Jump to content
Dogomania

Pomocy! Moje słoneczko gaśnie!


Aleksandra.

Recommended Posts

O 15 jedziemy do weterynarza, wcześniej nie mamy możliwości bo pies nie jest w stanie utrzymać się na własnych łapach i musimy poczekać na mojego tate.
Gaja ma ponad 13 lat, jest owczarkiem.
Przed chwilą wróciłam ze szkoły.
Następujące objawy: nie chce jeść, nie reaguje na "coś dobrego" co w jej wypadku już jest podejrzane. Trzęsie się. Przewraca i jest.. nie wiem jak to określić.. sztywna?
Wygląda strasznie.. tylnie łapy wyginają jej się i rozjeżdżają jakby w ogóle nie miała nad nimi władzy.. leży w nienaturalnej dla psa pozycji.
Wmusiłam w nią troche wody, ale również nie piła normalnie.. z wielkim trudem chowała język do pyska. Ma ciężką głowę i bardzo źle oddycha.
Błagam.. wiem, że już powinnam być u weterynarza, ale musimy czekac na samochód.
Proszę.. co jej moze być? :placz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aleksandra.']O 15 jedziemy do weterynarza, wcześniej nie mamy możliwości bo pies nie jest w stanie utrzymać się na własnych łapach i musimy poczekać na mojego tate.
Gaja ma ponad 13 lat, jest owczarkiem.
Przed chwilą wróciłam ze szkoły.
Następujące objawy: nie chce jeść, nie reaguje na "coś dobrego" co w jej wypadku już jest podejrzane. Trzęsie się. Przewraca i jest.. nie wiem jak to określić.. sztywna?
Wygląda strasznie.. tylnie łapy wyginają jej się i rozjeżdżają jakby w ogóle nie miała nad nimi władzy.. leży w nienaturalnej dla psa pozycji.
Wmusiłam w nią troche wody, ale również nie piła normalnie.. z wielkim trudem chowała język do pyska. Ma ciężką głowę i bardzo źle oddycha.
Błagam.. wiem, że już powinnam być u weterynarza, ale musimy czekac na samochód.
Proszę.. co jej moze być? :placz:[/QUOTE]
Tu tylko weterynarz pomorze, i nie czekałabym do 15.00 ....- nie dacie rady jakąś taksówką albo może sąsiad was podrzuci?

Link to comment
Share on other sites

Ropomacicze.. weterynarz dała nam dwie opcje.. operacja albo eutanazja.. Widząc cierpienia naszego maleństwa chyba oczywiste jest jaką decyzję podjęliśmy.
Nie mogę się z tym pogodzić.. nie potrafię.. wczoraj przed kliniką zemdlałam, bo zabrakło mi tchu.. To była pierwsza noc bez niej.. O nikogo się nie potykałam.. Nikt nie wlepiał we mnie wielkich ślep gdy szłam do łazienki.. I tylko jeden pies mnie dziś witał gdy wróciłam ze szkoły.. Duszę się bez niej. Nie mogę się uspokoić, przestać o tym myśleć.. wczorajszy dzień mam na okrągło przed oczami.
Najgorszy dzień w moim życiu. Moje słońce zgasło.

Link to comment
Share on other sites

Aleksandra ,b. Ci współczuję:-(:-(:-(, moja Szyszka miała 16 lat , gdy mnie opuściła :-(, też sie potykalam o nią , oczki miała już z kataraktą , ale patrzyła na mnie i tak......to trzeba przejśc .....ja byłam otępiała b. długo .... uzcesałam Ja pięknie i dałam jej szczotkę do czesania , szyszkę i czekoladkę na drogę .......no i pasmo swoich włosów splotłam z jej długa sierścią:-(:sad:................................................................................

Link to comment
Share on other sites

Nasz Beksa też zgasł błyskawiczni, w 1,5 dnia...
Ostatni dzień leżał bez sił w klinice pod kroplówką.
Gdy mieliśmy go odwieźć na noc do nocnego szpitala, aby był pod kontrolą, zebrał się, wstał i polizał żonę po twarzy.
Nie dali nam z nim być w nocy, nad ranem już go nie było.
Ten gest polizania/pożegnania był ostatnią rzeczą którą widzieliśmy...
Miał wtedy niecałe 5 lat i był nieuleczalnie chory na wątrobę.
Nie ma go już ponad 3 lata ... a ja (stary chłop) mam właśnie "mokre oczy"... cholera!
Ból po stracie psiego przyjaciela z czasem łagodnieje, ale nigdy całkiem nie przechodzi...
Ale dzięki temu one zawsze są z nami.
Czas leczy rany, ale pamięć pozostaje.
Pociesz się, że już nie cierpi i biega młoda i zdrowa za Tęczowym Mostem z naszym Beksą i innymi opłakanymi i pożegnanymi psiakami...
Podobno psy nie idą do Raju, więc ja po śmierci postaram się zapisać na tę drugą listę - tam gdzie one...

Link to comment
Share on other sites

[B]Aleksandra[/B], tak bardzo jestem z Tobą. Nasz kochany Rex odszedł 3 lipca 2003 roku, po blisko 16 latach uszlachetniania nam życia. Odchodził w ramionach moich i syna, całowany, przytulany i głaskany... Jego zdjęcie noszę przy sobie cały czas.
A teraz walczę o moją przekochaną Figunię. Śpimy razem na podłodze , bo Figa po wypadku ma spore problemy z chodzeniem. Czuję nieraz przez sen, jak liże moje ręce...
Jak dobrze, że One istnieją... Ich odejście tak bardzo boli, ale życie bez Nich byłoby puste i jałowe...
Przytulam...

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=1]ZNALAZŁAM TAKI WPIS,JEŚLI UKOI KOGOŚ W BÓLU.ZGODNIE Z ŻYCZENIEM WPISUJĄCEGO KOPIUJĘ W CAŁOŚCI:placz:. Tekst ten powstał po śmierci mojego ukochanego Bossa. Nigdy Cię nie zapomnę pieseczku. Oryginalnie został wklejony na to forum 11.2005, niestety mimo starań moich i Aggi, nie udało się go odnaleźć - najprawdopodobniej zniknął w trakcie jednej z awarii serwera Dogomanii.

[/SIZE]Pewnego razu Pan Bóg przechadzał się po Rajskim Ogrodzie.
Nagle za krzaka wyszedł Diabeł:
- Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan.
- Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budować miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu.
- I co z tego - prychnął Diabeł - nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY.
Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział:
- Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce.
- To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł.
Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA.
- Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi.
- Dobrze - odparł dobry pies.
- Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola. Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat.
- Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie?
- Właśnie o to chodzi.
- Jak to? - zdumiał się pies.
- Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu. Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów.
I w ten sposób Pies stał się aniołem, który przybrał skórę zwierzęcia i trafił na ziemię, aby uczyć Człowieka miłości, wierności i przyjaźni, ale także przemijania. Nauczyć, że jest TU i TERAZ, ale także TAM i POTEM...



Jeśli ten tekst Ci pomógł i chcesz go wklejać dalej, proszę podpisz go tylko moim imieniem i nazwiskiem [B]Anna Starek[/B] i adresem mailowym [B]poprostuania(at)gmail.com[/B] Dziękuję! :

Link to comment
Share on other sites

[I]"Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba

Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu

W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy"
B. Borzymowska[/I]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...