Eruane Posted December 16, 2007 Posted December 16, 2007 [quote name='iza_szumielewicz'] Kochani, to mój ostatni wpis w tym temacie aż do 8 stycnzia. mam nadzieję, że po tej dacie będe miała co pisać i nie trzeba będiz ewątku Malutkiego przenosić do Tęczowego Mostu. Trzymajcie kciuki tak jak ja trzymam kciuki za Wasze chore pieski. Wiem, co czujecie i podejrzewam, że jesteście ode mnie dużo silniejsze. tak bardzo chciałabym być choc po części tak dzielna jak Wy. Dobrych Świąt i tylko dobrych zdarzeń w Nowym Roku!:loveu:[/quote] Iza, który to już rok walczysz o Małego? Jesteś bardzo silna! Siła polega nie polega na braku emocji czy braku lęku, polega na radzeniu sobie z nimi. Tobie i innym opiekunom chorych psiaków życzę spokoju i więcej radości w życiu, Małemu, Sabrze i innym psiakom dużo zdrowia, siły i radości życia. Wszyscy zasługujemy na dobre dni i mam nadzieję, że z takich będzie się składał przyszły rok. Quote
Eruane Posted December 17, 2007 Posted December 17, 2007 Kochane właścicielki psiaków z problemami z układem oddechowym, starszy psiak w DT o imieniu Atos może będzie potrzebował Waszych rad, bo właśnie jest po badaniach i nie wykazały nic dobrego, wręcz przeciwnie: [URL]http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?p=9110396#post9110396[/URL] Quote
BeataSabra Posted December 22, 2007 Posted December 22, 2007 Iza wiem ze w najbliższym czasie tu nie zajrzysz ale ja cały czas jestem myślami z Wami Quote
Eruane Posted December 28, 2007 Posted December 28, 2007 Ja również. Jak się czuje Sabra? Dziękuję za pomoc odnośnie Atosa. Mój Kazik wczoraj troszkę zaczął krawić - prostata. Załamałam się zupenie. Wczoraj rtg, dzisiaj usg. Prostata 4 na 5,5, dwie małe wakuole, jak na małego psa jest źle ,ale tez niue ma tragedii, tylko znów następny drogi lek. Niestety gorzej z resztą. Prawa komora serca powiększona, tchawica jakaś taka pofalowana, miejscami silnie rozszerzona, krtań...zniszczona totalnie. Po pogryzieniu pierścienie, które powinny trzymać krtań są zniszczone i krtań wygląda jak wole, w którym na dnie zbiera siewysztko idochodzi do stanu zapalnego. Na zdjęciu widać odczyn. Pies już nie do wyleczenia i tyle. :shake: Pewnie wiecznie będzie na lekach, które niewiele mu dadzą. :-( Quote
iza_szumielewicz Posted January 3, 2008 Author Posted January 3, 2008 Malutki umarł kwadrans temu. U mojej Mamy w Olsztynie. W strasznych mękach. Udusił się:-(:-(:-(:-(:-( Do wczoraj było dobrze. Nagle pogorszyło się, jak zrobiło się zimno. Ja wróciłam dosłownie godzinę temu. Kiedy dzwoniłam do Olsztyna, w słuchawce słyszałam tylko rzężenie Malutkiego... Mój Aniołek. Gdzie on teraz jest, mój kochany przyjaciel? Nie zdążyłam go pocałować.... Nie zdążyłam przytulić. Moja biedna Mama. Przez te dwa tygodnie schudła ponoć 5 kg. Mój Aniół.... Mój Anioł.....:-(:-( Tak Cię kocham, mój Aniołku! Tak Cię kocham! Dziękuję Wam wszystkim za te długie miesiące wsparcia. Uniknęłam odpowiedizalności za mojego psa i tego najbardziej nie mogę przeżyć. Umarł mojej Mamie na rękach. Mój Aniołek....:-(:-( Quote
lothia Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 Iz tak mi przykro,tym bardziej że Malutkiego znałam można rzec osobiście:-(,trzymaj się cieplutko Quote
BeataSabra Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 [quote name='iza_szumielewicz']Malutki umarł kwadrans temu. U mojej Mamy w Olsztynie. W strasznych mękach. Udusił się:-(:-(:-(:-(:-( Do wczoraj było dobrze. Nagle pogorszyło się, jak zrobiło się zimno. Ja wróciłam dosłownie godzinę temu. Kiedy dzwoniłam do Olsztyna, w słuchawce słyszałam tylko rzężenie Malutkiego... Mój Aniołek. Gdzie on teraz jest, mój kochany przyjaciel? Nie zdążyłam go pocałować.... Nie zdążyłam przytulić. Moja biedna Mama. Przez te dwa tygodnie schudła ponoć 5 kg. Mój Aniół.... Mój Anioł.....:-(:-( Tak Cię kocham, mój Aniołku! Tak Cię kocham! Dziękuję Wam wszystkim za te długie miesiące wsparcia. Uniknęłam odpowiedizalności za mojego psa i tego najbardziej nie mogę przeżyć. Umarł mojej Mamie na rękach. Mój Aniołek....:-(:-([/quote] Iza tak mi przykro...... :placz::placz::placz:. tak bardzo smutno..... On już nie cierpi jest za Tęczowym Mostem...... Iza powiem Ci że też kiedyś miałam taką sytuacje. Miałam kotkę którą wychowałam na smoczku od kilkudniowego kociaczka. Kotka żyła sobie spokojnie aż do momentu kiedy dostała ropomacicza..... Żaden z wetów mnie nie uświadomił że podawanie blokady rui jest niebezpieczne...... Mam wyrzuty sumienia....do tej pory a minęło już tyle lat. Etiopia parę miesięcy po operacji ropomacicza dostała nowotworu kikuta szyjki macicy..... Poszło błyskawicznie przerzuty praktycznie wszędzie. Ja akurat wtedy trafiłam do szpitala...... Zapowiedziałam rodzinie że jak będzie bardzo źle to wracam do domu bo chce być z Etką do samiutkiego końca...... Nie byłam....... Zostałam poinformowana po fakcie...... Już jej nie było..... Do tej pory mam wyrzuty sumienia że nie byłam przy niej w czasie przekraczania Tęczowego Mostu ...... Mam również wielki żal że mnie nie poinformowali że z nią jest aż tak źle. Minęło już ponad 13 lat... Etiopia odeszła 16.X.1994r. A mi nadal jej brakuje. To był kot który miał wszystkie koty pod sobą...... Iza myślami jestem razem z Tobą. [SIZE=7][COLOR=Black][I][B]MALUTKI[/B][/I][/COLOR][/SIZE] [SIZE=7][COLOR=Yellow][I][B](*){*} [*] [/B][/I][/COLOR][/SIZE] Quote
BeataSabra Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 MALUTKI [CENTER][CENTER][B][FONT=Arial]"Kiedy nie ma Ciebie, Smutno płynie czas, Nie ma gwiazd na niebie, Nawet księżyc zgasł, Ciągle pada deszcz, Wolniej krąży ziemia, Płaczą też gałęzie drzew, Kiedy Ciebie nie ma.[/FONT][/B][/CENTER] [/CENTER] [CENTER][CENTER][B][FONT=Arial]Smutek pada cieniem na pola i lasy, Kiedy nie ma Ciebie, Nie ma Twoich słów, Tylko są marzenia, Czy ujrzę Cię znów?" AUTOR NIEZNANY [/FONT][/B][/CENTER] [/CENTER] [COLOR=DarkOrchid][I][B]Dokładnie ta strona Nieba jest zwana Tęczowym Mostem. Kiedy zwierze umiera, udaje się w to specjalne miejsce, które dla nas pozostających tutaj jest niedostępne. Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół, wiec mogą razem bawić się i biegać. Jest mnóstwo jedzenia, wody i słońca- nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku. Wszystkim zwierzętom, które były chore i stare zostaje przywrócone zdrowie i wigor; ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, dokładnie takie, jakie pozostały w naszych wspomnieniach i w snach z dni minionych. Są tam szczęśliwe i zadowolone, z wyjątkiem jednej, malej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym, za kimś kto pozostał. Razem bawią się i biegają, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego błyszczące oczy patrzą uważnie; jego ciało zaczyna drżeć. Raptem oddziela się od innych, leci przez zielona trawę, szybciej i szybciej... Poznał Cię! I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia- nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce tulą ukochana głowę, znów patrzysz w te ufne oczy, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale na zawsze pozostały w sercu... Razem przechodzicie przez Tęczowy Most... [/B][/I][/COLOR][URL]http://www.indigo.org/rainbowbridge_ver2.html[/URL] Quote
Eruane Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 Iza, nie wiem, co napisać, bo żadne słowa nie mają teraz sensu. :-( :-( :-( Quote
iza_szumielewicz Posted January 3, 2008 Author Posted January 3, 2008 Mam straszny problem z kremacją. olsztyn nie ma krematorium. transport do warszawy domem pogrzebowym odpada. nie zgodizli się zabrac psa. Jutro rano pojadę po małego z mężem. W Olsztynie u mojej Mamy jest nasza dwuletnia Weronika. Będziemy z nią jeszcze jutro wracać. A w bagażniku Malutki.....:-(:-(:-( Quote
Gem Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 Iza, wiem, co teraz przeżywasz :( On przynajmniej już nie cierpi - może to słabe pocieszenie w tej chwili, ale jednak warto o tym pamiętać :( ['] Malutki ['] Quote
ma_ruda Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 Bardzo mi przykro. Wyobrażam sobie jak bardzo Ci teraz trudno. Spróbuj jednak myśleć o tym, że zrobiłaś wszystko co możliwe, żeby Malutki przeżył swój czas szczęsliwie, mimo strasznej choroby. Quote
asher Posted January 3, 2008 Posted January 3, 2008 [B]Gem[/B] ma rację. Malutki jest najważniejszy, najważniejsze jest to, że już nie cierpi. Nie zapominaj o tym, nawet w tych najgorszych chwilach. Wiem, że to trudne... :-( I gdziekolwiek teraz jest Malutki - na pewno jest mu dobrze. Choć duchy, które opiekują się tymi naszymi ukochanymi zwierzakami pewnie musiały się nieźle nawysilać, żeby dorównać rajowi, jaki Ty stworzyłaś Malutkiemu tutaj, na ziemi... Piesku (') Quote
Eruane Posted January 4, 2008 Posted January 4, 2008 Iza, o tej samej porze roku rok temu musieliśmy uśpić naszego Pakusia, który był chory na raka kości. Na spalenie zwłok u nas nie ma co liczyć. Dlatego po prostu kupiło się dobrą łopatę, taką naprawdę jakościowo super, a w lesie ziemia nie była taka zamarznięta. Gdyby była, była alternatywa - wyszukać pprzewalone drzewo, po nim ziemia jest miękka. Tak też sprawę zakończyliśmy. :-( Quote
asiuniap Posted January 4, 2008 Posted January 4, 2008 O Jezu :placz::placz::placz::placz::placz: Śpij maluńkie słoneczko :-( Quote
iza_szumielewicz Posted January 5, 2008 Author Posted January 5, 2008 Coś mi tu z nerwów nie idzie .... Quote
iza_szumielewicz Posted January 5, 2008 Author Posted January 5, 2008 Kochani, tak bardzo chciałabym przekazać wam wszystkie moje mysli, ale chyba nie umiem. Pojechałam po Małego do Olsztyna tego samego dnia - byłam w Olsztynie 6 godizn po jego śmierci. leżał w lodówce w Kortowie (wydział weterynaryjny - odpowiednik warszawskiego SGGW). Najpierw postanowiłam, że nie chcę oglądac zwłok i zapamietać go żywym, ale moja Mama przekonała mnie, że wygląda dobrze, tylko jęzorek fioletowy jest na wierzchu. bałam się otworzyć torbę. Zrobiła to za mnie lekarka. Kiedy go zobaczyłam, wpadłam w straszne spazmy. Spał Anioł - był już sztywny, jęzorek na wierzchu. Oczki Mama mu zamknęła jeszcze w domu. Pocałowałam go w zimny brzuszek i do samochodu. Tego samego dnia, czyli we czwartek mój Mąż zawiózł go do warszawy i przekazał facetowi, który miał się zająć kremacją. To była już północ. Facet czekał na parkingu na Mariensztacie (ma tam ponoć chłodnię). I tu pierwszy zong - przekazanie zwłok odbyło się bez żadnego pokwitowania. Tak po prostu - na parkingu. Zaczęły mnie opadac wątpliwości, czy mój pies nie wylądował minute później w śmietniku, co dalej z nim będize. Przed sekundą wróciłam z Olsztyna i przed sekuindą dostałam urnę rzekomo z prochami Małego. Facet wyglądał ok, tłumaczył, gdzie to się odbywa (pod Białymstokiem, w jednostce wojskowej, ale gdzie dokładnie nie wiedział - to drugi zong). Powiedział, że spalanie indywidualne zwierząt nie jest określone w polskim prawie (masowe tak) i że wszystko odbywa się na granicy legalności. Przekazał urnę i odebrał pieniądze, a kiedy poprosiłam go o wizytówkę, powiedział, że nie jest przygotowany, bo jestem pierwszą osobą, która o to prosi (trzeci zong). Poprosiłam więc o fakturę. Nie miał przy sobie (czwarty zong). Obiecał, że w najbliższych dniach ją przy mnie wypełni i podpisze. Boże, czy ja dobrze zrobiłam:shake::shake::shake: Mama mówi, że źle, że Mały mógł leżeć na naszej olsztyńskiej działce (ale tam lada chwila zamienią działki na obwodnicę; nie chciałam, żeby po moim Aniele jeździły samochody). Jestem skłonna zrobić test DNA (kiedy całowałam martwego Malutkiego, wzięłam mu z ogonka kilka włosków). Ale co mo to da, jeśli odkryję oszustwo? Gdzie ja teraz znajdę mojego psa? Popadam w obłęd. JA NIE WIERZĘ LUDZIOM. PATOLOGICZNIE. Może jestem nienormalna, ale wczoraj, kiedy poszłam w Olsztynie na spacer trasą, która chodziłam z Malutkim nagle usłyszałam jego głos. Powiedział mi, że się boi. Potem już nie czułam z nim kontaktu. Gdzie on teraz jest, mój kochany Malutki? Czy ja go nie skrzywdziłam, powierzając go temu człowiekowi? Czy nie wylądował na śmietniku?:cry::cry::cry: Nie byłam przy jego śmierci, a potem nie dopilnowałam osobiście jego pochówku. Boże, co ja zrobiłam......:shake::shake::shake::shake:. Mama opisała mi szczegółówo ostatnie dni, chwile Małego. Nie będę o tym pisać. Jedno tylko ważne - Mały czekał na Mamę, aż wróci z zakupów i zaczął umierać. Mama w pierwszym odruchu wyjęła zastrzyki, ale poczuła, ze tylko przedłuży agonię. Wygoniła wszystkich z pokoju , Mały położył się na swoim ukochanym dywanie i już nie charczał. W pewnym momencie przestał oddcyhać. Mama głaskała go cały czas i powtarzała, że go kocha. Nie płakała. Zachowała się pięknie. Piękniej nie można. A ja? Głupia guła wracałam z wakacji! Wyobrażacie sobie? Z obsranych wakacji. Nie towarzyszłam mojemu najwierniejszemu przyjacielowi i jedynemu zresztą w tak trudnym momencie. A potem? Z egoizmu, chcąc mieć go zawsze przy sobie, powierzyłam jego ciało obcemu człowiekowi..... NIGDY NIE BĘDĘ SPOKOJNA. Mam za swoje. Za to, że uniknęłam odpowiedzialności, za to, że to nie ja walczyłam o niego do końca, za to, że stchórzyłam. Tak się wstydzę. Tak mi z tym źle..... To tak straszne, że nie potrafię tego wyrazić. Straszne. Niby od roku przygotowywałam się na śmierć Małego, planowałam, co dalej z nim będzie. Wszystko na nic. na nic. Sytuacja mnie przerosła. jestem beznadziejna i beznadziejnie nieszczęśliwa. Quote
BeataSabra Posted January 5, 2008 Posted January 5, 2008 Iza nie jesteś beznadziejna........ Jesteś super..... Kto by tak się poświęcił dla psiaka .... Te wszystkie leki inhalacje tleno terapia..... Iza zrobiłaś wszystko to co mogłaś..... Naprawdę nie obwiniaj siebie ...... Bo nie masz o co ..... Myślami jestem z Tobą.... Malutki jest już wolny nic Go nie boli.... On by na pewno nie chciał żebyś Cierpiała z jego powodu..... Quote
ma_ruda Posted January 5, 2008 Posted January 5, 2008 Iza, spróbuj mysleć przede wszystkim o tym, że Malutki już nie cierpi i wierzyć, że tam gdzie jest jest szczęśliwy. Na pewno nie ma pojęcia co wydarzyło się po jego odejściu. Nie obawiaj się, że go nie znajdziesz. Niezaleznie od tego czy ten facet Cię oszukał (niestety rzeczywiście wygląda to podejrzanie:shake:), Malutkiego będziesz znajdować zawsze w swoich wspomnieniach. Moze teraz wydaje Ci sie to trudne a nawet niemożliwe, ale przekonasz sie kiedyś, że najtrwalsze będą te dobre wspomnienia. Tylko od Ciebie zależy, żeby udało się je przywołać. Może spróbuj juz teraz opowiedzieć nam o Małym, przypomnieć te radosne chwile, które razem przeżyliście? Quote
iza_szumielewicz Posted January 5, 2008 Author Posted January 5, 2008 Ma ruda i wszyscy, którzy obserwujecie ten wątek - czy mam robić test DNA? Quote
ma_ruda Posted January 5, 2008 Posted January 5, 2008 Uważam, ze to ma sens tylko wtedy gdyby mozna byłoby udowodnić facetowi oszustwo i tylko wtedy, gdyby to było dla Ciebie ważne. Gdybyś miała robic ten test tylko po to, zeby dowiedzieć się czy to sa prochy Malutkiego, to odradzałabym Ci. Quote
asher Posted January 6, 2008 Posted January 6, 2008 [B]Iza[/B], ja bym odpuściła. I po prostu ostrzegała przed tym panem innych, którzy będą chcieli skremowac swojego czworonożnego Przyjaciela. Taki test kosztuje, myślę, że Malutki wolałby, żebyś pieniądze, które planujesz na to wydać poświęciła np. na pomoc jakiemuś bezdomnemu psiakowi. Z Twoim sercem dla zwierząt, z Twoją pasją i siłą przebicia będzie to chyba najlepszy hołd, jaki możesz złożyć Malutkiemu, którego przed laty uratowałaś przecież od niechybnej śmierci w męczarniach. Nie napiszę Ci, żebyś się nie obwiniała za egoizm. Bo choć to bzdura, Ty i tak będziesz się obwiniać. Napiszę inaczej: [B]nigdy nie zapominaj[/B], ile zrobiłaś dla Malutkiego i dla innych bezdomnych i opuszczonych psów! Quote
Eruane Posted January 6, 2008 Posted January 6, 2008 Myślę, że Asher ma rację, chyba że czujesz, że niepewność nie da Ci żyć. Jeśli tak, sprawdź wszystko. Stram się dopinowywać wszystkiego osobiście zawsze, bo potem szaleję tak jak Ty teraz. Trzymaj się, kochana. Zrobiłaś dla Malutkiego bardzo dużo. Z innej beczki. Nie wiem, czy nie będę potrzebować Waszej pomocy. Mój Kazik jest trzymany od miesiąca (z jedną krótką przerwą), jak nie więcej na betamoxie. Przy każdej próbie odstawienia, kaszel wraca i narasta. Weci nie zmienili antybiotyku, bo ten niby działał, próbowali przejściowo czegoś innego w zastrzyku i nie działało. Teraz kazali mi odstawić betamox, zresztą i tak mi się skończył. No i w razie kłopotów kazali podawać tylko lek typu Thiocodin. Więc ja ich pytam, co ze stanem zapalnym, który widać na rtg. A oni, że no z czasem może przejść na oskrzela i płuca i kaput. A ja - że jak to mam podawać codziennie thiocodin, jak to szkodliwe i uzależnia. A oni, że nie ma innego wyjścia i w przypadku kazika to się już nie ma co zastanawiać nad uzależnieniem. No i wymiekłam. Zrozumiałam ,że skazali go chyba. Ale on mimo problemów z kaszlem, ta krtanią i prostatą nie jest psem z rakiem czy zapaścią tchawicy. Nie mam za bardzo pola manewru jeśli chodzi o wetów tutaj. Wszędzie mam za daleko i juznie wyrabiam finansowo. Jestem w kropce. :-( Quote
ma_ruda Posted January 6, 2008 Posted January 6, 2008 Podzielam opinię Asher i Eurane- powyżej nie napisałam tego dość jasno ale właśnie do tego zmierzałam. Poza tym bedę z uporem powtarzać: Ty nie masz żadnego powodu do poczucia winy. Zapewniłaś Malutkiemu szczęsliwe życie i zadbałaś o jego spokojne przejście na tę drugą stronę. Nie odszedł przeciez sam- była przy nim Twoja Mama. Quote
Hanna R. Posted January 6, 2008 Posted January 6, 2008 Iza - Malutki pojechał na wieczne wakacje. Tak jak moja Mania przed miesiącem. Nie rozpaczaj . I nie zastanawiaj się, gdzie znajduje się ciałko z którego Maleńki korzystał w tym życiu. On wróci do Ciebie . Może będzie wyglądał inaczej - ale to będzie On. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.