Jump to content
Dogomania

Piękna dożyca arlekinka z dziurą w brzuchu!! Znalzła ds!


jaanna019

Recommended Posts

  • Replies 705
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='halbina'][URL="http://www.forum.**********/showthread.php?t=8746"]za co kochamy dogi... [/URL]
o tak intymnych relacjach nie potrafię pisać ta pięknie, Allu, mimo że jestem polonistką... zacytowałam więc Twoje słowa, bo wyrażają moje emocje...[/QUOTE]

Miło mi, że też jesteś polonistką!!!

[quote name='monia3a']Ja chcę, ja chę tę książkę. Jakiś czas temu opowiadała mi o niej Alina - nasz b.dobry szkoleniowiec i zapomniałam o niej, a tu proszę na tacy podana ;)[/QUOTE]

Monia! Tym bardziej, że jesteś na miejscu. Wyślę Ci na PW informację, gdzie możesz ją kupić w Białym, a przy okazji będziesz mogła odwiedzić Sabinkę.
Mała spędziła spokojnie noc, rana wygląda troszkę lepiej. No straszna, ale to straszna z niej przylepa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aimez_moi']Dogi sa pieszczochami?[/QUOTE]

Ogromnymi! To 70-80 kg pieszczot, czułości, całusków, przytulania się. Uwielbiają być głaskane, drapane za uszkiem, całowane, chwalone. Do dogów trzeba dużo mówić. One rozumieją więcej słów niż inne psy. Są wyjątkowo wyczulone na intonację głosu. Ja nie muszę na swoje dogi krzyczeć, wystarczy, że powiem coś poważnym głosem, natychmiast reagują. Krzyk to już dla nich kara. Nie mogę przy moich dogach płakać (jak muszę, to wychodzę do garażu, hi, hi, hi), bo natychmiast trzy wielkie pyski całują mnie, zlizują łzy, siadają na kolanach, czyli robią wszystko, by pocieszyć i odwrócić uwagę. Za drapanie po brzuszku, za uchem lub pod bródką są gotowe na wszystko. Uwielbiają być masowane...
Są specyficzne w układaniu, bo często nie wykonują komend za smaczki, ale dlatego że pańcia prosi.
Aha! Gdyby ktoś chciał się czegoś dowiedzieć o Sabince, albo w ogóle o dogach - mój telefon 602 440 171

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aimez_moi']Dogi sa pieszczochami?[/QUOTE]

chyba większych przylep i pieszczochów niż dogi nie ma ("większych" nie koniecznie ze względu na ich gabaryty ;))
Ja czasami nie jestem w stanie zrozumieć jak takiemu ogromnemu psu może rodzić się w głowie pomysł, że wejdzie na kolanka... i to nie że usiądzie na kolanach jak to dogi mają w zwyczaju. On chce cały, CAŁY, caluteńki być na rączkach i przytulić się jak najmocniej potrafi :)
Rozczula mnie ta ich bezradność i brak zrozumienia sytuacji, że się nie zmieścił, i ta zbolała mina, że zadowoli się chociaż położeniem głowy na ramieniu, byle tylko być bliziutko. Uwielbiam też sposób, w który dogi korzystają z kanapy :) Sama kanapa to za mało, trzeba podsunąć dupkę jak najbliżej pańci, zajrzeć jej głęboko w oczy, dać buziaka i wtedy znienacka powalić się na nią całym ciężarem ciała, bo opierając się o pańcię najwygodniej się śpi :)

Link to comment
Share on other sites

To prawda, że żyją krótko, ale za to bardzo intensywnie. Rok z dogiem to jak pół życia z innym psem. Wiem, że każda rasa jest inna, każda ma swoje "typowe zachowania" i "typowe problemy", ale... no właśnie ale... dla mnie dog nie jest i nigdy nie będzie psem. Miałam psy, koty, gryzonie, w tym szczury i wszystkie na swój sposób kochałam, ale to były tylko zwierzęta, a dog nie... dog to DOG. DOG to nawet nie jest pies, to najlepszy przyjaciel, najwspanialszy towarzysz, najczulszy opiekun i najmądrzejszy nauczyciel. Nigdy nie spotkałam takiego PSA, za to w każdym DOGU widzę te cechy. Tyle, ile zaledwie w ciągu dwóch lat nauczył mnie Nadir, nie nauczył mnie nikt. Żadne inne zwierze nie dało mi tyle miłości, radości i satysfakcji, żadne nie nauczyło mnie kochać bezwarunkowo, wierzyć ślepo w przyszłość, cieszyć się każdym dniem, godziną i minutą wspólnie spędzonego czasu. Nigdy też o nikogo się tak nie bałam, dla nikogo tak nie walczyłam i na nikim mi tak nie zależało jak na nim. Nikt nigdy tak bardzo we mnie nie wierzył i nie ufał mi tak mocno, dla nikogo nie byłam też tak ważna, ani dla mnie nie ma nikogo ważniejszego niż on, Nadir, a to przecież tylko dog i aż DOG...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MiliVanili']Allu a jak Sabinka dziś się czuje? Już chyba całkiem przy Tobie się otworzyła :)[/QUOTE]

Sabinka czuje się coraz lepiej. Ma co prawda dziwne zwyczaje, np. chce jeść w środku nocy, ale w ogóle mnie to nie dziwi, widocznie jej właściciele jak kończyli libację w środku nocy, to dawali jej jakieś ochłapy, ale z tym sobie poradzimy be zproblemu. Podawnaie posiłków o tych samych porach szybko utrwali nawyk jedzenia w normalnych porach.
Owszem Sabinka mi ufa i przywiązuje się do mnie, dlatego zmieniamy się przy niej. Ja dziś wróciłam do swoich dzieci, a do Sabinki pojechał mój mąż, a od 10. jest z nią Krzyś, nasz pracownik. Ja w ogóle najchętniej zostałabym z nią na stałe, ale... Wiem, że nie powinna się do mnie przywiązać, że musi na nowo zaufać ludziom, a nic jej tak do tego nie przekona, jak kilka osób, które już zna i które na zmianę się nią zajmują.

[quote name='Aimez_moi']Kochane.....dojdzie do tego, ze bede mialal doga......:):)
Mnie przeraza tylko fakt, ze zyja bardzo krotko..... i na to nawet masa milosci nie pomoze.....
Alla....Kochane.... to jest straszne przezycie......[/QUOTE]

Aimez_moi - od śmierci Saszy minęło 2 lata, 5 miesięcy i 10 dni i ból po jego starcie wcale się nie zmniejszył. Jest inny niż na początku, taki bardziej wewnętrzny, jednak jest przez cały czas, ale gdyby przyszedł do mnie Pan Bóg i powiedział:
- Zabiorę ci ból jaki odczuwasz po starcie Saszy, ale zabiorę ci też wszelkie wspomnienia z waszego wspólnego życia
nie zgodziłabym się. Za nic. Każdy dzień, każda chwila z 6 i pół roku, jakie razem przeżyliśmy są nieustającym pasmem szczęscia, są tym, co mam najcenniejszego. Teraz mam trzy dogi Alisię - 5 lat i 9 miesięcy, Filipka - 2 lata i 5 miesięcy i Miszę - 1 rok i 9 miesięcy. Wiem, że najprawdopodobniej każdemu z nich będę musiała wykopać grób. Rozpacz, prawda? Nie! Dogi nauczyły mnie wielu rzeczy, ale njacenniejszą jest ta, że liczy się to jak żyjesz, to czy umiesz żyć chwilą obecną. Ja dzięki nim umiem żyć tu i teraz. Tu i teraz są ze mną wspomnienia o Ralfie i Saszy, każdy drobizg, każda emocja, nawet ich zapach. I tu i teraz jest ze mną Alisia leżąca przed kominkiem, Filipek pięknołapy, mądry alfa mego stada, Miszeńka, nasze najsłodsze, najkochańsze maleństwo wyciągnięty jak długi na wersalce. Wiem, że odejdą, ja też kiedyś odejdę, ale dziś tu i teraz jesteśmy razem, szczęsliwi. Świadomość ulotności życia tylko wzmacnia wszystkie moje doznania - ot, kolejny Dar, jaki otrzymałam od moich dogów...

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czemu płaczecie?! Przecież to, co pisze MiliVanili czy ja wcale nie jest smutne. Moje życie z dogami, to pasmo śmiechu, radości, przygód, wybryków, prawie małpich psot i miłości, miłości, miłości.
Owszem, płakać się chce, jak widzi się taką dożynkę jak Sabinka. Tak źle potraktowaną przez ludzi, taką delikatną, subtelną, prawie eteryczną, Sunieczkę, która niczego nie chce tylko żeby ktoś ją pogłaskał zamiast walić czymś w głowę, żeby ktoś się do niej odezwał ludzkim głosem i powiedział, że jest dobra, mądra i piękna zamiast wydzierać się w pijackim amoku. Ona tak niewiele chce...

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam, że na Sabinkowym wątku, ale dogów dotyczy to może mi wybaczycie ;)
Ogólnie Nadiś to jeszcze szczyl, no dzieciak, któremu w głowie tylko harce i zabawa. Wracaliśmy dzisiaj ze spaceru i pod samą klatką spotkaliśmy szaloną goldenkę bez smyczy (swoją drogą nigdy nie zrozumiem dlaczego goldeny mogą biegać luzem bez kagańca, a dogi muszą chodzić najlepiej w kolcach, na pejczu i z klatką Hannibala na pysku) Ogólnie nie lubię takich sytuacji, bo raz że takie psy nigdy się nie słuchają i ciężko je odwołać, a dwa że nie bardzo powinnam szarpać małego, a jak wiadomo dla doga 50kg na drugim końcu smyczy to jak kolia na szyi kobiety... No i stało się, goldenka podbiegła a Nadiś w szale zabawy zapomniał o całym Bożym świecie.. ale do pewnego momentu. Wracał do domu sąsiad (starszy pan, chory na astmę o lasce) Nadir zobaczył go na schodach, poszedł za nim, oczywiście się przywitał, ale mało wylewnie jak na niego, po czym stanął obok pana i czekał, aż ten dojdzie do siebie i uspokoi oddech. Troszeczkę obawiałam się windy, nawet myślałam czy by nie wołać drugiej, bo Nadir to szatan i wprost uwielbia się bawić w windzie. Nie sposób go tam upilnować, bo bez przerwy podgryza sąsiadów albo wkłada im głowę pod pachę, a tutaj nic. Wsiadł grzecznie do widny razem z panem w ogóle się na mnie nie oglądając, usiadł koło niego w taki sposób, żeby ten mógł się na nim oprzeć, po czym na jego piętrze wyprowadził go z windy i wsiadł z powrotem... no ludzie kochani, oczom nie wierzyłam! W życiu nie posądzałabym mojego psa o takie zachowania...

Link to comment
Share on other sites

Olu! Doża wrażliwość jest wyjątkowa. To jest właśnie to, o czym pisałam, czyli że dog nie zawsze błyskawicznie wykonuje komendy, musi zastanowić się nad ich sensem, ale za to potrafi samodzielnie podejmować decyzje, potrafi ocenić sytuację i zareagować adekwatnie do niej. Ucałuj Nadirka ode mnie i powiedz, że ciocia Ala jest z niego dumna.
Wracając do Sabinki. Właśnie wróciła od weta. Pojechała w ciepłym kubraczku, jaki pożyczyłam dla niej od Alisi (trochę przyduży na nią, ale zrobiony przeze mnie na drutach z cieplutkiej włóczki), żeby ten jej chory brzusio w te nasze mrozy nie marzł (mamy teraz, w dzień - 15 stopni), woli go od tego szorstkiego brezentu z lecznicy. Weszła do lecznicy cała dumna. Wszyscy stwierdzili, że to nie ten pies. Przetoka się goi ładnie. Jest coraz lepiej!!! Wstępne prognozy co do operacji, to będzie ją można zrobić za 7-10 dni. Następna wizyta w sobotę, wtedy ustalimy konkretny termin.
Na obiad Sabinka zjadła 1/2 kg surowej wołowinki. Na kolację mąż ugotuje jej mięsko drobiowe z warzywkami i ryżem, bo okazało się, że bardzo to lubi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kaszanka']A właśnie tak przy okazji opisywania dogów - ile jedzą te olbrzymy? To chyba nie na każdego przecietnego człowiek kieszeń - wyliczałyście może kiedyś ile to tak średnio miesięcznie kosztuje?[/QUOTE]

A ile możesz przeznaczyć?
Nie ukrywam, że irytują mnie tego typu pytania, bo nie wydaję więcej na jedzenie 1 doga niż na moje jedzenie, a mój facet przejada miesięcznie więcej niż 1 dog.
Ale to prawda, nie są to tanie psy, choć nie ze względu na jedzenie. Mój poprzedni dog Sasza, był strasznym niejadkiem i miałam problem z namówieniem go do jedzenia. Teraz jak Misza był chory, wszystko byłam gotowa zrobić, żeby on jadł. Największe wydatki są wtedy, gdy taki pies zachoruje. koszt jego leczenia jest ogromny.
Ja wydaję dużo na moje dogi, to fakt. Na trójkę idzie mi około 1200 - 1500 zł miesięcznie. Wliczam w to wszystko - jedzenie, osprzęt, zabawki, samkołyki itp., ale nie opłaty weterynaryjne. Wiem jednak, że za 200-300 zł miesięcznie jednego dorosłego doga można utrzymać, oczywiście bez kosztów ewentualnego leczenia.

Link to comment
Share on other sites

Tak jak pisze Alla, ja mieszczę się w 300zł łącznie z "gryzakami" i "dosmaczaczami", ale bez weta. Nadir je głównie suchą karmę bez udziwnień - jest alergikiem i wszelkie zmiany w diecie ciężko odchorowuje. Natomiast przy każdym moim wyjściu dostaje coś do pogryzienia żeby mu samotność nie doskwierała, a buty były bezpieczniejsze ;)
Myślę, że koszt wykarmienia doga jest zbliżony do kosztu karmienia każdego dużego psa, bo mimo gabarytów dogi wcale tak dużo nie jedzą jak to się niektórym wydaje, znam ONki i labki, które jedzą znacznie więcej. Natomiast koszt leczenia doga jest nieporównywalnie wyższy niż przy innych rasach. Są dogi, które weta widują na corocznych szczepieniach, a są takie, kiedy miesiąc bez weta jest niebywałym osiągnięciem i ogromnym odpoczynkiem dla portfela

Link to comment
Share on other sites

Potwierdzam. Inka je tylo ciut więcej niż Platon - mix amstaffa, pije jedna znacznie więcej... Także ok. 300 zł. na jedzenie i smakołyki oraz osprzęt... Za to leczenie to już poważny wydatek. Inka ma 5 lat i na razie jest raczej zdrowa, oby Bóg pozwolił jej na długie zdrowe życie.

Link to comment
Share on other sites

Monik! Nie rób tego. Sabinka świetnie się czuje chodząc w kubraczku Alisi, który zrobiłam na drutach. On jest ciepły i miły w dotyku, co na jej chory brzuszek nie jest bez znaczenia. A Alisia i tak w tym nie chodzi. Na wyjście na siusiu nie ma sensu jej tego zakładać, a na spacerach.... Alisia uwielbia tarzać się w śniegu i kubraczek jej tylko przeszkadza. Natomiast Sabince bardzo się spodobał. Ten weterynaryjny był szorski, nie miły w dotyku. W każdym bądź razie dziś weszła do lecznicy w tym kubraczku cała dumna i zrobiła furorę!!!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...