy.... :-( i wracam po pracy do domu, do pustego domu i nie mam z kim już iść do sklepiku, sklepik stoi nadal

Link to comment
Share on other sites

Znam to uczucie. Ja bardzo starałam się nie płakać na ulicy, ale kiedy mijałam sklepy dla psów - nie byłam w stanie się powstrzymać, płakałam już na całego. Jak widziałam ludzi zaaferowanych wyborem najfajniejszej piłeczki, super smyczy, ciasteczek... Jak oni mogli się z tego cieszyć... Kiedy ja stałam za szybą i patrzyłam... Potem sama musiałam tam znowu zacząć wchodzić i cieszę się, że mogę sprawić przyjemność Fuksi, ale cały czas myślę o tym, że za szybą stoi może ktoś, kto płacze. Że stoimy my wszyscy... Najgorzej jest w domu, ale te sklepy - to chyba najgorsze z pozadomowych przeżyć tej wielkiej straty i pustki.

Link to comment
Share on other sites

To prawda. Ja mam o tyle gorzej, że sklep zoologiczny jest niemal w tej samej kamienicy , w której mieszkam. Psonia była zaprzjaźniona z właścicielami. Latem, kiedy drzwi były zawsze otwarte, wracając ze spaceru sama do niego wchodziła.
Własciciele nie raz ryli ze śmiechu, jak moja pannica wchodziła obojętnym krokiem, zatrzymywała się przy wieszaczku z zabawkami. Brała w zęby tą, która ją najbardziej interesuje i wychodziła jak gdyby nigdy nic. Oczywiście ja na końcu smyczy i z potrfelem w kieszeni musiałam uregulowac rachunek.
Na kilka dni przed jej odejsciem "kupiła" sobie żółtego jeżyka :placz:.
Później, odobnie jak wy wpatrywałam się w drzwi owego sklepu i ryczałam jak bóbr. Ludzie mnie omijali, ale nikt nie rozumiał dlaczego dorosła baba stoi przed "zoologiem" i beczy. Jedynie właściciele sklepu wychodzili do mnie, ze łzami w oczach. Rozumieli.
Raz czułam się bardzo podle. W swej rozpaczy byłam wręcz egoistycznie nastawiona do świata. To było tuż po jej odejściu. Nie wiedziałam wówczas o Dogomanii.
Psonia odeszła w niedzielę. W poniedziałek wyszłam z domu i przechodziłam obok płotu placu, na którym biegały psiaki. Tam równiez biegała zawsze mój Skarbeczek. Stałam, patrzyłam sie na wesołe psinki, na ich właścicieli i pytałam " dlaczego to padło na mnie?" Patrzyłam na radosnego Puszka, który biegał wokół swej pani i mysłałam poprzez płynące łzy "Psonia nie przybiegnie do mnie, już nigdy".
Tak , przyznaje się , że im zazdrościłam. Tydzień później spotkałam zapłakaną panią Krysię. Puszek odszedł za TM. Został otruty, nie udało sie go uratować. Czułam się winna, bo zazdrościłam.
Wkrótce po mnie, za moją namową pani Krysia adoptowała ze schronu kolejnego Puszka (szczeniaczka). Wiecie co było ciekawe?
Moja Balbinka nienawidzi psów. Rzuca sie na nie. To ona wybiera sobie towarzycho, reszta -wróg. Maluskiego Puszka zaakceptowała i starała mu sie matkować. Dziś Puszek jest od niej 3 razy większy i zyją w takiej przyjażni, jak tamten z Psotusią.

Link to comment
Share on other sites

Ja staram się omijać dróżki prowadzące do sklepiku, gdzie kupowałam chrupki. W domu leży smycz, której dawno Morus nie używał, bo na wózku jeździł spokojnie koło mnie. Tą smycz też wzrokiem omijam, ale nie mam siły jej schować. A puste miejsce po posłaniu jest straszne...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...