Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

[quote name='wisela1']To ze zapadają na wirusówki to oczywiste. Choćby nosówka czy toksoplazmoza..... Dawno temu szczeniak złapał ode mnie katar... Tak wet powiedział ale to było chyba 40 lat temu.
Ale pocieszę Cię. Kiedyś dociekałam. Psy nie chorują na grype ani na zadne inne typowo ludzkie wirusówki.[/QUOTE]
no to pocieszające.

a prosze oświeć mnie co to jest chlamydia, czym się objawia.

Posted (edited)

[quote name='panbazyl']no to pocieszające.

a prosze oświeć mnie co to jest chlamydia, czym się objawia.[/QUOTE]

Chlamydia to bakteria wewnątrzkomórkowa i dlatego trudna do wykrycia póki nie ma wyrażnych zewnętrznych objawów. Choroba nazywa się chlamydioza. Motynia ma zapalenie spojówek. Ale o ile pamiętam jest również sprawcą kk

Ale.....ta baktria atakuje również ludzi. Jest przenoszona również drogą płciową. nie jest groźna.( jak dotąd ) Zabija ją 1 dawka antybiotyku.

Chlamydia atakuje głównie osobniki o obniżonej odporności. To dotyczy i ludzi i zwierząt. U takich istot leczenie wymaga czasu.

Motynię leczę - Dicortinef - 1 kropeka do każdego oczka kilka razy dziennie i dołożyłam dla zwiększenia odporności Immunodol Cat 1/4 tab. dziennie.

Edited by wisela1
Posted

Zostałam na pół - kontakcie. Słabym.
Internet kiepski a [B]telefon zjadł dziś w nocy Rudzik.[/B].... Karty nie strawił. Została w całosci.
Nie ma ktoś czegoś jeszcze na chodzie co chodziłoby w playu ? Choć tak zeby bateria wytrzymała ze 3 godziny.....
pliiiissssssss :placz::oops::mdleje:

Mam wprawdzie takiego jednego staruszka ale. końcówka do ładowania już się kruszy... Do tego muuuusi być cały czas na drucie bo po 3 sms albo niezbyt długiej rozmowie już jest rozładowany. To staaaaary typ Sony-Ericson z klapką . Chyba nowe bateria i ładowarka kilka razy przekroczą wartość tego ustrojstwa....

Posted

Oby nigdy nie zaistniała potrzeba wprowadzanie tego w czyn, ale wiedzieć warto.......

[url]http://deser.pl/deser/10,88223,13212375,Szczeniak_zatrul_sie_odmrazaczem__Uratowala_go___.html?bo=1#BoxWiadTxt[/url]

Posted

Padało i padało...Nikt jezdni nie odśnieżał, tyle co samochody rozjechały. Mrozek chwycił, puścił, znowu chwycił. Z sypkiego śniegu zrobiła się twarda skorupa. Gruba na kilkanaście cm. W piątek w ramach robót publicznych przywieźli piątkę "skazańców". Wyposazyli ich tylko w plastikowe łopaty....
Zaczęli ok. 7,00, do południa oczyścili .ok. 10 m...... Nikt nie pomyślał zeby dać ludziom coś do rozbijania lodu....

Na poboczu stoi sobie samochód. Nic dziwnego? Przeciwnie. On tak sobie już stoi ponad 2 lata i nikt się nim nie interesuje. Zapadł się już conieco w ziemie, a teraz jeszcze "obrósł" śniegiem. Ruduś na spacerku wdrapał sie po śnieżnej górce i na klapie bagażnika usadził kupala.... Nie mam pojęcia co mu odbiło. To droga do lasu, chodzimy tam kilka razy dziennie. Jak dotąd aż tak sie nie zapędził choć samochód obsikują wszystkie okoliczne psy....

Luneczka szaleje. Duuuuużo śniegu więc jest w swoim żywiole. A jak jeszcze uda się nam spotkać w lesie naszego osiedlowego gwiazdorka...... Obojgu rozum odbiera.....

Boniś po kryzysie trzyma się całkiem dobrze. I to najważniejsza wiadomośc ;-)

Posted

[quote name='Wiedźma']Obawiam się, że dobre samopoczucie Bonusia zostało okupione Twoim bardzo złym...[/QUOTE]

A tam, pobolało i przeszło Boniś ozdrowiał to i we mnie energia wstąpiła :-)

Posted

Rano się przeraziłam... Boniś miał takie smutne ślepka. Póxniej się okazało że pewnie zamartwiał się trochę opóźnionym spacerkiem. Jak tylko wyszliśmy natychmiast w ślepkach pojawiły się iskierki. Tyle że Boniś postanowił ze za darmo to On wcale nie będzie chodził. Co kilka kroczków odwraca się i otwiera paszczydełko.... Jak zbliżamy się do domu to w miejscu gdzie trzeba zakręcić staje i czeka łapówkę.... Rusza dopiero po conajmniej dwóch... Zrobi kilka kroczków i nagły w tył zwrot..... Bonio wraca na trasę.
Jak juz się nadreptał wróciliśmy i jak zawsze pod drzwiami odpinam smycz i ręka na klamkę. Dziś chwilę ta ręka poleżała bo zagadała coś do nas sprzątaczka. Bonio wykorzystał i chodu.. drzwi były pootwierane...... A że Boniś na mrozie to jak młodzieniec ledwie dopadłam Pięknego już przy samym wyjściu z dziedzińca.

Spacer z Rudasiem bez niespodziewajek.

Za to Lunki to już raczej za mojego życia nie spuszczę.......... Początek jak zawsze. Wczoraj była las, to dziś w dolinkę. Trasa dolinką sie wydłużyła znacznie poza górkę to i przechodzimy dalej i tam dopiero puszczam szaloną.... Poooooooszłaaaaaaaa..
Wróciła nawet przyzwoicie. Już zapinałam smycz , a ta zwiała. Przez całą dolinkę , kawał ruchliwą ulicą do lasu. Tyle ze po drodze napadła na kobietę z dzieckiem..... Zdarzało się jej obszczekiwać ludzi ale z odległości. Szczekała i sie cofała. Dzisiaj ewidentnie atakowała. Sama się wystraszyłam, nawet sobie nie próbuję wyobrazić co czułą ta kobieta...., dziecko.....
Odgoniłam, ale nie zdołałam złapać. Ile się musiałąm natłumaczyć, naprosić, nakajać żby nie zrobiłą afery.. O zgrozo wyszedł jeszcze jej facet z domu..... Ale Ona wtedy była już ciut spokojniejsza i na moje szczęście nie doszło do większej draki. Luna poszła w las. Nie wracałaz półtorej godziny. Miałam dośc stania, wołania..... Wreszcie poazała się na horyzońcie. Jechała sąsiadka na rowerze, przystanęłą i chwilę rozmawiałyśmy. Dobrze wiedziała że sobie nagrabiłą. Czaiła się w moim kierunku bardzo niepewna swego. Podeszła i chowała sie za sąsiadka. Ja się nie odzywałąm tylko jak zawsze , wyciągnęłąm smycz i chciałam zapiąc. Znowu zwiała........ Tym razem do domu. Jak doszłam to stała pod klatką. Wziąłam za szelki wprowadziłąm do mieszkania i zaczęłam kazanie. Nie klepnęłam. A panienka do mnie z zębami.....
Jednak Lunka musi czuć twardą rękę. To bieganie luzem po zaśnieżonym lesie okazało sie moim najgłupszym pomysłem. Jak ju kiedyś pisałam , Lunia to z tych co to jak im dać palec, sami sobie wezmą cała rękę.

Kolejny spacerek już będzie na KRÓTKIEJ smyczy i w kagańcu.
Mnie jeszcze do tej pory z nerwów serce chce wyskoczyć.....

Posted

Ona (Lunka) jak Pirania (*) - dasz palec a ona całą rękę by pożarła. I w dłuuuuuugąąąąa. To nieuleczalne. A na pewno nie prośbą, nie zrozumie. Groźba - już trochę działa. Jedynie co zamordyzm. Na takie panny tylko to. nie zazdroszczę. Moja Pirania na dodatek jeszcze jak czołg ciągnęła na smyczy. Tylko tyle, że żyła szybko, nawet bardzo szybko, wszystko robiła szybko i szybko też zmarła. Dużo mnie nauczyła. To był ciężki przypadek. Każdy inny pies przy niej to aniołek.

Posted

[quote name='panbazyl']...... na dodatek jeszcze jak czołg ciągnęła na smyczy. Tylko tyle, że żyła szybko, nawet bardzo szybko, wszystko robiła szybko i szybko też zmarła. Dużo mnie nauczyła. To był ciężki przypadek. Każdy inny pies przy niej to aniołek.[/QUOTE]

Dokładnie !!! Opisałaś Luneczkę ale ani myślę że może szybko umrzeć. Ona ma niespełna 3 latka. Smarkula.

Posted

Jeszcze się nie wytłumaczyłąm z opóźnionego porannego spacerku który to fakt tak zasmucił Boniunia.
Wczoraj poszlismy jak zazwyczaj bardzo wcześnie. Las był jeszcze dziewiczy. Ani śladu ludzkiej stopy, niewiele śladów zwierząt...
W każdym razie przyszło nam przecierać szlak spacerowy :-) Śnieżek powyżej kostek, nie było łatwo. Po powrocie byłam tak zmęczona......
Nabrodziłam sie na zapas. Dziś postanowiłam że palmę pierwszeństwa moze dzierżyć kto inny.
Ale za moje wygodnictwo zapłaciłąm aferą z Luną. Już się ludzie plątali.......

Posted

[quote name='wisela1']
Za to Lunki to już raczej za mojego życia nie spuszczę.... [/QUOTE] I słusznie. Wariatka zrobi krzywdę sobie lub komuś (niekoniecznie w złej intencji, ale żywioł tak ma - wiem coś o tym), a Ty przypłacisz to zdrowiem.

Posted

[quote name='wisela1']Dokładnie !!! Opisałaś Luneczkę ale ani myślę że może szybko umrzeć. Ona ma niespełna 3 latka. Smarkula.[/QUOTE]
Elu - moja Pirania miała - oj zaraz sprawdzę dokładnie - 4 lata i 4 miesiące.... Czyli młoda suka.

Posted (edited)

Lunkę wczoraj przypięłam do kanapy. Najpierw zakazałam wchodzenia na kanapę w ramach restrykcji i bardzo tego pilnowałam. Póżniej już na to przymknęłam co któryś raz oko bo mi się jej żal robiło i czasem nie zauważałam ;-) ale przypięta byłą nadal. Oberwała od Lusi i ...... poszłaaaaaaa razem z kanapą do przedpokoju żeby Lusi oddać....... Po drodze przewróciła stolik i 2 krzesła... Przy okazji tak przez przypadek zwaliła 2 doniczki...

Od wczoraj jest skazana na banicję uczuciową. Ruduś szybciutko sie zorientował i wykorzystywał wolniejsze okienko w moim zorganizowanym czasie. Nawet się z Lunią draznił. Po każdej porcji pieszczotek pędził do Lunki sie chwalić.

Późnym popołudniem odpięłam panienkę ale banicja trwa.
Lunia oczywiście zabiega jak moze o odzyskanie "pozycji". A potrafi sie podlizywać... Twarda jestem.
Ale ..... Rudzio już posmutniał. Zrobiło mu sie żal Lunki. Brakuje wspólnych szaleństw. Nocy ze mną nie spędził, poszedł do Lunki na kanapę. Spali przytuleni..... Nawet Hektorek. Nie władował mi się na poduszke. Dopiero nad ranem połozył się na łózku ale w nogach..... Nie wiem czy kocinka też się z Lunką solidaryzuje ? Tego to racej bym nie podejrzewała, ale na to wygląda...
Dopiero teraz idziemy na spacerki. Mam po kokardę przecierania szlaków. Postanowiłąm ze dziś jeszcze kagańca uzdowego Lunie nie założe. Zobaczę jak sie będzie zachowywała na smyczy. Jeśli sobie "pozwoli" to na południowy spacer napewno już dostanie dodatkowe "ubranko".

Acha. Zapomniałam wczoraj napisać że Lusia zaczęła urządzać saloon. Zdecydowała że na dużej komodzie nie będzie stało zadne zielsko. Konsekwentnie strącała każdą kolejną doniczkę. Nawet przestawianie na drugą stronę jej nie zadowalało. Nie życzyłą sobie zielonej konkurencji. To ona będzie tam robiła za ozdobę.... I przesiaduje tam dużo bez ruchu niczym gipsowa figurka. Obserwuję resztę towarzystwa z góry....
Zarządziła też zmiany na biurku.. Na pudle kompa nic nie ma prawa leżeć, żaden papierek nawet bo ona tam też czasem przysiada.....
A ja naiwna postawiłąm pudło na biurku właśnie dlatego żeby uciec przed kotami bo w środku było za dużo sierści....
No cóż. Nalezę do mniejszości. Ustąpiłąm bo to walka z wiatrakami. Nie wygram. Czekam aż sie złośnicy znudzi.

Edited by wisela1
Posted

Jak Boniś wychodzi na spacer to za nim powinna, jak ongiś za ABW na akcjach, podążać kamera. To trzeba widzieć żeby zrozumieć jak psina kombinuje żeby wyłudzić jakiegoś smaczka. To jest cudowne. Mogłabym z nim łazikować godzinami żeby nacieszyć sie jego rozumkiem. To działa niczym balsam na moje skołatane nerwy. W każdym razie Bonisia trzeba "tankować" co kilka kroczków. Na samo powietrze nie chodzi. :evil_lol:

Lunka zachowywała sie nad podziw przyzwoicie na spacerze. Było widać ile ją kosztuje panowanie nad sobą. Ile wysiłku wkłąda w to żeby nie szarpać i nie rwać do przodu. Kaganiec niosłąm w ręku, to też zawsze działało na nią dyscyplinująco. Cały spacerek na smyczy, ale nie ciągnęła. Nie wpadam w euforię. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Banicja uczuciowa trwa.

Rudzio nareszcie zaczyna zawierać nowe znajomości..... Mamy postęp. Jak dotad zawsze reagował bardzo nerwowo.....

Odśnieżali jezdnię......
Ci ludzie chyba nie trzeźwieją..... Zamiast odśnieżać pas ruchu, śnieg zwalać na boki, to Oni odśnieżali boki, śnieg cały przewalając na pas ruchu....

Posted

Lunidełko miało dość banicji. Zrozumiała że na skróty to nic nie wskóra. Przeprosiła !!!. A jak ja przeprosiny przyjęłam to mnie chciała zacałować. A nastepne co zrobiła to sie ułożyłą na mojej poduszce....... Wiedziałąm że najbardziej to jej brakuje mojego łóżka......
Otrzepałam tujki i zajrzałąm.... Bo Lunia po powrocie z ogródka ucieka pod kanapę a to znak nieomylny że coś broi. Lunia metodycznie robi sobie prywatne wyjście...... Odgryzła kilka niewielkich gałązek i zaczęłą wykopki pod płotem. Na szczęscie ziemia zmarznieta, ale Lunkowe pazurki i tak już ja naruszyły. Mimo przeprosin spacerek był na smyczy ale nie w szeleczkach tyko w samozaciskowej obróżce.... Jakoś dziwnie godzi sie na smycz. Zero buntu i prób uwolnienia, a dziś kagańca nie niosłam...
Koszmarnie ślisko przy wejsciu do domu. Przed Boneczkiem rozłozyłąm dywan ;-) żeby bezpiecznie przeszedł.
Nocka byłą taka sobie. 2 razy wstawałam zeby Cudaczka oklepać, ale trzeci raz to mnie wyrolował....... Podszedł i nad głową mi chrząkał.... Ja sie oczywiście zerwałam a Pan Piękny, jak tylko dotknęłam ozdrowiał i zaczął się ze mnie śmiać......

Posted

Wyjątkowo nieudane dzisiaj spacerki. Pełno takich twardych grudek, wciskają się między poduszeczki, psiątka cierpią.. Luneczka i Rudunio to sobie radzą. Podniosą łapunie, wytrzepią albo wyjmą zabkami, ale Dziadulek-Boniulek :-(.......
Ani podnieść łapsi, ani moja pomoc bo na trzech nie ustoi... Co kilka kroczków się kładł. Doszło do tego że już nawet stać nie mógł.
Wrócił do domku na saneczkach które ufundowała Ciocia Wiedźma..... Nie było i z tym łatwo, bo się bał. To pierwszy raz. Ale dotarliśmy.

Na spacerku z Luneczką już, już mi to czerwone w środku zaczęło mięknąć, ręka już szła do karabinka.... Żal mi tej mendozy, wiem że kocha bieganie..... Ale W odpowiednim momencie Lunka pociągnęła i ja sobie przypomniałam natychmiast co obiecałam jej i sobie. Do końca była na smyczy.

Plany na dziś legły w gruzach. Obiecałam kiedyś Boniulkowi buciki. Nie mogę nadal odwlekać. Trzeba się brać do roboty. Porządki i pranie muszą poczekać do jutra.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...