dyziolek Posted July 28, 2005 Posted July 28, 2005 [quote name='HankaRupczewska']Jeżeli pokazujesz jej - i ona to "kupuje" - to wcale nie masz osiołka !!! To JA MAM OSIOŁKA - bo pokazuję - a ona jak wańka-wstańka ciagle się pionizuje :-?[/quote] No to ładnie - po prostu w czasie zabiegu podmienili ci Mańkę na Wańkę :wink: - tylko gdzie jest Mańka skoro u ciebie jej nie ma? :P A tek serio to cieszę się, że już po wszystkim - życzę dużo zdrówka i wysyłam buziaki :buzi: Quote
LAZY Posted July 28, 2005 Posted July 28, 2005 Jak dobrze, ze Sabinka ma sie dobrze!!!! Oby tak dalej słoneczko..:buzi: Quote
asher Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 No więc chyba jest nieźle :wink: Wczoraj miałyśmy pierwszą koopkę :oops: A przed wczoraj byłam ze swojej psicy dumna, że ho ho :oops: Weterynarz musiał jej podkłuć naczynko (czyli po prostu założyć na ranę dodatkowy szew), bo w jednym miejscu rana ciągle troszkę krwawiła. Po wszystkim wet powiedział, że to pierwszy w jego karierze ON, który pozwolił sobie to zrobić w znieczuleniu miejscowym :D Choć dobrze zna Sabine i zawsze się zachwyca jej charakterem, to teraz się po prostu z tego zachwytu rozpłynął 8) Krwawienie na szczęście wreszcie ustało. Nie wiem, czy było wynikiem tego, że chirurg niedokładnie zszył ranę, czy może sucz sobie rozwaliła ranę pazurem :evil: Bo to było w takim miejscu, że tylko tylną łapą mogła tam sięgnąć. W ziązku z czym zmianiłyśmy kołnierz na kubraczek zrobiony z mojej nocnej koszuli. Biednej suczy pewnie w nim gorąco jak diabli, ale co robić... Sabinę już zaczyna lekko nosić, wczoraj sama się sama ze soba bawiła swoją gumowa kością :roll: A na króciutkich spacerkach najchętniej poruszałaby się galopem i to mimo morderczego upału :roll: :D Dzisiaj jakoś gorzej się czuje, bo jeszcze śpi... Na propozycję spacerku reaguje bez entuzjazmu. Dam jej jeszcze pół godzinki, niech się relaksuje :wink: (ale sepić sępi, właśnie się obudziła i na dzień dobry włożyła mi nos w talerz :evil: :lol: ) Quote
Camara Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 [quote name='asher'] Dzisiaj jakoś gorzej się czuje, bo jeszcze śpi... Na propozycję spacerku reaguje bez entuzjazmu. Dam jej jeszcze pół godzinki, niech się relaksuje :wink: (ale sepić sępi, właśnie się obudziła i na dzień dobry włożyła mi nos w talerz :evil: :lol: )[/quote] a ja mam nadzieję, że to tylko ostatnie upały troszkę wpłynęły na samopoczucie Sabinki... a jak sępi... to nie jest źle :wink: :lol: Quote
asher Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Wróciłyśmy już ze spacerku. Nie jest najgorzej, ale strasznie ta moja sucz jeszcze słabiutka. No, ale to nic dziwnego, każda operacja to dla organizmu ogromny wysiłek :wink: Po spacerku sucz poszalała trochę z piłką (bawimy się w szukanie) i teraz śpi :D Quote
anetta Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Uwielbiam czytac takie wiesci :angel: Sabinka to twarda babka 8) Quote
asher Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 A to jej złe zamopoczucie wynikało pewnie i z tego, że się łakoma kretynka przedwczoraj ziemi z kwaitków nażarła :-? I dzisiaj zrobiła ziemistą koopkę :roll: Zaraz potem poczuła się lepiej... :wink: Quote
LAZY Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Wiesci wręcz rewelacyjne!!!!! :angel: :angel: :angel: Quote
asher Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Ale kciuki trzymajta nadal :wink: Do zdjęcia szwów :wink: Quote
LAZY Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Trzymam cały czas! Az od tego klawiatura mi wariuje.. :lol: Quote
asher Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 Serio??? To super, strasznie mi się podobały twoje posty pisane na zepsutej klawiaturze :roflt: Quote
coztego Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 :kciuki: Trzymamy, trzymamy :kciuki: Ale Sabina to niezwykle dzielna dziewczyna! [size=1](nawet nie czuję jak rymuję ;) )[/size] Quote
LAZY Posted July 31, 2005 Posted July 31, 2005 To przez Was sie psuje...ale teraz bardzo sie staram ja naprawic i ładnie pisac... :evilbat: Quote
Flaire Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 A Misia miała dzisiaj wycinanego malutkiego guzka sutka. Nie robilismy biopsji, bo guzek na to za mały, mniejszy od ziarnka grochu, więc od razu ciachnęliśmy i posłaliśmy do histopatologii. Wyniki za trzy tygodnie. :o (Nie rozumiem, dlaczego tak długo, a nie miałam okazji się zapytać). Sam zabieg trwał bodaj 10 minut, użyto sedacji plus znieczulenia lokalnego. Teraz Misia ciągle jest jeszcze troszkę otumaniona, bo nasz wet nie lubi używac środków wybudzających (i ja tez nie). Rankę ma piękną, szew podskórny rozpuszczalny, w ogóle nic nie widać, a na wierzchu jeszcze jakiś plasterek przezroczysty, tez chyba samorozpuszczalny, bo nie dostałam instrukcji, co z nim zrobić (jak ją odbierałam, to nasz Pan Wet był zajęty, więc nie miałam okazji go podpytać, ale zrobię to przy następnej okazji). Podobno za dwa dni może już pływać (no, nie godzinami, ale kilka razy za piłeczką) - co się dobrze składa, bo chcemy jechać na Mazury... :D Quote
asher Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 Ufff, Flaire, czytałam na innym topiku, że dziś Misia ma dzis operację, ale nie pisałas nic więcej, więc głupio mi było pytać... My na histopatologię czekamy ok. 2 tygodni... Laboratorium weterynaryjne jest chyba tylko jedno - na Gagarina, ale nie wiem, czy to tam robią histopatologię, czy w jakimś ludzkim... Wiesz jak to jest - pewnie mają kupę roboty i stąd takie terminy... Z twojego opisu wynika, że guzek po prostu został wyłuskany, bez wycianania zdrowej tkanki? Nasz wet i Jagielski powiedzieli mi, że to dośc ryzykowna metoda... Ale oczywiście pod warunkiem, że nowotwór jest złośliwy. No to trzymamy kciuki, żeby nie był :kciuki: ps. co to jest "sedacja"? :oops: Quote
Flaire Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 [quote name='asher']Z twojego opisu wynika, że guzek po prostu został wyłuskany, bez wycianania zdrowej tkanki? Nasz wet i Jagielski powiedzieli mi, że to dośc ryzykowna metoda... [/quote]Nie bardzo rozumiem, dlaczego "ryzykowna" - u ludzi przy małych, zwartych jak ten guzach to obecnie metoda standardowa :wink: . Tutaj nie było innej opcji - albo wyciąć, albo czekać, aż będzie dostatecznie duży, żeby zrobić biopsję. :o To biopsja teraz byłaby ryzykowna, bo przy guzku tak małym, byłaby niezła szansa, że nie została pobrana odpowiednia tkanka i wyniki moga byc mylące. Poza tym ja z kolei słyszałam, że bez względu na wyniki biopsji najlepiej guz wyciąć. Więc w przypadku małego guzka, normalna procedura to wyciąć i zobaczyć, co się ma. W razie czego więcej zawsze można wyciąć później. [quote name='asher']ps. co to jest "sedacja"? :oops:[/quote]Narkoza składa się z grubsza z dwóch składników - środka, który powoduje otumanienie (tak jak głupi jaś) i środka, który znieczula (powoduje, że nie czuje się bólu). Gdy robisz zabieg bezbolesny, np. prześwietlenie, potrzebny Ci tylko ten pierwszy, czyli właśnie sedacja. W przypadku poważniejszych operacji potrzebne Ci obydwa - sedacja plus znieczulenie ogólne. Ale tutaj, operacja dotyczyła malutkiego obszaru, więc - sedacje, plus znieczulenie lokalne. Quote
asher Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 [quote name='Flaire'][quote name='asher']Z twojego opisu wynika, że guzek po prostu został wyłuskany, bez wycianania zdrowej tkanki? Nasz wet i Jagielski powiedzieli mi, że to dośc ryzykowna metoda... [/quote]Nie bardzo rozumiem, dlaczego "ryzykowna" - u ludzi przy małych, zwartych jak ten guzach to obecnie metoda standardowa :wink: . Tutaj nie było innej opcji - albo wyciąć, albo czekać, aż będzie dostatecznie duży, żeby zrobić biopsję. :o To biopsja teraz byłaby ryzykowna, bo przy guzku tak małym, byłaby niezła szansa, że nie została pobrana odpowiednia tkanka i wyniki moga byc mylące. Poza tym ja z kolei słyszałam, że bez względu na wyniki biopsji najlepiej guz wyciąć. Więc w przypadku małego guzka, normalna procedura to wyciąć i zobaczyć, co się ma. W razie czego więcej zawsze można wyciąć później.[/quote] Chyba się nie zrozumiałyśmy :wink: Nie chodzi mi o to, że samo pozbycie się guza jest ryzykowne, tylko, o to, że wyłuskanie [b]samego guza[/b] bez wycinania okolicznej tkanki, jest ryzykowne, nawet, jesli guz jest zwarty. Bo zawsze istnieje ryzyko, że wszyskiego się nie wycięło, że w tkance zostaną jakieś minimalne, niezauwazalne "kawałeczki" nowotworu. Dlatego guzy powinno się wycinac z "marginesem bezpieczeństwa" - czyli tak, jak zrobiono np. mojej Sabinie: guz plus okoliczne sutki i węzły chłonne. Zabieg oczywiście jest powazniejszy, ale dający większe szanse wyzdrowienia. Bez względu na wielkośc guza. To wszystko tłumaczył mi nasz wet, a potem onkolog. Ale skoro guzek Misi był zwarty i łatwy do wyłuskania, to z pewnością nie jest złośliwy. Im bardziej guz "kluchowaty" (fachowo nazywa się to chyba "mało zróznicowany"), tym podobno złośliwsza paskuda... Quote
Flaire Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 [quote name='asher']Chyba się nie zrozumiałyśmy :wink: [/quote]Ja chyba jednak zrozumiałam, o co Ci chodzi. :wink: [quote name='asher']Nie chodzi mi o to, że samo pozbycie się guza jest ryzykowne, tylko, o to, że wyłuskanie [b]samego guza[/b] bez wycinania okolicznej tkanki, jest ryzykowne, nawet, jesli guz jest zwarty. Bo zawsze istnieje ryzyko, że wszyskiego się nie wycięło, że w tkance zostaną jakieś minimalne, niezauwazalne "kawałeczki" nowotworu. Dlatego guzy powinno się wycinac z "marginesem bezpieczeństwa" - czyli tak, jak zrobiono np. mojej Sabinie: guz plus okoliczne sutki i węzły chłonne. Zabieg oczywiście jest powazniejszy, ale dający większe szanse wyzdrowienia. To wszystko tłumaczył mi nasz wet, a potem onkolog.[/quote]No i ludziom też tak kiedyś robili - bardzo dawno temu. A teraz wyłuskują same guzy. Dlaczego? Z grubsza dlatego, że się okazało, że statystyki nawrotu choroby są identyczne, bez względu na to, czy wytnie się samego guza, czy całą pierś :wink: I zależą głównie od rodzaju nowotwora (no i trochę od tego, jak wcześnie został wykryty). Ale mnie tutaj raczej chodzi o coś troszkę innego. Ten guzek Misi był maleńki - zbyt mały nawet na biopsję, rozmiaru większego ziarnka ryżu. Co najmniej połowa guzów sutków jest niezłośliwa, a już szczególnie tak zwartych i w otoczce zdrowej tkanki (nie wiem, jak to powiedzieć po polsku - po angielsku "well encapsulated"). Wycięto tkankę wielkości ziarnka grochu - tak więc wycięto cały guz, plus trochę zdrowej, otaczającej go tkanki. Nie było żadnego śladu, że cokolwiek innego było zaatakowanego. W takim wypadku, z tego co ja się znam na rzeczy, standardowym zabiegiem jest właśnie wycięcie tylko guza. Nie ma potrzeby kaleczyć suki wycinając na przykład zdrowe węzły chłonne, bo węzły chłonne to narząd, który czemuś służy, nie jakiś tam wyrostek robaczkowy. Gdy istnieje realne zagrożenie, że te węzły moga być zaatakowana - a to może ocenić chirurg w czasie operacji - to węzły się jak najbardziej wycina (tak zrobiliśmy o suni wyżła-znajdy, na przykład) - te zaatakowane i kolejne jeden czy dwa dla pewności. Ale tutaj nic takiego nie było. Myślę, że jeśli zapytasz swojego weta o sytuację 4-letniej suczki z twradym, zwartym guzem wielkości ziarnka ryżu to powie Ci to samo. :wink: Nie wszystkie guzy mierzy się jedną miarką :wink: . Quote
Flaire Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 Zapomniałam jeszcze napisać, że jeśli histopatologia wykaże, że mamy do czynienia z jakimś bardzo złośliwym rakiem, to zawsze można zoperować jeszcze raz i wyciąć więcej - na to nie będzie za te trzy tygodnie za późno. :wink: A w szczególności w to, że wycięcie samego guza może jakoś "wypuścić" chore komórki do krwiobiegu i spowodować przerzuty to raczej już medycyna nie wierzy. Każda sytuacja jest inna i najbezpieczniejszy tok leczenia będzie się różnił od jedenj sytuacji do drugiej. Quote
asher Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 Aaa, no to faktycznie :oops: Ja mam trochę zawężone spojrzenie na sprawę i to co mi mówią weci o Sabinie i takch guzkach jak ona ma (nota bene tez sklasyfikowanych jako małe) przekładam na wszystkie guzy świata :wink: Nie wiem, czy mając drugą suczkę z takim malutkim guzkiem nie sterroryzowałabym weta i nie kazała mu ciachac wszystkiego jak leci :wink: A tak w ogóle to rana nam się goi pięknie, sucz dostaje kociokwiku i właściwie dziękuję bogom pogody za upały bo one ją troche temperują :wink: W poniedziałek ściągamy szwy :fadein: Nie wiem, czy po tej jej rekonwalescencji ja nie będe musiała przechodzic własnej, bo co rano sucz mnie wylewnie wita - szorując mi kołnierzem po twarzy :x Na razie obywa się bez obrażeń, ale jeszcze cały tydzień przed nami :roll: :lol: Quote
asher Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 [quote name='Flaire']Zapomniałam jeszcze napisać, że jeśli histopatologia wykaże, że mamy do czynienia z jakimś bardzo złośliwym rakiem, to zawsze można zoperować jeszcze raz i wyciąć więcej - na to nie będzie za te trzy tygodnie za późno. :wink: [/quote] No własnie tak pomyślałam. [quote name='Flaire']A w szczególności w to, że wycięcie samego guza może jakoś "wypuścić" chore komórki do krwiobiegu i spowodować przerzuty to raczej już medycyna nie wierzy.[/quote] Cały czas wierzy, ale już nie tak bardzo, jak kiedyś. To jest możliwe, ale na szczęście bardzo mało prawdopodobne. Quote
Flaire Posted August 2, 2005 Posted August 2, 2005 Może napiszę jeszcze tak, dla jasności - przed zabiegiem Sabiny zrobiłaś biopsję, prawda? I na tej podstawie wiedziałaś, co robić dalej. Myśl o tym, co ja zrobiłam Misi jako o biopsji - wzięli próbkę do histopatologii. Tyle że nie mogli tego zrobić igłą, bo guz za mały, więc nacieli (po angielsku, biopsja igłą nazywa się needle biopsy, a taką, gdzie tną - open biopsy. Nie wiem, jak po polsku). A że guz był malutki, to próbka składała się z całego guza. Powiem Ci zresztą, że ja osobiście miałam podobną sytuację. Miałam coś niepokojącego w piersi, próbowali robić igłą biopsję, ale nie udało się zdobyć odpowiedniej tkanki, więc w końcu musieli naciąć, czyli zrobili właśnie "open biopsy". Okazało się, że nic niepokojącego tam nie ma, a teraz to już nawet blizna nie została. Oby tak było z Misią. :D Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.