Jump to content
Dogomania

Merlin niewiele dni mu pozostało. Merlin za TM [']


dorobella

Recommended Posts

Dzisiaj jednemu wetowi opowiadałam jak w pewnym okresie "krytycznych piątków" - w każdy piątek kot dostawał innej choroby. 13.08.2010w piątek dostał zatrucia, w kolejny piątek zapalenia oskrzeli, a w kolejny piątek wstrząsu anafilaktycznego po użądleniu osy. Wet, ze kot miał pecha, a ja - że miał farta. Anioł czuwał.


Myślę, że gdyby Merlin miał kilka żyć, powiedzmy 9. Dawno wyczerpałby pulę i respawn byłby niemożliwy.

wolf122 Merlin ma świetnego Anioła Stróża, gdyby nie on, Merlin dawno byłby skutecznie za TM.

Zobaczymy po leczeniu w jakim stanie ma nerki, jak postępuje proces chorobowy.

Edited by dorobella
Link to comment
Share on other sites

Dostałam propozycję cykloferonu dla Merlina, ale po konsultacji z wetką odrzuciłyśmy tą opcję. Cykloferon może kota dodatkowo osłabić, a Merlin jest osłabiony, nie wiadomo jak zareaguje, biorąc pod uwagę fakt, że jest wrażliwym kotem. Może to się skończyć nieciekawie.
Merlin ma lekkie skutki uboczne, widać po zachowaniu. Tuli się do schodów, taki prosty przykład. Nie wiem jak to opisać, niby to jest Merlin i niby nie jest. Pewne jego zachowania są inne, ale na szczęście nie je mydła itp.

Chorujemy, solidaryzując się z Merlinem. Moje dziecię ma anginę, a mnie dzisiaj "chwyciła" neuralgia i ledwo się ruszam. Dobrze, że mam leki, bo nie mogę iść do lekarza, chyba że prywatnie.

Link to comment
Share on other sites

Ola to nie ma znaczenia, gdzie będziemy. Moja Casia dostała wstrząsu po narkozie w nocy. Takie rzeczy się zdarzają. Merlin przy pierwszym wstrząsie po użądleniu osy, dostał leki i mu przeszło. Przy drugim dawka leku wagowa nie podziałała, podwojenie też nie. Opuchlizna zwiększała się i mógł się udusić. Organizm zapamiętuje dawkę leku i przy kolejnej powtórce, taka dawka może nie być wystarczająca. Ja nikomu nie zagwarantuje, że nie użądli go osa znowu, że leki podziałają i kot przeżyje. Przy następnej akcji musi dostać hydrokortyzon dożylnie. Jeśli sobie nie da założyć wenflonu, będzie trzeba podać mu narkozę. I tak jest ze wszystkim :( Do pobrania krwi trzeba go usypiać, do USG też. Do niektórych zastrzyków trzeba wkładać go do klatki.
To niestety nie rokuje dobrze. Kot do kroplówek musi się nie ruszać. Merlin nie współpracuje. Ratowanie go nie jest łatwe. Badania musi mieć powtarzane, trzeba monitorować jego stan. Do tego jest niewdzięcznikiem. I czasem się naprawdę wkurzam. Jeden tymczas leje na kołdry, a drugi zniszczył suszarkę do bielizny i nie mam ich gdzie suszyć (nowa kosztuje ponad 150 zł, a dostałam ją w prezencie od koleżanki i mi przykro). Żelazko i inne... Dla porównania Bazyl współpracuje i okazuje ocią wdzięczność ;)

Z drugiej strony Merlin żyje, a tyle razy byłby już martwy. Może go zabić narkoza, osa, cholera wie co jeszcze i nerki, które mu wysiądą. Jeśli dożyje maja, skończy dwa lata. Myślę, że na takie perypetie to i tak dużo.

Los sobie ze mnie zakpił. Chciałam się Merlina pozbyć, a on chorował, chorował... potem się zmieniły priorytety. Najpierw muszę ocenić postęp choroby, a potem zastanowić się, czy znajdę taki DS, gdzie uda się mu pożyć. Myślę, że jeśli Merlin dożyje trzecich urodzin, to będzie cud.

Link to comment
Share on other sites

Dorotko też na jego miejscu byłoby Ci ciężko..Koty nienawidzą takich zabiegów a on ma to ciągle...Też słyszałąm o takiej Kici która sama podawała łapki do obcinania pazurków..Ale takiej jeszcze nie widziałam..Fajnie że cociaż Bazyl współpracuje...Wśród swoich kociastych nie widzę takiego kandydata..Na szczęście nie muszą..Trzymam kciuki za MERLINKA i za Ciebie..I za cały Twój zwierzyniec...Już najwyższa pora żeby zaczęło być OK...I niech tak będzie!!!

Link to comment
Share on other sites

Ja sobie myślę, że jednak los sobie ze mnie zakpił. Byłam jedyną osoba, która wierzyła, ze on z tego wyjdzie, ze sie uda. Paradoks polega na tym, że nie mogę wykluczyć sytuacji, że Merlina będzie trzeba uśpić, jeśli będzie cierpiał.

Merlin dostał dużo leków, zastrzyków, był karmiony strzykawką, dopajany etc. Okay, może mieć dość, bać się. Niestety nie pozostawia nam wyboru. W takich sytuacjach jest niebezpieczny, ja o mało nie miałam rozoranej pazurami twarzy.

Bazyl wiedział, że muszę mu dać zastrzyk, tabletkę, że muszę go nakarmić. Merlin się przed takimi zabiegami broni. Myślę, że obaj boją śmierci, tylko inaczej. Bazyl ma w sobie więcej pokory.

Ostatnio usłyszałam, ze gdybym się nie uparła reanimować martwego kota.. miałabym jedną gadzinę mniej.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dorobella']Ola to nie ma znaczenia, gdzie będziemy. [/QUOTE]
Skąd ja wiedziałam, że Ty tak napiszesz.... Dorota, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że skończy się badanie, a Ty się zapakujesz do auta i pojedziesz do domu.... Chyba lepiej, żeby był w lecznicy pod opieką najdłużej jak się da, żeby nie było powtórki z rozrywki, że kota trzeba reanimować, dojechać do weta, a każda minuta się liczy. Co innego jeśli stałoby się to w nocy, ale nie w dzień, kiedy możesz być w lecznicy...

Odnośnie współpracy, ja Ci powiem tak, koty są różne, z niektórymi się nie da, a z niektórymi wetami się nie da. Jak musiałam lecieć do pierwszego lepszego weta z Bertą, to Pani doktor nie potrafiła zrobić zastrzyku, podać kroplówki, udało się tylko zmierzyć temperaturę jakoś. Była masakra. U mojego weta, kot jakoś na spokojnie przez kilka dni miał podawane zastrzyki, kroplówki, zrobiliśmy jej USG, badanie krwi, gdzie w pewnym momencie Berta chciała ugryźć i mnie i weta, ale na szczęście udało się ją "zabawić"... I pierwsza wetka chciała ją ( na co oczywiście w życiu bym się nie zgodziła ) przyśpić do tego, żeby podać jej kroplówkę.... KROPLÓWKĘ...
Ja Merlina u weta w akcji nie widziałam, ale wiem jedno, na Zbrosach nie jednego kota musiały trzymać 3 osoby do pobierania krwi, gdzie u innego weta, wystarczył wet i właściciel kocika. I dobrze o tym wiesz Dorobella, bo na pewno też nie raz to słyszałaś. Bo jeden wet na Zbrosławicach Fruzi pięknie krewkę pobrał, a nie było łatwo, a Pani doktor absolutnie powinna mieć zakaz zbliżania się do tego "zabiegu"...

Link to comment
Share on other sites

Merlin jest specyficznym kotem, może z powodu dużej ilości zastrzyków itp. Bazylowi w Zbroslawicach pobierają krew z żyły jarzmowej bez problemu i robi to Mirka. Nie raz pomagałam przy pobieraniu krwi, ja trzymałam kota, Mirka pobierała krew, a właściciele sobie stali obok i patrzyli. W końcu jeżdżę tam z różnymi zwierzakami.

Jeszcze mi się nie zdarzyło wyjść z lecznicy zaraz po podaniu narkozy i USG, czy pobraniu krwi. Generalizujesz moja droga. Pijemy na spokojnie kawę, obserwując kota. Pobranie krwi przez nakłucie pęcherza, gdzie najlepiej w ciągu pół godziny mocz musi znaleźć się w labie, był wyjątkową okolicznością. Nie zawsze mi się uda załatwić transport, niejednokrotnie w deszczu jechałam autobusem i taszczyłam kota z domu na przystanek, z autobusu do lecznicy. Chociaż wet z Sienkiewicza stwierdził, że może to było neurologiczne, biorąc pod uwagę, że język był przyklejony do podniebienia.
Nie czarujmy się moja droga, bo ja na Merlina chucham i dmucham, zaobserwuję każdą subtelną zmianę, każdą drgawkę, zmianę koloru oczu itd.

Ciesz się, że nie widziałaś Merlina w akcji, to swir, który potrafi rozorać twarz, żeby uciec, nie pomaga zasłanianie oczu, głowy, owijanie kocykiem... Gryzienie to jest pikuś. Już chodziłam z pręgami na twarzy, od jego pazurów. Dobrze, że zeszły.
Może być sytuacja, że właśnie do kroplówek będzie musiał być premedykowany. Merlin leży spokojnie tylko jak jest nieprzytomny.

Ja to widzę tak, że próbujesz zwalić winę na wetów, którzy mu podają zastrzyki, pobierają krew, że nie potrafią tego umiejętnie zrobić, że inny wet zrobiłby to lepiej. Ani Bazyl, ani Melin nie są jedynymi kotami z którymi byłam na zastrzykach, czy pobraniu krwi w lecznicy. I potrafię bez emocji ocenić czy mam do czynienia z kocim świrem , czy nie.
U mnie ten koci świrek żyje i myślę, że gdzieś- nie miałby tyle szczęścia.

A wkurzam sie czasami, bo staję na rzęsach dla tego kociego świra, a on mi niszczy różne rzeczy, których brak odczuwam, niestety. Tak jak dzisiaj. Tymczas posikał mojemu dziecku koc, pościel, kołdrę, łóżko. Proszek do białego to na wet nie pamiętam kiedy się skończył. Suszarka popsuta, nie mam gdzie tego suszyć.

Link to comment
Share on other sites

O rany myślę Dorotko że masz rację...Od weta pewnie coś zależy, ale nie wszystko...Mój Rudzielec im jest bardziej silny tym bardziej by zrobił kuku każdemu co chce mu zrobić cokolwiek..NP. obciąć pazurki...Pani doktor powiedziała, że za nic w świecie nie będzie obsługiwać go w domu..MOże robić za darmo ale w klinice...Coś o tym wiem..RUDY tak płącze jak ma jechać do weta, że nie da się tego słuchać..A potem staje na głowie żeby nic nie mogli mu robić..I walczy do upadłego...MERLIN i tak już wiele przeszedł..NIkt z nas nie lubi czabiegów i chodzenia do lekarza..Ma szczęście, że jest u Ciebie..Ktoś inny pewnie już dawno pozwolił by mu odeść...Podziwiam Cię..I Merlinka..Na zdjęciach to taki fajny KOCIO..Marzę, zeby mu się przydarzyło żeby już nie musiał do tych wetów..I przedewszystkim TY też....

Link to comment
Share on other sites

Merlin może ma uraz, nie wiem. Świruje u weta. Niestety z Merlinem nie da się inaczej i trzeba go premedykować, narkoza obciąża nerki i koło się zamyka. Dzisiaj od rana piorę i mokre prasuję, bo nie mam gdzie tego suszyć, masakra. Merlin dzisiaj dużo pije. Jutro go poobserwuję.

Basiu przyjdzie taki moment, że Merlin nie będzie musiał chodzić do wetów. Powinnam sie już oswajać z tą myślą. Życie jest takie kruche, lekki podmuch i świeca życia gaśnie. Jak mu zaczną wysiadać nerki, a myslę, ze to jest kwestia czasu przy wodonerczu, to niewiele będę mogła zrobić. Jeśli będzie walczył przy kroplówkach, będzie go trzeba usypiać. Jak będzie walczył, będzie się męczył i będzie trzeba go poddać eutanazji, żeby nie cierpiał.
Myślę, że to i tak cud, ze on żyje i tyle razy udało się go wyrwać z objęć śmierci, ale ona zawsze wraca. Kiedyś się nie uda. Muszę oswoić tę myśl.

Link to comment
Share on other sites

O arny jak przykro..Nie pisz tak..Ja wiem, że wszystko to co robisz jest dla jego dobra i gdyby nie był u Ciebie, już dawno by Go nie było...Ciągle mam nadzieję, że wygra ŻYCIE..To młody Kocio..I trzymam mocno kciuki za Was obydwoje...

Link to comment
Share on other sites

Byłam dzisiaj z dzieckiem u pulmunologa, jutro zobaczę ile to kosztuje. Pani zmieniła nam antybiotyk, bo pediatra zapisała za małą dawkę i zwiększenie dawki nic nie da, muszę kupić nowy antybiotyk. Leków chyba z pięć do wykupienia. Wracaliśmy na piechotę, a na ruchliwej ulicy, na środku kot, martwy, łepek wykręcony, skrwawiony, kot się nie ruszał. Chciałam go zabrać z tego środka, z pięć minut tam stałam....nie dało się :( Chociaż na pobocze położyć. Wokół domy. Do czyjegoś domu nie wróci już kot.

Moje dziecię o mało mnie o zawał nie przyprawiło jak mu rano zmierzyłam ciśnienie 217/117. Blade ściąga pampersy, zrobiłam mu a'la majtki z rękawa swetra, też zdjął :( Bazyl pozazdrościł mi bólu kręgosłupa i też go boli.

Edited by dorobella
Link to comment
Share on other sites

Merlin na antybiotyku czuje sie dobrze, ale inne leki ma odstawione dopóki nie skończy antybiotyku, bo nie wiadomo byłoby co ma negatywny wpływ. Będę włączać pojedynczo.
Bazyl wymiotował, nie wiem czy zakłaczenie, czy coś innego. Skończył mi się sprawdzony odkłaczacz, dopiero dzisiaj kupiłam. Dzisiaj go wykapałam, pożyczyłam smectę, karmię ręcznie i obserwuję. Jak nie przejdzie w poniedziałek badania krwi.

Część moskitier założona, bo zdjęłam na zimę. Koty leżały dzisiaj na słoneczku.

Link to comment
Share on other sites

Merlina czeka badanie moczu, zobaczymy jak mu wyjdzie. Potem USG i chyba morfologia. Nie wiem, bo muszę jeszcze psy zaszczepić, a to koszt ok. 220 zł i odrobaczenie przed szczepieniem około razem 250 zł. Ja mam w tym miesiącu 1500 zł opłat, bez leków i jedzenia. 600 zł to nawet na połowę opłat nie wystarczy. Zaczynam rozważać emigrację z tego kraju, albo zamieszkamy pod mostem. W tym kraju się nie da żyć. Jak mawiają znajomi "Nic, tylko się powiesić. "

Link to comment
Share on other sites

Merlin skończył antybiotyk, probiotyk też się skończył, dostawał też jogurty. Niestety ma bardzo luźne stolce, żeby nie powiedzieć, że biegunkę. Muszę mu dokupić probiotyk, żeby dostawał ok. 2 tygodnie. Mocz ma dalej nieprzyjemny zapach, więc często trzeba wyrzucać zawartość kuwety, bo nie idzie :angryy:

Oszczędza się, ale przy chorych nerkach może nie mieć tyle siły.

I chudnie, na razie schudł 1,2 kg. Ważę go, ale biedak chudnie. Daje mu saszetki, żeby chociaż sosik zlizał. Je suche. Jak ma dobry dzień zje trochę saszetki, czasem mu kupię trochę szynki.

Ja po kolejnym ataku kolki nerkowej. Dobrze, ze mam leki w domu, bo bez ubezpieczenia lipa. Moje dziecko ponad dwa tygodnie na antybiotykach, dwóch. Teraz dostaje kolejny przeciwgrzybiczy.

Link to comment
Share on other sites

Znalazłam sposób, pewnie tymczasowy, ale zawsze coś. Kupiłam Merlinowi trochę RC exigent na wagę, wcina, aż mu się uszy trzęsą. W Bytomiu jest tańszy kilogram o ok. 10 zł, teraz będe tam znowu, u kardiologa z synem. Jak będę miała pieniądze to mu dokupię. Wiadomo, finansowo lipa.

Jakby ktoś szukał kocurka do adopcji. Koleżanki chłopak był odczulany kilka lat temu, niestety po paru tygodniach mieszkania z kotem objawy się nasiliły i nasilają nadal.

Kocurek nie jest wykastrowany, jest odrobaczony i dwukrotnie zaszczepiony Tricatem (03.01 i 02.02). Do oddania w dobre ręce z powodu silnej alergii u astmatyka. Dziewczyna odda też szelki, transporter, książeczkę. Sprawa pilna.Kotek czasem nie zrobi kupy do kuwety tylko obok, ale może to kwestia trafienia.

[url=http://wstaw.org/h/806c6899835/][img]http://wstaw.org/m/2012/03/29/SAM_2190_JPG_300x300_q85.jpg[/img][/url]

[url=http://wstaw.org/h/1995869aa92/][img]http://wstaw.org/m/2012/03/29/SAM_2191_JPG_300x300_q85.jpg[/img][/url]

[url=http://wstaw.org/h/c4498afe99c/][img]http://wstaw.org/m/2012/03/29/SAM_2198_JPG_300x300_q85.jpg[/img][/url]

Link to comment
Share on other sites

Zaglądam Dorotko z nadzieją na lepsze wieści ale widzę, że kiepsko...
Wystawię znowu w przyszłym tygodniu bazarek na karmę dla Merlina, może uda się trochę zebrać.
Mogę temu kocurkowi zrobić kilka ogłoszeń, mogę podać kontakt na Ciebie?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='anett']Zaglądam Dorotko z nadzieją na lepsze wieści ale widzę, że kiepsko...
Wystawię znowu w przyszłym tygodniu bazarek na karmę dla Merlina, może uda się trochę zebrać.
Mogę temu kocurkowi zrobić kilka ogłoszeń, mogę podać kontakt na Ciebie?[/QUOTE]

Miałam wystawić bazarki8, ale te problemy z dogo eh No i ślęczę nad odwołaniem do sądu, jutro muszę wysłać. Ja tego nie ogarniam. Znam co najmniej dwie osoby, które mają stopień znaczny - I grupę z powodu chorób psychicznych. Jeżdżą autobusami, same, gotują itp. I opiekowały się małymi dziećmi swoich córek. Ja nie mogę dziecka zostawić, bo do sklepu nie pójdzie, po pomoc nie zadzwoni, do domu nie wpuści, do szkoły nie pójdzie, nie umyje się, nie ubierze adekwatnie do pogody, położyć spać trzeba, bo on nie czuje takiej potrzeby. Gaz odkręci zapomni, wstawi patelnię na gaz i zapomni. Ja nie wiem, mam pozwolić, żeby wysadził blok w powietrze :roll: i przy okazji zabił siebie i kilku sąsiadów :shake: Najpierw mu dali lekki, a teraz umiarkowany. Wniosek jest taki- idź do pracy i wynajmij opiekunkę, która się zgodzi na to, ze jak wpadnie w szał to ją pobije. Lekarka kazała go wyciszać i zostawiać, nie denerwować, itp. Oni naprawdę doprowadza do tego, że ludzie będą popełniać samobójstwa rozszerzone.

Kontakt daj na mnie, bo ta dziewczyna o adopcjach nie ma pojęcia, a kotek nie jest wykastrowany.

Merlina muszę podtuczyć, bo chudnie borok.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...