Jump to content
Dogomania

Benia już ma DS. Benia - kolejna ofiara człowieka, której musimy pomóc :(


elik

Recommended Posts

I znowu wycięło mi dzień z życia FK :(

Wczoraj był powrót na działkę i związane z tym rytuały pakowanie-rozpakowywanie i odwiedziny przyjaciółki z dawnych dobrych czasów :) Ach to były dni   1796377568_gifmay.gif.08ac96608b9042dae682859bcca00df6.gif

Odwiedziny Przyjaciółki były tylko jedno-dniowe, ale za to intensywne i do późnowieczornych godzin  :)  Syn przyjechał po 22-giej i zabrał Mateczkę do domku.

Ale przed walnięciem się do wyrka nastawiłam klatkę łapkę w zasadzie bez większej nadziei na sukces. No i bum!  Koło trzeciej nad ranem zbudził mnie głośny stukot spadającej klapy i odgłos miotającego się w klatce kota. Wyszłam zobaczyć, czy przypadkiem nie któryś z naszych dzikusków.  Trzeba byłoby go wypuścić, bo szkoda, żeby bez  powodu siedział w klatce do rana. No i jesssss tan najciemniejszy, NAJWIĘKSZY kot. Już na wszelki wypadek nie  myślę - kocur :) Zanieśliśmy tylko klatkę do kuchni, żeby nie straszyć naszych kotków, gdy przyjdą na śniadanie. Jest wielki. Gdy się wyprostuje to zajmuje prawie całą klatkę łapkę. Nie dziwię się, że moje drobne koteczki tak się go boją.

IMG_20180811_084356.thumb.jpg.42a60de5fa1e1fd59d81a98f3dceca20.jpg

IMG_20180811_084510.thumb.jpg.3a018ff2f6271bb50966d05713f57416.jpg

IMG_20180811_084517.thumb.jpg.617f94de7080b255f616ed619c49a45f.jpg

IMG_20180811_084720.thumb.jpg.49d8819209127a0cabfd733b674443ba.jpg

IMG_20180811_084745.thumb.jpg.baf3528139cfe0b883ce3230aad4f4ab.jpg

Rano zawieźliśmy kotka do weta i umówiliśmy się, że zadzwoni, gdy kot  jeszcze będzie pod działaniem usypiacza, żebyśmy mogli bezpiecznie przełożyć go do kenela.

Byliśmy w drodze do domu, gdy zadzwoniła sąsiadka zza płota :) że na sąsiedniej działce są dwa malutkie koteczki. Pominę milczeniem to, co usłyszała sąsiadka :)   Na ponad 40 działkowiczów tylko do mnie trafiają takie newsy. Ludziska zgłoszą mi, że tam lub siam jest pies, czy kot i chyba wydaje im się, że uratowali to zwierze, bo zgłosili komu trzeba. No cóż kaka karma. Wstąpiłam więc do sklepu i kupiłam karmę mokrą i suchą dla maluszków. Po przyjeździe do domu musiałam oczywiście skakać po płotach, bo nikomu nie przyszło do głowy, żeby zgarnąć maluszki,  choć dzisiaj jest u nas zimno i od wczoraj prawie cały czas pada deszcz.  Niestety znalazłam tylko 1 malca, jeszcze ślepego :(  Tak więc karma którą dla niego kupiłam zupełnie się dla niego nie nadaje. Sąsiadkę chyba ruszyło sumienie, bo powiedziała, że ona go przygarnie.

Gdy przyjechaliśmy po kota  wet powiedział, że to kocur i już wykastrowany. Chyba dawno nie byłam tak zaskoczona. No cóż przetrzymamy go do jutra, żeby całkowicie się wybudził i wypuścimy.

W drodze do domu kupiłam kozie mleko - pokarm właściwy dla kocich osesków i dałam sąsiadce strzykawkę, żeby karmiła nią maluszka. Pomimo wzmożonej obserwacji, sąsiadka nie zauważyła kociej mamy. Nie było tez słychać jej nawoływania. Chyba doszła do wniosku, że obu dzieciaków nie wykarmi i spisała maluszka na stratę :(

Jeśli chcecie, to jutro zrobię zdjęcia maluszka i pokażę Wam.

Dobrej nocy kochane Faneczki :)

374207067_dobrejnocy.gif.8f6bfb749981023124dd5bc903294684.gif

 

Link to comment
Share on other sites

Finał szczęśliwy dla kota. Najadł się trochę strachu, ale uniknął noża. I jeszcze zaliczył wycieczkę!

Cóż - ludzie są wygodni, nawet bardzo. A sumienie trzeba czymś uciszyć, każdy sposób jest dobry. Biedny ten drugi kociak, nie dostał żadnej szansy.

 Witamy wszystkich w rześką (jak na razie) niedzielę. 

Link to comment
Share on other sites

42 minuty temu, Nesiowata napisał:

Finał szczęśliwy dla kota. Najadł się trochę strachu, ale uniknął noża. I jeszcze zaliczył wycieczkę!

Nie byłoby tych niepotrzebnych działań - stres kota i moja strata czasu, gdyby wet, który kotka kastrował zaznaczył w widoczny sposób, że kot jest wykastrowany. Teraz już jest zaznaczony i jeśli jeszcze mi się wciśnie do klatki, w co wątpię :) to nie będę go wozić do weta.

Link to comment
Share on other sites

43 minuty temu, Nesiowata napisał:

Cóż - ludzie są wygodni, nawet bardzo. A sumienie trzeba czymś uciszyć, każdy sposób jest dobry. Biedny ten drugi kociak, nie dostał żadnej szansy.

Też mi żal maluszka :(

Link to comment
Share on other sites

PART_1533820952471.jpeg.ad4fee6cde86fa5ab4743bd3a831fbf6.jpeg.44926154aa0e6d4a38f0203130df0d20.jpeg

Benitka zrelaksowana na kanapie. I to jest wspaniały widok! :D

 

Elu bo jak nie Ty to kto? ;) 

A poważnie tak to już jest,że jak tylko ludzie się dowiedzą,że ktoś pomaga zwierzakom to wszystkie takie wiadomości o zwierzętach zaraz to takiej osoby niosą. Dobrze,że ta pani weźmie kotka pod swoją opiekę. Ciekawe gdzie się podział drugi.

 

Elu pytam tak z ciekawości i niewiedzy mojej. Jak oznaczas/zaznacza się kastrowane kotki?

 

Miłego popołudnia FK :)

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, b-b napisał:

Elu pytam tak z ciekawości i niewiedzy mojej. Jak oznaczas/zaznacza się kastrowane kotki?

Moja wetka w Krakowie, gdy kotek jeszcze śpi, wycina kawałeczek uszka w kształcie półkola. Jest to cięcie równiutką linią, co wyklucza podejrzenie przypadkowej utraty kawałka uszka w wyniku walki. Wyraźnie widać, że było to działanie celowe. Weta w Bochni poprosiłam, żeby też tak robił kotkom, które do niego przynoszę na zabieg.

Link to comment
Share on other sites

Obiecałam, że jak wrócę na działkę to pokażę Wam film z pożegnania koteczki, która po tygodniu pobytu w kenelu wcale nie chciała od nas odejść.

Skończyłam filmować, bo myślałam, że kotka dłużej zostanie pod samochodem, ale ona wybiegła i schowała się między tujami. Po dłuższej chwili powoli wyszła przez cały czas otwartą bramkę, ale to był raczej majestatyczny marsz, niż ucieczka.

Żegnaj kiciuniu. Ciekawa jestem czy kiedyś przyjdzie i pozwoli się pogłaskać.

 

Link to comment
Share on other sites

Spokojnego, chociaż pewnie ciepłego poniedziałku wszystkim.

A pani kocia nie miała zbytniej ochoty na opuszczanie domowych pieleszy. Zresztą - nie ma się czemu dziwić -  hotelowa obsługa, jedzenie pod nosem, o nic nie trzeba walczyć, niczego szukać.  Kto wie, czy szybko nie zawita z ponowną wizytą. 

A za nami kolejna "ogórkowa" niedziela. A z samego rana byłam zadowolona, że została mi tylko do zagotowania sałatka. Próżne nadzieje, telefon koło 8 rano i wszytko poszło w niepamięć. Jeszcze, pomimo rozdania części darów i zafundowania kurom ogórkowego deseru, trzeba kroić następną sałatkę. I końca nie widać - ogórki jeszcze nie zaczynają schnąć, a ogórki staja się dla mnie niedzielnym rytuałem. No, ale nie można narzekać na dobre serce sąsiadów, więc przyjmuję wszystko co dają.

Tutaj sobie ulżę.

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Nesiowata napisał:

Spokojnego, chociaż pewnie ciepłego poniedziałku wszystkim.

A pani kocia nie miała zbytniej ochoty na opuszczanie domowych pieleszy. Zresztą - nie ma się czemu dziwić -  hotelowa obsługa, jedzenie pod nosem, o nic nie trzeba walczyć, niczego szukać.  Kto wie, czy szybko nie zawita z ponowną wizytą. 

A za nami kolejna "ogórkowa" niedziela. A z samego rana byłam zadowolona, że została mi tylko do zagotowania sałatka. Próżne nadzieje, telefon koło 8 rano i wszytko poszło w niepamięć. Jeszcze, pomimo rozdania części darów i zafundowania kurom ogórkowego deseru, trzeba kroić następną sałatkę. I końca nie widać - ogórki jeszcze nie zaczynają schnąć, a ogórki staja się dla mnie niedzielnym rytuałem. No, ale nie można narzekać na dobre serce sąsiadów, więc przyjmuję wszystko co dają.

Tutaj sobie ulżę.

Chciałabym, żeby przyszła i tak jak Łapek, łasiła się i niechby została z "moimi" kotkami na stałe :)

A z tymi ogórkami, to jakaś niesprawiedliwość  :(

Ja, która tak lubię ogórki pod każdą postacią, a zwłaszcza takie prosto z krzaka, słodziutkie, jeszcze ciepłe słońcem, z 12-tu krzaczków ogórków zebrałam 8, słownie osiem sztuk, a inni zbierają kilogramami z jednego krzaczka i męczą naszą kochaną Nesiowatą  :(

Link to comment
Share on other sites

A ja dzisiaj znowu muszę jechać do kraka, bo Alfikowi zrobiło się na skórze coś brzydkiego. W miejscu, gdzie miał niewielkie wybrzuszenie zrobiła się jakby rana :( Zmiana nastąpiła bardzo szybko. Jeszcze wczoraj to miejsce było pokryte skórą, a dzisiaj widać gołe mięso. Prawdopodobnie bolało go lub swędziało i lizał w nocy. Brzydko to wygląda. Kurcze miałam inne plany. Planowałam wizytę u weta w przyszłym tygodniu, ale skoro tak szybko następują zmiany, nie będę zwlekać, jedziemy dzisiaj.

Tak to dzisiaj wygląda :(

20180813_084021.thumb.jpg.1a377019545c4bd8f37c27d2746aa458.jpg

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Nesiowata napisał:

Niedługo się cieszyłam - dziś przywieźli mi drzewo i pomimo upału muszę chociaż trochę sprzątnąć, bo w perspektywie są opady. 

... a co nie zdążysz to przykryj!  ja widzę ,że tak robią na Mazurach, przykrywają plandekami a jak przyjdzie słoneczko ,odkrywają i dosuszają...

Link to comment
Share on other sites

34 minuty temu, anica napisał:

... a co nie zdążysz to przykryj!  ja widzę ,że tak robią na Mazurach, przykrywają plandekami a jak przyjdzie słoneczko ,odkrywają i dosuszają...

Trochę udało mi się sprzątnąć, reszta razem ze mną zmokła. Ale wyschnie, nie będę martwić się na zapas.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 13.08.2018 o 09:28, b-b napisał:

Czekamy na wieści Elu!

 

Dnia 13.08.2018 o 11:52, anica napisał:

. . .

Elu ,naprawdę się ''dzieje''  u Ciebie :)   mocno zaciskamy ,żeby to nie było nic poważnego! i żeby to był ... spokojny tydzieńspoko.gif

 

16 godzin temu, b-b napisał:

Wiem,że wszystko OK i oby tak dalej!

Niech ranka szybko i ładnie się zgoi :)

. . .

No właśnie, nie wiem co to mnie prześladuje :(  Naprawdę ciągle coś się staje i to pilnego, do natychmiastowego wykonania! A pech równie często mnie nawiedza.

Wczoraj zdążyłam  napisać, że Alfisiowa rana to nic groźnego, że to pękł ropień, być może na skutek nocnego lizania, a może już dojrzał i pękł. Nie widziałam, że coś mu rośnie, bo ropień zrobił się w miejscu, gdzie Alfik miał guzka, który pokazywałam wetce przy pierwszej wizycie po jego adopcji. Wtedy wetka stwierdziła, że to nic groźnego, ale żeby obserwować czy rośnie.  Nie rósł.  Guzek jest przykryty sierścią i nie widziałam, że zmienia się jego wygląd. Zauważyłam, że coś jest nie tak, dopiero jak sierść na tym guzku wyglądała jakby była sklejona. Pomyślałam, że musimy pojechać z nim do weta, ale sądziłam, że kilka dni zwłoki nie zaszkodzi, ale jak wczoraj rano zobaczyła tą ranę, zarządziłam natychmiastową jazdę do Krakowa do naszej wetki. Zwykle trzeba się umawiać na kilka dni do przodu, ale jak wetka usłyszała mój przerażony głos, ustaliła wizytę na godz. 13-tą tego samego dnia :)  Biedna pewnie, jak i ja, przestraszyła się, że coś strasznego się dzieje. Na szczęście okazało się, że to tylko pękł ropień. Ale dobrze, że zawieźliśmy Alfika do wetki, bo dostał 2 zastrzyki w doopkę w tym jeden antybiotyk i rana została zdezynfekowana czymś niebieskim w spreju.

Wczoraj napisałam o tym na którymś z wątków  (już nie pamiętam na którym) i system (po kilkunastu, albo kilkudziesięciu odroczeniu aktualizacji) wymusił aktualizację, a że było już po 22-giej, zostawiłam włączonego laptopa i poszłam spać. Rano okazało się, że nie mam nic! Ani internetu, ani TV, ani telefonu stacjonarnego :(  To wszystko mam w pakiecie w Netii. Awaria urządzeń całkowicie pozbawiła mnie możliwości komunikowania się. Oczywiście powiedziałam operatorowi co o tym myślę i żeby się modlili, żeby w czasie awarii, łączność nikomu nie był konieczna w celu ratowania życia.

Usługi telekom w pakiecie są tańsze, ale w razie awarii kompletna klapa :(   Fakt, że przez kilka lat (po krótkiej przygodzie z Orange wróciłam do Netii) nie było tak poważnej i długotrwałej awarii, ale jednak się zdarzyła. Jak umowa się skończy, to chyba jednak wyłączę internet z pakietu.

Czy przyjdzie kiedyś do mnie spokojniejszy czas ? Taki nie całkiem spokojny, bo lubię jak się dzieje, ale to co teraz się dzieje, to zbyt dużo się dzieje :)

W dodatku przed chwilą zadzwonił kurier, że  ma dla mnie paczkę. Faktycznie czekam na fanty i paka miała przyjść dzisiaj, ale w ferworze walki z raną, całkiem o tym zapomniałam. Inna sprawa, że gdybym nawet pamiętała, to i tak pojechałabym z Alfikiem do weta :)  Na szczęście jest na działce sąsiadka i uzgodniłam z kurierem, że zostawi pakę u sąsiadki.

Link to comment
Share on other sites

Eliczku z serca współczuję! ...bardzo dobrze wiem o czym piszesz!... ponieważ ja tak mam od pewnego czasu! ... czasem już tracę ducha walki, wydaje mi się ,że ... niestety problem jest w tym, że bierzemy na siebie, więcej niż , zdołamy udźwignąć....

Link to comment
Share on other sites

Elu życzę aby los dał Ci wreszcie odetchnąć i już nie dawał Ci w kość tak intensywnie.

Niestety u mnie też tak jest ,że jak się wali to się wali już nie parami ale trójkami leci.

Niech już będzie lepiej! :)

 

Link to comment
Share on other sites

Jak widać wszystkim Nam się wali na eb masa problemów.

Dobrze, że mamy się komu pożalić :)

Nie dam rady przeglądnąć poczty do końca. Bardzo mi sie chce spać, oczy same się zamykają. Dobrej nocy Wam życzę i kolorowych snów.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...