Jump to content
Dogomania

Nie wyciagajcie psów ze schronów-robicie im krzywdę!


lisica666

Recommended Posts

Niestety nie wytrzymałam czytając kolejne wątki psów. Nawiedzone nastolatki robią raban, wyciagaja chore, kalekie psy ze schronów, a potem...no własnie. Problemem niech się zajmuja inni. Psy tułają się po DT, za każdym razem kolejny stres. A panie USZCZESLIWIAJA sic! kolejne psiaki "wyciągając je" i dając...NO WŁAŚNIE CO!!!!????
Proponuję zwolnić i rozpoczać porządkowanie "starych" spraw. Mietka prawnie unormuję, ale muszę mieć wyraźną deklarację, kto załatwiać będzie adopcję zagraniczna. Oczekuję by "miłośniczki' które wyciągnęły inne psy również do końca uporządkowały sprawy tych zwierząt



RATUJĄC MI ŻYCIE, BIERZESZ ZA MNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 93
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Lisica666, chyba w nieodpowiednim dziale założyłaś ten wątek, to dział Psów w Potrzebie, do adopcji, a nie apeli do nawiedzonych nastolatek (notabene, ciekawe, kogo miałaś na myśli...). Poza tym, nawiedzone nastolatki nie mogą wyciągać psów ze schronów, bo nie są pełnoletnie. I w ogóle, nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi... O jakich miłośniczkach piszesz i jakich innych psach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kinia098']no to jestem nawiedzona :O[/QUOTE]

Nie Ty jedna :evil_lol::evil_lol::evil_lol: Ja też jestem walnięta, a co tam. I chociaż nie jestem nastolatką, ale osobą wykonujący poważny (prawniczy - to skierowane jest do lisicy) zawód, to owszem, wyciągam psy ze schronisk i RATUJĘ IM ŻYCIE!!!


Ale wiem (mam nadzieję), o czym lisica666 pisze. Jednak pobyty w DT, nie nazwałabym "tułaniem się" :shake:
Rozumiem, lisica666, że jesteś rozgoryczona, bo Mietek okazał się uciążliwym tymczasowym mieszkańcem, ale proszę, nie uogólniaj i nie rozkazuj, bo nie masz takie prawa - chodzi o te Twoje słowa [QUOTE]Oczekuję by "miłośniczki' które wyciągnęły inne psy również do końca uporządkowały sprawy tych zwierząt[/QUOTE]

Trochę szacunku dla tego, co robią inni, kosztem swojego czasu, swoich rodzin, psów, swoich pieniędzy :shake:

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=1][SIZE=2]Zgadzam się z Tobą,[/SIZE] [B]agnieszka32:[/B]

[/SIZE][I]"Trochę szacunku dla tego, co robią inni, kosztem swojego czasu, swoich rodzin, psów, swoich pieniędzy :shake:"[/I]

Ta pasja wymaga ogromnego poświęcenia.

Nie znam sprawy Mietka, więc nie wypowiadam się na ten temat.

Jednak nawet dorosłym, czyli tym odpowiedzialnym?, zdarza się, że po wyciągnięciu psiaka ze schroniska, złych warunków, zapominają o nim...


[SIZE=1]tak się składa, że ja jestem nastolatką.. [/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

lisica666 z calym szacunkiem do Twojej osoby i do tego co robisz... nie do konca wiesz o czym piszesz... czy zdajesz sobie sprawe, ze Miecio pozostawiony w schronisku, juz by nie zyl? I wcale nie przesadzam, poczytaj watek naszych astow. Poczytaj prosze jak nie zdarzylysmy juz 3x (oby nie 4 :() wyciagnac psa i zostal uspiony za sam fakt bycia amstaffem :shake:
Zapoznaj sie z historiami uratowanych przed uspieniem psiakow, ktore sa aktualnie wspanialymi przyjaciolmi swoich rodzin, mieszkaja z kotami, dziecmi, innymi psami ale takze o tych, na ktore mialysmy plan, a jednak sie nie udalo przez podlosc i glupote ludzka, wiec siedza w DT albo w hoteliku i czekaja na swojego ludzia...

Zgadzam sie z Toba w jednej kwestii... wyciaganie psa na hura, bez planu, bez skladu i ladu... czasem sama jestem przerazona akcjami na dogomani, na szybko bez koordynatora, a co najwazniejsze... bez podejmowania odpowiedzialnosci za wyciaganego psa... niestety takie dzialania czesto przynosza wiecej szkody niz pozytku...

Link to comment
Share on other sites

Z całym szacunkiem dla Waszej działalności, chodziło mi miedzy innymi o to, że psy wyciągaja ze schronów nastolatki, wspomagając się przy tym np. Fundacją ProEquo. Nie ujmując Sandrze, (która nota bene dobrze okresliła charakter Mietka w jednym z postów i wyraźnie zaznaczyła, że psem zajmować sie nie będzie) efektem tego jest późniejsza przepychanka i PRZEKREŚLENIE SZANS PSA NA ADOPCJĘ!

Co zaś do moich spostrzeżeń co do wyciągania psów na zasadzie"wyciągnę, a potem...najwyżej wróci do schronu" to proponuję wrócić do początku choćby na pierwsze dostępne wątki z zachodniopomorskiego.Ile psów po chwili szczęścia wróciło do piekła schronu lub...no właśnie...gdzie.

Fakt, nie bardzo mi pasuje w moim wieku łażenie przez okno, ale nie w tym rzecz. Rozgoryczenie NIE, raczej ROZCZAROWANIE.

RATUJĄC MI ŻYCIE, BIERZESZ ZA MNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem powazne domy tymczasowe sa potrzebne.. Spojrzcie na watek "metamorfozy" gdzie mnostwo psow swoje najwieksze zmiany przechodzi wlasnie w DT. W schronisku pracownicy czy wolontariusze nie sa w stanie, chocby chcieli, pokazac kazdego psa takim jakim jest.. Tam czlowiek wchodzi i widzi setki takich samych, brzydkich, brudnych, zaniedbanych mordek. Kiedy ktos bierze psa, moze nawet kilka do DT, jest w stanie kazdego wykapac, ostrzyc, wyczesac, sprawic, zeby byl widoczny i atrakcyjny... Moze to straszne, ale wielu ludzi patrzy na wyglad nie tylko czworonoga, takze ludzi: jestes przystojny, latwiej znajdziesz prace, ubierzesz mini, otworza Ci drzwi w sklepie, zapytaja czy pomoc... Zawsze tak bylo... Biedą, ktora zapchlona, zakudlaczona, oblepiona blotem siedzi za kratami w schronisku nikt sie nie zainteresuje, a po wyczesaniu, ostrzyżeniu, odkarmieniu, okazuje sie rasowym sznaucerem albo yorkiem...

Link to comment
Share on other sites

Trochę może pozwolę sobie z tematu zboczyć... Czy myślicie, że ratowanie na siłę ma sens? Czy warto, z logicznego i ekonomicznego punktu widzenia, ratować życie poważnie choremu, kalekiemu psu? Parę lat temu pamiętam, że robiłem sobie luźne wyliczenia i konkretnych sum nie podam, ale wyszło, że za jednego takiego na siłę uratowanego psa można było kupić chyba pół tony karmy. Czy więc mamy prawo ratować pojedyńcze psy, które nas chorobą lub ułomnością chwycą za serce, skoro robimy to mniej lub bardziej bezpośrednio kosztem innych, zdrowych i mających zdecydowanie większe szanse na adopcję zwierząt?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='shin'] za jednego takiego na siłę uratowanego psa można było kupić chyba pół tony karmy. Czy więc mamy prawo ratować pojedyńcze psy, które nas chorobą lub ułomnością chwycą za serce, skoro robimy to mniej lub bardziej bezpośrednio kosztem innych, zdrowych i mających zdecydowanie większe szanse na adopcję zwierząt?[/QUOTE]

Takie wartościowanie doprowadzi nas za chwilę do rozważania, czy mam moralne prawo iść po pracy do kina, skoro za cenę biletu mogłabym kupić bezdomniakowi jeden dzień w płatnym DT, albo czy kupienie nowych butów na zimę nie będzie nieetyczne, bo za tę kasę można zasponsorować kastrację albo karmę.
Dopóki ratowanie i pomaganie finansują osoby prywatne - a przy zbiórkach publicznych na konkretny cel tak to de facto wygląda - każdy ma prawo zadecydować czy i komu pomoże. Jeden jest pragmatykiem i będzie płacił tylko na sterylki, aby zmniejszyć populację, ktoś inny kocha staruszki i będzie skupiał się właśnie na ratowaniu psiej geriatrii, jeszcze ktoś inny pomaga swojej ulubionej rasie...

Uważam że nie ma sensu wartościować i tworzyć jakiejś sztucznej hierarchii jakim psom "opłaca się" pomagać. Oczywiście, że czasami szczypnie serce, że tutaj jakiś psiak umiera z glodu, a gdzie indziej zbiera się kasę na super karmę weterynaryjną, zamiast podzielić koszt i kupić obu coś zwyczajnego. Ale tak się nie da. Dopóki nie uda się pomóc wszystkim - a wiadomo, że nie mamy na to środków, i raczej nigdy mieć nie będziemy - trzeba podejmować decyzje, i to w gestii darczyńcy jest, czy będzie kierował się sercem, czy rozumem.

Dla mnie jest chyba tylko jedna "dyskwalifikująca" cecha, uważam że nie ma sensu ratować i utrzymywać latami psów agresywnych do ludzi, z historią nieuzasadnionych ataków.
Jestem też za eutanazją psów nieuleczalnie chorych i cierpiących, ale to ze względu na ich komfort życia, a nie aspekty finansowe opieki nad nimi.

Link to comment
Share on other sites

Proszę mimo wszystko, żeby nie wyskakiwać z argumentem o prawach. Ja nikomu nie [B]zakazuję [/B]wydawania pieniędzy na co chce. Zastanawiam się po prostu nad tą kwestią - czy lepiej jest jednego umierającego psa doprowadzić do porządku, czy wykarmić X psów przez X czasu. Z jednej strony nikt nam nie dał prawa wartościować życia, a z drugiej nikt nam nie dał prawa skazywać iluś-tam na gorsze warunki po to, żeby za wszelką cenę ratować jednostkę. Zauważ, że nie kontempluję tu 'buty czy pies' i nie chcę wzbudzać w nikim poczucia winy na zasadzie 'żryj obiad, bo dzieci w Afryce głodują', tylko może żeby osoby o miękkich sercach przemyślały ile energii i środków ładują w przypadki prawie że beznadziejne. Czy po prostu nie byłoby lepiej dla ogólnej populacji psów skupić się na psach o największych szansach na adopcję, a tym poważnie chorym pozwolić odejść?

Szczerze powiem, że po prostu nie rozumiem, co kieruje ludźmi ratującymi psy za wszelką cenę. Pamiętam jak przez mgłę psa z urazem kręgosłupa i nerek, bodajże. Tylne łapy niesprawne, w dodatku staruszek. Kilka tysięcy potrzebne było na leczenie go. Jeśli pies znalazł dom to super, ale za tego jednego psa można było opłacić DT kilkunastu. Kupić masę karmy, koce. Zapłacić za ileś sterylek. Uratowaliśmy życie jednemu, a kilkudziesięciu powiedzieliśmy 'sorry, ale jak wy sobie połamiecie łapy, to też zrobicie się dla nas godne uwagi - na razie gnijcie sobie w schronie'. [SIZE=1]Przepraszam, dziś operuję lepiej w angielskim, nie umiem się za bardzo wysłowić, o co mi chodzi :oops:[/SIZE]



Przy okazji, teraz mi się przypomniało - z kilometr, dwa za Głębokim w stronę Polic widziałem dziś w lesie psa w typie teriera szkockiego, nikt nie słyszał może o zaginięciu jakiegoś?

Link to comment
Share on other sites

Ja też się zastanawiam i nie uważam, że moje przekonania są jedyne słuszne ;)
Wolontariat i pomoc zarówno fizyczna jak i finansowa to tematyka, w której pełno różnego rodzaju dylematów i niełatwych wyborów. Co,jak pisałam w poprzednim poście, ma bardzo smutną i prostą przyczynę - nie da się pomóc wszystkim i na taką skalę, jak byśmy chcieli. I tak naprawdę nie ma dobrych wyborów, skoro zawsze każda pomoc okazana jakiemukolwiek psu, będzie jednocześnie odebraniem tej samej pomocy innemu.

Tu nawet nie chodzi tylko o pomoc finansową, tak naprawdę wszystko można pod to podciągnąć. Czy postępuje źle wolontariusz, który codziennie bierze na spacer swojego ulubionego psa ze schroniska, zamiast wyprowadzać po kolei inne, które nie wychodziły od miesięcy? A ktoś, kto bierze na bezpłatny DT psy tylko jednej, ulubionej rasy? Albo, tak jak pisałeś, wrzucenie kilku tysięcy w leczenie jednego zwierzaka, zamiast za tę kasę pomóc kilku innym?

To są takie problemy, dla których chyba nie ma dobrego rozwiązania. Bo jak byś to widział - stworzyć jakąś listę hierarchii potrzeb, na co pieniądze wydawać najpierw? Mówisz: pomagać zdrowym, młodym, adopcyjnym. Ale takie będą zawsze, i nawet przy przeniesieniu na nie wszystkich dostępnych środków finansowych, nie nadąży się za tymi potrzebami, nie ma szans. Więc co - dopóki będą te zdrowe i adopcyjne, to żaden pies starszy czy brzydki nie dostanie szansy?
Dobrze, załóżmy inną tezę - że najważniejsze są sterylki. Czy dopóki będą suki do wysterylizowania - a będą zawsze - nie wydamy ani grosza na nic innego?

[B]Chodzi mi o to, że tworzenie hierarchii potrzeb ma sens tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jest realna szansa, że uda się załatwić wszystkie sprawy - po prostu w kolejności ustalonej ze względu na priorytety. [/B]

Link to comment
Share on other sites

Nie mówie, że ani grosza, ale zobacz - wydając 200zł na sterylkę jednej suki teraz, nie wydajesz 1000zł na sterylkę jej szczeniaków. I kolejnych dziesiątek tysięcy na sterylki szczeniaków jej szczeniaków. O leczeniu różnych choróbsk już nawet nie wspominając... Ale co do np. DT dla jednej rasy - nie uważam, że akurat to coś złego. Specjalizacja też jest potrzebna. Akurat stowarzyszenia skupiające się na jednej rasie rozumiem. Rozumiem też osoby chcące dać dom staruszkom. Ale np. taki wolontariusz, który ma w schronie pomagać, to by ode mnie kopa dostał, jakby wyprowadzał tylko swojego ulubieńca. Drobnemu dziewczęciu bym nie kazał wyprowadzać bernardyna, ale nie może być tak, że reszta psów cierpi, a jeden ma się dobrze, bo akurat on jakoś sobie zaskarbił względy 'klawisza'. Zdrowy, starszy pies też ma szansę na adopcję, ale chyba się zgodzisz ze mną, że jest różnica między np. 10-letnim kundelkiem w dobrym zdrowiu, a 10-letnim kundelkiem z przetrąconym kręgosłupem, który nie kontroluje zwieraczy, żre go jedno choróbsko po drugim z często nawet głupich powodów typu otarcie łapy do krwi, itp itd?

Myślę, że każdy powinien decydować zgodnie z tym, co czuje, ale nie powinien przy tym wyłączać myślenia. Nie powinniśmy się kierować tylko emocjami w takich sprawach. Każdy przypadek należy dogłębnie przemyśleć. Ja na przykład bym nie wziął nigdy na DT psa, w którego bym musiał wpakować grube tysiące chociażby dlatego (pomijając wcześniejszą argumentacje), że nie wyobrażam sobie błagania obcych ludzi o każdą złotówkę, a niestety - tak to trochę dla mnie wygląda. Ktoś bierze psa do odratowania, a nie ma za co. To dla mnie nieco... nieodpowiedzialne.

Ale jeśli kogoś tym uraziłem, to przepraszam. Nie ukrywam, że przemawia przeze mnie znużenie, ogólny brak wiary w ludzi i zniesmaczenie nimi.

Link to comment
Share on other sites

Czlowiekowi latwiej jest dac pieniadze na konkretnego psa, czytajac na co jest chory, czego mu potrzeba i ze jak nie pomoze to czeka go smierc, niz wydac te same pieniadze, bo psy w schronisku maja zle warunki..
Szybciej dasz cygance z dzieckiem na reku przed supermarketem 5 zl niz wplacisz to na sierociniec...
Zwykla psychologia...

Link to comment
Share on other sites

A ja zadam w takim razie pytanie konkretne- do ilu warte jest zycie psa? Do 100, 200? 2000 zł?
A moze o tym, czy warto ratować ma decydowac stopień ubytków? Czyli jedna łapa ucięta- ratujemy czy nie?

Mam psa po złamaniu kręgosłupa. Cholernie paskudnym złamaniu.... 4,5 roku ze mną, chociaż miała być jedna noc. Nie powiem, ze absolutnie nie ma zadnych kłopotów, ale kazdemu kto powie, ze takiego psa nie warto ratować- proponuje wziąć Kre na spacer, porzucac jej patyk, popływać z nią i popatrzeć w jej uśmiechnięty od ucha do ucha pysk. I potem powtórzyć - że nie było warto.
Lala, pinczerka, która jest u mnie na DT, kosztowała mniej wiecej 1,5 tysiaca za ratowanie, jest niemłoda, rasowa- warto było, czy nie?
Piki- do tej pory hmm... 2-3 tysiące? a jest to pies z zespołem wad wrodzonych, i co z tego, skoro o tym nie wie i śmiga przeszczęśliwa po trawie?

Tak, ja na DT miewam zazwyczaj ciężkie przypadki- psy i koty bez kończyn, stare, ślepe, z połamanymi kręgosłupami, obdarte ze skóry...
Możliwe, że młodych i zdrowych mogłabym za ta sama kasę i pewnie mniejszym nakładem sił uratować więcej, ale czy akurat tylko o ilość chodzi? Wszystkich nie uratuję, ratuję te które stanęły mi na drodze. Dal każdego z nich jego życie jest wartością bezcenną, jak mam je wyceniać?

Tak, nieraz błagam o pomoc finansową. Wiesz czemu? Bo wychodzę z załozenia, że sa ludzie, którzy moga pomóc własnie tak, kasą, ale nie mogą- z róznych wzgledów- osobiscie się zająć zwierzakiem i sa tacy, których nie stac na samodzielne ratowanie zwierzaka, ale moga zapewnic mu najtroskliwszą opiekę. I cały cud polega na tym, żeby te dwie frakcjie miały mozliwość sie spotkać, chociazby wirtualnie - bo inaczej jedni ani drudzy nie pomogą. A razem- ratują życie.


[QUOTE]10-letnim kundelkiem z przetrąconym kręgosłupem, który nie kontroluje zwieraczy, żre go jedno choróbsko po drugim z często nawet głupich powodów typu otarcie łapy do krwi, itp itd?
[/QUOTE]
Ok. To idź popatrz w oczy Kubusiowi, który dopiero teraz poznał, co to dobro człowieka, który nareszcie cieszy się kazdym dniem, każdym głaskiem, kazdym ciepłym słowem- i powiedz "musisz umrzeć, bo się nie opłacasz".


I jeszcze jedno- nie ma czegoś takiego jak "szanse adopcyjne". Miałam zwierzaki młode i zdrowe, które siedziały długo i nikt ich nie chciał i kaleki, które momentalnie znajdowały dobre domy. A dzięki dwóm moim "nieadopcyjnym i całkowicie nieopłacalnym" psom- Pająkowi i Rudzi- na dogo trafiły Goś i... Kikou.

Link to comment
Share on other sites

Ulv, nie naskakuj na mnie, proszę. Chyba już z tobą kiedyś dyskutowałem na ten temat - i sorry, ale dalej mnie nie przekonuje argument 'popatrz im w oczy'. Bardziej by mnie przekonywał, gdybyś za własne środki te psiaki ratowała. Pisząc 'własne' nie mam na myśli, że koniecznie każda złotówka musi być z twojego osobistego konta, zarobiona przez ciebie, ale żebyś te środki faktycznie [I]miała[/I]. Żebyś np. miała zorganizowaną grupkę x osób, które finansują tą pomoc na tyle regularnie, żeby można było określić, czy da się psa uratować, czy nie, a nie, że 'biorę psa, a o kasie to się pomyśli później', jak to na dogo bywa, i te dramatyczne apele, że kasa albo igła.

Uderzył mnie opis psa, który wg. autorki - nie chciał już żyć. Ale go uratowano. Pies może nie ma aż tak wysokiej samoświadomości jak człowiek, ale śmiem twierdzić, że jeśli zwierzę jakiekolwiek - pies, kot, mysz, ludź - nie walczy o siebie, to należy pozwolić mu odejść. Uporczywa terapia do mnie nie przemawia, bo w pewnym momencie jest to znęcanie się dla własnego spokoju sumienia i dobrego samopoczucia.
Ja bym np. nie ratował psa obdartego ze skóry, czy oblanego kwasem. Dlaczego? Ano dlatego, że wiem jak to wygląda i wiem, że jest to ogromne cierpienie. Wolałbym takiego psiaka uśpić, żeby mu oszczędzić tych cierpień, niż ratować i skazać na życie w bólu, nawet jeśli miałby mieć 'pełną miskę'.


Ale argument cholery [choleryy? :evil_lol:] do mnie mniej więcej trafia [SIZE=1](chociaż ja bym akurat nie dał tej Cygance, bo z zasady nie daje takim ludziom, do których mam podejrzenia, że kasa nie pójdzie na to, na co ma. Spróbujcie takiej bułkę dać zamiast kasy. Prędzej jakieś ciuchy czy zabawki bym do tego DD podwiózł)[/SIZE]. Ludzie mają większą skłonność do płacenia na skatowanego, umierającego psa, niż na zdrowego - zdrowy sobie poradzi...

A teraz prawdopodobnie najbardziej istotna część mojego postu:
Zastanawiałem się jednak nad samym dogo - tą aktywnie biorącą w ratowaniu i pomocy częścią. I tak płacą na różne cele. Może nieco lepsza organizacja, niższe, a stałe wpłaty i jakoś cały taki system by działał... Chociaż z drugiej strony - gdzie dwóch Polaków tam trzy opcje polityczne i nie wierzę, żeby dogo potrafiło się zjednoczyć w jakiejkolwiek sprawie na dłużej, niż kilka tygodni.

Link to comment
Share on other sites

Mi nie dokladnie o to chodzilo- dasz bienemu 5 zl. ale nie wplacisz [B]tej samej kwoty[/B] na instytucje, bo wiesz ze zginie w potrzebach 100 osob..
Tak samo nie dasz zebrakowi 1000 zl, a wolisz wplacic na przytulek, bo tam to lepiej zainwestuja... Tylko kto ma 1000 zl, zeby go oddac, a piataka ma kazdy..

Link to comment
Share on other sites

Ale tego piątaka równie dobrze można dać na innego psa. Trochę źle się wyraziłem - chodziło mi o to, że dając tego piątaka jakiemuś żebrakowi człowiek czuje się cieplutko i milutko, bo dał konkretnej osobie, a nie jakiemuś dziwacznemu bytowi w postaci 'organizacji'. Zdrowy pies to właśnie taka bezosobowa organizacja - bo przecież ich są setki tysięcy, miliony. 'Moje 5zł nic dla takiego psa nie zrobi, więc lepiej dam na innego, takiego, który będzie dobrze opisany, który nie będzie dla mnie anonimową zagadką.'


Eh... Co tu gadać - jak już pisałem, częściowo przemawia przeze mnie rozgoryczenie z powodu 'mojego' psa. Dziewczynę moją z psem ze stancji wyrzucili w trybie natentychmiastowym. I co? I nikogo praktycznie to nie obchodzi. Wszyscy się rozczulają nad biednym piesiem, który to, który tamto, a zdrowego psa to... pies trącał. Ona dom znalazła, pies nie. Pies poschroniskowy, przez całą tą sytuację w tej chwili mu po prostu odbiło. Szczerze powiem, że w obecnie to już rozważaliśmy nawet uśpienie go, bo jeśli dom mu się nie znajdzie, to co? Psu odbija z dnia na dzień coraz gorzej. Kolejni zainteresowani umawiają się na spotkanie, podają lipne adresy, nie odbierają telefonów. Tylko czekam na info, że pies już tak daleko odszedł od swojego normalnego stanu umysłu, że nic się z tym już nie zrobi, bo mu odp... na amen. I co zostanie? Schron? On do schronu wejdzie i już nigdy z niego nie wyjdzie, bo albo on kogoś zagryzie, albo ktoś jego. Zwariuje tam do reszty. Stanie się nieadopcyjny. Schron dla niego będzie odroczonym w czasie wyrokiem śmierci - a będzie to śmierć paskudna, jak każdego schroniskowca.

Nie był agresywny. Zostawał w domu po 8, nawet 10 godzin i nie niszczył. Okej, w czasie przeprowadzek wywlekał rzeczy z szaf, czy raz zasadził się na panel, ale to mijało - dzień, dwa i był spokój, pies znowu sobie łaził po domu, pomrukiwał czy popiskiwał, jak zostawał na dłużej, ale się uspokajał, nie niszczył, grzeczny był, sąsiedzi się nigdy nie skarżyli.
W ciągu trzech tygodni się okazało, że owszem, jest agresywny, poza tym zjadł drzwi, rozszarpał firanki, uszkodził samochód, itd, itd, itd. Absolutnie się nie przyzwyczaja do swojego DT, jest coraz gorzej. Zostawał osiem godzin - teraz nie zostaje spokojnie pięciu minut. A jak mu się skończą rzeczy do niszczenia, to zacznie demolować sam siebie. Może wtedy kogoś zainteresuje, jak już przeżre sobie łapy do kości?

Ruchu na wątku nie ma, bo Bazyl ma wszystkie łapy, oczy, uszy, nikt go nie powiesił, nikt kwasem nie oblał. Może to jest metoda? Skoczę do POCH, kupię kwas i nagle się dla psa dom znajdzie? Potrącę go ze trzy razy, to zerwie się ktoś do pomocy? A może za przetrącony bejsbolem kręgosłup ktoś zrobi bannerki? Bo jak na razie to to jest zwykły, jamnikowaty kundel z coraz gorszym lękiem, przepraszam, teraz to już chyba fobią separacyjną. Jest po prostu mało 'medialny'. Kundel jak kundel, kogo obchodzi jakiś tam zdrowy pies, najfajniejsze są te, przy których można zrobić fajny wątek, plakaty, rozreklamować na całe forum wpierniczając się ludziom w ich wątki ze swoimi linkami, nic do samego wątku nie wnosząc, spamując skrzynki, dramatyczny tytuł, apele, cioteczkowanie, bycie forumową gwiazdeczką przez jakiś czas. Normalnie film akcji z dramatem, w wersji tekstowej.

[SIZE=1]To o forumowych gwiazdeczkach nie jest bynajmniej np. o Ulv, ale... cóż, chyba wiadomo, jaki typ ludzia mam na myśli.

[SIZE=2]Dodatkowo wkurza i dokłada się do tego rozgoryczenia fakt, że od lat, co roku przypominam całej rodzinie i namawiam, żeby słynny 1% oddawali do TOZu, i grzecznie to właśnie robią. A TOZ póki jest potrzebujący, to jest dobry, a jak ktoś od niego potrzebuje, to głuchnie. Okej, fajnie, WRESZCIE ogłoszenie zostało zamieszczone, ale mogło już być tam o wiele wcześniej, a nie dopiero wczoraj czy przedwczoraj. Ale tak to jest, jak się paniusi jednej z drugą paluszkami ruszyć nie chce, żeby na głupiego maila odpowiedzieć... Informatyzacja, k..., gdyby nie pójście osobiste, to by nawet głupiego 'proszę wypełnić formularz' człowiek nie dostał. A prawda jest taka - nie ma co liczyć na kogokolwiek. Jak się człowiek sam nie zakręci i sam wszystkiego nie zrobi, własnymi rencami, to nikt mu nie pomoże, tylko do dna docisnie i jeszcze łopatę rzuci.[/SIZE]
[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Bardziej by mnie przekonywał, gdybyś za własne środki te psiaki ratowała. Pisząc 'własne' nie mam na myśli, że koniecznie każda złotówka musi być z twojego osobistego konta, zarobiona przez ciebie, ale żebyś te środki faktycznie [I]miała[/I].[/QUOTE]
I to jest nieporozumienie. Bo raz- z takiego układu zrobi sie w krotkim czasie ciężkie do zniesienia kółeczko wzajemnje adoracja, a w dodatku mała elastyczność takiego systemu spowoduje, ze jesli chociaż jednej osobie stale wspierającej cos sie omsknie, to całą stabilność finansową diabli biorą.
Dwa- błąd jest taki, ze to nie tak działa. Tzn, staram sie żeby nie było mozliwości, ze "jeśli sie kasa nie znajdzie to klops". Klops może być- dla mnie. Nie dla psa. Bo ja te kasę zdobędę, najczęściej kosztem czegoś swojego. Przykład- Lalka ciągle jest w plecy 400 zł. Kasa poszła z odłożonych przeze mnie pieniedzzy na kurs prawka.
A trzy- to decyzja każdej osoby, na ktorego akurat w tym momncie psa wpłaca 5-10-100 zł i dlaczego. I tu nikomu nic do tego.

[QUOTE]Ja bym np. nie ratował psa obdartego ze skóry, czy oblanego kwasem. Dlaczego? Ano dlatego, że wiem jak to wygląda i wiem, że jest to ogromne cierpienie. Wolałbym takiego psiaka uśpić, żeby mu oszczędzić tych cierpień, niż ratować i skazać na życie w bólu, nawet jeśli miałby mieć 'pełną miskę'.
[/QUOTE]
...a ja tak, bo uważam, że kilka dni, nawet tygodni bólu jest warte- jeśli psa czeka potem kilka lat fajnego zycia. No i nie zapominajmy, współczesnie istnieje terapia bólu u psów, trzeba tylko znaleźć dobrego weta, który nie uważa "że musi boleć".
Natomast zgadzam się, że nie ma sensu utrzymywanie na siłę przy zyciu zwierzęcia które cierpi i nie ma realnych szans na poprawę.
Aha- ktos mi raz powiedział "ale to NIEWYOBRAŻALNE cierpienie, sama nie wiesz... - owszem wiem. Z doświadczenia własnego.


Natomiast w kwestii odpowiedzialnego DT, tak to już jest problem z niektórymi osobami. Nie każdy chce przyjąć do wiadomości, że raz podejmując opiekę nad psem stajemy sie za niego odpowiedzialni. I może się zdarzyć, że znienacka ten pies/kot do nas wróci, najczęściej w najgorszym mozliwym momencie. Albo, ze może zachorować. Z tym trzeba sie liczyć i na tym polega bycie opiekunem psa.

Link to comment
Share on other sites

Temat studnia i (prawie) każda wypowiedź zawiera racje. Dobrze, że obywa się bez obelg, jak to niestety często ma miejsce w kwestiach szczególnie trudnych... A ja mam taką uwagę - jeśli wątek ten jest czytany przez kogoś z kierownictwa np szczecińskiego schroniska, to warto się zastanowić, dlaczego np ja mam więcej zaufania do zupełnie mi nieznanych osób z odległych miejscowości niż do "skarbników" schroniska. Może warto poobserwować i wyciągnąć wnioski, jak można zdobyć zaufanie ludzi chcących pomóc ? Moje adopcje wirtualne przekształciły się w regularne przelewy dla psów z Dogomanii (nie ze względu na większą czy mniejszą sympatię ale dlatego, że wiem, na co zostaną przeznaczone). A na zakończenie chciałam dodać, że dyskutować zawsze warto chociaż jak zauważyła agnieszka32 to nie jest raczej odpowiednie miejsce na ten wątek, a najważniejsze jest to, aby oprócz nieodpowiedzialnych kreatur (czyt. "ludzi") były również osoby chcące naprawiać krzywdy wyrządzone przez tych, którzy serc nie mają. I o to przecież na Dogomanii chodzi...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='lisica666']LUDZIE WALCZĄ O PRAWO DO EUTANAZJI

Nikt nie zaoferował pomocy w adopcji zagranicznej

Nadal wychodzę oknem.

Mietek zarzygał cały pokój

RATUJĄC MI ZYCIE, BIERZESZ ZA MNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ![/QUOTE]

Lisica666, szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem CO MA PIERNIK DO WIATRAKA????!!!!:roll:
Co ma wspólnego ten post z wątkiem,który (niepotrzebnie) założyłaś w dziale Psów w Potrzebie? :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='lisica666']LUDZIE WALCZĄ O PRAWO DO EUTANAZJI

Nikt nie zaoferował pomocy w adopcji zagranicznej

Nadal wychodzę oknem.

Mietek zarzygał cały pokój

RATUJĄC MI ZYCIE, BIERZESZ ZA MNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ![/QUOTE]
ja ten post rozumiem jednoznacznie(choć może źle rozumuję), w odniesieniu do tytułu i (chyba) zamysłu tego wątku: [I]"trzeba było pozwolić mietkowi umrzeć w schronisku, bo teraz sprawia mi kłopoty"
[/I]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agaga21']ja ten post rozumiem jednoznacznie(choć może źle rozumuję), w odniesieniu do tytułu i (chyba) zamysłu tego wątku: [I]"trzeba było pozwolić mietkowi umrzeć w schronisku, bo teraz sprawia mi kłopoty"
[/I][/QUOTE]

Taaaak, to chyba o to chodzi... Brak mi słów, lisica666, Ty "miłośniczko" zwierząt.:angryy:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...