Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='N&N']Dużego nie byłam w stanie złapać.[/QUOTE]
ale po co chciałaś go złapać? narazić się na ugryzienie? czasem wystarczy porządnie krzyknąć odpowiednie słowo, ono ma taki wydźwięk, że większość psów odpuszcza:cool3:

Link to comment
Share on other sites

[B]Beatrx[/B], nie dzielę psów na "dziamgaczy" i "agresorów". Robiąc taki podział, to spotykam raczej dziamgacze (zdecydowaną większość).


[B]evel[/B], pytasz o radę laika? Tak "znakomita" behawiorystka :eviltong: i super "kurturarna" kobieta na pewno poradzi sobie z każdym :cool3: :-D

Link to comment
Share on other sites

"Siedzę" akurat w bullowatych. Jak taki pies atakuje lub się broni możesz go kopać ile chcesz i tak nie puści. One, jak się nakręcą nie czują ran ani bólu. Właśnie dlatego ciągle pracuję z moim kundlem żeby lubił lub olewał inne psy, a ostatnie dwa ataki suk dużo od niego większych prawie wszystko zmarnowały. Rozbraja mnie stwierdzenie, że nad nimi nikt nie panuje??!! Ja mam trzy psy pod opieką i moim psim obowiązkiem jest zapanowanie nad nimi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']
[B]evel[/B], pytasz o radę laika? Tak "znakomita" behawiorystka :eviltong: i super "kurturarna" kobieta na pewno poradzi sobie z każdym :cool3: :-D[/QUOTE]

Nie obrażaj mnie :razz: Behawiorystką nie jestem i nie będę. Ja znam sposoby na natrętne/agresywne psy, ale ciekawa jestem, jak Ty to widzisz, skoro kopnięcie psa jest niedopuszczalne i idzie się za to prosto do piekła :diabloti:

[quote name='Aleks89']Popłakałem sie:lol: +100 do dobrego humoru na dalszą część dnia[/QUOTE]

Nie ma sprawy ;)

Link to comment
Share on other sites

ten watek jest jak zwykle pelen prawd zyciowych:))))

a jesli chodzi o posiadanie psow to prawda zyciowa jest jedna: niezaleznie od tego czy pies jest maly czy duzy, trzeba nad nim panowac. i to panowanie dotyczy takze sytuacji, kiedy do naszego psa podbiegnie jakis inny pies.

nie mowie oczywiscie o sytuacjach skrajnych, kiedy podbiega agresor czy tam inny kopulator, a ktos ze stada ma akurat cieczke, wiec kop w dupe sie oczywiscie nalezy, bo nie ma innego wyjscia. sytuacja tego wymaga, wlasny pies jest najwazniejszy itd.

jednak wiekszosc podbiegaczy to sa jakies tam durnowate, ciekawskie pieseczki, ktore uciekaja wlascicielom, bo sa globalnie nieposluszne lub tez np. troche maja akurat uszy brudne, bo widza fajne pieski, to moze sie pobawimy lub tez maja chec sie powachac. oczywiscie nie musimy sobie zyczyc, aby te psy podbiegaly do naszych, ale poniewaz nie zyjemy w prozni, powinnismy umiec w takiej sytuacji nad swoim psem zapanowac.

moja starsza suka w wieku ponad dwoch lat uznala, ze jest juz dorosla i raczej niezbyt przychylnie podchodzi to pieskow, ktore pchaja jej sie pod ogon lub tez zaczepiaja. szczerze mowiac uwazam, ze ma prawo sobie nie zyczyc. nie ma jednak prawa rzucac mi sie na smyczy jak histeryczka i udawac, ze zaraz kogos zezre lub tez "odganiac z warkotem" psow, ktore nie maja zlych zamiarow. po prostu: jest na smyczy, to jest grzeczna. nie pasi jej, to ma sie odsunac. i krotka pilka. taki jest uklad. moje psy maja sie zachowywac, bo razem waza wiecej niz ja sama, a byc moze to nie sa moje ostatnie dwa psy i z nikim szarpac sie nie zamierzam.

oczywiscie moglabym stwierdzic, ze to obcy pies podbiegl, wiec co mnie to.
u mnie na dzielni jest amstaff, ktory jest kolega moich dziewczyn. jakis czas temu wygryzl spanielowi dupe. to spaniel do niego podbiegl, amstaff byl na smyczy. wlasciciel amstaffa w pelni z nim to przepracowal. teraz ten pies nie rzuca sie do podbiegaczy. jego wlasiciel powiedzial mi, ze bardzo dlugo zbieral sie psychicznie po tym, kiedy jego misiek prawie doprowadzil innego psa do smierci. mimo ze teoretycznie nie byla to wina miska.

jakis czas temu na starsza suke mojej siory napadla amstaffka w kagancu. normalnie sie na niej powiesila jak malpa. gdyby moja siora nie umiala opanowac swojego psa, to z tej suki malo co by zostalo. ale umiala ja opanowac. i mimo ze to ttb, nikt nie odniosl zadnych obrazen.

uwazam, ze ludzie, ktorzy panuja nad swoimi psami, maja duzo mniej problemow z podbiegaczami, bo sami sobie nie robia niepotrzebnej napinki.
oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze sa rozne psy-lekliwe, po przejsciach, z niewiadoma przeszloscia.
jednak nalezy dazyc do panowania nad wlasnym psem, bo nie da sie zapanowac nad obcymi psami.

dzis czekalam na moja siore i jej psy na boisku.rzucalam moim psom pilke. nagle nadbiegl trzeci amator pilki. usyfil mi cale dresy, bo tak strasznie sie cieszyl, ze mam te pilke. i tak calkiem szczerze...co sie stalo? proszek do prania nie osiaga cen zaporowych:)))
poczekalam na jego pancia i nie poczestowalam go zadnym soczystym slowem na "k", bo po prostu tak nie mowie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'][B]Beatrx[/B], nie dzielę psów na "dziamgaczy" i "agresorów". Robiąc taki podział, to spotykam raczej dziamgacze (zdecydowaną większość). [/QUOTE]
a ja dzielę, bo dziamgacze mnie nie ruszają i ich wielkość nie ma znaczenia. gorzej z agresorami, tego nie lubię w żadnej postaci, niezależnie czy małe czy duże.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']jednak wiekszosc podbiegaczy to sa jakies tam durnowate, ciekawskie pieseczki, ktore uciekaja wlascicielom, bo sa globalnie nieposluszne lub tez np. troche maja akurat uszy brudne, bo widza fajne pieski, to moze sie pobawimy lub tez maja chec sie powachac. oczywiscie nie musimy sobie zyczyc, aby te psy podbiegaly do naszych, ale poniewaz nie zyjemy w prozni, powinnismy umiec w takiej sytuacji nad swoim psem zapanowac.

moja starsza suka w wieku ponad dwoch lat uznala, ze jest juz dorosla i raczej niezbyt przychylnie podchodzi to pieskow, ktore pchaja jej sie pod ogon lub tez zaczepiaja. szczerze mowiac uwazam, ze ma prawo sobie nie zyczyc. nie ma jednak prawa rzucac mi sie na smyczy jak histeryczka i udawac, ze zaraz kogos zezre lub tez "odganiac z warkotem" psow, ktore nie maja zlych zamiarow. po prostu: jest na smyczy, to jest grzeczna. nie pasi jej, to ma sie odsunac. i krotka pilka.[/quote]

Ja ostatnio pozwoliłam Zu pogonić bigla z warkotem i nie, nie czuję się winna. Nie płaczę też po nocach, jeśli coś do nas podbiegnie, nie biegam po dzielni z siekierą i w masce od hokeja, a po prostu nie znoszę chamstwa innych psiarzy. A chamstwem jest właśnie puszczanie swojego piesia, żeby sobie przebiegł po innych, które razem ważą 16 kg, bo to takie zabawne na pewno. Może gdyby moja suka ważyła 30 kg, to bym miała bardziej olewczy stosunek, ale serio największą zagwozdką dla mnie jest fakt, że jedni potrafią panować nad swoimi psami a inni nie. Więc skoro ja potrafię, sąsiad potrafi, pani z bloku obok potrafi, koleś z pobliskiego domku potrafi, to dlaczego większość ludzi jednak ma z tym problem? A jeśli ma - dlaczego zrzuca to wszystko na innych?

[quote name='a_niusia']dzis czekalam na moja siore i jej psy na boisku.rzucalam moim psom pilke. nagle nadbiegl trzeci amator pilki. usyfil mi cale dresy, bo tak strasznie sie cieszyl, ze mam te pilke. i tak calkiem szczerze...co sie stalo? proszek do prania nie osiaga cen zaporowych:)))
poczekalam na jego pancia i nie poczestowalam go zadnym soczystym slowem na "k", bo po prostu tak nie mowie.[/QUOTE]

A ja już nawet nie mam siły upominać takich ludzi, których pieski się przyczepiają do nas "na sępa" i są na maxa upierdliwe, bo to towarzystwo niereformowalne w 90% przypadków.

Link to comment
Share on other sites

ciezko mi odpowiedziec na pytanie, dlaczego wiekszosc ludzi nie panuje nad swoimi psami, ale kumam, ze to pytanie retoryczne:))

jednak...wkladajac nieco kijek w mrowisko...czesto bywa tak, ze pies podbiegnie, bo cos tam. nie wspominajac juz o szczenietach czy mlodych psach. ot po prostu-szczeniak jest maly, glupi i podbiegl. oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze wiekzosc osob zaraz powie, ze szczeniak, ktory jest nieodwolywalny, nie powinien latac luzem, tylko chodzic na lince. ja jednak tak zupelnie nie uwazam, zaden z moich szczeniakow nie chodzil na lince, mam obecnie dwie suki jedna prawie 2,5 letnia, druga 15miesieczna i z wychowania obu z nich jestem bardzo zadowolona. zadna z nich nigdy nie chodzila na lince, a obie mialy jakies tam swoje wpadki, z ktorymi sobie na biezaco radzilismy. efekty sa niezwykle spoko.

gdyby do moich psow podbiegl np. szczeniak, to bylabym naprawde wkurzona na nie, a przede wszystkim na siebie, gdyby cos zlego temu szczeniakowi sie ze strony moich suk przytrafilo.

co to znaczy, ze pozwolilas zu pogonic? puscilas ja i powiedzialas "bierz go"?:)))
moja mlodsza suka wrecz lubuje sie w gonieniu dziamgaczy, ktore podbiegaja i dra jape, ale boja sie podejsc, zeby nie oberwac. powiedzialabym nawet, ze to jest jej hobby. raz pogonila suke, ktora przez bardzo dlugi czas terroryzowala mojego starszego psa. nie spodziewalam sie, ze to zrobi. drugi raz tez pogonila podobne stworzenie. nie pozwolilam jej na to, po prostu to zrobila. zostala natychmiast przywolana do porzadku i teraz juz niestety musi zrezygnowac ze swojego hobby. ona glupia nie jest, jest psem, ktory ma poukladane w glowie. nie wywinie numeru i nie wyleci na ulice, ale taki przerazony tchorzliwy agresorek owszem, moze na ulice wyleciec.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']
co to znaczy, ze pozwolilas zu pogonic? puscilas ja i powiedzialas "bierz go"?:)))
moja mlodsza suka wrecz lubuje sie w gonieniu dziamgaczy, ktore podbiegaja i dra jape, ale boja sie podejsc, zeby nie oberwac. powiedzialabym nawet, ze to jest jej hobby. raz pogonila suke, ktora przez bardzo dlugi czas terroryzowala mojego starszego psa. nie spodziewalam sie, ze to zrobi. drugi raz tez pogonila podobne stworzenie. nie pozwolilam jej na to, po prostu to zrobila. zostala natychmiast przywolana do porzadku i teraz juz niestety musi zrezygnowac ze swojego hobby. ona glupia nie jest, jest psem, ktory ma poukladane w glowie. nie wywinie numeru i nie wyleci na ulice, ale taki przerazony tchorzliwy agresorek owszem, moze na ulice wyleciec.[/QUOTE]

To znaczy, że będąc w zielonym wielkim wąwozie oddalonym od wszelkich ulic, z koleżanką, Zu i szczeniakiem koleżanki, który raczej się boi innych psów, w momencie, gdy przybiegł do nas bigiel i zaczął po wszystkich skakać, zwolniłam Zu. Zu starała się natręta trzymać daleko po prostu go odganiając, stając między nami a nim, nie wlokła go za nogę, za głowę ani nic z tych rzeczy. A gdy bigiel nie reagował na takie delikatne aluzje i nadal napierał, to pogoniła go z warkotem ze dwa kółka, po czym została przywołana do mnie. Bigiel sobie poszedł, szczeniaczek przestał być wgniatany w ziemię, Zu powróciła do stanu wyjściowego pt. "rzuć frisbee". Lajf.

Link to comment
Share on other sites

ja nie pozwalam na takie rzeczy, bo dobrze wiem, co mam za psa i na co moglby wyrosnac przy niewlasciwym prowadzeniu.
tak samo nie pozwalam starszej suce urzadzac sobie "straznika teksasu", bo ktos ja wacha (co za faux pas), bo po prostu wiem, ze cholernie lubi to przedstawienie i kazde odgonienie w jej mniemaniu niekulturalnego psa sprawia jej wielka frajde.natomiast mi niezbyt podoba sie ta wersja mojego psa, wiec jak ona kogos tepi i nie ma podstaw ku temu, to ja tepie ja.

i mysle, ze to wynika z faktu, ze mam psy prawie 30 kg, a nie male.
jak duzy pis tepi albo goni malego, to wcale wesolo to nie wyglada.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się w 100% z twierdzeniem, że im większy masz problem ze swoim psem, tym bardziej będą ci przeszkadzać podbiegacze. Zasada jest prosta, im mniej panuję, tym bardziej się pluję :diabloti:

Ja kiedy miałam straszne problemy z Frotkiem, nie znosiłam podbiegaczy, a pieski luzem podnosiły mi ciśnienie strasznie. Ale po miesiącach czy nawet latach pracy, zyskaniu kolejnego psa... Cóż, mam teraz fajne 4 psy. Zdarza mi się iść z całym stadem. Zdarza się, że nas jakiś pies obszczeka. Ostatnio suka znajomego dostała na nasz widok szału, była luzem, na ulicy (!), darła się, doskakiwała i odskakiwała. A my poszliśmy dalej :loveu: Jedynym chamstwem z mojej strony było nieułatwienie złapania tego psa, bo leciał potem za nami, a właściciel za nim :diabloti: Ale nie chce mi się pluć. Mam fajne psy, nie mam problemu, więc nawet taki dziamgacz mnie nie rusza. No ale na to trzeba pracować... Warto :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']ten watek jest jak zwykle pelen prawd zyciowych:))))

a jesli chodzi o posiadanie psow to prawda zyciowa jest jedna: niezaleznie od tego czy pies jest maly czy duzy, trzeba nad nim panowac. i to panowanie dotyczy takze sytuacji, kiedy do naszego psa podbiegnie jakis inny pies.

nie mowie oczywiscie o sytuacjach skrajnych, kiedy podbiega agresor czy tam inny kopulator, a ktos ze stada ma akurat cieczke, wiec kop w dupe sie oczywiscie nalezy, bo nie ma innego wyjscia. sytuacja tego wymaga, wlasny pies jest najwazniejszy itd.

jednak wiekszosc podbiegaczy to sa jakies tam durnowate, ciekawskie pieseczki, ktore uciekaja wlascicielom, bo sa globalnie nieposluszne lub tez np. troche maja akurat uszy brudne, bo widza fajne pieski, to moze sie pobawimy lub tez maja chec sie powachac. oczywiscie nie musimy sobie zyczyc, aby te psy podbiegaly do naszych, ale poniewaz nie zyjemy w prozni, powinnismy umiec w takiej sytuacji nad swoim psem zapanowac.

moja starsza suka w wieku ponad dwoch lat uznala, ze jest juz dorosla i raczej niezbyt przychylnie podchodzi to pieskow, ktore pchaja jej sie pod ogon lub tez zaczepiaja. szczerze mowiac uwazam, ze ma prawo sobie nie zyczyc. nie ma jednak prawa rzucac mi sie na smyczy jak histeryczka i udawac, ze zaraz kogos zezre lub tez "odganiac z warkotem" psow, ktore nie maja zlych zamiarow. po prostu: jest na smyczy, to jest grzeczna. nie pasi jej, to ma sie odsunac. i krotka pilka. taki jest uklad. moje psy maja sie zachowywac, bo razem waza wiecej niz ja sama, a byc moze to nie sa moje ostatnie dwa psy i z nikim szarpac sie nie zamierzam.

oczywiscie moglabym stwierdzic, ze to obcy pies podbiegl, wiec co mnie to.
u mnie na dzielni jest amstaff, ktory jest kolega moich dziewczyn. jakis czas temu wygryzl spanielowi dupe. to spaniel do niego podbiegl, amstaff byl na smyczy. wlasciciel amstaffa w pelni z nim to przepracowal. teraz ten pies nie rzuca sie do podbiegaczy. jego wlasiciel powiedzial mi, ze bardzo dlugo zbieral sie psychicznie po tym, kiedy jego misiek prawie doprowadzil innego psa do smierci. mimo ze teoretycznie nie byla to wina miska.

jakis czas temu na starsza suke mojej siory napadla amstaffka w kagancu. normalnie sie na niej powiesila jak malpa. gdyby moja siora nie umiala opanowac swojego psa, to z tej suki malo co by zostalo. ale umiala ja opanowac. i mimo ze to ttb, nikt nie odniosl zadnych obrazen.

uwazam, ze ludzie, ktorzy panuja nad swoimi psami, maja duzo mniej problemow z podbiegaczami, bo sami sobie nie robia niepotrzebnej napinki.
oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze sa rozne psy-lekliwe, po przejsciach, z niewiadoma przeszloscia.
jednak nalezy dazyc do panowania nad wlasnym psem, bo nie da sie zapanowac nad obcymi psami.

dzis czekalam na moja siore i jej psy na boisku.rzucalam moim psom pilke. nagle nadbiegl trzeci amator pilki. usyfil mi cale dresy, bo tak strasznie sie cieszyl, ze mam te pilke. i tak calkiem szczerze...co sie stalo? proszek do prania nie osiaga cen zaporowych:)))
poczekalam na jego pancia i nie poczestowalam go zadnym soczystym slowem na "k", bo po prostu tak nie mowie.[/QUOTE]

Przecież nikt tutaj nie ma nic do normalnych podbiegaczy, chodzi o agresywnych podbiegaczy i o podbiegaczy-kopulatorów czy podbiegaczy, które zachowują się jakby rok nie widziały innego psa i z tej ekscytacji radośnie przebiegających sobie po drugim psie. Ja nic nie mam do takich psów i ich właścicieli, jeśli przeproszą, pieska zabiorą i nie ma problemu. Ale jak taki dureń stoi i się cieszy, że jego piesek chce się tak fajnie bawić, a na prośby o zabranie psa nie reaguje albo wyskakuje z mordą no to niestety- ręce opadają.


Ja na prawde długo pracowałam z moim psem po przejściach żeby był w stanie normalnie przechodzić obok innego psa, żeby był w stanie normalnie się z innym psem przywitać. Ale cholera jasna- wystarczy jeden swawolny labrador który sobie przebiegnie po moim bez złych zamiarów- ot cieszy się, chce przywitać innego psa i znowu masa pracy.

Nie wiem z jakimi psami pracowałaś, ale chętnie bym posluchała rad, nie tylko Twoich ale też innych użytkowników co robić gdy ma się psa bardzo lękliwego i histerycznego, który sobie nie życzy bliskiego kontaktu z innymi psami i zawsze na widok innego psa przyjmuje mocno prowokującą postawę którą szkoleniowiec określił jako "nie bój się, jestem małym pieskiem i nic ci nie zrobie, ALE jak do mnie podejdziesz i mnie wystraszysz to cie hapne". Owszem- przywita się jeśli drugi pies się kulturalnie zachowuje, ale warczy i histerycznie się wydziera gdy ten próbuje go nachalnie zaprosić do zabawy, wsuwa mu nos pod ogon mimo że Bilbo się odsuwa albo idzie za nim mimo że mój odchodzi. Mówi się, że powinno się pozwalać na takie zachowania, bo w ten sposób pies sobie wyznacza granice. Problem w tym, i to już zauważył u nas behawiorysta, że pozwolenie mojemu psu na warczenie do innych psów, gdy te się jego zdaniem zbyt spoufalają sprawia, że kolejny spotkany na spacerze pies jest od razu tłamszony żeby od razu dał spokój i nie podchodził.

Co robić, gdy mój pies się odsuwa i wyraźnie nie chce kontaktu, a ten drugi kompletnie tego nie dostrzega?

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze sa rozne psy-lekliwe, po przejsciach, z niewiadoma przeszloscia.[/COLOR]
[COLOR=#000000]jednak nalezy dazyc do panowania nad wlasnym psem, bo nie da sie zapanowac nad obcymi psami.[/COLOR][/QUOTE]

Ja się zgadzam. I w tym momencie, gdy pies jest u mnie dwa lata, przez które non stop miał intensywną resocjalizację, to 95% podbiegających psów dla mojego psa nie jest problemem (choć dla mnie owszem), ba on się do większości cieszy. Tylko że gdy te dwa lata temu coś mi radośnie taranowało maleńkiego, przerażonego psa, to naprawdę gdzieś miałam, czy to szczeniaczek, czy piesek komuś ogłuchł. Nie rozumiem, dlaczego JA mam stawać na rzęsach, mieć oczy w dupie, trenować sprint czy chowanie się w stylu ninja, a w ogóle to najwięcej czasu spędzać na ogrodzonym terenie (bo przez podbiegaczy resocjalizację zaczynałam stojąc na środku ogrodzonego boiska), skoro MÓJ pies jest w porządku, na smyczy. I po prostu sobie nie życzy towarzystwa innych. I jego święte prawo. I gdyby nie głupota innych, to resocjalizacja mojego psa byłaby ZNACZNIE szybsza, a ja bym nie płakała po spacerze, bo bokser mi wieczorem staranował psa i od początku muszę go odwrażliwiać na duże psy oraz wszystkie psy spotykane po ciemku. A to tygodnie, czasem miesiące pracy ze strachliwym psem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karolina_karolowska']Co robić, gdy mój pies się odsuwa i wyraźnie nie chce kontaktu, a ten drugi kompletnie tego nie dostrzega?[/QUOTE]
Przejmować inicjatywę. Swojego psa do siadu i odgraniczyć od podbiegacza. Nie pozwalać swojemu na agresję jednocześnie nie dopuszczać do niechcianego kontaktu. Za dobre zachowanie nagrodzić - to można zrobić w sytuacji kryzysowej jeśli masz psa pod bokiem. Jeśli jest dalej to natychmiast odwołać i patrz wyżej. Twój pies wcale nie musi się z innymi witać, nie jest to do niczego potrzebne. Pracuj na dobrym postrzeganiem innych psów oraz orientacją na ciebie a reszta z czasem sama przyjdzie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Przejmować inicjatywę. Swojego psa do siadu i [B]odgraniczyć od podbiegacza[/B]. Nie pozwalać swojemu na agresję jednocześnie nie dopuszczać do niechcianego kontaktu. Za dobre zachowanie nagrodzić - to można zrobić w sytuacji kryzysowej jeśli masz psa pod bokiem. Jeśli jest dalej to natychmiast odwołać i patrz wyżej. Twój pies wcale nie musi się z innymi witać, nie jest to do niczego potrzebne. Pracuj na dobrym postrzeganiem innych psów oraz orientacją na ciebie a reszta z czasem sama przyjdzie.[/QUOTE]

Jak odgraniczyć od podbiegacza np. młodego nabuzowanego energią 30-kg goldena albo małego przemykającego między nogami yorka?

Behawiorysta mi powiedział, że mam psa na ręce brać gdy widzę, że się rodzi napięcie i podbiegacz zaczyna działać mojemu na nerwy i rzeczywiście to działa w przypadku małych psów, w przypadku dużych mniej bo duże wtedy na mnie skaczą, a ja nie jestem pokaźnego wzrostu. Za każdy warkot jest korekta (teraz już tylko słowna bo wie już doskonale co oznacza "FE"). Mamy też omijać większość psów dużej wielkości bo Bilbo ma problem z tolerowaniem psów, które trzymają głowę tuż nad jego grzbietem. Co jakiś czas organizujemy sesję z jednym-dwoma dużymi zrównoważonymi psami i w ich obecności Bilbo zachowuje się w porządku. Jak się trafi jakiś sowizdrzał- koniec z manierami.

To ponoć histeryczny alfa bardzo pozbawiony pewności siebie, choć na skutek mojej ciężkiej pracy zachowuje się już na prawdę OK. Przedtem darł morde na wszystko i wszystkich i każdemu spotkanemu psu chciał nakopać.

Pies ma opanowane maksymalne skupianie na mnie, sam nie podchodzi do innych psów. I w takim stanie trwamy od 3 miesięcy, dalej nie widać poprawy jeśli chodzi o tolerowanie ekscytujących się nim psich podbiegaczy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'][B]omry[/B], :crazyeye: nie sądź ludzi według siebie. Do głowy by mi nie przyszło kopać czyjegoś psa! Naprawdę nie znasz innych sposobów?
Współczuję :shake:[/QUOTE]

Daruj sobie prywatne wycieczki do wszystkich, którzy się z Tobą nie zgadzają ;-) Mnie to nie bawi :)

Link to comment
Share on other sites

Karolina, obawiam się, że niewiele możesz zrobić. Mam podobny przypadek w domu i wypracowałyśmy pewne kompromisy - Zu się nie rzuca, na smyczy ma pozwolone na "wizualne" komunikowanie się z innymi psami, ale nie pozwalam na burczenie, szarpanie, pufanie, czy ogólne pompowanie się do innego psa. Z małymi sympatycznymi podbiegaczami jest spoko już teraz, znaczy Zu się wita, małe agresywne wylatują na orbitę, większe psy przeganiam ja, bo uważam, że mój pies ma prawo czuć się komfortowo. Ze stabilnymi większymi się spotykamy raz na jakiś czas.

Luzem - bywa różnie. Z większością znanych nam psów Zu musiała się dotrzeć, ja nie jestem w stanie każdorazowo jej brać na ręce, bo mi w końcu kręgosłup strzeli ([SIZE=1]i tak dostaję opiernicz, że w ogóle psa noszę, bo nie powinnam, no ale czasem trzeba[/SIZE]). Z mniejszymi podbiegaczami sobie jakoś radzimy. Z większymi - jak wyżej.

Link to comment
Share on other sites

Karolina - odgraniczasz sobą i przyjmujesz groźną postawę, można tupnąć nogą, wrzasnąć lub złapać delikwenta za fraki - lekko nie ma.Nawet ludzie niewielcy wzrostem mogą być wielcy duchem ;) Trening to nie jest kwestia 3 miesięcy, to mogą być lata.
Jest jeszcze sposób na "ucieczkę" - robisz odwrót i szybkim krokiem odchodzisz z psem, wtedy zazwyczaj właścicielowi "zguby" motorek się włącza w tyłku.

Jak podbiegacz jest dodatkowo agresywny to ja się nie patyczkuję. Ostatnio nie pomogły prośby kierowane w stronę niefrasobliwej właścicielki która pozwoliła atakować swojemu owczarkowi nie tylko mojego psa ale i mnie więc wyjęłam łańcuch, który zawsze ze sobą noszę. Okazało się, że psa można skutecznie odwołać jak się chce.
Ja też życzyłabym sobie aby spacery były przyjemne, relaksujące połączone ze sportem, który tak lubię ale to utopia - zbyt wielu idiotów chodzi na tym świecie. Podejście ludzi w miastach w stosunku do psów bardzo się zmienia - traktują je jak dzieci, jak istoty o bardzo wysokiej inteligencji, empatii (na zasadzie on sam zrozumie, on współczuje itp). Zero rygoru i mnóstwo głupiej miłości.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Karolina - odgraniczasz sobą i przyjmujesz groźną postawę, można tupnąć nogą, wrzasnąć lub złapać delikwenta za fraki - lekko nie ma.Nawet ludzie niewielcy wzrostem mogą być wielcy duchem ;) Trening to nie jest kwestia 3 miesięcy, to mogą być lata.
Jest jeszcze sposób na "ucieczkę" - robisz odwrót i szybkim krokiem odchodzisz z psem, wtedy zazwyczaj właścicielowi "zguby" motorek się włącza w tyłku.

Jak podbiegacz jest dodatkowo agresywny to ja się nie patyczkuję. Ostatnio nie pomogły prośby kierowane w stronę niefrasobliwej właścicielki która pozwoliła atakować swojemu owczarkowi nie tylko mojego psa ale i mnie więc wyjęłam łańcuch, który zawsze ze sobą noszę. Okazało się, że psa można skutecznie odwołać jak się chce.
Ja też życzyłabym sobie aby spacery były przyjemne, relaksujące połączone ze sportem, który tak lubię ale to utopia - zbyt wielu idiotów chodzi na tym świecie. Podejście ludzi w miastach w stosunku do psów bardzo się zmienia - traktują je jak dzieci, jak istoty o bardzo wysokiej inteligencji, empatii (na zasadzie on sam zrozumie, on współczuje itp). Zero rygoru i mnóstwo głupiej miłości.[/QUOTE]

My trenujemy blisko 2 lata :) najpierw sporo czasu poszło na ogarnięcie w ogóle strachu przed wszystkim,a pół roku temu ostro się wzieliśmy za obce psy, no ale wielkiej poprawy nie widać....może też liczyłam na trochę więcej, chciałabym mieć psa, który lubi inne psy, bawi się z nimi....

Dzięki za radę, na pewno się postaram jakoś zadziałać, ale już przekonałam się nie raz że zatrzymanie podbiegacza to wbrew pozorom dość trudna sprawa, w dodatku wywołująca dużo nerwów moich i własciciela podbiegającego psa. Inna sprawa, że jak ktoś do mnie krzyknie, że przeprasza, że już psa zabiera to pomagam w złapaniu zguby, która ma w czterech literach swojego pana :)
kilka dni temu pomagałam młodej dziewczynie złapać młodego goldena który w radosnych susach rzucił się w moją strone....myslalam ze jak puszczony to raczej odwolywalny, zresztą specjalnie szłam możliwie daleko od niego. Dziewczyna skakała dookoła mnie, psiak radośnie uciekał i co chwile do mnie doskakiwał, Bilbo dostawał już lekkiego szału, w końcu gdy goldeniątko do mnie podlazło wyciągnęłam ręke ze smakolem, złapałam za obroze i oddalam dziewczynie. Miła kobieta, podziekowala, przeprosila i zaczela sie tlumaczyc jakby jej pies mi jakas krzywde zrobil ;-) są jeszcze porządni właściciele psów w narodzie


Ja bym tylko chciała móc sobie spokojnie wyjść na spacer jak co niektórzy, nie musieć rozglądać się na wszystkie strony i nie musieć dostrzegać szybciej od mojego psa potencjalnego zagrożenia...

Masz rację co do podejścia ludzi, za bardzo uczłowieczają psy albo traktują jak dzieci. Za dużo misiakowania, za mało dyscypliny.

Spotykam sporo ludzi, których psy znają tylko smycz (i to flexi), nie są puszczane bo "się nie słuchają", "uciekają", "jak widzą innego psa to się chcą bawić i ja przestaje istnieć". Jak się zapytasz takiego człowieka dlaczego nic z tym w takim razie nie robi, dlaczego nie ćwiczy to na jego twarzy pojawia się "WTF?:crazyeye:" i rozmowa bardzo szybko się kończy, a ja pewnie jestem potem obgadywana w domu jako "ta wariatka spotkana na spacerze" :cool1:


Nieraz gdy ćwiczyłam sobie z Bilbo jakieś sztuczki, aportowanie połączone z komendą stop, luźne chodzenie przy nodze zbierał się mały tłumek gapiów, ludzie się cieszyli, nie dowierzali, ze można tak nauczyć psa, na mnie patrzyli jakbym się z cyrku urwała. Ja nie wiem co to za filozofia nauczyć psa mniej lub bardziej durnych trików, myślałam że może na wsi wzbudza to szok, a tu się okazuje, że wręcz na odwrót, bo u rodziców mojego narzeczonego ludzie stwierdzali jedynie "fajnie wyszkolony pies" jakby to było coś oczywistego, a w mieście zawsze po takim małym show znajdują sie osoby chcące "oddać swojego psa na szkolenie". Ludzie nie rozumieją po co pracować z psem, dla nich to zwierzę w stylu świnki morskiej- nakarmić, posprzątać, czasami uczesać, potulić, pomiziać i wyprowadzać na spacerki. A potem chodzi po ulicach gromada frustratów.



[quote name='evel']Karolina, obawiam się, że niewiele możesz zrobić. Mam podobny przypadek w domu i wypracowałyśmy pewne kompromisy - Zu się nie rzuca, na smyczy ma pozwolone na "wizualne" komunikowanie się z innymi psami, ale nie pozwalam na burczenie, szarpanie, pufanie, czy ogólne pompowanie się do innego psa. Z małymi sympatycznymi podbiegaczami jest spoko już teraz, znaczy Zu się wita, małe agresywne wylatują na orbitę, większe psy przeganiam ja, bo uważam, że mój pies ma prawo czuć się komfortowo. Ze stabilnymi większymi się spotykamy raz na jakiś czas.

Luzem - bywa różnie. Z większością znanych nam psów Zu musiała się dotrzeć, ja nie jestem w stanie każdorazowo jej brać na ręce, bo mi w końcu kręgosłup strzeli ([SIZE=1]i tak dostaję opiernicz, że w ogóle psa noszę, bo nie powinnam, no ale czasem trzeba[/SIZE]). Z mniejszymi podbiegaczami sobie jakoś radzimy. Z większymi - jak wyżej.[/QUOTE]

Eh czyli w sumie tak jak u mnie....

Bilbo gdy biega luzem wita się z innym psem, nawet zrobi czasami z jakimś który mu przypadnie do gustu kilka kółek małej zabawy w berka i od razu wraca do mnie. Jak się pojawi duży pies jest gorzej, bo po prostu najczęściej na niego napiera, przynajmniej tak to z boku widać. Jeśli dostrzeże że Bilbo jest niepewny- pozwala się obwąchać i się rozchodzą, jeśli ma chęć go zdominować czy po prostu wymusza zabawę- następuje histeria i ucieczka do mnie....

Link to comment
Share on other sites

To ja mam inaczej chciałam psy, które bawią się tylko ze mną ;) Większość psów po okresie szczenięctwa wyrasta z zabaw z przedstawicielami swojego gatunku. Z moich obserwacji wynika, że psy chętniej wkręcają się we wspólną pracę (jak choćby polowanie na inne psy), spacery, węszenie niż zabawę. Nie znam psa "orientowanego na przewodnika" od małego który bawiłby się chętniej z innymi psami niż pracował ze swoim właścicielem - jest to dla nich nudne. Moje psy bawią się ze sobą w celu zacieśniania więzi społecznych i to tylko w domu, na spacerach czekają tylko na zadania.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']To ja mam inaczej chciałam psy, które bawią się tylko ze mną ;) Większość psów po okresie szczenięctwa wyrasta z zabaw z przedstawicielami swojego gatunku. Z moich obserwacji wynika, że psy chętniej wkręcają się we wspólną pracę (jak choćby polowanie na inne psy), spacery, węszenie niż zabawę. Nie znam psa "orientowanego na przewodnika" od małego który bawiłby się chętniej z innymi psami niż pracował ze swoim właścicielem - jest to dla nich nudne. Moje psy bawią się ze sobą w celu zacieśniania więzi społecznych i to tylko w domu, na spacerach czekają tylko na zadania.[/QUOTE]


No dla mojego najwyraźniej zabawy nie są interesujące, ale poprzednie moje psy były również wyjątkowo posłuszne (poza jednym gdy widział kota), a generowały mniej problemów.
Ja akurat nie mam jakis ambicji sportowych, lubie prace z psem, ale nie chcę żeby bawił się tylko ze mną. Z Bilbem każdy spacer to tak na prawdę sesja szkoleniowa, gdy tymczasem ja bym chciała sobie chociaz raz na jakiś czas wyjść na dlugi spacer do parku razem z narzeczonym i z psem bez konieczności ciągłego zwracania uwagi czy przypadkiem nie pędzi w naszą stronę roześmiany młody cielak.

Z poprzednimi psami tak właśnie było. Jak miałam chwilową zajawkę na zabawę w tropienie, aport czy inne to się bawiły, jak chciałam żeby sobie polatały z innymi psami to sobie latały, jak chciałam żeby buszowały po krzakach mając w d. cały świat to tak też się działo. Bilbo to po prostu zupełnie inna psychika, zupełnie inne potrzeby ;) i jak mam być szczera to gdybym wiedziała co będzie mnie czekać to bym go nie brała, no ale teraz walczę i ze sobą i z jego zachowaniem, na pewno jest o wiele lepiej niż kiedyś :) nie jest mi już wstyd za niego

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Szłam do samochodu, przybiegł oczywiście luzem jakiś brzydki kundel i wali kupę pod czyimiś oknami, wypsnęło mi się: tak, najlepiej komuś srać pod blokiem! :angryy: Patrzę, idzie właścicielka, starsza kobieta, ale nic nie powiedziała na mój komentarz, dopiero jak wsiadłam do samochodu usłyszałam ironiczne: "A co, pod swoim ma robić?" i gdyby nie to, że się spieszyłam to bym sobie z nią porozmawiała, bo jak dla mnie to może nawet jej na wycieraczkę robić ale sranie psem komuś pod oknami to szczyt chamstwa :shake:[/QUOTE]
Pias jak pies.jemu się nie wytłumaczy gdzie ma zrobić swoją potrzebę, tylko właściciel jest odpowiedzialny za sprzątnięcie tego. TO TAKIE PROSTE:mad:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...