Jump to content
Dogomania

Megi od 8 LAT za kratami - ponad 3,5 roku poza nimi - odeszła za TM 27.11.2013


Dada M

Recommended Posts

ja wczoraj pisałam do dady jakoś rano, co u Megi słychać... na maila...

Co do tego pokoju to chyba wiem o co chodzi... generalnie kiedy posłanie Megi było na przedpokoju, a do mnie ktoś przychodził w gości to ja goniłam zarówno ją jak i też moje psy by szły na swoje miejsca... moi rodzice lubią psy ale na odległość, i ja mam po prostu w zwyczaju już, że ktokolwiek do mnie przyjdzie to ja każe psom iść na swoje miejsca ,,uwalić'' się i żeby spokojnie spały, bo nie lubię kiedy przy 3 psach i gościach jest dym... i to tak rzeczywiście wtedy nie bardzo Megi pozwalałam łazić, ale moim psom też nie... poza tym jeszcze kwestia też z piciem, żebym zaraz nie usłyszała kolejnego oskarżenia... Megi ma rozdwojony język i pije duuużo... ale też pija baaaaardzo często i po piciu dużo sika (wtedy właśnie m.in te badania były wykonywane i nie wyszły źle)... i nauczyłam się kiedy rzeczywiście pije i jest ok, nawet jeśli pije dużo, a wiem kiedy pije i zaraz będzie szła się załatwić... często przy gościach tak miała, że szła się napić a po chwili kawałek dalej robiła siku... teraz też już to jest opanowane, jakoś jakby samoistnie przeszło...

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Pozwolę sobie na wypowiedź,ale od razu zaznaczam,że nie opowiadam się po niczyjej stronie, a wypowiadam się,bo nie wszystko, co się tutaj pisze, rozumiem.Np. dlaczego motywem przewodnim w ostatnich kilku postach jest załatwianie się, czy nie załatwianie psa w domu? To chyba nie jest najważniejsze dla psa, a wałkowane jest w różnych kontekstach. Decydując się na opiekę nad starszym psem, należy liczyć się ze wszystkim. A co się stanie ,jak Megi nie będzie już panować nad swoją fizjologią?
Sama mam w domu geriatrię: 3 psy, z których najmłodszy ma ok.9lat, drugi 10,5 roku i suka 11,5. Jak na bassety, jest to poważny wiek. Wszystkie psy są po mniejszych lub większych przejściach ( rodzina,której się znudził; pseudohodowla w baraku; schronisko). Od początku nie było łatwo i nadal nie jest,a wręcz trzeba się liczyć z tym ,że będzie coraz gorzej,bo wiek robi swoje.Obserwuję to u moich psów: suka od zawsze sikała tam,gdzie stała w danej chwili, a wszelkie próby nauczenia jej "zachowywania czystości" jak to my ludzie mówimy, nie powiodły się. Ona rozumie to ,ale ciało odmawia jej posłuszeństwa. Ostatnie dwa lata nie kontroluje już nawet kup i nie dlatego bynajmniej,że jest niedopilnowana czy zaniedbana. Nie nazywam tego "wpadkami" spowodowanymi niedopatrzeniem,tylko normalną koleją rzeczy i biorę to na klatę. Przed znajomymi i każdym ,kto do nas przychodzi nie muszę się tłumaczyć,bo to mój dom,moje psy i mój wybór.
Obecnie właściwie nie zdarzają się u nas noce i dnie bez, jak to jest tutaj określane,"wpadek",ale nie oznacza to,że nie kochamy naszych już teraz, na zawsze i do końca, na dobre i na złe, psów. Łączy nas ogromna więź i nie rozumiem określenia "bariera psychiczna", użytego w stosunku do relacji człowiek-pies. Bariery tworzy człowiek,a pies musi to akceptować.
Ja każdego psa traktuję tak samo,bo wiem,że każdy tego potrzebuje,a i ja mam potrzebę bycia w porządku wobec psów.

Cerber, o co chodzi, poza tym, z tą kontrolą TOZ-u? Tak sobie przychodzą do domów bez żadnego powodu?

A, i chcę jeszcze dodać,że pomimo 3 sikających i 2 często sr...ych w domu psów, nie mam zasyfionego mieszkania;zarówno my, jak i psy też żyjemy normalnie ;);););););););) ( ta ósemka na końcu, to nasza psio-kocio-ludzka rodzina)

Link to comment
Share on other sites

Witam ponownie,
Na samym początku proszę osobę, która przesłała do mnie wiadomość – „...Walcz o tego psa....bo każdemu nalezy sie szacunek...” jeśli coś wie w tej sprawie o wypowiedzenie się na forum, ponieważ jak widzę i jak się spodziewałam, Luiza zalewa teraz forum potokiem bajkopisarstwa, wybielania się i odwracania kota ogonem – zwłaszcza w tym ostatnim osiągnęła poziom mistrzowski.
Więc odpowiadając... piszesz, że przez długi czas nie mogłaś się otworzyć... a kiedykolwiek w ogóle próbowałaś? Jak Cię pytałam czy je głaszczesz, przytulasz, bawisz się z nimi.... Twoja odpowiedź była zwięzła... a po co to tylko „tymczasy” do niuniania to ja mam swoje psy.
„Czekam na zdarcie podłóg i założenie nowych, m.in ze względu na zapachy.” To proszę sobie wyobrazić w jakim stanie są podłogi, że trzeba je zrywać ! Gdyby psom się „zdarzyło” to nie sądzę, że powstał by z tego taki syf by była konieczność zrywania podłóg.
„i to nie ze względu na moje lenistwo i niewychodzenie z nimi, bo to akurat bzdura. „ Może nie pamiętasz, kiedy przebywałaś u mnie od rana do wieczora, zapytałam a kto wyjdzie z psami? Odpowiedź a po co? Jak i tak naszczają...
„jeśli trzeba będzie to będę ją nosiła. „ no proszę Cię to już bajka.... skoro nie chciało Ci się zawiązać kawałka tasiemki przy szafce ze śmieciami żeby Megi jej nie otwierał i nie wyjadała śmieci jak Ci radziłam, po tym kiedy mi opowiadałaś jak to zasadziłaś jej kopa bo wywaliła śmieci z kubła, że aż zapiszczała – twierdząc – przecież Megi wie, że tego jej nie wolno...
„Megi śpi razem ze mną i moimi psami w pokoju” teraz to całkiem możliwe – od wczoraj, bo wczoraj pisałam pierwszego posta o tej sytuacji... i założę się, że TERAZ Megi żyje jak w bajce... przez najbliższe 2-3 tyg. może miesiąc póki sprawa nie przycichnie i wszystko wróci do „normy”
„Teraz wszystko jest na najlepszej drodze ponieważ ma już zaokrąglone boczki i myślę, że z 1,5 kg przytyła śmiało. Nie będę jej też z kolei przekarmiać ze względu na stawy, tak jak i moje psy.... „ nie tak znowu dawno widziałam Megi jak byłaś u weta i spotkałyśmy się u naszej koleżanki w zakładzie – wyglądała jak szczapa, gdy zapytałam czemu ona jest tak przeraźliwie chuda – odpowiedź – a co ja mam zrobić jak nie chce jeść .... jak zwierzak nie chce jeść to mu się podtyka jakiekolwiek smakołyki , byle tylko zjadł i żołądek miał czym pracowac....ale co Ty się będziesz „tymczasem” przejmować... nie chce niech nie źre...
A dalej zamydlanie oczu problemami ze swoją suką... byle co byle pisać, nie ważne czy związane z tematem ... byle dużo wyszło,
„Nie wiem również skąd się wzięła pogłoska o domniemanym ,,głośnym'' traktowaniu psów pod blokiem...” czytaj, ze zrozumieniem, tyle razy Ci to powtarzałam.......... pisałam o tym, że tak się drzesz na psy, że pod blokiem Cię słychać ... właśnie tego dnia gdy mój mąż był u Ciebie.... Grasiu tak się darła, że na dole było ją słychać, a późnie przychodzi i mówi, że ma wieczne zatargi z sąsiadami o psy i sądzę, że nie o psy tu chodzi tylko o to jak się na nie wydziera... to i się nie dziwię, że sąsiedzi mają jej dość ... to są słowa mojego męża.
„JEDYNĄ syt. kiedy mogłam Megi gwałtowniej kiedykolwiek pociągnąć za smycz to TYLKO w sytuacji kiedy na trawie znalazła jakieś świństwo i zaczęła jeść, ale z tego co wiem to niemal każdemu zdarzają się takie przypadki ze swoimi psami...” Ta sama okoliczność spotkania u koleżanki – jak już szłaś z Megi do domu – jak na Ciebie wsiadłam - może by tak delikatniej – żebyś nie szarpała Megi na smyczy – jak dla Ciebie szła za wolno, zbyt niedołężnie.... widziały to i były świadkami tej sytuacji jeszcze 2 osby – nasze znajome – ale ja mogę wypowiadać się tylko za siebie – jeśli nasze koleżanki, które tą sytuację widziały i doskonale wiedzą jakie cudowne ma życie Megi u Ciebie – zechcą i będą miały odwagę się tu wypowiedzieć, to bardzo o to proszę.... wiem, że może proszę o wiele.... z rozmysłem nie podaje powodu.

„Grażyny mąż był u mnie tylko 1 raz i też tylko na ułamek sekundy dosłownie, czy w takim czasie można zobaczyć w jakim stanie żyje pies? tym bardziej, że praktycznie za próg przedpokoju się nie ruszał, a dodam, że wtedy było czysto. „ tak był tylko raz i prosił bym więcej o nic go do Ciebie nie wysyłała.... i właśnie wtedy tak się wydarłaś na Megi – bo weszła do pokoju – „że aż mnie się zrobiło głupio” – znów cytat męża, a jeżeli chodzi o czystość w domu – to wiesz to pojęcie jest względne – skoro „facet” był przerażony......
„Co do Tofika, tak miał kiedyś wypadek, dokładnie w dniu, kiedy potencjalny właściciel chciał go adoptować... Tofik już wtedy był w baaardzo ciężkim stanie.” Jeżeli ma się psa w bardzo ciężkim stanie, to należy zwracać na niego zdwojoną uwagę... ale po co na „Tymczasa”?
„Z tego [B]co pamiętam [/B]nazajutrz byłam w lecznicy i Tofik miał robiony szereg badań, łącznie z rtg. [B](dokumentacja do wglądu)[/B]” to pamiętasz czy to kolejna ściema?
„dodatkowo o całym zdarzeniu na bieżąco i przez tel. była informowana Apsa, która się nim opiekowała. „ a czy Pani Apsa była też na bieżąco informowana o tym, że Tofik całą dobę chodzi w pampersie.... bo z tego co mi mówiłaś, informowałaś tylko o tym, że ma zakładanego pampersa na noc, bo posikuje .... co wywołało moje zdziwienie... gdy zapytałam czemu w dzień też go nosi, przecież z nim wychodzisz – odpowiedź ... a po co skoro ja z nim wyjdę a on i tak się nie załatwi.... bo przecież wygodniej włożyć psu pampersa na dupe i problem z głowy... a Ty teraz piszesz, że będziesz znosić Megi... no proszę litości... dalej .. kiedy zapytałam to dlaczego nie przedstawisz dokładnie jak wygląda sytuacja .... odpowiedź... wiesz muszę pisać „delikatnie” bo mogę dostać „zjeby”, już kiedyś miałam „jazdy” z „dziewczynami” – chodzi o dziewczyny sprawujące dozór – i chciały już mi je zabrać, a wiesz jaka jest teraz moja sytuacja finansowa i te 5 stów jest mi potrzebne.... no więc o co chodzi? O psy? Czy o kasę za psy? – w tedy po raz pierwszy się dowiedziałam że Luiza otrzymuje jakieś pieniądze na te psy.
„ja już teraz wiem i wiem jaka to ciężka praca by utrzymać jednego starszego schroniskowego psa przy zdrowiu, ale dwa? wiem, że to bardzo trudne.” Tak bardzo trudne jest wsypać żarcie do michy – chcesz to źryj i założyć psu pampersa.
„mój starszy pies od Megi równi się tym, że jest całe życie zdrowy, że całe życie miał dom, że całe życie miał multum miłości, Megi tego nie doznazła, doznaje teraz... „ Przestań na litość boską bo mdli od tych bzdur – kiedy to Cer miał multum miłości??? Sama opowiadałaś – publicznie na treningach, wszyscy z klubu to wiedzą – jak lałaś Cera!! I że się sama dziwisz, że on Cię nie znienawidził za to – no proszą litości... do pięt właśnemu psu nie dorastasz.... że chce jeszcze żyć z taką .....kropeczki.... a z resztą skoro przy Cerze jesteśmy – to sama opowiadałaś nie tylko mnie – że jak Cer wraca od Twojego Taty (jak gdzieś wyjeżdżasz z Mandi) to wcale się nie cieszy na Twój widok.... idzie bo musi...... A co Megi doznaje teraz??? Co może doznawać piąte koło u woza... trzymane jedynie dla kasy jaką za nią dostajesz..
„ja się tego trochę wstydziłam bo myślałam, że może rzeczywiście to moje jakieś niedopatrzenie” no i tu właśnie potwierdzasz jak „szczerze” informujesz o stanie faktycznym
„ ale najwidoczniej niekoniecznie... natura rządzi się własnymi prawami.” i uważasz, że pisząc to jesteś rozgrzeszona z własnego niedbalstwa, mówiąc bardzo delikatnie
Wcześniej pisałaś - TOZ już kilka razy był i nie interweniował. – to może wyjaśnisz po co TOZ był u Ciebie [B]kilka [/B]razy? Wezwać TOZ przynajmniej u nas to nie jest takie proste, widocznie ktoś zauważył coś niepokojącego skoro się pofatygował i był dość zdeterminowany by do TOZ ściągnąć i to jak piszesz [B]kilka [/B]razy.
„chcę mieszkać i mieszkam jak normalny człowiek, mam współlokatorkę, mam rodziców, którzy mnie odwiedzają... „Lokatorkę, to najlepiej było by spytać, a jeśli chodzi o rodziców.... to użalałaś mi się, że nie chcą do Ciebie przyjeżdżać bo się brzydzą.... i wolą jak Ty do nich jeździsz..... coś się zmieniło z dnia, na dzień w tym temacie?
„Co do tego pokoju to chyba wiem o co chodzi...” I cały epos bezsensownego tłumaczenia, wybielania i to już tak na zapas... ja też mam 3 psy i 3 koszyki i to wiele mniejszy metraż i też jest dym jak ktoś przychodzi.... z tym, że do mnie ludzie nie brzydzą się przychodzić.
Powodem napisania poprzedniego postu było zwrócenie uwagi na sytuację w jakiej żyje Megi i interwencję w tej sprawie, nie mam zamiaru bawić się w słowne przepychanki z dwudziesto paro letnią dziewczyną, biorąc pod uwagę, że ja mam prawie 40 lat.
Jeszcze raz bardzo proszę osobę sprawującą nadzór nad Megi o interwencję w tej sprawie.

Link to comment
Share on other sites

co do niepanowania nad fizjiologią to dla mnie to normalne, już to przechodziłam z poprzednim psem, który kompletnie nie panował nad załatwianiem się... Megi się zdarza, ale nad nią akurat zapanować mogę... szczerze mówiąc to i mojemu psu czasem się zdarzy kropelkować do łózka (bo ze mną śpi pod kołdrą), ale żyję z tym i też mam świadomość, że z wiekiem może się to nasilić.
Co do tozu, to tak miałam 2 wizyty, póki co na razie nic od ponad pół roku... właściwie miałam jakby ,,spięcie'' czy jak zwał tak zwał nieprzyjemną przygodę z jedną panią z bloku obok... któregoś dnia, spotkała mnie i spytała czy nie zechciałabym 15 kg. worka chapi dla moich psów, bo widziała i ktoś jej powiedział, że mam stadko w domu. Ja powiedziałam, że oczywiście, ale by przyszła do mnie dzień później jeśli ma ochotę przynieść, (a chciała) ja mówiłam, że tego dnia będę wieczorem w domu, powiedziała, że nie ma sprawy. Po czym wracam do domu ok 19 i mijam się z nią przez drzwi klatki (zgapiłam się), ona poszła, a ja weszłam do domu i moja współlokatorka powiedziała, że ktoś wtargnął do domu (moja lokatorka nigdy nikomu drzwi nie otwiera i teraz też nie, ale ta pani widziała światło w oknie - ktoś jej otworzył drzwi klatki i pukała do domu mówiąc, że światło zapalone i prosi o otworzenie i wtedy bez żadnego ale otworzyła drzwi i weszła) i zaczęła buszować po mieszkaniu (nie wiem czy to istotne, ale swoją drogą przyniosła jakieś 2-3 pudełka od masła z chapi, tej karmy było tam może ze 200-300 g. maks), ja się z leksza zdenerwowałam i poszłam do niej pod blok, zadzwoniłam domofonem i kulturalnie powiedziałam, że jeśli ma ochotę mnie obdarować jedzeniem to, że przyjdę pod jej klatkę... ona się bardzo zdziwiła, a ja jej powiedziałam, że nie życzę sobie takiego nachodzenia i buszowania w moim domu. Po czym stwierdziła ogólnie, że psy są bardzo zaniedbane itd. i że trzeba o nie dbać, odparłam, że i owszem i to robię. A wtedy to był ten czas kiedy rzeczywiście i Tofik i Megi nie były w dobrej kondycji tj. to co wyżej opisywałam. Bodajże na drugi dzień miałam wizytę pań, które też widziały że dobrze nie jest, dzwoniły też po lecznicy z pytaniami czy leczę itd. no i zostawiły nas... drugą wizytę miałam pół roku później i wtedy Tofik był w jeszcze gorszym stanie, bo to było krótko przed jego odejściem, wtedy to już nawet przy mnie dzwoniły do lecznicy... Tofik wtedy był po badaniach i na pampersach już... i to cała historia.

Link to comment
Share on other sites

Graszka ja o nic walczyć nie muszę... jak pisałam wyżej, jeśli są twarde podstawy, że Megi dzieje się krzywda i jeśli ktokolwiek widzi jak ją maltretuję to tak będzie i Megi zostanie zmieniony dom... jasne, jeśli trzeba człowiekowi dokopać za wszelką cenę to się to zrobi i ja nic na to nie poradzę.
Tak próbowałam się otworzyć i mi się w końcu udało... poza tym bariera uważam nie jest wyznacznikiem sprawiania komuś krzywdy? nie wiem, może się aż tak nie znam, wszak psychologiem nie jestem.

[QUOTE] Jak Cię pytałam czy je głaszczesz, przytulasz, bawisz się z nimi.... Twoja odpowiedź była zwięzła[/QUOTE]
a czy ja muszę się ze wszystkiego tłumaczyć? nigdy nie widziałaś czy ją głaszczę czy nie... miziam, jak każdego psa w domu, zazwyczaj to jeśli one same do mnie podejdą... gnam często coby się uwalały, ale jak widzę, że chcą bardzo towarzystwa to miziam...nie jestem bez serca.

[QUOTE]To proszę sobie wyobrazić w jakim stanie są podłogi, że trzeba je zrywać ! Gdyby psom się „zdarzyło” to nie sądzę, że powstał by z tego taki syf by była konieczność zrywania podłóg.[/QUOTE]
prosiłabym bez chamskich uwag... czekam na remont, a podłogi w strasznym stanie nie są, do reszty się nie ustosunkuję.

[QUOTE]Może nie pamiętasz, kiedy przebywałaś u mnie od rana do wieczora, zapytałam a kto wyjdzie z psami? Odpowiedź a po co? Jak i tak naszczają...[/QUOTE]
nie od rana do wieczora, tylko od południa do wieczora jeśli już, a 5-8 h psy muszą wysiedzieć same, jak pójdę do pracy też będą po 8-10 h siedziały same, jak większość psów w normalnych domach.

[QUOTE] no proszę Cię to już bajka.... skoro nie chciało Ci się zawiązać kawałka tasiemki przy szafce ze śmieciami żeby Megi jej nie otwierał i nie wyjadała śmieci jak Ci radziłam, po tym kiedy mi opowiadałaś jak to zasadziłaś jej kopa bo wywaliła śmieci z kubła, że aż zapiszczała – twierdząc – przecież Megi wie, że tego jej nie wolno...[/QUOTE]

to już naprawdę dobre :):):)

[QUOTE]od wczoraj, bo wczoraj pisałam pierwszego posta o tej sytuacji... i założę się, że TERAZ Megi żyje jak w bajce... przez najbliższe 2-3 tyg. może miesiąc póki sprawa nie przycichnie i wszystko wróci do „normy”[/QUOTE]

wyobraź sobie, że praktycznie odkąd mieszka u mnie lokatorka... poza tym co jest złego w spaniu na przedpokoju? bo tego też nie rozumiem? Megi czy żyje jak w bajce? trzeba byłoby ją samą o to spytać i zweryfikować, ja ją traktuję tak jak traktowałam normalnie...

[QUOTE]nie tak znowu dawno widziałam Megi jak byłaś u weta i spotkałyśmy się u naszej koleżanki w zakładzie – wyglądała jak szczapa, gdy zapytałam czemu ona jest tak przeraźliwie chuda – odpowiedź – a co ja mam zrobić jak nie chce jeść .... jak zwierzak nie chce jeść to mu się podtyka jakiekolwiek smakołyki , byle tylko zjadł i żołądek miał czym pracowac....ale co Ty się będziesz „tymczasem” przejmować... nie chce niech nie źre...[/QUOTE]

i to już jest totalna bajka z Twojej strony, bo ja NIGDY! nie powiedziałam, że Megi jeść nie chce! to jest zmyślone... nawet na forum nie raz pisałam, że megi to łakomczuch, jeśli już coś mówiłam, to, że co mogę poradzić na to, że ,,nie chce'' przytyć... kiedy dawałam jej już podwójną dawkę jedzenia, 2 razy więcej niż moim psom... i dopiero teraz kiedy jeszcze trochę inaczej jej daję to ona dopiero przybiera na wadze...

[QUOTE]A dalej zamydlanie oczu problemami ze swoją suką... byle co byle pisać, nie ważne czy związane z tematem ... byle dużo wyszło,[/QUOTE]

na razie w długości tekstu to Ty masz przewagę... takie jest życie, nie poradzę nic na to, że Mandy miała bardzo duże problemy z trawieniem i nie mogłam poradzić i znaleźć rozwiązania do ,,roztycia'' tymczasów...

[QUOTE]czytaj, ze zrozumieniem, tyle razy Ci to powtarzałam.......... pisałam o tym, że tak się drzesz na psy, że pod blokiem Cię słychać ...[/QUOTE]

wydźwięk jednak miało to inny... poza tym skąd wiesz, że mnie pod blokiem słychać jak nigdy nie byłaś u mnie? jedynie gdzieś dalej za sklepem i wtedy też na pewno się na nie ie darłam.

[QUOTE]właśnie tego dnia gdy mój mąż był u Ciebie.... Grasiu tak się darła, że na dole było ją słychać, a późnie przychodzi i mówi, że ma wieczne zatargi z sąsiadami o psy i sądzę, że nie o psy tu chodzi tylko o to jak się na nie wydziera...[/QUOTE]

sądzić można dużo... ja poproszę o dowody i fakty, a nie wymyślone przez Twojego męża bzdety... NIGDY się na psy nie drę ani w domu, ani na klatce schodowej właśnie głównie ze względu na sąsiadów... bo chcę mieć z nimi święty spokój i robię wszystko co się da by było jak najciszej... z resztą można ich samych o to spytać, czy cisza jest czy się wydzieram na psy... wiesz ja w przeciwieństwie do Ciebie nie muszę na moje psy krzyczeć by zrozumiały o co chodzi, wystarczy powiedzieć nie... poza tym wszystkim nie znam osoby, która nigdy nie wydarła się na swojego psa, ale to już tak pobocznie piszę...

[QUOTE] Ta sama okoliczność spotkania u koleżanki – jak już szłaś z Megi do domu – jak na Ciebie wsiadłam - może by tak delikatniej – żebyś nie szarpała Megi na smyczy – jak dla Ciebie szła za wolno, zbyt niedołężnie.... widziały to i były świadkami tej sytuacji jeszcze 2 osby – nasze znajome – ale ja mogę wypowiadać się tylko za siebie – jeśli nasze koleżanki, które tą sytuację widziały i doskonale wiedzą jakie cudowne ma życie Megi u Ciebie – zechcą i będą miały odwagę się tu wypowiedzieć, to bardzo o to proszę.... wiem, że może proszę o wiele.... z rozmysłem nie podaje powodu.[/QUOTE]

trudno niech się wypowiedzą, też jestem na to przygotowana... wiem jaka jest sytuacja już i jestem gotowa na wszystko... bronić się muszę...
Ale muszę powiedzieć - wiesz to nie ja używam kolczatek jako metody wychowawczej, i to też nie do końca w prawidłowy sposób, jak już tak sobie wyrzygujemy wszystko.

[QUOTE] tak był tylko raz i prosił bym więcej o nic go do Ciebie nie wysyłała....i właśnie wtedy tak się wydarłaś na Megi – bo weszła do pokoju – „że aż mnie się zrobiło głupio” [/QUOTE]

to też również jest bzdura niestety... Ty go wtedy do mnie nie wysłałaś, on był u mnie rower zostawić...
I aż mi się wierzyć nie chcę, że takie bzdury wymyślacie... Boże kochany na poczekaniu dosłownie... ja wiem, że wy jesteście w tej chwili zdolni zrobić dosłownie wszystko by nie tyle ''odebrać'' Megi, ale żeby mnie, moją reputację pogrążyć... no takie życie, biorę to na klatę. Ja ci już mówiłam i szkoda, że zmuszasz mnie bym publicznie to pisała... nie złamiesz mnie już... nie ten czas, już dojrzałam, naprawiłam swoje błędy.

[QUOTE]to wiesz to pojęcie jest względne – skoro „facet” był przerażony......[/QUOTE]
mówiłam Ci wczoraj - przyjedź i sama zobacz :) mam współlokatorkę i wtedy kiedy Twój mąż był u mnie również ona była, więc o ŻADNYM syfie nie ma mowy... z resztą dziewczyny pisały jak jest z tymi tymczasami.

[QUOTE]„Z tego [B]co pamiętam [/B]nazajutrz byłam w lecznicy i Tofik miał robiony szereg badań, łącznie z rtg. [B](dokumentacja do wglądu)[/B]” to pamiętasz czy to kolejna ściema?[/QUOTE]

tak, nie ściema żadna, zapraszam ponownie do mnie do domu, choćby natychmiast... dokumentacja po Tofiku łącznie z jego książeczką zdrowia i aktem zgonu, leżą, właśnie na takie okoliczności jak ta.

[QUOTE] a czy Pani Apsa była też na bieżąco informowana o tym, że Tofik całą dobę chodzi w pampersie.... bo z tego co mi mówiłaś, informowałaś tylko o tym, że ma zakładanego pampersa na noc, bo posikuje .... co wywołało moje zdziwienie... gdy zapytałam czemu w dzień też go nosi, przecież z nim wychodzisz – odpowiedź ...[/QUOTE]

tak z tego co pamiętam co chyba (aczkolwiek pewności w 100%) nie mam, pisałam o tym na forum, a jeśli nie to dla mnie to żadne tabu, normalna sprawa, jeśli nie pisałam na forum to zapewne informowałam Apsę o tym fakcie.

[QUOTE] bo przecież wygodniej włożyć psu pampersa na dupe i problem z głowy... a Ty teraz piszesz, że będziesz znosić Megi... no proszę litości... dalej .. kiedy zapytałam to dlaczego nie przedstawisz dokładnie jak wygląda sytuacja .... odpowiedź... wiesz muszę pisać „delikatnie” bo mogę dostać „zjeby”, już kiedyś miałam „jazdy” z „dziewczynami” –[/QUOTE]

no właśnie litości... ehhh

[QUOTE]chodzi o dziewczyny sprawujące dozór – i chciały już mi je zabrać, a wiesz jaka jest teraz moja sytuacja finansowa i te 5 stów jest mi potrzebne.... no więc o co chodzi? O psy? Czy o kasę za psy? – w tedy po raz pierwszy się dowiedziałam że Luiza otrzymuje jakieś pieniądze na te psy.[/QUOTE]

znowu litości... mam za co żyć, mam za co nakarmić psy, jeśli tak jechałabym na kasę to nie wiem... tak pieniądze każdemu są potrzebne... ale nic nie robię, każdemu w tych czasach ciężko... ale psy mają co jeść zawsze, karmę mają zawsze... jeśli jest potrzeba na cokolwiek to idę i kupuję i nie proszę by za to dziewczyny dopłacały.

[QUOTE]Tak bardzo trudne jest wsypać żarcie do michy – chcesz to źryj i założyć psu pampersa. [/QUOTE]

to smutne naprawdę, nie sądziłam, że do takich tekstów jesteś zdolna...

[QUOTE]Przestań na litość boską bo mdli od tych bzdur – kiedy to Cer miał multum miłości??? Sama opowiadałaś – publicznie na treningach, wszyscy z klubu to wiedzą – jak lałaś Cera!! I że się sama dziwisz, że on Cię nie znienawidził za to – no proszą litości... do pięt właśnemu psu nie dorastasz.... że chce jeszcze żyć z taką .....kropeczki.... a z resztą skoro przy Cerze jesteśmy – to sama opowiadałaś nie tylko mnie – że jak Cer wraca od Twojego Taty (jak gdzieś wyjeżdżasz z Mandi) to wcale się nie cieszy na Twój widok.... idzie bo musi...... A co Megi doznaje teraz??? Co może doznawać piąte koło u woza... trzymane jedynie dla kasy jaką za nią dostajesz..[/QUOTE]

ależ oczywiście, że nie ukrywam... ja Cerbera za szczeniaka bardzo źle traktowałam i nie tylko ja jego, bo jest masa osób takie jakie BYŁAM KIEDYŚ ja... Cerber może nie zaznał ode mnie miłości kiedy i ja gówniarą byłam i nie potrafiłam go wychować, ale wtedy jeszcze żyła moja mama i od kogo jak od kogo ale od niej miał dużo czułości... a wpierdziel on dostawał jak coś przeskrobał... Twoje do dziś dostają po tyłku jak muszą... ja swoich palcem nie tknę bo to nie jest metoda wychowawcza...

[QUOTE]to może wyjaśnisz po co TOZ był u Ciebie [B]kilka [/B]razy?[/QUOTE]

bardzo proszę, wyżej wyjaśniłam całą sytuację...

[QUOTE]ktoś zauważył coś niepokojącego skoro się pofatygował i był dość zdeterminowany by do TOZ ściągnąć i to jak piszesz [B]kilka [/B]razy.[/QUOTE]

nie kilka razy TYLKO raz, panie kidy były u mnie za 1 razem zapowiedziały, że będą mnie odwiedzać co jakiś czas... i tak jak powiedziały, tak zrobiły.

[QUOTE]Lokatorkę, to najlepiej było by spytać, a jeśli chodzi o rodziców.... to użalałaś mi się, że nie chcą do Ciebie przyjeżdżać bo się brzydzą.... i wolą jak Ty do nich jeździsz..... coś się zmieniło z dnia, na dzień w tym temacie?[/QUOTE]

dokładnie, lokatorkę samą trzeba byłoby spytać. To porządna i czysta dziewczyna i nie wiem czy zechciałaby mieszkać w chlewie.
O rodziców odpowiadać nie muszę, ale skoro już... oni są z leksza pedantyczni, dla nich sierść to jakaś masakra... ale przyjedżają do mnie i nie ma problemów... jest porządek to jest okej :)


[QUOTE]Powodem napisania poprzedniego postu było zwrócenie uwagi na sytuację w jakiej żyje Megi i interwencję w tej sprawie, nie mam zamiaru bawić się w słowne przepychanki z dwudziesto paro letnią dziewczyną, biorąc pod uwagę, że ja mam prawie 40 lat.
Jeszcze raz bardzo proszę osobę sprawującą nadzór nad Megi o interwencję w tej sprawie. [/QUOTE]

ja uważam tak samo.
Zatem apeluję do osób z dogo, bardzo proszę o wizytę, bo znając życie i tak do tego dodjdzie, co więcej odwiedzac można mnie regularnie, choćby codziennie... a ja jak pisałam ,,walczyć'' nie będę bo nie mam o co... Megi to nie przedmiot, jeśli będziecie chcieli mnie ,,zgnoić'' to to zrobicie, bo mam zbyt wielu wrogów... wrogów, którym sama dałam poniekąd powód do tego by być teraz w ten sposób traktowana... no ale cóż, błędy sprzed lat ciągną się i będą się ciągnęły... nadal proszę tylko o jedno, o danie mi świętego spokoju i zaprzestanie mnie nękania.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]grasik
opowiadałaś jak to zasadziłaś jej kopa bo wywaliła śmieci z kubła, że aż zapiszczała – twierdząc – przecież Megi wie, że tego jej nie wolno...[/QUOTE]
jestem w szoku:angryy:
Cerber???
Osoby sprawujące nadzór nad Megi???
Też nie mam dwudziestu kilku lat i wobec powyższych postów uważam,że suka nie może tam zostać

Link to comment
Share on other sites

ala, to jest totalna bzdura! powtarzam.... z reszta nawet gdyby! kto by się komukolwiek przyznał, że takie rzeczy robi?

NIGDY! POWTARZAM NIGDY NIE KOPNĘŁAM MEGI...

Ja przepraszam, ale świadomie piszę, że mam na pieńku z kilkoma osobami przez ,,przeszłość'' i niestety w tej chwili się to na mnie mści i to ze strojoną siłą...

Link to comment
Share on other sites

ależ oczywiście... nadal postarzam to co wyżej, to jest bzdura. Najlepsze jest to, że jak sama Grażyna napisała, za dużo osób przez mój dom się nie przewija, generalnie są 2 osoby, które widzą mnie niemal stale no i sąsiedzi... można przyjść, można zrobić wywiad środowiskowy... moi sąsiedzi nie są tolerancyjni, głównie Ci co psów nie mają maja wąty do tych co psy mają i kilka jest takich osób które mają miedzy sąsiadami spięcia... ja również... ale myślę również, że Ci neutralni sąsiedzi, nie mający psów, powinni obiektywnie się wypowiedzieć, czy jakakolwiek patologia występuję u mnie w domu... z psami wychodzę często, dużo ludzi mnie widzi i widzą czy przejawiam zachowania agresywne w stosunku do psów czy nie... nie robię krzywdy ŻADNEMU psu, który ze mną mieszka.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Cerber
ala, to jest totalna bzdura! powtarzam.... z reszta nawet gdyby! kto by się komukolwiek przyznał, że takie rzeczy robi?
[/QUOTE] ???
Właśnie dlatego apeluję do osób,które znalazły dt dla Megi,które zbierały deklaracje pieniężne, o obiektywną ocenę sytuacji;nie może tak być,że płacimy osobie, w stosunku do której są podejrzenia o niewłaściwą opiekę nad psem.
Jeżeli jest coś nie tak,trzeba uderzyć się w pierś i przyznać do tego publicznie,nikt nikomu głowy nie urwie, a psa trzeba ratować,póki jest jeszcze czas.
Musi być jasność sytuacji,żadnych wątpliwości!

Link to comment
Share on other sites

to był przykład... są ludzie, którzy rożne rzeczy robią... ale nie wiem czy chwalą się na prawo i lewo swoimi poczynaniami... stąd ten wywód.

Ja myślę, że mimo wszystko masz rację i jak najbardziej jestem za obiektywną oceną sytuacji, ale obiektywną, nie subiektywną... i wolałabym od osób totalnie postronnych, nie od tych, którzy życzą mi źle...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kasia z Demonem']Aż mi słów brakuje widząc te wszystkie bezpodstawne zarzuty... chyba najlepiej będzie jak ktoś zupełnie neutralny po prostu przyjedzie i zobaczy jak Megi się ma i jakie ma warunki....[/QUOTE]
Dobrze by było,gdyby zarzuty okazały się bezpodstawne,ale trudno uwierzyć,że tak zupełnie bez powodu zostały wymyślone w całości. Czy to Ty znalazłaś ten dt? Na czyje konto przelewamy swoje deklaracje dla Megi?

Link to comment
Share on other sites

pieniądze z tego co wiem idą na konto dady, a od dady na moje...

[QUOTE]Dobrze by było,gdyby zarzuty okazały się bezpodstawne,ale trudno uwierzyć,że tak zupełnie bez powodu zostały wymyślone w całości. [/QUOTE]

napisałam wcześniej co i jak się u mnie dzieje... że psy się załatwiały, i głównie chyba chodzi o tą barierę nadal, bo nie jestem strasznie wylewna, nie ,,ciumciam'' ciągle na psy i często bez emocji podchodzę np. do spraw typu maltretowanie psów... co wszystko nie oznacza, że biorę wszystko bez emocji i jestem zimną su... ja myślę, że sporo rzeczy się nawarstwiło i dlatego teraz mi się będzie to odbijało czkawką... a co będzie, czas pokaże, ale nie dam sobie wmówić NIGDY, że maltretuję, czy głodzę psy, czy cokolwiek innego z nimi robię.

Link to comment
Share on other sites

Już miałam się nie odzywać, by nie robić tu dysput. Ale włos na głowie się jeży, jak się czyta...
."[COLOR=#000000].. nie robię krzywdy ŻADNEMU psu, który ze mną mieszka."
albo
"[/COLOR][COLOR=#000000]nie dam sobie wmówić NIGDY, że maltretuję, czy głodzę psy, czy cokolwiek innego z nimi robię."

A ALI??? zapomniałaś już o Alim??? fakt minęło sporo czasu, bo i mnie się to dopiero przypomniało, jak napisałaś o maltretowaniu....
zapomniałaś już jak lałaś Alego.... jak okładałaś pięściami psa w KAGAŃCU??? i może mi powiesz że to nazywasz mizianiem???
I co Kasiu też mi powiesz, że to bzdury wyssane z palca???
Zapytajcie ludzi z wątku o owczarkach belgijskich - może pamiętają, jak została przez nich zjechana na czym świat stoi - bo postów nie ma.... tak lamentowała moderatorowi by je po usuwał, bo ją obrażają.....jeżeli Cię prawda obraża...
Na szczęście Alego oddałaś - na szczęście dla niego - mieszka w normalnym domu i jest normalnym psem.... a niewiele brakowało by został uśpiony - ze względu na agresje.... bo tak go "miziałaś"

[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Ja już jestem przy głosie - jeszcze jedno mi się przypomniało - Sonia, Sonic, nie pamiętam dokładnie jak miała na imię.... ruda, mała suczka - na szczęście dla niej też nie była długo pod Twoją "opieką"- pamiętasz jak ją przywlekłaś na trening... świeżo po sterylce.... tłumacząc, że nie możesz zostawić jej samej bo ranę rozlizuje... i rzeczywiście sunia miała prawie otwartą ranę w dodatku schizowała na kołnierz na głowie.... ale Ty musiałaś być na treningu.... to było najważniejsze! nie mogłaś posiedzieć z nią w domu by doszła do siebie....nie Ty musiałaś się polansowac, a co tam pies.... i co to też nazwiesz bzdurą?
Każdy normalny człowiek by się choć zastanowił.... że za dużo tych "bzdur"...za dużo faktów... jak na bujną wyobraźnie o którą mnie posądzasz?

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#000000]o Alim to też żadna tajemnica, co więcej forum jest można zajrzeć :) żadne posty usuwane nigdzie nie były? jakie, gdzie? bo nie rozumiem??? wszystko co o alim było i się działo, zostało przeze mnie wyjaśnione na forum belgowym. Z większą lub mniejszą wyrozumiałością[/COLOR]. Ja na jego temat też nigdy nic nie ukrywałam i nie ukrywam. Fakt jest taki, że 5 lat temu dostałam psa niezrównoważonego psychicznie, co i kilka osób mądrzejszych ode mnie potwierdziło... próbowałam groźbą i prośbą prowadzić tego psa tak by wyprowadzić go z problemów...(dziś już wiem, że groźby były na nic, trzeba było zupełnie inną metodę szkoleniową zastosować - oczywiście pozytywną) to był pies z dużymi problemami behawioralnymi, był z odzysku, 3 razy zmieniał dom... i wtedy byłam niedojrzałą, głupią nastolatką jeszcze... nie wiedzącą jak wychować niezrównoważonego, gryzącego wszystko i wszystkich - psa. Tak trafił w dobre ręce, a przynajmniej w najlepsze jakie mógł w tamtym czasie... a jeśli chodzi o uśpienie jego, to sami ludzie z klubu mi to proponowali, jak i zasugerowała jedna z wetek. Ja nie chciałam tego robić, dla mnie to miała być ostateczna ostateczność... ja go nawet na siłę chciałam zostawić u siebie, ale wiedziałam, że to nie był na tamtą chwilę dobry pomysł. Od tamtego momentu minęło 5 lat i wszystko się zmieniło w moim życiu, od tamtej pory moje psy NIGDY nie ujrzały kolczatki, nigdy nie doznały żadnej krzywdy fizycznej, tj. nigdy nie zostały uderzone... To tyle w temacie o tym psie.

Grasia widzę, że Ty dosłownie każde ,,gówienko'' wyciągniesz :) dziękuję, ze wracasz do rzeczy sprzed 5-6 lat, kiedy byłam zupełnie innym człowiekiem....
Co do Soni to kompletnie nie pamiętam jak to było, ale z otwartą raną byłoby ciężko przyjść na trening... poza tym skoro aż TYLE szkód psom wyrządziłam, to czemu wcześniej się tym nie interesowałaś? czemu wcześniej na mnie TOZ'u nikt nie nasłał? przecież to bite 5 lat... może ja kilka psów tu wręcz zmaltretowałam na śmierć???

Edited by Cerber
Link to comment
Share on other sites

tak, pisałam o tym... zapraszam do siebie, psy ,,do wglądu'' dokumenty również. Pisałam już iks razy, że Megi miała niedowagę... ale nikt tu na forum nie ustosunkował się do tego, ani do moich postów o tym, że pies ma niedowagę. Pies przez 1 dzień nie przytyje, ten proces trwa od ok mies. wygląda teraz ładnie :)

Link to comment
Share on other sites

Piszę tu to - co wiem, co widziałam, bądź słyszałam od samej Luizy....
nie powtarzam informacji z drugiej ręki jak np. to, że Tofik, krótko przed śmiercią.... stan był ciężki i obijał się o wszystko, więc dla jego bezpieczeństwa... siedział w wannie...

Link to comment
Share on other sites

tak, jak widać nie wszystko wiesz z pierwszej ręki, bo piszesz takie bzdury, że to aż śmieszne już jest... ode mnie? no cóż, możesz wykorzystywać i przeinaczać cokolwiek powiedziałam, prosiłabym o dowody...

tak Tofiś ostatnią noc przekoczował w wannie na kocach ponieważ już mu się łapy rozjeżdżały, i chodziło głównie o to by nie walił pyszczkiem w ziemię i jej nie ranił. To było dla jego bezpieczeństwa...

Link to comment
Share on other sites

Kobieto! Porównaj zdjęcia sprzed 2 lat i teraz. Ona jest zachudzona. To widać zwłaszcza na tych fotach pozowanych na legowisku. Nie trzeba żadnej kontroli. Kilka kilogramów mniej widać gołym okiem.
Dziewczyny, zainteresujcie się tym. Nie każdy prowadzi DT z miłości do zwierząt. Niektórzy robią to dla kasy. Ten pies wygląda dużo gorzej porównując fotki. Ja nie znam opiekunki i jestem całkowicie postronną osobą, ale i mnie to bardzo zastanawia. Jestem skłonna jednak dać wiarę zarzutom.
Umierającego psa nie umieszcza się w wannie żeby się nie obijał tylko na miękkim posłaniu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To jakiś horror.

Link to comment
Share on other sites

tak, ja pisałam, że Megi była odchudzona, przedobrzyłam i odrobine za dużo schudła... kiedy do mnie trafiła była wielką bańką...

umierającego psa i nie tylko umierającego, połozy się wszędzie, by tylko nie zaznał cierpienia i bólu... wanna w tamtym momencie była dla niego najbezpieczniejszą opcją... nie widziałaś tego psa... on próbował wstawać a nogi mu się rozjeżdżały jak żabie... i niestety przez to pokaleczył pysk... wtedy to było dla niego najbezpieczniejsze legowisko i też tylko na noc, od rana go od razu wyjęłam i uszykowałam w podróż do lecznicy. Ja sobie daję głowę uciąć, że zrobiłabyś wszystko i położyłabyś psa choćby w odchodach jeśli wiedziałabyś, że ulży mu to w męczeniu... ja tak zrobiłam bo nic innego zrobić nie mogłam...

Tak i to był właśnie horror...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...