Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Kochane Ciocie - nie, nie będę jeszcze dziękować, choć już prawie napisałam literkę D :)

Biorę na wstrzymanie, coby nie zapeszyć...choć tak naprawdę, to wcale jeszcze nie wiem, czy to TEN domek (choć wygląda na bardzo dobry...)

Posted

Lonia żle się czuje. Wygląda na to, że znowu coś "upolowała" nad Odrą (choć uważam, to jednak ona bywa szybsza). Po powrocie ok. 15 ładnie zjadła obiad, potem spała, no a gdzieś ok. 17 już widziałam, że znowu coś jest nie tak. Nie bawiła się, nie prosiła o jedzonko, tylko się pokładała na podusiach. Potem zwróciła raz a teraz niedawno znowu dwa razy. Dostała węgiel, śpi teraz i mam nadzieję, że rano będzie już dobrze. 

Wczoraj byłyśmy z kolei w parku i po jakiejś godzinie zaczęła strasznie kichać. Takie napadowe kichanie, okropnie to wyglądało. Jeszcze w domu miała kilka takich ataków. Dziś już nie. Więc ewidentnie coś tam złego w tym parku było...

Odechciewa mi się dłuższych spacerów. 

A poza tym, coraz bliżej do czwartku...

Posted

Niestety, nie jest dobrze. Zaraz idziemy do weta. Nie śpię od 3. w nocy zwracała i za nic nie mogłam tym razem wcisnąć węgla, wcześniej pisałam, że dostała, jednak to było za mało i jeszcze część wypluła. Teraz broni się zaciekle i wsio ląduje na mnie i podłodze. Słabiutka jest bardzo. Oby tylko wet był, bo czasem zjawia się ok. 12, a czasem dopiero po południu.

Posted

Dobre moce pomogły! Dziękujemy!

Pan weterynarz wybadał Lonię z wszystkich stron, nie ma temperatury, brzuszek miękki, niebolesny, węzły nie powiększone ale objawy wskazują na zatrucie. Podobno masa ludzi przychodzi z psami w takim, a często znacznie gorszym stanie (bo z krwawymi wymiotami i biegunką) właśnie po spacerach nad Odrą, w parkach, nawet na skwerach.

A ja doszłam do wniosku, że tym razem Lonia nic nie zjadła (na pewno nie jadła trawy) tylko wystarczyło, że bawiła się kamykami, które wciąż brała do buzi...z tej skażonej ziemi...

Tak też się zastanawiam, czy to jest w porządku, stosowanie tak silnych trucizn na terenach, gdzie nie tylko chodzą psy, ale przecież bawią się dzieci...bez żadnego ostrzeżenia...??? Przecież to jest jeden wielki skandal, że tak się dzieje.

Lonia dostała 3 zastrzyki, jeden był b. bolesny...i wet zapewniał, że już z każdą godziną będzie coraz lepiej. Istotnie, ledwie przyszłysmy do domu, Lonia od razu pobiegła do piłeczki...zaczęła zabawę. A zaraz potem do miski z jedzeniem. Niestety dziś ma mieć głodówkę...Za to wreszcie sama napiła się wody. Uff, jaka to ulga... Już całkiem inaczej wygląda, nie jak jeszcze rano - "trzy ćwierći do śmierci" tfu, tfu...słabiutka, drżąca, odmawiająca nawet kropelki wody.

Posted

Uffffff!... to dobrze ,że tak!  ja myślę Aniu ,że chyba w takich sytuacjach jest ważna szybka reakcja! moja sąsiadka czekała i poszła do lekarza na trzeci dzień chyba?  i przez tydzień dostawał  antybiotyk w zastrzyku i jeszcze jakieś tabletki ?!

..ranting.gif. też się zastanawiam??  i uważam ,że SKANDAL!  pewnie tak będzie do pierwszej wygranej sprawy sądowej(prędzej czy później taka się trafi)

i pewnie wtedy gmina Wrocław( nie wiem tak naprawdę kto jest za to odpowiedzialny) zacznie ustawiać tabliczki ,naklejki z ostrzeżeniami!

Posted

I tak sobie wyrzucam,żem taka ciężkomyśląca...Pomimo tego,że ostrzegałaś Aniu, by uważać, bo prawie wszędzie trawa jest pryskana, to za Lonine zatrucia winiłam jej łakomstwo, to że łapie i zjada jakieś resztki z trawy. 

Myślałam, że jak przypilnuję, by niczego nie zjadała, ani trawy, ani żadnych śmieci, to wystarczy...

Gdzie teraz chodzić na spacery??? O zabawie na trawce musimy zapomnieć, chyba, że w domu. Ale to już nie to...

 

Od razu myślę o tych bezdomnych, bezpańskich czy nawet "pańskich" ale nie puszczanych samopas zwierzętach...One często wypuszczane są na cały dzień, jedzą co znajdą, piją wodę z kałuż...

Prawdziwa tragedia z tym naszym światem...raczej naszymi rządzącymi...

 

Właśnie przylazło do mnie maleństwo, wyspane, ale b. nieszczęśliwe, bo głodne...

Zaraz idziemy na mały spacerek.

Acha, moje szczęście waży 3,5kg...

Posted

to z Loni taki kurdupelek :)maciupeństwo :)

dobrze,że tak szybko zareagowałaś,na szczęście sytuacja ogarnięta,zacznie dużo pić to i o jedzenie zawoła :)

U nas oprysków nie stosują,tylko koszenie traw i cięcie krzewów i nawet nie wiesz jak się z tego cieszę,bo jak przeczytałam o tych opryskach to mi się słabo zrobiło !nie dość,że sezon kiedy sezon dla alergików takich jak ja w pełni  ;)to jeszcze podtruwanie. 

Może warto sanepid poinformować.

Posted

Ciotki dobrze jest59.gif ja ze swojej strony napiszę co wiem... a resztę napiszę Ania ;)

zadzwoniła p Kasia , zachwycona( jeszcze nie wiadomo kim bardziej? Anusią czy Lonią;)

spotkanie odbyło się bez suni p Kasi... bo się zatruła czymś na spacerku( ależ zbieg okoliczności!) i nie chciała ,zaszkodzić Loni ...

ale będzie następne spotkanie, za tydzień( wyjazd p Kasi) więc trzymamy nadal!... teraz chyba już tylko ,żeby sunieczki się polubiły angel.gif bardzo lubię rozmawiać z p Kasią, wraca wiara w człowieka....

Posted
Aniu, pierwsze co chciałam zrobić po przyjściu do domu, to zadzwonić do Ciebie i zdać relację ze spotkania. Ale, że mam tylko tel. stacjonarny, pewnie do domku, to musiałam zrezygnować.
 
Mam wrażenie, że LONIA MA DOM.
 
Nie wiem, jak to wszystko ująć, by nie zrobił się opis na pół strony, a ze streszczaniem się mam kłopoty. 
Spróbuję jednak i może się uda.
 
Pani Kasia zrobiła na mnie b. pozytywne wrażenie. Wiem, że można Jej oddać pieska i będzie miał u Niej Raj.  Jednak jest jeszcze sporo znaków zapytania, a największy, to czy sunie się zgodzą i czy Lonia poczuje się tam bezpiecznie.
 
Co ważne - Pani Kasia też tak uważa, nie musiałam niczego tłumaczyć...
Kiedy powiedziała, że będziemy poznawać się stopniowo, że kilka razy zaprosi nas do domu, żeby Lonia powoli oswajała się z nowym domem, to mimo że stałyśmy w deszczu prawie na moście, wiatr szarpał parasole, Lonia ma rękach mi się trzęsła, to miałąm ochotę rzucić się tej Bebeczce na szyję i mocno Ją wyściskać. Bo to przecież spełnienie moich marzeń - żeby przejście do nowego domu tak właśnie, stopniowo, łagodnie się odbyło...
Teraz mam pustkę w głowie, więc już to wyślę. Jak sobie coś przypomnę, to jeszcze dodam.
Posted

Ale fajnie. Figunia będzie się z jednej strony cieszyć ,a z drugiej strony serce będzie jej pękać.

Jeszcze nie chcę myśleć o rozstaniu, takim już "na zawsze". Jeśli jednak to jest Loni domek...będę płakać (za nią) i cieszyć się jednocześnie...Najważniejsze, że będę o nią spokojna.

 

Pani Kasia Lonię wygłaskała. Bardzo ostrożnie, bo ostrzegłam, że potrafi warknąć, pokazać zęby...jednak Lonia była spokojna i nie zrobiła mi wstydu...

Pani Kasia wielokrotnie powtarzała "jaka ona jest piękna" i widać było, że naprawdę w Loni ją coś urzekło. Patrzyła na nią tak, jak chciałabym, by na nią ktoś patrzył, widział maleńkie bezbronne i nieco leciwe, a przekochane stworzonko.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...