Jump to content
Dogomania

Greven

Members
  • Posts

    7282
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Greven

  1. U mnie koty chodzą luzem po gospodarstwie, a co za tym idzie, załatwiają się tam, gdzie mają ochotę. Szczególnie lubią kretowiska - ziemia już spulchniona, nic tylko drapnąć dwa razy łapą i już można kucać ;) Wszystkie moje psy interesują się kocimi toaletami, ale na szczęście tylko na zasadzie powąchania "co nowego", lub w przypadku samców - obsikania. Niestety wyjątkiem jest Łapa, która lubi degustować (yyhhh) i nie mam jak jej upilnować. Problem kuwety w domu najłatwiej rozwiązać, kupując kuwetę krytą (tylko nie każdy kot będzie miał ochotę przechodzić przez drzwiczki i czasem trzeba je wymontować, a wtedy to już nic nie stoi psu na przeszkodzie, by wsadzić mordę do środka i wyjadać), montując w drzwiach ogranicznik (może być nawet sznurek na klamce, o którym już wcześniej ktoś tu wspominał), bramkę w wejściem tylko dla kota (ale jeśli zmieści się kot, to i niektóre małe pieski mogą się przecisnąć, a szczególnie szczenięta ras małych, dla których zjedzenie nawet kilku granulek żwirku - pęczniejących i brylących się w przewodzie pokarmowym - może być śmiertelnym zagrożeniem), lub wstawiając kuwetę do szafki. Stawiania kuwety "gdzieś wysoko" nie polecam, chyba że jest solidnie zabezpieczona przed spadnięciem. Ale i tak mogę sobie wyobrazić emisję z wysoka, czyli pewnie na całe pomieszczenie ;) rozgrzebywanego, bądź zagrzebywanego żwirku.
  2. [quote name='Angelka'](...) spokój i równowaga przewodnika jest wielokrotnie omawiana miedzy innymi w książkach P. McConnell żadna nowość[/QUOTE] Nie mówię przecież, że CM to wymyślił. On tylko propaguje zbiór metod, znanych od dawna i stosowanych przez wielu szkoleniowców, wprowadzając własne modyfikacje. Tak samo, jak Monty Roberts nie "wymyślił" naturalnego jeździectwa - on tylko zebrał w całość i rozpromował, podpisując własnym nazwiskiem, coś co znane jest od starożytności pod różnymi nazwami i z różnym powodzeniem - często intuicyjnie - wykorzystywane przez pokolenia jeźdźców i trenerów.
  3. [quote name='evl']Czy w takiej sytuacji mogę mu walnąć gazem, jak pańcia się nim nie przejmuje za bardzo? Może się przejmie jak do niej wróci zapluty? Dlaczego to ja mam się użerać z 30kilowym, obcym psem?[/QUOTE] Jeśli "tylko" podlatuje, to chyba gaz jest zbyt radykalnym rozwiązaniem, ale jeśli wchodzi w bezpośredni kontakt z Tobą, lub Twoim psem i czujesz się przez to zagrożona, to ja bym się na Twoim miejscu chyba nie wahała. Jasne, że można odstraszać, odganiać, rzucać łańcuchem, ale np. w przypadku spacerów z moimi sukami unikam tego typu metod, bo wtedy moje zachowanie pokazuje im, że rzeczywiście są powody, by się nakręcać. A tego nie chcę, bo Tanga będzie dążyć do ataku, a Łapa wystraszy się. Gaz jest dyskretnym sposobem radzenia sobie z agresorem, aczkolwiek dla agresora bardzo przykrym, dlatego zawsze trzeba mieć pewność, że faktycznie były podstawy do jego użycia.
  4. [quote name='Bonsai']Greven, a czy według Ciebie ekstremalnym przypadkiem jest sytuacja, że pies nie chce wchodzić na piętro po schodach, by spać z właścicielami? No faktycznie, to dobry powód, by poddać psa eutanazji.[/QUOTE] Nie piszę konkretnie o tym przypadku, tylko o większości (o większości - nie o wszystkich) przypadków, z jakimi CM ma doczynienia. Trafiają się odcinki lajtowe, wręcz zabawne, ale oglądając większość psów, z którymi ma doczynienia, wcale nie jest mi do śmiechu. I powtarzam - nikt nie musi ślepo kalkować metod Milana, tak samo, jak nikt nie musi - po obejrzeniu jakiegoś filmu przyrodniczego o polowaniu na krokodyle - chwycić za włócznię, założyć spudniczkę z trawy i mordować aligatory w bagnie. Wiele razy słyszałam, że CM nie nawiązuje więzi z psem, że jest obojętny, szorstki, dyscyplinuje. I nagle się okazuje, że tego właśnie było psu potrzeba - twardego przewodnika. Że dzięki traktowaniu nie mającemu nic wspólnego z zachowaniami swoich właścicieli - ciucianiem, niunianiem, rozczulaniem się, histerią, rozproszeniem i przelewaniem własnych lęków oraz frustracji na zwierzę - pies otwiera się na przewodnika, odzyskuje spokój i równowagę. Nie zawsze, ale często.
  5. Nie jestem bezkrytycznym fanem metod CM i pewnych jego zachowań nie rozumiem (w sumie nie muszę - ważne, aby rozumiały je psy, z którymi pracuje), ale większość jest dla mnie do zaakceptowania. Lepiej chyba przeturlać psa po podłodze, nastraszyć, czy wyszarpać dławikiem, niż bezradnie rozłożyć ręce i poddać eutanazji. Ktoś tu słusznie zauważył - część przypadków, z którymi pracuje CM, to przypadki [B]ekstremalne[/B]. Na pewno popełnia także błędy, ale błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi. Każdy ma prawo do swojego zdania, ale śmieszą mnie argumenty typu: "ja ułożyłam swojego psa tylko i wyłącznie metodami pozytywnymi, więc CM też tak by mógł". Od szczeniaka? Pracując z jednym psem miesiącami i poświęcając mu całą uwagę? Na pewno by mógł. Ale on musi działać szybko, zdecydowanie i skutecznie. Jedzie na miejsce, rozwiązuje problem. Dalsza praca z psem leży już w gestii właściciela. Może stosować się do wskazówe CM, a może iść własną drogą - byle utrzymał psa w pionie psychicznym. Ten człowiek pracuje z ogromną ilością psów, z których większość ma prawdziwe problemy (a co za tym idzie - problemy ma też ich otoczenie). To, że czasem ponosi porażki, nie oznacza, że nie osiąga bardzo dużych sukcesów. Wyprowadza psy na prostą, pokazuje właścicielom, jak dalej pracować, ale niestety nie każdy się do tego dostosuje - stąd zapewne wynika część problemów, nawracających gdy CM kończy pracę z danym psem. Tak, jak napisałam na początku - nie jestem ślepo zapatrzona w CM i nie kopiuję równie ślepo jego metod, a ten, kto to robi, i tak znalazłby metodę by zepsuć i skrzywdzić swojego psa. Milan do tego nie potrzebny.
  6. Ja tylko podczytuję wątek czasem i nie wiem, o co chodzi z tym filmem. Pochwalcie się ;)
  7. [quote name='Luna_Lab']Dzięki za rady ale psa i tak już nie ma Poza tym on miał 7 lat robił swoje (wiem wiem "wymówka )[/QUOTE] To był starszy pies z ugruntowanymi nawykami, które trudno zmienić dziecku, szczególnie jeśli nie ma wsparcia ze strony rodziny, ale z nowym psem - bo chyba masz psa? - powinnaś położyć duży nacisk na posłuszeństwo i współpracę. Byłam u Mamy w odwiedzinach i widzę, że w okolicy nastąpiło parę zmian. Sąsiedzi mają sukę collie i [I]zdażało[/I] im się wyprowadzać ją na smyczy. Teraz już im się [I]nie zdaża[/I]. Suka lata samopas po ulicy. Generalnie nie jest kłopotliwa, psy i ludzi obszczekuje z daleka, tak z ok 10 metrów, ale to, że ona łazi luzem sprawia, że ja zza każdego zakrętu i zza każdego zaparkowanego auta muszę wychodzić ostrożnie idąc z moją Tangą, bo nie wiem, czy ona gdzieś tam nie stoi, albo nie leży. A naprawdę nie chciałabym konfrontacji "nosem w nos". Druga zmiana - kolejni sąsiedzi, którzy czasem [I]zapomnieli [/I]zamknąć furtkę, gdy w ogrodzie jest ich nabuzowany, agresywny jak diabli golden, teraz [I]zapominają[/I] o tym dość często. Średnio raz dziennie. O podchodach, żeby wyjść z psami, albo bezpiecznie z nimi wrócić, ewentualnie wracać drogą okrężną, nadkładając kilkaset metrów, nie chce mi się nawet pisać. Parę ulic dalej mieszka pani, co kiedyś miała czarnego, kudłatego burka. Burek egzystował albo zamknięty w ciasnym kojcu, gdzie dniami i nocami wył oraz szczekał, albo był wypuszczany, żeby się wybiegał. Jako, że w płocie dziur było sporo, to burek biegał po całej dzielnicy. Dożył w ten sposób dość sędziwego wieku, myślę że miał ponad 10 lat, gdy w końcu wpadł pod samochód, tak definitywnie i na amen. Bo wcześniej też wpadał, potem trochę kulał, parę dni, parę tygodni, ale zawsze udało mu się wylizać. W ramach pocieszenia pani sprawiła sobie słodkiego buldożka. Buldożek mieszka w domu i biega po posesji - gdyż okazało się, że dziury w płocie można było skutecznie załatać na przybycie sweet szczeniaczka. Buldożek ma obecnie ok roku i jego ulubionym zajęciem jest obszczekiwania przechodzących koło bramy psów. Nigdy nie wychodzi na spacery, nie ma zabawek (no chyba, że w domu), wszystkie krzaczki już podkopał, więc w sumie trudno mu się dziwić, że jest znudzony i szuka rozrywki. Niestety wczoraj sprawy zaszły trochę za daleko. Przechodziłam obok posesji z Tangą, buldożek obszczekał nas wściekle przez płot. Widziałam, że po podwórku i przy furtce kręci się paru facetów, ale na szczęście wszystko było pozamykane. Wracam po kilkunastu minutach, brama otwarta na oścież, a na drogę, prosto na nas, leci z ujadaniem zjeżony buldożek. Myślałam, że zacznie nas obiegać dookoła i szczekać, ale on rzucił się Tandze z zębami do pyska! Zszokowało mnie takie zachowanie, a zdążyłam postawić Tangę dęba na szelkach (żeby nie mogła sięgnąć buldożka) i zastawiałam przed atakami tego cholerstwa, które próbowało gryźć jej odsłonięty brzuch i łapy. Krzyknęłam, żeby ktoś zabrał psa i po chwili - w takiej sytuacji wierzcie mi, że to była baaaardzo długa chwila, choć pewnie trwała kilka sekund - na ulicę wyszedł jakiś facet. Zaczął wołać buldożka po imieniu. Zgadnijcie, czy to coś dało. On woła, buldożek atakuje, a ja ratuję buldożkowi życie, trzymając w górze na szelkach 30 kilo pitbulla. W końcu warknęłam, że zaraz puszczę psa, na co facet... podleciał, zaczął tupać i... rzucać w buldożka żwirem. W końcu - tymi dziwnymi, acz o dziwo skutecznymi metodami - zapędził cholerstwo za bramę. Czy przeprosił, zapytał czy wszystko ok? Ależ skąd... Trzęsłam się jeszcze przez kilka minut po powrocie do domu.
  8. Z moim PW jest coś nie tak od paru tygodni. Mogłabyś napisać na maila? [email][email protected][/email]
  9. [quote name='agaga21']a ja odpowiem na ten kretyński post trzema słowami: [B]BEZCZELNA, PUSTA I OKRUTNA![/B]:angryy::angryy::angryy: agnieszko, nie przejmuj się, niektórzy są wredni z natury i nic na to nie poradzimy.:shake:[/QUOTE] Ciebie też sobie zacytuję. AGNIESZKO, NIE PRZEJMUJ SIĘ!!!! JESTEŚMY TWOJĄ GRUPĄ WSPARCIA W GUBIENIU PSÓW :lol:
  10. [quote name='agnieszka32']Greven - Ty nie jesteś całkiem normalna. Zastanów się co piszesz... Co ty *******isz, za przeproszeniem??? Moje psy bez smyczy i kłusowały??? Szkoda, że ktoś nie zakłusuje na taką głupią ...... jak Ty! Wypowiedzi kogoś takiego, jak Ty, to nawet nie ma co komentować.:angryy: Idziesz na dno na całego, nie tylko finansowo. :shake::shake::shake:[/QUOTE] Aż sobie zacytuję. Kto oprócz Ciebie mówi, że Twoje psy kłusują? Ty pisałaś, że wywijały się z obroży i przegryzały smycze idąc za sarną. Wiem, że mój komentarz od początku był niepopularny, ale umiem z tym żyć :lol: A finansowo jest ok, dziękuję. P.S. Zaproś więcej koleżanek do wątku.
  11. [quote name='agnieszka32']U Fiodorka i Sary to był mały pikuś[/quote] Jesteś aż tak bardzo samokrytyczna (nie odpowiadaj, to było pytanie retoryczne), żeby nie dostrzegać różnicy? Ty dwókrotnie zgubiłaś własne psy. Własne, domowe, przywiązane do Ciebie. W szczegóły "zgubienia" ich wchodzić nie będę, pozostańmy przy oficjalnej wersji, że podczas spaceru poprzegryzały smycze i poszły w siną dal. Bo oczywiście nie były puszczone luzem i nie kłusowały. Nie poszły na okolicznych polach za sarnami. Pewnie, że nie. Bo to dobre psy były, ha! A tu zaginęła suka (sterylizowana i czipowana), której nie dopilnował dom. Dafne jest jednym z wielu, bardzo wielu psów, przechodzących przez PE. Nie czuję się odpowiedzialna za jej zaginięcie. Ale gdyby to mój osobisty, prywatny pies zaginął... czułabym się bardzo, bardzo źle. I [B]z większym dystansem komentowała zaginięcia innych psów[/B].
  12. [quote name='nataliahexe']Ostatnio usłyszałam coś takiego po tym jak moja łysa kochająca cały świat podbiegła do małego kundelka (takiego niskopodłogowego): -niech pani zabierze ją, bo mój pies to kundelek (odciągając swojego tak, że prawie go powiesiła na tej smyczy) -no i co, że kundelek? (pytam zmieszana) -no, że pani pies jest rasowy -ale co związku z tym?? (już w ogóle zgłupiałam!) -no to, że rasowe są delikatne a ja mam kundelka... Jak jej powiedziałam, że to nie ma znaczenia czy rasowy czy nie popatrzyła na mnie jak na jakąś idiotkę![/QUOTE] Może kobieta bała się, że jej pies w jakiś sposób (np. w zabawie) uszkodzi Twojego i ona będzie miała kłopoty - bo Twój rasowy, czyli drogi i np. zarządasz odszkodowania. Rozumiesz? Skoro prosi, żebyś zabrała psa, to go zabieraj, a nie wdajesz się w dyskusje. Jak chcesz podyskutować, to zrób to, o co Cię prosi i dopiero drąż temat.
  13. [quote name='donacja']na ekranie collie, u stóp collie...czyste szaleństwo[/QUOTE] Tak, muszę się z Tobą zgodzić.
  14. Asiorku, u nas prowincja ;) to i ceny niższe. Wiem, że macie dużo na głowie, ale spróbujcie nagłośnić temat krowy, a konkretnie jej transportu, jak już do transportu będzie gotowa - może znajdzie się ktoś, kto weźmie ją po kosztach, albo przy okazji. O ile oczywiście Canaverall potwierdzi, że podoła opieki nad dwoma dużymi zwierzami, czyli koniem i krową. W innym wypadku też warto szukać alternatywnych rozwiązań.
  15. [quote name='Cudak']Czekacie na weta A.G.? Będzie jeszcze w listopadzie?[/QUOTE] Miał być "na dniach", a to było jakieś 2 tygodnie temu. Nie mogę się dodzwonić, nie odpisał na sms, więc wiem, że nic nie wiem.
  16. Gdybym miała wątpliwości, co do pochodzenia szczeniaka, to raczej zdecydowałabym się na inną hodowlę. Gdybym natomiast chciała po prostu potwierdzić pewność, co do pochodzenia wybranego malucha, to wtedy testy DNA.
  17. Nikt nie pyta, co u Dyni, to wyrwę się sama ;) Weterynarza nie możemy się doczekać, więc weszłam z imaverolem na ogon i grzywę. Kobyła ma masakryczny świąd, jak wedrze się do sadu, to tak się czochra, że łamie gałęzie! Przy wcierkach w grzywę i szyję prawie się na mnie kładzie, a wcierkę w ogon niemal przypłaciłam życiem i zdrowiem, bo Dynia z rozkoszy... usiadła. Kowal miał być wczoraj, ale zadzwonił i zapowiedział się za półtora tygodnia, bo teraz dni są bardzo krótkie i ciężko mu wszędzie zdążyć "za jasnego", a nie wszędzie jest w stajniach dostateczne oświetlenie, by robić konie. Odrobaczenie. Po pierwszym Dynia miała lekkie objawy kolkowe. To co ona - za przeproszeniem - wysrała... brak słów... zbite kłęby robali. Podejrzewałam, że nigdy nie była odrobaczana i powinnam pierwszą dawkę rozłożyć na dwie raty. Mój błąd. Na szczęście morzysko był naprawdę lekkie, zaczęło się w drugiej dobie od podania preparatu i przeszło w ciągu pół godziny. Kobyła straciła "brzuszek", który tak ładnie i zdrowo wygląda na zdjęciach, a okazuje się po prostu efektem zarobaczenia. Ponowne odrobaczenie znów dało efekt kup z robalami, z mniejszą ilością robali, ale Dynia czuła się dobrze i na razie nic jej nie gniecie, a mija już trzecia doba. Poza tym przez parę dni wzbudzała niezdrowe zainteresowanie Atomic Boy'a. On się zachowywał, jakby ona miała ruję, a ona zachowywała się, jak prawdziwa Lady Dynia - śmiertelnie obrażona, że ten gówniarz czyni jej nieprzyzwoite, acz tylko słowne propozycje. Sikała i kwiczała, gdy tylko zarżał z drugiego końca, ale jak przeprowadzałam go gdzieś obok, to biła zadem, tuliła się i denerwowała. No, to tyle z nowości. P.S. Atomica trzeba w końcu wykastrować, tylko niestety nie ma za co.
  18. Dziewczyny z Warszawy, pomóżcie! [B]JEST OSOBA CHĘTNA ADOPTOWAĆ DYNIĘ, OSOBA ZNANA NAM I GODNA ZAUFANIA. SZUKA DLA DYNI STAJNI W OKOLICACH WARSZAWY ZA OK 300 ZŁ.[/B] Stajnia musi spełniać 3 podstawowe warunki: - łąki i jeszcze raz łąki, całodzienne padokowanie - odpowiedzialna obsługa - dobrej jakości pasza
  19. Dziewczyny, jeśli krowa mogłaby - po badaniach i zakolczykowaniu - trafić do Canaverall, to nie wolno stracić takiej okazji! Nasz proequowski Maksio miałby koleżankę :loveu: 1.5 zł/km to sporo, ale widocznie u Was są takie ceny. U nas 1.2 zł/km biorą całkiem nieźli przewoźnicy. A gdyby tak po znajomości pożyczyć trajler (za darmo, albo "za flaszkę"), znaleźć kierowcę, który ma auto z hakiem i pojedzie "za dziękuję", termos kawy i kanapki, lub w ostateczności tylko za zwrot paliwa? Ja bym pojechała, ale jestem z drugiego końca Polski, więc to bez sensu. [B][U]Dajcie apel na nk, fb, do prasy lokalnej, do wszelkich możliwych mediów! [/U][/B]Wierzę, że znajdzie się ktoś o wielkim sercu, dysponujący autem z hakiem. Lub ewentualnie profesjonalny przewoźnik, który akurat jedzie "po trasie", lub wraca "na pusto" i wziąłby krowę za darmo/za pół ceny/za paliwo.
  20. Jaka ona śliczna! I mówi to ktoś, kto wcale nie przepada za lassie wróć :lol: Odżyła u Ciebie. Zdjęcia super - jak zawsze przyjemnie oglądać.
  21. Zależy, jakiej wielkości psy i czy jeżdżą w klatkach, czy bez oraz jak się zachowują w transporcie. Ja miałam do tej pory vw transportera, forda transita, nisana serenę, a obecnie mercedesa vito. Transporter i transit z pakami, serena z siedzeniami, które musiałam szybciutko wymontować, bo zajmowały miejsce konieczne dla zwierząt. Vito też z "gołą" paką. Do każdego z tych aut (oprócz nisana, był za mały) wchodzą bez problemu duże klatki, lub duże i małe, średnie i małe (plus cały osprzęt, czy bagaż). Psy także mogą być luzem. W dostawczych autach szoferki bywają ciasne (w vito jest wyjątkowo ciasna, ale kanapa pasażera podwójna), ale jeśli pies nie toleruje wożenia na pace, to zmieści się i z przodu - chociaż dog niemiecki i każdy powyżej miałby lekki problem... ale jak się mocno zroluje... ;) Dla mnie w aucie do przewozu psów na dłuższych trasach istotna jest klimatyzacja, wygłuszenie wnętrza i dobrze działające ogrzewanie.
  22. [quote name='Metheora']jaką obrożę zakupiliście i jakie efekty działania?[/QUOTE] Jeśli pytanie było skierowane do mnie, to na razie żadną.
  23. [quote name='Casablanca']A w jakiej miejscowości Dynia się teraz znajduje? Mam znajomych zainteresowanych, ale to tak bardzo, bardzo wstępnie.[/QUOTE] Okolice Morynia, zapraszam.
×
×
  • Create New...