jadwiga Posted November 6, 2010 Posted November 6, 2010 i jak dzisiaj? oby dobre wieści...a właściwie co mu się stało? Quote
joannasz Posted November 6, 2010 Posted November 6, 2010 Artur mówi, że angina. Faktycznie, już gdy spałam z nim w niedzielę, brzydko mu z buzi pachniało. Ja, pieprzony medyk, nie zajarzyłam! Idiotka do sześcianu! To Irena (tak, TA IRENA! Moja matka, dawniej, przed leczeniem antydepresantami, koszmarna czarownica!) uratowała mu życie. Nie podobały jej się jego oczka. Smutne i zapadnięte. Dzięki temu zmobilizowałam kochanego Artura. Pamiętacie, to ten weterynarz o złośliwym pysku i sercu wielkim jak wszechświat. Wciąż ocieramy się o kroplówkę. Ale dziś Dinuś zjadł trochę kurczaka i parę razy odrobinę polędwicy z indyka. Siedzimy nad nim jak kwoki. Zwłaszcza Irena. Bez dwóch zdań, to jej pies. Ześwirowała na jego punkcie, chociaż Gareta też kocha do obłędu. Jezu, kosmici podmienili mi matkę! Kocham kosmitów!!! Spróbuję wstawić zdjęcia. [url]http://img186.imageshack.us/img186/6198/dsc0013ph.jpg[/url] [url]http://img215.imageshack.us/img215/[/url] Quote
joannasz Posted November 6, 2010 Posted November 6, 2010 [url]http://img139.imageshack.us/img139/9822/dsc0017gf.jpg[/url] Quote
Milla.j Posted November 7, 2010 Posted November 7, 2010 Piękne:loveu: wątek podglądam od jakiegoś czasu i tylko z podziwem i zapartym tchem czytam te historyjki, cudo:evil_lol: Quote
joannasz Posted November 7, 2010 Posted November 7, 2010 Niestety, u Dina to nosówka. Właśnie wróciliśmy od Jacka. Może się uda. Trzymajcie kciuki. Pozdrawiamy. Quote
jadwiga Posted November 8, 2010 Posted November 8, 2010 życzę zdrowia,wszystkiego dobrego, kiedyś mój poprzedni pies jako szczeniak też zapadł na nosówkę i udało się,mam nadzieję,że i Dinusiowi się powiedzie! Quote
Gacusiowa Posted November 8, 2010 Posted November 8, 2010 musi się udać - taki przystojniak nie może po prostu odejść! kciuki trzymam mocno za młodego! Quote
Jagienka Posted November 10, 2010 Posted November 10, 2010 I jak z maluchem? Walka trwa? Mam nadzieję, że szala się przechyla w stronę dobrych wieści... Quote
joannasz Posted November 10, 2010 Posted November 10, 2010 Cholernie dobre wieści... :/ [FONT=Verdana]10.11.2010 środa[/FONT] [FONT=Verdana] [/FONT] [FONT=Verdana] No, wszystko dobre, co się dobrze... tfu, odpukać. [/FONT] [FONT=Verdana] Choroba Dina przeraziła nas wszystkie. Na szczęście Irena zauważyła, że psina ma dziwne i przeraźliwie smutne oczy. I nic nie je. Moja telefoniczna akcja ściągnęła poczciwego Artura, który mimo zaabsorbowania urlopem przyjeżdżał codziennie, czasami dwa razy. Stwierdził anginę. Faktycznie, małemu brzydko pachniało z buzi. Nadal nie jadł, wymiotował nawet wodą. [/FONT] [FONT=Verdana]W piątek przyjechałam na przepustkę z duszą na ramieniu. Maluch nawet nie pomachał ogonkiem na mój widok. Kiepsko. Ale od soboty więcej zostawało w nim wody, niż wydobywało się na zewnątrz. I zjadł odrobinę polędwicy z indyka, więc wybronił się przed kroplówką. W niedzielę rano dostał ostatni zastrzyk i też zrezygnowaliśmy z kroplówki, bo zmamlał trochę gotowanej piersi z kurczaka. Ale leżał na moim łóżku jak kłoda. I nadal miał przeraźliwie smutne oczy. [/FONT] [FONT=Verdana] Siedziałyśmy nad nim jak kwoki, obserwując każdy oddech. [/FONT] [FONT=Verdana] -Co jemu tak tą krtanią zrywa? – zaniepokoiła się Irena. [/FONT] [FONT=Verdana] -Może ma czkawkę – powiedziałam bez przekonania, starając się stłumić nieprzyjemne przeczucia. [/FONT] [FONT=Verdana] Spojrzała na mnie z politowaniem.[/FONT] [FONT=Verdana] -Poczekamy – zawyrokowała Kaja. –Może on faktycznie tak czka?[/FONT] [FONT=Verdana] -Ale zaraz potem oblizuje się i przełyka. Bardzo mu to przeszkadza. Chyba nic z niego nie będzie – krakała Irena. [/FONT] [FONT=Verdana] -A, weź, przestań! – zdenerwowałam się. –Ale czemu on tak kuli to lewe uszko? I tylne łapy mu drgają. [/FONT] [FONT=Verdana] -Coś go łaskocze – Kaja wykazała maksimum optymizmu. [/FONT] [FONT=Verdana] Wieczorem uznałam, że czas posłuchać intuicji. Ostatnio, kiedy ją zlekceważyłam, cierpiałam przez kilka miesięcy. [/FONT] [FONT=Verdana] Zadzwoniłam do Renaty oznajmiając, że mam złe przeczucia i trzeba coś zrobić, bo Artur już jedną nogą jest w Boliwii, gdzie uszczęśliwiony będzie się poniewierał w ekstremalnie paskudnych warunkach, a gdy wrócę do szpitala, zdechnę tam z niepokoju. Ustaliłyśmy, że jej córka, Karolina, która uratowała błąkającego się psiaka, ze swoim chłopakiem Bartkiem podwiozą nas do Jacka, do Klucz. Jacek miał wrócić po dwudziestej. [/FONT] [FONT=Verdana] O ósmej zaparkowaliśmy przed lecznicą. W jednym z pokoi na piętrze świeciło się słabe światło. Wysiedliśmy. Jacek komórki nie odbierał. Zadzwoniłam do drzwi. Nic. Wsiedliśmy z powrotem do samochodu. Kaja i Karolina z maluchem z tyłu. [/FONT] [FONT=Verdana] Wszyscy obserwowaliśmy ulicę, oczekując samochodu włączającego kierunkowskaz. [/FONT] [FONT=Verdana] Pewnie tkwilibyśmy tam do końca świata, gdyby po czterdziestu minutach Bartek nie zauważył, że światło w pokoju rozjarzyło się jaśniej. [/FONT] [FONT=Verdana] Wylazłam z auta i ponownie zadzwoniłam do drzwi. Tym razem dłużej. Po chwili pojawił się Jacek. No jasne, na mnie można liczyć. Pokazowe szczęście.[/FONT] [FONT=Verdana] -O Boże, jesteś! A my czekamy jak idioci! Sorry, że w niedzielę i tak późno, ale nasze nowe dziecko... [/FONT] [FONT=Verdana] Po chwili byliśmy już w gabinecie. Jacek na czerwony pulower założył zielony fartuch i bardzo dokładnie zbadał Dina, który lekko drżał na stole o metalowym blacie. Zeznawałyśmy obie z Kają. Jacek słuchał i analizował. Temperatura normalna, gardło bez śladu zaczerwienienia, nos czysty, brak wysięku. Miał nieco zastrzeżeń co do jajeczek (wielkość i asymetria), na zewnątrz na razie nieobecnych, ale oświadczyłam stanowczo, że teraz to najmniejsze zmartwienie, może ich wcale nie mieć, jeśli o mnie chodzi. Przepytał nas na temat meldowanej przeczulicy skóry (zrywa się i próbuje drapać, jakby go coś oblazło) i drgania krtani. Potem, zestawiwszy Dina ze stołu, wygłosił nam wykład o odmianach nosówki. Prawdopodobnie w tym przypadku mamy do czynienia z zaatakowaniem układu nerwowego. Choroba musiała objawiać się już wcześniej, szczepionka ją zaktywizowała, ale, obserwując Dina obwąchującego wnikliwie okolicę, oznajmił, że jest dobrej myśli. Nic nie można już zrobić tylko wtedy, gdy wystąpią konwulsje. W tym przypadku mogą pozostać różne tiki, na przykład te skurcze szyi, których co prawda nie zauważył. Ale generalnie organizm, wsparty lekami uodparniającymi i witaminą B, powinien sobie poradzić z wirusem. Mogą być dni, gdy wystąpi temperatura. Trzeba mierzyć. [/FONT] [FONT=Verdana] Kiwałyśmy głowami. Karolina – prawie lekarz, ja – niedoszły lekarz, Kaja – psycholog. Pies olał diagnozę i po zbadaniu całego gabinetu zaparkował pod tablicą z rasami kotów. Kiedy klapnął na rudy tyłek, zaprezentował serię wszystkich niepokojących nas objawów.[/FONT] [FONT=Verdana] -Patrz! – oderwałam Jacka od notatek. [/FONT] [FONT=Verdana] Dinuś zamachnął się łapą na nieistniejące pchły, zrezygnował, za to zaczęła mu drgać okolica krtani. Parsknął i zaczął spazmatycznie przełykać. [/FONT] [FONT=Verdana] -No to mamy – wymamrotał Jacek, usadził go ponownie na stole, założył rękawiczki i rozpoczął badanie od nowa. [/FONT] [FONT=Verdana] Po godzinie, nieco uspokojone, wyszłyśmy z lekarstwami i wyraźnie znużonym psem, same wykończone. Oby tylko jako następstwo nie pojawiła się padaczka.[/FONT] [FONT=Verdana] Po powrocie uspokoiłam Renię, do północy popracowałam na komputerze obserwując śpiącego pod kołdrą Dina. Potem zwaliłam się obok niego i dopiero o świcie poczułam, że wymknął się z moich objęć. Zasnęłam jeszcze na chwilę, w tym czasie Kaja podała mu lekarstwo. Potem w panice przygotowywałam się do wyjazdu, a maluch pewnie spał u Ireny, ale nie zdążyłam sprawdzić. [/FONT] [FONT=Verdana] Irenę nękałam telefonami kilka razy dziennie. Z jękiem zapewniała, że Dino całkowicie wyzdrowiał, a naprawdę biedny jest prześladowany przez niego Garet. Kaja mówiła to samo, dodając, że nasz pierworodny nie tylko schudnie, ale najpewniej zemrze z głodu, bo mała zmora pochłania wszystko, zanim jedzenie dotknie miski. Również kocie żarcie. Ale jest sukinsyn taki słodki...[/FONT] [FONT=Verdana] Dziś przyjechałam na przepustkę przed jutrzejszym świętem. Za drzwiami powitał mnie Garet, od razu wyciągając pranie z mojej torby. Wyglądał na udręczonego. Gówniarza ani śladu. Przycwałował dopiero, gdy weszłam do pokoju Ireny, rozczulającej się nad zmaltretowanym Garetem, ofiarą ozdrowieńca. Dino runął na mnie jak szalony, w obawie o swoje obolałe gnaty zapadłam w fotel, wskoczył mi na kolana, wymył dokładnie, ze szczególnym uwzględnieniem dziurek w nosie (zboczeniec?!) i od razu zaczął zaczepiać Gareta, który z jękiem z trudem zwalczanej pokusy odwracał swoją piękną głowę. Przycisnęłam smarkacza do siebie, drapiąc jednocześnie Garecika po żabocie. [/FONT] [FONT=Verdana] -No, to masz dwa kłapouchy – oznajmiła ponuro Irena. [/FONT] [FONT=Verdana] -Co? O rany, faktycznie, to ucho mu jednak oklapło. Porażenie nerwu. Dobrze, że tylko tyle! No dobra, chłopaki, jemy obiad i idziemy do ogródka![/FONT] [FONT=Verdana] Gareta nakarmiłam osobno, bo zanosiło się na to, że Dino wyrwie mu mięso z przełyku. W międzyczasie zadzwoniła Kaja. Zostaje w Krakowie, jeśli ja przyjechałam. [/FONT] [FONT=Verdana] -No, przecież ci mówiłam. On żre jak opętany. Babcia gotuje jedną porcję mięsa rano, ja drugą wieczorem, po powrocie. Wczoraj zastałam całą kanapę w okruchach, musiał ukraść z szafki jakąś bułkę albo chleb, poza tym koci pasztet, bo leżało tam sprasowane i wylizane opakowanie, marchewka, nienaruszona, i pośrodku tego wszystkiego kamień. Dla dekoracji... Chyba już wiem, dlaczego go ktoś wyrzucił. Najpierw dostał ataku głodu, potem padaczki... Przy czym przyczyną było to pierwsze...[/FONT] [FONT=Verdana] W ogrodzie Dino najpierw maltretował wywleczoną z piwnicy plastykową doniczkę, potem kawałek drewna. W międzyczasie pastwił się nad Garetem, który z frustracji wypił mi półlitrowy kubek wody.[/FONT] [FONT=Verdana] Zrobiło się chłodno, więc wróciliśmy do domu. Z jękiem bólu padłam na podłogę w celu wykonania serii zaleconych ćwiczeń. Przy pierwszym przeproście wściekły owsik błyskawicznie wkręcił się pode mnie. Leżąc na plecach zdążył mi wymyć całą twarz, z tradycyjnym wciskaniem języka w dziurki nosa. Na wszelki wypadek przytrzymywał mnie przednimi łapami. Kwiczałam ze śmiechu starając się nie uszkodzić wariata. [/FONT] [FONT=Verdana] Kiedy wlazłam do łóżka z książką, już tam był. Rozciągnięty na całą długość, śpiąc jak kamień. Ale natychmiast, nawet nie otwierając oczu, przylgnął do mnie. Na chwilkę wtuliłam nos w jego cudnie pachnącą skroń i obudziliśmy się w dwie godziny później. Priorytet – ŻARCIE!!! Natychmiast!!! Dużo!!! [/FONT] [FONT=Verdana] O Jezu dobry, jakim cudem tak mały pies może zmieścić w sobie 1,5 kilograma mięsa dziennie?!!! I kto, k...wa, na to zarobi?!! Czy ja mogę się w tej sprawie zwrócić do pomocy społecznej?? HELP!!! [/FONT] Quote
joannasz Posted November 10, 2010 Posted November 10, 2010 [url]http://img821.imageshack.us/img821/6889/beznazwy19.jpg[/url] [url]http://img844.imageshack.us/img844/7079/dsc0004wp.jpg[/url] [url]http://img214.imageshack.us/img214/8262/dsc0009kl.jpg[/url] Quote
ma_ruda Posted November 10, 2010 Posted November 10, 2010 [quote name='joannasz']Cholernie dobre wieści... :/ [FONT=Verdana]10.11.2010 środa[/FONT] [FONT=Verdana]No, wszystko dobre, co się dobrze... tfu, odpukać. [/FONT] [FONT=Verdana]Choroba Dina przeraziła nas wszystkie. [/FONT][/QUOTE] Nas też przeraziła. Mnie przeraziła tak bardzo, ze nie miałam odwagi nawet pytać o Dina a tym bardziej cieszyć się z Twojego powrotu. Ale teraz już mogę:multi: Quote
joannasz Posted November 11, 2010 Posted November 11, 2010 Mała, paskudna fryga (właściwie co to jest fryga i skąd powiedzenie "kręci się jak fryga"? Muszę sprawdzić) jest nieprawdopodobnie ruchliwa. Nerw chyba się regeneruje, bo prawe ucho stanęło mu z powrotem. Ściskamy Was! Quote
ockhama Posted November 11, 2010 Posted November 11, 2010 Joanno :hmmmm: no co Wy tam wyprawiacie tym czterołapom z tymi uszami? :mad: i poproszę kontrolnie :razz: o foty Twoich kotów, czy aby wszystkie nie wyglądają już jak szkockie foldy... Uszy do góry! ;) no bo [I]cholernie dobre wieści[/I] nie bywają za często - trza korzystać! :multi: Quote
Beta&Czata Posted November 12, 2010 Posted November 12, 2010 Ufff.... Aż się bałąm tu zaglądać od ostatnich złych wieści... A Dino przepiękny (nic nie ujmując Garetowi - obaj cudowni, ale każdy inaczej) Dużo zdrowia dla Ciebie i małego Elżbieta Quote
joannasz Posted November 12, 2010 Posted November 12, 2010 A, tam, czworonogi są tak niesubordynowane, że nawet ich uszy robią, co im się żywnie podoba. Czy ja twierdziłam, że Garet ma ADHD? Myliłam się, jak cholera. On był tylko niesamowicie pomysłowy. ADHD to ma ten mały wariat. Dziś miałam okazję go poobserwować. Po ogródku biega z prędkością 100 km/h dla samej przyjemności ruchu. Godzinami. Nic dziwnego, że tyle żre. Czasami, gdy Garet opuści kanapę albo parapet, udaje mu się go sprowokować do ruchu. Poza tym gówniarz szczeka na wszystko, nareszcie mamy psa obronnego. A karetki pogotowia wprawiają go w uniesienie. Dziś zaczął od szóstej rano. Wył jak opętany w korytarzu, a Garecik, który o tej porze jeszcze chrapie, skrzypiał udręczony przez sen, czyli towarzyszył mu murmurando. Potem mały zaczął jęczeć, więc zwlekłam się z łóżka, bo zrozumiałam, że umiera z głodu. Nawet kocia stołówka była wyczyszczona do połysku. Potem wróciłam w pielesze i słuchałam protestów z pokoju Ireny - Dino, umywszy mnie, zabrał się za toaletę mojej matki. W nocy sypiamy w trójkę. Garet, jak zwykle, mruczy, gdy mu się przeszkadza, a maluch przytula się jak kot, wręcz wkręca się we mnie. Śpię ostrożnie, żeby go nie przygnieść. Gdy w ciągu dnia kładę się na podłodze do zaleconych ćwiczeń (nic nie dają, chyba jednak skończę na stole operacyjnym z niewiadomym skutkiem, bo z takim bólem nie da się żyć), rzuca się na mnie z ozorkiem, przytrzymuje mi twarz łapami, żebym się nie wymknęła, a kiedy już uzna, że wykonał swój obowiązek, energicznie wali grzbietem o podłogę i wpełza pode mnie, przytulając się rozkosznie. Garet natychmiast robi mi okłady z drugiej strony i w rezultacie ćwiczę ręce, drapiąc i głaszcząc obie ślicznoty. I to jedyna szczęśliwe chwile mojego życia - ich dwóch, tak różnych i tak cudownych. Życzymy wszystkim dobrej nocy! Quote
Gacusiowa Posted November 12, 2010 Posted November 12, 2010 A' propos frygi, za Wikipedią: [B]Fryga[/B] - zabawka dziecięca, rodzaj bąka na sznurku, dawniej nazywana [B]cygą[/B]. Od tradycyjnego bąka różni się sposobem wprawiania w ruch obrotowy[U][/U][URL="http://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_obrotowy"][/URL]. Fryga ma rączkę do trzymania do której przymocowany jest element wirujący (bąk). Jest wprawiana w ruch obrotowy za pomocą sznurka[U][/U][URL="http://pl.wikipedia.org/wiki/Sznur"][/URL] nawiniętego na wystający element w kształcie cienkiego i wydłużonego walca. czyli 'kręci się jak fryga' zdecydowanie ten Twój maluch :) Quote
ma_ruda Posted November 12, 2010 Posted November 12, 2010 Możemy tylko zazdrościć: darmowe masaże,ciepłe okłady,poranna toaleta bez wysiłku, sprzatanie po kotach, obrona przed intruzami...chyba już więcej nie możesz wymagać od dwóch małych piesków:evil_lol: Quote
ockhama Posted November 13, 2010 Posted November 13, 2010 [quote name='joannasz'][B]Czy ja twierdziłam, że Garet ma ADHD? Myliłam się, jak cholera. On był tylko niesamowicie pomysłowy.[/B] ADHD to ma ten mały wariat. Gdy w ciągu dnia kładę się na podłodze do [B]zaleconych ćwiczeń (nic nie dają, chyba jednak skończę na stole operacyjnym z niewiadomym skutkiem, bo z takim bólem nie da się żyć)[/B], rzuca się na mnie z ozorkiem, przytrzymuje mi twarz łapami, żebym się nie wymknęła, a kiedy już uzna, że wykonał swój obowiązek, energicznie wali grzbietem o podłogę i wpełza pode mnie, przytulając się rozkosznie. [B]I to jedyna szczęśliwe chwile mojego życia[/B] - ich dwóch, tak różnych i tak cudownych. [/QUOTE] Joanno... no i tradycyjnie wyjdę na wszystko wiedzącą, starą przemądrzałą zrzędę... i powiem [I]a nie mówiłam?[/I] :diabloti: Garett to zawsze był anioł!!! co do stanu Twojego kręgosłupa :mdleje: to może czas zmienić "veta" i skonsultować się jeszcze gdzieś, gdzie może będą mieli inny pomysł niż operacja? Tylko nie gadaj że byłaś już wszędzie... a z tymi [I]jedynymi szczęśliwymi chwilami[/I] to mnie nie dołuj :mad: z miłych rzeczy na świecie istnieje jeszcze np kawa ;) Quote
joannasz Posted November 13, 2010 Posted November 13, 2010 I wino, Brzytwo, i wino, zdecydowanie znieczulające! Kurde, bardzo chcę uniknąć operacji, tym bardziej, że nikt nie będzie wiedział, co operować, bo za duże pole do popisu. Dopóki wytrzymam ból, będę się włóczyć o kulach. Gacusiowa, gadzino, jak masz na imię?! Dzięki ci wielkie za definicję frygi. Pasuje, jak ulał. Paskudnik jest frygą z urodzenia. Bożżesz, co za słodkie świństwo! Jestem kompletnie obłąkana, nie powinno się tak uwielbiać psów, to nienormalne. Gdy pieszczę te dwa cudne gady, cały świat poza tym przestaje mieć znaczenie... Ten cudowny, ciepły zapach, miękkość futra, jedne oczy ogromne, z długimi rzęsami (Garuniek), drugie malutkie jak guziczki, z króciutkimi rzęsami, za to z zabójczym czarnym makijażem przeciągniętym aż na skronie... Garecik układa się wzdłuż ciała, duże, masywne psisko o wielkiej głowie (dopiero teraz widzę, jaki jest wielki), a Dinuś wkręca się we mnie jak wiertarka. Rozwalają mnie całkowicie. Tak, Ma-Ruda, to nie są dwa małe pieski, jeden wielki, nagle spoważniały i stetryczały zgrzęda, a drugi jak lisek, wariat kompletny. Codziennie robi ze sto kilometrów po ogrodzie z prędkością przerażonego geparda. Kultywuje recykling. Wszystkie worki ze śmieciami, pomimo coraz bardziej wymyślnych zabezpieczeń są rozerwane. Niech już będzie, i tak sąsiedzi są przyzwyczajeni do osobliwych widoków na naszej posesji. Ale pocieszam się, że za rok zarośnie bluszczem i iglakami. A, zresztą, wali mi to. Nie utrzymują mnie, guzik mnie obchodzi ich opinia. I tak z trudem ich rozpoznaję, chyba, że pierwsi się odezwą. Chyba muszę się zalogować w wyrze, bo gówniarz pobudza wykończonego Gareta do darcia mordy. Co nie znaczy, że o bladym świcie nie zacznie jęczeć z dojmującego głodu. Dziś, tak na oko, wtrząchnął ze dwa kilo mięsa. Czy ktoś, Qwa, mnie zrozumie?! Skąd ja mam na to wziąć? Plus Garet tyle samo, ale on jest większy sześciokrotnie, więc to wytłumaczalne. Chyba najlepiej, żebym zginęła w wypadku, bo moje ubezpieczenie daje wtedy 90 tys. Na żarcie na jakieś parę tygodni wystarczy. Całuję Was, znękana. J. Quote
ockhama Posted November 14, 2010 Posted November 14, 2010 dobra :roll: no ale jak ja mam nie komentować tych chytrych, biznesowych planów :mad: związanych z ubezpieczeniem?... pewnie od bólu kręgosłupa oraz z powodu bliskich kontaktów z [I]uwielbianymi dwoma cudnymi gadami[/I] to już Ci się w głowie mąci... no realnie przy ich apetytach, to Kaja i Irena te kase wydadzą śmigiem :diabloti: nic tylko przestaw gady na wegetarianizm/frutarianizm lub sama osobiście zajmij się domową hodowlą bydła - posesję masz całkiem obszerną. aaa i jeszcze jedno, wiem że zawsze się z czterołapami wszystkim dzielisz... więc wina popijać nie zaczynaj bo mi psy wpadną w alkoholizm! zbyt wiele miłych rzeczy to też nie za dobrze... :eviltong: Quote
ma_ruda Posted November 14, 2010 Posted November 14, 2010 [quote name='ockhama']/.../lub sama osobiście zajmij się domową hodowlą bydła - posesję masz całkiem obszerną. [/QUOTE] Uważam, że to świetny pomysł:evil_lol:. Wprawdzie wątpię, żeby Joanna w ten sposób rozwiązała problem żywienia Dina i Gareta, więc pomysł z wegeterianizmem też jest godny rozważenia;) Quote
joannasz Posted November 14, 2010 Posted November 14, 2010 A wegetarianizm to niby kogo ma dotyczyć? Czworaków? Jestem za! Dziś opalaliśmy się, cudowna pogoda. Mały potwór przewracał ogródek do góry nogami. Dosłownie. Pod huśtawką wykopał taką dziurę, jakby wierzył, że pod Olkuszem wciąż są złoża srebra. Z piwnicy wywlókł arkusz styropianu i rozmienił go na drobne. Bardzo drobne, na dużej przestrzeni. 5-litrową butlę po wodzie mineralnej rozkawałkował, czego nawet Garet nigdy nie dokonał. Drze ryj tak, że obawiamy się, iż sąsiedzi zawiadomią straż miejską. No, ja rozumiem, pies obronny, ale bez przesady... Wieczorem Kaja, zmobilizowana przeze mnie, aby sprawdzić, dlaczego w ogrodzie tak dziwnie cicho wyszła, i zastała małego szkodnika nad obrabianą paczką kitu. Na lewej łapie miał założoną bransoletę ze srebrnej taśmy klejącej, cokolwiek naruszonej, prawdopodobnie w celu dzielenie tejże na poręczne kawałki. Garet jest tak wyczerpany aktywnością swojego młodszego brata, że zasypia na stojąco. Chyba nadeszła chwila sprawiedliwości... Całuję Was, do piątku. PS. Gacusiowa, moja Kochana, nie obrażaj się. Naprawdę chciałam wiedzieć, jak masz na imię. Wybacz mój paskudny język, stara ze mnie jędza. Quote
rea Posted November 16, 2010 Posted November 16, 2010 [quote name='ma_ruda']Uważam, że to świetny pomysł:evil_lol:. Wprawdzie wątpię, żeby Joanna w ten sposób rozwiązała problem żywienia Dina i Gareta, więc pomysł z wegeterianizmem też jest godny rozważenia;)[/QUOTE] Raczej na pewno wegetarianizm, hodowla tym się skończy, że Joanna adoptuje kolejne zwierzątka (żal zabić). Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.