Jump to content
Dogomania

Podejrzenie ostrej białaczki limfocytarnej u Czestera


PaulinaG

Recommended Posts

Witam wszystkich.

Niektóre z Was znają Czestera (jest synem Mafii). Historia tej rodzinki pojawiła się na Dogo pod koniec 2006 roku i trwa w sumie do dzisiaj. Te które nie znają, właśnie mają przyjemność go poznać.
Postanowiłam napisać, żeby się podzielić, wygadać...

W piątek niestety dowiedzieliśmy się, że Czesterek jest chory... :-(:
Postaram się opisać wszystko mniej więcej po kolei.

Od ponad tygodnia Czesio zaczął chorować.
W zeszły czwartek nie chciał zjeść kolacji, nad ranem zaczął wymiotować. W weekend do wymiotów dołączyła biegunka i to taka ostra- po prostu wodospad. W poniedziałek poszłam do weterynarza, gdzie stwierdzono wirusa. Dostał kroplówkę (ponieważ od czterech dni co zjadł to zwracał), antybiotyk i lek przeciwwymiotny. We wtorek poczuł się lepiej.
Od środy było już tylko coraz gorzej. Do tego stopnia, że wymiotował po parę razy w ciągu doby, wodospad zrobił się ciemnobrązowy, prawie czarny. Wiadomo co to oznacza- krew. Psiórek był bardzo osłabiony. W piątek nad ranem zwymiotował nawet wodę, której się napił. Doszła żółtaczka. Czesio od środy z dnia na dzień robił się coraz bardziej żółty. W czwartek kolejna kroplówka.
W czwartek na wizycie zapadła decyzja, że w piątek będzie miał robione badanie krwi, ponieważ podejrzenie padło na zatrucie być może jakimiś toksynami.

Mój mąż zaprowadził go w piątek o 11 rano, mieliśmy go odebrać jak będą wyniki badań.
Po południu miałam jakieś złe przeczucia.
Poszliśmy razem z mężem po psiórka. Niestety okazało się najgorsze. Pani doktor nie miała dla nas dobrych wiadomości.

... leukocyty 78,700... limfocyty 98000...
Podejrzenie białaczki... :cry:

Myślałam, że serce mi stanie z bólu. Byłam wściekłą na cały świat... :angryy:

Na szczęście mam super lekarzy w naszej przychodni. Pani doktor od razu jak tylko dostała wyniki badań, zanim zadzwoniła po nas skonsultowała się z lekarzami z innych przychodni, klinik min. w Warszawie i dała nam namiar na doktora Jagielskiego z przychodni na Białobrzeskiej w Warszawie. Podobno najlepszy w kraju onkolog.
Pognaliśmy jeszcze w piątek. Nie za bardzo chcieli nas przyjąć w piątek o 21 ale mój upór i determinacja zrobiło swoje. Przyjęli nas. Czestera badał doktor Dominiak. Przyszedł do nas doktor Jagielski. Jagielski spojrzał na wyniki i potwierdził: ostra białaczka limfocytarna. Żółtaczka się pojawiła ponieważ organizm zaczął się bronić.
Mimo, że pracują do 22 od razu dali mu kroplówkę z glukozą, ornipular, dexaven... Dr. Jagielski pobrał troszkę krwi do pooglądania sobie w domu pod mikroskopem. Podobno ma takie hobby...
Przyznam, że wizyta na Białobrzeskiej bardzo mnie uspokoiła. Od razu przekonałam się, że będzie wszystko dobrze, że Czester z tego wyjdzie. Wyszliśmy od nich przed 24.
Po piątkowej wizycie Czester po raz pierwszy od ponad tygodnia przespał całą noc, bez wymiotów, bez chodzenia z kąta w kąt. Wreszcie się wyspał.

W sobotę rano znowu pojechaliśmy na Białobrzeską. Pobrali mu ponownie krew, żeby się upewnić. Muszą być pewni na 300%, że to ostra białaczka zanim podadzą chemie. Dostał kroplówkę, steryd, lek przeciwkrwotoczny. Dostaliśmy na dzisiaj zapasik 4 zastrzyków do domu na niedziele, żebyśmy nie musieli jechać do nich (właśnie skończyliśmy je podawać: synolux podskórnie, dexaven domięśniowo, helicyd dożylnie (spokojnie, nie szukałam żyły- od piątku ma welfron) i ornipular podskórnie).

Kolejna wizyta jutro, w poniedziałek. Będą wyniki krwi. Być może pobiorą mu jeszcze szpik do przepadania. I zapadnie decyzja jak zacząć leczyć Czesia. Bo będą go leczyć. Dr. Jagielski powiedział, że widział już gorsze wyniki i pieski z tego wychodziły.

Uwierzcie mi, naprawdę po wizycie u nich zrobiłam się spokojniejsza i przekonana, że wszystko będzie dobrze.W piątek jak po raz pierwszy usłyszałam słowo białaczka strasznie się przestraszyłam. Później już na Białobrzeskiej uspokoiłam się.

Czester zaczął pomalutku jeść, od piątku nie zwymiotował, dzisiaj przestał lecieć wodospad, chociaż kupka nadal jest prawie czarna więc jest jeszcze krew.
Ale co jest najważniejsze. Czester odzyskał energie. Wczoraj jak wróciliśmy zaczął przynosić swoje piłeczki, chciał i nadal chce się z nami bawić. A to chyba bardzo dobry znak.

Poinformuje jak wyszły kolejne wyniki krwi, jakie będzie leczenie.

Trzymajcie za nas kciuki.

[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/31183cf7614339e5.html][IMG]http://images41.fotosik.pl/74/31183cf7614339e5m.jpg[/IMG][/URL]

[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/67ef56b3bfa402bb.html][IMG]http://images23.fotosik.pl/12/67ef56b3bfa402bbm.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/6b7c47ac23d11344.html][IMG]http://images25.fotosik.pl/11/6b7c47ac23d11344m.jpg[/IMG][/URL]

[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/534bb3b5bcab8fc3.html][IMG]http://images34.fotosik.pl/202/534bb3b5bcab8fc3m.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 74
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='M@d']Białobrzeska to dobra klinika.
O Dr Jagielskim tez słyszałem same dobre opinie.
Trzymamy kciuki za Czestera!
Specjalne pozdrowienia od [B]naszej[/B] Mafii ;)[/quote]

Kciuki trzymam. Jagielski to rewelacyjny lekarz, potwierdzam. Sama leczyłam u niego Wikosławę prawie 3 lata (chłoniak limfoblastyczny).

Tomek Dominiak to młody lekarz. Ja poznałam go jak jeszcze miał praktyki na Białobrzeskiej. Miły, serdeczny i niesamowicie przyjazny dla psiaków. Widać, że kocha to co robi. Praca to jego pasja.

Link to comment
Share on other sites

Takie samo wrażenie odniosłam po wizycie na Białobrzeskiej. Wszyscy tam kochają zwierzaki. I te kolejki... Muszą tam być dobrzy lekarze, ponieważ takich tłumów zwierzaków nigdy nie widziałam.
Jednocześnie jakoś tak jestem przekonana, że gdyby było bardzo źle to nie owijali by w bawełne tylko powiedzieli prawdę co do rokowań. Jagielski powiedział, że są ostrożne ale widział już gorsze wyniki i psy z tego wychodziły. Zobaczymy dzisiaj jakie będą drugie wyniki krwi. Sataram się być dobrej myśli.

Czester czuje się już lepiej. Nie jest już tak osłabiony, kupa też jest w miare normalna, ma apetyt. Tylko nie bardzo ma chęć na ryż z kurczaczkiem i marchewką. Kurczaczka uwielbia, merchewkę również tylko jest problem z ryżem. Czesiek nigdy za ryżem nie przepadał. Podpowiedzcie mi, czy mogę ryż zastąpić np. makaronem?

Co do energii Czesia... On zawsze był bardzo energicznym psem. Bardzo, bardzo energicznym. Wszędzie go było pełno. Teraz jest taki spokojny. Owszem, chce się bawić, znosi piłeczki ale ma takie chwile, że patrzy gdzieś w ścianę albo patrzy na nas i to takim wzrokiem...

Z jednej strony bardzo się boję, z drugiej gdzieś tam w środku czuje, że wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze...

Link to comment
Share on other sites

Byliśmy wczoraj na Białobrzeskiej.

Łudziliśmy się gdzieś tam podświadomie, ze w pierwszym badaniu może był jakiś błąd... Że pojedziemy i wszystko będzie wporządku...

Niestety powtórne badanie krwi potwierdziło ostrą białaczkę limfocytarną... Jedno spadło, drugie wzrosło...
Leukocyty 96,40... Limfocyty 89...
Nic nie jest w normie...
Do tego powiększona wątroba... Cyt. "...wątroba znacznie wystaje za łuki żebrowe- prawdopodbnie naciek w wątrobie..." :angryy:

Nie było Jagielskiego, była jego żona. Konsultowała się z nim telefonicznie.
Czester dostał kroplówkę, steryd itd.

Mój mąż nie wytrzymał i czekał w samochodzie. Płakał jak dziecko :placz:
Ja dopóki byłam w klinice trzymałam się, później całą drogę do domu (a mam prawie 50 km) wyłam. Po prostu wyłam... :cry::scream7::cry::scream7::cry:

Najgorsze jest to, że po Cześku nie widać jego cholernej choroby. Jest troche spokojniejszy ale ma apetyt, cieszy się na nasz widok, chce się bawić... Nic nie widać... Nic...

Dzisiaj mamy dzownić w południe na komórkę do Jagielskiego. Omówi wyniki badań rozmazu krwi. I zapadnie decyzja co do leczenia...

A my się zastanawiliśmy jak to będzie jak Czester będzie staruszkiem... Śmialiśmy się, że będzie chodził uwiązany przy wózku jak powiększy nam się rodzinka... A właściwie, że nie będzie chodził tylko biegał- tyle enrgii miał, że on nie chodził tylko biegał. Śmialiśmy się, że ma psie adhd... A tu taki cios... Wściekła jestem... :angryy::angryy::angryy:

Wczoraj jak wracaliśmy, powiedziałam Czesterowi, że nie może nam tego robić i ma żyć jeszcze conajmniej 15 lat. A on wtulił się we mnie... Wiem, że to tylko takie moje głupie gadanie do Czesiaczka. To nie jego wina, że zachorował... Gdyby mógł to by był z nami 100 lat.
Najgorsza jest ta bezsilność, bezradność...

Za trzy godziny mój mąż będzie już po rozmowie z Jagielskim...

Link to comment
Share on other sites

Dzięki [U]mała czarna[/U].
Staramy się nie płakać i wściekać na to chorubsko przy Cześku.
Dlatego wczoraj podczas kroplówek R. wyszedł do samochodu... :-(

Dzisiaj mamy jechać na 21 do Jagielskiego. Niestety ten rodzaj nowotworu jest najgorszy pod względem leczenia. Tak powiedział przez telefon. Nie miał niestety jeszcze wyników rozmazów krwi, będzie je miał wieczorem ale na podstawie tych ogólnych badań krwi stwierdził, że niestety nie jest dobrze :shake: Wieczorem mamy porozmawiać co do ewentualnego leczenia.

Mam tylko nadzieję, że ponieważ Czester jest młody to zwalczy za pomocą chemii to cholerstwo, które jego właśnie sobie wybrało :mad:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mala_czarna']Paulina, ja wiem, że to może wydawać się głupie co teraz napiszę, ale spróbujcie przy nim nie płakać i nie załamywać się. Uwierz mi, pies to czuje.
[/quote]

Wcale nie głupie,jak najbardziej takie rzeczy trzeba czasem mówic ;)
Psy czują takie rzeczy,każdy to wie :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaG']Dzięki [U]mała czarna[/U].
Staramy się nie płakać i wściekać na to chorubsko przy Cześku.
Dlatego wczoraj podczas kroplówek R. wyszedł do samochodu... :-(

Dzisiaj mamy jechać na 21 do Jagielskiego. Niestety ten rodzaj nowotworu jest najgorszy pod względem leczenia. Tak powiedział przez telefon. Nie miał niestety jeszcze wyników rozmazów krwi, będzie je miał wieczorem ale na podstawie tych ogólnych badań krwi stwierdził, że niestety nie jest dobrze :shake: Wieczorem mamy porozmawiać co do ewentualnego leczenia.

Mam tylko nadzieję, że ponieważ Czester jest młody to zwalczy za pomocą chemii to cholerstwo, które jego właśnie sobie wybrało :mad:[/quote]

Nie ma się co załamywać. Moja niunia walczyła z chłoniakiem prawie 3 lata. Nie wygrała, ale ja wiedziałam, że to straszna choroba i kiedyś ją zabije :-( Początkowo Jagielski dawał nam góra rok życia (dobrego życia, w komforcie). Wiki wywalczyła sobie jeszcze niemal dwa lata. I Ty też tak musisz myśleć, pomimo tego, że chemioterapia to ciężka sprawa (i dla pieska, i dla Was). Trzymam kciuki za Czesterka :calus:
A teraz spływam na Białobrzeską :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Dzięki za wsparcie... To naprawdę jest ważne... Dziękuje... :loveu:

Wczoraj byliśmy u Jagielskiego i szczęście w tym nieszczęściu jest takie, że wyeliminowana została ostra białaczka. Ulżyło nam. Już tłumaczę dlaczego.
Przy ostrej białaczce rokowania są beznadziejne. Przeżywalność wynosi 5-6 tygodni, takiej białaczki się nie leczy. Jest to straszna i wyniszczająca choroba. Wiecie co to oznacza... :sad:

Ale jak napisałam wyżej, wykluczyliśmy ją.

Badanie cytopatologiczne krwi wskazuje na przewlekłą białaczkę limfocytarną albo na chłoniaka w V stopniu zaawansowania klinicznego (skala jest od I do właśnie V). Niestety problemem i to bardzo dużym i niespotykanym jest utrzymująca się od tygodnia żółtaczka... :-(

Jagielski długo z nami rozmawiał, rysował, notował... Niestety człowiek, który po raz pierwszy się spotyka z tym wszystkim nie zapamiętuje wszystkiego tak dokładnie :oops: Ale coś tam zapamiętaliśmy. Dostaliśmy część wiadomości na piśmie.

Są dwie drogi leczenia tych dwóch nowotworów. Oczywiście w obydwu przypadkach zaleceniem jest chemioterapia onkologiczna.
Przewlekłą białaczkę leczy się łagodniej. Tzn. są podawane najpierw zastrzyki póżniej leki doustne. Rokowania: 420 dni życia w komforcie.
Chłoniaka leczy się już bardziej radykalnie/ostro. I dłużej. Rokowania: 10-12 miesięcy życia, wyleczalność 10-15%.

Niepokojąca jest żółtaczka. Jest z jakiegoś powodu obciążona wątroba. Jagielski powiedział, że nie spotyka się przy tych nowotworach żółtaczki. Dopóki nie wyjaśnimy co się dzieje z wątrobą, leki mogą być podawane w małych dawkach a to nie będzie miało sensu.
Są trzy możliwości. Albo wątroba zareagowała tak na bialaczkę. Albo w obrębie wątroby jest jakiś chłoniak. Albo chora wątroba nie ma nic wspólnego z nowotworem tylko dzieje się coś innego.
Dlatego dzisiaj jedziemy na USG, które powinno coś wyjaśnić.
Jeżeli nic nadal się nie wyjaśni będziemy pobiarać szpik.
A później już tylko chemia.
Jagielski powiedział, że chemia będzie uciążliwa pod względem cotygodniowych dojazdów. Zaśmaliśmy się i powiedzieliśmy, że gdyby jego wyleczenie zależało od częstotliowści wizyt na Białobrzeskiej to zamieszkalibyśmy w klinice.

Może to głupie ale jak usłyszałam o ostrej białaczce i że Czesiek jej nie ma na pewno- ucieszyłam się. Głupie, cieszyć się w tej sytuacji. Ale dostaliśmy dodatkowy rok z Czesiem. A znająć gnojka to zrobi nam kawał i pokaże wszystkim jak się wygania takie paskudztwo z organizmu i będzie żył jeszcze 15 lat... Zgrywus z niego jest ogromny więc na pewno będzie żył długo i szczęśliwie przy nas...Tym bardziej, że wróciła mu energia. Bawi się jak szczeniak... :lol: Wczoraj jak wróciliśmy z W-wy wbiegł po schodach. Apetyt ma jak wilk... Kochany szczenior...

Tak więć dzisiaj koleja wizyta na Białobrzeskiej u ciotek i wujków. Tym razem USG i ewentualnie pobranie szpiku.

Link to comment
Share on other sites

No to pewno się widziałyśmy. Ja byłam na 17.30 na usg a wyszłam z kliniki grubo po 21.
Siedzieliśmy do mniej więcej 19 we trójkę na dwóch krzesełkach na przeciwko wejścia, później byliśmy w pokoju nr. 4. Mąż w zielonej polówce ja w brązowej koszulce w okularach i pod naszymi nogami spokojnie leżący Czester.

Na usg nic nie wyszło dlaczego jest ta żółtaczka. Wszystko w środku jest wporządku.
Po usg czekaliśmy aż Jagielski nas przyjmie, troszkę to trwało.
Ze względu na dobry wynik usg nie pobierał już szpiku.

Wczoraj rozpoczęła się walka- runda I :mad:
Zaczęliśmy Czestera leczyć na przewlekłą białaczkę.
Wczoraj dostał pierwszą chemie. Dostaje VINCRISTIN. Oczywiście otrzymał małą dawkę ze względu na żółtaczkę (powinien dostać 0,6mg a dostał 0,2mg).
Do domu dostaliśmy kroplówki, antybiotyk i ornipular + mase pigułek do łykania (pierwsza seria pigułek już za nami- nie był zbyt szczęśliwy jak mu dawałam to wszystko ale połknął wszyściutko, nie miał wyjścia ;) ).
Następna wizyta w przyszłą środę o 17.

Jagielski poprosił o codzienne sms-owe raporty jak Czester będzie się czuł. Mam nadzieję, że będę mu wysyłała tylko krótkie lakoniczne wiadomości: wszystko wporządku, żółtaczki już nie ma...
Powiedział, że ten rodzaj chemi (łagodnej) psy znoszą dobrze i nie powinno być najmniejszych problemów. Tym bardziej, że dostał tak małą dawke. Martwi go tylko ta żółtaczka ale powinna zejść po lekach.

Ja również mam nadzieję, że tą pierwszą malutką dawkę zniesie bez problemu. Że nawet nie poczuje, że dostał wczoraj takie cudo.
Póki co śpi sobie przy drzwiach od balkonu :sleep2:

Jedno wiem na pewno. Bez walki się nie poddamy. I wierze, że wygramy wojne z tym paskudztwem

Link to comment
Share on other sites

[quote name='M@d']Białobrzeska to dobra klinika.
O Dr Jagielskim tez słyszałem same dobre opinie.
Trzymamy kciuki za Czestera!
Specjalne pozdrowienia od [B]naszej[/B] Mafii ;)[/quote]


oo witamm..maleńki ten świat.. jedna i druga Mafia z Wolomina..obydwie miały ze mna do czynienia..;-]]]

Link to comment
Share on other sites

Paulino niepoddawajcie sie i walczcie..ja rok temu przechodziałm horror z choroba mojego kota.. ale byłam bardzo uparta i walczyła na wszystkie mozliwe sposoby..kot zyje wiec warto było ..fakt,że starciłam kupe swojego zdrowia.. a o pieniadzach nie wspomne..ale jestem szczesliwa jak niewiem co teraz..
trzymam kciuki za Czesiulka..ale łzy mi wciąz ciekną ..wymiziajcie go i ukochajcie od cioci eliinfo..albo lepiej nie..jeszce cos wyczuje.

Link to comment
Share on other sites

trzymam za Was kciuki. właśnie jesteśmy też na wojennej ścieżce - z czerniakiem.:-( tez walczymy i się ie poddamy.
tak polecacie tego Waszego Doktora, że chyba wykonam w tej mojej sprawie telefon do niego.:oops: niestety z Poznania jest kawał drogi a my jeszcze będziemy robić badania na przerzuty za miesiąc ale czułabym się chyba spokojniej po rozmowie z takim fachowcem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='boksiedwa']Marta to jeden z najlepszych w Pl. Dla spokoju własnego sumienia chyba nie są ważne kilometry. Zresztą dr. J czasem na prośbę "odczytuje" wyniki badań przez e-mail.[/quote]

Jeśli piesek jest w kiepskim stanie to owszem, kilometry są szalenie ważne.
Odczytanie wyników nic nie da. Jagielski zawsze chce osobiście zbadać psa.

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam, że nie odzywałam się przez week. Oprócz chorego Czestera mam jeszcze tate z nogą w gipsie od czwartku więc nawet nie chciało mi się odpalać kompa.

Czesiaczek póki co (odpókać) bardzo dobrze znosi chemie.
Co prawda nie przybrał jeszcze na wadze tego co stracił ale też nie chudnie dalej.

Sobotni wieczór był troszkę gorszy ale niestety z naszej winy. Podczas wieczornego spacerku Czesiek skubnął dosłownie trzy źdzbła trawy (zauważyliśmy dopiero jak je przeżuwał) i niestety po powrocie do domu zaczęły się wymioty. Zwymiotował trzy razy, za każdym razem pojawiało się źdbło trawy.

Poza tym jednym przypadkiem jest ok. Ma mniej energii (był baaaardzo energicznym psiórkiem), więcej śpi ale są momenty w ciągu dnia kiedy znosi zabawki i chce się bawić jak szczeniak.
Nie lubi nas jak zbliżamy się do niego w rękawiczkach. Skubaniec wie, że będzie miał wtedy podawane leki. 6 pigułek dwa razy dziennie jest dla niego koszmarem. Ale dajemy rade :razz: Kroplówki znosi dobrze. Zastrzyk z antybiotykiem również jest ok. Tylko to łykanie tych okropnych pigułek...

Jedynym malutkim minusikiem (chociaż czy ja wiem czy to jest minus...?) jest jego sikanko. Chociaż żeby od tego zależało jego zdrowie to niech sobie sika całą dobe. Siusia baaaaaardzo dużo. Po wyjściu na dwór staje i stoi z łapką w górze ze 2-3 minuty. To na początek. I tak pare razy, oczywiście coraz krócej. Ale też baaaaaardzo dużo pije. Do tego dochodzą codzienne kroplówki podskórne (trzeba wypłukać żółtaczkę- troszkę się zmniejszyła ale nadal jest troche żółty). W związku z tym siusianiem noce mamy średnio przespane. Ale nie narzekamy. Żeby tylko to mu pomogło to jak napisałam wyżej- niech siusia. Trzeba z małym wyjść ze dwa razy w ciągu nocy.
Do tej pory jak mu się coś chciało nieoczekiwanego w nocy to budził nas. Teraz nie budzi. Podsikuje troszeczkę pod siebie i próbuje zatrzeć swoje ślady i to nas właśnie budzi- mlaskanie. I wtedy trzeba wyjść na dworek. Ale jakie piękne jest niebo tak o 3 nad ranem. Dzisiaj było tyle gwiazd... Na ogół o tej porze nie oglądam nieba a teraz mam okazje popatrzeć na gwiazdy :-) Wypatruje tych spadających. Mam dla nich życzenie...

Na pewno się nie poddamy bez walki. Naprawdę mam ogromną wiare w sobie, że wszystko będzie dobrze. Że chemią zwalczymy wszystko.
W środę jedziemy na chemie nr. 2. Prawdopodobnie Czester dostanie tym razem większą dawkę, ze względu na to że zmniejszyła się troszkę żółtaczka. Chyba, że dr. Jagielski stwierdzi że jeszcze podajemy zmniejszone dawki. We wtorek idziemy na badanie krwi. Musimy mieć wyniki przed podaniem kolejnej chemii.

Pieniążków nie liczymy. Nie mają w tej chwili dla nas znaczenia. Trzeba leczyć Czesiaczka więc go leczymy. Pod względem emocjonalnym najgorszy był ten pierwszy tydzień kiedy nie wiedzeliśmy najpierw co mu jest, a później było podejrzenie ostrej białaczki. Ile łez wylaliśmy... Nie życze nikomu takich przeżyć. Teraz trochę się uspokoiliśmy. Mamy więcej wiary, że będzie wszystko dobrze.

Elainfo- Czester został uściskany i ucałowany od Ciebie :loveu:

Mam nadzieję, że całą chemioterapie Czesiek przejdzie tak dobrze jak przez ten tydzień.

Link to comment
Share on other sites

I dobrze, że siusia. Niech wysiusia całą chemię. Nerki się czyszczą.
Moja Wikunia kiepsko zareagowała na adriblastin, winkrystynę tolerowała, a kiepsko było przy asparagninazie. Generalnie była szalenie dzielna. Nigdy bym jej nie męczyła, gdybym widziała, że ją to męczy.
Trzymam za Was kciuki; nie poddawajcie się.

Link to comment
Share on other sites

paulinko.. trzymjcie sie dzielniwe.. najgorszy jest pierwszy moment- szok jak sie dowiaduje o takich rzeczach.. a potem przywyka sie do wielu spraw..
wiem ,że z pieniędzmi się ni eliczycie na razie.. bo to pomoc z serca.. walka o życie i zdrowie czlonka rodziny.. matko jak ja sie ciesze ,że Czesio trafił na Was..jakby co z pieniązkami ..to naprawde dajcie znac w koncu moga sie wyczerpac zapasy.. jak mi rok temu kiedy walczyłam o mojego Tapirka. pozytywne myślenie i wiara czynią cuda..

chociaz ja rok temu nie potrafiłam pozytywnie mysleć..tony łez wylałam..że czlowiek jest taki bezsilny ..

Paulinko trzymam kciuki zeby mafiątko dobrze zniosło chemie..apropo sikania moj chory kot sikał co pare minut pod siebie ..( nowe mieszkanie mojego ex TZta... wyobraz sobie ten fetor .. i wypaczone panele..)przez ponad pół roku.. swoim kocim moczem..traciłam go w ciagu pół roku 3 razy..za kazdym razem wchodziło w gre karmienie kota strzykawką na siłę aby podtrzymac w nim funkcje życiowe....kiedy już zaczynałam tracic nadzieję za 3 razem, cudu powrotu do zycia dokonał dr. Galanty - chirurg..i chwała mu za to.. zawsze to bede powtarzac;-)

ja jestem dobrej mysli..Czesio jest młody i silny - tak jak moj tapirek...
;-)

Link to comment
Share on other sites

Ja staram się myśleć pozytywnie. I wychodzi mi to. Nie przyjmuje w tej chwili do wiadomości, że mogło by zabraknąć Cześka. Czester będzie zawsze... :loveu: Może to złe myślenie, bo mogę się nie pozbierać jakby przyszło co do czego. Ale nie przyjdzie nic złego. Ja to wiem. :razz:

Wczoraj robiliśmy badania krwi przed dzisiejszą chemią nr. 2.
Jedne wyniki się polepszyły inne pogorszyły. Ja się na tym nie znam. Wyniki pod kątem czy jest lepiej oceni dzisiaj Jagielski.
Najbardziej mnie zaskoczyły (oczywiście pozytywnie) leukocyty. Tydzień temu było ich 96,400. Wczoraj było ich 26,600. Spadły... :multi: Oczywiście to nadal jest grubo powyżej normy (min. 6 max.12) ale spadły...
Limfocyty również się ruszyły- i tu też zaskoczenie na plus. Było ich ostatnio 89 teraz jest 38 :errrr: (norma 12-30).
Gorzej jest z płytkami krwi. Jest ich ciągle mało. Za mało. Ostatnio było ich 126, teraz jest 120 (norma 200-580).
No i drastycznie spadło białko całkowite. Za pierwszym razem było 2,900, za drugim razem wzrosło- 41. A wczoraj okazało się, że znowu spadło- 4,800 (przy normie min.55 max 70).
Ale mnie najbardziej cieszą leukocyty i limfocyty. Coś sie ruszyło a to chyba dobrze. Tym bardziej, że Czesiek miał dopiero jedną chemie i to w minimalnej dawce ze względu na żółtaczkę, która troszkę się wypłukała- żółciutki jeszcze troszkę jest ale już nie sika na pomarańczowo tylko mocz jest przesroczysty.
Chociaż jak "mówię" ja się na krwi nie znam.

Już dzisiaj o 17 wszystko mi wyjasni Jagielski.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...