Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Wygląda że ciut lepiej.... Hekunio bez humorku, jeszcze bez apetytu, ale rankiem przyszedł do łóżka na pieszczotki...
Musi przecież odrobić stracony czas...

Opowiadałam wczoraj wetowi o ciężkiej nocy z Bonisiem.... Nawet sie ze mnie nie śmiał...
Powiedział że Boniś jest wyjątkowo twardy....

Posted

Podziwiam Cię że wiesz jaki lek na co. Ja choc wychowałam sie w aptece, to wiem tylko od czego jest (tak mniej więcej) apap.... no i może aspiryna.
Trzymam kciuki za zwierzaki. i za Ciebie!

Posted

[quote name='panbazyl']Podziwiam Cię że wiesz jaki lek na co. Ja choc wychowałam sie w aptece, to wiem tylko od czego jest (tak mniej więcej) apap.... no i może aspiryna.
Trzymam kciuki za zwierzaki. i za Ciebie![/QUOTE]

haha.... Jak pamięcią sięgam to zawsze, nawet w dziciństwie mieszkałam pod jednym dachem z kim bardzo chorym....

Coś mi się przypomniało.. Staszka kiedyś złapała koszmarna arytmia. To było jeszcze przed stymulatorem.....Zima, okres rówież świąteczny. Trwało troche zanim przyjechało pogotowie.... Przypomniało mi sie coś z dawno czytanej książki... Był tam opis jak lekarze w okopach pomagali w takiej sytuacjii nie mając leków. Natychmiast wprowadziłam to w czyn, za moment skojarzyło mi sie coś z refleksoterapią, i tak walczyąłm chyba z 15 minut..
Kiedy wreszcie erka dojechała to lekarz był jakby ciut zdumiony....... Pytał co podałam. NIC. Niemożliwe. powiedziałam co robiłam. Refleksoterapie olał, ale sposób z okopów zrobił na Nim wrażenie. Ja uspokoiła szalejące serce, ale w karetce zaczęło się znowu, nie mogli ruszyć spod domu.. Na izbie przyjęć walczyli ponad 2 godziny... Im sie wtedy też udało....

Posted

[quote name='Isabel']Mając takie zdolności, pamięć i intuicję powinnaś była studiować medycynę, albo weterynarię :)[/QUOTE]
też tak myślę. A w dodatku pozytywne podejście do istot ludzko-zwierzęcych.

Posted (edited)

A tak wracając.....

[quote name='panbazyl']też tak myślę. A w dodatku pozytywne podejście do istot [B]ludzko[/B]-zwierzęcych.[/QUOTE]

Z tym pierwszym członem to byłby kłopot....
Nie mam litości dla hipichondryków, nie znoszę jak ktoś kolejki do lekarzy traktuje jako formę życia towarzyskiego. Idą, marudza, a później gorzkie żale że Pan Dochtor ;-) był niemiły. Przecież to też człowiek ! Cierpliwość ma swoją wytrzymałaśc. Jak kilku takich dziennie przewinie się przez gabinet..... Naprawdę szczerze współczuję...
Mam sąsiadkę... Życzliwa, mądra kobieta... Ale... Uderzy sie o cokolwiek -[B] pędzi[/B] ( ! )do przychodni bo napewno kość pękła (ale pędzi ) albo jest wewnętrzny wylew, zakaszle albo chrząknie - biegiem do lekarza bo to napewno jakieś zapalenie może nawet płuc i potrzebuje natychmiast antybiotyki, coś zaswędzi albo jeden trudniejszy oddech - spanikowana szuka w pamięci co jadła bo to napewno wstrząs anafilaktyczny......

Nie wiem ile prawdy jest w gadaniu o stosunku lekarzy do pacjentów ale podejrzewam że sporą część niesnasek i konfliktów prowokują sami pacjenci....
Nachodziłam się po lekarzach przeróżnych specjalności ze Staszkiem, wiele, wiele razy leżał w szpitalu.
I wiecie co ? Gdybym chciała się czegokolwiek lub kogokolwiek uczepic to musiałabym bym byc dużo bardziej wredna niż jestem.
Przynajmniej ja miedzy bajki wkładam opowieści ze olewają starszych ludzi. Widziałam jak o Niego walczyli do końca.....
Odległosc czasowa nie odgrywa tu żadnej roli. Wszędzie i wtedy wokół słychać było narzekania. "Dowodów wdzięczności" ŻADNYCH nie dawałam. Płaciłąm, owszem, i to dużo ale za prywatne wizyty u specjalistów. Dlaczego ? Bo gonił czas i chcjałam mieć potwierdzenia diagnoz....Może przesadzałam, ale przyjmowałam do diagnozę dopiero jak trzech specjalistów potwierdziło. Kupowałąm leki jeśli akurat nie było czegoś w szpitalnej aptece, czasem bardzo drogie... (takie braki sie zdarzały) Musiałam prywatnie opłacać rehabilitację bo po złamaniu obojczyka sam sobi zdjął gips zanim przewieźli Go na właściwy oddział... Płaciłam za rehabilitację po wylewie bo już tak bardzo chciał do domu....w sumie to były duże pieniądze, ale do cholery NIKT mnie ne zmuszał, nawet NIKT mi nie sugerował....Wyłącznie z własnej woli i na własne ryzyko próbowałam "kupić" Mu trochę życia.
Czy mam do kogoś pretensje ? Jasne, do siebie. Nadal myśle że może czymś zainteresowałam sie za późno, że może powinnam wcześniej zareagować.... Do Matki Natury że nie dała wiecej czasu.....

A tam, [I]"se ne wrati"

[/I]Wczoraj z wizytą do futrzaczków przyszedł 8-letni sąsiad.[I].. [/I]Ło matulu, co one wyczyniały. Zabawa byłą przednia i ubaw po pachy !!! Luneczka jak kotek. Skakała na krzesła, stoły. Podłoga to było za mało. Ale cała trójka bardzo się zmęczyła. Jak kolega poszedł to wszystkie padły... Na dzisiaj też kolega zaproszony....

Hekuś trochę lepiej. Nadal towarzyszy nam obawa o nereczki bo On ten mocznik od zawsze ma na niebezpiecznym poziomie... Matka - wariatka co chwilę kota wącha w poszukiwaniu wiadomego zapaszku... Dla uspokojenia chyba tuż po Nowym Roku zrobimy badanie krwi.
Jak wszystkie chore zwierzątka , Hektorek też czuje się uprzywilejowany. Ten tak zawsze - opka! Jestem unieruchomiona bo i jak odmówić. Teraz też choć piszę kocinka zwisa mi z ramienia...

Edited by wisela1
Posted

jak pięknie to napisałaś :)
Ja podobnie chyba lubię ludzi co i Ty. Ale czasem lubię jak są. Czasem.
a wiecie jaki mam marzenie, takie małe, skromne - aby w sylwestra nikt nas nie nawiedził. Serio. Mam trochę dość imprezowiczów co to "przejazdem" nas odwiedzają (u nas droga się w lesie kończy, więc ten przejazd mocno wątpliwy) i zostają na 3 dni....
pokiziaj futrzaki :)

Posted

Proponuję drut kolczasty pod prądem..... Też to kocham ;-)

Wczoraj przygotowałam sobie śniadanie. 3 kanapki BEZMIĘSNE !!!! Odezwał się komórkowiec, wyszłam z kuchni po aparat. Wzięłam i z tel. przy uchu wracam do kuchni......... Pod blatem siedzą 2 przeszczęśliwe mordki Boniś i Lunia. Zadbały mi o figurę. Kolejnych nie robiłam bo mi sie już nie chciało... Były prawie "artystyczne" ;-)
Ślizgawica u nas straszliwa. Bezpieczny jest kawałek drogi. Taki że należy przejść ten odcinek przynajmniej 5 razy żeby spacerek miał jakikolwiek sens... Spacerki zrobiły sie okropnie nudne....

Przedwczoraj chyba puściłąm Lunię. Nawet Ona jechała jak na łyżwach. Drżałam żeby w całości do mnie jakoś dotarła. Narazie tylko na smycz. Ona jest bardzo szybka. Taki narwaniec. Najpierw broi, później myśli. Wymarzona kandydatka do kontuzji....

Lusieńka robi sie coraz bardziej agresywna, wie że robi źle, później sama sie reszty boi, ale pierze kadego....
Trzeba będzie sprawdzić tarczycę. Doc mówił że jak kot robi się agresywny to duuuuże prawdopodobieństwo że jest problem z tarczycą...
Hekunio w lepszej formie. Je niewiele ale nie wymiotuje.Za to nie mogę sie od kociny opędzic...

Posted (edited)

[quote name='ania14p']Panerek, czyli kocurek od Eli nie potrafi się od dwóch lat dogadać z moim Kaktusem, koty tak mają i trzeba się z tym pogodzić![/QUOTE]

Od trzech lat Aniu, od trzech lat i dwóch miesięcy.....

Raczej Kaktus z Panterkiem. Panterek dogadywał się błyskawicznie ze wszystkimi, a miałam wtedy 4 kociny...

A poza tym Ona była dogadana. Z każdym na innych warunkach, ale była...

Edited by wisela1
Posted

Znowu problemy z podaniem leków Boneczkowi.... To aprawdę PROBLEMY. Nie da sie podać Boniowi metodą że tak powiem tradycyjną bo po pierwsze tych tabletek rano jest 11, a po drugie Bonio bezzębny. Żadne przytrzymanie kufki ani wkładanie "do kieszonki". Zawsze wypchnie. Zabki nie zatrzymają. Wróciłam do parówek.Wczoraj, przedwczoraj był zadowolony, a ja jeszcze bardziej bo z Essentiale i na parówkach (dla dzieci) kupka wróciła do stanu właściwego. Dziś rano paróweczki już bee... W końcu każdą tabletkę okleiłam mokrą karką (wredna robota, ale konieczna) Do Intensinala dodałam wiecej mokrej i wrzuciłam kulki. I tak 3 wyłuskał... Znam Boniulka .... Idzie kolejny kryzys.... Rankiem nie był radosny i podstawiał plecki do oklepywania. Możecie sie śmiać. Oklepuję Bonusia ja ludzia i SŁYSZĘ że świństwo się odrywa.. Boniowi najwyraźniej też przynosi to ulgę i On o tym wie. Bo gdyby nie,to nie podstawiałby sie do takiego obijania. Z powodów powyższych dziś pierwsza kawa była w saloonie. Pilnowałąm Boniowej michy bo Lunia i Ruduś nie mają nic przeciwko "wkładkom".
Jakież towarzystwo było zdziwione. Zmieniłąm miejsce. Wszystko wyniosło sie z małego pokoiku... Nawet Boniś jak juz zjadł to nie poszedł na swój ukochany tapczanik. Wypiłam kawe, zrobiłam drugą, idę do małego , procesja za mną... Komicznie to wygląda. Jak kaczki za matką...
Zawsze wszyscy jesteśmy "na kupie". Poza Lusieńką. Ale nawet Motyluś jak nie siedzi pod łózkiem to w saloonie na małym stoliku z którego nas wszystkich widzi. Boniś jak przyszedł za mną to położył się na swoim tapczaniku z ogromnym westchnieniem ulgi.
Boję się ocy.....

Posted

Jeszcze coś....
Na spacerku porannym Boniś spotkał na parkingu LIMONKĘ... Ja jeszcze czegoś takiego NIGDY nie widziałam.... Prytulał do auta główke i ocierał się jak kotek...

Pokazał sie kolejny "wolny" psiak.. dobko - onek, albo onko - dobek........ Wielki. Naprawdę kawał psa.... Świeży kłopot. Widać że zagubiony. Biega wokół i szuka......

Posted (edited)

Podpisuję się obiema rekami, ale... Jakie zainteresowania, takie rozrywki. Jak już napisałam na którymś wątku: intelektualiści też się muszą zabawić.
A. Co Bono mówi o sankach? Chciałam limonkowe, ale nie było...

Edited by Wiedźma
Posted

Bonio majestatycznie przeszedł po sankach na swój tapczanik, Hektorek obwąchał i położył się na środku, Rudzio nie widzi wiec nie bardzo wie co to ale łapką namaścił, a Lunka... jak to Lunka. Tchórzem podszyta. Zawsze się wycofuje na widok czegokolwiek nowego. Wyraźnie bała sie tego czegoś wielkiego zielonego...

Ruduniek zjadł mi najukochańszy długopis. Mocno nad nim pracował bo łapka do łokcia niebieska. Wrzasnęłam- i cośty znowu nabroił? Rudzio stanął, przekrzywił główkę, zmarszczył czółko, wlepił we mnie niewidzące oczka jakby zdziwiony pytał. To mnie czegoś NIE WOLNOO........ MNIE ????

No cóż, jasne że ci wolno słonko, wszystko ci wolno kochanie...

Posted

[quote name='Wiedźma']Podpisuję się obiema rekami, ale... Jakie zainteresowania, takie rozrywki. Jak już napisałam na którymś wątku: intelektualiści też się muszą zabawić.
.[/QUOTE]

Adam Wajrak w Wyborczej napisał że strzelanie to buractwo....

Posted

U nas buractwo działa od wczoraj, już nawet wbiłam sobie w komórkę telefon do SM (mają gniazdo blisko naszego osiedla), ale po raz pierwszy od lat mam dwa psy, które nie boją się strzelania!!!

Posted

Buractwo nie zawiodło, Matka Natura niestety też nie... :placz:

Boniulek kaszlał więc strzelanbina była Mu własciwie obojętna, Rudzinek był bardzo zdziwony i tochę niepewny, a Luniś jak to Luniś - strachajło...

"Balowałam" do 5,30.

Już chyba nie rozpoznaje ludzi.. to że strzelali w domu rodzinki adamsów to się spodziewałam, ale że sasiedzi zza ściany urządzą kanonadę za płotem...... To było prawdziwe zaskoczenie !

Posted

Masakra. Boniś sie wyedykował i już we wszystkim wyczuwa tabletki... To nie jest tak że coś się Misiowi znudziło. Z tabletką nie weźnie, wyjmę tabletkę - nie weźmie, ale jak dam to samo nie "skażone" zapachem leku to porywa natychmiast... Na masło też już sie nie daje nabrać. Dziś już sterczałam pod sklepem czekając az otworzą żeby kupić toruńską... Ona bardzo intensywnie pachnie, ale i tak był problem....:-(
Ma któraś Ciocia jakiś pomysł ?

Posted

Gdyby Boniś zażywał mniej leków, to można by dawać mu z czekoladką, albo maczać w Nutelli, ale przy tej tonie lekarstw, które musi łykać jest to niemożliwe. Nie wiem co poradzić...:shake:

Życzę dobrego, pomyślnego pod każdym względem Nowego Roku - Tobie, Elu, Twojej Gromadce, a także wszystkim udzielającym się na tym wątku :) :) :)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...