Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Nie, Irenko - pojechaliśmy z Tomkiem do tego gospodarstwa, obejrzeliśmy psiaki, zrobiłam zdjęcia i założyłam wątek. Z nadzieją, ze ktoś powie "zabieram szczeniaki" albo "zabieram szczeniaki i mamusie na dt"........Psiaki są nadal u tych ludzi.

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj na spacerze wydało mi się, że w gnieździe siedzi bocian, ale jako że gniazdo było daleko, a to, co w nim się znajdowało w ogóle się nie ruszało, to chyba jednak nie bocian. A ktoś już widział białe ptaszydła (nie łabędzie, bo te osiedlił się na rozlewisku chyba już na stałe). No, a jeśli nie bocian, to co to mogło być? 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 28.03.2017 o 19:03, Grażyna49 napisał:

W mojej okolicy też już bocianie gniazda są zajęte.

Wiosna to chyba najpiękniejsza pora roku.

Taka budująca , że wszystko od nowa się odradza.

A jednocześnie melancholijna, kiedy sobie uświadamiasz, że człowiek jednak nie!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj późnym popołudniem, dość nieoczekiwanie nad Dyszobabą rozpętała się burza z błyskawicami, grzmotów było niewiele, za to zasypał nas... grad! I to do tego stopnia, że w ogródku zrobiło się biało, a na tarasie przy barierce powstała zaspa. Biedna Juka musiała coś słyszeć już znacznie wcześniej, bo położyła się koło mojego fotela, choć było jej bardzo niewygodnie, bo miejsca tam mało, na tyle na ile mogła postawiła kłapciate uszy i kręciła niespokojnie głową, popatrując na mnie na wpół pytająco, a wpół prosząco "no zrób z tym porządek!". Psotka schowała się pod kanapą, skąd wystawał tylko jej puchaty ogon. Telewizja rozpadła się na kolorowe kwadraciki i zamarła w bezruchu. Tylko Szerlok i Dziunia żyją już na tym świecie wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że taka burza w niczym im nie zagraża, położyli się więc spokojnie i zasnęli. Na szczęście burza szybciutko przeszła dalej na wschód i wszystko wróciło do normy. Tylko dziewczynki (te młodociane) odreagowały stres, obgryzając się nerwowo i skacząc po tapczanie. Ale widać, że to już zdecydowanie wiosna. Nawet jeśli na Ukrainie podobno spadł dziś śnieg.

Link to comment
Share on other sites

Zaskoczyłaś mnie ,Irenko , u mnie było bardzo ładnie.

Nawet wiatr nie wiał zbyt mocno.

Dzisiaj za to pogoda nas rozpieszczała,normalne lato w pełni.

Mój prawnuczek większość dnia spędził w ogródku a my przy  grillu.

Ja z wnusią przy  daniach wege a reszta przy kiełbasie i karkówce.

Znalazłam przepis w necie na burgery warzywne /kasza jaglana,fasola czerwona tarta marchew i przyprawy/ bardzo smaczne.

Wnusia była mile zaskoczona / babciu ty zawsze coś pysznego dla mnie przygotujesz , tak skomentowała moje popisowe danie/

 

Link to comment
Share on other sites

U nas też wczoraj było ślicznie. Ta przedwczorajsza burza to wyraźnie jakiś lokalny wybryk natury, bo nigdzie indziej zdaje się niczego takiego nie było. No cóż, jak mówi sąsiadka Ela, Dyszobaba to swoisty trójkąt bermudzki.

Piękną pogodę zepsuł mi sąsiad myśliwy. Jest tak naładowany złością i agresją, że trudno go znieść. Ale ja postanowiłam się nie dać sprowokować. Ani "k..." co drugie słowo, ani msza na cały regulator, ani złośliwe uwagi wykrzykiwane głośno, niby to do nikogo, nie wyprowadzą mnie z równowagi. Byle tylko nie zamieszkał tu na stałe. Trochę szkoda, że jego żona, dość sympatyczna kobieta, lojalnie dołączyła do męża w akcji irytowania sąsiadki (czyli mnie). Oto przykład rozmowy zdecydowanie przeznaczonej dla moich uszu, chociaż na pozór prywatnej:

Żona: O popatrz, wiewiórka!

Mąż myśliwy: O i druga!

Żona: Ale kiedy wjeżdżaliśmy  na działkę widziałam czarnego kota! (czyli moją Koloratkę, o czym świetnie wiedzą).

Mąż myśliwy. On może je upolować.

Żona: No to trzeba go przepędzić. Czymś rzucić, kamieniem albo co.  

Tu niemal nie zdzierżyłam, ale tylko mruknęłam pod nosem do siebie: Nie radzę!, chociaż nie wiem, co bym zrobiła, gdyby istotnie rzucili tym kamieniem. Odrzuciłabym im? W nich? To by było przestępstwo, bo w ludzi nie wolno, ale w zwierzęta i owszem, jak najbardziej tak. Ech, w jakim my społeczeństwie żyjemy! Niech mi ktoś powie, skąd w Polakach tyle gniewu, agresji i złości? I to nie ma żadnego związku z warunkami życia, bo ci najbogatsi bywają najgorsi. Wystarczy, że człowiek ma odrobinę inne upodobania od średniej krajowej i już jest wrogiem publicznym. A czasami nawet ten zupełnie obcy, o którego upodobaniach i przekonaniach nic nie wiadomo. Czy to się kiedykolwiek zmieni? Czy już zawsze będziemy się kryć za rozbiorami i trudną historią?

Link to comment
Share on other sites

Cóż, często zapominamy, że nasi pupile, to drapieżcy :). Podobno w diecie miejskiego kota wolno żyjącego, jest do 80% ptaków, a i wiewiórka pewnie się trafi.  Irenko, może Twoi sąsiedzi wcale nie wiedzą, że czarny kot, to Twoja Koloratka, tylko chcą pogonić kota, bo lubią wiewiórki? Sąsiad chyba z tych przaśnych osobników i dlatego ma takie słownictwo i głośne zachowanie. Z drugiej strony, może ta głośność świadczyć o głuchocie. Moja śp Teściowa, słuchała TV na cały regulator, bo nie słyszała, a aparatu nie lubiła. Tak czy owak, nie zazdroszczę.

Wczoraj byliśmy i w lesie miejskim i działkowym - Córka rozpoczęła w ten weekend sezon. Dzisiaj tylko las miejski. Aha, też widziałam bociany, ale jeszcze są nieliczne. 

 

Link to comment
Share on other sites

To jest bardzo przykry widok.Kilka razy już płakałam widząc rozszarpaną wiewiórkę.

Na moją działkę przychodzą koty wiejskie/pół zdziczałe - domne inaczej /i koty świetnie zaopiekowane przez sąsiadkę z pierwszej działki.

Mamy też kilka wiewiórek,które są bardzo obłaskawione,zawsze w specjalnych miejscach mają zostawiane różne orzeszki.

Najpiękniejszy jest widok jak mamusie z maluchami /każda ma swoją sosnę - są terytorialne/ganiają po drzewie.

Ile wtedy jest pisku i zabawy , normalnie jak wśród przedszkolaków.

Ja wiem,rozumiem ,że te koty domne inaczej muszą same sobie zorganizować jedzonko,że to drapieżniki ,ale jakoś trudno mi jest darować im polowanie na wiewiórki.

Tyle myszy jest w koło.

Sąsiada absolutnie nie bronię ,bo jest sporo innych sposobów na przestraszenie kotka.

Dorosłej wiewiórki raczej kot nie zaatakuje.Zagrożone są te młodziutkie,mniej zwinne i słabo zorientowane w terenie.

Link to comment
Share on other sites

Kochane, rozumiejące innych dziewczyny! Koloratka jest kaleką i jeszcze jej się nie zdarzyło upolować czegokolwiek! (No w każdym razie nigdy nic do domu nie przyniosła. Pewno coś łapie, kiedy tak cały dzień przebywa na dworze. Ale wraca wygłodniała jak wilk, to chyba jednak niezbyt z niej dobra łowczyni.)

Konfirmie, ja też na ogół staram się zrozumieć i wytłumaczyć innych, ale potrafię wyczuć agresję i wrogość. A to właśnie ten przypadek. A pogonienie jakiegokolwiek kota za pomocą kamienia uważam za niedopuszczalne!  Z jednym się zgadzam - przaśny to myśliwy  na pewno jest, za to cały w pretensjach! Pamiętaj także, że to "rozumienie" wszystkich bez względu na to jak chamscy i podli są, oraz "wybaczanie " wszystkim, to druga strona tego kompulsywnego pomagania wszystkim, czy chcą tego, czy nie, o którym niedawno rozmawiałyśmy. Coraz częściej - spotykając się z wrogością za nic - dociera do mnie, że naprawdę nie muszę się starać rozumieć, czy ktoś chodził do szkoły pod górkę, a mamusia nie dawała mu buziaka na dobranoc. Skoro inni ode mnie wymagają, często zupełnie bez sensu, ja mogę wymagać od innych choćby odrobiny życzliwości, a nie darcia gęby przy byle okazji. Od teraz przestaję bawić się w psychologię: cham to cham i koniec. Skreślić z listy obecności.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Aż boję się pisać! Od dwóch czy trzech dni Juka jest niezwykle spokojna, wykopała tylko jedną roślinkę, nie wali mnie łapami, żądając uwagi, tylko przychodzi się przytulić. Nawet zaglądałam jej w oczy, czy spojówki nie są blade, co by wskazywało na babeszjozę, ale nie. Wygląda na to, że ze zdrowiem wszystko w porządku, bawi się z resztą stada, taj jak się bawiła, biega po łąkach, itd. Tylko znacznie mniej rozrabia. W związku z tym dostaje znacznie więcej całusków i głasków. Może to tak dobrze działa. 

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj rano miałam bardzo miłe spotkanie "odzwierzęce". Poszliśmy sprawdzić, czy drogą nad samą Narwią da się już przejść (jeszcze nie), a tam stał samochód, nad brzegiem oparte o ziemię wędki, dwóch młodych panów i pies. A właściwie psica. Na moje oko skrzyżowanie brązowego labradora z pręgowanym bokserem. Sunia o imieniu Koja, wzięta ze schroniska w Łomży miesiąc temu. Musi jej być dobrze w nowym domu, bo odnosi się do swojego opiekuna z pełnym zaufaniem. Na początku bała się moich wariatek, ale potem wspólnie ganiały  wokół jak szalone. Pogadaliśmy sobie o zwierzakach, bardzo było sympatycznie, tylko Juka rozbrykała się nad miarę i musiałam się stamtąd wycofać, bo Koja zaczęła się jej bać.Ogólnie rzecz biorąc, optymistyczny i miły początek dnia. A teraz wyszło słońce. Jest dobrze!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...