Jump to content
Dogomania

Owczarek Belgijski groenendael


Multimen

Recommended Posts

  • Replies 505
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Nice_girl, no proszę, nie spodziewałam się. To znaczy, że hodowla powstała właśnie wtedy, gdy Pani Redlicka mnie uczyła. :) Ale niestety nic na ten temat nie mówiła, chyba że w klasie wyżej, w której miała wychowawstwo.

DeDe, ja też od paru godzin nie mogę wejść na stronę belgów. :(

Link to comment
Share on other sites

Czyzby Martan rozrabiała :wink: ? Pozostaje mieć nadzieję, że jutro będzie ok... a zaczęło szwankować właśnie wtedy, kiedy chciałam poczytać porady Zosi dot. aportowania (młoda nie robi tego tak, jak ja bym sobie życzyła). Klątwa jakaś wisi nad tym aportem?!

Link to comment
Share on other sites

Nice, tak. Kira ma tendencje do łapania koziołka za końce, zamiast pośrodku, podgryza i niechętnie siada (jeżeli nie wezmę aportu, wypluwa go, zanim usiądzie lub cofa się, ale dalej stoi). Nie wiem, z której strony ją podejść, bo wypróbowałam już wszystkie znane mi metody - a ta diablica dalej po swojemu. Pierwszy raz widzę takiego uparciucha - inne szybko uczyły się robić prawidłowy aport (no, babcia z wiekiem zaczęła podgryzać, ale - jak napisałam - z wiekiem!). Kombinowałam juz z "napieraniem ciałem", z przysmakami, z naprowadzaniem smyczą do pozycji siad... :roll: miałam nadzieję, że dowiem się czegoś nowego, a tu..."nie mozna wyświetlić strony". Grrrr....

Link to comment
Share on other sites

Nice, tak. Kira ma tendencje do łapania koziołka za końce, zamiast pośrodku, podgryza i niechętnie siada (jeżeli nie wezmę aportu, wypluwa go, zanim usiądzie lub cofa się, ale dalej stoi).
DeDe, nie wiem, jakiej mtody używasz do ucznia aportu. Ja uczę najpierw brania aportu z ręki - w ten sposób nie ma możliwości podjęcia go żle i wyrabia się anwyk podejmowania dobrze. Potem uczę trzymania aportu (komenda "trzymaj"). Jak pies już dobrze i długo trzyma, to zaczynam dodawać inne komendy z aportem w pysku - najpierw równaj i stój, dopiero potem siad. A na samym końcu zaczynam uczyć aport przynowsić, początkowo ciągle po odebraniu z ręki. Odbywa to się tak, że odbiegam od psa z aportem, pies goni z mną, opuszczam rękę (w miarę postpów coraz bliżej ziemi), komnda aport, jak tylko pis podjmuje aport, tyłem odbiegam do niego - pies zna ten ruch z komendy "do mnie", więc podąża za mną i siada z przodu jak się zatrzymuję (jeśli nie, to mogę dodać "do mnie", ale u mnie to raczej nie jest potrzebne - pies rozpoznaje to cofanie się jako komendę).

No i tyle. Teraz się spieszę, ale ewentualnie mogę w przyszłości coś jeszcze wyjaśnić. :wink: Ale ogólnie rzecz biorąc, ja wolę problemów unikać niż je poprawiać, dlatego staram się używać metod, które uniemożliwiają psu popełniać błędy.

Link to comment
Share on other sites

Flaire, uzywam trochę innych metod - z małymi szczeniętami bawię się "w aport" uzywając różnych przedmiotów (hitem bywają... zwinięte skarpetki), uczą się wtedy biec za przedmiotem i przynosić go, oddając do ręki. Sposób podbiegnięcia (krzywo, czy prosto, pozycja) jest na tym etapie nieistotny. W ten sposób juz trzy-cztero miesięczne szczenięta mają wyrobione te odruchy. Potem wymieniam tylko różne zabawki na typowe koziołki, a aport zaczynam odbierać najpierw z pozycji stój (i tu liczy sie podbiegnięcie prosto do mnie), a następnie wprowadzam "siad" - na początku podtrzymując koziołek, oraz zaczynam wymagać, aby pies biegł do aportu dopiero na moją komendę. Zaczynam podejrzewać, że Kira ma tendencje do złego podnoszenia (nie za środek) aportu z dwóch powodów :

a) koziołek jest dla niej za lekki

b) pozwalam jej bawić się "patysiami", a złe nawyki z tych zabaw przenosi ona na pracę z aportem (zły chwyt i podgryzanie) - byl to mój błąd, innym moim psom to nie przeszkadzało, ale nie każdy pies jest taki sam. Widocznie u niej ma to konsekwencje.

Ten drugi punkt może też byc powodem niecheci do siadania - ona czeka, aż zaczniemy się zabawowo "przeciągać".

Teraz nie bawimy się już patysiami, jeżeli nie zobaczę postępów, dodatkowo zmienimy koziołek na cięższy.

Jak widać, co człowiek - to metoda (i co pies, to metoda) :wink:

Link to comment
Share on other sites

DeDe, ja również, oczywiście, bawię się ze szczeniakami w przynoszenie zabawek, między innymi żeby wyrobić odruch szybkiego gonienia itp. Natomiast nigdy nie używam w tym celu koziołka i nie zamieniam tej zabawy w formalne ćwiczenie, ale uczę tego ćwiczenia oddzielnie, jako ćwiczenia, nie jako zabawy. Tym sposobem zapobiegam jakimkolwiek niedokładnościom w wykonywaniu ćwiczenia, które byłyby naturalnym efektem zabawy. Mnie się zdaje, że w metodzie przeze mnie opisanej jest wiele zalet, które stały się dla mnie oczywiste, po obserwacji psów uczonych obiema metodami. Z metodą opisywaną przez Ciebie spotkałam się dopiero po przyjeździe do Polski, czyli obserwuję ją teraz od trzech lat. W Stanach, gdzie dotąd szkoliłam psy, ta polska metoda nie jest używana - używana jest ta opisana przeze mnie. Z moich pbserwacji wynika, że dla psów uczonych polską metodą, problemy opisywane przez Ciebie zdarzają się bardzo często - częściej się zdarzają, niż nie - natomiast u psów uczonych metodą opisaną przeze mnie - amerykańską - te problemy to rzadkość.

Link to comment
Share on other sites

DeDe, ja również, oczywiście, bawię się ze szczeniakami w przynoszenie zabawek, między innymi żeby wyrobić odruch szybkiego gonienia itp. Natomiast nigdy nie używam w tym celu koziołka i nie zamieniam tej zabawy w formalne ćwiczenie, ale uczę tego ćwiczenia oddzielnie, jako ćwiczenia, nie jako zabawy.

Źle mnie zrozumiałaś. Kiedy wprowadzam koziołek, to juz praca, ale - jak wspomniałam - wprowadzam go u starszych szczeniąt. Do zabawy służą gryzaki, patyki itp - koziołek to praca. natomiast rzeczywiście, akurat ten mój małpiszon złe nawyki z zabawy "patysiami" zaczął przenosić na grunt, że tak powiem, zawodowy ;). Mój błąd, ja go muszę naprawić (i pluc sobie w brodę...). Co do opisanej przez Ciebie metody - spotkałam się z nią i to w moim ZS (Zakład Szkolenia). Mam przy tej okazji refleksję - rzeczywiście, pies tak szkolony jest dokładniejszy, ale pracuje mniej dynamicznie. Zwłaszcza powrót z aportem - najczęściej kłus lub wolny galop. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że może być to zarówno kwestia "nakręcenia" na aport, jak i specyfika tej metody szkolenia (coś za coś...).

Link to comment
Share on other sites

Zwłaszcza powrót z aportem - najczęściej kłus lub wolny galop. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że może być to zarówno kwestia "nakręcenia" na aport, jak i specyfika tej metody szkolenia (coś za coś...).
W USA, gdzie szkoliłam, kłus z aportem w czasie powrotu nie jest błędem (dostaje pełną punktację), więc nigdy nie zastanawiałam się, jak to przyspieszyć. (U USA raczej nie chcesz przyspieszać, bo kłus błędem nie jest, a niedokładny siad, czy dotknięcie przez psa przewodnika po powrocie - jest). Ale myśląc o tym teraz, jest to chyba kwestia nakręcenia. W Polsce często, żeby przyspieszyć powrót, zaraz po powrocie rzuca się ten aport dalej - to oczywiście wymaga naturalnie aportującego psa. Ale jak się ma takiego naturalnie aportującego psa, to mnie się wydaje, że można by go przy tej metodzie nakręcać tak samo, tzn. rzucać mu zabawkę (nie aport!) zaraz po tym, jak przybiegnie i odda aport.
Link to comment
Share on other sites

W Polsce za wolny aport (w praktyce-wykonany kłusem), mozna stracić punkty. A to, czy więcej za tempo, czy precyzję, czesto zależy juz od samego sędziego. Faktycznie, z tym rzucaniem zabawki po przyniesieniu aportu masz rację - nigdy nie widziałam, aby moi koledzy z problemem "powolności" próbowali takiego "knifu" - podrzucę im Twój pomysł. Sama go również wykorzystam, jeśli w trakcie wypracowywania precyzji Kira straci tempo - chociaż w przypadku belga jest to raczej nieprawdopodobne :wink: .

Link to comment
Share on other sites

Kiedy pierwszy raz pokazuję koziołek, mówię : trzymaj, i podaję go psu. Potem wyrzucam. Dziewięć psów na dziesięć łapie prawidłowo - problemy zaczynają się, kiedy aport jest źle wyważony lub zbyt mały (badź lekki). Prawie każdy pies (poza już wyszkolnym) chwyci wtedy za któryś koniec. Podobnie jak ze zbyt ciężkim aportem - ale to głównie problem psów małych ras, które za wszelką cenę chcąc donieść aport łapią za koniec i wracają ciągnąc koziołek za sobą. Tyle, że w przypadku małej rasy nikt nie rzuca koziołka o wadze np. kilograma, a w przypadku duzego psa bywa problem z ustaleniem idealnego rozmiaru (nie piszę tu o zawodach, gdzie waga koziołka jest określona regulaminowo).

Link to comment
Share on other sites

Dziewięć psów na dziesięć łapie prawidłowo
Hmmm. Z moich obserwacji wynika, że raczej na początku łapią, gdzie popadnie, podgryzają, niektóre (teriery :wink: ) podrzucają sobie - tak, jak to dotąd robiły z zabawką. Więc może to, co obserwowałam, to nie dokładnie to, co Ty robisz. Jak przechodzisz od zabawy piłeczką czy gryzakiem to "pracy" koziołkiem? Co sygnalizuje psu, że to już nie jest zabawa, tylko praca?

Psom uczonym "amerykańską" metodą również zdarza sie złapać nieprawidłowo, ale dużo rzadziej i jest to wtedy stosunkowo łatwe do poprawienia.

Link to comment
Share on other sites

Flaire, powiem Ci, że przejście od zabawki do koziołka jest bardzo naturalne - zwierzak noszący wszystko i koziołek przyniesie :). Podejrzewam, że łapanie za środek jest dla psów po prostu wygodniejsze. Rzeczywiście, teriery częściej niż inne psy łapią gdzie popadnie, podrzucaja aport itp. - przynajmniej te, które znam (nie widać ich wiele na szkoleniach, a jedynego teriera, którego mielismy w domu, też nie szkoliłam). To pewnie trochę kwestia ich natury :). Owczarki i sznaucery rzadziej maja tego typu problemy.

"Przestawianie" z zabawy na pracę wyglada tak, że zaczynam wymagać wykonania pewnych konkretnych rzeczy (jak przyjście prosto do mnie), nie pozwalam bawić się koziołkiem, a ćwiczenie aportowania odbywa się pomiędzy innymi ćwiczeniami np. waruj z marszu czy komendy na odległość. Poza tym, mam jeszcze taki mały knif - zanim zaczniemy ćwiczyć, zmieniam obrożę na łańcuszek i mówię "praca" - o dziwo, przed chwilą rozbrykany urwis zaraz poważnieje i skupia się na mnie.

Pewnie, że sama wciąż jeszcze się uczę - ale praca z psem (w sensie szkolenia) zainteresowała mnie dopiero 10 lat temu - dlatego staram się jak nawięcej dowiadywać, obserwowac, pytać, pytać i jeszcze raz pytać.

Link to comment
Share on other sites

Flaire, powiem Ci, że przejście od zabawki do koziołka jest bardzo naturalne - zwierzak noszący wszystko i koziołek przyniesie :).
DeDe, nie całkiem o to mi chodziło. To, że przyniesie, to oczywiście wiem. Ale, przynajmniej w moim doświadczeniu, przyniesie byle jak, tak samo, jak zabawkę, bo to ciągle będzie dla niego zabawa. Potem dopiero trzeba to "dopracowywać", dbać o szczegółu i poprawiać - tak jak pisałaś w swoim pierwszym poscie. W moim doświadczeniu, to, co opisujesz (wypluwanie i łapanie za koniec) to nic niezwykłego, a raczej część normalnego zachowania większości psów uczonych ta metodą.

Jeśli można powiedzieć, że mam jakąś filozofię szkolenia, to właśnie to, że wolę nie dopuszczać do błędów niż je poprawiać. Staram uczyć psa tak, żeby - o ile to tylko możliwe - nie miał możliwości popełnienia błędu. Polega to często na dzieleniu ćwiczenia właśnie na maluteńkie kawałeczki, z których każdy jest łatwy dla psa do wykonania poprawnie.

Nie widziałam zbyt wiele psów uczonych tą polską metodą (a raczej - widziałam sporo, ale nie przyglądałam się dokładnie), ale z tych, które widziałam, chyba żaden od razu nie chwytał, przynosił i oddawał koziołka poprawnie - wszystkie robiły to nadal na zasadzie zabawy, czyli z ogromną ilością błędów do poprawienia. I to mi się właśnie nie podoba. Popełniane błędy są dokładnie tego typu, co Ty opisujesz - nie pamiętam już ilu osobom pomagałam np. z wypluwaniem aportu po przybiegnięciu - tylko że ja wolę robić to od początku niż poprawiać po fakcie.

Link to comment
Share on other sites

Po prostu różne metody - w tej "mojej" dopuszcza się początkowe błędy, większy nacisk kładąc na pasję i tempo wykonania ćwiczenia. W "Twojej" zwraca się uwagę na precyzję, ew. później dopracowując szybkość (o ile jest to konieczne, bo - jak zrozumiałam - w Stanach nie kładzie się na to takiego nacisku). Ideałem byłoby połączenie obu metod. I wyobraź sobie, że buszując dzisiaj w sieci, zajrzałam na blog Zofii Mrzewińskiej. Poszukałam tam fragmentu dotyczącego nauki aportowania i sądzę, że to, co ona opisuje to właśnie te dwie metody połączone w jedno. Jeśli interesuje Cię to, mogę posłac Ci adres na PW (no, chyba, że już sama tam trafiłaś :D ).

Link to comment
Share on other sites

o ile jest to konieczne, bo - jak zrozumiałam - w Stanach nie kładzie się na to takiego nacisku
Żadne ćwiczenie nie może być wykonywane ospale - za to poleciałyby punkty - ale kłus nie jest uważany za "ospałe" tempo

Wiem o tym blogu Zofii Mrzewińskiej, zerknę na częśc o aportowaniu.

NB, to co pisałam o niedopuszczaniu do błędów odnosi się nie tylko (ani nie głównie) do nauki aportowania, ale do wszystkiego, czego uczę.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...