Jump to content
Dogomania

zapaść tchawicza - czy operacja pomoże?


iza_szumielewicz

Recommended Posts

Na noc kładę urnę na posłaniu Malutkiego w naszej sypialni i tak sobie śpimy. przytulam tę urnę, chcąc wierzyć, zę w środku jest mój Malutki.

Opętańczo szukam informacji w necie, które pozwolą mi zweryfikowac uczciwość tego faceta. Zgadza się cena kremacji i struktura "prochów" (urna jest zalakowana, a le słychać, ze w środku sa granulki - tak ma być). Rozmawiałam z właścicielem Domu Pogrzeobwego Służew, który też dał swojeog psa temu człowiekowi do kremacji. Mówi, ze jest uczciwy. Ale powiedizeć można wszystko, zwłaszcza kiedy ma się w tym interes. ten człowiek kupuje w DP Służew urny. Wsółpracuje już trzy lata i wg szefa DP Służew, gdyby coś kręcił, już dawno by to wyszło. Nie wiem sama. Nie mam spokoju. Zamiast myślec o Malutkim i go wspominać, ciągle myślę, gdzie jest jego kochane ciałko:placz: Ciałko, które tak całowałam. Znałam każdy centymetr kwadratowy. Mogłabym nawet pokazać miejsca, w których w ciągu ostatnich dwóch lat miał kleszcza. Mam w domu torbę, w którą włożyła go Mama po śmierci. Ta torba pachnie Malutkim. Naprawdę. Przechowała jego zapach zapach mojego ukochanego psa. Tylko tyle mi zostało:placz::placz::placz:

Wybaczcie. Nie radzę sobie z tą stratą. Ale rpzede wszystkim nie radzę sobie z tym, co zrobiłam (a właściwie czego nie zrobiłam) dla Małego w ostatniej chwili jego życia. To tak, jakby niespodizewanie zawiódł was najbliższy człowiek - jedyny, któremu ufaliście bezgranciznie. A nagle zostajecie sami. I odchodzicie zdziwieni, dlaczego tak się stało. Nie wybaczę sobie tego. Nigdy. Co do kremacji, to wiedizałam już od dawna, że chcę mieć małego zawsze przy sobie. Chciałam tej kremacji, żeby nikt nigdy nie rozgrzebał jego grobu, żeby nie jeździły po nim samochody, żeby nie budowano na nim domów. Jestem przekonana, że w swoim sercu podjęłams łuszną decyzję. nie wzięłam jednak pod uwagę tego, ze ktoś na czyjejś śmierci może chcieć się dorobić, oszukać. Jakoś durnowato naiwnie wierzyłam, że w takiej chwili wszyscy są uczciwi i zjednoczeni z czyimś cierpieniem. Durna, durna pała ze mnie:angryy:.

Jak się pozbieram, to przeniosę wątek Małego do TM. Czy ktoś z was pomoże mi wstawić tam jego zdjęcia?

Link to comment
Share on other sites

Wiem, że mnie skrytykujecie. :oops: Zadzwoniłam do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego przy Komendzie Głównej Policji z pytaniem o test DNA. Powiedziano mi tam jednak (a potwierdził to dr Niziołek, z którym też dziś rozmawiałam), że po procesie spalenia w wysokiej temperaturze niknie białko, a z nim możliwość przeprowadzenia wiarygodnego testu DNA.
A więc niczego już nie sprawdzę.

Zrobię więc tak: jeśli w ciągu 2 dni facet nie zgłosi się do mnie z fakturą, zadzwonię, poprosze o fakturę, dokładną lokalizację spalarni i poprosze o mozliwośc wizytacji w tej jego chłodni na Mariensztacie. Jest mi już obojętne, co ten człowiek o mnie pomyśli (jeśli jest uczciwy, moja kontrola na pewno go zaboli).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iza_szumielewicz']Wiem, że mnie skrytykujecie. :oops: Zadzwoniłam do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego przy Komendzie Głównej Policji z pytaniem o test DNA. Powiedziano mi tam jednak (a potwierdził to dr Niziołek, z którym też dziś rozmawiałam), że po procesie spalenia w wysokiej temperaturze niknie białko, a z nim możliwość przeprowadzenia wiarygodnego testu DNA.
A więc niczego już nie sprawdzę.

Zrobię więc tak: jeśli w ciągu 2 dni facet nie zgłosi się do mnie z fakturą, zadzwonię, poprosze o fakturę, dokładną lokalizację spalarni i poprosze o mozliwośc wizytacji w tej jego chłodni na Mariensztacie. Jest mi już obojętne, co ten człowiek o mnie pomyśli (jeśli jest uczciwy, moja kontrola na pewno go zaboli).[/quote]

Iza po kremacji zawsze jakiś fragment kości pozostaje.

Ja Cię nie namawiam do robienia testu DNA.
Może lepiej nie rób.....
Sprawdź faceta fakturę miejsce......
Ale może zostaw Urnę w spokoju.......

Za dużo Cię to finansowo i emocjonalnie będzie kosztować.....
Szkoda Twoich nerwów.....
Skup się na dziecku

Ja o Malutkim cały czas myślę.
Bo on był bardzo bliski mojemu sercu.....

Za propozycje złożona na PW dziękuje będę o tym pamiętać...

Iza mam pytanie czy Malutki jak był niedotleniony to miał bardzo ciemną krew ?? - krew prawie czarną??
Moja Sabra taką krew dzisiaj ma wet powiedział że bardzo słabo nasycona tlenem jest.

W Środę idę z nią do kardiologa.
Jutro będę miała wyniki krwi.

Czy będę mogła przysłać te wyniki do Ciebie z prośbą o pokazanie doktorowi Niziołkowi ???..............

Link to comment
Share on other sites

Beatko, tak. Oczywiście, że Mały z niedotlenienia miał ciemną krew. Oczywiście. Jeśli możesz, włóż ją u weta pod butlę tlenową chociaż na godzinę. To świetne lekarstwo. Prześlij mi wyniki Sabry. We czwartek wieczorem widzę się z Niziołkiem. Na pewno porozmawiam z nim o sabrze. Napisz mi na pw jak najwięcej info o jej zachpowaniu, samopoczuciu, a nawet ilości i kolorze moczu. Napisz, czy wymiotuje, czy ma gorączkę, czy ma apetyt, czy dużo kaszle, kiedy kaszle najmocniej, czy dobrze chodiz na spacerze, czy tez się wlecze. Sprawdź śluzówki (dziąsła i oczy) - czy są blade, czy pod naciskiem palca po 1-2 sekundach wracają do różowego koloru., jakiego koloru jest język (różowy, przekrwiony czy fioletowawy). WSZYSTKO, WSZYSTKO MI NAPISZ. Postaram się pomóc, na ile tylko mogę. Jeśli chcesz, mogę dla ciebie wypożyczyć ten koncetrator tlenu i wysłać go pociągiem. Kaucję (jest strasznie wysoka) założe, ale wypożyczenie miesiecznie 200 złotych plus koszty trtansportu pociagiem musiałabyś pokryć. Chcesz tak? ten tlen ratował Małego ponad rok. naprawde świetna sprawa. jesli nie, to musisz znaleźć weta z butlą i podawać Sabrze tlen u weta. Moge Ci przesłać maseczkę, która Niziołek sprowadził dla mnie z USA, tylko że ona jest na niewielki pyszczek.

Wiem, dziewcyzny, ze w takiej chwili nie krytykujecie mnie z litości, ale możecie napisać, co czujecie. Dałam się z ta kremacjąe podpuścić, prawda? Zadzowniłam dziś do teog faceta, zażądałam faktury i info o spalarni. powiedizałam, ze mi przykro, ale mu nie wierzę. Poza tym poprosiłam Karinę Schwertzler (na pewno wiele z was ją zna) o pomoc.Opieprzyła mnie strasznie za moją głupotę, ale obiecała pomoc. nie moge pisac na forum, co wymyśliłyśmy, ale jeśli facet kłamie, to go zniszcyzmy. a razem z nim ten cały dom pogrzebowy. Jeśli jest uczciwy, to przeprosze go i napiszę o jego usługach artykuł. takie życie. Jak mówił Stalin:"Wszystkim wierzymy. Wszystkich sprawdzamy".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iza_szumielewicz']Beatko, tak. Oczywiście, że Mały z niedotlenienia miał ciemną krew. Oczywiście. Jeśli możesz, włóż ją u weta pod butlę tlenową chociaż na godzinę. To świetne lekarstwo. Prześlij mi wyniki Sabry. We czwartek wieczorem widzę się z Niziołkiem. Na pewno porozmawiam z nim o sabrze. Napisz mi na pw jak najwięcej info o jej zachpowaniu, samopoczuciu, a nawet ilości i kolorze moczu. Napisz, czy wymiotuje, czy ma gorączkę, czy ma apetyt, czy dużo kaszle, kiedy kaszle najmocniej, czy dobrze chodiz na spacerze, czy tez się wlecze. Sprawdź śluzówki (dziąsła i oczy) - czy są blade, czy pod naciskiem palca po 1-2 sekundach wracają do różowego koloru., jakiego koloru jest język (różowy, przekrwiony czy fioletowawy). WSZYSTKO, WSZYSTKO MI NAPISZ. Postaram się pomóc, na ile tylko mogę. Jeśli chcesz, mogę dla ciebie wypożyczyć ten koncetrator tlenu i wysłać go pociągiem. Kaucję (jest strasznie wysoka) założe, ale wypożyczenie miesiecznie 200 złotych plus koszty trtansportu pociagiem musiałabyś pokryć. Chcesz tak? ten tlen ratował Małego ponad rok. naprawde świetna sprawa. jesli nie, to musisz znaleźć weta z butlą i podawać Sabrze tlen u weta. Moge Ci przesłać maseczkę, która Niziołek sprowadził dla mnie z USA, tylko że ona jest na niewielki pyszczek.

Wiem, dziewcyzny, ze w takiej chwili nie krytykujecie mnie z litości, ale możecie napisać, co czujecie. Dałam się z ta kremacjąe podpuścić, prawda? Zadzowniłam dziś do teog faceta, zażądałam faktury i info o spalarni. powiedizałam, ze mi przykro, ale mu nie wierzę. Poza tym poprosiłam Karinę Schwertzler (na pewno wiele z was ją zna) o pomoc.Opieprzyła mnie strasznie za moją głupotę, ale obiecała pomoc. nie moge pisac na forum, co wymyśliłyśmy, ale jeśli facet kłamie, to go zniszcyzmy. a razem z nim ten cały dom pogrzebowy. Jeśli jest uczciwy, to przeprosze go i napiszę o jego usługach artykuł. takie życie. Jak mówił Stalin:"Wszystkim wierzymy. Wszystkich sprawdzamy".[/quote]

Iza dzięki wielkie.
Co do tlenu.......
Na razie nic nie załatwiaj bo nie wiem czybędzie potrzebny.
Weta mam pod telefonem jeżeli coś się będzie działo.
Na PW napisze info o Sabrze.

Serdecznie pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Cytat:
[QUOTE]
Napisał [B]iza_szumielewicz[/B] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?p=9239958#post9239958"][IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images_pb/buttons/viewpost.gif[/IMG][/URL]
[I]Wybaczcie. Nie radzę sobie z tą stratą. Ale rpzede wszystkim nie radzę sobie z tym, co zrobiłam (a właściwie czego nie zrobiłam) dla Małego w ostatniej chwili jego życia. To tak, jakby niespodizewanie zawiódł was najbliższy człowiek - jedyny, któremu ufaliście bezgranciznie. A nagle zostajecie sami. I odchodzicie zdziwieni, dlaczego tak się stało. Nie wybaczę sobie tego. Nigdy. [/I]

[/QUOTE]

Iza, Mały nie był sam!.Był z Twoją Mamą, która przecież też była mu bliska. Pisałam wcześniej, że być może on wybrał ten czas właśnie ze względu na Ciebie. Nie jest to wcale takie nieracjonalne; wiele psów szuka na te ostatnie chwile życia odosobnionego miejsca. Nie wiem dlaczego; może w ten sposób właśnie chcą intuicyjnie oszczędzić tych, których kochają? Może dlatego Mały nie chciał czekać na Ciebie?
Jednocześnie wiem jak nam trudno w tej ostatniej chwili zachować spokój. Obawiam się, że Tobie też byłoby trudno zapanować nad swoja rozpaczą, przerażeniem. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to nietaktownie, ale może tak było lepiej dla Malutkiego. Z pewnością byłoby mu trudniej odejść, gdyby przeżywał wtedy także Twój ból.
Ważne jest to, ze zadbałaś, żeby nie był sam albo wśród obcych ludzi.

Link to comment
Share on other sites

Robiłam dziś zakupy w tesco (100m od mojego domu). Kiedy wychodziłam, odruchowo rozejrzałam się za małym. zawsze na mnie czekał i omiatał wzroskiem każdego wychodzącego (nigdy go nie przywiązałam po seryjnych kradzieżach psów sprzed Tesco: łapali psa, potem wieszali ogłoszenie, ze przybłąkał się piesek, a od właściciela żądali tysiąca zlotych - obojętnie czy kundel czy rasowy:angryy::angryy:). Mały bez smyczy na pewno nie dałby sie nikomu złapać. Byl zręczny. Potrafił dotkliwie ugryźć mimo maleńkiej mordki. Dziś mija okrągły rok, jak ugryzł w twarz:crazyeye: moją Weronikę. Kiedy jechaliśmy do Olsztyna po jego zwłoki, mój mąż powiedział, ze ma na sobie spodnie z dziurą po zębach malutkiego. Tak, tak. On byl specyficzny. Pogryzł w zasadzie wszystkich. Kiedyś nawet dziobnął mnie w nos (ale to moja wina; kiedy spał i wyglądał cudnie, rzuciłam się na niego z całusami:oops:). Straszliwie dużo szczekał. czasem nawet potrafił ochrypnąć. Kiedy ktoś wchodził, a ja go zamykałam w łazience, wyrywał zębami fragmenty drzwi:loveu:. Wiem, że to brzmi dziwacznei, ale ja kocham psy z charakterem. Malutki został wychowany jako pies do pilnowania obejścia w sensie info o intruzie (taką rolę spełniał na budowie, kiedy go z niej zabrałam). Zostało mu to do śmierci.

Kiedyś na serio mnie rpzestraszył, kiedy na dworze wystartował do rottweilera. Ten - zdziwiony uznał, że gnój nie będize podskakiwać i zaczął biec. Nie wiedizałam, co robić, więc odruchowo wepchnęłam Małego na maskę pierwszego lepszego samochodu, a sama stałam jak kołek. Wiecie, co zrobił Mały? Nadawał z tego samochodu jeszcze głośniej:loveu::loveu::loveu::loveu:. W ostatniej chwili właściciel odwołał rottka i mnie się upieklo, ale miałam pełno w galotach. Taki był mój Malutki. Mój Anioł kochany. Mój przyjaciel. Mój wierny kompan.:-(:-(:-(:-(:placz:

Link to comment
Share on other sites

Oj, tak, charrrakterrrku to Malutkiemu odmówić nie było można :evil_lol:

Napiszę Ci coś, o czym chyba nigdy Ci nie mówiłam ;)
Jakieś sześć-siedem lat temu, kiedy jeszcze się nie znałyśmy, odprowadzałam z Bugajskim koleżankę do metra. Jak przechodziłam obok Twojego bloku, Ty akurat wychodziłas z klatki z Malutkim, też chyba byłaś z jakąś koleżanką. Oba nasze psy latały bez smyczy. I oczywiście... Malutki do Bugajskiego wystartował. Na co Bugajski mu się odszczeknął.
Oczywiście się przestraszyłaś i pysknęłaś do mnie, że takie wielkie psy to się na smyczy powinno prowadzić, a ja oczywiście nie pozostałm dłużna i odpysknęłam, że na smyczy to powinny być agresywne, bez względu na wielkość... :eviltong:
Pewnie tego nie pamiętasz? ;) Mnie się to zapisało w pamięci, bo wtedy właśnie się dowiedziałam, że ten mały charakterny pyrtek z budowy ma dom :loveu: ;)

Link to comment
Share on other sites

No co Ty? Kompletnie tego nie pamiętam:crazyeye::crazyeye:, ale święcie wierzę w ten incydent. Miałam takich dziesiatki. Mały przy mnie czuł się pewnie i zaczepiał wszystko, co sie rusza. Ale jak juz był dym, to szybko zmykał i chował się za mnie. A ja niby co miałam zrobić? Zawsze go broniłam. Głónie pyskówką:oops::oops:Pewnie, że się tego wstydzę, ale Mały był najważniejszy. Zawsze. Nawet, jak był winny.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iza_szumielewicz']Zawsze go broniłam. Głónie pyskówką:oops::oops:Pewnie, że się tego wstydzę, ale Mały był najważniejszy. Zawsze. Nawet, jak był winny.[/quote]
Chyba każdy z nas ma taki syndrom - nawet jeśli wiemy, że to nasz pies się źle zachowuje, to i tak go zaciekle bronimy, w końcu to nasz Niuniuś i innym wara od jego krytykowania :mad:;) Moja Sabina też nie święta, a jak zdarzył się jej dym i ktoś się na mnie wydarł, to i ja - bezsprzecznie winna - się wydzierałam, przepraszałam w drugiej kolejności, albo i wcale, jeśli ktoś był wybitnie chamski ;)
A w tej sytuacji sprzed lat obie byłyśmy "winne", bo oba psy powinny być na smyczy :lol: Ale pokaż mi właściciela psa, który nigdy nie złamał przepisu o trzymaniu psa smyczy :cool1: No i nie "pyskowałyśmy" sobie po chamsku, ot, kulturalnie wymieniłyśmy sprzeczne poglądy ;) :evil_lol:
Całe to zdarzenie traktuję humorystycznie, nie przeszkadza mi to lubić Ciebie, nie przeszkadzało mi to lubić Malutkiego. Ani ucieszyć się wtedy z faktu, że ma dom :loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iza_szumielewicz']No co Ty? Kompletnie tego nie pamiętam:crazyeye::crazyeye:, ale święcie wierzę w ten incydent. Miałam takich dziesiatki. Mały przy mnie czuł się pewnie i zaczepiał wszystko, co sie rusza. Ale jak juz był dym, to szybko zmykał i chował się za mnie. A ja niby co miałam zrobić? Zawsze go broniłam. Głónie pyskówką:oops::oops:Pewnie, że się tego wstydzę, ale Mały był najważniejszy. Zawsze. Nawet, jak był winny.[/quote]

No i jak Mały miał nie szczekać, jak jego pani w szczekaniu była jeszcze lepsza. ;) :lol: Jaki pan, taki kram. :cool3: ;)

Iza, co do smutniejszej kwestii sprawdzania tego pana. Sądzę, że jeśli masz wątpliwośći, które mają Ci nie dawać spokoju, to lepiej spokój sobie zapewnić, czyl iw miarę możliwości sprawdź tego pana. Sądzę, że jeśli zrobisz to delikatnie, jeśli facet jest uczciwy, nie będzie czuł się urażony. Lepsze to niż robić mu złą opinię, bo w końcu faktycznie może to być facet w porządku.
Druga sprawa, rozumiem, co teraz przeżywasz. Też wariuję w takich sytuacjach tragicznych. Kiedy umarła moja ukochana rottweilerka, pochowałam ją na działce, ale kiedy w nocy była burza, siedziałam na grobie, bo miałam silne przekonanie, że się boi. Poza tym martwiłam się, że leję siena nią deszcz. Tylko, że takie dziwne odczucia i lęki znikają z czasem, co świadczy o tym, że są wytworem naszej zranionej duszy. Weź to pod uwagę i zacznij się powoli uspokajać, nie nakręcaj się. Skup sie na tym, że Maly nie cierpi, a swoja wiedzą możesz teraz pomóc innym, którzy maja podobne problemy z psami, jak Ty miałaś z Małym. Skup się na tym, żeby wsyzstko nabrało jakiegoś sensu. Część z nas traktuje psa jak swoje dziecko i koszmar, jaki się potem przeżywa, po stracie zwierzaka, jest nie do opisania. Ale to mija i trzeba pomóc swojej psychice, ulżyć jej.

A teraz moje pytanie w sprawie mojego Kazia. Czytałam, że pomagasz Sabrze. Czy istnieje możliwość, żebym przesłała Ci zdjęcie rtg mojego Kazika, pieniążki na wizytę i czy mogłabyś je pokazać dr Niziołkowi z prośbą o pokierowanie mnie, co mam dalej robić. Nie dam rady dojeżdżać do Warszawy, a tutaj mojego psiaka skazano, chocuważam, że bez sensu. To, ze ma kilkanaście lat nic nie znaczy, pies jest na chodzie i cieszy się życiem. Nie uważam, że wiek jest powodem do tego, żeby olać sprawę i zaprzestać podawania leków. Mm tu weta, który pomoże mi dalej, jeśli dr Niziołek zaleci jakąś kurację. Czy sądzisz, że takie rozwiązanie jest możliwe? Przesłałabym też wtedy zdjęcie rtg serca mojej Itusi. Czy sądzisz , że to ma sens i jest możliwe?

Link to comment
Share on other sites

Eruane, oczywiścioe, że prześlij mi wszystkie "kwity" psa, jakie masz. Najlepiej przez mojego męża, który - jak co czwartek - jedzie do warszawy ze Skarżyska. Własnie we czwartek,i to wieczorem, już po przyjkeździe Rafała idę do Niziołka (nie mogę zostawić dziecka samego w domu). Mogłabym to mu od razu pokazać, a w poniedizałek kwity byłyby już z powrotem w Skarżysku. Tak chyba będize najlepiej i najtaniej. Żadnej kasy. Pamiętaj - żadnej kasy. chętnie pomogę. naprawdę.

Link to comment
Share on other sites

[I]Na prośbę Izy wstawiam zdjęcia Małego z opisami autorstwa jego pańci...[/I]


[COLOR=navy][B]zdjęcie - wiosna 2005 - Mały jeszcze nie wie, że jestem w ciąży; cieszy się, bo jest oczkiem w głowie[/B][/COLOR]

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/7678/obraz021os8.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]czerwiec 2005 - Jak na artystyczny kazimierz Dolny przystało - Mały przy pianinie[/B][/COLOR]

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/4421/obraz013ch9.jpg[/IMG]

[B][COLOR=navy]jesień 2005 - wybory z Małym; jestem w zaawansowanej ciąży[/COLOR][/B]

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/7057/obraz139up3.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]jesień 2005 - ulubiona forma odpoczynku Małego; w tak zaawansowanej ciąży nieco uciążliwa[/B][/COLOR]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/5673/obraz222pn8.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]Pierwsze wejście Weroniki do domu po urodzeniu; Mały jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, co go czeka...[/B][/COLOR]

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/1664/obraz111am0.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B].... a czekają go nieprzespane noce[/B][/COLOR]

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/468/obraz146cm9.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]grudzień 2005 - Mały trochę smutny; wie już, ze ma w Weronice[/B][/COLOR]
[B][COLOR=navy]konkurencję.....[/COLOR][/B]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/200/obraz627vy6.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]... ale jakoś próbuje sprostać[/B][/COLOR]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/7818/obraz745kd5.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]wrzesień 2006 - dalsze próby oswajania "Obcej"[/B][/COLOR]

[IMG]http://img146.imageshack.us/img146/7104/obraz155xd1.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]maj 2007 - mimo wszystko dobry humor[/B][/COLOR]

[IMG]http://img146.imageshack.us/img146/8638/obraz015oq0.jpg[/IMG]

[B][COLOR=navy]maj 2007 - spacer w lesie[/COLOR][/B]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/9623/obraz031md4.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]maj 2007 - jeden z ostatnich skoków przez przeszkodę[/B][/COLOR]

[IMG]http://img219.imageshack.us/img219/5921/obraz071wa1.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]maj 2007 - Mały zmęczony; Weronika wiezie go w wózku; w lesie sensacja[/B][/COLOR]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/977/obraz076pl3.jpg[/IMG]

[B][COLOR=navy]maj 2007 - znów odzyskałem siły![/COLOR][/B]

[IMG]http://img244.imageshack.us/img244/1593/obraz171di3.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]maj 2007 - Ac o? Wytarzam się w piaskownicy![/B][/COLOR]

[IMG]http://img146.imageshack.us/img146/3338/obraz074bg6.jpg[/IMG]

[COLOR=navy][B]sierpień 2007 - szczyt formy w ostatnim odcinku zycia; niecałe dwa tygodnie później zaczęłą się gehenna, która skończyła się 03.01.2008 o 14.30.[/B][/COLOR]

[IMG]http://img117.imageshack.us/img117/5616/obraz001dc7.jpg[/IMG]

[']

Link to comment
Share on other sites

Tak, tak. Mały zawsze traktował Weronikę jak krzykliwego intruza. Chował się przed nią, czasem powarkiwał. Uważał ją za kumpla tylko wtedy, gdy rzucała mu zabawki.

Na ostatnim zdjęciu dobrze widać, jak różowy ma język (zwróćcie uwagę, że na zdjęciach w lesie miał leciutko fioletowawy - to wtedy, gdy męczyl się ruchem). Od wrzesnia 2007 już ani razu język nie zrobił się idealnie różowuy - był albo przekrwiony albo lekko fioletowy. Oczywiście, bardzo pomagał tlen, ale drogi oddechowe byly coraz bardziej zapchane śluzem, a tchawica coraz węższa. Ciekawa jestem, czyt Niziołek we czwartek potwierdzi moją "diagnozę przyczyny zgonu"; moim zdaniem po załamaniu pogody (gwałtowne oziębienie i wiatr od 1 stycznia) Mały dostał potężnego zatoru.

Mam jeszcze kilka zdjęć z grudnia; tych ostatnich, jakie Mały miał w życiu. Chyba jeszcze raz uśmiechnę się do Eruane:cool3::cool3::razz::razz:

Link to comment
Share on other sites

Mój Anioł. on nie lubił nikogo oprócz mnie i mojej Mamy (no, ewentualnie mojego Taty). Ale za to nas (mnie i Mamę) bardzo bardzo kochał. To było widać na każdym kroku. To był pies, który duzo w życiu wycierpiał. Nie znam dokładnie jego hisrtorii od urodzenia, ale od ciecia na budowie, z której Małego zabrałam wiem, że przywieźli go robotnicy ze wsi. Mieszkał tam z dużą suką (którą po oszczenieniu na buudowie ukradizono)). Każde z nich miało inne zadanie. Mały - jako że był czujny i szczekliwy - miał informować o intruzie, a suka miała swoją postura budizć respekt. i tak było. Dokarmiałam Małego i sukę przez rok. podawałam im jedzenie przez płot. W nocy, kiedy wybiegały za płot, dawałam im jeść na trawniku. Suka była przyjacielska, ale inwazyjna. odbierała Małemu jedzenie, a Mały strachliwy, wiec nie walczył. oddawał jej. Rzucałam mu więc na odległość, zeby coś przekąsił. I tak rpzez rok. Długo nie dawał się dotknąć. Czasem przez omkno widizałam w nocy, jak Mały vbiegł przodem i szczekał na psy, a jak psy się zbliżały, chował się za sukę i wycofywał. Później dowiedizałam się, ze dokarmiało go całe osiedle. Kiedy zniknęła suka, ały stracił animusz. dalej go karmiłam. dzień w dizeń. Któregoś dnia wreszcie dał się dotknąć, potem dał się wziąć na ręce. Około 10 stycznia 2002 roku (był potwiorny mróz) Mały po karmieniu wywrócił się, wyprężył łapy i strasznie wył. Miał odmrożone opuszki. Ja potwornie płakałam. mój mąż nie chciał się zgodizć na psa.
19 lutego 2002 roku podeszłam wieczorem do Małego z miską, a on nic. Chciałam go wziąc na ręce, a on pisnął. chwile potem zwymiotował. popatrzyłam - a tu na brzuchu potężny krwaik kształtu męskiego buta. Skoro świt zabrałam go do weta (przy protrestach ciecia, który "opiekował się" i suką i Małym (obydwoje - musze przyznać - byli zaszczepieni przeciwko wściekliźnie). Wet mnie pyta o historię psa, a ja mu na to, ze nic nie wiem. Potraktowali go w pierwszym momencie jak smiecia. Zadziałało dopiero "Radio Zet". Wiele rtg z kontrastem, w końcu decyzja o operaxcji 9nie wiedzieli, co jest; brzuch był bolesny, napięty, nawracające wymioty). Podczas operacji Mały im odjeżdżał pod narkozą. Diagnoza - zerwanie lewej nerki od kopa oraz zastój kałuu. Nerkę podszyto, kał wyciśnięto. ze szpitala mały wrócił już do mnie. Nie obchopdziło mnie już zdanie męża. Cieć nie chciał oddać Małego. Dałam mu 100 zlotych i kupiłam radio. Zgodzil się. Żalowalam, że nie wzięłam go do domu wczesniej, podczas tego incydentu z łłłłłłłłłąapami. Nie musiałbyprzechodzić operacji, a każdsej następnej zimy ciepierć podczas spcaerów zimą (w końcu kupiłam mu w USA specjalne buty; z Kanady maił specjalne ubranka (3 różne) oraz czapkę). W najgorszy mróz, kiedy wychodzilam z Małym na spacer w butach, ubraniu iczapce, ludize na osiedlu mieli ubaw. Mały lubił ubranka i buty, ale czapki nienawidził. Ciągle mu opadała na oczy. Taka czerwona z goretexu. Mój biedny Mały:placz::placz: Tak za nim tęsknię.:-(:-(:-(:-(

Link to comment
Share on other sites

Aha! Wiecie co? Cieć, choć prostak, to jendak psy lubi. Po alym wziął owczarka, któreog za strachliwość wyrzucili z policji. Nauczyłam go, że trzeba psa wyczesywać i nie podawać kości z drobiu. Posłuchał. Dzwoni do mnie co rok na Wigilię z życzeniami i pyta o ŻĄBKĘ (tak nazywal Małgo). W tym roku też dzwonił, ale ja byłam za granica i nie odebralam. odsłuchalam jego wiadomość już po smieric Małego. Jeszcze do ciecia nie zadzwoniłąm.....

I jeszcze jedno - w lutym 2002 roku Mały ważył 7,8 kg. Kiedy umieral - 12,4 kg ( był o 2 kg za gruby).

Link to comment
Share on other sites

[I]I znów na prośbę Izy wstawiam:[/I]


[COLOR=navy][B]Wszystkie 3 zdjęcia pochodzą z 13 grudnia 2007. Tuz przed ostatnią wizytą u dr Niziołka.[/B][/COLOR]

[COLOR=navy][B][IMG]http://img140.imageshack.us/img140/5423/obraz024sb0.jpg[/IMG]

[IMG]http://img178.imageshack.us/img178/6010/obraz030ij6.jpg[/IMG]

[IMG]http://img178.imageshack.us/img178/407/obraz032mz2.jpg[/IMG]
[/B][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane'][I]I znów na prośbę Izy wstawiam:[/I]


[COLOR=navy][B]Wszystkie 3 zdjęcia pochodzą z 13 grudnia 2007. Tuz przed ostatnią wizytą u dr Niziołka.[/B][/COLOR]

[COLOR=navy][B][IMG]http://img140.imageshack.us/img140/5423/obraz024sb0.jpg[/IMG]

[IMG]http://img178.imageshack.us/img178/6010/obraz030ij6.jpg[/IMG]

[IMG]http://img178.imageshack.us/img178/407/obraz032mz2.jpg[/IMG]
[/B][/COLOR][/quote]

Malutki na tych fotkach patrzył tak daleko daleko jakby poza ten świat......

On na niektórych fotach robi taką minę jakby jakiegoś stafika miał w rodzinie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...