Awit Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 Misia Jest Twoja JAszo:-) Moja panna ze schronu przywieziona 8 m-cy temu tak za mężem łazi. Do łazienki też:-) Quote
Szarotka Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 [quote name='Jasza']Tylko co....[/QUOTE] Nie wiem musisz to z nimi omowic. W koncu chyba tez maja cos do powiedzenia. Quote
maciaszek Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 [quote name='Jasza']Jak otworzyłam furtkę, Misia przeczołgała się pod ogrodzeniem i pierwsza pobiegła z powrotem....[/QUOTE]No to chyba masz odpowiedź. Wygląda na to, że Misia podjęła już decyzję... Quote
Szarotka Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 Hm.......zrobisz jak uznasz za stosowne, ale jezeli zostawisz psa na wakacje po opieka kogos innego i pies sie zaprzyjazni, czy ta osoba ma prawo ci tego psa potem nie oddac, bo pies ja tez polubil.:crazyeye::crazyeye::crazyeye: Moim zdaniem tego typu sytuacja powinna zostac roztrzygnieta pomiedzy osobami zainteresowanymi, chyba, ze nie bierzemy ich totalnie pod uwage i robi sie to na co sie ma ochote. Quote
__Lara Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 [quote name='Szarotka']Hm.......zrobisz jak uznasz za stosowne, ale jezeli zostawisz psa na wakacje po opieka kogos innego i pies sie zaprzyjazni, czy ta osoba ma prawo ci tego psa potem nie oddac, bo pies ja tez polubil.:crazyeye::crazyeye::crazyeye: Moim zdaniem tego typu sytuacja powinna zostac roztrzygnieta pomiedzy osobami zainteresowanymi, chyba, ze nie bierzemy ich totalnie pod uwage i robi sie to na co sie ma ochote.[/QUOTE] Szarotka, masz rację, ale Jasza jak sama pisze ma mętlik w głowie ;) i nie dziwię jej się. Dlatego piszemy nasze spostrzeżenia. Ja się zgadzam z tym, ktoś inny może polubić małą i też sobie ją "wziąć"... Quote
Kisiaraf Posted March 6, 2010 Posted March 6, 2010 A moim skromnym zdaniem jeżeli Misia tak ochoczo leciła do Jaszy domu to chce tam zostać. Terza tylko Jasza musi sobie to wszystko poukaładać. Najważniejsze, że ze zdrówkiem już oki. Quote
Jasza Posted March 7, 2010 Author Posted March 7, 2010 Mam mętlik w glowie, to prawda.. Muszę sobie wszystko w głowie poukładać, to prawda... Najważniejsze, że ze zdrowiem wszystko ok. - to też prawda... Szarotko - to nie jest tak, że ja Misię polubilam i ją sobie zabieram. Od dnia kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam, (wtedy myślałam jeszcze, że to poprostu czyjś pies, który biega niepilnowany, albo uciekł wystraszony petardami, bo to było na drugi dzień po Sylwestrze) no więc, odkąd ją pierwszy raz zobaczyłam, wszystko co robię jest podyktowane tym, żeby Misia była bezpieczna i szczęśliwa. Żeby jej było dobrze. Cała historia toczy się jak się toczy, na początku nie potrafiłam powiedziec nawet, czy ją znajdę na drugi dzień, potem nie wiedziałam, czy uda nam się ją złapać,potem nie wiedziałam jak się będzie zachowywać w czterech ścianach - cała ta opowieść jest od początku do końca ( no, końca jeszcze nie widać...) opowieścią spontaniczną, niezaplanowaną i pisaną na gorąco... Kiedy Mała do mnie trafiła, a decyzja też była podjęta pod wpływem chwili, myślałam, że to będzie dzikuska, która będzie się załatwiała na balkonie, zaszyje się gdzieś w ciemnym kąciku, która nie da podejść do siebie, i ktora szybciutko po zagojeniu rany wróci do siebie... Każdego kolejnego dnia uczyłam się jaka jest.. Minęło niewiele czasu, a ja nadal nie wiem co będzie jutro.. Od samego początku pisałam, że nigdy nie będę malutkiej uszczęśliwiać na siłę, że to ona musi wybrać, jak teraz będzie wyglądało jej życie, gdzie chce mieć swój kawałek miejsca na ziemi. W piątek pierwszy raz znalazłyśmy się w nowej sytuacji. Przyszłam po pracy, z Reksiem weszłam do stróżówki, posiedziałam troszkę, a potem po prostu wstałam i miałam wracać do domu. Do tej pory Misia nie miała wyboru. Była pakowana do auta, jechaliśmy do weta, potem Pan Adam zawoził nas do domu. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.. Podeszłam do furtki, Reskio oczywiście za mną, Misia wstała z legowiska, otrzepała się i wyszła z nami, tak jakby to było coś normalnego. Nie zawołałam jej, nie cmoknęłam, nie patrzyłam na nią, nie próbowałam jej telepatycznie nakierowac, ani "zwabić".. Serce miałam ściśnięte i powiem Wam, że raczej byłam pewna, że nas odprowadzi i wróci, tak jak to robiła kiedyś... Nie wróciła, nie obejrzała się za siebie, nie zatrzymała nawet na chwilę.. Wczoraj byliśmy w "jej miejscu" na spacerze, zajrzała, pisałam o tym, ale jak ja się odwróciłam, ona już biegła w stronę wyjścia... Nie wiem co jest dla niej lepsze.. My mamy małe mieszkanko w bloku, nie ma nas dziewięć godzin dziennie... Tam ma wolność, miejsce do biegania, pełne miski... Chyba się powtarzam... Gdyby tam na miejscu, na kopalni, był cały czas Adas500, Pan Krzysztof - nie miałabym może takich wątpliwości. Ale je mam. Gdyby ktoś wziął odpowiedzialność za nią. Był z nią zawsze, martwił się jak nie wraca dwie godziny, pilnował, żeby nie zjadła starej kości, był z nią zawsze, niezależnie od tego, czy straci pracę, czy ją zmieni... nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi... Od początku w tej historii cały czas się gubię, błądzę i cały czas o tym tutaj piszę, czytając przy tym dokladnie każde wasze słowo. Jak zawsze - jak dziecko - chciałabym, żeby jakiś grom z jasnego nieba spadł, żeby ktoś dał mi jakiś znak, ktos powiedział: "Chodź, zrób tak, bo tak będzie dobrze.." A słuchać serca...rozumu...co zrobić kiedy one cały czas się kłócą? Quote
diana79 Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Jasza czas pokaże swoje, teraz jesteś rozdarta ale za jakiś czas jakoś się wszystko ułoży, najważniejsze, że Misia jest zdrowa, bezpieczna i co by nie było Misia już nigdy nie zostanie skazana sama na siebie :multi: i to dzieki Tobie :loveu: ja teraz siedzę na L4 i mam bardzo ograniczony dostep do internetu i niestety nie mogę na bieżąco śledzić Waszych losów nad czym ubolewam:-( ale ciągle mocno trzymam za Was kciuki :thumbs: Quote
malawaszka Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='Jasza'] Chyba się powtarzam... Gdyby tam na miejscu, na kopalni, był cały czas Adas500, Pan Krzysztof - nie miałabym może takich wątpliwości. Ale je mam. Gdyby ktoś wziął odpowiedzialność za nią. Był z nią zawsze, martwił się jak nie wraca dwie godziny, pilnował, żeby nie zjadła starej kości, był z nią zawsze, niezależnie od tego, czy straci pracę, czy ją zmieni... nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi... [/QUOTE] to jest własnie sedno tej sprawy - tam na kopalni Misia miałaby tylko miejsce w stróżówce i tych kochających ludzi - od czasu do czasu, a u Jaszy swoich ludzi na zawsze - jasne, że Adas500 i Pan Krzysztof kochają Misię, ale nie mogą jej dać opieki stałej bo nie będą wiedzieć co z Misią się dzieje jak nie są w pracy, teraz jak misia bez oporów wraca z Jaszą do mieszkania to ja bym się nie zastanawiała - to znaczy, że już się tam dobrze czuje, nie boi się tam iść i jest bezpieczna cały czas - a chyba o to chodzi? A swoich kochanych Aniołów Stróżów może przeciez odwiedzać w pracy. Quote
OlaLola Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Ja myślę że ona na kopalnie może wrócić zawsze...jeśli rzeczywiście 9 godzin samemu będzie dla niej utrapieniem, to prostu wróci do swojego dawnego miejsca... gdzie przyjmą ją z otwartymi rękami, a jeśli Misia stwierdzi że fajnie jest się wylegiwać cały dzień na łóżku to po prostu zostanie. Tą historię pisze sama Misia, ile było wątpliwości czy zaaklimatyzuje sie w domu, jak na swoim terenie potraktuje ją psiak Jaszy, było wiele znaków zapytania, obaw a Misia sama je rozwiała, myślę (oprócz kłopotów ze zdrowiem) że nie mogło być piękniej, nie mogło potoczyć sie lepiej. A historia ta pokazuje że warto dać dzikuskom szansę, że one także potrafią kochać :) Quote
__Lara Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='malawaszka']to jest własnie sedno tej sprawy - tam na kopalni Misia miałaby tylko miejsce w stróżówce i tych kochających ludzi - od czasu do czasu, a u Jaszy swoich ludzi na zawsze - jasne, że Adas500 i Pan Krzysztof kochają Misię, ale nie mogą jej dać opieki stałej bo nie będą wiedzieć co z Misią się dzieje jak nie są w pracy, teraz jak misia bez oporów wraca z Jaszą do mieszkania to ja bym się nie zastanawiała - to znaczy, że już się tam dobrze czuje, nie boi się tam iść i jest bezpieczna cały czas - a chyba o to chodzi? A swoich kochanych Aniołów Stróżów może przeciez odwiedzać w pracy.[/QUOTE] Zgadzam się z tym. Jasza chce jej zapewnić szczęście i bezpieczeństwo. Na kopalni może i szczęśliwa będzie, ale niekonieczne zawsze bezpieczna. Za to mała może nauczyć się (już się uczy) być szczęśliwa u Jaszy, do tego ma zapewnione bezpieczeństwo. Ja jestem jak najbardziej za domem u Jaszy. Quote
magdola Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='__Lara'] Ja jestem jak najbardziej za domem u Jaszy.[/QUOTE] Wszystko uklada sie samo...a co na to TZ ?????? Quote
agada Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='__Lara']Zgadzam się z tym. Jasza chce jej zapewnić szczęście i bezpieczeństwo. Na kopalni może i szczęśliwa będzie, ale niekonieczne zawsze bezpieczna. Za to mała może nauczyć się (już się uczy) być szczęśliwa u Jaszy, do tego ma zapewnione bezpieczeństwo. Ja jestem jak najbardziej za domem u Jaszy.[/QUOTE] To może zbiorowa petycja do Jaszy TZ-a, bo jak ją wywali razem z psami to trzeba będzie wątek zbiorowy zakładać8-) Quote
Jasza Posted March 7, 2010 Author Posted March 7, 2010 Wróciliśmy ze spaceru....byliśmy oczywiście na kopalni, ale Misia nie chciała wejść do stróżówki. Zajrzała dopiero, kiedy ja tam weszłam. Byli "nowi" Panowie.. Potem poszliśmy na pola, pobiegać w przestrzeni...a tam jest miejsca duuuużo. Futrzaki biegały, ja siedziałam na plecaku, na słomianej trawie i się śmiałam tak, że aż mnie brzuch rozbolał! Szalały do nieprzytomności, rozwaliły się potem kolo mnie w słońcu i dyszały z wywalonymi jęzorami.. Reksio na swoich krotkich, tłustych łapeczkach miał problem za Misią nadążyć, ale w fikołkach nie ma sobie równych! W sumie byliśmy na dworze z trzy godziny, potem wycieranie łapek, dwie michy mięsa, jeszcze niemrawe podskoki, Misia mi porwała skarpetki zwinięte w kulkę i wreszcie poszły spać. Malutka mnie pilnuje strasznie. Chodzi za mną krok w krok. Zostawilam ją więc na pół godziny i poszłam do Lidla.. Popiszczała troszkę po drzwiami, potem był spokój. Mój mąż tematu nie porusza a ja się boję..strasznie.. On myśli, że jutro rano Adas500 po Misię przyjedzie i zabierze na kopalnię...a ja zaraz będę pisała sms-a żeby Pan Adam nie przyjeżdżał.. Boję się reakcji męża, boję się co będzie jutro, jak je rano zostawię, ale chcę spróbować, bo nie wyobrażam sobie, że zaprowadzę Misię na kopalnię, i Panowie będą ją musieli zapiąć na smycz albo zamknąć w stróżówce, żeby za mną i za Reksiem nie pobiegła. Mówię Wam, smutno mi bardzo, ciężko, nie wiem sama jak... Nie mam odwagi zacząć tematu..nie mam odwagi napomknąć mężowi o jutrzejszym dniu...no normalnie jak wariatka.. Ale jak patrzę w oczy Misi , jak patrzę teraz na oba psy, Reksia i księżniczkę, śpiące słodko na wersalce, nie mam siły myśleć że Misia mogłaby wrócić na kopalnię...że mogłoby jej tu nie być... Nie mam już siły myśleć o poniedziałku. Nie mam już siły się nad tym wszystkim zastanawiać.. Chcę po prostu, żeby już było dobrze wszystko..:placz: Quote
magdola Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 trzymam kciuki, u nas poniedzialek tez nerwowy bedzie... Quote
Jasza Posted March 7, 2010 Author Posted March 7, 2010 Wiem Magdola, ja na wątku Dejzi nic nie piszę, ale wiem o operacji i bardzo mocno trzymam kciuki, żeby było dobrze. Bądźcie silne i Ty i Ona. Quote
Jasza Posted March 7, 2010 Author Posted March 7, 2010 Napisałam do Pana Adama, żeby nie przyjeżdżał jutro po Misię. Chyba jest zły trochę na mnie. Ale on jutro ma tylko na noc, więc jak by ja tam przywiózł, to byłaby nie wiadomo z kim. Przepraszam....:oops: Quote
maciaszek Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Jaszo, trzymam kciuki za spokój i pozytywne rozwiązanie całej sprawy i przytulam MOCNO! Quote
malawaszka Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='Jasza'] Nie mam odwagi zacząć tematu..nie mam odwagi napomknąć mężowi o jutrzejszym dniu...no normalnie jak wariatka.. [/QUOTE] no to albo obie jesteśmy wariatki albo takie cóś jest normalne bo mam tak samo zawsze ;) może w tym szaleństwie jest metoda - przeczekać... trzymam za Was :kciuki: Quote
magdola Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 [quote name='malawaszka']no to albo obie jesteśmy wariatki albo takie cóś jest normalne bo mam tak samo zawsze ;) może w tym szaleństwie jest metoda - przeczekać... trzymam za Was :kciuki:[/QUOTE] przeczekanie ma przyszlosc... tz ją pokocha... zobaczysz:) Quote
OlaLola Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Moja koleżanka miała kiedyś podobną sytuacje tyle że z kotem TZ powtarzał jej kiedy wreszcie odda kota spowrotem na kociarnie, że miał być tylko na czas leczenia, minęło trochę czasu i to właśnie on naciskał na adopcję tego właśnie kocika... a gdy kotek musiał odejść płakał jak dziecko... za swoim najlepszym przyjacielem.... Trzymam kciuki i wiem jedno będzie dobrze ;) Quote
__Lara Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Jaszo, a może warto by powiedzieć męzowi żeby zobaczył ile Ci sprawia radości Misia? Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.