Jump to content
Dogomania

Nareszcie wolne i zadbane - staruszki u Kasi- zbieraja na lepsze zycie


iwna5702

Recommended Posts

  • Replies 279
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='teresaa118']Cioteczko [I][B]kasiu77[/B][/I], dzielnie kibicuje twojej stronie, na ktorej opisujesz dzieje starych, chorych i nikomu nie potrzebnych psiakow. Gleboki uklon. Wiem, ze jestes smutna po odejsciu Kazanka, ale inne biedy juz ustawily sie do Ciebie w kolejce. Nigdy na nic nie jest za pozno. W miare naszych mozliwosci dzielimy sie z tymi psami naszymi domami i pieniedzmi. Niestety, stale jest za malo i dlatego nie jestesmy w stanie ogarnac tej nedzy. Wazne, ze jestesmy tu i teraz.
Poprosze o konto.[/QUOTE]

Dziękuje za dobre słowa, to dużo znaczy, wsparcie pomaga zbierać w sobie nowe siły na to co nadejdzie, na nowe działanie, na kolejne pożegnania, dlatego dziękuje że jesteś i że napisałaś.

Kiedy odprowadza się na drugą strone psa chorego na nowotwór, zmęczonego chorobą od czubka uszu po koniuszek ogona, psa któremu w pewnym momencie wszystko jedno, to może i większe jest to poczucie, że ta pomoc- eutanazja ,
jest jedynie ulgą i racją, ale nie ma nic gorszego, jak to ,kiedy żegna się psa, któremu brak "tylko" sprawnych łap, zestresowanego obecnością obcych osób/weterynarzy, które raptem pojawiają się i zaczynają grzebać przy nim co nigdy wczesniej się nie zdarzało, więc jest dla niego nienaturalne .
Odszedł u siebie, nie wieziony do kliniki, mam nadzieję, że to w jakims stopniu zminimalizowało stres:(

Niektórzy uznają, że bywają psy w gorszym stanie niż Kazan, że to jeszcze nie był czas,
inni przeciwnie - uznają , że szukanie nadziei dla Kazana, badania, podróże do Poznania ,
były niepotrzebne a czas który żył w tym gorszym stanie za długi, męczenie psa...
- Żaden czas nie jest dobry, łatwo jest "przegiąć" w każdą stronę, przypadek Kazana to najgorsza sytuacja z mozliwych,
kiedy trzeba psu świadomemu, "zdrowemu" odbierać życie
Tomograf był szansą, nadzieją w którą wierzyłam , najtrudniejsze decyzje trzeba podejmować ze 100%ową pewnoscią, że nie skazuje się na śmierć psa, który być może ma na nie realną , dużą szanse. Gdyby odszedł bez pewności którą dały badania a co za nimi idzie opinie różnych weterynarzy z różnych klinik i miast, to juz zawsze męczyłoby pytanie,
czy mozna było coś zrobić . Mnie zjadłyby wyrzuty sumienia jak znam swoje sumienie, tak to juz jest, że ciężko sie z nim dochodzi do ładu . Dzięki wszystkim wykorzystanym możliwosciom,
wiem napewno, że nie odebrałam psu życia bez mocnych, pewnych podstaw .
Ta pewność jest w każdym przypadku niezwykle ważna, potrzebna tym bardziej jeśli co kilka m-cy umiera kolejny pies i pożegnań jest tak dużo, za każdym razem są strasznie trudne i jedyne co może pomóc nie zwariować, to spokój sumienia i coś jeszcze, coś czego nie można opisać słowami... - dziękuje Pani Elżbieto, Pani obecność po drugiej stronie słuchawki, wszystkie słowa, rady, tłumaczenia mojemu wątpiącemu i wiecznie nie przekonanemu rozumowi, były i są bezcenne , kiedy odeszła Zora , Dorotka ,Pineska.... - kiedy przeżywałam najstraszniejsze momenty w życiu, była Pani moją deską ratunkową , wyciągała mnie na powierzchnie, za każdym razem kiedy zaczynałam tonąć...

Rok 2013 był bardzo trudny ,zabrał Tare, Amonka, Aze , Igunie , Kazana i mimo, że niewiele go zostało do końca, to kto wie, czy wyczerpał już dla mnie limit na rozstania...
Staje przed naszą "ścianą pamięci" , patrze na ich roześmiane oczy, na mojego Amona przylepe, Igunie moją księżniczke, Sarę, Zorana..., tak szybko mija czas...., tyle było wspólnych dobrych chwil.... tak szybko i bezpowrotnie przeminęły .
Bardzo za Wami tęsknie:sad::sad:

Link to comment
Share on other sites

Kiedy przyszło mi pochować Kazana , pół dnia stałam na ogrodzie między innymi grobami i zastanawiałam się, gdzie wykopać kolejny dół..., to wcale nie łatwe, kiedy tyle ich już jest a miejsca nie przybywa, nie mogłam sie zdecydować... Pytałam głośno samą siebie, gdzie ja mam go pochować? i wtedy Miodek stanął w jednym z miejsc które przechodziły mi wcześniej przez myśl i zaczął kopać, kopał tak, jakby ukryty był tam wór pachnącej kiełbasy, popatrzył na mnie znacząco i juz wiedziałam gdzie..., Miodek wiedział, że Kazana juz nie ma, wiedział komu musimy naszykować miejsce na wieczne mieszkanie , sam je dla niego wybrał a kiedy kopałam ,nie odstępował mnie na krok, nie odszedł nawet na chwilę, cały czas leżał obok na wykopywanej ziemi albo stawał nad dołem i patrzył do środka. Był z nim do samego końca, począwszy od spania w jednej budzie, szczególnej potrzeby bliskości i przywiązania do Kazana , po wybranie miejsca pochówku i obecność do końca - to był dla Miodka jakiś koniec, zrobił wszystko co mógł dla przyjaciela i mam wrażenie zamknął etap wspólnego życia, bo kiedy pochowałam Kazana, Miodek juz go nie szukał, patrzy na mnie z taką madrością w oczach- można mieć wrażenie, że wszystko rozumie...., ale nie ma już w jego oczach tego smutku widocznego na zdjeciach .
Jest wesoły, bawi się, skacze, biega, szarpie za rękawy jak szczeniak - wstąpiła w niego nowa radość, chociaż.... nie przestał spać w przedsionku , mimo, że jest zimno i w głębi budy byłoby ciepło i o niebo przyjemniej, to puste miejsce Kazana ciągle czeka.........


[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images65.fotosik.pl/445/1d7de79644eea511med.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images64.fotosik.pl/446/523ab6a2cfdb948dmed.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images61.fotosik.pl/444/40774b289aabf44amed.jpg[/IMG][/URL]



U Olci bez zmian, u Natki raz lepiej raz gorzej - sporo ma gorszych dni, do końca roku postaram się zrobić
wszystkim staruszkom gruntowne przeglądy u weter.
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images61.fotosik.pl/447/c52eccb27a25b991med.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images64.fotosik.pl/450/102bb97ca201c0c4med.jpg[/IMG][/URL]

U nowych futerek w porządku. Dziadzio najprawdopodobniej nie widzi nic, ale słuch jeszcze ma nie najgorszy, reaguje na wołanie, nawet jak utknie gdzies na ogrodzie a słyszy głos , to całkiem ładnie namierza kierunek z którego ów głos dochodzi.
Nowa babcia niezmiennie tkwi w jednym miejscu, zmieniła nieco lokalizację, mam nadzieję, ze ta zmiana, mimo że drobna, pozwoli jej chociaż minimalnie przełamać strach .
A wracając do Miodka, Miodzio to na pewno nie jest zdrowy pies, zdrowy pies nie potyka się o każdą większą kępe trawy na łące , Miodka często dopadają zawirowania, zwłaszcza przy wysiłku, np, zabawie, czasem nim zabuja a łapy składają się jak łamane patyki, ale to nie jest nic nowego, Miodzio zdrowy nie przyjechał i zdrowy nie jest a co się popsuło a co naprawiło w starych kościach - to będziemy sprawdzać jeszcze przed końcem 2013.


Gdzieś tam , gdzie widać małe domki, mieszka Miodek:
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images63.fotosik.pl/448/6be8ed70fa4b9d7cmed.jpg[/IMG][/URL]
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images62.fotosik.pl/449/70eeb67d08b37e3fmed.jpg[/IMG][/URL]

Edited by Kasia77
Link to comment
Share on other sites

Kasiu, jak wiesz, w pełni popieram decyzje o badaniu tomograficznym, trzeba mieć 100% pewnosć, zeby podjąc decyzję o czymś nieodwracalnym, czyli śmierci.

Miodek ... ależ on mądry, mądrzejszy od niejednego z ludzi i wierniejszy ( te zaburzenia w chodzeniu to może u niego jakieś problemy neurologiczne?)

Edited by Beat2010
Link to comment
Share on other sites

Wiem, co to znaczy, ciociu ,odprowadzanie zmarlych psow. Jest tak ciezko na duszy.Ogromny zal, ze to jeszcze nie czas,czas na odejscie. Ale zycie toczy sie dalej. Dzieki mojej Fifi ze Schroniska w Lodzi znalazlam spokoj, ale zawsze bede myslala o moich psach, ktore odeszly za TM. Moj Papilion Bobi ma ju 12,5. Zaczynaja sie pokazywac pierwsze objawy starosci. Mam niesamowita cierpliwosc z nim. Moj maz sie smieje, ze nosilabym go caly dzien na rekach( noc spedza przytulony do mojej stopy), a przeciez to jego ukochany piesio.Cioteczko, poki zyjemy, bedziemy pomagac potrzebujacym psiakom. Taka nasza Karma. Nie lubie szarych dni. Nastrajaja mnie sentymentalnie. Jutro bedzie lepiej.Musze przyznac, ze do Olci mam duzy sentyment. Jej futro przypomina futro mojego Bobcia.

Link to comment
Share on other sites

Kiedy pies odchodzi, ból przygniata i paraliżuje. Nie jest ważne własny czy tymczasowicz - boli.
Kiedy jednak trzeba podjąć decyzję, trauma przygniata do ziemi, bo najpierw trzeba zabić nadzieję, przestać czekać na cud i zostać do końca z umęczonym psiakiem. Trzeba być mocnym i odpowiedzialnym, mieć w sercu siłę potężną i taka jest Kasia 77. Przychodzą do niej psie staruszki połamane przez życie i ona musi je pożegnać, bo kto zaadoptuje chorego, starego psa? Dobrze, że są takie Kasie 77:lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Boni-Bobo']Kiedy pies odchodzi, ból przygniata i paraliżuje. Nie jest ważne własny czy tymczasowicz - boli.
Kiedy jednak trzeba podjąć decyzję, trauma przygniata do ziemi, bo najpierw trzeba zabić nadzieję, przestać czekać na cud i zostać do końca z umęczonym psiakiem. Trzeba być mocnym i odpowiedzialnym, mieć w sercu siłę potężną i taka jest Kasia 77. Przychodzą do niej psie staruszki połamane przez życie i ona musi je pożegnać, bo kto zaadoptuje chorego, starego psa? Dobrze, że są takie Kasie 77:lol:[/QUOTE]
ukłony najniższe dla Kasi77

Link to comment
Share on other sites

Witajcie ;)

Serdecznie dziękuje za wszystkie dobre słowa.


Kilka słów o sprawach zaległych:
Fakturę za wizytę weter. u Kazana wzięłam zgodnie z umową, na stowarzyszenie owczarków, wyśle jutro, bo nie mogłam się wygrzebać z domu przez ostatni tydzień . Tyle uzbierało się prania przez te pogody niesprzyjające choćby suszeniu, że nie ogarnę sie z brudnymi kocami i resztą "szmatek" do świąt a między jednym i drugim praniem biegam od psa do psa, bo dla każdego trzeba mieć czas a że futer wymagających parę jest, to ze znalezieniem wolnych przysłowiowych 5 minut było ostatnio krucho.

A teraz coś przyjemniejszego ;) :
"Sympatyczny" Ksawery, odciął Nas na kilka dni od świata.
Razem z wichurą uciekł Nam prąd, bark prądu= brak ogrzewania w psim domku, brak ogrzewania znaczy nie mniej nie więcej jak tyle, że maluchy marzną a marznąc nie mogły, bo jak wytłumaczyć psom, że wiatr pozrywał linie wysokiego napięcia, poprzewracał słupy i dlatego muszą trząść sie z zimna przez trzy doby...
- Nie było rady, maluchy wprowadziły się na ten czas do domu,
jakos się pomieściliśmy wszyscy razem, chociaz łatwo nie było.
Właściwie, to teraz, po czasie, mimo tych chwil grozy, które przeżyliśmy w oczekiwaniu na moment, kiedy pofrunie nam dach i powieje nas z domu razem z 10ką psów , mogę się tylko cieszyć,
bo dzięki tej całej sytuacji dokonała się małą rewolucja w naszej Oli:)


Dziadkowi było i jest w sumie wszystko jedno gdzie śpi, on i tak, tylko wpałaszuje miskę a potem byle miękkie posłanko namierzyć , troche pomruczeć, pomarudzić i juz dziadzio pogrążony jest w głębokim śnie. Pierwszej nocy obudził mnie zapach... dziadek spał przy moim łózku a przez sen tak dobrze robi się duuuże kupy.
Z Natką bywa podobnie, bo zanim Nacia załapie że coś chce zrobić, to już jest wszystko gotowe i leży pod nią, dopiero wtedy psica sie podnosi i myśli o tym, ze trzeba wyjść za potrzebą na dwór, chociaż i tak nadziwić sie nie mogłam, bo ładnie starały się zachować czystosć i brudziły znacznie mniej, niż w swoim domku.
Z trójki maluchów, to Ola po wyniesieniu natychmiast robiła siusiu, widać czekała az wyjdzie na dwór,
obserwowałam te bidy i z każdą chwilą upewniałam się mocniej w poczuciu, że one wiedzą co to dom,
że kojarzą z przeszłości miejsce w którym zapewne mieszkały i mimo, że schronisko i czas w nim spędzony zabiło masę wspomnień, to gdzieś w tych małych babcinych główkach, chowają się wyblakłe wspomnienia.
Nata drugiego dnia spędzanego w domu wyszła z pokoju i zwiedziła mieszkanie, zajrzała w kąty, sprawdziła zapachy, przez ta krótką chwilę była psem , który ma normalny dom i czuje że coś zmieniło się na lepsze.
Olcia wyszła z pokoju trzeciego dnia, nabrała takiej smiałości, że "utknęła" między psami mieszkającymi w domu na co dzień , co kilka kroczków zatrrzymywała się, przyglądała, wpatrywała w ludzi, w siebie samą w lustrzanym odbiciu , niezwykle interesujący okazał sie piekarnik, bo w szybie było widać białego stworka i Ola nie mogła sie na siebie napatrzeć:)
Najgorsze było to, że tego dnia mieliśmy juz prąd i czekałam tylko aż nagrzeje się wyziębiony domek, żeby psy mogły do niego wrócić a tu ze strony Oli taka niespodzianka..., sunia- strach na czterech łapach , wydawałoby sie nie do przełamania, tak mocno zaczęła się otwierać, żal było to zaprzepaścić, ale z drugiej strony, branie Olci na ręce, to niezmiennie ogromna panika, sunia wije się, wygina, gryzie na oślep:sad:


Dziadzio po powrocie do domku, pochłonął miskę i tak sie zmęczył jedzeniem, że nad nia zasnął, Natka patrzyła na mnie tak, jakby ktoś znowu zabrał jej prawdziwe szczęście.
Ostatnią wyniosłam Olę, siedziałam z nimi i zastanawiałam się, czego ona by chciała, co by wolała - czy wszystko jedno jaki dom byle blisko Naty?( Ola jest z Natką mocno związana,trzyma sie blisko niej, śpi z nią),
czy paraliżujący strach przy każdorazowym braniu na ręce żeby wynieść a potem wnieść do domu,
byle dom był ludzki - taki, jaki każdy pies mieć powinien?.
I kiedy tak siedziałam i myslałam, Ola podeszła i pozwoliła pogłaskać się po całym grzbietku i boczkach, wcześniej pogłaskanie boczków było niewykonalne, chyba, ze ktos chciałby wysłać Olę za TM na zawał .
Wtedy coś się zmieniło, żal było stracić to wszystko na co sunia pozwoliła, dlatego zabrałam ją z powrotem do domu,
ale ta noc nie była taka spokojna jak poprzednie, mimo, ze dookoła były inne psy
a kołderka ciągle ta sama i w tym samym miejscu co wczesniej, to nie było obok Natki.
Ola całą noc przetupała, całą noc nie spała a ja razem z nią, bo chodziła po pokoju w tą i z powrotem.
Rano siadła w oknie i przez szybe spoglądałą na dwór. Wyniosłam ją a kiedy miała dość dreptania,
sama weszła do psiego domku i zasnęła przy Natce.
Tak więc noc w domu nie okazała sie najbardziej trafionym pomysłem, ale postanowiłam przynosić Olkę do domu w ciągu dnia , na kilka godzin, może dzięki temu nie stracimy postępów jakie zrobiła - to niby niewiele , bardzo maleńkie kroczki, ale dla kogos kto zna Olę i wie jaka jest, to są kroki siedmiomilowe, dlatego mam nadzieję, uda nam się zachować te małe zmiany a czas pozwoli wypracować cos więcej...ale na cuda nie liczę , chciałabym żeby sunia kiedyś chociaz raz poruszyła (zamachała) ogonem, ale nie wydaje mi się żebyśmy doczekali dnia kiedy Ola , aż tak się do nas uśmiechnie.


Są psy, dla których miejsce takie jak to u mnie, będzie rarytasem, są takie którym wszystko jedno, ale są takie jak Olka , z tak kruchą i zrujnowaną psychiką, że najcudowniejszy psi dom, nigdy nie zastąpi normalnego domu, który da szanse na psychiczną równowagę.


A tak towarzystwo spędzało czas, kiedy na dworzu szalał Ksawery:
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images62.fotosik.pl/472/531ccce59dc278dcmed.jpg[/IMG][/URL]


[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images63.fotosik.pl/471/a6ac48151966ae52med.jpg[/IMG][/URL]

na tym zdjęciu widać, jak w ostatnim czasie powiększyła się u Natki narośl
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images63.fotosik.pl/471/526a2f16cb640088med.jpg[/IMG][/URL]


[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images62.fotosik.pl/472/f362837356e2c992med.jpg[/IMG][/URL]


[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images65.fotosik.pl/472/6d88d4fdbe3df640med.jpg[/IMG][/URL]

Edited by Kasia77
Link to comment
Share on other sites

Miodzio zamieszkał w budzie Cezara, wyprowadził sie z przedsionka i ze swojej budy w ogóle, po tym, jak nowa koleżanka - babcia Florka, nosi się z budy do budy i tam gdzie "przyklei się" do ściany, tam siku robi pod siebie. Takim sposobem Miodkowe miejsce stało się mało przyjemne , więc opuścił Miodzio swoje mieszkanie i wyniósł sie do budy Cezara.
W rezultacie wyszło mu to na dobre, bo przedsionek ma teraz mniejszy i spać w nim niewygodnie , więc śpi tak jak nalezy- wchodzi w głąb budy, gdzie ma zacisznie i ciepło. A babcia Florcia....to taka druga Olcia, albo i gorzej,
tylko na szczęście nie gryząca, za to sparaliżowana strachem i sztywniejąca przy próbie dotyku , stapia sie ze ścianą budy i próbuje stać się niewidoczna:sad:.
Z budki wychodzi, tylko wtedy jak jest ciemno i nikt jej nie widzi.
Póki co pakuje się co dzień do budy, siadam obok niej z zapasem parówek, pasztetu, bo to bierze z ręki najchętniej, głaszcze, mówię trzy po trzy i tak się próbujemy oswoić ze sobą.
Na zdecydowane postępy, musiałabym czekać wiecznie, dlatego w najbliższym możliwym czasie, postaram się dobudować Florze przy domku mały pokoik żeby móc wydostać ją z tych ciemności, bo jak będzie siedzieć w budzie tak jak siedzi, to szybciej odejdzie na zawsze, niż przestanie panicznie bać się życia.

Link to comment
Share on other sites

Kasiu, czy ta narośl u Natki to nie jest przypadkiem ślinianka? Pytam, bo mojej znajomej sunia coś takiego miała. Powiększało się. Okazało się, że tam się ślina w torbieli zbierała. Lekarz co pewien czas opróżniał to strzykawką, bo psiak już starszy był i nie bardzo można było operować (a żyła sunia jeszcze kilka lat).

Aż trudno uwierzyć, że takie bidy u Ciebie wylądowały. Olcia i Florcia to po prostu tragedia.

Link to comment
Share on other sites

Sił mi brakuje chwilami....
Gaja od jakiegos czasu sika w psią kanapę, nie co dzień, ale zdarza sie coraz częściej, nie prosi o wyjście, tylko ot po prostu sika pod siebie, dziś było weselej, bo w pakiecie dostałam do posprzątania kupe.
Cezar rozsypuje się w oczach, Natka ma więcej złych niż dobrych dni:sad:,
Ola od wczoraj kuleje- podnosi prawą tylną łapę do góry, staje nienaturalnie wygięta - cos jest nie tak.
Jej sie zdarzało nie raz po przyjeździe trzymać łapkę w górze , ale kiedy rozchodziła się,
to wszystko wracało do normy, potem na długo zapomnieliśmy o Olkowych niedomaganiach,
nie dawały o sobie znać aż do wczoraj.
Jeśli to sie utrzyma, czeka Olę stres- klinika. Nie chce źle wróżyć, ale kuleje na tą łapę nad którą ma duzą,
twardą narośl, może to jakiś mało fajny guz, który sie odzywa, daje ucisk a jego działanie wychodzi łapą...

Przez ostatnie dni przynosiłam ją do domu i chociaż spektakularnych efektów naszej pracy nie było, to nie było również gorzej, czyli jak na Olkę to i tak dobrze, ale wczoraj nastąpił zwrot o 360 stopni, Olka zachowywała się tak, jakby mnie , mieszkanie i psy widziała pierwszy raz na oczy, w panice chowała się w kąty, szamotała jak ryba bez wody, zupełnie jakby z pamięci uciekło jej wszystko co zdążyliśmy zbudować. Czas, uwaga, praca nad Olcią i nadzieja, że drepczemy ku lepszemu, rozpadły się jak domek z kart... Cały dzień był na Nie , dzisiejszy jest nie inny:sad:

I jeszcze słowo o rozliczeniach:
Wklejam paragon za listopad + paragon za tomograf, brakuje rachunku z laboratorium za badane krwi Kazana , robione przed tomografem (zapomniałam pstryknąć ), w każdym razie wszystko razem daje rozliczone listopadowe wpływy od Beatki (- to tak dla porządku ;))
[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images61.fotosik.pl/478/0a5bab86912cc0c0med.jpg[/IMG][/URL]
(słabo wyszło, jesli trzeba zrobie lepsze)

Na dzień dzisiejszy/m-c grudzień , założyłam jak na razie 50 zł za ostatnią wizytę/Cezar ,
dziś wezmę kolejne zastrzyki. Kończą się też leki osłonowe, które Cezar dostaje, na żołądek i wątrobę,
bo sterydy jak wyniszczają pomagając, każdy pewnie wie, więc dawać zastrzyki bez wspomagania i minimum ochrony,
to czyste zabójstwo.
Jeśli mam zamawiać Cezarowi jakies wspomagacze, to też pare groszy potrzeba,
no i moją bolączką pozostaje Florka, wiecie w jakim stanie są jej łapy:-(:-(, to jest taka makabra, ze nie wiem jak się za to wszystko zabrać, trzeba coś w nią wpychać, i to nie byle co, żeby miało jakikolwiek sens i dawało nadzieje na poprawę, tylko najpierw jakąś kopalnie złota trzeba odkryć

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gosiapk']Kasiu, czy ta narośl u Natki to nie jest przypadkiem ślinianka? Pytam, bo mojej znajomej sunia coś takiego miała. Powiększało się. Okazało się, że tam się ślina w torbieli zbierała. Lekarz co pewien czas opróżniał to strzykawką, bo psiak już starszy był i nie bardzo można było operować (a żyła sunia jeszcze kilka lat).

Aż trudno uwierzyć, że takie bidy u Ciebie wylądowały. Olcia i Florcia to po prostu tragedia.[/QUOTE]


Nie wiem, zapytam, to urosło dość mocno w ostatnim czasie, kiedy Nata przyjechała, było na tyle małe,
ze nie zawracaliśmy sobie tym głowy.
Na szczęście Natce to nie przeszkadza na razie, bardziej martwi mnie to, co dzieje sie w środku, bo jestem na 95% pewna, że coś sie dzieje niedobrego, chyba, że tak mocno kości/łapy Natę bolą,, zobaczymy, za tydzień wszystkie psy ruszają na kontrole.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beat2010']Jutro przeleje 45zł od Ali K i Hanny Sz. na dług Kazanka.

Od kolejnego miesiąca przenoszę te deklaracje na bardzo potrzebującego Aramisa. Bardzo przepraszam, ale musimy zdążyć mu pomóc.[/QUOTE]

Jesli mozna prosze o przekazanie tych wpłat na konot Cezara - piniązki do rozliczenia u Kazanka moga troszkę poczekać.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...