Jump to content
Dogomania

Greven

Members
  • Posts

    7282
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Greven

  1. Ja śpię z moimi psami, bo chcę i bardzo lubię. To moje łóżko i moja sprawa, kogo do niego wpuszczam ;) Nie ma natomiast problemu, by suczyska z łóżka w razie potrzeby wyprosić. O właśnie, wyprosić. A nie wyrzucić, czy wygonić, jak tu czytam w postach niektórych osób. Wyganianie i karcenie za próby wejścia do łóżka to nie jest dobry sposób, żeby nie nauczyć/odzwyczaić psa od spania w tymże łóżku. To jest dobry sposób, żeby psa zestresować i wzbudzić w nim niepotrzebną agresję. Pies, żeby czuł się komfortowo, ma prawo do własnego miejsca, legowiska czy klatki, gdzie czuje się dobrze i bezpiecznie. A ja mam prawo do tego, żeby kilka pitbulli nie okupowało mi wszystkich mebli, jeśli akurat sobie tego nie życzę. Nieczęsto się to zdaża, ale zdaża i one doskonale rozumieją polecenie (słowo, gest), żeby opuścić kanapy i fotele i udać się "do siebie". To nie jest dla nich kara, żadna krzywda. Po prostu przerwa w spaniu na meblach. Ja uwielbiam w nocy przytulać się do swoich suczysk, a one chętnie przytulają się do mnie. I wcale nie jest mi niewygodnie, ani ciasno. Po prostu łóżko mam spore ;) Jedna woli spać w nogach, a druga wzdłóż mnie - czasem budzę się z jej mordą na ramieniu, przy policzku, pod pachą. Rozumiem przy tym ludzi, którzy nie chcą brać psa do łóżka - byle byli w tym konsekwentni, a nie jak szczeniak jest sweetaśny to śpi z pańcią, a jak "wyrośnie" to won na podłogę. Bądź oczko w głowie zawsze na podusi, a jak TZowi pies w łóżku się nie podoba, to za kark i do przedpokoju. Wiem, że piszę o skrajnościach, ale niestety są to przykłady z życia wzięte. Szkoda mi takich psów. Jeszcze pół biedy, gdy są odzwyczajane w rozsądny sposób... P.S. Koty też się mieszczą. O ile dobrze pamiętam, to rekordowo wlazło ich do łóżka 11 na raz.
  2. OMG WTF?! To może już teraz do każdego posta, w którym użyję skótu, powinnam dopisać objaśnienie LOL Bez przesady. Jak ktoś nie rozumie - ja też kiedyś nie rozumiałam wielu skórtów na dogo i nadal czasem czegoś nie rozumiem - to nic prostszego, jak zapytać. Ktoś na pewno odpowie.
  3. Uczulenie na roztocza (niekoniecznie te z dywanu, mogą być także z worków suchej karmy) jest coraz częściej spotykane u psów, to chyba nowa choroba cywilizacyjna. Mnie interesuje konkretnie kot. Koleżanka ma ponad 6-letnią amstaffkę ze skłonnością do alergii, atopowego zapalenia skóry, infekcji uszu. Pies jest na jednej karmie, ma kompiele w odpowiednim szamponie, co jakiś czas kurację encortonem. Niestety od lata tego roku objawy alergiczne mocno się nasiliły, skóra jest sucha i podrażniona, a Lara odczuwa ciągły świąd. Wydrapuje grzbiet i listwę mlekową. Ponadto pojawiło się maniakalne wręcz wylizywanie łap. Wczoraj - po kolejnej wizycie u weterynarza - coś nam przyszło z koleżanką do głowy. Latem w domu pojawił się kot. Nie zakładamy z góry, że kot może być przyczyną zaostrzenia się stanu Lary, ale trzeba i to brać pod uwagę. Wiem, że pierwszym krokiem powinno być odizolowanie psa od potencjalnego alergenu, aby sprawdzić, czy objawy się zmniejszą, ale koleżanka mieszka w maleńkiej kawalerce, gdzie jedynym pomieszczeniem z drzwiami jest mikroskopijna łazienka...
  4. Spotkaliście się z alergią u psa wywołaną przez kota?
  5. [quote name='Szamanka']Godna pochwały postawa Justy Pomimo zmasowanego ataku dogomaniaków, nie wściekła się - tylko uspokoiła sytuację[/QUOTE] Justa CSuje ;)
  6. [quote name='Canaveral-staff']Lukolina była na swoich pierwszych wystawach w życiu ,uderzylismy z grubej rury i pojechalismy do Rumunii do Aradu ,poziom amstaffów bardzo wysoki ,byłam pozytywnie zaskoczona na obie wystawy zgłoszone po 26 w sobotę i 25 w niedzielę Luka 2 razy ocena doskonała i w sobotę CAC a w niedzielę R.CAC - i w ten sposób rozpoczelismy championat Rumunii[/QUOTE] O kurrrrde!! Jestem pod ogromnym wrażeniem i GRATULUJĘ!!
  7. [quote name='zaba14']Czytając historie Miśki i kota, zastanawiam się czy wy wszyscy jesteście w stanie w 100% zaufać swoim psom? Mój nie zaatakuje, nie podbiegnie, nie ucieknie, mój pies to ideał !! też mam wrażenie jak gops że tutaj wszyscy mają psy idealne... ktoś powie mój pies nie goni kotów, jest taki mądry, bo nie ma takiego zapędu, ciekawe co by zrobił gdyby owy piesek miał zaped, czy wtedy też byłby taki mądry? czy potrafiłby opanować swojego psa w 100% ?? [B]nawet jesli pies ma zapęd do pogoni za kotem czy ptakiem to takie przypadki bardzo rzadko kończą się śmiercią "ofiary" bo [U]jaki kot da się złapać[/U][/B]?[/QUOTE] Głupi, no a jaki inny? Za młody, by zdążył nauczyć się ostrożności. Chory czy osłabiony, który nie ma dość siły, by szybko uciekać. Niedowidzący, który nie zauważył psa, albo błędnie ocenił odległość. Oswojony i przyzwyczajony do psów, który został wyrzucony, lub właściciel uszczęśliwia go wypuszczaniem na dwór. Myślę, że tyle przykładów wystarczy. Mnie nie chodzi o to, że gops miała "wpadkę" z kotem, ale o to, jakie ma do sprawy podejście. I jeszcze o to, że wg niektórych kot to tylko kot. No bo co innego by było, gdyby to był pies. A kot ma sobie radzić. Ma nie podchodzić, ma uciekać, a najlepiej jakby go w ogóle nie było, a kysz! Żaden z moich psów pozostających pod moją opieką, NIGDY nie skrzywdził kota.
  8. Aura sprzysięgła się, żeby uniemożliwić Dyni wyjazd do nowej stajni, bo o ile Atomic ze swoim wyjazdem wstrzelił się w niezłą pogodę (trochę śniegu, trochę błota, trochę lodu), to kilka godzin później - akurat, gdy z Basią wracałyśmy po Dynię - chwycił przymrozek i cały roztop zmienił się w szklankę. Nie było jednak wyboru, trajler pożyczony tylko na dwa dni (sobota i niedziela), więc ładujemy - oczywiście z ulicy, bo o wjeździe na podwórko nie ma mowy - i w drogę. No, może nie tak od razu w drogę, bo raz skład utknął w czymś, co nie mogło się zdecydować, czy jest mokrym, zasysającym koła śniegiem, czy oblodzoną powierzchnią i na pomoc trzeba było wołać sąsiada, a Dynię wypakować, a potem ponownie zapakować. Na szczęście ona nie ma z tym żadnego problemu i niezależnie od miejsca i okoliczności po prostu wsiada. Nie wiem, ile trwała droga z Morynia do Rurki, ale jak ktoś ma ochotę, to można pokusić się o obliczenie tego - skład poruszał się przez część trasy 30km/ha, a gdy momentami zaszalałam, to nawet 50km/ha. Wzniesienia pokonywane na dwójce. I jeszcze zaczął padać śnieg. Widok podwórka przy stajni w Rurce ucieszył mnie, jak widok ziemi obiecanej. Dynia grzecznie wyszła, no bo czemu nie, a potem dopiero się zaczęło... Dynia stwierdziła, że ona idzie. A czy ja idę, czy nie, no to już moja sprawa. Ona się nie narzuca, no to pa. I poszła. Z gracją, swobodą i pewnością siebie, przez śnieg, po lodzie. A ja za nią, na końcu uwiązu. I ze znacznie mniejszą gracją. Na moje nieszczęście okazało się, że na padoku, przez który Dynia miała dotrzeć do swojego boksu w stajni angielskiej, znajduje się koń - notoryczny uciekinier z tejże stajni. Dynia go zobaczyła i przyspieszyła. Ja za nią. Przez jakieś żerdzie, po lodzie, tamten koń się oddala, znika w ciemności... Ja leżę na lodzie, Dynia znika w ciemności.... Szukanie jej na 12 hektarach zaśnieżonego padoku, w egipskich ciemnościach, w zacinającym śniegu z deszczem, było doprawdy rozrywką wymarzoną na niedzielny wieczór. Ale myśl o tym, co powiem Indze, gdy zapyta, co słychać u Dyni, dodawała sił :diabloti: Na szczęście Dynia się znalazła, została zapakowana do swojego boksu, rozpakowana z dynioderki i jest git - ma zaciszny, przytulny boks i dużo sianka.
  9. Nie rozmnażaj. Ciesz się swoją suńką taką, jaką jest. Przygarnij jakiegoś szczeniaka, uratuj od śmierci, pomóż znaleźć nowy dom. Potem - o ile będziesz czuła się na siłach po tym pierwszym, a Twoi rodzice się zgodzą - weź następnego. Zobacz, ile dobrych rzeczy dla psów możesz zrobić. Pomysł rozmnażania westki potraktuj po prostu jako pomysł rozmnażania westki, głupi pomysł - ale kto z nas nie miał w życiu głupich pomysłów. No, kto nie miał? ;) Co do psów z podwórka. Suka nie jest za stara na sterylkę. Warto przekonać rodziców i jeśli weterynarz nie znajdzie przeciwwskazań, to przeprowadzić zabieg. Jeśli liczycie się z kosztami, to polecam kastrację psa. Najlepiej "zrobić" oba zwierzaki, ale i tak lepiej jednego, niż wcale. Po co wam nocne koncerty i zdemolowany kojec? Dodam, że psy i suki kastrowane/sterylizowane, tak samo dobrze stróżują (a nawet lepiej).
  10. [quote name='westie_justa']lubię opiekować się szczeniakami, uczyć je mam z nimi dobry kontakt[/QUOTE] To super - myślę, że byłabyś doskonałym domem tymczasowym dla jakiegoś biednego maluszka (o ile Twoi rodzice się zgodzą, ale czemu mieliby się nie zgodzić, skoro nie mają nic przeciwko kilku szczeniakom od Twojej suki). Tyle szczeniąt umiera w schroniskach z powodu chorób, zimna, zagryzień. Dając któremuś z nich dom, uratowałabyś jedno życie. Lepiej uratuj jedno życie, niż sprowadzaj na świat kilka kolejnych. Suka nie musi mieć młodych ani razu. To pokutujący mit. Absolutnie nie trzeba jej dopuszczać, nawet jeśli jest multichampionką, a co dopiero bezpapierową z pseudo. Nie ma ku temu żadnych przesłanek zdrowotnych. Najlepiej wysterylizować. Jak nie chcesz sterylizować, to musisz pilnować, co nie zawsze jest skuteczne. Ponadto niestety z kolejnymi cyklami wzrasta ryzyko guzów w obrębie listwy mlekowej oraz ropomacicza. Zaproś rodziców na dogo, daj im do przeczytania ten wątek ;) P.S. Te psy na podwórku mają czasem małe? Czy pilnujecie?
  11. 504 *** 704 Szczecin Pani dzwoniła o kotkę Violet, która - co wyraźnie zostało zaznaczone - nie może być kotem wychodzącym, bo częściowo nie widzi na jedno oko i nie umie przez to oceniać odległości (od zagrożenia, np. jadącego auta). Pani i pan pokrzykujący coś z tła, koniecznie chcą Violet. Wcześniej mieli już koty. Pani mówi: trzy, pan ją poprawia: cztery. Co się z nimi stało? A, ukradli nam. Potem okazuje się, że państwo mieszkają koło Parku Kasprowicza i wypuszczali te koty, żeby sobie przez ulicę szły do parku. No i Violet też tak sobie będzie chodziła, jej na pewno nikt nie ukradnie. Gdy zaczęłam drążyć temat, pani zmieniła front i stwierdziła, że teraz już nie mieszkają w kamienicy przy parku, tylko w wieżowcu i w sumie mogliby Violet nie wypuszczać. I żeby im ją szybko przywieźć.
  12. [quote name='gops']jakbys poznala mojego psa 2 lata temu to bys wtedy widziala ile osiagnelam przez ten czas[/QUOTE] Kiedy Twój pies zabił tego "głupiego" kota?
  13. [quote name='gops'](...) niektore sa tak "glupie" ze podchodza pod pysk mojego psa ktory dostaje szalu jak je widzi (nie uczylam jej tego !) jednego zdazyla zlapac i niestety zginal a byla na smyczy[/QUOTE] Jak kot mógł być GŁUPI? On był po prostu UFNY i NIEOSTROŻNY. Deprecjonując tego kota i jego śmierć (no bo przecież głupi był, sam się prosił, co nie?) chcesz usprawiedliwić siebie i swojego psa, czy po prostu lepiej się poczuć? A może nie widzisz nic złego w zlikwidowaniu przez psa "głupiego" kota? Ofiary gwałtów też się deprecjonuje i obarcza winą za to, co zaszło - bo przecież jedna z drugą mogła nie ubierać się tak wyzywająco, nie iść przez ciemny park... Głuuuupia dziewucha! [quote name='gops']dla mnie jest roznica miedzy "moj pies zagryzl innego psa" i moj pies zagryzl kota ;)[/QUOTE] Nie mam zwyczaju cytowania z emotami, ale po tej wypowiedzi okraszonej blinkiem, wszystko mi opadło. Idę się zrestartować.
  14. [quote name='Arwilla'] Gdyby przyszedł tu ktoś nowy i napisał, że jego psu przytrafił się "wypadek z kotem", to na 100% napisalibyście mu to samo, co DagaK napisała do Gops... [/QUOTE] Zgadzam się z tym. A gdyby ktoś napisał, że jego psu przytrafił się "wypadek z małym pieskiem", który był "głupi" i wlazł mu pod sam pysk? Jak byście to odebrali? [quote name='vege*']ale po twoich wypowiedziach każdy myśli zapewne podobnie[/QUOTE] Nie każdy. Ja nie. Ja odbieram Dagę jako osobę odpowiedzialną, która ze swoim psem zarówno pracuje, jak i zabezpiecza go kagańcem. Nie generalizujmy, jakie to owczarki są fantastyczne, wyuczalne i współpracujące, a np. molosy, czy teriery trudne i niezależne. Wyjątków jest sporo, szczególnie że większość psów na naszej drodze to psy w typie, lub wręcz mieszańce przypominające daną rasę i albo cechy danej rasy odziedziczyły, albo nie - taka ruletka. Istotne jest też, czy opiekun będzie psa prowadził w kierunku wyciszenia, czy nasilenia pewnych zachowań; czy będzie dostarczał odpowiednich bodźców, czy nie; czy wykorzysta psa zgodnie z jego przeznaczeniem, czy też będzie wymagał zachowań sprzecznych z uwarunkowaniami genetycznymi i psychofizycznymi. Ja nie miałam nigdy pod opieką owczarka niemieckiego z rodowodem, ale miewałam psy w typie owczarka i tzw. wilczury. I owszem - akurat wszystkie one miały pewne wspólne cechy: były zapatrzone we mnie, szybko się uczyły (zarówno złych, jak i dobrych zachowań), były podatne na korektę, łagodne choć potrafiły oszczekać "obcego", lubiły współpracę i miały pociąg do zaganiania koni (pewnie z braku owiec), łapania tropu oraz skłonność do reakcji histerycznych u weterynarza. Ale czy obcowanie z kilkoma, no może kilkunastoma owczarkami daje mi prawo, by stwierdzić autorytatywnie, że ONki to wspaniała rasa, łatwa do ułożenia i instynktownie pasąca? Nie sądzę. Bo poza psami, z którymi ja miałam doczynienia, jest cała rzesza owczarków, w typie i wilczurów, które są strachliwe, agresywne, nie mają ochoty uczyć się ani współpracować, nie pasą i nie używają węchu.
  15. [quote name='ick']...i ta taczka..[/QUOTE] Dynia przedkłada hurt nad detal. W taczce było 7 obiadów, a ona uznała, że to akurat dla niej na przystawkę ;)
  16. Średnio raz w tygodniu jestem świadkiem sytuacji, w których ludzie nie panują nad psem na flexi, bo nie potrafią obsługiwać flexi. A to wcale nie takie trudne wbrew pozorom. Moja sąsiadka ma siedemdziesiątkę, całe życie mieszkała w miasteczku, a potem na wsi i chociaż bardzo lubi zwierzęta, to ma głęboko zakorzenione, że jak pies przy domu to tylko na łańcuchu. Kilka miesięcy temu dałam jej flexi, bo wpadła na pomysł wyprowadzania swoich podwórzowych psów na spacer na łańcuchach i żal było patrzeć, jak się męczą - i ona i psy. Obserwowałam jej początki z daleka, ale szybko doszła do ładu z "guziczkami" i teraz codziennie spaceruje z psem na flexi. Pies ma ruch, ona jest zadowolona... można, jak się chce, nawet metodą prób i błędów, byle skutecznie.
  17. Ja nie rozumiem, czemu takim starsznym faux pas jest negocjowanie ceny szczeniaka. Proszę, żeby mi to ktoś wyjaśnił ;) Dodam, że od kilkunastu lat zajmuję się końmi i w handlu końmi - nawet doskonałymi źrebakami za tzw. grube pieniądze - "dogadywanie ceny" nie jest ujmną na honorze ani dla sprzedającego, ani dla kupującego. Stąd moje zaskoczenie, że [B]hodowcę psów można urazić próbą negocjacji[/B]. Za krycie klaczy płaci się niejednokrotnie więcej, niż za krycie suki, a utrzymanie zadbanej klaczy hodowlanej kosztuje duuużo więcej, niż suki. W razie komplikacji okołoporodowych wydatki są nieporównywalnie wyższe. No i klacz rodzi tylko jednego źrebaka na raz (ciąża trwa 11 miesięcy), który odchowuje się przy niej minimum pół roku, a w tym czasie hodowca łoży na niego kolejne pieniądze (analogicznie suka może mieć kilka - kilkanaście szczeniąt w miocie raz na rok, które zwykle wydaje się nowym właścicielom już po ośmiu tygodniach, po odrobaczaniu i szczepieniach).
  18. [quote name='emhokr']przepraszam za zaśmiecanie wątku...[/QUOTE] Ja Ci dam "zaśmiecanie" :x Dynia, jak na prawdziwą lady przystało, jest gościnna i nie ma nic przeciwko odwiedzinom przystojnych chłopaków w swoim wątku :evil_lol: [quote name='A.R.S.']Ooo, mój czarny źrebol też tu jest[/QUOTE] No a jak! [quote name='emhokr'] lada dzień kasa przyjdzie więc coś tam sypniemy[/QUOTE] Oby kasą, a nie śniegiem :lol:
  19. [quote name='Saite'][B]Oceniać czyjeś wysiłki jest bardzo łatwo, trudniej pomóc[/B]. Ten kto ma/miał agresywnego psa (nie chodzi o szczekacza-dziamgacza, ale bezkompromisowo atakującego inne zwierzęta psa), wie co to znaczy i nie będzie w podobnych sytuacjach ferował wyroków. Jeśli dochodzi się do wniosku, że ktoś traktuje danego psa nie tak, szkodzi mu, to [B]zawsze można tegoż psa wziąć do siebie i się wykazać, ewentualnie pomóc w poszukiwaniu odpowiedniego domu[/B].[/QUOTE] Święte słowa. I nie tylko w przypadku Meflo.
  20. Greven

    Karma Husse

    Ja kilka dni temu zaczęłam karmić Husse i jest tragedia. Próbek dostałam tyle, że nawet na jednym psie nie szło karmy przetestować, a co dopiero na kilku, więc kupiłam worek 20 kg. Miało być dobrej jakości za przystępne pieniędze. I faktycznie, cena ok. Ale poza tym totalna porażka. W pierwszej dobie kupy czarne, jakieś takie... no, nie będę wchodzić w szczegóły, ale wolałoby się oglądać inne. Do tego niespotykany smród i na dodatek psy zaczęły puszczać bąki, co im się w ogóle do tej pory nie zdażało. Ok, okres przejściowy, może układ pokarmowy jeszcze się nie przystosował - ale jak zmieniałam z RC na Boscha i na odwrót, nawet dość gwałtownie, z karmienia na karmienie - takich sensacji nigdy nie było. Kolejne dni i psy biją jakiś szokujący rekord, robią od 3 do 4 kup dziennie!! Na dodatek wielkich kup. I śmierdzących, że człowiek ma ochotę stanąć z wiatrem, bo aż mdli. Nadal puszczają bąki. Dodam, że do tej pory, na RC, Boschu, czy Purinie, robiły 1-2 kupy dziennie i to nieduże. Teraz odchody są wielkie, jak u słonia i czarne. Dzisiaj, po bodajże czterech dobach na Husse, jedna z suk dostała ododatkowo rozwolnienia. Mam dość, w poniedziałek zamawiam z powrotem RC, albo Boscha, jeszcze się zastanowię. Miałam nadzieję, że Husse będzie choć po części takie, jak je reklamują - że będzie się dobrze przyswajać, co najważniejsze. A mam wrażenie, że kupiłam jakieś szwedzkie Chappi i zaszkodziłam swoim psom :(
  21. [quote name='ladySwallow']No to czas wprowadzić je w życie tak, aby koty nie ucierpiały, zamiast pomstować na forum...[/QUOTE] No właśnie. Jak komuś przeszkadza, że kotów jest za dużo, to niech pomoże zmniejszyć ich populację w humanitarny sposób (odławianie na sterylki, eutanazja ślepych miotów), albo poprosi o pomoc lokalną organizację pro-zwierzęcą. Jak komuś przeszkadza, że koty chodzą po podwórku (w sumie to nie wiem, co miałyby robić... fruwać, pływać?), to niech monituje do właścicieli kotów - o ile to są koty domowe, a nie wolnożyjące. Bo wolnożyjący kot ma swoje prawa, a jednym z nich jest prawo do bytowania przy skupiskach ludzkich. A my, ludzie, mamy wobec kota pewne obowiązki - jednym z nich jest nienarażanie go na niebezpieczeństwo. Karmieniem i sterylkam zwykle zajmuje się "ktoś inny", czyli twz. karmicielka. Jak komuś przeszkadza biegający luzem, niedopilnowany pies, to też nie ma co bezradnie rozkładać rąk, tylko trzeba porozmawiać - nieraz dość ostro - z właścicielem, a gdy to zawiedzie, dzwonić do straży miejskiej. Po osiedlu u mojej babci latają luzem psy - często duże, często łączące się w sfory. Po dzielnicy u mojej Mamy też latają psy - też akurat duże, a kilka z nich jest agresywna w stosunku do innych zwierząt. Ponadto jeden pies notorycznie zakłóca ciszę nocną. Oszaleć można od tego szczekania. I tu i tam ludzie narzekają, ale jak zapytam, czy rozmawiali z właścicielem, czy dzwonili do SM, to słyszę, że nie, bo "no ale jak to", "dajmy spokój" i nagle okazuje się, że WCALE IM TO NIE PRZESZKADZA. To przeszkadza, czy nie? Po prostu najłatwiej narzekać i nie dać nic od siebie, żeby zmienić sytuację.
  22. [quote name='gops']te wszystkie starsze panie zawziecie bronia swoich kotow , ale rozmnazanie sie co chwila pol dizkich kotow to juz im nie przeszdza[/QUOTE] Być może "ich" koty wcale się nie rozmnażają. W Szczecinie nadpopulacja kotów wolnożyjących została skutecznie zredukowana przez współpracę karmicielek z TOZem. One karmią i stawiają budki, a TOZ za darmo sterylizuje i pomaga w leczeniu. Kotów jest widocznie mniej, są zadbane i zdrowo wyglądają. Oczywiście zdażają się karmicielki - rozmnażaczki i wciąż za dużo niewyłapanych kocic ma małe, a część tych małych choruje i pada, ale nie ma już plagi kotów na osiedlach i kamienicznych podwórzach, a czym kotów jest mniej i czym mniej "włażą ludzią w oczy", tym ich egzystencja jest łatwiejsza i bezpieczniejsza. Ja się nie dziwię karmicielkom ich niechęci do psów (co oczywiście nie usprawiedliwia chamskiego, czy agresywnego zachowania, o którym piszecie), bo psy biegające luzem, lub celowo szczute, zagrażają życiu i zdrowiu "ich" kotów, niszczą i obsikują budki, wyjadają karmę, na którą niejednokrotnie te starsze kobiety wydają połowę emerytury, albo renciny.
  23. Ja oglądałam [B]kilkadziesiąt[/B] odcinków CM i tylko [B]w jednym przypadku[/B] CM użył dławika. Wg mnie całkiem słusznie, ale rozczaruję was - pies nie miał "niebieskiego języka", ani w żaden inny sposób nie sprawiał wrażenia duszonego. Nie mdlał, nie słaniał się. A na koniec nie "wytrzeszczał oczu" na widok CM i nie kulił się w jego obecności. Wręcz przeciwnie, był rozluźniony, po psiemu uśmiechnięty i merdał ogonem bez śladu nerwowości (długie, płynne ruchy nisko nad podłożem). Oczywiście możecie mnie odsyłać do różnych publikacji i filmików, ale powiedzmy, że wypowiadam się z pozycji "zwyczajnego Kowalskiego", który zobaczył coś w telewizorze i o tym mówi. I mówię - niczego szokującego w metodach CM nie dostrzegam.
  24. Ja mam cudną sytuację, bo mieszkam na wsi, ale z sąsiadmi nie mam problemu. Może dlatego, że nie mieszkamy "płot w płot", tylko w pewnym oddaleniu. Moje psy, mimo że to PSY MORDERCY oraz różna zbieranina, nie zawsze powszechnie akceptowana (bywały rotki, dobki, dużo pitów na raz i różne duże mieszańce), wzbudzają czasem sensację, ale nie niechęć. Tylko jeden sąsiad ma wieczny problem, ale on ma problem z tym, że u mnie są... [B]czarne psy[/B]. Ma jakąś fobię. I ostrzega całą resztę sąsiadów przed zbliżaniem się do mojej posesji. Bo tam [B]czarne psy [/B]są :diabloti: Ma też brzydki nawyk skracania sobie drogi przez moją drogę i moją łąkę. Ja absolutnie nie mam nic przeciwko, z tym, że po mojej drodze i mojej łące moje psy biegają swobodnie. A on wpada w panikę, zeskakuje z roweru, zaczyna się tym rowerem zastawiać, krzyczy i macha rękami. Gdyby tego nie robił, to psy w ogóle by go zapewne nie zauważyły. Pomijając akcje z psami, potrafi też przeprowadzić przez mój teren (a oszczędza może ze 100 metrów, niż jakby szedł drogą gminną/agencyjną) swoją kobyłę gdy holuje ją do ogiera. Kobyła w rui, aż się pali do krycia, a u mnie też bywa, że jakiś ogier jest. I zaczyna się cyrk. A potem na mieście pan K. opowiada, jak to u mnie konie szaleją i psy się rzucają. To się pożaliłam, ale na szczęście reszta sąsiadów jest zupełnie bezproblemowa. Wracając do straży miejskiej, mandatów, spraw w sądzie... Strażnicy miejscy nie zawsze wiedzą, co robią i co mówią. Ja kilka razy pisałam skargi na konkretnych funkcjonariuszy, wszczynano postępowanie dyscyplinarne, bo "nagle" okazywało się, że nadużyli kompetencji, a nawet stosowali bezpodstawne groźby wobec mnie, czy osób ze mną związanych. Mimo to wielokrotnie spotykałam się z bardzo fajnymi, NORMALNYMI funkcjonariuszami - czyli zależy, na kogo się trafi. I jak się z nimi rozmawia. To też ważne. Ja znam przepisy, nie tłumaczę się, proszę o podawanie konkretnych paragrafów. Krótka piłka, ale grzecznie. Ja wychodzę z założenia, że mogę przedstawić swój punkt widzenia i działania, swoje prawa, swoje racje, ale tłumaczyć się nie mam zamiaru, o nie. Mandatów też nie przyjmuję - tych niezasłużonych, oczywiście (związanych ze zwierzętami).
×
×
  • Create New...