Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Dać znam wcześniej niż przed wetem, bo "mam czas" (no powiedzmy) dopiero na weekendzie, by pójść do wetki. A piszę, bo widziałam się dzisiaj z Gandzią. Morus, Gandzia i Yogi byli na ponad 3h spacerku, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy ten czas minął. Dwie wariatki się wczoraj skrzyknęły (pańcia Gandolfiny zadzwoniła do mnie) i dzisiaj poszły na spacer. Wyszły sobie na przeciw i cudem jakos się minęły... szukały 0,5h, a potem poszły. Gandzia urosła, wypiękniała i jest mega radosna :) Przywitała mnie i mojego Tatę (odwiedziliśmy mój dom) skakaniem i buziakami :). Jest nieśmiała, ale faktycznie się zmieniła. Nie boi się już tam mocno ludzi, boi się jedynie miasta, bo drugi raz w życiu jest na spacerze w mieście - ona mieszka na ranczu przecież... i ten ruch uliczny ją trwoży. Tak czy inaczej Yogi (pies mamy pańci Gandzi ;p) wzięty był na spacer świadomie - by młodej dodać otuchy. I faktycznie szła ochoczo, a jak dołączyliśmy to ogon ciągle latał na boki, rozdawała buziaki Yogiemu i Morusowi, którzy ją otaczali z każdej strony - bodyguardzi. Yoghurt i Gamoń sobie trochę nie przypasowali - tzn. Y. jest mocno agresywny wobec psów i faktycznie przywitał nas zębami, chroniąc młodą... A kundel, jak to kundel - próbował przekonać, że pieski są fajne i był trochę nachalny. Po chwili psy się nie gryzły, nie plątały i uwaga, Morus jest pierwszym psem, któremu Yogi pozwolił dac sobie obwąchać zadek! Gandzia jest superowa, psy szły obok siebie, robiły wyścigi pt "kto ciągnie mocniej", Gandzia prowokowała psy szczekaniem, a Yoghurt stawał w jej obronie, Morus z kolei stawał się czujny, by w razie zadymy obronić stado. A my? A my gadałyśmy! O wszystkim. O tym, jak wprowadzić wolontariat w naszym schronisku, o psach, o kotach, o durnym prawie, o filmach, o nałogach, o durnych powodach oddawania psa z adopcji... o Gandzi, o pracy, o szkole, o wolnym czasie, o wypadzie pod namiot. I zawsze nam się schodziło na nasze psy, zwłaszcza na Gandzię ;). Powiem tak: Gandolfina trafiła suuuuper, jej Właściciele odwalili kawał WSPANIAŁEJ roboty (jest nie do poznania, a najważniejsze - nie weszła im na głowę), poza tym trafiła do świrusów... którzy mają jeszcze większego bzika na punkcie psów niż ja :) Bo jak chodzi z pańcią do sklepu jako jedyny pies na wsi - i to w torebce... wszędzie jeździ, wszystko kręci się wokół zwierząt... to kurde, sama bym się wkręciła w taką rodzinę :D. Drogi DSu, wiem że to czytacie - jesteście MEGA. Dzięki za zaproszenie na Wasze ranczo, na pewno skorzystam i jeszcze mnie nie wygonicie (zwłaszcza od koni, królików i kotów), licze na kolejny wspólny, obiecany spacer :) Dzięki. Muszę sklonować takich ludzi... muszę. :P
Psy na bank padły. My pewnie byśmy jeszcze chodizły, gdyby nie telefon dzwoniący od mojej babci, która się przejęła, że mnie tak długo nie ma, a ciemno jak diabli.

Zdjęć nie ma - raz, że nie jestem bez aparatu, dwa - że wyszłaby jedynie ciemna plama, bo na spacerze wyszłyśmy po zachodzie słońca, a trzy - kto w takich chwilach myśli o fotkach? :P


PS: Dwa szczeniaki i jeden dorosły pies z fotek powyższych znalazły nowe domy. Oby dobre! Jednak jeszcze pozostałe czekają.

Posted

Wiecie co dzisiaj jest? Kundliszon kończy 6lat. Kiedy to zleciało! A pamiętam, jak brałam taką wystraszoną, puszystą kulkę do domu i nie wiedziałam co z niej wyrośnie, popełniałam będy wychowawcze i dopiero wchodziłam w psi świat...;) Było to 6lat ciężkiej pracy, ale też radości, uśmiechu, wspólnych przygód i szukania pasji :)
Dzisiejszy dzień obył się bez dmuchania świeczek, bez prezentów, bez filmiku czy zdjęć. Skromnie, cicho, surowo. Trochę inaczej niż chciałam, ale to nadrobimy wkrótce.

Życzę Morusowi (i sobie), aby nigdy go optymizm nie opuszczał. By zawsze był moim, małym psim przyjacielem, który potowarzyszy mi i przy włóczędze, i przy zajęciach z najmniejszymi człowieczkami :) By zawsze tak wspaniale pomagał mi przy tymczasowaniu psów i w końcu doczekał się albo grzania tyłka w domu, albo psiego przyjaciela (tymczasa, na chwilę obecną), który będzie z nim wtedy, gdy cała jego rodzina jest w domu lub poza nim - a on musi sam w budzie. Wszystkiego, co najlepsze, mój Aniołeczku
:)

 

10676181_604982506300886_563801918760617

Posted

A dziś z kolei byłam odwiedzić Głupka. Eh, zdrajca, nawet nie przyszedł się poprzytulać. Owszem, przywitał się, ale zaraz "uciekł" do swoich. Zadowoleni są z kota, jest taki, jakiego sobie wymarzyli. Miał raz wpadkę kupową, ale tego podobno nie liczą :p. I uwaga, podobno jest grzeczny, ale ja w to nie wierzę. Wychodzi na dwór, ale nauczyli go, że tylko na 2-3h. I jest gruuby, troszkę za bardzo się przejęli, by nie chodził głodny. Ciesze się, że mogę puścić kciuki, ale smutno, że już się idiota nie cieszy na mnie. Za 2msc męki z nim ;ppp Żartuję, to dobrze, że ma swoich :)

Posted

Dziękujemy wszystkim za życzenia. Nadal nie wiem kiedy ten czas minął. Pamiętam moje zaklepania szczy;a husky, a 1,5tygodnia później decyzja podjęta spontanicznie, że jednak biorę kudłacza - chyba niepotrzebnie poszłam obejrzeć szczeniaki suczki-znajdki, która mieszkała w sąsiedztwie z moją ówczesną przyjaciółką. I wpadłam jak śliwka w kompot: bieda w domu, błoto, łańcuch i wszechobecny smutek całkowicie mi się wrył w pamięć - tak, że gdy wróciłam do domu, nie mogłam zapomnieć... i szybka decyzja, obgadanie z rodzicami, że to ten pies i następnego dnia pojechaliśmy. Pierwotnie po jego brata, Fokusa, był rezolutnym, pomysłowym cholernikiem, z którego zresztą wyrósł żywioł i indywidualista, ale jak tylko na chwilę wyszedł z kąta wystraszony szczeniak ("aaa to Morus, on od zawsze taki dzik"), który gdy tylko zobaczył, że dalej jesteśmy... zsikał się i zaskowyczał... powiedziałam "nie, bierzemy tego", wskazując na Morusa. Właścicielka namawiała na dwa psy, jednak bałam sie wziąc dwóch psów i pojechaliśmy z czarną kulą, która podczas drogi do domu trzęsła się jak osika na moich rękach... A tam słodka kulka poznała się z kotami (wówczas była Berta i Misia vel Psotka), zjadła jedzenie i zdążyła nalać w domu. Na podwórzu się bała... a w nocy nam wyła jak dziecko, więc się zlitowaliśmy i wpuściliśmy do pokoju. Rano zastał nas obrazek psa śpiącego na łóżku (do tej pory nie wiem jak tam wszedł) oraz zas.any cały dywan - miał rozwolnienie ze stresu... dwa dni później pies nauczył się żebrania, a my pojechaliśmy z Fokusem (jego bratem) na wieś mojego dziadka, jego sąsiad chciał psa... I pamiętam jakby to było dziś, że rodzina chciała wymienić kulę strachu na rudasa rozbójnika ("wymieńmy psy, tego sobie zostawmy, tamten jeszcze nie zdążył sie przyzwyczaić, a ten taki fajniejszy, proludzki..."), na co ja się obraziłam i kazałam natychmiast mnie wysadzić z samochodu... Jak wiecie, Morus z nami został. Imię też zostało. A Fokus? Jak na psa wiejskiego miał dobrze, ciągłe adhd (dogadałby się w tej kwestii z Gandzią), ale niestety jego silne zamiłowanie do gryzienia opon przejeżdżających aut (pies przez to czasami bywał na łancuchu, ale dłuuugim i był mimo wszystko kochany), zdecydował o tym, że niespełna 2,5letni skończył swój żywot... A Morus jak wiecie, żyje do dziś, raz walczył z życiem przez kleszcze, kilka razy z kolei stawał w mojej obronie, nawet uratował w pewien sposób moje życie (pisałam kiedyś o tym), ale tak to zdrowie mu dopisuje i nie wątpię, że mnie kocha całym swym serduszkiem. Ogromnie zmienił odkąd jest u nas. Czy jest szczęśliwy? O tym raczej powinien powiedzieć sam on, nie ja. ;)

PS: Mama Morusa i Fokusa urodziła wtedy chyba 8 szczeniaków, jak dobrze pamiętam, wiem że to była spooora gromadka, większość z nich podzieliła los psa łańcuchowego, poznała co o bieda, głód, brak domu... Mamuśka trzyma się nieźle, już posiwiała, ale czasem przechodzę tamtędy (ale rzadko, zazwyczaj kiedy robię coś z harcerstwa mieszkają pod moją mieściną), jeszcze 4lata cieszyła się na przyjście Morusa, a od paru lat chyba go nie poznaje, bo nieźle go obwarczy i pogryzie... a ten idiota wygląda na rozmarzonego... Jestem pewna, że rozpoznaje TO miejsce, TEN dom, bo zachowuje się tam, przy mamie w sposób nie do opisania... Inaczej niż zawsze.

Posted

ha, ha widzę że w styczniu same rocznice , urodzinki i inne cuda :)

zdrówka dla kudłacza i wielu wspaniałych lat dla Was :)

Hehehe, faktycznie ;)

Dziękujemy.

 

I super że masz Morusa :)) Chociaż szkoda że Fokus tak skończył... No i reszta rodzeństwa :/

Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, nie mogłam wszystkich wziąć. Ja się cieszę, że choć trochę zmieniłam świat temu jednemu, a ich mamusia już nie rodzi szczeniaków, bo ostatnio im psy "nie zeszły" i w końcu zdecydowali się pilnować staruszkę.

Posted

Dzięki, dzięki :)

Kciukujcie za jutrzejszy dzień... mam maraton z łaciny <3

Posted

Dziękuję za kciukowanie. Hmmm... nie mogę narzekać. Wyrobiłam się w 30min napisać sprawdzian i kartkówkę. Sprawdzian napisałam na ocenę zadowalającą, tylko mi kartkówka nie poszła, do której się uczyłam do późna w nocy. Tzn poszła, ale napisałam w 3 wyrazach literówki typu: a zamiast e... i już poleciały mi 3pkt. Efekt? Trójczyna. W skutek tego na półrocze mam ocenę dobrą, moja pierwsza ocena końcowa z łaciny poniżej bdb. No nic :p I tak dobrze.

Łapie mnie jakaś chandra chyba. Śnieg, który wczoraj poprószył, dzisiaj się stopił - ani śladu. Za to okropna mgła, ciemno i cieśnienie tak niskie, że w efekcie, jako meteopata, czuję się jak na haju, ponad rzeczywistość... Pół na jawie, pół w śnie.

 

Ferie mam już zaplanowane całkowicie. Najpierw harcerzyki, a potem... trzymajcie kciuki jako psiarze :). Na razie moi rodzice patrzą na to sceptycznie, ale ich się przekabaci :D.

 

Co do Morusa... jest już zdrowy, ale... linieje! Zrzucił już trochę sierści, nie wiem co się dzieje z tą pogodą, ale jak tak dalej pójdzie to pies mi zmieny okrywę włosową, więc jak sypnie śnieg to mi zacznie zamarzać, ale z drugiej strony - chyba natura wie, co robi.

Ryszard dostaje kropelki - już jest lepiej, otwiera oko, nie jest już tak zaczerwienione...
A Filip właśnie ukradł mi kapciochy i śpi na nich, totalny pieszczoch z niego. A i "odziedziczył" po czubku spanie przy kaloryferze ;)

Posted

Co do Morusa... jest już zdrowy, ale... linieje! Zrzucił już trochę sierści, nie wiem co się dzieje z tą pogodą, ale jak tak dalej pójdzie to pies mi zmieny okrywę włosową, więc jak sypnie śnieg to mi zacznie zamarzać, ale z drugiej strony - chyba natura wie, co robi.

 

A Morus nie zmienia teraz na zimową?

Bo moja Tora jesienią nie liniała, a zaczęła jakiś tydzień temu i dopiero teraz jest "obrośnięta" na zimowo :)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...