Jump to content
Dogomania

Bokser mix Pedro- bez palca, bez brody, bez domku... Czeka znów na dom w Milanówku...


Iza i Avanti

Recommended Posts

  • Replies 718
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='dycha']agaga nie napadaj na mnie, bo ja Pedra wzięłam na pewnych warunkach, a w efekcie zostałam sama z nim i ze zniszczonym mieszkaniem i jeszcze mój mąż dostał reprymende że go odwiózł; nie dziwię się że nie którzy wywalają psy do lasu...
Najpierw słyszysz tak, tak oczywiście piesek w każdym momencie może wrócić, a potem awantura. Szkoda tylko że to ja musiałam przetrwać z nim prawie 5 miesięcy bez klatki, bo za nim rozwalił ją totalnie to i tak z niej wychodził.[/QUOTE]
może to jeszcze dziewczyn, które szukały mu domu wina???
no nie...nie wiem czy mam sie śmiać czy płakać! kopnęłaś psa w zadek i tyle! po 5 miesiącach zabrałaś mu wszystko!:angryy:

[quote name='dycha']
na pocieszenie dodam, że Pedro bardzo się ucieszył wracając do schroniska, zachowywał się jakby wreszcie wrócił do domu :)[/QUOTE]
trudno to skomentować, jedno mi się na myśl nasuwa. gdyby był u was kochany, nie mogłabyś tego napisać:shake::-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dycha']agaga nie napadaj na mnie, bo ja Pedra wzięłam na pewnych warunkach, a w efekcie zostałam sama z nim i ze zniszczonym mieszkaniem i jeszcze mój mąż dostał reprymende że go odwiózł; nie dziwię się że nie którzy wywalają psy do lasu...
Najpierw słyszysz tak, tak oczywiście piesek w każdym momencie może wrócić, a potem awantura. Szkoda tylko że to ja musiałam przetrwać z nim prawie 5 miesięcy bez klatki, bo za nim rozwalił ją totalnie to i tak z niej wychodził.[/QUOTE]

Pani Aniu nie życzę sobie obrażania mnie ani nikogo innego, kto próbował pomagać przez cały pobyt Pedro u Pani. Mąż dostał reprymendę i doskonale wie za co. Szkoda jedynie, że Pani nie przyjechała oddać psa, była by Pani świadkiem reprymendy i wiedziała by Pani czego ona dotyczyła. A tak, świadkiem pozostaje kierowniczka schroniska. Z tego co mi Pani pisała w mailach sprawa klatki wyglądała zupełnie inaczej. Na szczęście maile są, zawsze można je ładnie wkleić i zapoznać ludzi z historią... Dwóch behawiorystów zaangażowanych w pomoc dla Pani/Pani Rodziny/Pedro rozumiem, że też zostaną tu oczernieni i zmieszani z błotem, tak jak ja? Pisanie, że została Pani sama jest bezczelnością. Równą temu, że z Pedrem przysłała Pani samego męża… Podczas rozmowy telefonicznej w piątek po 20 usłyszałam, że Pani Ania nie przyjedzie z Pedro, bo ona go kocha i nie potrafi go oddać - zastrzegam, że nie jest to cytat - niestety nie pamiętam dokładnie zdania wypowiedzianego przez Panią Anię. Aha, to że Pedro wraca do schroniska w sobotę o 15 zostało mi zakomunikowane w piątek o 19:44. Godzina 15, jak i cały sms, były rzekomo wymyślone przez męża Pani Ani, który wysłał sms'a z jej numeru... Na szczęście udało się w sobotę rano znaleźć boks i Pedro mógł bezpiecznie wrócić do schroniska w sobotę o 12.


To może jeszcze kilka faktów: z rozmów telefonicznych przeprowadzonych w piątek po 20 z m.in. Panią Anią wynikało, iż decyzja o oddaniu Pedro była decyzją podjętą przez męża Pani Ani, który już od jakiegoś czasu nie godził się z faktem, iż Pedro niszczy - ponieąd jest to zrozumiałe. Jednak w czasie rozmów przedadopcyjnych uprzedzałam Panią Anię o tym, że Pedro niszczy. Obiecywałam pomoc, którą sukcesywnie i zależnie od potrzeb oraz możliwości udzielałam - dowody m.in. w mailach. Umowa adopcyjna podpisana z Panią Anią była standardową umową adopcyjną, w której jest zapis, że w każdej chwili pies może /powinien, jeśli opiekun nie jest w stanie dłużej sprawować opieki/ wrócić do schroniska.



Co do samopoczucia Pedro w schronisku - no cieszył się bardzooooo, skakał wprost pod niebiosa. Napił się, zjadł, usiadł w cieniu budy i siedział...


Dycha za brednie wypisane w zacytowanym przeze mnie poście powinnaś mnie przeprosić. Przekonana jednak jestem, że tego nie uczynisz, bo skoro przeszło Ci przez klawiaturę zdanie "nie dziwię się że nie którzy wywalają psy do lasu...", to właściwie jest już pozamiatane...

Link to comment
Share on other sites

mówcie co chcecie są na dogo dziewczyny, które u mnie były, które dawały mi psy na tymczas, jedna z nich widziała zniszczenia Pedra.
Nie jednokrotnie pisałam że wyszedł z klatki i co rozwalił. O klatkę Reetje upominałam się dawno, też mam esy jak to długo chorowałaś i dziecko miało gorączkę;
moje dziecko też miało w tym czasie temperaturę bo ząbkuje i co w związku z tym. Esy jak przez 1,5mies dzwoniłaś do znajomego od klatek, więc nie oczerniaj mnie skoro nie jesteś w porządku. Ile miesięcy to trwało? Przypomnieć Ci. Nie pisałam codziennie bo nie chciałam być nachalna, skoro powiedziałaś, że rozumiesz wszystko i załatwisz klatkę.
Pedro nie przez nas jest agresywny tylko poczuł się wreszcie bezpiecznie i zaczął normalnie zachowywać, jest to mieszaniec pit bula z bokserem, ma to w genach, że nie pozwoli sobie innym psom dać się pogryźć. Pokazał to jak walczył z Neli. Konsultowałam jego zachowanie z 2 byłymi hodowcami ras agresywnych.

Jeśli chodzi o behawiorystów robiłam wszystko jak mi kazali; ale jeżeli jeden z nich każe mi zostawić psa i wyjść na ponad godzinę, żeby nagrać film to sorry. Jeden aparat mi już zniszczył, a ja nie będę ryzykowała mieszkania, żeby nagrać jego zachowanie.

Bardzo proszę Reetje wklej te maile, będę Ci wdzięczna, pisałam że mąż postawił sprawę jasno, będzie klatka albo psa oddajemy, bo wszystko musiał załatwiać sam...
Czekam aż je wkleisz.

Skoro twierdzisz że byliśmy dla niego tacy źli to dlaczego nie przyjechałaś na wizytę po adopcyjną, zapraszałam Cię chyba ze 100 razy. Tak płakałaś jak odjeżdżał.
Pół roku czekałam aż powiesz mi co mam zrobić żeby dostać wyniki jego badań z palucha.
Dzień wcześniej przed oddaniem go, rozmawiałaś ze mną przez tel i jakoś twierdziłaś że to rozumiesz i najważniejsza jest rodzina.
A gdy adoptowałam, powiedziałaś, że w każdej chwili mogę go odwieźć; nie oddałam go bo mi się znudził, tylko nie mieliśmy już do niego siły.
Przypominam Ci, powiedziałam że oczywiście poczekam aż miejsce w schronisku się znajdzie i nie zostawię go przed płotem. A ty taka wspaniała dałaś mi 2 godz na przywiezienie psa.

Na koniec upomnę Cię że nie jesteś upoważniona do wychowywania ludzi więc zajmij się swoim dzieckiem, żeby nie wyrosło takie jak mamuśka.

Link to comment
Share on other sites

A gdybym miała psa wywalić do lasu zrobiłabym to dawno, ale nie wszyscy mają ochotę wysłuchiwać od jakiejś wolontariuszki reprymendy, której nie ma prawa wypowiadać.

Maż napisał esa i chciał Reetje z Tobą pogadać, ale ty oczywiście powiedziałaś że nie będziesz z nim rozmawiać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dycha']masz rację żałuję że próbowałam mu pomóc bo teraz jestem oczerniana przez was, ale jak traciłam kase na jego zniszczenia to byłam kochana[/QUOTE]
z tym się powinnaś liczyć gdy decydowałaś się na adopcję. nikt cię do tego nie zmuszał.

Link to comment
Share on other sites

Szkoda nawet słów i naszych nerwów :shake:
Trzeba nie mieć sumienia, by oddać psa do schroniska ot tak, jak niepotrzebną rzecz :angryy:
Ja nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze. Ciekawe, czy szanowny pan właściciel spojrzał w oczy Pedro w momencie, gdy go porzucał, zostawiał w schronisku...

Też mam w domu szkodnika, wzięłam Marusię na DT ze schroniska, zjadła mi pół domu i nawet przez myśl mi nie przeszło, by ją zwrócić do schronu! Dla mnie to niewyobrażalne. I jeszcze te pretensje do całego świata, tylko tak trudno dostrzec własną głupotę i nieodpowiedzialność.:roll:

Co ten psiak musi teraz przeżywać, Boże mój :-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agnieszka32']Szkoda nawet słów i naszych nerwów :shake:
Trzeba nie mieć sumienia, by oddać psa do schroniska ot tak, jak niepotrzebną rzecz :angryy:
Ja nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze. Ciekawe, czy szanowny pan właściciel spojrzał w oczy Pedro w momencie, gdy go porzucał, zostawiał w schronisku...

Też mam w domu szkodnika, wzięłam Marusię na DT ze schroniska, zjadła mi pół domu i nawet przez myśl mi nie przeszło, by ją zwrócić do schronu! Dla mnie to niewyobrażalne. I jeszcze te pretensje do całego świata, tylko tak trudno dostrzec własną głupotę i nieodpowiedzialność.:roll:

Co ten psiak musi teraz przeżywać, Boże mój :-([/QUOTE]


Rozumiem ze jesteś panną albo rozwódką...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dycha']Rozumiem ze jesteś panną albo rozwódką...[/QUOTE]
dziwny tok rozumowania.
agnieszka jest od dawna mężatką i przyszłą mamą, dodatkowo pracuje wiele godzin dziennie tak jak jej mąż. jak się chce to można pogodzić wszystko.[B] jak się chce.[/B]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dycha']w takim razie pies nie niszczy tak, jak niszczył Pedro, bo na niego nie było sposobu[/QUOTE]

Nieeee, moja Marusia w ogóle nie niszczyła :diabloti:

[IMG]http://img262.imageshack.us/img262/2713/p2154195.jpg[/IMG]

[IMG]http://a.imageshack.us/img256/6963/p8309529.jpg[/IMG]

[IMG]http://a.imageshack.us/img294/4648/p9090171.jpg[/IMG]

[IMG]http://a.imageshack.us/img291/2710/p9090173.jpg[/IMG]

[IMG]http://img832.imageshack.us/img832/7443/p1114118.jpg[/IMG]

Tylko że pies sam z siebie niszczyć nie przestanie, trzeba z nim i nad nim sporo pracować. A wsadzenie go do klatki i zamknięcie w niej nie rozwiązuje wcale problemu. Z resztą do klatki psa przyzwyczaja się stopniowo, tak by traktował ją jak azyl (jest mnóstwo informacji w necie na ten temat). No ale trzeba chcieć, a najprostszym rozwiązaniem jest wywalić psa do schronu.

Myślisz, że ja nie miałam rozterek, że nie byłam załamana, że nie toczyliśmy wielkich kłótni z mężem? Wiedziałam, że suka prawie rujnuje nam życie, ale się nie poddałam, nawet przez myśl mi nie przeszło zwrócić ją do schroniska. Pies miał problem, trzeba go był rozwiązać. A największą satysfakcję daje wyprowadzenie takiego psa "na prostą" - można to zrobić, przy odrobinie wysiłku.

Link to comment
Share on other sites

Wiem, ze prędzej czy później da się to wypracować, ale ja mając dwójkę dzieci musiałam czasami wyjść z mieszkania. Ile mogłam tyle z nim pracowałam. Uczyłam go różnych zabaw, żeby się w klatce nie nudził. W ciągu dnia jak byłam siedział w niej bardzo chętnie, czasami go zamykałam, aby się przyzwyczajał. Codziennie zostawiałam go samego zaczynając od 5 min doszliśmy do 45 i na początku efekty były super. Ale później znudził się i raz tylko zrobił bałagan innym razem niszczył co się dało.
Nie raz udało mi się już ułagodzić męża, bo ja mówiłam że nie mam siły ale po chwili złość mi przechodziła, a mężowi niestety nie. Codzienne kłótnie nie są dobre mając małe dzieci.
Naprawdę mi przykro, że musiałam go oddać.
Ale wy uważacie że najlepiej mi udowodnić, że potraktowałam go jak śmiecia.
Jeśli chodzi o odwiezienie go do schroniska to mój mąż też uważał że nie powinnam jechać, bo ja żadnego psa bym tam nie oddała..

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...