Guest Elżbieta481 Posted June 18, 2009 Posted June 18, 2009 Powaga?Najwyższy czas-moje uznanie dla Pani Prezydent! E Quote
andzia69 Posted June 18, 2009 Posted June 18, 2009 [quote name='niufek']Bedzie nowe schronisko:multi: na ulicy Dudziarskiej. Juz wybrany jest teren i bedzie :multi::multi::multi: Pani prezydent juz podpisala decyzje :multi::multi::multi::multi::multi::multi:[/quote] super! oby jak najszybciej!:multi: Quote
Kora Posted June 18, 2009 Posted June 18, 2009 Po cichutku i bylo dzis spotkanie w UM z Paluchem na tapecie :\ , a ze Paluch ma podpisana umowe z Portami do konca roku i ktore nie sa wlascicielem terenu dzierzawionego przez Schronisko wiadome bylo ze musi byc inna lokalizacja. Quote
Sylwia K Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [quote name='niufek']Bedzie nowe schronisko:multi: na ulicy Dudziarskiej. Juz wybrany jest teren i bedzie :multi::multi::multi: Pani prezydent juz podpisala decyzje :multi::multi::multi::multi::multi::multi:[/quote] :bigcool::bigcool::bigcool::bigcool: Quote
koosiek Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [quote name='niufek']Bedzie nowe schronisko:multi: na ulicy Dudziarskiej. Juz wybrany jest teren i bedzie :multi::multi::multi: Pani prezydent juz podpisala decyzje :multi::multi::multi::multi::multi::multi:[/quote] To teraz trzeba dopilnować, żeby to schronisko nie okazało się kolejnym bublem... Quote
ciborka Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 :) Ale zanim to nastąpi minie jeszcze kilka dobrych lat i trzeba się zastanowić i działać w taki sposób aby poprawić los zwierząt które są TERAZ w schronisku. A tak poza tematem: wczoraj w Warszawie, 1 km od Palucha znaleźliśmy trzy 7 tygodniowe kotki (dwie kotki i jeden samiec). Są u nas w domu, odrobaczone, za jakiś czas otrzymają szczepienia. Jeśli ktoś chciałby adoptować, lub zna kogoś kto chciałby adoptować małego kota to kontakt do mnie: 609 733 990. Quote
mariee Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [quote name='lavinia']czytając Twój post mariee, rozumiem, że Twoje postulaty to; - nie próbujmy niczego zmieniać, bo to zarządzający schroniskiem o tym decyduje[/QUOTE] A Twoim zdaniem kto powinien dycydowac, każdy kto ma jakąś wizje? [QUOTE] - dajmy spokój z wolontariuszami, bo bzdurą jest, że wszyscy są dobrzy, więc lepiej nie mieć ich wcale, niż np trafić na tego niedobrego[/QUOTE] Potrzebny jest mądry wolontariat a nie byle jaki. Te psy trafiły do schroniska bo juz miały byle jakich opiekunów, więc chyba wystarczy. [QUOTE] - nie róbmy zwierzętom zdjęć, bo po co im zdjęcia, przecież zdjęcie nic nie znaczy[/QUOTE] Nikt nie adoptuje zdjęcia psa tylko żywą istotę. Pies jest ważny a nie jego zdjęcie. [QUOTE] - na Paluchu nie jest żle - śpijmy spokojnie wybacz, zostawię to bez dalszego komentarza.[/QUOTE] Nie doczytałam, żeby ktokolwiek tu pisał, że jest idealnie i super. Nie może być super jesli jest ponad 2000 psow na małym terenie i nie wszystkie mają warunki idealne, takie jak na animal planet pokazują. [QUOTE] i mam propozycję - może od dziś zacznij od siebie i przestań zamieszczać zdjęcia psom, którym szukacie domu. Po co te zdjęcia ? Przecież wg Ciebie one nic nie znaczą. Więc po co je robisz ? [/QUOTE] Ja się wypowiadam sama za siebie, pisze o psach, które znam, osobiście. [QUOTE] i jeszcze tylko drobniutkie, zupełnie malutkie wyjaśnienie, bo chyba jest Ci potrzebne - Agata nie chciała zrobić zdjęcia, żeby sobie je postawić na kominku i oglądać wieczorami - chciała zrobić zdjęcie psu, którego usiłowałyśmy [B][U]wyciągnąć[/U][/B] ze schronu przez długi czas i o którym wiedziałyśmy bardzo dużo. Chciała umieścić te zdjęcia,wraz z opisem na naszych stronach adopcyjnych, na dogo, wszędzie. Chciała [B]ratować psa,[/B] który siedział na zewnątrz w klatce, z gilem do ziemi, i który wreszcie, gdy udało się go wyciągnąć ze schronu, o dziwo miał zaawansowane zapalenie płuc. Ot, kolejna tylko historyjka. Podoba Ci się ? Bo mnie nieszczególnie.[/quote] A nie mogłyście go adoptować, poprostu? [B]Leni,[/B] [QUOTE]pytanie narzuca się samo, dlaczego w tak dużym mieście jak Warszawa jest tylko jeden schron w dodatku beznadziejnie położony (woda) i zapyziały :roll:[/QUOTE] Wątek, który założyłaś, pierwszy post, nic o tym nie mówi, może trzeba było od tego zacząć,dawno już, zresztą?:roll: Posty tak znikają,że chyba do tego dojdziemy:evil_lol: Quote
wellington Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [quote name='ciborka']:) Ale zanim to nastąpi minie jeszcze kilka dobrych lat i trzeba się zastanowić i działać w taki sposób aby poprawić los zwierząt które są TERAZ w schronisku. .[/quote] Oczywiscie - to jest najwazniejsze. Ale jak sie ma kwestia wydawania psow/wyadoptowania psow przez niby doswiadczone fundacje, ktore psy wydaja byle jak, i te psy potem znow laduja w schronisku ? Chyba nie w tym celu wydaje sie psy ! Dzis sie dowiedzialam ze fundacja Przytul Psa dwa miesiace temu wydala psa raczej 'dziwnej' rodzinie, bo TOZ na wskutek zgloszenia go odebral - byl skrajnie wychudzony, a kot byl przywiazany sznurkiem do kaloryfera. Quote
bonsai_88 Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [B]Marine[/B] swoją ukochaną sunie mam tylko dzięki temu, że ktoś mimo zakazu pracowników zrobił jej zdjęcie jak była w schronisku... 90% psów na dogo znalazło nowy dom, bo ktoś zrobił im zdjęcie i napisał parę słów o nich... więc nie mów, że zrobienie zdjęcia nie pomoże psiakowi :roll: Quote
mariee Posted June 19, 2009 Posted June 19, 2009 [quote name='bonsai_88'][B]Marine[/B] swoją ukochaną sunie mam tylko dzięki temu, że ktoś mimo zakazu pracowników zrobił jej zdjęcie jak była w schronisku... 90% psów na dogo znalazło nowy dom, bo ktoś zrobił im zdjęcie i napisał parę słów o nich... więc nie mów, że zrobienie zdjęcia nie pomoże psiakowi :roll:[/quote] Owszem, pomoże ale nie to jest najważniejsze. Ważne jest aby być rownież i za dalszy los psa odpowiedzialnym. Cała dyskusja "fotograficzna' jest o to, że nie pozwala się psom zdjecia robić. A na stronie wolontariuszy jest pełno zdjęć psów, wiec nie rozumiem o co naprawde chodzi:shake: Ja też adoptowalam właśnie psa ogłosznego na dogo, który byl 2 razy w schronisku. I uwierz mi gdyby trafil na inny dom, gdzie faceta ponad 90 kg ciągnał pare razy po chodniku, to nie wiem jakby sie to zakonczyło gdyby trafił na kogos innego?:shake: Na dodatek pies chory, trzy miesiące leczenia, to bylo w 2006 roku. Quote
lavinia Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 mariee, jestes w błedzie - dyskusja "fotograficzna" nie jest o tym, ze nie pozwala się robić zdjęć i koniec Pies był "nie do adopcji" bo był leczony ( w klatce na mrozie ). Jak zwykle trzeba było chodzić i błagać i jedyna odpowiedz to było "wkrótce" i "trzeba się dowiadywać". Dodatkowym utrudnieniem było to, że pies był do adopcji tylko z drugim psem, czyli generalnie szanse na wyjście ze schronu miał raczej nikłe, gdyby nawet p dyrektor zdecydowała, że może jednak poza schronem będzie mu lepiej niż w schronie Agata chciała zrobić zdjęcia, aby psu pomóc - umieścić go na naszej stronie www, gdzie ludzie szukają psów w tym konkretnym typie. Jest rzeczą oczywistą, że gdyby udało się psa w ten sposób wyadoptować, to brałybyśmy pełną odpowiedzialność za tę adopcję. Może po prostu czytaj ze zrozumieniem, zamiast koncentrować się na tym, by atakować każdy post, który nie maluje sielskiego obrazka schroniska na Paluchu. Piszesz, że na stronie wolontariuszek jest pełno zdjęć psów - może policz sobie ile jest tych zdjęć. A wiesz ile jest psów w schronisku ?? Ponad 2000. Rachunek jak dla mnie jest dość prosty, dla ciebie pewnie nie, no ale wyrażnie prezentujesz tu ten sam sposób myślenia co bertanika i spółka, niestety. Quote
ciborka Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='wellington']Oczywiscie - to jest najwazniejsze. Ale jak sie ma kwestia wydawania psow/wyadoptowania psow przez niby doswiadczone fundacje, ktore psy wydaja byle jak, i te psy potem znow laduja w schronisku ? Chyba nie w tym celu wydaje sie psy ! Dzis sie dowiedzialam ze fundacja Przytul Psa dwa miesiace temu wydala psa raczej 'dziwnej' rodzinie, bo TOZ na wskutek zgloszenia go odebral - byl skrajnie wychudzony, a kot byl przywiazany sznurkiem do kaloryfera.[/quote] Tego szczeniaka zaadoptowała pani ok. 60 z dwiema wnuczkami, wyglądała na porządnego człowieka, z późniejszej rozmowy telefonicznej także wyglądało, że wszystko jest w porządku. Nasz błąd w tym, że nie wykonaliśmy wizyty w domu właściciela, jak to zawsze robimy, to fakt. Quote
bonsai_88 Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [B]Mariee[/B] wolontariuszka, dzięki której mam Birmę na początku regularnie dowiadywała się jak mi idzie wspólne mieszkanie z Birmą, wspierała mnie psychicznie jak miałam z młodą problemy... Ba, nawet teraz [kiedy dużo innych osób sprawdza, czy młoda żyje :eviltong:] raz na czas sprawdza co tam u nas. Jestem w 100% pewna, że jakbym miała jakieś problemy z Birmą to ona starałaby mi się pomóc... A skoro mówisz o odpowiedzialności wolontariusza za wyadoptowane psy - czy schronisko robi jakieś regularne kontrole u wyadoptowaych psów :razz:? Quote
wellington Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='ciborka']Tego szczeniaka zaadoptowała pani ok. 60 z dwiema wnuczkami, wyglądała na porządnego człowieka, z późniejszej rozmowy telefonicznej także wyglądało, że wszystko jest w porządku. Nasz błąd w tym, że nie wykonaliśmy wizyty w domu właściciela, jak to zawsze robimy, to fakt.[/quote] Ciborka, czy jestes z fundacji Przytul Psa ? Quote
agata-air Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='Bertanika']Czy widziałaś żeby w Marketach wszystkie towary były oznaczone hasłem promocja....... ? Promocja w schronisku dotyczy tylko wybranych zwierząt Jak sobie wyobrażasz promocję 2.500 zwierząt ?[/quote] To jak to w końcu jest, w schronisku jak w supermrkecie czy nie? Bertaniko teraz to już mam 100% pewność kim jesteś, witam! To z tobą niegdyś dyskutowałam o suni, która ma u Was tak wspaniale, że aż jeszcze kilka dni w schronie i by zmarła. To ty też uważasz, że starsze psy mają u was jak w raju i w związku z tym nie są do adopcji...no chyba, że lekarzowi weterynarii. Jak sobie wyobrażam promocję tych zwierząt? NORMALNIE! Baza danych, opis, na stronie umieszczony np. w pliku pdf. W końcu na Paluchu jest osoba która się tym zajmuje, specjalny etat! Ile dziennie przychodzi psów i wychodzi? Podział na psy w typie rasy, suki, psy i szczeniaki tak żeby kazdy łatwo mógł znależć czego szuka. Dziś na Paluchu to jest tak: -Witam chciałabym jakiegoś mocno starszego psa - U Nas mają jak w domu, nikt im nie zapewni takiej opieki lub -Witam uwielbiam tą rasę, pomagam takim zwierzętom szukać domu, chciałbym porobić zdjęcia i dowiedzieć się jaka sunia jest - Nie można robić zdjęć, tu jak w supermarkecie sami dbamy o promocje zręsztą Pani Pani tego psa na naszej stronie. A jak Pani ją ogłosi to ludzie będa dzwonili - Jest ale wygląda jak młoda zdrowa piękna sunia w szczytowej kondycji a jest chorą staruszka - brak odpowiedzi... u nas jak w supermarkecie Piszesz 2500psów, no właśnie więc co jest potrzebne? Baza danych z pradziwego zdarzenia dla adoptujących bo chodząc po Paluchu można się załamać, rozpłakac, adoptowac psa tylko pod wpływem emocji, wystraszyć i...zgubić. Quote
wellington Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='ciborka']Tego szczeniaka zaadoptowała pani ok. 60 z dwiema wnuczkami, wyglądała na porządnego człowieka, z późniejszej rozmowy telefonicznej także wyglądało, że wszystko jest w porządku. [COLOR=Red][B]Nasz błąd w tym, że nie wykonaliśmy wizyty w domu właściciela, jak to zawsze robimy, to fakt.[/B][/COLOR][/quote] No, niestety musze napisac, ze to sie nie kwalifikuje jako blad, tylko jako razace zaniedbanie obowiazkow :-( Ciborka, w takim razie przytaczam tu sprawe Liska , tez wydanego przez fundacje Przytul Psa : [url]http://www.dogomania.pl/forum/f85/dzyngis-lisek-znalazl-dom-132937/index2.html[/url] W skrocie dla tych, ktorzy nie maja czasu przeczytac caly jego watek, tu jego historia napisana przez annama : [FONT=Arial]Pies Lisek (Dżyngis) przybłąkał się do nas, przebywał u sąsiada,bo my nie mamy warunków na kolejnego psa. Zrobiłam mu ogłoszenia i mailing, stąd odezwała się Fundacja Przytul Psa (p.Elżbieta Lipińska), na ich stronie zrobili psu ogłoszenie a potem p. Lipińska zaproponowała dom tymczasowy. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial][COLOR=Red]DT nie był przez fundację sprawdzany[/COLOR], gwarancją miało być to, że na tym samym osiedlu mieszka ktoś znajomy/rodzina. [B]DT to p. Grażyna Wiland, ul. Gwiaździsta, Warszawa.[/B][/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] Odwieźlismy Liska, dałam jej 2 egzemplarze umowy adopcyjnej, wypełnionej, którą ona miała podpisać, gdyby znalazł się ktoś chętny na psa, ona miała też pojechać i osobiście sprawdzic ewentualny dom oraz wziąć psa do weterynarza, na co otrzymała od nas 90 zł, otrzymała też ok. 7 kilo karmy. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Bardzo szybko zgłosił sie telefonicznie Hubert, chcący Liska adoptować, lat 19, pracujący jako ochroniarz i uczący się, wynajmuje pokój. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Odesłałam go do DT, żeby mógł psa zobaczyć. Przez telefon wydawał się ok. Cały czas byłam w kontakcie tel. i z p. Grażyną, i z nim. Brał psa w ciągu tygodnia co najmniej 3 razy, w tym na noc - o czym dowiedziałam sie po fakcie, nie mogłam jednak ustalić konkretnie ani z nim, ani z p. Grazyną, kiedy ma dojść do adopcji. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial][COLOR=Red]Po ok. tygodniu DT p. Grazyna oświadczyła, że psa ma dość, bo podsikuje[/COLOR]. Chciałam psa zabrać od niej, ale po rozmowie tel. z Hubertem ustaliliśmy, że on adoptuje Liska na drug dzień (7 kwietnia). [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Na adopcję pojechała p. Grażyna oraz ktoś z fundacji (o czym dowiedziałam się później). Ponieważ byłam pewna, że p. Grazyna podpisała moje umowy, dzwoniłam do niej, żeby ustalić formę odbioru umowy. Nie odbierała, napisała mi obraźliwego smsa, że ma mnie dośc itp. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Zgłosiłam to p. Lipińskiej, od niej dowiedziałam się, że podpisali umowę na fund. Przytul Psa i że to jej dzieci były przy podpisywaniu umowy, bo p. Grażyna poprosiła fundację o pomoc przy przewiezieniu Liska. [/FONT] [FONT=Arial]Dzwoniłam do Huberta, twierdził, że z psem jest ok, że pójdzie do weterynarza (p. Grażyna mówiła, że psa odrobaczyła, ale nie było na to żadnego kwitu od lekarza) oraz był chętny na wizyte poadopcyjną. [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Potem nie odbierał moich telefonów, [COLOR=Red]prosiłam p. Lipińską[/COLOR] [COLOR=Red]o [/COLOR]pomoc, czyli skontaktowanie się z Hubertem a także [COLOR=Red]o zrobienie wizyty poadopcyjnej [/COLOR](bo mieliśmy bardzo chorego własnego psa w tym czasie). [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial]Dostałam odpowiedź "[COLOR=Red]zrobimy to niebawem. Jesteśmy strasznie zagonieni.[/COLOR] Dziś dzieci przywiozły chorą amstaffkę z Korabiewic, a zawiozły tam sunię po sterylizacji. I tak codziennie, a ja pracuję od rana do nocy, ale obiecuję." Mój TZ zadzwonił więc w końcu do Huberta ze swojego telefonu, Hubert odebrał i umówiliśmy się na wizytę (to było jakoś po 20 kwietnia). Przyjechaliśmy na wizytę, Hubert wyszedł z Liskiem na zewnątrz, poszlismy na spacer, Hubert powiedział, że [B][COLOR=Red]nie możemy wejśc do mieszkania, bo właścicielka jest nietrzeźwa i nie życzy sobie żadnych wizyt a ponadto musiał ją okłamac, że psa dostał od rodziny, bo na psa z adopcji to ona by się nie zgodziła (ja przy I rozmowie z Hubertem pytałam, czy właścicielka mieszkania, w którym on wynajmuje pokój, zgadza się na psa i twierdził, że tak). Lisek był chudy, brudny, [/COLOR][/B]jakby zakurzony, ale energiczny (u nas też jadł mało) i wesoły. Mimo wątpliwości Liska zostawiliśmy u Huberta, uzyskując od niego obietnicę wizyty u weta w konkretnym dniu, obietnice przysłania zdjęć z wnętrza mieszkania. Na pytanie, jaką karmą karmi psa, odpowiedział, że różnymi puszkami, co mu się trafi kupić, pytałam też o ten problem z podsikiwaniem, który przeszkadzał p. Grażynie, ale Hubert powiedział, że niczego takiego nie zauważył. Hubert nie spełnił żadnej z obietnic, raz udało mi sie do niego dodzwonić, powiedział, że jest na wsi u rodziców, u weta nie był, znów obiecal, że pójdzie i że zadzwoni do mnie. Nie zadzwonił i ja już potem nie mogłam się do niego ani razu dodzwonić. [COLOR=Red]Cały czas informowałam o wszystkim p. Lipińską, zgłosiłam jej 12 maja, że nie mogę się skontaktowac z nim od długiego czasu, że pojechaliśmy nawet do jego mieszkania, ale tam nikogo nie było. Odpisała: "Jeszcze dziś zajmę się sprawą i powiadomię Panią", ale nie odezwała się do mnie. [/COLOR]14 maja dostałam smsa od Huberta, z którego wynikało, że miał przez 1,5 tygodnia mnóstwo nieoczekiwanych wydarzeń, wyjeżdżał, zapomniał komórki i [COLOR=Red]że Lisek był wozony do granicy niemieckiej, skąd wracał tirem z jakims jego znajomym i że został zawieziony na wieś do rodziców. [/COLOR]Powiadomiłam jak zwykle o tym p. Lipińską i dostałam odpowiedź 14 maja, której fragment cytuję: "Z Hubertem się kontaktowałam i w świetle rozmowy nie ma podowdów do odebrania psa. Jest zdrowy, zaszczepiony, ma dom i jak się wydaje miłość swojego pana. Zresztą Hubert nie chce absolutnie się z nim rozstać. [/FONT] [FONT=Arial]Rodzice Huberta mieszkają na wsi i chłopak tam często przebywa a pies razem z nim. Ostatnio został tam zawieziony gdy Hubert wyjechał słuzbowo do Niemiec. Miał jechać razem z Hubertem ale niestety chłopak zapomniał książeczki zdrowia." (Przypomnę, że Hubert ma 19 lat, jest uczniem technikum i mi powiedział, że pracuje jako ochroniarz na osiedlu).[/FONT] [FONT=Arial]Udało nam się wreszcie ustalić kolejną wizytę razem z kimś z fundacji, [COLOR=Red]pojechał mój TZ - 20 albo 21 maja[/COLOR], z jego relacji wiem, że Lisek ma książeczkę, ale w niej inne imię, [COLOR=Red]że został zaszczepiony na wściekliznę 2 dni wcześnie[/COLOR]j i że jest też naklejka świadcząca o odrobaczeniu, że weterynarz nie jest z Warszawy, tylko z miejscowości, gdzie mieszkają rodzice Huberta i że u rodziców Huberta jest jakiś pies (najprawdopodobniej suka). I że fundacja podpisała teraz chyba jakis aneks do umowy, że Hubert się zobowiązał, że pójdzie z psem do wskazanego przez nich weta, który ma wypisac oświadczenie o stanie zdrowia psa. [COLOR=Red]Pokój, w którym mieszka, jest b. mały a całe mieszkanie strasznie zagracone, drzwi wejściowe dziurawe. Właścicielki przy wizycie nie było. Jakie warunki panują u rodziców Huberta, gdzie pies prawdopodobnie spędza sporo czasu, nie mam pojęcia.[/COLOR][/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial][COLOR=Red]Dodam jeszcze, że cały czas informowałam p. Lipińską o naszych działaniach, próbach kontaktu itd., pisałam jej też, że p. Grazyna miała umowy adopcyjne i że nie było powodu, żeby fund. Przytul Psa podpisała umowę na siebie, na prośbę o podanie nazwiska i adresu zameldowania Huberta, p. Lipińska odmówiła. Stwierdziła też niedawno, że byli z Hubertem cały czas w kontakcie bez problemu, ale że ona nie ma obowiązku nas o tym informować.[/COLOR] Mam zachowaną korespondencję z nią (nie wszystko, ale większośc). [/FONT] [FONT=Arial][/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial] [/FONT] [FONT=Arial][/FONT] Quote
Madallena Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='wellington']No, niestety musze napisac, ze to sie nie kwalifikuje jako blad, tylko jako razace zaniedbanie obowiazkow :-( [/quote] [SIZE=4][B]wellington czy nie pomieszały Ci się wątki?[/B][/SIZE] ten wątek dotyczy Palucha a nie Liska... Prosze moda o usuniecie zbędnych wypowiedzi albo wellington zrób to sama. Quote
wellington Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 Madallena - nie pomieszaly mi sie watki . Nawiazalam tylko do wypowiedzi ciborka ze trzeba [QUOTE]działać w taki sposób aby poprawić los zwierząt które są TERAZ w schronisku[/QUOTE]. Natomiast wyciaganie psow ze schroniska byle jak i byle gdzie i byle szybko tylko po to zeby za jakis czas znowu tam trafily mija sie z celem. Chodzi o to, mysle, zeby adoptowac psy z rozwaga dokladnie sprawdzajac warunki przyszlego domu przed adopcja i po adopcji. Przynajmniej w Krakowie tak jest. Rozumiem ze moga zdarzyc sie 'wpadki' bo nikomu sie do glebia duszy nie zajrzy. Ale fundacja, ktora ma na celu poprawe losu zwierzat (generalnie, wiec i w schronisku) powinna tym bardziej znalezc czas i personel zeby potencjalne domki przeswietlic dokladnie. Przeciez chodzi o to zeby adopcje byly udane, prawda ? . Quote
wellington Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 Moge oczywiscie usunac moje posty ws. Liska, niemniejjednak dalej uwazam ze brak naocznego sprawdzenia nowego domku przez fundacje nie jest w porzadku. Nie mozna , wydajac psa, polegac tylko na "wygladzie" osoby oraz na telefonicznej rozmowie. Przyszle warunki psa trzeba sprawdzic osobiscie i pofatygowac sie do nowego wlasciciela. A watek Liska dlatego zamiescilam poniewaz w jego wypadku ta sama fundacja odpowiada za nieodpowiedzialne/nierozwazne wydanie psa. Quote
wellington Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 Madallena, czy razi Cie raczej wypowiedz moja , ktora cytujesz [QUOTE]No, niestety musze napisac, ze to sie nie kwalifikuje jako blad, tylko jako razace zaniedbanie obowiazkow :-([/QUOTE] ? Quote
Madallena Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 wellington nie razi mnie kawalek Twojej wypowiezi. Razi mnie to, ze jesteś kolejna osoba, która zbacza z tematu. A to że cytujesz jakiś list gdzie napisane jest, że w domu jest pełno gratów i dziura w drzwiach no sory.... Ja jestem bałagniarą i nie oznacza to, że przetapiam zwierzęta na smalec! Wróć prosze do tematu Palucha. Zajmij się materiału i opracowaniem planu pomocy dla psiaków z Palucha. Jak tak bardzo zależy Ci na sprawdzaniu każdego domu, przyjedź proszę w jakąś sobotę lub niedziele do Warszawy i sprawdź każdą paluchową adopcję. Będziesz wtedy spokojniejsza. Ja również. I nie zamierzam już z Tobą dyskutować na tematy odległe od tematów Paluchowych. Prowokujesz przeciągając wątek. Nie ładnie! Quote
Kora Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 Madallena, to nie jest odlegly temat skoro w wyliczance pytan pojawia sie takie "dlaczego odmawia sie adopcji" to masz odpowiedz, wiecej czasem widze adopcje roznych wolontariuszy i dziwi mnie ze lekka reka oddaja swoich podopiecznych do adopcji, ja niektorym nawet zabawki bym nie dala, a wiedziec nalezy ze bedac osobiscie mozna zadawac pytania jaki to bedzie dom, czego oczekuja od psa, co oferuja za milosc psiaka, poprosic o adres gdzie psiak bedzie przebywac pod pretekstem ofiarowania pomocy gdyby cos sie dzialo, a nie wciskac na sile zachecac, wielu wolontariuszy kilka razy wyjdzie z psem i uwaza ze wszystko o nim wie, ale tak nie jest. I kto na tym cierpi tylko pies. [SIZE=1]Nie bede podtrzymywac tematu bo na te chwile padl mi kolejny komputer.[/SIZE] Quote
ciborka Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [B]A czy Paluch jeździ do domów przyszłych właścicieli?[/B] Oczywiście, że nie, prawie wogóle nie jeździ, jak i wiele innych stowarzyszeń i fundacji. Więc nie pisz mi tu o rażącym zaniedbaniu. Każdy popełnia błędy a nam jak na razie przytrafił się jeden i nie dopuścimy do kolejnych. Mamy za sobą także kilkadziesiąt udanych adopcji. I nie pisz mi że wciskamy psy byle komu, bo zazwyczaj jeździmy do nowych właścicieli i niestety często zdarza się, że musimy adopcji odmówić - przykład z przedwczoraj - Saba, jak będę miała chwilę czasu to wrzucę na stronę opis sytuacji. A jeśli chodzi o Dżyngisa to jesteśmy w stałym kontakcie z nowym właścicielem. (Przynajmniej raz w tygodniu) [B]Czy to, że ktoś jest ochroniarzem znaczy, że nie może dobrze opiekować się psem? [/B]Sprawdzaliśmy książeczkę zdrowia ze szczepieniami przeciw wściekliźnie oraz przeciw chorobom zakaźnym. Na prośbę p. Lindenberga poprosiliśmy również aby właściciel wziął z kliniki zaświadczenie o ogólnym stanie zdrowia psa. Dwaj niezwiązani ze sobą weterynarze wydali opinię że pies jest w dobrym stanie i właściciel dobrze się nim zajmuje. Ostatnio gdy właściciel wyjeżdżał zostawił pieska w zarekomendowanym przez nas hotelu. Za każdym razem jesteśmy powiadamiani o zmianie miejsca pobytu psa (choćby był to weekend u rodziny). Nie widzę przyczyny dla której mielibyśmy psa odbierać. Cóż, tak to jest jak się chce pomóc - najpierw byliśmy zarzucani rozpaczliwymi mailami z błaganiem o pomoc, a jak tej pomocy udzieliliśmy (p. Anna została poinformowana, że dt jest nowy i należy go sprawdzić) to nic się nie podoba. :shake: A u p. Grażyny trzymamy kolejnego psa w domu tymczasowym i współpracuje nam się świetnie, często z nią rozmawiamy i odwiedzamy. Nie wiem dlaczego p. Annie tak źle się z nią współpracowało ale radzę przyczyny poszukać po swojej stronie. Quote
agata-air Posted June 20, 2009 Posted June 20, 2009 [quote name='Kora']Madallena, to nie jest odlegly temat skoro w wyliczance pytan pojawia sie takie "dlaczego odmawia sie adopcji" to masz odpowiedz[SIZE=1].[/SIZE][/quote] Kora proszę Cię, sama piszesz, że jesteś tam tyle lat. Odmawia się adopcji min. psów, które po prostu się Dyr. podobają. Ja, Maupa, Lavinia i wiele innych osób budzą zaufanie, mają dobre warunki a odmówiono adopcji (ja jako jedna przyznałam się, że działam na rzecz zwierząt i ku mojemu zaskoczeniu to był mój minus). Oczywiście byłam też świadkiem wzorowego zachowania Dyr. kiedy ludzie delikatnie mówiąc chorzy (pijani, obsmarkani, jedzący własne gluty...)chcieli adoptować psa. Dyr. powiedziała nie, musze też stwierdzić, że psiak miał szczęście, że ich zauważyła bo pracownik już im psa na smyczy w biurze wydawał (ogromnego psa w typie kaukaza). Quote
groosia Posted June 21, 2009 Posted June 21, 2009 [quote name='agata-air'] Oczywiście byłam też świadkiem wzorowego zachowania Dyr. kiedy ludzie delikatnie mówiąc chorzy (pijani, obsmarkani, jedzący własne gluty...)chcieli adoptować psa. Dyr. powiedziała nie, musze też stwierdzić, że psiak miał szczęście, że ich zauważyła bo pracownik już im psa na smyczy w biurze wydawał (ogromnego psa w typie kaukaza).[/quote] No wlasnie, z tego co zauwazylam, pani dyrektor ma nosa do adopcji, zazwyczaj wie kiedy warto psa wydac a kiedy nie...ale to chyba kwestia lat w tym zawodzie sprawia, czy mozemy poznac czlowieka, ktory zapragnie adoptowac psa?prawdA? Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.