Guest TyŚka Posted September 3, 2015 Posted September 3, 2015 Jak nie urok to sraczka.. Kot miał jutro być kastrowany, a dzisiaj zaliczyliśmy weta... Gamoniusowego, nie Kurzykowego, bo jak dotarłam do domu i zobaczyłam kota, wetka Kurzykowa już zamknęła lecznicę... a numer mam tylko do lecznicy, nie jej komórkowy... Kopiuję mój wpis z kociej grupy, bo nie chce mi sie pisac tego samego... Kot: 6msc, waga 3,3kg. Szczepiony 2tyg temu "trójką". Niewychodzący. Odrobaczony, odpchlony (ma na sobie od dwóch dni obrożę, której substancją czynną jest fipronil). Jutro miał być kastrowany, dzisiaj (po południu) zaczął kichać, przy okazji "rzuca" krwią. Krew z nosa. Jest ona wszędzie... Dostał u weta witaminę K i coś jeszcze. Jednak dalej kicha. Dalej na czerwono. Zachowuje się normalni, je, bawi się, no z mniejszą żarłocznością i agresywnością zjada surowiznę. Więcej wypił za jednym zamachem: pół miseczki, co mu się nie zdarzało. Wet, u którego dzisiaj byliśmy nie jest naszym wetem (w sensie Kurzyka pierwszy raz na oczy widział) i miał pretensje, że nie szczepiliśmy u niego i że nie zaszczepiliśmy na białaczkę (bo: szczepionka przeciw białaczce ma więcej i bardziej poważnych skutków ubocznych niż zapewnia, a koty niewychodzące nie trzeba szczepić). Nie zgadzam się z nim w kwestii szczepienia "piątką", tylko zgadzam się, że nie zrobiłam kotu testów na białaczkę - mój błąd :(. Niestety, nie ufam żadnemu wetowi w okolicy na 100%, często lecząc wchodzą w ślepy zaułek... więc drżę o kota. Co to może być? Dlaczeggo krwawi? Trutka - odpada. Nie wychodzi. Może obroża? A może zjadł trujący kwiatek? A może po prostu się uderzył (kot ma paniczny lęk separacyjny, dzisiaj został wyjątkowo całkiem sam na parę godzin)? Ja nie wiem. I nie wierzę całkowicie w diagnozy stawiane przez naszych wetów... :( A wetkę Kurzyka mogę zahaczyć dopiero jutro... wieczorem... Wet straszy nas białaczką... :( Quote
Istar19 Posted September 5, 2015 Posted September 5, 2015 na fb Tysia pisała, że Kurzyk ich tylko nastraszył - bo następnego ranka czuł się już bardzo dobrze :) najprawdopodobniej zaszkodziła mu obroża p. pchelna...choć na opakowaniu było napisane, że jest dla kotów...zaraz po zdjęciu obroży, kocisko dochodziło do siebie ;) Tysia pewnie niedługo sama więcej napisze ;) Quote
Guest TyŚka Posted September 5, 2015 Posted September 5, 2015 Tylko, że nic więcej pisać nie muszę, dziękuję Istar :). Tak to właśnie było, że omal nie zabiłam kota obrożą (obroża dla kotów, polecaną także dla kociaków powyżej 3msc życia). I to uważałam, by nie było permetryny oraz iwermektyny (bo tu nie ma ratunku dla kota), ale okazało się, że fipronil wcale nie jest taki bezpieczny... Dwa dni po założeniu miała działać już w 100% - no i działa... kot dostał krwotoku z nosa... W każdym bądź razie mój kot więcej ani obroży, ani kropelek mieć nie będzie skoro jest takim nadwrażliwcem... Dzisiaj kotek wszama surowiznę jak się patrzy (kocha najbardziej soboty, bo wówczas podaję mu surowe jajko z mięsem :P), oczywiście wszystko zmielone, bo kotek obecnie ma tylko dwa zęby ^^. Wymienia paszczurę, a mimo to nadal gryzie okropnie boleśnie. No i lęk separacyjny się pogłębia... :( Niemniej jednak cieszę się, że to tylko ta obroża. Uraz mechaniczny goiłby się dłużej, a nie natychmiast po zdjęciu obroży (i parę godzin po zastrzykach) problem zaczął ustawać. A już w ogóle nie widać, że kotek był cierpiący. Nic a nic. Uff... Quote
Guest TyŚka Posted September 5, 2015 Posted September 5, 2015 Zabiję gnoja. Naszczał mi do szafy. Do szafy, w której ostatnio robiłam generalne porządki: zostawiłam tylko ładne ubrania, dokupiłam nowe, wszystkie stare rzeczy, torebki i plecaki wyprałam. Długo miałam porządek. Fuck. Zapach kociego moczu jest trudny do wyeliminowania, a większość ubrań u nas zawsze trafiało przez to do kosza, bo nie udało się ich wyprać... :( A teraz, co? cały swój dobytek mam wyrzucić? Nienawidzę tego kota. Quote
marta1624 Posted September 6, 2015 Posted September 6, 2015 Super że z Krzykiem lepiej :) A co do szafy... Przypadkiem to wyszło :D Quote
Guest TyŚka Posted September 6, 2015 Posted September 6, 2015 Przypadkiem... dzisiaj nalał na inne rzeczy w pokoju, które pachną mną... :/ Wrrr.... dobrze, że niedługo kastracja. Quote
Istar19 Posted September 6, 2015 Posted September 6, 2015 oj współczuje Ci...wiem, co znaczy lejący kot...Sol po ponad 4 latach nadal leje, gdzie popadnie, a Rupert czasem jej wtóruje...trzymam kciuki by po kastracji Kurzykowi minęło ! Quote
Guest TyŚka Posted September 6, 2015 Posted September 6, 2015 Nie lubię go. Dzisiaj wysypał też ostatki swojej suchej karmy na podłogę... i zanim zareagowałam pies zeżarł. Wszystko. Dziwię się, że pies nie pękł. W dodatku odkurzał, czołgając się,coś na zasadzie "co złego to nie ja", a kotek tylko się patrzył miną cierpiętnika, w końcu pies SAM się dostał do karmy. O nie, surowizny dzisiaj kot już nie dostanie! Quote
Erykowa Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 No to masz wesoło ;) Dobrze,że z kociątkiem ok.Kurcze,trzeba na wszystko uważać nawet jak przeznaczone dla zwierząt :( Quote
Guest TyŚka Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 Oj tak, a Kurzyk dostarcza mi wielu wrażeń. A ja myślałam, że największe przeboje miałam z Milką i nic mnie już nie zdziwi :D. A moja babcia wróciła z wczasów, gdzie były małe koty... i się zauroczyła kotką, ciągle podgaduje, że dwa koty lepiej się chowają, że chce własnego kota itp i coś obawiam się, że za tydzień familia, od której seniorka rodu wróciła, przyjedzie z tą kocicą... obym się jednak myliła, bo kot dziki, o odrobaczeniu, szczepieniu i testu na białaczkę nie ma mowy... :/ Ani tam, ani babcia nie wyda na kota na to. Ani na sterylkę... z moją babcią gorzej niż z dzieckiem. Tłumaczę jej, że po co jej kot (Kurz ją kocha), że co będzie gdy koty się nie polubią i będzie otwarta wojna ("kot z kotką zawsze się dogada, a oboje są młodzi, więc sobie przypadną do gustu"), że kotki nie utrzyma (trudno, niech poluje na gołębie i zginie na ulicy, a co tam...), że to skrajna nieodpowiedzialność brać niesprawdzonego kota do wychuchanego, wydmuchanego kota (ale białaczka to mój wymysł, bo mieliśmy tyle kotów i ciągle coś przywlekaliśmy, a żaden się nie zaraził - szkoda tylko, że argument, że koty żyły max rok-dwa został skiwotwany słowami "nie przesadzaj..."), że... ale z nią... własnie... mam wrażenie, że rozmawiam z 5latkiem, który "chce bo tak" i argumenty do niej nie trafiają. Zgoda, drugi kot rozwiązałby problem lęku separacyjnego, ale tyle z plusów. Bo Kurzyk z Morusem naprawdę super się ze sobą bawią i kundel świetnie sprawdza się w roli kumpla... no, ale drugi kot? nope, nie ma mowy. Nie widzę go. Nie teraz, nie dla babci. No, ale i tak zrobi, co zechce. Zaszantażowałam jedynie, że jak weźmie kota, to ja się wyprowadzam na stancję. Z kotem. I że na studia biorę psa. Quote
marta1624 Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 O Tyśka ale szantaż ;) Nie zazdroszczę takich sytuacji :/ Quote
Guest TyŚka Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 Bo chyba tylko to zadziała. A jak nie to jestem w czarnej d... Kurde, serio mam schizy na punkcie tego kota. Je lepiej niż pies nawet! Nienawidzę tego gnojka, ale ześwirowałam na jego punkcie. I nie chcę., by jakiś kot przywlókł mu coś... zwłaszcza, że matka tego kota ma już jakieś 11lat! i nigdy weta nie widziała, nawet gdy potrzebowała na cito! A rodzi min. dwa razy do roku... Filip i Ryszard też byli jej dziećmi... Niestety, moja część rodziny traktuje zwierzęta jak traktuje... PS: Widzieliście kota wielkości prawie-morusowej (bez ogona, ofkors)? :D Bo ja mam taki okaz w domu. chłopaki dzięki temu mogą się tłuc bez obaw, że jeden przygniecie drugiego :D Quote
marta1624 Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 O taka wielkość kota to genialne! :D Niefajną masz rodzinę pod względem zwierzakowym :/ U mnie na szczęście w tym względzie luzik, jedyne co to nie chcą widzieć na oczy nic nowego ;) Quote
*Magda* Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 Tyś, a może Ty masz tygrysa, a nie kota :D Quote
Guest TyŚka Posted September 7, 2015 Posted September 7, 2015 Może, to wyjaśnia dlaczego taki duży kotek jest na opakowaniu TOTWa :D I mój błąd polega na tym, że nie zrozumiałam i podawałam karmę dla olbrzymów. Co do rodziny, jest tu skrajnie różnie. Jedni adoptują, przygarniają zwierzaki, sterylizują i dopieszczają. Inni trzymają na łańcuchach i rozmnażają psy/koty co cieczkę... :/ Na szczęście odkąd działam to tych drugich jest coraz mniej, coraz więcej ludzi widzi, jak powinno się traktować zwierzę (np. dziadek miał kiedys łańcchowego psa, obecny adopcyjniak śpi z nimi w domu, zazwyczaj w wyrku :D). I nie, nie uważam się za najlepszego opiekuna. Inni jednak są niereformowalni, a moje traktowanie zwierząt uważają za fanaberię. A ja serio nie jestem świruską, np. nigdy nie stawiam zwierzę ponad człowieka (własnego człowieka, a nie obcego), ani też nie każę komuś spać z psem (sama tego nie lubię). No ale... cóż, łatwiej jest powiedzieć: jesteś świrem, ja się znam, a ona jest tylko tym świrem niż spojrzeć prawdzie w oczy... że jest się właścicielem do dupy. Quote
Guest TyŚka Posted September 8, 2015 Posted September 8, 2015 Buhahaha :D Aaa i niedłgo przyjdzie paczuszka dla kotka ^^ Pies, by nie czuł się poszkodowany dostanie penisy wołowe :p Quote
*Magda* Posted September 9, 2015 Posted September 9, 2015 Tyś, no wiesz co, psu kupować penisy?! Ja rozumiem, jakby to była suczka, ale psu :P Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.