Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 4.8k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Posted

[FONT=Arial][B]:-(...... Ewuniu ... :glaszcze: nie jestem w stanie nic z siebie więcej wydusić ..... trzymajcie się jakoś ...
Pysiu :glaszcze:

Balladko .... będzie Nam Ciebie brakowało :-(.... poznałam Cię jako maleńką kuleczkę .... Kochamy Cię Balladko
[*][/B][/FONT]

Posted

Ewa, tak strasznie mi przykro :-(
Na prawdę nie wiem co powiedzieć ... trzymajcie się ![FONT=Arial][B][IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/glaszcze.gif[/IMG][/B][/FONT]

Posted

Serduszko Ballady przestało bić o 24.15........
Chyba nie wytrzymało narkozy.
Wydaje mi się, że jelitka zaczęły pracować, poszły bąki, trochę rozwodnionej kupki. Była strasznie zakręcona, potem wstała zwymiotowała. Nie miała sił stać na nogach, pomogłam się jej delikatnie położyć. Zaczęłam myć ją pod ogonkiem i wtedy nagle przestała oddychać.........
Obudziłam Jarka, próbował ją reanimować.......
.....................................................................
.....................................................................
Pochowaliśmy ją pod brzózkami od strony tarasu. Daliśmy nasze zabawki, maskotki od Pysi................



co ja bez niej zrobię


w domu taka przerażająca cisza


ona nie pozwalała mi się martwić przez sekundę, jej uśmiech był od dzień dobry do dobranoc


nie wiem nie wiem


O czwartej położyłam się na łóżku w ciuchach i nagle poczułam, uwierzcie lub nie to jej pchanie się na kolano gdy szła na spacer. Myślałam, że serce mi pęknie...

i pęka dalej.....................................

Posted

Ewa tak mi przykro:placz::placz::placz:
az mnie zatyka bo wyobrazam sobie co czujesz..
tez pamietam miot Pysi..i jak ją kupowalas..szkoda ze sie nie udalo:placz:
trzymaj sie dzielnie czas goi rany..:glaszcze:..

Posted

Wczorajszy dzień był straszny. Dzisiejszy jest jeszcze gorszy.
Wczoraj były momenty, że myślałam, że to wszystko zły sen. Usiłowałam zasnąć w dzień po tej okropnej nocy. # tabletki uspakajające nie przyniosły efektu. Wieczorem relanium i w końcu nadszedł sen. Śniła mi się ona, nasze wspólne chwile od szczeniaka. I rano ten koszmarny koniec. I pobudka z myślą i łzami, że to naprawdę koniec............
Wszyscy jesteśmy zdruzgotani. Magda w ogóle nie wstała wczoraj z łóżka. Na noc też dostała połówkę relanium. Michał przeżywa strasznie ale stara sie mnie pocieszać, szukać mi zajęć. Pojechaliśmy na spacer do Gdyni nad morze. Wszędzie psy......... Znajomi zaprosili nas na obiad go knajpy. Ewa przepisała mi receptę na relanium. Wróciliśmy i nie usłyszałam już przed domem tej oszałamiającej radości Ballady, że już jesteśmy. Wtedy to do mnie dotarło. Już nigdy tego nie usłyszę............
Jarek chodzi przybity. Nie widziałam go jeszcze takim. A przecież miał zawsze psy i one kiedyś odchodziły. A nieraz przecież się złościł na to jej adhd. Że jak się tylko ruszy, to pełna demolka. A tak rzadko leżała spokojnie. Leżała tylko jak wszyscy siedzieli, jak tylko ktoś się ruszył, była gotowa do szaleństw. Jak w tej koszmarnej chwili go zawołałam, to mówił "co ty mówisz, ona śpi, ona śpi......" Zaczął ją ruszać, wołać, a gdy do niego dotarło próbował reanimować.
Potem ta jego bezradność... Ja leżałam na podłodze i miałam nadzieję, że zaraz świat się skończy, że nie będzie już potem....
Ale się nie skończył...........
Przez wszystkie te dni gdy była chora, gdy ładowałam w nią strzykawką parafinę, kontrast przemocą, bo zaciskała zęby z całych sił, patrzyła na mnie z tymi oczami z takim strasznym wyrzutem, że co jaj jej robię, a potem nie patrzyła się wcale. W lecznicy nigdy nie spojrzała mi w oczy. I w ten cholerny piątek, gdy po rozmowie z wetami, ze swoim wetem, z Edytą podjęłam decyzję o operacji, weszłyśmy z powrotem do lecznicy, ona sie położyła i wlepiła we mnie te piwne oczy, nie spuszczała za mnie wzroku. I pojawiła się we mnie taka straszna myśl, że Dino mojej mamy też się na nią tak patrzył i że się nie udało. Że mama nie mogła dać sobie potem rady z tym wzrokiem. Czy nie uciec z tej cholernej lecznicy, tak mi przeszło przez głowę.
Wiem, że nie mogłam uciec, że jakbym wyszła, to Ballada skonała by w męczarniach, bo nikt nie wiedział o tym cholernym kawałku bandażu. Ale to wcale nie pomaga. Bo operacja się udała nie było jeszcze żadnego stanu zapalnego, nic nie wyciekło do otrzewnej. To dlaczego....................
Ona wiedziała........ona wiedział gdy patrzyła mi wtedy prosto w oczy....... ona się żegnała...............

Posted

DZięki Dziewczyny. Zaglądam tu codziennie i choć trochę pomaga mi myśl, że nie jestem z tym całym bólem sama. Próbuję się jakoś pozbierać, ale kompletnie mi to nie wychodzi. Nasze życie wywróciło się do góry nogami. Magda zaczęła chodzić do szkoły na te parę dni przed feriami. Musi się jakoś wziąć do kupy, bo w marcu ma olimpiadę okręgową z budownictwa. Wygrała szkolną, więc nauczycielka pokłada w niej nadzieję, a kto zrozumie w szkole ból po psie.....
Junior nie chodzi do szkoły wcale, jeździ z Jarkiem do pracy. On tak bardzo się stara mnie pocieszyć, ciągle przytula, wymyśla zajęcia.
Po kolei dowiadują się bliscy i znajomi. Telefony... każdy próbuje pocieszyć.
Ale kto jest w stanie mnie zrozumieć?
Ja wiem, że ten straszny ból minie...kiedyś...
Gdy po kolei odchodziły psy znajomych, Dino mamy, oswajałam sie z myślą, że Albert wchodzi w stateczny wiek. Że mogą zacząć się kłopoty zdrowotne. Zresztą już się zaczęły. drugie zapalenie ucha w ciągu roku. Gorsze niż poprzednie.
Ale dobrze zareagował na leczenie.
Moje psy tzn. Albert i Killer to są takie normalne psy -kłopoty, radości na zmianę. Problemy wychowawcze.
A Ballada nie. Ona była inna. Nie idealizuję, bo i ona potrafiła narozrabiać. Ale była w niej taka radość życia, takie szczęście, którym obdarzała wszystkich. Przez całe swoje życie nie miała dnia, w którym byłaby smutna, krnąbrna, zła.
Ona pokazała mi, że pies może być przyjemnością i radością w każdym calu. Te jej oczy, które rozbrajały każdego. Ballada, Balanga, Lambada - znajomi różnie do niej mówili, ale każde przezwisko w pełni oddawało jej charakter.
Żyła po to by się cieszyć i jeść. Jedzenie wszystkiego co się da. Jako szczenię nieraz przyprawiała mnie o palpitacje i podziw naszego weta co była w stanie wchłonąć. Ale od roku jakby się uspokoiło. Oczywiście wyszukiwała resztki, kompost miał w sobie magnes nie do pokonania. Ale z innymi rzeczami był spokój. Nawet ostatnio rozmawiałyśmy z Edytą, że misie które od niej latem dostała dalej żyją, jeden tylko po szarpaniu stracił łapkę, ale nie zostało nic pożarte. Ostatnio Edyta w paczce przysłała kolejną porcję pluszaków, bawiła się nimi chętnie i niczego nie poszarpała, nie zjadła. Miała porcję gryzaków od mikołaja na święta, też wszystko całe...
Żyła tak radośnie, wesoło, intensywnie. Moja Niunia. Najukochańsza. Tylko dlaczego tak krótko.........................

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...