Jump to content
Dogomania

dożyca Tajga znalazła swoich ludzi!!! Stowarzyszenie Dogi-Adopcje


tu_ania_tu

Recommended Posts

  • Replies 785
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Dzisiaj mieliśmy mały popis agresji w stosunku do sąsiada, ale przeżyliśmy wszyscy. Na szczęście miała kaganiec, a już zaczęliśmy wychodzić bez no bo jednak ona się meczy w nim, a mamy w domu tylko materiałowy, a w nim jest naprawdę kiepska wentylacja.
Próbowaliśmy jej przyciąć pazury - była mało zachwycona. Już nie są pozawijane, ale nadal są długie. Pozbyliśmy się tych najdłuższych i najbardziej kłopotliwych. Jutro może pójdziemy krok do przodu i doprowadzimy to do pełnej normalności. Tak dzielnie piszę o tym, że się pozbyliśmy, ale oczywiście mój udział w tym był taki, że poszłam do samochodu po obcinacz :)
Dla mnie zrobiła w ciągu tych kilku dni taki postęp, jak żaden pies który kiedykolwiek był u nas w DT.
To pies, który wymaga dużo pracy, odpowiedzialnych, konsekwentnych właścicieli raczej bez dziecka. Ona ma spory problem z ludzkimi emocjami. Jak ktoś zaczyna jej słodzić to ona się tego strasznie obawia.
Wczoraj wpadł do nas teść wieczorem i ciężko było nad nią zapanować, ale dało się.
Dzisiaj poszliśmy też na wspólny spacer z jedną z moich dożyc. Najpierw daleko w jedną stronę, potem bliżej i bliżej, aż w końcu obok siebie. Trzeba ją tylko powstrzymywać przed namierzaniem. Ona ma taki okropny nawyk, że z każdym, czy to psem, czy człowiekiem mierzy się wzrokiem i czeka na wyzwanie, a czasami nie czeka. Jak jej się pozwoli namierzyć cel, np. moją Małą to atak gwarantowany.
Komend nie zna wcale, ale to wcale, z jednym, ale za to fajnym wyjątkiem - komendy na miejsce.
Aaa.... zjadła dzisiaj obiadek z blatu, tak więc jest ogarnięta w domu, nie niszczy, nie załatwia się, ale ma swoje granice - jak jej coś pachnie i się do niej uśmiecha to a nuż zasmakuje.
Ona robi tak duże postępy, że chce się więcej i więcej i już dzisiaj dostałam od Michała reprymendę, że trochę zagalopowałam i że wszystkiego na raz się nie da i że nie za szybko. Tak więc z psami więcej nic nie robiliśmy tylko spacer w bezpiecznej odległości, ale i tak to był duży sukces. W kwestii ludzi - ćwiczymy, ćwiczymy i jeszcze raz ćwiczymy.

Link to comment
Share on other sites

jak można tak zmaltretować psią psychikę? odpowiedzią na to są przypadki agresji i pogryzienia, o których często ostatnio media furczą. Info, że ona się boi ciepłego głosu, powoduje u mnie mdłości, jakie podejście do niej mieli ci ludzie i jak ją krzywdzili- może nawet nieświadomie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmiloscidopsow']Tak, wiem - przepraszam. Pierwszy raz wrzucałam zdjęcia. Może jutro poprawię i wrzucę tak, żeby się całe wyświetlały. Dziś już nie mam siły. Próbowałam z dwa razy, ale coś mi nie wychodziło.[/QUOTE]
jak będziesz zmniejszać to ponoć, zgodnie z regulaminem, w jednym poście może być max 5 zdjęć (tak zawsze dogomaniaczki nawzajem się upominają;)

Link to comment
Share on other sites

są :-) ale to zostawię Magdzie.
Magda i Michał pójdą jutro z Tajgą do weta - wyzwanie niemałe. Zobaczymy jak to z tą cieczką jest i może pazury uda się do końca przyciąć (chociaż nie wiem czy sami tego już nie zrobili). Jeżeli wet wyrazi zgodę, przy naszym zapewnieniu, ze Tajga bez zbędnej zwłoki zostanie poddana sterylizacji, to podamy jej środki na zatrzymanie cieczki (jakoś dopiero dzisiaj to wpadło mi do głowy, a i Magda tez dzisiaj o tym myslała - widać jakiś prąd nósł sie przez Polskę, szkoda że dopiero dziś ;-) )

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj awansowałam do pozycji, w której można przyjść i się przytulić. Ja zwykle rano wyszłam z sypialni, Tajga wstała do mnie, więc czekałam spokojnie, aż podejdzie, powącha i stwierdzi, że to nadal ja i nie warta robić alarmu. No i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu podniosła moją rękę pyszczkiem, żeby ją posmyrała po głowie. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony... . Tak więc postęp jest taki, że Tajga własnych nie zjada, gorzej z innymi, ale to w końcu nie jest jakiś mega problem. Wiele psiaków to obcych podchodzi (jeśli podchodzi) z dużym dystansem.
Dzisiaj kontynuujemy zabawę z pazurami. Jak się nie uda dokończyć to jutro zrobimy to u weterynarza. Jak będzie, pewnie wszyscy wiedzą, ale damy radę.
Poza tym Tajga zostaje u nas do czasu, aż hotel będzie mógł ją przyjąć. Mam nadzieję, że kwestię cieczki załatwimy odpowiednimi "lekami". Nie zmienia to faktu, że jeśli będzie trzeba więcej czasu to rozmawiałam i Michał powiedział, że teraz to naprawdę nie ma problemu. Gdyby nadal każde nasze poranne wyjście z sypialni czy przyjście do domu kończyło się tak dramatycznie jak w pierwszych dniach no to wiadomo byłoby nam ciężko, a teraz jest po prostu dziwnie, ale tragedii brak.
Michał woła na obcinanie pazurów, więc uciekam.

Link to comment
Share on other sites

Jako tako jesteśmy po obcięciu pazurów. Przy ostatniej łapie Michał się wystraszył (chyba, bo sam nie był pewny co ona wtedy chciała zrobić, ale najprawdopodobniej nic) i gwałtowanie wycofał rękę, więc już się więcej nie dało nic zrobić, bo Tajga atakowało przy "przejmowaniu" łapy. Nasz błąd, no ale trudno - jutro podejdziemy do tematu ponownie. Nie będziemy u weterynarza tego robić, bo nieźle nam idzie, więc nie ma po co niepotrzebnie jej stresować i spowodować bania się obcinaczki, zwłaszcza ze zostały dwa pazury do przycięcia. Dokończymy tę kwestię sami.
Po jutrzejszym wecie dam znać jak było. Sądzicie, że w klinice mają jakieś kagańce? Bo my niestety mamy tylko materiałowy i zastanawiam się czy on wystarczy, bo on tak średnio chroni przed ugryzieniem. Nie wiem czy mam jechać do sklepu po jakiś normalny... . Zastanowię się na tym tematem jutro.
Dziś idę już spać. Dobranoc wszystkim.

Link to comment
Share on other sites

Mam nadzieję, ze się poskłada transport i w weekend Tajga do furciaczka bedzie mogła pojechać. Magda mówiła, ze Tajga jest grzeczna w samochodzie.
No i jeszcze jedno: wczoraj wieczorem suka nie chciała jeść, dzisiaj rano tez nie byla głodna. Magda zakupiła jej tabletki na odrobaczenie - może to robale. Tajga waży mało, za mało.... 39 kilo

Link to comment
Share on other sites

Tak jak wyżej napisano, Tajga może pojechać dalej, ale wszędzie są jajeczne psy, więc po prostu nie będzie się dało nad tym zapanować. Tajga zostanie wysterylizowana tak szybko jak to będzie możliwe, dlatego kwestię ewentualnych konsekwencji podania środka na zatrzymanie cieczki nas nie dotyczą.
Co u Weta? Pojechaliśmy specjalnie samochodem, żeby zobaczyć jak wygląda sprawa ewentualnej przejażdżki i było całkiem dobrze. Co jakiś czas wstawała i sprawdzała co u nas, ale komenda na miejsca opanowana jest w sposób zadowalający, także działała też w samochodzie. U weta tragedii nie było, tzn. nie pokochała pani weterynarz, ani nikogo w obsługi, ale dzielnie ją w dwójkę przytrzymaliśmy i zastrzyk dostała. Warczała i poszczekiwała (miała kaganiec) na wszystkich, ale atakować nie próbowała. Na szczęście w poczekalni nikogo nie spotkaliśmy.
Niestety Tajga wczoraj wieczorem i dziś rano nic nie zjadła, choć smakołyków na spacerze nie odmówiła, więc sądzę, że za chwilkę, jak Michał wróci z nią z ostatniego spaceru (czyli za sekund kilka pewnie) to już zje normalnie. Inaczej smakołyków więcej nie będzie. Dostaliśmy tabletki na odrobaczanie, bo choć dzielnie ją tuczymy efektów (nawet najmniejszych) nie widać. Ona waży 39 kg (tak mniej więcej, bo na wadze kręciła się niemiłosiernie). Moja suka jest od niej niższa i waży 55. Tajga jest za chuda, ale ona po prostu ma delikatną budowę, więc sądzę, że gdyby ważyła 45-50 kg wyglądałaby już zupełnie normalnie.
Aktualizacja: Tajga zjadła kolację.
W ramach nagrody za zadowalające zachowanie u weta, biegała sobie dzisiaj na 10 metrowej lince. Fajnie się pilnowała, uczyliśmy się komendy do mnie i w ogóle reakcji na swoje imię, bo z tym jest tragedia. Chciałam nauczyć jej komendy siad, bo czasami ma w sobie tyle energii, że jest nie do opanowania, a to się wtedy przydaje. Wzięłam smakołyk i próbowałam ją usadzić - nie chciałam wspomagać jej ręką, bo wiem, że nie przepada jak ktoś jej przy tyłku majstruje, także zupełnie pozytywne szkolenie. No i w dwójkę z Michałem zamarliśmy. Wzięła smaczek do góry, a Tajga podskoczyła i całą moją dłoń miała w pysku. Potworem jednak nie jest, bo choć smakołyk zabrała, moja ręka jest cała, wprawdzie mocno obśliniona została, ale bez najmniejszego draśnięcia.
Polubiłam ją strasznie, choć dzisiaj rano patrzyła na mnie tym swoim mało przyjaznym wzrokiem, ale posiedziałam w jej pobliżu, na kanapie, z wyciągniętą ręką ze smakołykiem z dobre 5 minut, w końcu podeszła, zjadła i już mogłyśmy razem pójść na spacer.
Nie mówiłam Ci Aniu, ale jeśli ona będzie transportowana gdzieś blisko, a z tego co pamiętam jakąś pobliską miejscowość podawałaś, zawiozę ją tam. Wiem już, że transport z nami przeżyje bez większych problemów, a z kimś innym nigdy nie wiadomo. Klatki dla niej raczej się nie znajdzie, więc transport jej może być problemowy i dla niej i dla kierowcy, także zawieziemy ją, jeśli to gdzieś w miarę blisko będzie. Pierwszy raz czuję, że będzie mi ciężko pożegnać się z psem, który jest u nas w DT. Oczywiście każdego psa lubiłam i cieszyłam się, że jest z nami i było mi smutno jak odchodził, ale ona jest jakaś wyjątkowa. Pewnie dlatego, że jak ktoś cię "nienawidzi" i próbuje zjeść, a potem cieszy się na twój widok i wiesz, że musiałeś włożyć w to sporo pracy to jakoś ciężej się potem rozstać. To co przychodzi trudniej zawsze jest bardziej doceniane.
Aktualizacja: Dodałam wczoraj i dziś mięso (wołowinę) do karmy w ramach podtuczania i okazało się przed chwilą, że ona go po prostu nie chce jeść. Zawinęłam w kawałek tabletki na odrobaczenie i nie chciała tego tknąć. Jak dałam jej razem ze zwykłą karmą, zjadła bez problemu.

Link to comment
Share on other sites

Hmm... musi to trochę za duże słowo, raczej lepiej by było gdyby tak się stało, bo:
a: mieszkamy w bloku i aktualnie psy (mamy trzy swoje + Tajga) są w innych pokojach 24 h, bo inaczej by się zagryzły
b: od początku mieliśmy tylko Tajgę przechwycić i miała jechać dalej
c: okazało się, że to pies z problemami i za czym znajdzie nowy dom trochę pracy przed nim, a u nas to po prostu niemożliwe organizacyjnie i czasowo
d: Ania zna osobę, która zajmuje się konkretnie psami agresywnymi i choć mamy jakąś wiedzę to sądzę, że niewielką w porównaniu do osoby, do której miałaby jechać

Link to comment
Share on other sites

dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, teraz sprawa jest zupełnie jasna. Z podpisu wnioskuję, że jednak zajmujecie się we dwoje szkoleniem psów.
Mnie jednak frapuje jej strach przed ciepłym podejściem człowieka do niej, a teraz dodałaś taki może istotny szczegół, że nie lubi dotyku w okolicy ogona.

Link to comment
Share on other sites

docha-może sie mylę w sprawie tej suni, ale znane mi psy które reagowały agresją lub lękiem na dotyk i czułe słowa były maltretowane przez dzieci (to znaczy oczywiscie słodkie dzieciaczki bawiły sie pieskiem)............

Tak na chłopski rozum-psy łatwiej pokastrować.....(nie mówie że rep.Mercy, chyba że furciaczek też ma repy?) ale i jej to sie na przyszłośc przyda.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...