Jump to content
Dogomania

JEST TAKIE MIEJSCE -BEZPIECZNA PRZYSTAŃ u Kasi-zbieramy fundusze


Recommended Posts

Trzeba miec wiarę, ze komórki pomoga.

 

Ja sie zebralam w sobie i wczoraj byłam z paczką na poczcie - w przesyłce jest jedna pastylka Trokoxilu - podarowana przez asiunięb

 

dziękujemy :)

Nie wiem jaka to dawka (na jakiego kilogramowo psa), ale planuje póki co, nakarmić nim Bibulinke

Link to comment
Share on other sites

Przyszła przesyłka , ekspresowo :)

Trokoksil jest na duże psisko, zapytam czy mozna tą tabletke podzielić na dwa podania - byłoby idealnie dla Bibi

 

 

Odstawiłam rano Gapcię na zabieg, wróci dziewczyna do domu z nową- czystą paszczą , prześwietlona  przy okazji dokładnie ( pod narkozą "zębową"),

obejrzana należycie :)

Link to comment
Share on other sites

Kasiu , co u komórkowców?

U Lady lepsze samopoczucie...komórki zaczęły dzialać :)

spróbuje wstawić zdjęcia , za duże , ale co tam ..

pierwsze zdjęcie wczorajsze, 4ty  dzień po podaniu komórek

 

 

 

 

drugie zdjęcie sprzed podanie komórek, dostawała lekarswta, była akupunktura

 

 

 

jaka biedna dziewczynka:( 

na łapy "padła" ?

dobrze, że komórki działają

 

 

U Nas w sumie bez zmian, u Bosmana zwłaszcza, praktycznie w ogóle się nie podnosi - w takim stanie był przed komórkami i bez zastrzyków,

bo jak dostawał zastrzyki (przeciwbólowy+steryd+przeciwzapalny), to nawet jakoś sobie radził z grubsza.

 

Czekam cierpliwie, jutro minie równy tydzień i mam nadzieję nagrać filmik z wyraźną poprawą ;)

Link to comment
Share on other sites

jaka biedna dziewczynka:( 

na łapy "padła" ?

dobrze, że komórki działają

 

 

U Nas w sumie bez zmian, u Bosmana zwłaszcza, praktycznie w ogóle się nie podnosi - w takim stanie był przed komórkami i bez zastrzyków,

bo jak dostawał zastrzyki (przeciwbólowy+steryd+przeciwzapalny), to nawet jakoś sobie radził z grubsza.

 

Czekam cierpliwie, jutro minie równy tydzień i mam nadzieję nagrać filmik z wyraźną poprawą ;)

spondyloza na całej długości kręgosłupa, pewnej niedzieli biegała jak zwykle a w środę już nie chodziła :(

Czekam na filmik z poprawą. WYRAŹNĄ.

Link to comment
Share on other sites

Gapa zabieg zniosła dobrze, ma usuniętych siedem zębów, została prześwietlona od razu pod narkozą  + USG -

płuca czyste , węzły chłonne nieznacznie powiększone- do kontrolnych RTG. Na sledzionie guz wielkosci 1,5 na 2 cm -na razie obserwujemy , wątroba do regeneracji,

innymi słowy, trochę leków i jakoś Gapa będzie się trzymać, miejmy nadzieję.

 

Jadąc po Gapę, zabrałam do kliniki Zuzię- jamniczke z zachyłkiem na jelicie, historie której opisywałam Wam  jakis czas temu(operacja,która nie doszła do skutku)

 Zuzia od 4ech dni nic nie je, niewiele pije, jest...jak nie moja Zuzia :(:( :(
wycofała się z zycia i nie do końca byłam pewna, czy oby to zachyłek jest winien tak złemu samopoczuciu.
Dzis pierwsze było usg- na obrazie mocno zagazowany układ pokarmowy, potem badanie jelit - zachyłek wyczuwalny idealnie, pusty "flak" bo Zuzia nic nie je :( a za zachyłkiem koło zwieracza guz...na prostnicy najprawdopodobniej, chociaż super dokładnie to bedzie wiadomo jak Zuzie pokroją. Jeśli nie pokroją, to umrze z głodu, przez zagazowane wnętrznosci, samopoczucie ma fatalne i nie je, na głowie staje żeby tknęła cokolwiek, ale nic nie chce, nawet okruszka. Znika mi w oczach, dobrze, ze miała z czego chudnąć, bo juz by jej nie było widać, taka malutka sie zrobiła, cieniutka
Na rtg widać guz, ale RTG to ogólny obraz i tak na prawdę dopiero jak ją otworzą, to będzie wiadomo, jak dokładnie jest umiejscowiony i czy w ogóle da sie go wyciąć, moze sie okazać np. że połączony jest z tętnicą albo w jakis inny sposób uniemożliwiający usunięcie, teraz tego nie wiadomo, za to jest ogromne ryzyko, że nie będzie można zrobić nic.
Jeszcze przed operacją musze mieć świadomość, że szanse na jej powodzenie są bardzo małe, za to duże na to, ze Zuzi nie będzie można w ogóle wybudzić po tym co weter. zobaczy w srodku a "po drodze" jest jeszcze narkoza, dla 17to letniego organizmu jak bomba zegarowa. I wiecie co? - mam złe przeczucia, tak jak wtedy, kiedy jej nie zostawiłam na operacje zachyłka, tak i teraz czuje, ze nie będzie dobrze
Jestem zdruzgotana, stoje pod ścianą z moją Zuzią na rękach i czekamy na rozstrzelanie
 
Jeszcze jutro będą wyniki z krwi, co prawda m-c temu były dobre , ale to było m-c temu ...
Jutro okaże się czy można Zuzie operować a jeśli można, to musze pozwolić ją pokroić , jeśli chce spróbować ratować jej życie
 
 
Straszne jest to, ze ona jest głodna, zeskakuje z łóżka, idzie do kuchni, tam gdzie stoją miski, patrzy na nie ale nawet nie próbuje jesc,
własciwie to nawet nie podchodzi blisko ,tylko patrzy z jakiejś odległości po czym wraca z powrotem :(:(
 
....Dobrze, ze przeczucie mnie nie zawiodło i nie zgodziłam sie na operacje zachyłka - wtedy jescze był nie wykryty guz o którym dzis juz wiemy i nawet gdyby tamta operacja udała się, to główny problem dalej by w Zuzi tkwił i teraz trzeba byłoby operować drugi raz.
Weterynarka mówi, ze bardzo mozliwe, ze zachyłek powstał przez guz, który nie pozwala zwieraczom pracować własciwie,  w następstwie czego mamy zachyłek - to tak bardzo prostymi, moimi słowami
 
 
Na dokładkę choruje Borys a jego leczenie jest tak drogie, że doznałam dziś szoku na cene leków, do tego leki na serce dla Tośki i Misi i kilka stów mniej w portfelu a to tylko na dwa tygodnie wystarczy
Link to comment
Share on other sites

zioła dla psów , Kasiu poczytaj, bo wolontariuszki, które je stosują mówią, ze sa fajne efekty:  zmniejszenie guzów, przy suni z chłoniakiem - żyła rok przy podawaniu ziól i pestek  moreli, są też  lepsze wyniki u psiaka z Cushingiem http://www.dognatural.pl/index.php/ziola/dla-psow

 

Dorzucę swoje trzy grosze, bo mam poważne ALE.

 

Po pierwsze primo, brak składu tych ziół, czyli kupuje się kota w worku (albo w kapsułce, jak kto woli). Skąd mam wiedzieć, czy nie kupuję suszonego koperku przepakowanego do kapsułek? Albo czegoś co zaszkodzi psu?

 

Po drugie primo, leczenie ludzi ziołami jest poparte setkami lat stosowania ziół i wnioskami wyciągniętymi z obserwacji skutków. W której kulturze istnieje wielowiekowa tradycja leczenia psów odpowiednio dla nich dobranymi ziołami? Ja takiej nie znam, więc niech mnie ktoś oświeci. Na pewno nie można przełożyć skuteczności stosowania konkretnej rośliny u ludzi na takie same efekty u zwierząt. Znany przykład: nam cebula może pomóc, a psu zaszkodzi. Skąd zatem pochodzi "wiedza" producenta na temat tego, jakie zioła mieszać? Czyżby "światowej sławy" Ośrodek Szkoleniowy Prometeusz w Warszawie prowadził własne badania naukowe? Zapewne mają tam też jakieś dobre zioła usprawniające pracę mózgu, po pan Robert Alka w 80 godzin został specjalistą od ziołolecznictwa. Studenci farmacji na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym już na pierwszym roku mają 90 godzin samej botaniki farmaceutycznej, na trzecim 150 godzin farmakognozji i na pewno na dalszych latach coś jeszcze o roślinkach by się znalazło, o zajęciach fakultatwnych z zakresu fitochemii i fitoterapii nie wspominając. Widać jakieś "tempe" te nasze studenty, że aż tyle czasu im potrzeba na nauczenie się tego co w Prometeuszu można "ogarnąć" w 80 godzin.

 

Po trzecie primo, kto odważny zrezygnuje z obróżek i kropelek przeciwkleszczowych i będzie podawał psu tylko zioła przeciw ukąszeniom owagów (nr 40)? Wszystkich chętnych zapraszam na spacery po mazurskich lasach, zwłaszcza w miejsca z dużą ilością kleszczy. Ciekawe, czy uzbiera się grupa, w której przy dłuższym pobycie psy nie złapią na przykład babeszjozy. Czy jeśli mieszanka okaże się nieskuteczna i pies jednak zachoruje na jakąś chorobę odkleszczową, producent pokryje koszty leczenia i (przepraszam za okropne słowo) utylizacji najlepszego przyjaciela?

 

Tych primów jeszcze by się uzbierało.

 

Jeśli chodzi o anegdotyczne jednak informacje od wolontariuszek (jeśli ja opowiadam, że coś mojemu psu pomogło, to też jest to anegdotyczne, bo nie prowadzę badań statystycznych), to mogę powiedzieć tylko tyle, że organizmy żywe mają pewną zdolność do samoleczenia. Okresy złagodzenia objawów choroby mogą pojawiać się nawet bez podawania żadnych leków, ziół i wiązania czerwonych kokardek na obrożach. Z niektórych chorób wychodzi się samodzielnie, to raz. Dwa, nie każdy chłoniak oznacza zgon w ciągu tygodnia od postawienia diagnozy. Jest bardzo wiele różnych chłoniaków, przy którymś zdarza się remisja pod wpływem promieni słonecznych. I będę teraz bardzo nietaktowna, ale trudno. Skąd wiadomo, że podawanie pestek moreli de facto nie skróciło życia suni? Może bez nich pożyłaby nie rok ale półtora roku i to w lepszym zdrowiu?

 

Piesek z Cushingiem... Cóż, z tego co mi wiadomo, nie istnieje lek Ventyrol. Jest inny lek, o podobnej nazwie, ale mylenie leków istniejących z wyimaginowanymi nie świadczy dobrze o poziomie wiedzy producenta ziółek. Cushing wywołany stresem z powodu porwania? Czy mogę poprosić o źródła naukowe wskazujące na to, że sytuacja stresowa może spowodować wystąpienie zespołu Cushinga? Chętnie poczytam. Kolejna sprawa. Cud! Wątroba się zregenerowała! Tak jakby po wycięciu całego płata nie potrafiła się sama zregenerować. Jeśli uszkodzenia nie są zbyt duże i nie dochodzi do uszkodzeń zbyt często, a organizm nie jest bardzo wiekowy, to i bez ziółek wątroba daje radę. Inaczej narody słowiańskie miłujące napoje wyskokowe dawno by wymarły. Szczerze mówiąc, historie piesków przedstawione na tej stronie wydają mi się ordynarnie zmyślone.

 

Mam pomysł! Proponuję wybrać jakieś trzy psy z już zdiagnozowaną spondylozą albo chorobami stawów wymagającymi leczenia przeciwbólowego i przeciwzapalnego (myślę tu o mieszance nr 33 i przypadku Misi opisanej na stronie sklepu). Muszą to być psy, które od dłuższego czasu są opisywane na Dogomanii i mają dobrą dokumentację medyczną choroby. Jeśli ta cała ziołoterapia nie jest jedną wielką lipą, to na 100% firma zgodzi się ufundować 3 kuracje dwumiesięczne dla tych psów. Dla firmy byłby to koszt góra 540zł (3 psy x 2 zestawy po 96 kapsułek) i to uwzgędniając "utracony zysk ze sprzedaży". Fatkyczny koszt produkcji tej ilości ziół na pewno jest o wiele niższy. Odstawiamy leki tradycyjne i jeśli zioła zadziałają, firma zyskuje reklamę, o jakiej teraz może tylko pomarzyć. Pomogłaby psom, co do istnienia których żaden z Dogomaniaków nie miałby wątpliwości, a takie wieści szybko się rozchodzą wśród psiarzy i weterynarzy. Jak się uda, chętnie, a nawet z wielką radością, odszczekam wszystkie moje "ale" i "prima".

Link to comment
Share on other sites

Ja tez wreszcie zajrzalam - od ubieglego tygodnia zajmuję się grupką psiaków - 12 ogonków - z pomocą koleżanek  i tak bedzie do środy rano - jendocześnie muszą na ósma dojechać do pracy . Mój dyzur kończę spacerami i karmieniem we środę rano.

Póki co udalo miś zrobic zaległe przelewy -  :(

W tej grupce sa Ralf i Maks . Maksik jest w bardzo złym stanie - obawiam sie najgorszego jego Pani wraca we środe po południu ktoś bedzie u psiaków w ciagu dnia - myślę tylko o tym, żeby dotrwał

Link to comment
Share on other sites



Kasiu, zaglądam do Was i zostawiam Wam moooc dobrych i ciepłych myśli!!!!

 

Bernadko, zobacz jaka podobna do Pinesi i nieosiągalna :(

 

http://www.psy.pl/aktualnosci-psy/art8160,masza-wierna-jak-dzok-i-hachiko.html

 

 

 

 

 
5go marca odszedł od Nas Bosman ...  :( :( :(
 
Trzy dni wcześniej zdiagnozowano u niego raka kości 
Wszystko potoczyło sie błyskawicznie
W środę wieczorem, wracałam z psiego d. jak zwykle, do głowy by mi nie przyszło, ze widzę Bosmana żywego ostatni raz ...
W czwartek rano, kiedy wszystkie psy wysypały sie na zewnątrz a tylko on nie zareagował na poranny hałas, byłam pewna przez dłuższą chwilę, ze śpi, po prostu, mocno śpi, tak jak poprzedniego dnia, kiedy spał jak kamień i nie przeszkadzało mu to, co się dookoła niego działo. Ale tym razem już sie nie obudził, nie żył.
Wszystko wskazuje ta to, ze śmierć przyszła nagle, mozliwe, że we śnie. Bardzo chciałam żeby doczekał wiosny, mógł wygrzewać sie w słońcu przed domkiem. Przyjechał 23go października,spędził na wolności najgorsze, najbrzydsze m-ce, ciepłych i zielonych nie dożył. Był jednym z nielicznych, w których trudno byłoby znaleźć jakiekolwiek wady , życzyłabym sobie, żeby wszystkie były tak spokojne, opanowane, ciche , bezkonfliktowe , bez wad, jak Nasz Bosman.
 
b79051cb0a0ff098med.jpg
 
 
......takie niesprawiedliwe Bosmanku.......
 
 
 
 
Odejście Bosmana , kolejna śmierć, kolejny raz kiedy musiałam wykopać dół i pochować go własnymi rękami - za każdym razem o ten raz za dużo :(
Jego odejście nie znaczy, ze za chwilę opowiem o kolejnym , nowym staruszku.
Śmierć Bosmana, naturalnie zmniejszyła liczbe podopiecznych do 18tu co i tak przy  wszystkich chorobach, które sie do nas doplątały stanowi górną granice mozliwoci a tak naprawdę, to dawno ją przekroczyło.
Pewnie sie powtarzam, ale chora poważnie jest Zuzia i nie wiem, który wspólny dzień będzie ostatni :(
Bardzo chory jest Borys, po kilku tygodniach choroby, wygląda jak szkielet, leki niby pomagają - leje sie z niego znaczni mniej, 
ale i tak leje się każdą stroną , w nocy budzi mnie zapach zalanych biegunką podłóg  + reszta psów wychodzących po bóg wie ile razy na sikanie , kupe, wymiotowanie -  nie ma nocy, jest sprzątanie, zmienianie pieluch, wnoszenie jamników po schodach bo same nie wejdą, przerywane krótkim łapaniem snu.
 
Borys trzy tygodnie temu (czerwona chustka, obok Tolka )
[URL=http://www.fotosik.pl]ebe190a3daf25a2emed.jpg[/URL]
 
Borys dziś
[URL=http://www.fotosik.pl]5256ed2460bbbe13med.jpg[/URL]
 
 
 
Link to comment
Share on other sites

Do grona psów chorujących w mieszkaniu, dołączyła Gaja - zupełnie niesprawna w tej chwili, dalsze mieszkanie w budzie było niemożliwe. Gaja leży w domu, w pieluchach.
W pieluchach chodzi Tola, z której od jakiegos czasu lało sie jak z konewki - pęcherz Tolki nie działa tak jak powinien, nie obkurcza się, pozostaje cały czas pełny  a to co wylewa sie z niego na zewnątrz, to mocz, który juz sie w nim nie mieści - na tą okoliczność Tola została zaopatrzona w cewnik, z którego leje sie do pieluchy + kołnierz na głowę, bo jak wiadomo żadna sztuka dla psa, pogrzebać sobie pod pieluchą. Tolka w tej chwili wymaga od człowieka, aby ten, oczy miał dookoła głowy i wszędzie tam gdzie się Tolka przemieszcza, bo kołnierz (i pieluche) musze jej zdejmować za każdym razem jak wychodzi robić kupe, albo chce uparcie isć na dwór - schody mamy za strome, w kołnierzu nie dałaby rady ani po nich zejsć , ani wejść.
Tak więc , na razie muszą wyzdrowieć te, które chorują , muszę doprowadzić do ładu mieszkanie przerobione na wielką bude i zdewastowane iloscią psów sikających gdzie popadnie, przeorganizować trochę życie, bo zebrało sie kilka planów do zrealizowania i zmian do przeprowadzenia, potem zobaczymy...zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie, co będę robić dalej, na ile będę miała sił
 
...nie do przerobienia ta starość, choroby, śmierć , trzeba być robotem albo świętym, żeby nie oszaleć , robić to samo 24 na dobe ,co chwilę kopać kolejny grób a to wszystko z niezmienną i nieustającą  siłą.
 
Odezwę się  za jakis czas.
Obiecuje wiosenne zdjęcia.
 
A teraz kilka migawek z życia psa
 
93527c901657611bmed.jpg
 
 
09a51991c79afa8cmed.jpg
 
ff1dbeafe127e426med.jpg
 
405d5c2be46899a2med.jpg
 
a90056b149e0c61emed.jpg
 
Link to comment
Share on other sites

Wlasnie weszlam zeby nspisac o Maksiu ale zle wiadomosci jak widac szybciej docieraja niz te dobre
Tak niestety odszedl niedoczekawszy wiosny ze schroniska zostal zabrany w grudniu nie cieszyl sie zby dlugo wolnoscia byl schorowany z kregoslupem na ktorym z trudem opieralo sie jego cialo w ostatnich dniach juz sie nie podnosil nie chcial jesc zaczely sie odlezyny straszna biegunka nie mozna bylo patrzec jak strasznie sie meczyl .Nie doczekal powrotu swojej Pani.

Link to comment
Share on other sites

 

Do grona psów chorujących w mieszkaniu, dołączyła Gaja - zupełnie niesprawna w tej chwili, dalsze mieszkanie w budzie było niemożliwe. Gaja leży w domu, w pieluchach.
W pieluchach chodzi Tola, z której od jakiegos czasu lało sie jak z konewki - pęcherz Tolki nie działa tak jak powinien, nie obkurcza się, pozostaje cały czas pełny  a to co wylewa sie z niego na zewnątrz, to mocz, który juz sie w nim nie mieści - na tą okoliczność Tola została zaopatrzona w cewnik, z którego leje sie do pieluchy + kołnierz na głowę, bo jak wiadomo żadna sztuka dla psa, pogrzebać sobie pod pieluchą. Tolka w tej chwili wymaga od człowieka, aby ten, oczy miał dookoła głowy i wszędzie tam gdzie się Tolka przemieszcza, bo kołnierz (i pieluche) musze jej zdejmować za każdym razem jak wychodzi robić kupe, albo chce uparcie isć na dwór - schody mamy za strome, w kołnierzu nie dałaby rady ani po nich zejsć , ani wejść.
Tak więc , na razie muszą wyzdrowieć te, które chorują , muszę doprowadzić do ładu mieszkanie przerobione na wielką bude i zdewastowane iloscią psów sikających gdzie popadnie, przeorganizować trochę życie, bo zebrało sie kilka planów do zrealizowania i zmian do przeprowadzenia, potem zobaczymy...zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie, co będę robić dalej, na ile będę miała sił
 
...nie do przerobienia ta starość, choroby, śmierć , trzeba być robotem albo świętym, żeby nie oszaleć , robić to samo 24 na dobe ,co chwilę kopać kolejny grób a to wszystko z niezmienną i nieustającą  siłą.
 
Odezwę się  za jakis czas.
Obiecuje wiosenne zdjęcia.
 
A teraz kilka migawek z życia psa
 
 

 

 

Kasia ja uważam, że Ty jesteś właśnie tym świętym, i wiem, że ile sił będziesz miała będziesz tym bidom pomagała, mimo tego co jest najbardziej przykre, czyli żegnaniu tych których najbardziej kochamy milion razy częściej niż przeciętny człowiek;

 

Bosman żegnaj:( poczciwino

a Ty Borysku, zbieraj się, zbieraj siły i walcz;

 

Kasia te pieluchy to duże dla dorosłych, czy duże dla dzieci?

Link to comment
Share on other sites

Kasia te pieluchy to duże dla dorosłych, czy duże dla dzieci?

 

dla dorosłych , Gaja to wielka baba

 

 

Iwonka- biedny ten Max , szkoda, ze musiał umierać w obcym miejscu, przy obcych ludziach :( ,

nawet śmierć w podłych okolicznosciach, po długim podłym zyciu :(

I pewnie nie wiadomo na co umarł właściwie.

Link to comment
Share on other sites

Wlasnie weszlam zeby nspisac o Maksiu ale zle wiadomosci jak widac szybciej docieraja niz te dobre
Tak niestety odszedl niedoczekawszy wiosny ze schroniska zostal zabrany w grudniu nie cieszyl sie zby dlugo wolnoscia byl schorowany z kregoslupem na ktorym z trudem opieralo sie jego cialo w ostatnich dniach juz sie nie podnosil nie chcial jesc zaczely sie odlezyny straszna biegunka nie mozna bylo patrzec jak strasznie sie meczyl .Nie doczekal powrotu swojej Pani.

Takmto już jest, Stefa napisała i dzwonila.

Link to comment
Share on other sites

Max był u siebie w domku. 

Iwna, może napisz parę słow o nim na watku staruszkow, dopytują się co się stało, a Ty byłas najbliżej

 

wiem, że miał dom, ale myślałam że umarł w klinice,  z ostatnich informacji jakie miałam, wiem, że jego stan gwałtownie się pogorszył i Max trafił do kliniki , kiedy jego Pani akurat nie mogło byc przy nim, stąd taki mój wpis, ale może źle napisałam, mniejsza z tym.

Link to comment
Share on other sites

wiem, że miał dom, ale myślałam że umarł w klinice,  z ostatnich informacji jakie miałam, wiem, że jego stan gwałtownie się pogorszył i Max trafił do kliniki , kiedy jego Pani akurat nie mogło byc przy nim, stąd taki mój wpis, ale może źle napisałam, mniejsza z tym.

a o przepraszam, nie wiem gdzie umarł....

Link to comment
Share on other sites

 

a Ty Borysku, zbieraj się, zbieraj siły i walcz;

 

 

Borynia już się nie pozbiera , wróciliśmy niedawno z kliniki - dziś na usg wyraźnie i ponad wszelką wątpliwosć było widać , że żołądek jest zaatakowany przez nowotwór. Zastrzyki, które brał ostatnio, poradziły sobie ze zmianami zapalnymi na ile w tej sytuacji były w stanie, dlatego Borys nie wymiotował i nie miał tak potężnych biegunek jak na początku, ale dalej chudł w oczach, z apetytem było marnie a nawet  jak zjadł tak jak wczoraj (moja radosc była ogromna, kiedy zjadł nienamawiany do jedzenia, całą kolacje) , to po 10ciu minutach wszystko zwymiotował :(

Usg sprzed trzech tygodni i to dzisiejsze, to potężna róznica, przy pierwszym było widać jedynie brzydką, mocno pogrubioną ściane żołądka, dzisiaj zmiany są ogromne, cały obraz jest zmieniony, powiększone mocno węzły chłonne. Weterynarka powiedziała , że sa dwa rodzaje raka żołądka, w obu przypadkach złośliwe, tak jak widać na przykładzie Borysa, rak niszczy w bardzo szybkim tempie,

Boryniu od jakiegos czasu nie wchodzi po schodach z taką lekkoscią jak kiedyś -  zanik mięśni powoduje coraz gorszą kondycje

 

.......jezu...nie wiem co napisać...Borys umiera, Zuzia umiera....Borys jest z nami 6 lat, odkąd zabralimy go zimą z ulicy , zawsze przy mnie, zawsze tuż obok, chociaz gdyby sie tylko dało schować do kieszeni, to na pewno by do niej wszedł i przesiedział przy mnie 24 na dobe, byle tylko nie tracić mnie z oczu. Teraz też jest obok, przecież siedze przy komputerze i pisze, więc gdzie indziej mógłby być....

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...