Jump to content
Dogomania

Arystokratyczny blogas Dealera-boksera prawdziwego...


Recommended Posts

Posted

HEJ ja czekam na
1. zdjęcia podpowiem nie twoje i nie twojego psa ;) - żart twoje moga też być ha ha ha
2. opowieść jak to jest rodzić :D

  • Replies 17k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted

Patrzcie jakie niecierpliwe:evil_lol:


No ale Aga......ja wszystko rozumiem ale jakieś foty byś chociaz dała. nie trzymaj tego cudeńka tylko dla siebie:roll:

Posted

Eeee...tyle pytan tu padlo,ze nie wiem co mam napisac.....Czy moge poprosic o nowy zestaw pytan? :diabloti:
Na razie prosze w ramach rozpusty,fotki dwie....

Syn moj najwspanialszy na swiecie
:loveu:
[URL=http://img191.imageshack.us/my.php?image=img3014af.jpg][IMG]http://img191.imageshack.us/img191/830/img3014af.jpg[/IMG][/URL]

Oraz matka z synem swym...

[URL=http://img191.imageshack.us/my.php?image=img3060c.jpg][IMG]http://img191.imageshack.us/img191/6136/img3060c.jpg[/IMG][/URL]

Posted

[B]noo, przepiękny, a to drugie zdjęcie boskie :mdleje:

nie wyglądasz, jakbyś dopiero co przeszła trudny porodu... a może to nie byly trudy? :diabloti:[/B]

Posted

No dobra...jak tak o tym porodzie chcecie...nie pytlowac mi tu bo bede tworzyc...obyscie nie zalowaly tego chcenia:roll:

Posted

Juz w niedziele wieczorem ok 22.czulam,ze COS sie zbliza...to cos to byl skurcz,niby znajomy ale jakby calkiem inny....Mielismy gosci,wiec nie mowilam nic ale jakos chyba zaczelam swiecic albo co bo B. sie zorientowal....
Poszlismy spac ok polnocy a jakas godzine pozniej obudzil mnie kolejny skurcz,spokojnie lezalam,wpatrzona w ciemnosc i czekalam....Po pol godzinie kolejny....I wtedy juz wiedzialam,ze to wlasnie dzis na swiat przyjdzie NASZ syn,nasz wyczekany,wymodlony cud....
Ok.2ej w nocy wstalam,bo wiedzialam ze juz nie zasne,zrobilam sobie herbate,naszykowalam zegarek,kartke,dlugopis,przykrylam sie kocem,wzielam ksiazke i czekalam....Od 4ej rano skurcze mialam juz co 10 minut,chodzilam po mieszkaniu,oddychalam jak kaza madrzy ludzie,przed 7a obudzilam delikatnie B. Powiedzialam,mu zeby sie pomalu budzil bo to na pewno nie falszywy alarm i chcialabym aby ze mna byl,zeby potrzymal za reke i masowal krzyz....Skurcze stawaly sie coraz silniejsze ale ciagle do wytrzymania,najgorsze byly te bole krzyzowe,pomagalo mi zgiecie sie,oparcie o sofe,blat,parapet i ucisk B.Zaparlam sie,ze do szpitala pojedziemy dopiero jak skurcze beda co 5 minut,bo wolalam sobie stekac w zaciszu domowym....To bylo takie dziwne....Nawet sie chyba nie balam,czulam sie taka spokojna....Tylko ten bol...ale mimo wszystko,udalo mi sie nawet zasnac na pol godzinki kiedy B. masowal mi plecy....Skurcze byly coraz czestsze,co 8 minut,co 7 minut...Nagle ok.13ej zaczely sie powtarzac co dwie minuty..tak wiec juz nie bylo na co czekac tylko krotki telefon do poloznej i jazda....I chyba zaczely mi sie trzasc nogi....
Dotarlismy na porodowke,polozna juz na nas czekala,sala byla przygotowana,palily sie swiece,grala muzyka...I juz za chwilke pierwsze badanie i pierwszy szok! I moj i poloznej,bo zapieralam sie nogami caly czas ,ze chce rodzic ze znieczuleniem a tu okazuje sie,ze dojechalam do szpitala z rozwarciem na prawie 7cm!!!Czyli mowiac krotko: podobno najgorsze za mna....Tak wiec zrezygnowalam z ZZO...Podpieli mnie pod bezprzewodowe KTG,zazadalismy herbaty i wyslalam B. na papierosa...Bo potem juz bym go nie puscila....
I sie zaczelo....Skurcze jeden za drugim,zmiana pozycji co dwie minuty,sikanie co chwila i bo,bol,bol....ciagle jednak wydawalo mi sie,ze powinno bolec bardziej...Skurcze krzyzowe owszem byly okropne,ale te takie ''z brzucha'' faktycznie dawalo sie rade zniesc i jakby regulowac za pomoca oddechu...Moj dobry ,kochany,wspanialy maz byl ciagle ze mna....On,ktory nie znosi widoku krwi,nie toleruje ''zapaszkow'',nienawidzi szpitali....Chodzil,ze mna do toalety,zmienial wklady,masowal,prowadzi za reke,podawal wode,zabieral wode i milczal kiedy sie na nim wyzywalam...Glaskal czule,podawal rece do miazdzenia...Calowal i odgarnial wlosy z czola....Po prostu BYL,byl jak nigdy dotad....Krotko przed 17ta,badanie i te slowa piekne,cudowne: 9cm,jeszcze chwilka i maly bedzie z Wami....Na tym etapie bol byl juz obecny bez przerwy,co jakis czas stawal sie silniejszy ale praktycznie nie odpuszczal nawet na chwile...w koncu poczulam ze ..MUSZE,MUSZE przec,dostalam pozwolenie i....lekka ulga,ktora na mnie splynela,szybko zostala zastapiona blyskawica bolu nie do wytrzymania....Padlam na kolana,opierajac sie rekami o lozko i parlam...i parlam....parlam....Nie czulam zadnej ulgi,czulam tylko wszechogarniajacy bol...Bolalo mnie chyba wszystko....Zdazylam zauwazyc spojrzenia wymieniane przez polozna i lekarke,i poczulam sie zdenerwowana....Juz czulam ze cos idzie nie tak....Lekarka,kazala mi sie polozyc do badania....Badala i badala i badala....po badaniu wyszla na chwilke,kiedy wrocila miala bardzo powazna twarz i poinformowala nas,ze wezwala szefa na konsultacje....Wtedy zaczelam sie bac,pomimo tego ze widzialam caly czas,ze akcja serca Okrusia jest w porzadku,to zaczelam sie trzasc ze strachu....Tak cholernie sie balam o niego.....Po chwili,przyszedl szef wraz ze swoim zastepca,zbadal mnie i uslyszalam,ze jest problem....Rozwarcie w dalszym ciagu na 9 cm,maly zaklinowany w kanale i niestety obrocony glowka w bok....Kazali mi polozyc sie na boku,podpieli oxy i kazali przec....To bylo ok 18ej....Parlam jak moglam najmocniej,zeby pomoc malemu...Niestety....ani drgnal...W koncu nie wiem nawet o ktorej,bo stracilismy juz rachube czasu szef podjal decyzje,ze nalezy malemu pomoc....Obrocic glowke kleszczami i jesli to nie pomoze to wyciagnac za pomoca proznociagu....Ja bylam juz tak slaba,ze szeptalam tylko...nie dam rady...nie dam rady....nie mam sily....pomozcie mu....ja nie dam rady....Nagle wokol nas zrobil sie tlum,dwie polozne,trzech lekarzy,z tylu za mna B.Zmiana pozycji lozka na zwykle ginekologiczne,szybkie przebranie sie lekarzy,brzek narzedzi,powaga na twarzach wszystkich.....
Nie jestem w stanie opisac bolu,ktory czulam....Nie ma takich slow....Nie ma tez slow,ktorymi moglabym wyrazic wdziecznosc mojemu mezowi....Bylam pewna,ze teraz juz wyjdzie....chyba nawet nie mialabym do niego zalu o to...Zostal,trzymal za rece,odrywal moje wlasne palce od moich zebow....Bolalo tak,ze nie kontrolowalam tego co robie i usilowalam sobie odgryzc palce....B.pilnowal mojego oddychania,kazal zamykac oczy i buzie kiedy parlam..mial przy tym taki spokoj w glosie,jakby byl ze stali...Lekarz wcisnal we mnie kleszcze,musial oczywiscie naciac krocze ale tego to juz nie czulam,obrocil malego ale nie dalo to za wiele...parlam ale maly stal w miejscu....Parlam bez konca zdawalo mi sie,i zdawalo mi sie tez z mych ust wydobywa sie ryk...Myslalam,ze wrzeszczalam bez przerwy,ale potem B. powiedzial mi ,ze tak naprawde ryknelam tylko dwa razy...Wlasciwie to byl skowyt....Zaczelam tracic swiadomosc i nagle w mojej glowie pojawila sie mysl,ze umre....ze strace zycie w zamian dajac je mojemu synowi....i wtedy poczulam silne szarpniecie,taka jakby ulge i na moim brzuchu polozono mi naszego melgo synka...Nie oddychal...Zabrano go zaraz i za kilka sekund uslyszalam ten najwspanialszy pierwszy krzyk.....Przyniesiono go raz jesczze...Trzymalam mojego meza za reke i powtarzalam jak oszalala : dziekuje,dziekuje,dziekuje....Nie wiem za co,nie wiem komu ale dziekowalam bez konca.....Calowalam glowke mojego synka,dotykalam malenkich raczek i nie wierzylam,ze tak cudowna istota wyszla z mojego ciala...Ale tak naprawde w tym momencie czulam przede wszystkim ogromna ulge,ze to koniec...B. wraz z polozna zajeli sie Alexem a mna zajeli sie lekarze,roboty bylo na dwie godziny....Jestem popekana na zewnatrz,w srodku,wzdluz i w poprzek....
Alex przyszedl na swiat o godz. 20:40 11 stycznia 2010 roku,wazyl dokladnie 3830 i mial 51 cm...Po tym nielatwym rowniez dla niego przyjsciu na swiat ma slad na glowie w postaci wielkiego guza...Mam ciagle nadzieje,ze nie bedzie zadnych komlikacji zdrowotnych,dzis idziemy na USG glowki....Prosze,kto moze niech pomodli sie aby obylo sie bez problemow...Ten guz sie wchlonie ale czy uzycie tych narzedzi,ten stres nie odbije sie na jego zdrowiu????
Na razie nasz synek jest spokojnym spioszkiem,zarloczkiem,ktory wrzeszczy co sil w plucach tylko jak jest glodny...czyli co jakies 2-3 a bywa i 4 godziny.....
Patrze na niego i ciagle nie wierze....ze mozna tak...ze mozna tak bezwarunkowo,ze mozna z usmiechem i jednoczesnie lzami kochac....
Patrze na mojego meza i widze prawdziwego mezczyzne..ale widze tez jak on patrzy na mnie...ma w oczach podziw...Ja podziwiam jego i jestem z niego tak dumna,ze brak mi slow....Rozmawiamy wedle zalecen poloznej o naszym porodzie....Musimy,bo widze ze B. przezywa to strasznie,nie mowi nic ale to nie ten sam facet co przed tygodniem....O naszym porodzie mowic sie bedzie jeszcze dlugo w tym szpitalu...My wiemy jedno...naprawde : nigdy wiecej........

Posted

o RANY! u nas młody też się zaklinował ale nogą wpadł w kanał rodny. Ale wyciągnięcie go było proste dwie osoby kilka qrw i ja trzymana przez anestezjologa cobym nie spadła z tego małego stołu. Przy twojej historii mój poród to zajebista przygoda z bebechem odbitym w lampie!
I po raz kolejny cieszę się, że miałam cięcie!!!!!

Wiesz co ja przez dobę nie byłam z synem i nie wydaje mu się, żeby miał traume z tego powodu. Dzieci po cesarkach są ponoć niespokojne. U nas Jaś jest spokojny!
Myślę, że Alex mimo trudu porodu teraz dostaje taki zastrzyk miłosci, że już tego nie pamięta.


DZIŚ KOŃCZYCIE TYDZIEŃ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

my się podwójnie cieszymy z waszego poniedziałaka hahahaha

Posted

[COLOR=Olive][FONT=Georgia][B]wzruszyłam się jak to czytałam :oops:
i utwierdziłam w przekonaniu że obecność partnera podczas tego wydarzenia jest bardzo ważna
[/B][/FONT][/COLOR]

Posted

Aga!!! Szok!!! Rycze jak bobr!!!
ale juz wsio oki, juz bedzie dobrze, juz jest spokojnie, a guz na glowce zniknie szybciej niz sie spodziewasz
Myszko przeszlas duzo i mozesz byc z siebie i swoich chlopakow bardzo dumna.
A teraz juz jestescie RODZINA!!!!

Posted

Siem wzruszyłam....
Ide bo Ci zasmarkam galerię.....
Przyjde jak sie ogarnę....



Chcę powiedzieć, że cieszę się że Aleksik jest z Nami i ze jestem PEWNA że wszystko bedzie ok i że teraz to macie już tylko z górki;)

Cieszcie się sobą......:loveu:
[url]http://img191.imageshack.us/img191/6136/img3060c.jpg[/url]

Posted

[COLOR=Red][B]przedarłam się przez smarki Japkowej ;)

Do twarzy Wam ze sobą :loveu:
[url]http://img191.imageshack.us/img191/6136/img3060c.jpg[/url]

Mały jest CUDOWNY

Aga , będzie dobrze , guz się wchłonie , a Mały otoczony Waszą opieką pamiętać będzie TYLKO te dobre chwile ...[/B][/COLOR]

Posted

Kochane moje...dziekuje za kazdego kciuka,pozytywna mysl i modlitwe.....
Wrocilismy od lekarza....Na usg nie wykryl zadnych krawien,kosci sa cale...Teraz tylko czekac az plyn z krwiaka sie wchlonie......

Myslalam,ze zemdleje jak powiedzial,ze wszystko w porzadku....ide ochlonac....

Posted

[FONT=Arial][COLOR=Red][B]Aga ;) przeca pozytywnie wibrujemy w Waszym kierunku :calus:




A tak na serio to Adaś syn mojej kuzynki też sie tak paskudnie urodził ...z tym że w starej Polsce sprzed 20 paru lat chcieli mu coś wysysać , drapać czy kij wie o co im szło ...kuzynka nie dała i Adaś wyrósł na zdrowego zdolnego chłopa ..nota bene mieszka w Dojczlandzie ;)[/B][/COLOR][/FONT]

Posted

[quote name='malawaszka']i tak trzymać :klacz: aż się napiję likierku z tej okazji :drinking:[/QUOTE]

[COLOR=Red][B]:hmmmm:likier powiadasz .....a to ja se też naleję ;)...za Nasze Dogomaniackie szkraby ;)[IMG]http://www.dogomania.pl/../images/smilies/new_all_coholic.gif[/IMG][/B][/COLOR]

Posted

[B]Aga, przeczytałam, padłam i też się popłakałam :mdleje:

Bardzo wspólczuję okropnego porodu, ale NAJWAŻNIEJSZE, ze Alex jest z wami, ze jest zdrów, że ma WAS.

I za Debe powtórzę - jakże i ja się cieszę, że miałam cesarkę, niech sobie inni będą fanami naturalnego rodzenia, ja nie jestem, nigdy nie byłam i zdania nie zmieniłam. Przy cięciu nie ma zagrożenia dla dziecka i to jest dla mnie najważniejsze.


[/B]

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...