ostatniaszansa Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Co racja to racja. Atmosfera jest ostatnio mało sympatyczna, delikatnie ujmując... Okoliczności zabierania Walentino trudne, nerwowo przebiegające wizyty w Boguszycach- zemściło się. Sama wiem, że wcale nie tak maleńka grupa psów boguszyckich nie nadaje się do adopcji nawet do dt (głównie od P. Marzeny ) wiele wymaga przejścia przez doświadczone DT. Przyznaje, za dużo, za szybko. Wierzcie, Anna 33 dwoi się i troi , to samo CC, Chandler aby boguszakom znależć domy, dobre domy. My na głowie mamy i to super pilne sprawy fundacyjne. Goni nas czas. Co do wielkości Walentino, mniej więcej sięga przed kolano i o takim była mowa. Przerażające jest w jakim on jest stresie. Czy nowej właścicielce uda się na tym zapanować do sierpnia? W takim razie musimy się liczyć z koniecznością umieszczenia Walentino w doświadczonym dt. Do Boguszyc? Za nic na świecie ! Ostrożność w ocenie. Tak jak jestem przekonana, że cudownym , raczej niekłopotliwym towarzyszem będzie Nugacik ( Czaruś )tak wiem , że piękna Gwiazda wymaga pracy i tak od razu do ds... tylko dla doświadczonych psiarzy i broń boże nie bez smyczy czy linki. Do opinii pracowników o zwierzętach schroniska musimy podchodzić ostrożniej. Również ważne wizyty przedadopcyjne. Z uwagami zgadzamy się. To kolejna lekcja, w w las nie pójdzie. Quote
sleepingbyday Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Gwiazda, myslisz, wymaga pracy?? czyli, ze od marzeny psy - ostrożnie podchodzic do info o nich? w sumie nie dziwne, tam na pierwszy rzut oka widac, ze wszystko to kaspary hausery. a wybiegowe? też w sumie nie wiadomo. baca, amanda... Quote
jola_li Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Bez złej woli kogokolwiek stało się coś, co nie powinno się stać i myślę, że najważniejsze teraz to ratować sytuację - żeby wspaniali Ludzie i nieszczęsny Valentino mogli mimo wszystko żyć razem. Może bredzę, ale gdyby tak Fundacja zafundowała Państwu wizytę terapeuty?.... Gdyby na początek Pieskowi (jak maleńkiej Elzie) pomóc środkami uspokajającymi?.... Na stronie OS jest artykuł Jacka Gałuszki "[B]Gdy bierzesz psa ze schroniska..."[/B] - wiele ciekawych porad - np. co zrobić ze szczekającym podczas nieobecności właścicieli psem (znajomi mieli taki problem z psem i - sąsiadami i wiem jakie to trudne :-(...). Dobry terapeuta mógłby naprawdę pomóc... Oby Valentino nie musiał wracać do Boguszyc, a Państwo mieli kiedyś satysfakcję, że wyprowadzili to przerażone stworzenie na spokojny świat. Quote
ostatniaszansa Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Olu, Gwiazda jest nawet b, łagodna ale i płochliwa. O ile oswoiła się z pracownikami z domu, to jak my jesteśmy w tym co ona pomieszczeniu chowa się. Bez problemu jak już ją złapiesz, pogłaszczesz. To nie jest pies,który od włożenia obroży i zapięcia smyczy będzie grzecznie przy nodze chodził. Aż serce ściska. bo to mara, piekna sunia i nie ma w sobie agresji. A inne? Nugacik, szorściaki od P. Jurka, same pchają się do głaskania, jak siadasz wskakują na kolana, liżą ręce. To samo Malinka. Od Marzeny myślę, że niewielki procent jest do adopcji pełnej i to od razu na ds. a inne urodzone w schronisku, niezsocjalizowane, żyjące w sforze...:shake: Są, oczywiście i takie co lgną do człowieka. Taki np. Frodo syn Freda i jednej z Zołz beżowych brat Amandy, tak jak ona nie nadaje się na tym etapie do ds. a z każda chwila jego szanse maleją. Quote
Kaja i Aza Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 [quote name='sleepingbyday'] chciałabym tez zwrócic uwagę na to, ze warto byłoby sprawdzić domy, które znalazły 2 psy boguszyckie przez uzytkownika zoja. o nic nie oskarżam, bo nic nie wiem, jedynie z tego, co posłyszałam, to uważam dobrze byłoby sprawdzić te adopcje. strzeżonego.... kto na zimne dmucha... [/quote] Koniecznie trzeba to zrobic, zoja niedawno szukala 3 psow do 3 domow, w watku troche sie dzialo, bo pare osob kwestionowalo cale przedsiewziecie. Wkrotce potem caly watek zniknal, moim zdaniem to nie rokuje dobrze. Quote
Anna_33 Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Sprobuje po kolei, bo sie pomiesza. SBD, jesli chodzi o szczeniaka, ktory mial jechac do Warki, to transport byl. Ja mialam go zawiezc, wtedy kiedy zabieralam owczarke do Beki. Ale dowiedzialam sie, ze sprawa nieaktualna, bo dom jest niewlasciwy. I dlatego wlasnie pies nie pojechal do Warki, a nie dlatego, ze nie bylo transportu. Co do informowania wlascicieli, ze pies w schronie moze zachowywac sie zupelnie inaczej, niz w domu. Takie rzeczy mowimy jeszcze przed wizyta przedadopcyjna. Czasami mozna pewnie odniesc wrazenie, ze wrecz zniechecamy pietrzac trudnosci. Jest kilka osob, ktore przeprowadzaja tutaj adopcje.Az sie boje wymieniac, ze kogos pomine, z gory przepraszam. Ale osob takich jak CoolCaty, Chandler, Camaro, Elza i Milcz,Zofia, Ania z Brodnicy, Soema, Agnieszka i Asia z Lodzi itd nie bedziemy podwojnie sprawdzac. Jesli ktos z weteranow dogo, ktos sprawdzony przez Was wszystkich mowi, ze przeprowadzil wizyte przedadopcyjna i rozmowy i wydaje pozytywna opinie, to pies zostaje wydany. SBD, do kazdej opinii wydanej przez pracownikow nalezy podchodzic ostroznie. Po niektorych psach widac, jakie [B]moga[/B] byc w domu stalym.Wiekszosc to wielka niewiadoma. Gdybym ja zdecydowala sie wziac psa ze schroniska i to tylko na podstawie zdjecia, to spodziewalabym sie po nim wszystkiego.Jezeli bym go oddala, bo np wyje, gdy go zostawie samego, panikuje na widok smyczy,sika po katach lub niszczy rzeczy, to moznaby mnie nazwac nieodpowiedzialna osoba. Ostatnia rzecza jaka chcemy sa zwroty z adopcji. Taki pies w zadnym wypadku nie moze wrocic do Boguszyc, a na hotele nas po prostu nie stac. Np sprawa Dzidziusia. Nie bardzo wiem o co chodzi z Zoja.Mozna prosic o jakis link? Zofio, ja nie bagatelizuje niczego co jest zwiazane z Boguszycami i adopcjami.Mozesz byc pewna, ze nie traktuje tego jako chwilowej rozrywki. Zdenerwowalo mnie to stwierdzenie, czego nie ukrywam. Pomysl, zeby jedna osoba z Zarzadu pilotowala wszystkie adopcje jest moze piekny, ale absolutnie nie do realizacji. Po prostu fizycznie jest to niemozliwe.Zauwaz, ze psy jezdza po calej Polsce. Komus zaufac trzeba. Sa tu osoby ( czesc wymienilam)ktore adopcjami potrafia sie zajac lepiej, niz ktorakolwiek z nas. Quote
Kaja i Aza Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 [quote name='Anna_33'] Nie bardzo wiem o co chodzi z Zoja.Mozna prosic o jakis link? [/quote] no wlasnie nie mozna, bo juz wszystkie watki, ktore zoja zalozyla posredniczac w szukaniu psow (w jednym watku byl link do jej ogloszenia na jakims forum, z ktorego wynikalo, ze wlasnie tym sie zajmuje, posrednictwem w szukaniu psow) zostaly usuniete bez sladu. CC miala z nia kontakt w sprawie adopcji dwoch psow z Boguszyc. Ja nikogo nie oskarzam i o nic nie posadzam, uwazam, ze te domu po prostu trzeba porzadnie poadopcyjnie sprawdzic. Quote
Anna_33 Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 No zesz...kurcze. No to faktycznie trzeba sprawdzic. Jak CC miala kontakt, to wszystko ok, sprawdzi sie. Ale tak z ciekawosci, dlaczego zostaly usuniete? to mnie zaniepokoilo. Quote
CoolCaty Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Jeśli chodzi o Valentino. Miałam jeden telefon w jego sprawie, nie pamiętam od kogo, chyba od Chandler z pytaniem jaki jest duży. Jak osoba z którą rozmawiałam na pewno pamięta, powiedziałam, ze tego psa to ja praktycznie nie znam i że wydaje mi się, że sięga w kłębie poniżej kolana. No to się chyba zgadza, prawda? Nie wiem kto robił Valentino zdjęcia i kto jest odpowiedzialny za adopcję. Pojechałam w czwartek do Boguszyc i tam poproszono mnie o zabranie Valentina i że nowi właściciele przyjada po niego następnego dnia. Pojawili się następnego dnia, psa zobaczyli, poprosili o ogolenie i wykąpanie. I tyle ode mnie na temat Valentino. Sorry, ale kto odpowiada za jego adopcję? Do kogo ja miałam dzwonić jak zobaczyłam, ze ma jedno mniejsze oko i kiedy? Przeciez nie jestem wróżką i nie byłam w stanie tego zrobić nie mając żadnych namiarów ani nie znając osób adoptujacych psa. Telefon dzwoni do mnie non stop. Nikogo nie obchodzi, że jestem w pracy, ze operuję, że próbuję coś zjeść. Wszyscy dobijają się do mnie - lekarza weterynarii, który ma się zajmowac leczeniem zwierząt a nie adopcjami. Ja nie dam rady wszystkiego ogarnąć. A adopcja do Warki. Nie odbyłaby się absolutnie. Transport był poszukiwany, jeśli dom okazałby się sensowny. Jak Marleka do mnie zadzwoniła z informacjami o przyszłej włascicielce, to powiedziałam jej, ze pies tam nie pójdzie, bo laska jest delikatnie mówiąc dziwna, a ona mi opowiedziała dokładnie co to za osoba. Nie przeinaczajcie dziewczyny faktów. I proszę, dzwońcie w sprawie adopcji do osoby, która się nią zajmuje, a nie ze wszystkim do mnie, bo ja poprostu nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć. Tak samo z adopcją Dingo. Prosze dzwonić na policję, nie do mnie. Ja mam już tego dosyć, nie daję poprostu rady ani fizycznie ani psychicznie. Quote
asik007 Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 [quote name='CoolCaty']Jeśli chodzi o Valentino. Miałam jeden telefon w jego sprawie, nie pamiętam od kogo, chyba od Chandler z pytaniem jaki jest duży. Jak osoba z którą rozmawiałam na pewno pamięta, powiedziałam, ze tego psa to ja praktycznie nie znam i że wydaje mi się, że sięga w kłębie poniżej kolana. No to się chyba zgadza, prawda? Nie wiem kto robił Valentino zdjęcia i kto jest odpowiedzialny za adopcję. Pojechałam w czwartek do Boguszyc i tam poproszono mnie o zabranie Valentina i że nowi właściciele przyjada po niego następnego dnia. Pojawili się następnego dnia, psa zobaczyli, poprosili o ogolenie i wykąpanie. I tyle ode mnie na temat Valentino. Sorry, ale kto odpowiada za jego adopcję? Do kogo ja miałam dzwonić jak zobaczyłam, ze ma jedno mniejsze oko i kiedy? Przeciez nie jestem wróżką i nie byłam w stanie tego zrobić nie mając żadnych namiarów ani nie znając osób adoptujacych psa. Telefon dzwoni do mnie non stop. Nikogo nie obchodzi, że jestem w pracy, ze operuję, że próbuję coś zjeść. Wszyscy dobijają się do mnie - lekarza weterynarii, który ma się zajmowac leczeniem zwierząt a nie adopcjami. Ja nie dam rady wszystkiego ogarnąć. A adopcja do Warki. Nie odbyłaby się absolutnie. Transport był poszukiwany, jeśli dom okazałby się sensowny. Jak Marleka do mnie zadzwoniła z informacjami o przyszłej włascicielce, to powiedziałam jej, ze pies tam nie pójdzie, bo laska jest delikatnie mówiąc dziwna, a ona mi opowiedziała dokładnie co to za osoba. Nie przeinaczajcie dziewczyny faktów. I proszę, dzwońcie w sprawie adopcji do osoby, która się nią zajmuje, a nie ze wszystkim do mnie, bo ja poprostu nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć. Tak samo z adopcją Dingo. Prosze dzwonić na policję, nie do mnie. Ja mam już tego dosyć, nie daję poprostu rady ani fizycznie ani psychicznie.[/quote] No i CollCaty nie wytrzymała i wcale jej się nie dziwię. Od rana do wieczora zajmuje się psami leczy, strzyże, kąpie robi psinkom ogłoszenia. Czasami się zastanawiam kiedy ona śpi. Po raz pierwszy uczestnicze w takiej dyskusji bo uważam, że szkoda mojej energii. Ale niestety wiele osób nie zastanawiając się pisze różne rzeczy, które są krzywdzące dla innych. Nie wszystkie kwestie dotyczące zachowania psów jak i ich nowych właścicieli jesteśmy w stanie przewidzieć. Takie życie, tak już jest i nie ma co dyskutować. A na zakończenie gdyby niektóre osoby, które piszą na tym wątku były chociaż w połowie tak zaangażowane jak CollCaty to w Boguszycach nie było by już psów. Quote
Kaja i Aza Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 [quote name='Anna_33'] Ale tak z ciekawosci, dlaczego zostaly usuniete? to mnie zaniepokoilo.[/quote] Anno, nie mam pojecia, nia mam znajomosci wsrod moderatorow, przypadkiem trafilam na watek o adopcji 3 psow do 3 domow; faktycznie raczej sie kupy nie trzymalo i pare osob wyrazilo watpliwosci. Nastepnego dnia, zoja napisala duzymi, czerwonymi literami, ze rodziny adoptujace sie zniechecily i zaraz potem watek zniknal i wszystkie inne watki zalozone przez zoje, w ktorych poszukiwala psow do adopcji. Quote
beka Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 U nas dla odmiany prawie dobrze. Saba co prawda tez jest bojaźliwa (na widok nowego człowieka chowa sie do budy), ale do mnie bardzo miła i coraz bardziej otwarta. Jak zaczynam ja głaskac zaraz kładzie sie i brzusio mi pokazuje. Na smyczy troche ciagnie ale nie tak jak moja sucz ;) Boi sie innych psów i ostatnio uciekałysmy przed ratlerkiem... Jutro założe jej watek i wleje foty bo dzis była sesja :). Do kogo mom sie zwrócic po książexczkę szczepień Saby (Eski)? Quote
mgie Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Rozmawiałam przed chwilą z Chandler. Umówiła się z Panią w środę na wizytę. Osobiście zobaczy psa,oceni całą tą sytuacje,udzieli pewnych wskazówek itp. Nowa rodzina Valentina nie poddaje się,nie zamierza go oddać.Będą walczyć do końca i zrobią co się da,by Valentino mógł u nich pozostać. Widocznego postępu jak na razie nie ma.. Quote
Anna_33 Posted August 31, 2009 Posted August 31, 2009 Mgie...przeciez on tak krotko tam jest. ..musi zaufac, oswoic sie z nowa sytuacja i miejscem. Jestem pewna, ze Chandler udzieli dobrych wskazowek, ale niecierpliwie czekam na efekt wizyty. Jesli Panstwo zdecyduja, ze nie dadza sobie rady, to zabieramy psa. Oczywiscie, nie ma opcji zeby wrocil do Boguszyc. Bedziemy myslec. Beko, no kurcze..wiem..ksiazeczka.Nie bij.W zebach przyniose.Na razie poprosze Anie zeby wypisala mi na kartce co dokladnie sunia ma zaszczepione i kiedy. Eska krotko byla w Boguszycach, na szczescie, wiec powinna w miare szybko zaufac ludziom. Moj osobisty pies nie wie co to znaczy luzna smycz...A przed ratlerkiem sama bym wiala)) nie obrazajac rasy, jakos trafialam zawsze na bardzo waleczne egzemplarze.. Zdjecia koniecznie, watek koniecznie i koniecznie link ladnie prosze ) Quote
sleepingbyday Posted September 1, 2009 Posted September 1, 2009 rany, dziewczyny, odpowiem hurtowo. po pierwsze absolutnie proszę nie traktować mojej krytyki jak wypowiedzi niektórych lubiących awantury fundacji :cool3:. nie chodzi mi o jątrzenie, a o usprawnienia, chciałam zainicjowac dyskusję, skoro jest sprawa - bo jest sprawa przecież. jak nie obgadamy, jak bedziemy siedziec cicho, jeśli cos budzi nasze wątpliwości, to sypnie sie wszystko. przestaniemy ufać wzajemnie swoim działaniom, dobrej woli, zaczniemy doszukwiac się nie wiadomo czego. tego nie chcę, a w dodatku jestem zwolennikiem rozmów. CC - robisz tyle, a pracowac zawodowo też musisz, nikt nie chce wymagac od ciebie pracy ponad siły, w takim razie trzeba zastanowić się nad jakimiś usprawnieniami. bo w boguszycach sytuacja nie jest zwykła i każdy po trosze jest odpowiedzialny za adopcje, w których bierze udział. co tu dużo kryć - pani od valentino została z psem, o którym miała błędne info. nawet nie ma umowy. i nagle nikt nie ma związku z pomyłkami, nikt nie był odpowiedzialny za tą adopcję. rozmawiałam wczoraj z chandler i ona ma jeden słuszny - moim zdaniem - pomysł: wszystkie ogłaszane psy wziąć pod obserwację (choćby 10 min podczas wizyty w boguszycach). chodzi o dokładniejsze info - upewnić się, co do płci, zmierzyć sierściuchy, obejrzeć, czy nie ma upośledzeń, jakoś poobserwować zachowanie. wiem, roboty jest dużo, ale raczej nie mamy wyjścia, valentino jest ostrzeżeniem. nie może być tak, że proponuje się do ogłoszeń psa, o którym na dobrą sprawę nikt nic nie wie. bo będzie źle. nawiasem mówiąc nie chcę się przerzucać argumentami a propos valentino i warki, bo z kolei wiem inne rzeczy, niż piszecie. skądś bierze się ta rozbieżność, ale nie chcę tutaj robić licytacji i przerzucania się piłką, więc jeśli ktoś chce, to na pw. Quote
beka Posted September 2, 2009 Posted September 2, 2009 Zapraszam na wątek Eski - Saby [URL]http://www.dogomania.pl/forum/f28/mloda-onka-z-boguszyc-szuka-nowego-domu-145592/[/URL] Quote
Soema Posted September 2, 2009 Posted September 2, 2009 Czy ktoś się orientuje, czy ile i jakie szczeniaki są jeszcze w Boguszycach? Quote
CoolCaty Posted September 2, 2009 Posted September 2, 2009 [quote name='Soema']Czy ktoś się orientuje, czy ile i jakie szczeniaki są jeszcze w Boguszycach?[/QUOTE] W Boguszycach sa jeszcze 4 szczenięta, w tym trzy do adopcji. *Czarna Funia - ma zaklepany domek, w sobote ja zabieram. *Jej siostra Mela - brązowa sunia - [URL="http://img441.imageshack.us/img441/8233/szczeniak10.jpg"]http://img441.imageshack.us/img441/8233/szczeniak10.jpg[/URL] *malutki chłopczyk - [URL="http://img525.imageshack.us/img525/7905/szczeniak7.jpg"]http://img525.imageshack.us/img525/7905/szczeniak7.jpg[/URL] *duza sunia - [URL="http://img210.imageshack.us/img210/2796/szczeniak11.jpg"]http://img210.imageshack.us/img210/2796/szczeniak11.jpg[/URL] Quote
Soema Posted September 2, 2009 Posted September 2, 2009 Dziękuję CoolCaty :) mamusia tej czarnej znana? Mam nadzieję, że to ostatnie szczeniaki w tym miejscu...:roll: Quote
CoolCaty Posted September 2, 2009 Posted September 2, 2009 Mamusia czarnej Funi nie jest znana. Ona razem ze swoją siostrą zostały wurzucone na drogę przed przytuliskiem :shake: Quote
Chandler Posted September 3, 2009 Posted September 3, 2009 [COLOR=black][FONT=Verdana]Odnośnie adopcji Homera (tak teraz nazywa się Valentino) i trochę tak ogólnie o adopcjach psiaków z Boguszyc.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Rozumiem sytuację osób osobiście zaangażowanych, jeżdżących tam, wyrywających psy z policją, uczestniczących w różnych, również medialnych, przepychankach. Sytuacja jest bardzo trudna, inna niż w zwykłym "schronisku" i to trzeba brać pod uwagę. Rozumiem, że czasem zdarzają się "wpadki", bo nie myli się ten, kto nic nie robi. Pewnie posty, które mówią, że coś wyszło nie tak, są irytujące, bo generalnie każdy ma dobrą wolę i bardzo się stara. Pomimo to czasem coś nie wychodzi, z różnych powodów... Niektórzy z nas znają się tylko z dogo, z rozmów telefonicznych, maili i czasem jest tak, że trudno ustalić, kto odpowiada za określoną adopcję. Dziwnie to brzmi, ale tak bywa. Mgie zrobiła ogłoszenie psiaka na podstawie przekazanych Jej informacji, poprosiła mnie o wizytę przedadopcyjną, bo dom jest z Poznania, usiłowałam zdobyć więcej informacji na temat psiaka, bo Pani zależało, żeby psiak był mały i to ustalałam dzwoniąc do Agnieszki, CoolCaty, Ewy, Anny i mgie, a dzwoniłam będąc u Pani zainteresowanej adopcją Valentino. Pytałam też o zachowanie psa i to już ustalała Ewa pytając opiekunkę psiaka w Boguszycach, o ile dobrze pamiętam, panią Krysię.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Pewnie każdy chciał dobrze, ale coś nie zagrało, no i na koniec wyszło, jak wyszło.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]To, co usłyszałam od Pani, na temat informacji przekazanych o psiaku, to moje, nie będę tego analizowała. Przyznaję Pani rację, odnośnie szczegółów adopcji.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Jakie wyciągnęłam z tej sytuacji wnioski?[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Pies, który jest ogłaszany, a już nie mówię o sytuacji, gdy ma jechać do nowego domu, powinien być w miarę możliwości przez pewien czas obserwowany, podkreślam - w miarę możliwości, bo można spróbować podczas wizyt osób pomagających w Boguszycach poświęcić mu kilka minut, żeby zobaczyć, czy podchodzi do obcej osoby, jaki ma kontakt z opiekunem, jak zachowuje się w stosunku do innych psiaków. Myślę też, że musimy wiedzieć, jak duży jest pies, bo potencjalni opiekunowie o to pytają, niektórym zależy na psie o określonych gabarytach i to jest oczywiste. No i na koniec - psiak powinien być obejrzany, "obmacany", musimy wiedzieć, czy widzi, słyszy, czy nie ma zewnętrznych ran, guzów, widocznych chorób, bo o tym trzeba powiadomić potencjalnego opiekuna. To, że pies jest zarośnięty nie ma znaczenia, pewne rzeczy widać gołym okiem i trzeba zrobić wszystko, co tylko można, żeby w całej tej zwariowanej sytuacji pomóc psiakom znaleźć dobre domy. Trzeba pilnować też podpisywania umów adopcyjnych, w tym konkretnym przypadku miałam informację, że formalności zostaną załatwione, a teraz Pani sama upomniała się o umowę adopcyjną. [/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Nie podobają mi się natomiast wypowiedzi, które sugerują bagatelizowanie problemów i złą wolę osób zaangażowanych, bo tak nie jest. Chcę powiedzieć, że rozmawiałam z Ewą o sytuacji z Valentino/Homerem i wbrew zdaniu niektórych, Ewa, jest osobą, która czuje się odpowiedzialna za psiaki w Boguszycach, Ona wie, że coś nie zagrało w tej konkretnej sytuacji, czuje się odpowiedzialna, powiedziała, że porozmawia z Panią osobiście na temat psa, adopcji i całej sytuacji, tak więc przekażę Ewie numer do Opiekunki Valentino. Wnioski na przyszłość zostały wyciągnięte, ja w to wierzę. [/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]W pierwszej chwili bardzo się wkurzyłam przebiegiem tej adopcji, było mi wstyd przed Panią, która zaopiekowała się Valentino/Homerem. Ona nawet zajrzała tu do wątku, chciała sama napisać, co Jej leży na sercu, ale poczytała wątek i zrezygnowała, powiedziała mi, że cokolwiek napisze, to czuje, że będzie źle. [/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Powiedziałam Pani, że może się wycofać z adopcji, jeżeli nie czuje się na siłach opiekować Valentino, że ewentualnie, jeżeli wyrazi zgodę, psiak może być u Niej w domu tymczasowym, a my będziemy mu szukali nowego domu. No i Pani chciała małego psa, a on absolutnie nie jest małym psem, więc tym bardziej może zrezygnować z pozostawienia Valentino na stałe u siebie. Nie chciałam, żeby Pani czuła się zmuszona do adopcji., nawet jeśli stało się to przypadkiem i bez złej woli kogokolwiek. To, że pies jest ślepy na jedno oko nie stanowi dla Pani adopcyjnej bariery, Ona zwyczajnie chciała o tym fakcie wiedzieć przed, a nie po adopcji.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Teraz o Homerze (wcześniej Valentino). [/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Pies jest bardzo wycofany. To nie jest "zwykły" poschroniskowy stres, to potworny lęk przed wszystkimi i przed wszystkim. Są już małe postępy, bo zdarzyło się, że psiak zamerdał ogonem na sygnał, że idą na spacer, że nie przywierał do ziemi i nie czołgał się na widok przechodzących w pobliżu ludzi, potrafi czasem zostać w pokoju z Mężem Opiekunki, bywają chwile, że nie trzęsie się przerażony, tylko patrzy przytomnie. Cały czas trzyma się Opiekunki, widziałam, że ciągle chce czuć Jej dotyk.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]W tej chwili pies przechodzi kurację antybiotykową, bo w miejscu, gdzie był zabieg kastracji jest potężne zapalenie skóry. Je niewiele, ale pije trochę i siusia. Pozwala Opiekunce na czynności pielęgnacyjne, smarowanie maścią, oglądanie brzucha.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Nie wiem, czy Pani da sobie radę sama z wyprowadzeniem psa ze stanu, w jakim się znajduje, bo tu nie ma specjalnie miejsca na błędy i pracę metodą prób i błędów, bo można wyrządzić więcej szkody, niż przynieść pożytku. SBD zasugerowała, żeby namówić Panią na spotkanie z "psim specjalistą", który zobaczy, podpowie, wytłumaczy co i jak. Przy następnej wizycie zaproponuję to. W tej chwili wsparłam Panią duchowo, żeby wiedziała, że nie została sama z problemem i podzieliłam się swoim doświadczeniem pracy z wycofanym psiakiem, Ona wie, że może zadzwonić do mnie, kiedy będzie potrzebowała jakiejkolwiek pomocy. W przyszłym tygodniu odwiedzę znowu Homera.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Homer trafił na ludzi, którzy pomimo całej sytuacji nie poddali się, mam wielką nadzieję, że wszystko się uda, Homer będzie szczęśliwym psem, a Opiekunom da wiele radości, tyle ile tylko psi przyjaciel potrafi dać.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Zrobiłam kilka fotek Homera, nie wiem czy wyszły, bo nie miałam czasu przejrzeć, jeżeli tylko się udały, to wkleję je tutaj w najbliższych dniach, jak znajdę wolną chwilkę.[/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Przepraszam za długi post, ale chciałam wyjaśnić sytuację.[/FONT][/COLOR] Quote
Anna_33 Posted September 3, 2009 Posted September 3, 2009 Chandler, pusc jak mozesz je na maila do mnie, obrobie i wkleje. [email][email protected][/email] Quote
sybil Posted September 3, 2009 Posted September 3, 2009 Brawo, Chandler, świetnie ujęłaś całą sytuację i z dużym taktem i wyważeniem wyjaśniłaś sprawę, myślę,że ku zadowoleniu wszystkich uczestników. Jesteście wspaniali i należy Wam się ogromny szacunek. Życzę Wam dużo sił i wsparcia ze strony nowych sympatyków; ze swej strony staram się zachęcać jak najliczniejszych znajomych do odwiedzania strony i jakąś pomoc, w miarę możliwości. Homerowi/Valentino życzę, aby prędko wymazał z pamięci koszmarne wspomnienia i został kochanym (aczkolwiek trochę większym :evil_lol: ) pieseczkiem swoich Opiekunów. :loveu: Quote
jola_li Posted September 3, 2009 Posted September 3, 2009 Czy nieduże szeleczki dla piesków, które - mam nadzieję - wyjadą do nowych domów, przydałyby się? Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.