Jump to content
Dogomania

Jak oduczyć psa uciekania????


Dodoni

Recommended Posts

[quote name='BlackSheWolf']kości jej kupuje i nawet jej smakują ;) co do zabawek, to hm.. ona własnie nie wie do czego one służa. Jak jej rzuce to się patrzy i nie wie o co chodzi ;) czasem to nawet i się ich boi. [/quote]

[URL]http://www.karusek.com.pl/img_prod/b/b_2231.jpg[/URL]

O taką piłkę mi chodzi ;)
Wrzucasz do środka smaki jakieś i turlaj jej :) Powinna zajarzyć o co chodzi w chwilkę :evil_lol: u mnie wystarczyło turlnięcie :) ta piłka=smaki i teraz tylko ją wyciągam i napełniam a już się morda psu cieszy :loveu:

Niestety troszku kosztuje ale jest warta swojej ceny ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 91
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Moj pies uciekal ZAWSZE, odkad pamietam. Nie pomogly kursy, prywatne szkolenie, gry, zabawy, pileczki , aporty, gryzaki, spacery, biegi, rower, lazenie po gorach, zabawy z psimi kolegami. Moj pies mial swoj swiat, najciekawiej bylo poza domem, na wlasna "lape",po trzygodzinnym spacerze, polaczonym z grami i zabawami nie moglam odpiac smyczy pod klatka poniewaz dawal dyla w druga strone i tylem go widziala. Mam swiadkow, wielu go ukladalo i rece rozkladali, slyszalam ze nic sie nie da zrobic. I nie dalo sie. Jezdzilam na psie sympozja, sluchalam, cwiczylam i nic. Niektore pieski tak maja , czasami sie nie da.

Link to comment
Share on other sites

[B]Alaa [/B]ulozenie takiego psa to kwestia znalezienia dobrego behawiorysty i wielu godzin pracy przez tygodnie/miesiace czasem lata. Nie wierze ,ze pies nauczony perfekcyjnie "do mnie" ucieka od wlasciciela poniewaz jest to nierealne. Mialam wiele psow z ktorymi byly ogromne problemy z ucieczkami itp i naprawde da sie to przecwiczyc/zabezpieczyc plot lub zbudowac kojec.

Link to comment
Share on other sites

Alez oczywiscie ze sie da - lata..........No tak, lata trwalo, wymaga konsekwencji i nie kazdy sobie z takim twardzielem poradzi. Ja niestety sobie nie poradzilam. I zareczam Ci- nie kazdego psa da sie ulozyc- jezdzilam do najlepszych ludzi w tej branzy i opowiadali mi o psach ktorych nie udalo im sie ulozyc.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

[quote name='BlackSheWolf']wiecie co Wam powiem. Najlepiej na DGM teraz już o nic się nie pytać... Boże... :roll::shake: co się dzieje z tymi ludźmi.
Oprócz [B]xxxx52 [/B]nikt więcej mi nie doradził, tylko wszyscy się czepiają zamiast pomóc... :shake: sądzicie, że 80% psów w Polsce co robi całe dnie ? nic. Siedzi albo na łańcuchu, albo non stop w kojcu. Moja babcia zapewniła suni opiekę, jedzenie i wszystko co może dać psiakowi od siebie. Sunia ma też wielkie podwórko do biegania, codzienne spacery ze mną. A wy mi twierdzicie, że ona u babci nie może być. To przepraszam, kto ma wreszcie mieć psy ? pewnie nikomu byście nie wydali psów ze schroniska, bo tam będzie się nudził, tam nic nie będzie robił itp. A to, że ucieka to nie nasza wina. Sunia jest u nas 2 tygodnie i widocznie tego się gdzieś nauczyła... I ciągle chciałaby wychodzić. Jednak nikt z Was nie chce mi pomóc jak oduczyć ją uciekania i sprawić aby u babci czuła się naprawdę bezpiecznie. Bo wkońcu większość życia spędziła w schronisku, to całe to zamieszanie jest dla niej czymś obcym.

Więc już lepiej nie będę się nic Was pytała. Przepraszam za krótki OFF ale musiałam powiedzieć swoje zdanie na ten temat.

A żeby do końca nie było OFFu to napiszę, że sunia w piątek uciekła raz. Wczoraj wogóle, a dziś widziałam ślady drapania pod siatką ale nie udało się jej nigdzie przekopać, bo już zabezpieczyliśmy płot jak mogliśmy...A u sunia nie ucieka przy każdej wolnej okazji, np. gdy wychodzę przez furtke czy nawet jak ją otworze to ona nie próbuje wyjść. Sądzimy, że ucieka do sąsiadów ponieważ tam jest pies. A on całe życie siedzi na łańcuchu... :-( I jak ona ucieka, to zawsze znajdujemy ją koło psiaka.[/QUOTE]

Mam dokładnie ten sam problem i szukając informacji trafiłam tutaj. Rezczywiście - dawno nie widziałam prośby o pomoc z taką ilością głupawych odpowiedzi :shake:

Jedna z moich suk ucieka od samego początku. To nie ta wzięta z przytuliska w Harbutowicach, wcześniej odebrana psychopacie, który katował ją za zagryzanie kur (jamiczka). To nie ta wyrwana z mordowni w Olkuszu, gdzie czekała tylko na śmierć. To ta wzięta z dobrego domu, gdzie psy się kocha i rozpieszcza. To ta, która miała zawsze opiekę, spacery, zabawy, michę pełną przysmaków i ciepłe, wygodne legowisko. I NIC nie skutkuje - najszczęśliwsza jest kiedy może spieprzyć z naszej posesji, poszlajać się bez kontroli po okolicy i wrócić za dzień albo dwa.
Jeżeli ktoś nie miał takiego psa, niech nie truje, że nie wierzy w coś takiego. Taki pies to horror. Ja jestem na etapie takiej desperacji, że - niezależnie od wszystkiego - poczynię inwestycję postaci pastucha elektrycznego. W ostateczności - łańcucha. Bo nic innego, chyba poza morbitalem, mi nie pozostaje :-(

Link to comment
Share on other sites

Kinya, skoro mam uwierzyc w takiego psa, to co, on sobie drzwi i okna otwiera i wychodzi?
Bo skoro ucieka z obejscia, badz puszczony luzem, to koniec z takim bieganiem, dopoki nie bedzie odwolywalny, to chyba oczywiste?
A ze wymaga zaangazowania, szkolenia, linki, pracy ze strony czlowieka, no coz...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Kinya, skoro mam uwierzyc w takiego psa, to co, on sobie drzwi i okna otwiera i wychodzi?
Bo skoro ucieka z obejscia, badz puszczony luzem, to koniec z takim bieganiem, dopoki nie bedzie odwolywalny, to chyba oczywiste?
A ze wymaga zaangazowania, szkolenia, linki, pracy ze strony czlowieka, no coz...[/QUOTE]


Mieszkam w domu, pies nie jest w nim zamykany. Rozumiem, że to źle, że ma zapewnioną przestrzeń? A może ciemna komórka kiedy nie ma nas w domu, co? :roll: Da się zrobić, mamy, ale nie korzystamy ( na razie :angryy:)

Już po jej wzięciu dowiedziałam się, że kiedy u szczeniaków z jej miotu była behawiorystka stwierdziła, że Mercy (jako jedyna z maluchów) zawsze będzie stwarzać kłopoty i ona nie rokuje w jej przypadku zbyt pomyślnie. Szkolenie reszty miotu dało efekt, jej nie. Dwoje innych treserów, w tym jeden zawodowiec z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, także wymiękli. Mój tż całe życie pracował albo przynajmniej miał kontakt z psami oraz końmi, i on też postawił (po hektolitrach wylanego potu) na Mercy krzyżyk.

Nie mam możliwości stawiania gigantycznych płotów i zasieków, posesja jest ogrodzona standardową (chyba) siatką 1,7 m. Zresztą to nie metoda, i nie w tworzeniu niedostępnej fortecy - moim zdaniem - stoi rozwiązanie problemu.

Pracuję, prowadzę firmę, cały czas się szkolę, aktywnie działam na rzecz zwierzaków i nie mogę całych dni poświęcać na przerabianie tego, co nawet fachowcom nie wyszło :roll:

karjo2, jasne, łatwo jest komuś zarzucać lenistwo i brak zaangażowania nie znając sytuacji, klepiąc w klawiaturę, nie wiedząc co przeszliśmy, ile z jej powodów mieliśmy problemów i nieprzyjemności. O finansach już nie wspomnę, bo to odzielna kwestia. Jeżeli znajdziesz kogoś kto TRWALE ustawi tego psa, to wypłacam Ci wynagrodzenie tej osoby. Bo ja już nie zamierzam więcej wyrzucać pieniędzy w błoto, są zwierzęta, które za okazane im serce potrafią się odwdzięczyć. Tak jak napisałam wcześniej - na dzień dzisiejszy, po tym co z nią przeszłam, mogę kupić tylko pastucha ew. łańcuch :angryy:

Od wielu miesięcy szukamy dla niej domu. I co? "Taki śliczny piesek, wesoły, zdrowiutki, wysterylizowany, my go tak bardzo chcemy!" Chętnych nie brakuje, ale wystarczy wizyta, kilka minut obserwacji i wszyscy rezygnują :shake: Zresztą zwykła uczciwośc nie pozwala mi mówić, że pies jest ok, że nie sprawia problemów.

Jestem święcie przekonana, że choroby (czy też zaburzenia) psychiczne u psów istnieją. I bydwoma rękami podpisuję się pod postem Alaa - ja mam taki przypadek :-(

Link to comment
Share on other sites

Kinya-lancuch dla Jamnika?:crazyeye: Prosze przekaz:
Ile godzin piesek jest sam w domu? Czy jest wykastrowany?
Czy ogrod ,podworko masz zabezpieczone plotem?
Czy moze znajdziesz na czas Twojej nieobecnosci sasiada co zajmie sie Twoim psem.
zastanawiam sie rowniez po co Tobie pies ,jak nie masz dla niego czasu?
sadze ,ze to zwierzatko sie nudzi ,gdyz potrzebuje zajecia ,dlatego ucieka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='xxxx52']Kinya-lancuch dla Jamnika?:crazyeye: Prosze przekaz:
Ile godzin piesek jest sam w domu? Czy jest wykastrowany?
Czy ogrod ,podworko masz zabezpieczone plotem?
Czy moze znajdziesz na czas Twojej nieobecnosci sasiada co zajmie sie Twoim psem.
zastanawiam sie rowniez po co Tobie pies ,jak nie masz dla niego czasu?
sadze ,ze to zwierzatko sie nudzi ,gdyz potrzebuje zajecia ,dlatego ucieka.[/QUOTE]

Żaden jamnik (jak ja lubię powtarzać to co napisałam wcześniej...:roll:), to potomka ON-ki i szetlanda. Jest wysterylizowana (znowu powtórka...)

Ma do towarzystwa dwa inne psy. My z tż mamy nienormowany czas pracy, można oszacować, że psy są same w domu (a raczej koło niego) około 8-10 godzin max.
Posesja z trzech stron ogrodzona jest siatką (już wcześniej pisałam), a z jednej strony, od sąsiada 2 m płotem drewnianym (inaczej cały dzień wisiałaby i ujadała na psy sąsiada).
Nikt poza nami nie zajmuje się psami, nie ma takiej możliwości ani potrzeby. Dwa pozostałe psy są normalne, tylko z Mercy jest problem.

Pies miał służyć do tego, do czego - z trego co wiem - przede wszystkim stworzyła go natura. Do pilnowania terenu i ostrzegania przed intruzami. Tylko i aż tyle. Ja wiem, że stopień ześwirowania niektórych dogomaniaków nie pozwala na dopuszczenie do siebie myśli, że pies nie jest od leżenia na kanapie, od zabawiania go, od robienia mu trwałych ondulacji, tylko od pilnowania domu. Ja uważam inaczej.

Dwa pozostałe psy jakoś się nie nudzą :roll: Nie nudzimy się my, zastanawiając co znowu ten pies wykręci, chodząc z nim na spacery i poświęcając mu zbyt wiele (jak na nasze możliwości) czasu. Nie nudzi się dzielnicowy, który regularnie dzwoni do mnie, że znowu ktoś się na Mercy skarży, nie nudzi się Straż Miejska, która odwozi ją do domu :roll:
Biedne zwierzątko...

Link to comment
Share on other sites

Owczarek +szetland to mieszanka :roll:ta mieszanka kocha zajecie,ruch.
Moim zdaniem psy nie sluza do pilnowania.Do tego celu mozna zainstalowac kamery lub czujniki.
Moim zdaniem Kinya ,jezeli pies nie pasuje do pozostalej rodziny,nim stanie sie tragedia poszukaj moze przez dogomanie odpowiednich opiekunow co moze znajda czas na psia szkole ,jazde rowerem przy boku z psem itd.

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=black][FONT=Verdana][quote name='xxxx52']Owczarek +szetland to mieszanka ta mieszanka kocha zajecie,ruch.[/quote][/FONT][/COLOR][quote name='xxxx52']
[COLOR=black][FONT=Verdana]Moim zdaniem psy nie sluza do pilnowania.Do tego celu mozna zainstalowac kamery lub czujniki.[/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Verdana]Moim zdaniem Kinya ,jezeli pies nie pasuje do pozostalej rodziny,nim stanie sie tragedia poszukaj moze przez dogomanie odpowiednich opiekunow co moze znajda czas na psia szkole ,jazde rowerem przy boku z psem itd.[/FONT][/COLOR][/quote]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Zgadza się, i ma go pod dostatkiem. Tyle, że ta mieszanka potrzebuje jeszcze jednego - totalnego braku kontroli i w tym leży sedno problemu. Nie cieszy jej zabawa, codzienne długie spacery (mamy 1,5 ha lasu, więc ma urozmaicenie) kiedy w jej pobliżu jest właściciel. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Twoja argumentacja mnie powaliła. Do czego więc służą psy??? I może mi podasz której firmy czujniki inaczej reagują na znajomych i rodzinę, inaczej na listonosza, a inaczej na osobę, która pierwszy raz pojawia się pod moją bramą :megagrin: Może mam im wszystkim założyć jakieś specjalne czipy?:razz: Kamery są, mam podgląd na to co dzieje się na moim podwórku nawet z pracy położonej 20 km dalej (przez komputer), ale w domu zamiast siedzieć, gapić się w monitor i wypatrywać gości, wolę kiedy powiadomią mnie o tym szczekające psy - zwłaszcza kiedy jestem np. w ogródku. Poza tym nie mam na to czasu, który muszę poświęcać psu, z którym już nikt kto go choć odrobinę poznał, nie chce mieć do czynienia.[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Może też nie uwierzyłabym, że są niereformowalne psy, że tak jak wśród ludzi trafiają się egzemplarze nie do wychowania. Ale coś takiego mam w domu i to jest dla nas potworne obciążenie, wierzcie mi. Z moim facetem kłócę się prawie wyłącznie z powodu tego psa, taka atmosferę wprowadza to w domu.[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Szkoda tylko, że czas który poświęcamy Mercy jest stracony, a przez to reszcie zwierzaków nie dajemy tak dużo jak bym chciała:shake: Dlatego - podkreślam, że po wyczerpaniu moich wszystkich możliwości - będę zmuszona pójść w stronę terapii szokowej, przestać się nad nią tak rozczulać, poświęcać jej tyle czasu i uwagi, a zamiast tego zastosować metody bardziej radykalne. A to co tu czytam to - za przeproszeniem - brzmi dla mnie jak bełkot pijanego w głębokim śnie. Pisałam po wielokroć, że pies BYŁ SZKOLONY przez KILKU specjalistów, poświęcamy mu MNÓSTWO CZASU, niestety kosztem innych zwierząt. A nieustannie czuję się ganiona, że nic nie robię. Robię, nie mając pretensji do nikogo, tylko do losu, że akurat do mnie ten pies trafił. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]A co do jeżdżenia na rowerze w jej towarzystwie, to dopiero może skończyć się tragedią. Ona niestety (sic!) jest inteligentna, doprowadza do przewrócenia rowerzysty (nawet z trenerem ten manewr prawie się jej udał!), a chwilę jego nieuwagi wykorzystuje na przegryzienie taśmy i ucieczkę. Linki nylonowe, paski parciane i skórzane też nie mają szans. A z łańcuchem raczej nikt się na to nie zdecyduje. Jej podstawowym celem jest UCIECZKA i dąży do niej, nawet wiedząc, że grozi jej niebezpieczeństwo, czując ból i strach (zaciśnięta obroża, wbieganie na ulicę pełną rozpędzonych aut, których się boi). Kiedyś powlekła za sobą cały rower - jest bardzo silna - byle uciec. Według Ciebie to normalne?[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Ten pies jest po prostu chory i nikt do tej pory go nie wyleczył :-([/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Zgadzam się, że trzeba jej szukać nowego domu, robimy to, ale nikt się nie chce podjąć opieki nad tak niezrównoważonym psem. Ja sama się obwiniam za dwie rzeczy: za zbyt miękkie serce, które nie pozwala mi jej uśpić (bo taką radę słyszę najczęściej) i ogromne poczucie odpowiedzialności, które nie pozwala mi jej wydać do innego domu, gdzie wiem, że może dojść do tragedii. Jeżeli znalazłby się chętny, który zagwarantowałby właściwą opiekę nad nią i bezpieczeństwo - oddam ją bardzo chętnie, skoro ze swoimi obawami i bezsilnością jestem nieodpowiednim opiekunem… Jestem, mam odwagę się do tego przyznać, ale odpowiedniego jeszcze nie spotkałam, a skoro nawet specjaliści twierdzą, że takowy nie istnieje, to co mi pozostaje?:-? Oddać byle komu, a potem sobie wyrzucać jeśli coś się zdarzy?[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Pies nie jest do tego ,zeby pilnowal,nie po to mam psa.Pies to czlonek rodziny,,najwierniejszy przyjaciel.
Przypomina mnie sie ostatni przyjazd do schroniska ,kiedy to burak przyszedl pod kojec z psami i uderzal noga w siatke.Ten co szczekal chcial go zabrac,a drugi przyklad :porzadnie wygladajace malrzenstwo przywiozlo owczarka do schroniska.Powod oddania "NIE SZCZEKA"chcieli wymienic na szczekajacego.Szefowa schroniska zabrala psa,ale odeszli z kwitkiem bez psa.
Kinya-co to sa wg.ciebie rradykalne metody?
Nauke biegania przy rowerze rozpoczyna sie malymi kroczkamiprzeciez odraz Krakowa nie zbudowali:shake:
Z jakimi "specjalistami "sie kontaktowalas?
Ile razy dziennie i jak dlugo trwaja spacery z psem ?Chodzi na lince,czy bez?
Moze dobrze by psu zrobilo chodzenie sytematyczne do psiej szkoly ,proby w psich sportach?
jak sie pies zachowuje w domu?Co robi w mioeszkaniu ,gdy jest pare np.4 godziny zamkniety?

Link to comment
Share on other sites

Kinya, nie bardzo rozumiem oburzenie, BSW dostala konkretne podpowiedzi co zrobic, mimo ze decyzja o dosc aktywnym psie dla niesprawnej, starszej osoby byla, delikatnie mowiac osobliwa... Ale tak bywa, gdy nie dobierze sie psa do mozliwosci..
Podobnie chyba jest w Waszym ukladzie. Czego innego oczekujecie i dajecie suni, niz byloby to dla niej odpowiednie.
Jest mocno sliskie takie gdybanie na odleglosc, tylko po wypowiedziach wlasciciela, bo moze to zupelnie inaczej wygladac w realu.
Przede wszystkim bardzo agresywnie reagujesz na kazda wypowiedz, niepotrzebnie...
Dalej, trudno mi uwierzyc w wizyty behawiorysty do miotu kundelkow, z jakiego powodu byly, rozmawialas z tym czlowiekiem?
Co to za "spec", okreslajacy problemowosc malutkiego szczeniaka, predzej moze okreslic ogolnie predyspozycje wsrod stadka rodzenstwa, niewiele wiecej :roll:.
Polaczenie onkowatego z szetlandem raczej nie da psa strozujacego, to ewidentnie pies pracujacy na kontakcie z czlowiekiem, tylko moze nie umiecie tego wykorzystac, badz jest tak "polamany" psychicznie po tych "specjalistach" od szkolen, behawioru itp.? Kiepsko jakos widze tych "policyjnych" specow, inaczej sie przygotowuje psa do pracy w sluzbach, poza tym pokutuje stary styl szkolen, a jesli pies byl zbyt miekki psychicznie, to tego nie wytrzymal.
Histeria mi zalatuje rzucanie skrajnosciami o zamykaniu w ciemnej komorce itp. atrakcje.
Jakos mam pracujecego psa w domu jednorodzinnym i gdy wychodzimy, zostaje oczywiscie w pomieszczeniach, by nikt mu nie zrobil krzywdy, nie ukradl, otrul, badz sam nie nawial, nic go nie ukasilo, nie przegrzal sie w upale.
Ale oczywiscie jest to dla niego koszmarem, majac do dyspozycji chlodny dol calego domu, z przeszklona sciana i duzymi oknami.

Moze jednak warto skoncentrowac sie na psie, napisz, w jaki sposob z nim pracujecie, co robicie, by przykuc uwage, moze latwiej bedzie cos podpowiedziec.
Nawiasem mowiac, nie bardzo chce mi sie wierzyc w psa dysfunkcyjnego, ktory nie ma problemow w interakcjach z innymi psami, a skoro nie potraficie do niego dotrzec, pies ucieka, to wrecz obowiazkiem i z poczucia odpowiedzialnosci jest tak zabezpieczyc, by ucieczki byly niemozliwe.

Co do psow strozujacych, to moze jednak rasy typowo do tego wyhodowane?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='xxxx52']Pies nie jest do tego ,zeby pilnowal,nie po to mam psa.Pies to czlonek rodziny,,najwierniejszy przyjaciel.
Przypomina mnie sie ostatni przyjazd do schroniska ,kiedy to burak przyszedl pod kojec z psami i uderzal noga w siatke.Ten co szczekal chcial go zabrac,a drugi przyklad :porzadnie wygladajace malrzenstwo przywiozlo owczarka do schroniska.Powod oddania "NIE SZCZEKA"chcieli wymienic na szczekajacego.Szefowa schroniska zabrala psa,ale odeszli z kwitkiem bez psa.
Kinya-co to sa wg.ciebie rradykalne metody?
Nauke biegania przy rowerze rozpoczyna sie malymi kroczkamiprzeciez odraz Krakowa nie zbudowali:shake:
Z jakimi "specjalistami "sie kontaktowalas?
Ile razy dziennie i jak dlugo trwaja spacery z psem ?Chodzi na lince,czy bez?
Moze dobrze by psu zrobilo chodzenie sytematyczne do psiej szkoly ,proby w psich sportach?
jak sie pies zachowuje w domu?Co robi w mioeszkaniu ,gdy jest pare np.4 godziny zamkniety?[/QUOTE]

Jedno nie szkodzi drugiemu - pies może być przyjacielem, a równocześnie pilnować domu, jedno drugiego nie wyklucza. Chyba zbyt często się tu zapomina o ich naturalnej funkcji i instynktach. Więc nie pisz z całą mocą majestatu, że „pies nie jest po to żeby pilnował”. Dodaj, że według Ciebie, to zmienia postać rzeczy; w przeciwnym wypadku jest to zwykła manipulacja.

Opowieść o burakach i małżeństwie zostawię bez komentarza:roll:, bo uważam, że jest nie na miejscu i tylko dowodzi braku racjonalnych i kulturalnych argumentów z Twojej strony :shake: Sama z radością oddałabym tego psa do schronu, jednak świadomość tego co się w takich miejscach dzieje mi na to nie pozwala. Naprawdę prędzej uśpiłabym.

Radykalną metodą w moim przypadku - a raczej przypadku tego psa - będzie, co pisałam już chyba kilkakrotnie - masz jak widzę poważne problemy z percepcją - zamontowanie pastucha, w ostateczności umieszczenie Mercy na łańcuchu. Długim, kilkumetrowym, ale jednak.

Naukę zaczynali specjaliści, którzy po kolei rezygnowali. Zapewne nie od razu szli po bandzie, skoro w ustawianiu innych psów wśród moich znajomych i rodziny, a także w 100% w przypadku rodzeństwa Mercy, wszystko się udało. U niej nie. Nie mam w zwyczaju uczenia ojca jak dzieci robić; wierzę im, że jeśli NIEZALEŻNIE OD SIEBIE uznali mojego psa za problematycznego, to tak jest. A o ich uczciwości świadczy to, że mogliby go „prowadzić” do uśmiechniętej śmierci, wyciągnąć ode mnie kupę kasy, a nie zrobili tego, bo bardziej cenią sobie dobrą opinię i zadowolenie właściciela. Obrażanie tych osób poprzez poddawanie w wątpliwość ich kompetencji to patrz wyżej - brak argumentów i Twojej kultury po raz kolejny. Biorąc to pod uwagę, może pochwalisz się jakie Ty masz w tym kierunku kompetencje i prawo oceniania osób, które się zajmują tym profesjonalnie? Bo jak do tej pory z Twoich postów nie wynika, że jest to solidna, ugruntowana wiedza, a raczej kupa płytkich, wyświechtanych stereotypów i zwykłych oczywistości („Owczarek +szetland to mieszanka” – nie domyśliłabym się, naprawdę…:evil_lol:); chyba, że tak jak z percepcją, masz podobne problemy z wyrażaniem swoich myśli. Byli treserzy Mercy to m.in. policjanci szkolący psy, który w ten sposób dorabiają do swoich pensji, więc oczywiste jest, że nie będę podawać nazwisk (zresztą nie wszystkie pamiętam). Mercy była na policyjnych "poligonach" czy jak to nazwać, była szkolona razem z psami z sekcji antynarkotykowej, kryminalnej i innych. POTRAFIŁA ROZWALAĆ NIEKTÓRE ZAJĘCIA. Dezorganizacja danej sytuacji z jej punktu widzenia jest jak najbardziej wskazana, zawsze doprowadza do takiego momentu kiedy można próbować ucieczki. Dotarłam nawet do członka nowosądeckiej grupy szkolącej psy-ratowników (jeżdżą m.in. do miejsc gdzie były trzęsienia ziemi, poszukują zaginionych). Co prawda pracują przede wszystkim z labradorami, ale mam prawo uważać ich za profesjonalistów (tyle, że dla Ciebie fakt pracy z inną rasą pewnie jest pretekstem do skreślenia takiej osoby:roll:).
Więc?

Kiedy stwierdziłam, że nie będzie pożytku z Mercy jako psa pilnującego posesji, skontaktowałam się z panią Małgosią Dobrzańską i powiedziałam o swoim kłopocie. Powiedziałam, że chcę wziąć od niej psa, który będzie szczekał na obcych, miał poczucie jakiejś więzi z moim domem i rodziną (bo tego Mercy kompletnie brakuje, tak było od początku). Miałam nadzieję, że Mercy nauczy się od starszego, mądrzejszego psa właściwych zachowań. Pani Małgosia powiedziała mi o suczce, która sprawia jej mnóstwo kłopotów, bo niesamowicie szczeka na każdego kto pojawi się w pobliżu, jest nieufna i kolokwialnie mówiąc – wredna. Do dziś pamiętam słowa p. Dobrzańskiej „Jak weźmiecie Figę to mi olbrzymi kłopot zdejmiecie z głowy”. Ta okropna, wredna Figa, o której tyle złego się nasłuchałam, mieszaniec jamnika, jest cudownym i bardzo mądrym psem.:loveu: Właściwie reagującym, bardzo oddanym. Naszym Przyjacielem właśnie. Nie wiem co zrobiłaby Pani Małgosia mając takie coś jak Mercy w swoim przytulisku. Ten pies wymyka się wszelkim klasyfikacjom, a jego zachowanie potrafi każdego wytrącić z równowagi i doprowadzić do furii.

Trzeciego psa wzięłam z Olkusza, poprzez Missieek. Sunia nie jest ułożona, podkłada się pod nogi (to mix bernardyna, więc łatwo się przewrócić), skacze po nas, brudzi ubrania łapami, czego cierpliwie staramy się ją oduczyć. Taki słodki głuptasek. Ma mnóstwo niedobrych nawyków, widać jak bardzo brakuje jej umiejętności reagowania na podstawowe nawet komendy. Ktoś o to nie zadbał, w konsekwencji zapewne przestał sobie radzić z dużym psem i oddał go do „schroniska”. Ale mimo to nie ma „odchyłów”, jest psem - podobnie jak Figa – z wieloma „defektami” wychowawczymi, ale nie zachowuje się w taki sposób jak Mercy, której żywiołem, celem w życiu i jedyną przyjemnością jest ucieczka. Wiele odwiedzających nas osób, widząc Mercy po raz pierwszy mówiło, że ten pies zachowuje się jak psychiczny:shake:

Spacery po powrocie do domu raz dziennie – bo tylko na tyle czas na pozwala - trwają średnio 2 godziny, czasami jest to 1,5 godziny (nigdy krócej), czasem więcej, zależy jaką trasę wybierzemy. Przed wyjściem z pracy bawimy się z wszystkimi trzema psami, są po tym zazwyczaj tak padnięte, że najzupełniej im to wystarcza do wieczora, zwłaszcza, że w nocy stróżują – i od razu zaznaczam, że nie ja do tego zmuszam, tylko instynkt im to nakazuje:cool3: (swoją drogą: jak można oduczyć psy szczekania na obcych, reagowania na nietypowe sytuacje na posesji? Bo przecież nie do tego zostały stworzone, prawda? :razz:).

Nie wiem jak mam interpretować Twoje pytania; coraz bardziej skłaniam się do tego, że sobie przysłowiowe jaja robisz, albo świadomie prowokujesz, albo….(domyśl się). Oczywiście, że pies podczas psacerów jest na lince, przecież gdybym go wyprowadziła poza ogrodzenie naszej posesji i puściła luzem, byłby to podstawowy błąd!! Pomijam już, że zobaczyłabym ją za dzień, dwa, najpewniej przywiezioną przez SM :shake:

Mercy rzadko przebywa w domu, nie znosi zamkniętej przestrzeni. Szukała oczywiście drogi ucieczki, skakała po oknach. Ostatnio kiedy mam w domu około 10 kotów w stosunku do których jest agresywna (generalnie nie znosi innych zwierząt), nie przebywa w domu wcale. Podczas dużych mrozów, razem z innymi psami, śpi w przedpokoju (sporadycznie, ma po tatusiu tak gęste futro, że musi być naprawdę zimno).

Ona nie ucieka kiedy wie, że jesteśmy blisko i możemy jej przeszkodzić w ucieczce, dlatego nawet odjeżdżając spod domu samochodem robimy to tak, żeby myślała, że ktoś w domu (albo koło niego) jest. Chora sytuacja: przed psem musimy odstawiać jakieś szopki, wymykać się po kryjomu itd. W miarę spokojnie reaguje tylko na nasz odjazd autem (wówczas „tylko” prowokuje awanturę z psami sąsiadów). Nie wolno nam odchodzić pieszo, bo wtedy rzuca się i wyje. Patrząc z boku jest to śmieszne, dla nas już nie. Groteska dawno się skończyła, jest dramat :-(

Podsumowując: dla mnie, w przeciwieństwie do Ciebie, pies to nie zabawka na baterie, automat działający na zasadzie on/off, stop/play. I tutaj nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Dla Ciebie bardziej obrazowo: mój pies jest zabawką, ale zepsutą, funkcjonuje, owszem, ale nie tak jak trzeba, może śrubki ma źle poskręcane, może jakiś element nie łączy... Paniała?

Być może psie sporty czy szkoła byłyby rozwiązaniem, ale stawiam sprawę uczciwie - ja na to się nie piszę. Po pierwsze mnie to nie bawi, po drugie wolę pomagać zwierzakom w autentycznej potrzebie niż poświęcać czas i pieniądze na fanaberie mojej nienormalnej suki. Wyrzuciłam tysiące złotych w błoto i nie mam więcej ochoty. Wzięłam psa, bo ulitowałam się nad niechcianym miotem, uważam, że nie ma złych warunków bytowania (przed adopcjami kolejnych psów mój dom był sprawdzany jak każdy inny), a jeżeli potrzebuje czegoś więcej to może w końcu znajdziemy dla niej właściwy dom. Tylko nie chcę pochopnie ubierać kogoś w taki kłopot. Do tej pory szukałam jej domu swoimi kanałami, prywatnymi i służbowymi. Dogomanię traktowałam jako ostateczność – za dużo jest tu psów NAPRAWDĘ potrzebujących pomocy i nowego domu.

Na którym podforum powinnam założyć odpowiedni wątek Waszym zdaniem?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Kinya, nie bardzo rozumiem oburzenie, BSW dostala konkretne podpowiedzi co zrobic, mimo ze decyzja o dosc aktywnym psie dla niesprawnej, starszej osoby byla, delikatnie mowiac osobliwa... Ale tak bywa, gdy nie dobierze sie psa do mozliwosci..
Podobnie chyba jest w Waszym ukladzie. Czego innego oczekujecie i dajecie suni, niz byloby to dla niej odpowiednie.
Jest mocno sliskie takie gdybanie na odleglosc, tylko po wypowiedziach wlasciciela, bo moze to zupelnie inaczej wygladac w realu.
Przede wszystkim bardzo agresywnie reagujesz na kazda wypowiedz, niepotrzebnie...[/QUOTE]
Jakie oburzenie? Raczej zażenowanie. I nie zarzucaj mi, że „bardzo agresywnie” reaguję na każdą wypowiedź – ja tylko wyśmiewam głupie, kompromitujące autorów stwierdzenia, nie zauważasz tego?:razz: Jeżeli masz problem z odróżnieniem tego, posądzając mnie np. o histerię, to już nie mój problem (tyle, że stąd biorą się kolejne nieporozumienia i insynuacje:shake:). Swoją drogą, jak osoby, które nie potrafią zrozumieć intencji i zachowań innych ludzi mogą z sukcesem pracować ze zwierzętami? Ale to już taka moja dygresja. Natomiast zarzucanie mi przez Ciebie kłamstwa to już ewidentne chamstwo. Może moje wypowiedzi nie są do końca składne, skaczę po tematach (odnosząc się do wybranych przez Was sytuacji) i nie zawsze zachowuję chronologię, ale przez te kilka lat nazbierało się tego tyle, że mogłabym opasłą księgę napisać. Więc może po kolei odpowiem na Twoje wątpliwości (chociaż jeśli mam być szczera to niezbyt mam na to już ochotę, jakoś wolę dyskusje prowadzić z ludźmi na poziomie, którzy nie obrażają innych:roll:).

[quote name='karjo2']
Dalej, trudno mi uwierzyc w wizyty behawiorysty do miotu kundelkow, z jakiego powodu byly, rozmawialas z tym czlowiekiem?
Co to za "spec", okreslajacy problemowosc malutkiego szczeniaka, predzej moze okreslic ogolnie predyspozycje wsrod stadka rodzenstwa, niewiele wiecej :roll:.[/QUOTE]
Wizyta u miotu była przypadkowa; treserka jeździła do dwóch dorosłych już owczarków mojej kuzynki, która mieszka w domu obok. W wolnej chwili ta pani (zapewne to już takie odchylenie zawodowe, że człowiek robi to automatycznie) przyglądała się brykającym na sąsiedniej posesji szczeniaczkom. Od słowa do słowa z właścicielami, dowiedziała się jaki to miks, w jakim są wieku (wtedy były to chyba 4 miesiące, najwyżej miesiąc więcej). Było ich pięć, trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Po kilku takich wizytach powiedziała wskazując na Mercy, że zachowanie akurat tego psa nie za bardzo jej się podoba, zdecydowanie – i to w negatywnym sensie – odstaje od reszty. Zapytała o możliwość zrobienia kilka prostych, podstawowych testów. Nie wiem dokładnie na czym polegały, w każdym razie wiem, że m.in. był test z jedzeniem, z piłką, mierzenie czasów i sposobów reakcji. Powiedziała, że ten jeden pies nie reaguje prawidłowo i najprawdopodobniej będzie swoim przyszłym właścicielom sprawiał kłopoty. Potem szkolenie psów mojej kuzynki się zakończyło, więc obserwacje tej pani również. Pies przez kilka miesięcy żył sobie w puchu, był rozpieszczany, a jedyne czego udało się go nauczyć to byle jakiego podawania łapki… W tym czasie jego rodzeństwo znalazło domy. Mimo, że Mercy była najładniejsza z całego miotu, nikt się nie zdecydował jej wziąć. W wieku około 8 miesięcy trafiła do mnie. Tyle w skrócie.


[quote name='karjo2']
Polaczenie onkowatego z szetlandem raczej nie da psa strozujacego, to ewidentnie pies pracujacy na kontakcie z czlowiekiem, tylko moze nie umiecie tego wykorzystac, badz jest tak "polamany" psychicznie po tych "specjalistach" od szkolen, behawioru itp.? Kiepsko jakos widze tych "policyjnych" specow, inaczej sie przygotowuje psa do pracy w sluzbach, poza tym pokutuje stary styl szkolen, a jesli pies byl zbyt miekki psychicznie, to tego nie wytrzymal.[/QUOTE]
Sama piszesz, że „raczej”. A jak to się stało, że jej rodzeństwo – uprzedzając: z tej samej matki i z tego samego ojca - to doskonali stróże? Do tego stopnia, że jeden z właścicieli powiedział, że lepszego nigdy nie miał; ma duży teren, wokół kręci się dużo obcych, ze wzglądu na specyfikę położenia pies ma co robić. Brat Mercy tak świetnie się wywiązuje ze swoich zadań, że ten facet ma teraz ma o jednego psa mniej, bo dzięki Hummerowi (to był miot „samochodowy”, Mercy to skrót od Mercedes) nie ma potrzeby. Rozmawiałam z tym człowiekiem i brała mnie zwykła zazdrość, bo nie wkłada w tego psa nawet procenta tego co my w Mercy, a Hummer zachowuje się w sposób, który jest dla nas nieosiągalnym marzeniem. Gościu patrzył na mnie jak na kosmitkę kiedy opowiadałam co przechodzę z siostrą jego psa. Mamy cztery do jednego i mam uwierzyć, że to z resztą miotu jest coś nie tak, a mój pies jest ok, bo to „taka mieszanka”? Dobre!:evil_lol:
Co do „połamań” psychicznych to zawsze trzeba brać je pod uwagę, niemniej nie wydaje mi się. Starałam się nie przekazywać jej w pierwsze lepsze ręce; zanim ktoś się nią zajął długo rozmawiałam z każdym behawiorystą dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i wątpliwościami. Jedna z kobiet, która chciała się podjąć treningu z Mercy mi „nie siadła” i zrezygnowałam. Szłam na pełną współpracę, chciałam się jak najwięcej nauczyć i czynnie uczestniczyłam w zajęciach (chyba, że było to niewskazane, wtedy obserwowałam je z pewnej odległości). Nie była bita, rażona prądem, nikt na nią nie wrzeszczał.
Osób, które się nią zajmowały będę bronić, bo naprawdę włożyły w nią mnóstwo pracy, a skoro każda z nich osiągnęła ten sam efekt (czyli prawie żaden) to prędzej uwierzę w dysfunkcyjne przypadłości psa niż wady systemów szkoleń itp. rzeczy, a zwłaszcza werdykty anonimowych dla mnie osób, których stwierdzenia są dla mnie czasem wręcz prymitywne i żenujące (to głownie do xxxx52).
Z pewnością nie potrafimy wykorzystać umiejętności tego psa, nie pasujemy do siebie, tu się zgodzę w 100%. Tylko jakoś nikt nie wskazał nam jakich właścicieli mamy dla niego szukać. Chyba tylko ludzi szukających sobie problemów. W tym tkwi tez duży kopot, pisałam kilkakrotnie, że nie chcemy go oddawać pochopnie, bo może to się źle skończyć, a tego bym nie chciała.


[quote name='karjo2']
Nawiasem mowiac, nie bardzo chce mi sie wierzyc w psa dysfunkcyjnego, ktory nie ma problemow w interakcjach z innymi psami, a skoro nie potraficie do niego dotrzec, pies ucieka, to wrecz obowiazkiem i z poczucia odpowiedzialnosci jest tak zabezpieczyc, by ucieczki byly niemozliwe.
[/QUOTE]
Problemy z interakcjami są, o tym też wspomniałam, niedowiarku. Nie wiem gdzie wyczytałaś, że jest odwrotnie. O innych zwierzętach niż nasze psy już nawet nie będę wspominać, bo to jest horror. Na nasze nieszczęście (w sensie posiadania Mercy) mamy dom blisko lasu. Każde pojawienie się w zasięgu jej wzroku lub węchu jakiegokolwiek mieszkańca stamtąd to jazda bez trzymanki. Nieprzespane noce, awantury z sąsiadami (którzy też mają psy, tyle że normalne), wizyty policji, pouczenia... Po prawie trzech latach naprawdę mam tego dość i wysiadam psychicznie. Czasem sobie myślę jakie piękne byłoby nasze życie gdyby Mercy z niego zniknęła. Kilka dni, kiedy po sterylizacji nie było jej u nas, pokazało nam jak wiele zamętu i obciążenia niepotrzebnie znosimy. Byliśmy autentycznie nieszczęśliwi przywożąc ją z powrotem do domu. Sielanka – także dla reszty psów - się skończyła. Bo Mercy jest ogromnym, do niczego nieprzydatnym balastem, niestety. I najgorsze, że bardzo absorbującym. Reszta psów to też nie chodzące ideały, ale ich zachowania jakoś nie są tak dziwne i nawet jeżeli coś nas drażni to potrafią nam to zrekompensować (i na pewno vice versa :wink:). A co do zabezpieczeń to tak jak pisałam: mam poczucie odpowiedzialności, dlatego pies będzie miał wybudowany kojec z elektrycznym pastuchem, w ostateczności łańcuch. To będzie moja ostatnia inwestycja w tego psychola. O budowaniu zasieków, wysokich murów i innych „wspaniałych” propozycjach nie chcę nawet słyszeć. A może fosa z krokodylami? To była akurat rada mojego dzielnicowego; o tyle do przyjęcia, że szybko i zgodnie z naturą pozbyłabym się problemu. To tak na marginesie. Dom jest nasz, dla nas i naszych zwierzaków; ma zaspokajać nasze potrzeby (w tym poczucie jakiejś estetyki) a nie przypominać fortecę, do której nie miałabym ochoty wracać. Nie po to z centrum dużego miasta wyprowadzałam się na wieś. Nie dam już całkiem się sterroryzować: ani psu, ani jego obrońcom.

[quote name='karjo2']
Co do psow strozujacych, to moze jednak rasy typowo do tego wyhodowane?[/QUOTE]
Jak wnioskuję z tego niebyt zgrabnego zdania to mielibyśmy wziąć innego psa, tak? Mamy już dwa inne, wystarczy. Nie bralibyśmy ich gdyby Mercy była psem normalnym (celowo nie używam określenia „bezproblemowym”, bo takowe to ideały, których pewnie próżno szukać; zawsze przyjmuję margines zachowań, które nie będę nam odpowiadały). Doszło do tego, że to jamnik pilnuje mi posesji, a mieszaniec owczarka niemieckiego jest ozdobą, bo do niczego innego się nie nadaje :shake:. Zastanawia mnie tylko jedno: w mojej rodzinie, u sąsiadów, znajomych zawsze były psy. Każdy z nich, niezależnie od rasy lub swojej „kundelkowatości” , przyzwyczajeń, wieku itd. itd. był psem, na którym można polegać, który bronił swojego domu i właścicieli, generalnie – po którym można się było spodziewać określonych zachowań i określonych sytuacjach. Podkreślam, że zawsze zachowując jakiś margines nieprzewidywalności. A Mercy jest takim jednym wielkim marginesem. Ja przyczyn tego doszukiwałabym się jeszcze gdzieś indziej, o czym nikt nawet nie wspomniał, a co skojarzyłam analizując jej całe życie i wszystkie zachowania (nigdy nie przypuszczałam, że będę tracić czas na coś takiego). Mercy jest z miotu urodzonego w połowie lutego, w czasie ostrych mrozów, na których razem z rodzeństwem przebywała przez kilka dni. Była najsłabsza ze wszystkich, najmniejsza, z trudem ją odratowano, przeszła głęboką hipotermię, była ogrzewana specjalnymi lampami. Czy nie uważacie, że to mogło mieć wpływ? Bo się skłaniam ku temu, że tak. Być może został uszkodzony mózg lub system nerwowy, być może niepotrzebnie ją ratowano (jakiś czas temu bardzo chorowała na nerki), bo natura zdecydowała inaczej, a teraz ponosimy tego konsekwencje? Zaczynam mieć tego typu rozterki analizując sytuację od każdej strony:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paczanga']W Krakowie są dobrzy specjaliści, którzy pewnie podjedliby się pracy z pieskiem, jeśli właściciel byłby chętny do nauki. Kinya byłaś w Hittdogu, albo może próbowałaś się kontaktować z panią Zofią?[/QUOTE]

Bardzo Ci dziękuję za ten post, bo już myślałam, że albo ja całkiem sfiksowałam albo świat oszalał ;)
Znalazłam stronę Hittdoga, czy tam pracował niejaki pan Maciek? Bo był takowy treser Mercy na początku, pracował w szkółce w okolicy Błoń, dlatego tak mi się kojarzy. Wiem, że mieli też jakieś związki z Polskim Związkiem Kynologicznym.

Na panią Zofię nie natrafiłam (aż dziwne przy takiej ilości osób, które błagałam o pomoc:evil_lol:). Mercy dość długo "pracowała" z panią Bożeną z Bronowic. Za to nie za dobre wrażenie zrobiła na mnie pani z Dąbia-Grzegórzek (ma tam chyba salon strzyżenia psów).
Po szkółkach i innych takich uderzyłam do policjantów i ratowników, sądząc, że Mercy przyda się bardziej twarda szkoła.

Nie wiem czy podejmę się kolejnych szkoleń, jestem po prostu zniechęcona. Martwi mnie, że zaczynam do tego psa odczuwać coraz głębszą niechęć, a to nie jest właściwa podstawa do budowania relacji, zdaję sobie z tego sprawę :shake:

I zaczynam niestety myśleć katergoriami straty czasu i pieniędzy, to też nie jest bez znaczenia. Brak zdrowego egoizmu z naszej strony przypłacamy teraz pretensjami i ciężką atmosferą w domu :-(

Link to comment
Share on other sites

Dopóki masz jeszcze chęć by cokolwiek zmienić, spróbuj skontaktować się np. z panią Zofią Mrzewińską (jest tutaj na forum i np. na onecie) albo z panem Jackiem z Hittdoga (nie jestem z Krakowa, więc o panu Maćku nic nie wiem).

Niechęć właściciela do własnego psa to najgorsze co może spotkać ich obojga. Spróbuj wziąć głęboki wdech i daj szansę sobie i swojemu psu, zapomnij o wszystkich wcześniejszych nerwach i zacznij pracować pod okiem specjalisty tak jakbyś zaczynała od zera. Nie popędzaj, dajcie sobie czas. Myślę że wiedza i doświadczenie tych osób powinny Ci bardzo pomóc.


Z mojego doświadczenia powiem, że mój piesek dopiero po kilku miesiącach pracy nagle jakby "zaskoczył", wbił się na zupełnie inny tor i później postępy były praktycznie z dnia na dzień. Z tym, że on biegał wtedy tylko na lince i głównie po zabawkę, która była dostępna tylko na tychże spacerach.

Link to comment
Share on other sites

Kinya, nie jestem w stanie Ci pomóc, niestety - sama mam trochę problemów ze swoimi psami. Moja młodsza suka ucieka co prawda "tylko" na spacerach - za zwierzyną. Łatwo było mi to wyeliminować, używając linki. Frotek potrafi przeskoczyć płot bez problemu i zrobił to z trzy razy - ale wystarczy go bardziej pilnować i nie jest to aż taki problem, bo nie robi tego za wszelką cenę. Większe problemy mam ze strachem Chibi przed ludźmi i agresją Frotka wobec innych psów - ale to inna bajka.

Chcę tylko napisać, zanim posypią się gromy, że rozumiem Twój punkt widzenia. Pies to jednak towarzysz życia, jest się z nim na codzień, żyje obok, powinno się go kochać i cieszyć na jego widok. Jeśli jest odwrotnie - same powroty do domu, kolejne problemy, powodują tylko irytację. To nie jest zdrowe ani dla psa, ani dla człowieka... Mi zdarzają się dni, kiedy problemy z psami trochę mnie przerastają i dołują. Ale tak jak piszesz - psy to nadrabiają. Frotek nawrzeszczy na niewinną, malutką suczkę - mam go dość, tyle pracy, a on nadal swoje. Ale wraca, przyniesie mi zabawkę, ślicznie wykona komendy przed innym obcym psem itd. i od razu inaczej na to patrzę - no i widzę, że jest jakaś nadzieja, że jakoś wypracujemy to i owo. Dlatego mogę zrozumieć Twoją irytację i to, że masz dość Mercy - kiedy pies non stop działa człowiekowi na nerwy, niszczy komfort jego życia i w dodatku jeszcze wydaje się na niego mnóstwo pieniędzy tylko po to, by nic nie pomogło - to można mieć zwyczajnie dość. Nowy dom byłby najlepszym rozwiązaniem, ale czy ktoś podejmie się opieki nad tak problematycznym zwierzęciem?...:shake: Może tak, może rzeczywiście ktoś zechce z nią pracować. Tego Ci życzę.

Choć prawda, że jestem przeciwna używaniu psów jako "alarmów przeciwwłamaniowych". Sama bardzo nie lubię szczekania psów na obcych ludzi za płotem (moje też mają zakaz, choć różnie się zdarza). Jedno przejście się przez wieś i głowa pęka... Ale to nie ten temat.

Link to comment
Share on other sites

No to bede nastepna do linczu ;).
Kinya, nie zarzucam Ci klamstwa, raczej trudnosci w komunikowaniu sie, okreslaniu zachowan, na odleglosc, net potrafi byc dosc niewdzieczny.
To co piszesz o suni, byc moze na calosc zachowan rzutowaly i przypadlosci w tak wczesnym szczeniectwie i zostawienie samej sobie przez decydujace miesiace. Byc moze ma wyrobiony wzorzec perfekcyjnego odnajdywania sie wsrod psow, a kompletny brak zainteresowania wspolpraca z czlowiekiem - co nie musi wynikac ze zmian chorobowych, raczej z zakodowanego trybu zycia?
Tak jak wspomniano, nic gorszego niz niechec wlasciciela do psa, wiec moze warto sie rozjerzec za opieka w mieszkaniu, by uniemozliwic ucieczki, przy kims zaiteresowanym po prostu psem towarzyszem, dlugimi spacerami (nawet przy uzyciu linki, moze trekking?).
W ostatecznosci chyba bym podjela decyzje o uspieniu, lepsze to niz bezsensowne cierpienie po ewentualnym wypadku.
Swoja droga, bylam przekonana, ze sie odezwalas do tutejszych szkoleniowcow, podpytaj moze Berka, p. Mrzewinskiej, moze cos madrego podpowiedza?

Link to comment
Share on other sites

Moze i dawno to bylo ale temat dla mnie jak najbardziej aktualny.Dla naszego psiurka na ucieczki i nude oprocz zabawek najlepszy okazal sie wspoltowarzysz zabaw.No przeciez nudno bawic sie samemu. Odkad Luna jest z Maxiem po dzialce szaleja dwa perszingi :P i na spacerach tez razniej :D Jestem pewna ze dwa psy chowaja sie lepiej niz jeden:D

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny, bardzo dziękuję Wam za wszystkie rady i przede wszystkim - za zrozumienie. Tak jak napisała jedna z Was - muszę sobie dać chwilę na oddech, potem pewnie spróbować ponownie. Ale to już będzie ostatni raz, naprawdę:shake:

Link to comment
Share on other sites

ja tak samo psa wypuszczam na podworko,pies sie dobrze nie załatwi ,nie zrobi koopy.np moj na spacerze robi dwa ryzy koope,pozatym pies jak pozniej zacznie wychodzic na spacery bedzie sie meczył sapał,bo braknie mu kondycji,pozatym pies jest nieszczesliwy bez spacerow,widac to po psie,to takie wiezienie psa,pozatym jak wyjdziesz na spacer rano jestes wolna do południa ,mozna isc spac ,klikac na kompie,a tak to pies szczeka prosi o wyjscie wkurza cie,wyjdziesz na spacer masz zgłowy,pies spi albo cos tam robi innego.

ODRADZAM WYPUSZCZANIE PSA,MOWIE TO Z DOSWIADCZENIA MOJEGO.

Link to comment
Share on other sites

Czy tylko ja nie zrozumiałam nic z wypowiedzi majku33krakow? :roll:

A ja mam powtórkę z rozrywki. Już mi sucz pięknie wracała, przybył trzeci pies i znowu próby ucieczek. Takie stadko trudno opanować, bo się nakręcają psy wzajemnie. Czeka nas dużo pracy nad indywidualnym przywołaniem i "grupowym" :shake:

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Przeglądam sobie tematy o szkoleniu , żeby czegoś mądrego się dowiedzieć i przyznam , że nie sądziłam , że można mieć aż takie problemy z ucieczkami, jak Kinya . Naprawdę współczuję i życzę opanowania sytuacji .
Ja umieściłabym suczkę w szczelnym kojcu , chyba najlepszy byłby taki z podłogą i oczywiście wychodziłabym z nią jak najczęściej na spacery . Nie wiem tylko co z wybieganiem takiego psa , skoro bieg przy rowerze odpada , bo jest tak żywiołowa , że może przewrócić rowerzystę . Z tego co zrozumiałam to aportowanie też odpada . A co z zabawą z innym psem na zamkniętym terenie pod kontrolą oczywiście , żeby nie skombinowała ucieczki ?
Ciekawe swoją drogą jak ludzie zapewniają ruch chartom ? Słabo znam rasę , ale ich żywiołem jest bieg , aportować nie lubią , z tego co wiem to mają niezależną naturę , więc kłopoty z odwołaniem nieuniknione , więc jak wybiegać charta ?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...