Jump to content
Dogomania

KAJTUN po 3 latach w hoteliku u Murki - czy odnajdzie się w DS...?


inka33

Recommended Posts

  • 3 weeks later...

Bardzo trudno jest mi to pisać, mając świadomość, że może się okazać, że strasznie Kajtuna skrzywdziłam decyzją o adoptowaniu go... :-( Zdaję sobie dobrze sprawę z tego, że pies nie jest rzeczą, zabawką... Liczę się jednak z tym, że macie prawo to subiektywnie skomentować, ocenić. Wiedzcie, że czuję się naprawdę okropnie - choć nie jest to usprawiedliwienie.

[B]Sprawa wygląda następująco:[/B]

Trzy dni temu Kajt po raz kolejny ugryzł mojego ojca w reakcji na dźwięk domofonu.
Ojcu skończyła się cierpliwość. Mówi, że żaden obcy pies nie pogryzł go, jak własny...
Dał jeszcze Kajtunowi 3 miesiące na poprawę zachowania, deklarując współpracę.
Jeśli jego (i nasze) działania - wg wskazówek p. Dudy - nie pomogą, to koniec...
Trzeba będzie szukać innego rozwiązania. :-( [U]Ale na razie jest jeszcze NADZIEJA![/U]

Istnieje teoretyczna możliwość naszej wspólnej wyprowadzki (bez ojca), ale biorąc nawet pełną odpowiedzialność za przygarnięcie psa po przejściach, nie wydaje mi się, że przy podejmowaniu tak ważnej życiowej decyzji należy kierować się _wyłącznie_ dobrem zwierzęcia. Na tą chwilę nie wiem, co mam jeszcze w tym miejscu powiedzieć. :-(

Dzisiaj był u nas (ok. godziny) p. Duda, który - w trosce o nas i Kajta - wcisnął nas jakoś w ostatniej chwili w potwornie napięty grafik, za co jestem mu naprawdę wdzięczna. :loveu: Po rozmowie zrobił nam hardcorowy trening, więc mamy wskazówki, jak pracować. Jak wróci ze swoich wyjazdów po weekendzie majowym, będziemy kontynuować konsultacje wedle potrzeby - telefonicznie i osobiście.

Kajtun potwornie zmęczony treningiem i dręczony jeszcze burzą za oknem :mad: śpi sobie w klatce.
To jest, cholera, fajny i kochany psiak, tylko paskudnie doświadczony. Ojciec to dobrze wie.

Przepraszam za wszystko :-(, na więcej pisania nie mam już sił...

Link to comment
Share on other sites

Ja też jestem skołowana.
Gdzieś tam wisi nad nami najgorsza opcja. A ja nie mam pomysłów, ani sił.
Nie wiem jak ukierunkować sprawy Kajta.
Na pewno musimy zbierać kasę na godzinki z p. Dudą.
Inka więcej napisze jak się pozbiera.
Z przerażeniem myślę, o dwóch latach wysiłków wielu osób, żeby tego psa jakoś naprostować.
Ja sama Ince będę wybijała z głowy Kajtuna, bo nie pozwolę by na tym cierpiała Jej rodzina, albo żeby od psa zależała Jej przyszłość. Brzmi jak brzmi, ale sami powiedzcie...jak długo można tak wiele poświęcać dla jednego czorta? Kto z Was by znosił napiętą sytuację w domu z powodu psa, który rzuca się do brzucha, do rąk, a jakby sięgnął wyżej to też fajnie.
Wiem jakie to straszne i jak to źle się może potoczyć...ale jeszcze się nie potoczyło.
Więc proszę...o jakieś sensowne i wykonalne rady dla nas.

Inga, Ty już ktoryś raz tak podskakujesz z radości, a skąd wiesz czy losy Kajta nie potoczyłyby się zupełnie inaczej?
Może ujawniłyby się jakies Twoje zdolności terapeutyczne i Kajtulo zacząłby chodzić jak w zegarku :rolleyes: ot Anielątko do adopcji... :lol:
Może trochę budujących rad i wsparcia, hę?

Nie ma co snuć bajek...ja mam cięzki łeb, nic nie wymyślę. Ale nie dołujcie Inki bo :mad:

Link to comment
Share on other sites

nie mam pomysłów, jak rany...
i podskakiwać będę, bo wyobraźnia podsuwa mi straszne scenariusze kajtunowego pobytu w domu z kotami i małymi psami.
Wprawdzie Birma spyla przed Tośką i Merci, ale jest psem skatowanym i kamieniowanym, więc jej reakcje są adekwatne do drzemiącego w niej lęku.
Kajtun jest inny.
Szkoda psa, bo sam z pewnością nie za fajnie się czuje w różnych okolicznościach, skoro tak reaguje, ale rzeczywiście, nie można przedkładać dobra psa nad dobro rodziny.

Link to comment
Share on other sites

[B]inga.mm[/B], przy całej mojej sympatii do Ciebie (bo miejscami jesteśmy podobne), czuję, że muszę to jednak napisać...

[quote name='inga.mm']nie mam pomysłów, jak rany...[/QUOTE]
Skoro nie masz pomysłów, to wesprzyj chociaż słowem.
Ja, nie mając kasy, starałam się jakoś Ci pomóc. Chyba marnie... Przepraszam.

[quote name='inga.mm']i podskakiwać będę, bo wyobraźnia podsuwa mi straszne scenariusze kajtunowego pobytu w domu z kotami i małymi psami.[/QUOTE]
Owszem, jakbym miała więcej wyobraźni, to może bym Kajta nie adoptowała. Nie wiem.
Owszem, czasem jestem załamana, czasem mam dość, może czasem nawet żałuję decyzji.
Jednak widzę też ogromne plusy (zbyt prywatne, by tu o nich pisać), tego że Kajt jest z nami.
I w głębi serca, pomimo cholernych trudności, cieszę się, że tak właśnie się stało, że to akurat on!
Nie wiem do końca, dlaczego - może to masochizm ;) - ale wszyscy (nawet ojciec!) go kochamy, drania!
Owszem, (powtarzam po raz kolejny) gdybym od początku widziała, że Kajtun jest kompletnie niekumaty, "nierokujący", to poddałabym się już dawno, grzecznie przeprosiła, schowała głowę w piasek i się ze wstydu w myszą dziurę. Jednak od początku widziałam drobne kroczki ku lepszemu, nawet jeszcze nie mając wsparcia behawiorysty, a jedynie swoją mglistą wiedzę i może trochę intuicji.

I będziemy walczyć dalej! Może poprostu groźne ultimatum ojca spowoduje przyspieszenie i w sumie wyjdzie na dobre...?
Nie dam sobie żadnym [B]alice[/B]'om wybijać Draniowszczyka z głowy! :eviltong: Jemu wybijemy z głowy różne fobie!!! :mad:

[quote name='inga.mm']Wprawdzie Birma spyla przed Tośką i Merci, ale jest psem skatowanym i kamieniowanym, więc jej reakcje są adekwatne do drzemiącego w niej lęku.
Kajtun jest inny.[/QUOTE]
Nie możesz wiedzieć, czy Kajta reakcje są adekwatne do jego przeżyć, bo (tak jak i my) nie wiesz, co go spotkało i nie znasz szczegółów jego zachowania - w jakich sytuacjach jak reaguje itp. - bo Cię przy tym nie ma. W tym jest tylko inny, że przeszłość Birmy jest znana, a kajtunowej można się jedynie domyślać. Wierz mi jednak, że aż nadto dobrze widać, że jego agresywne zachowania podszyte są strachem i bynajmniej nie jest to spowodowane przez nas. My jedynie (i aż) nie całkiem (!) potrafimy sobie z tym właściwie radzić. Wciąż się uczymy, a Kajtun z nami.

[quote name='inga.mm']Szkoda psa, bo sam z pewnością nie za fajnie się czuje w różnych okolicznościach, skoro tak reaguje, ale rzeczywiście, nie można przedkładać dobra psa nad dobro rodziny.[/QUOTE]
Odnoszę niejakie wrażenie, że nie do końca się zrozumiałyśmy. Albo ja teraz nie do końca rozumiem, jakie były Twoje intencje, gdy to pisałaś - albo Ty nie zrozumiałaś, co ja chciałam przekazać, pisząc o podejmowaniu życiowej decyzji wyłącznie "pod psa". Tylko nie wiem, czy jestem w stanie to rozstrzygnąć i czy w ogóle mam na to siłę...

Jeżeli jakoś Cię uraziłam, to przepraszam, bo nie było to moim celem.
Chciałam tylko wytłumaczyć ewentualne niejasności zaistniałej sytuacji.

Żeby nie było wątpliwości - nadal podziwiam Cię, że jesteś w stanie ogarniać tak pokaźne stadko zwierzaków z tak rozmaitymi dietami, bo ja z pewnością nie dałabym rady.

Niech każdy robi tyle, ile jest w stanie, a czasem może nieco ponad siły, ale tylko trochę! :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

hej, nikogo nie krytykuję.
Wręcz odwrotnie.
Uważam, że przy problemach jakie Kajtun ma i stwarza, jesteście niezwykle dzielni.
Piszę o tym podskakiwaniu, bo nie muszę rozstrzygać dylematów takich jak Ty.
Trudne zwierzątka, po przejściach, zachowują się niejako irracjonalnie i wielokroć bardzo trudno do nich trafić.
Wymaga to niezwykłego samozaparcia i wielkiej woli, o uczuciach nie wspomnę, bo to oczywiste.
Pardon, jeśli to co miało być humorystycznym podbudowaniem, wypadło odwrotnie. Widać nie potrafiłam klarownie wyłuszczyć intencji.
To ja już nie będę się odzywała, bo to co miało być pozytywem, wyszło negatywem.

Link to comment
Share on other sites

Inka33 - napiszę tylko tyle: mądre czy nie - jestem Wam bardzo wdzięczna za przygarnięcie tego niewdzięcznego problemu. I proszę Cię, zawsze się możesz do mnie zwracać z każddym problemem, który dam radę rozwikłać.
Wyślę znów coś dla Kajtunka, żeby miał na ćwiczenia. Proszę też o odpowiedź, czy więcej pana Dudy może coś pomóc?
Jestem gotowa też przyjechać kiedyś do Wawy poznać tego małego potwora, który mi równiez złamał serce :)

Link to comment
Share on other sites

Lena myślę, że w takich sytuacjach, kiedy człowiek jest przyparty do muru, podejmuje dobre decyzje. Czasem pewnie niektórych się żałuje. Nigdy nie liczyłam na wdzieczność zwierząt za uratowanie ich, wyciągnięcie z tarapatów. Zawsze liczyłam się z tym, że zwierz to zwierz. Musiałam podejmować decyzje o eutanazji z różnych powodów. Nigdy, żaden pies, wychowany u mnie od szczeniaka, nie ugryzł nikogo, a szczególnie mojego syna. Czego nie mogę powiedzieć o przygarniętych, zeschizowanych potworach ;) Nie tylko ja, ale czasem moje dziecko zastało ugryzione, złapane zębami- między jednym, a drugim jest różnica. Ostatnio koci tymczas po powrocie z Tęczowego Mostu, ciut się zmienił. Jak patrzyłam jak leży, rzucił mi się na twarz. Teraz przewiduję, co może zrobić. Biorę po uwagę, ze jest nieuleczalnie chory i bolą go nerki.
Ja robię bilans zysków i strat.

Link to comment
Share on other sites

[b]mmd[/b] jeśli nie więcej p. Dudy, to nie wiem ...chyba tylko to. Ewentualnie jeśli Inka wraz z p. Dudą podejmą decyzję o zmianie behawiorysty dla Kajta, ale nie sądzę by póki co mogło się tak dziac. P. Duda na pewno konsultuje przypadek Kajtuna z innymi behawiorystami z DoGadajcie się...nie wiem, może "zaryzykować" wspólne spotkanie dodatkowo z Panem Piotrem...To już, że tak powiem nie moja broszka, oni najlepiej wiedzą jak Kajta prowadzić.

Bilansy na pewno są robione na bieżąco...
Ja się zastanawiam nad mocniejszą farmakologią dla niego..nie wiem czy się dobrze wyraziłam.
Coś na te jego lęki może jednak istnieje, co przyspieszy proces nauki przy ćwiczeniach.
Co na to Pani wet? Może też zdecyduje się zwiększyć krople, lub zmienić leki.
Paskudnik terrorysta...
Właściwie..to ja nic nowego nie napisałam, ciągle to samo.."może więcej ćwiczeń","może mocniejsze leki"...
:(

Link to comment
Share on other sites

Pani wet może być przeciw silniejszym lekom, bo skoro specjalizuje się w czym innym to raczej nie będzie pochwalać chemii. Ja bym w tym przypadku była "za". Miałam dobre wyniki z ludzkimi uspokajaczami u psa - nie na całe życie, wystarczyło kilka miesięcy w stresogennych sytuacjach. Pies najpierw był Przyćpany lekko, więc mu zobojętniało, a później sobie wypracował pewne zachowania. Np. przy jeździe samochodem był do zabicia. Jeździliśmy z nim nad morze, więc daleko, po lekach wsiadł i zasnął. I później do końca życia wsiadał do samochodu i szedł spać, bez leków.

Nie jestem wetem, to sa tylko moje doświadczenia, ale chyba trzeba próbować wszystkiego. Musimy temu psiakowi wyprostować życie, bo chyba nigdy łatwo nie miał.

Link to comment
Share on other sites

Inka po mimo że mam strasznie teraz pogmatwane życie , nie wiem kiedy Ci to wszystko opisze , brak mi czas, i chyba też chęci , żeby przeżywać to wszystko jeszcze raz ale zawsze będę Cię wspierać. Będzie trzeba zbierac na kolejne wizyty u p. Dudy OK dorzucę grosza ,
Ja Cię nie potępiam, ani nie krytykuję , tym bardziej , ze zwierza znam.
Pozostaje mi trzymac kciuki i wspierac was duchem , a czasem i groszem. Cieszę się , ze choć do Asi jego stosunek się poprawił.
A tak to będziemy w kontakcie , jak by co dzwoń , bo ja rzadko na dogo jestem.

Link to comment
Share on other sites

[B]dorobella[/B], pomysł z "wakacjami" jest do rozważenia, z tym że po pierwsze - nie wiem, czy nie robiłabym sobie wyrzutów, że to wygląda, jak bym się (chwilowo) pozbywała problemu, po drugie - to kosztuje, a po trzecie - to chyba by się behawior powinien wypowiedzieć, bo ja już chyba się boję eksperymentować na własną rękę, chociaż jakoś tam wciąż wierzę w swoją intuicję... DZIĘKI za wsparcie! :)

[B]mmd[/B], czy więcej p. Dudy by pomogło, nie wiem już sama. Z jednej strony pewnie tak, a z drugiej strony Kajt jest więcej "zaocznym studentem", bo nie pozwala p. Dudzie pracować ze sobą bezpośrednio (nie pamięta, że go zna, łobuz, hehe...). Po za tym potrzeba sporo czasu na przepracowanie nowych zachowań z nim, obserwację efektów i wyciągnięcie wniosków, co do skuteczności podjętych działań, bo większość zmian zachodzi u niego powoli. (Nie wiem, czy on "tak już ma", czy ja gdzieś robię błąd/ędy...). Również DZIĘKI! :)

[U]A "przyćpanie" Kajta na jakiś czas byłoby obecnie jak najbardziej wskazane, ale o tym za chwilę...[/U]

[B]Lida[/B], DZIĘKI za każdy grosz! Mam nadzieję, że wystarczająco się staram i żadnego nie zmarnuję. :oops:

[B]Czorcik[/B], współczuję Ci bardzo trudnej sytuacji, dzięki za zaufanie i podzielenie się nią ze mną. Miałam/mam podobnie, choć o niebo mniej hardcorowo, a też ciężko to przeżywa(ła)m, więc rozumiem, jak bardzo ciężko jest Tobie. Tym bardziej doceniam Twoją deklarację pomocy! DZIĘKI!!! :Rose:
A tak po za wszystkim psim, to fajnie, że Cię poznałam. :) Trzymaj się!

[B]alice[/B], co do leków i wetów - dr BBwet, o ile wiem, teraz jest wyjechana i raczej przed wizytą 11.05 nie dam rady się z nią skonsultować, ale mam zamiar jutro próbować się do niej dodzwonić. Zwłaszcza, że skończyły się nam akurat krople L72, a nie jestem przekonana o skuteczności ich działania i sensie kontynuowania. Byłam dziś z Draniem u dr Gugały pogadać właśnie o zwiększeniu dawki tabletek Labofarm (lub powrót do Stresoutu) na wypadek niemożności skontaktowania się z BBwet. Poradził zwiększyć o połowę zaleconą dawkę Labofarmu. Odniosłam wrażenie, że jest nieco urażony zwróceniem się do innego weta... A może chodzi tylko o niewiarę w homeopatię i akupresurę? Nie wiem... W każdym bądź razie nie przegnał nas, nie policzył za wizytę (dziękujemy!) i zajrzał też do paszczy - jest celująco.

[B]Reszta aktualności "wieczorkiem"[/B], jak odsapnę po psacerze...[B] Przepraszam, bo to ważne.[/B]

Link to comment
Share on other sites

[B]No to ciąg dalszy...[/B]
Przyjmijmy, że piszę jeszcze we wtorek. :lol:

Wczoraj Kajt ojca nie ugryzł.
Przedwczoraj go ugryzł :-( i przed-przedwczoraj go ugryzł. :-( [I]Nawet nie po domofonie...[/I]

W związku z ostatnimi okolicznościami, Kajt jest w większości zamykany w naszym pokoju (bez dostępu do reszty mieszkania), zwłaszcza, kiedy wychodzę z domu. Ma tu miskę z wodą i swoją klatkę z posłaniem w środku itp.
Dziś, przez moją sklerozę, szmatki-gryzaki zostały w przedpokoju, więc trochę pożarł mój koc...

Stety lub niestety, zależy od której (lub czyjej) strony patrzeć, od czwartku zaczynam pracę - zostałam z UP skierowana na 6m-czny staż (pomińmy, gdzie...). Stypendium, które w tym czasie będę dostawać z UP, nie pokryje nawet połowy moich długów... Jednak deklaruję m-czne wpłaty do skarpety Kajta od VI do XI po 50zł. Wolę je przelewać do alice, żeby nie wydać na ludzkie potrzeby.

Ze względu na to, że nie będzie mnie w domu po ok. 9h, Asia jest w szkole do ok. 13-15, a na razie nie wychodzi nam stosowanie rad p. Dudy dotyczących napadania na ojca, to Kajt będzie musiał zostawać w pewnym sensie sam na parę godzin dziennie - w naszym pokoju ze względu na bezpieczeństwo ojca.

Dlatego sądzę, że może dobrze byłoby łobuza "przymulić" (ale nie zamulić całkowicie! - typu 23h spania dziennie) na ok. miesiąc, żeby może jednak mógł - w czasie gdy mnie nie będzie - próbować na nowo dogadać się z moim ojcem...

Zastanawiam się też nie tyle nad [I]zmianą[/I] behawiorysty (po większość rad p. Dudy przynosi poprawę), co może nad jednorazowym spotkaniem z innym behawiorem. Może ze świeższym spojrzeniem - paradoksalnie ktoś, kto nie zna tak długo Kajta - znajdzie jakieś nowe, przełomowe rozwiązanie, które uleczy "związek" ojca i zbója? Nie wiem już sama... Wydaje mi się tylko, że jeżeli pójść tędy, to raczej stawiałabym na kobietę (szansa na zaakceptowanie przez Kajta).

Mam wrażenie, że jeszcze o czymś miałam napisać i że zapomniałam... :oops: Najwyżej dopiszę.

A tymczasem - proszę Was o rady, podpowiedzi, cokolwiek...

Link to comment
Share on other sites

to jednak sie odezwę. Może to bedzie jakaś rada na tymczasowe rozwiązanie.
Może spróbować stosować kalm-aid.
Taka zawiesina wyciszająca nieco (nie zamulająca).
wiem, że nie na każdego psa działa i nie jest tania.

Gratuluję szansy na pracę!
Masz taki duży potencjał i nie możesz znaleźć pracy... Teraz Polska!!!

[B][COLOR=red]CENA BENZYNY: [/COLOR][/B]Rozmawiają dwaj faceci:
- Cholera! Do czego to doszło żebym ja płacił 6 złotych za paliwo!
A drugi na to - Spoko. Więcej niż 9,99 nie będzie
- Dlaczego?
- Bo się nie zmieści na tablicach

Link to comment
Share on other sites

Kalm-Aid znam i właśnie używam. Przydaje się na dłuższe wyjścia, jak mały zostaje sam no i jak burza idzie. Działa świetnie, ale nie wiadomo, czy Kajtulo zareaguje, bo jest mocno nakręcony. Może nasz ulubiony dr Gugała sprzedałby dwie porcje w strzykawce (mój tak zrobił) bo i tak podaje się to najlepiej strzykawką do paszczy.

Jeśli nie pomoże - to hydroxizine, chyba najsłabszy z uspokajaczy i jest w syropku. Zresztą właśnie Gugała nam to zaordynował dawno temu.

To, że Kajt będzie siedział sam w pokoju nic mu nie zaszkodzi. Byle nie niszczył.

I najważniejsze - mówiłam iwoniam o Kajtku, jeśli kupisz sobie kartę Play do telefonu to możesz się konsultować telefonicznie, bo ona z Krakowa.

Edited by mmd
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...