Jump to content
Dogomania

Cieczka po sterylizacji....


rodzice

Recommended Posts

  • 2 weeks later...
  • Replies 80
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='cockermanka']hmm...ja się dziwię,że dla własnej wygody ludzie tną wszystko co się da...:roll: - pomijam względy zdrowotne czy środowiskowe.[/QUOTE]

No właśnie. Spotkałam sie nawet z argumentem, że konie czy świnie (samce), które nie idą do rozpłodu się kastruje, więc czemu psy nie? :lol: A pies to nie to samo co knur! Knur pożyje krótko, a kastruje się go po to, żeby miał lepsze mięso, nikogo nie obchodzi wpływ na zdrowie na dłuższą metę - więc szokiem dla było, że ktoś porównuje to do kastracji psa dla jego dobra i zdrowia...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mona4']Moja Jamniczka zostala wystarylizowana 6 lat temu, przez pierwsze 2 lata miala cieczki co pol roku. Pytalam weta jakim cudem skoro jest wysterylizowana.Zrobilismy USG i okazalo sie ze wet niedokladnie usunol jajniki,jakas czesc pozostala i to zaczelo produkowac hormony. Tak zostalo do dzis, gdy zbliza sie czas cieczki suka posikuje,ma nadmierny apetyt,staje sie nerwowa i plami ! A po 63 dniach cycuchy ma do ziemi.

Znam Przypadek gdzie suce wycieto tylko macice a jajniki pozostawiono,niemowiac o tym wlascicielowi. Takie partactwa robi sie w renomowanej klinice na Slasku.[/quote]

I Krakowie ....

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

[quote name='Mika19']Napewno wet nie mógł zostawić części jajowodu jak niektórzy pisali.Po operacji dopuszcza się do wystąpienia cieczki.Oczywiście należy to skonsultować z weterynarzem.[/QUOTE]

Ale były na dogo przypadki pozostawienia fragmentu jajnika, a nawet całych jajników, które musiały być później usuwane :razz:

W jakim sensie dopuszcza? Czyli, że to normalne? :-o

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mika19']Takie przypadki się zdarzają.Napewno wet nie mógł zostawić części jajowodu jak niektórzy pisali.[B]Po operacji dopuszcza[/B] [B]się do wystąpienia cieczki.Oczywiście należy to skonsultować z[/B] [B]weterynarzem[/B].[/quote]


Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem. Kto dopuszcza? Dlaczego dopuszcza? W jakim celu dopuszcza?

Niestety ja również mam problem po kastracji suczki - już wiem, że ogromny. Jestem tak zdenerwowana, że nie potrafię na razie więcej napisać - dzisiaj pierwsze konsultacje z weterynarzami, kiedy już wiem, co i jak i mogę konkretnie pytać, a nie dawać się zbywać kolejnymi tłumaczeniami, które przytłumiały od ponad roku mój niepokój. Prześledzę później dokładnie ten wątek i będę chciała nawiązać, choćby na PW, kontakt z osobami, które przechodziły to, co teraz czeka nas.

Link to comment
Share on other sites

Hmmm...
Niezależne tkanki? Produkują hormony? Taki urok? Fajne wytłumaczenie, ale moim zdaniem zbyt proste. Coś się nie bierze z niczego.
Słyszałam już opinię dwóch specjalistów i uświadomili mi, że mit tzw. "trzeciego jajnika" to bujda.
Co przydarzyło się najprawdopodobniej naszej suni? - albo nastąpiło podczas operacji ścięcie jajnika (i to by była optymistyczna wiadomość wbrew pozorom) albo draśnięcie go tylko (i to ta zła dla nas wiadomość).
Komórki jajnika zagnieździły się gdzieś i produkują hormony, produkują jak oszalałe, bo suczka nie ma macicy, więc nie ma normalnej reakcji na tą produkcję.
[B]Prawdopodobnie[/B] nie był to wielki błąd, czy niedbalstwo weterynarza, bo mógł nie zauważyć, że ściął kawalątek jajnika, a tym bardziej jeżeli tylko go drasnął, choć może ciął ze zbyt małym zapasem. Teraz już wiem, że lepiej by było, gdyby robotę ktoś "spartaczył" i zostawił duży kawałek albo cały jajnik, bo wtedy ponowna operacja załatwiłaby problem. Nie wiem dokładnie, jak jest, bo suczkę trzeba po prostu "otworzyć", żeby coś zobaczyć, a na to się na razie nie zdecydowałam, bo można nie zobaczyć nic.
Natomiast ten "urok" suczki po kastracji, kiedy szaleją hormony i cieczka jest 4-5 razy w roku (czyli kończy się jedna cieczka, robimy dwa głębokie oddechy i zaczyna się następna), to bagatelizowanie i spłycanie problemu, bo problem jest i to z konsekwencjami zdrowotnymi dla suczki.
Zdecydowałam się na kastrację mojej suczki z określonych i wydawało mi się wtedy, przemyślanych powodów. Właściwie to myślałam, że oprócz tego, że to operacja, to są same plusy - nie będzie ropomacicza, mniejsze ryzyko wystąpienia nowotworów sutków, no i lżejsze życie dla moich samców, bo w trakcie cieczki w domu jest po prostu horror - psy nie jedzą, nie śpią, dochodzi do bójek, co nie ma miejsca, gdy nie ma cieczki, psy są tak "rozedrgane" emocjonalnie, jakby miały eksplodować...
Teraz stoję przed podjęciem jednej z trzech decyzji, wiem już, że każdy z tych wyborów jest zły:
-mogę nic nie robić
-można podawać hormony
-można podjąć się ponownej, niestety rozległej tym razem operacji "w ciemno" i nic nie znaleźć

Nie mam żalu do weterynarza, że źle przeprowadził operację, bo [B]prawdopodobnie[/B] to nie jest wynik niedbalstwa - przeprowadzał operację tak, żeby usunąć wszystko - nie udało się. Mam żal, że przez prawie 1,5 roku zbywał problem, podawał różne wytłumaczenia występujących objawów i leczyliśmy ją na zapalenie pochwy.
Przede wszystkim mam jednak żal do siebie - że jednak nie do końca przemyślałam kastrację suczki, byłam za mało dociekliwa, nie poznałam wszystkich za i przeciw, a potem gdy wystąpiły problemy, byłam zbyt ufna i dawałam uśpić swój niepokój różnymi tłumaczeniami. Mogłam podjąć działanie już rok temu! A przede wszystkim nie zdecydowałabym się na drugiego samca w domu!Teraz też na własną rękę robiłam badanie hormonów... Nie mogę uwierzyć, że przez tak długi czas dawałam się zbywać...

Nie jestem od dzisiaj przeciwnikiem kastracji suczek - jestem za rzetelnym podawaniem informacji, bo są niezbędne, by podejmować właściwe, przemyślane decyzje (nie mówię tu o suczkach w schroniskach - tu trzeba kastrować). A jak już wystąpią problemy, to weterynarze nie powinni kierować się rutyną, a nie mówię już o powtarzaniu wydumanych teorii o "syndromach", "niezależnych tkankach", tylko należy w tej i tak nieciekawej sytuacji podejmować rozsądne, przemyślane decyzje i szukać rozwiązania - bo to żaden "urok" - życie suczki z 5 cieczkami w roku i szalejącymi bez ograniczeń hormonami.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chandler']
Nie jestem od dzisiaj przeciwnikiem kastracji suczek - jestem za rzetelnym podawaniem informacji, bo są niezbędne, by podejmować właściwe, przemyślane decyzje (nie mówię tu o suczkach w schroniskach - tu trzeba kastrować).[/QUOTE]

Witaj w klubie, mam identyczne zdanie (tylko nieco inne problemy posterylkowe) - tylko przygotuj się na ostrą krytykę na dogo, ze strony osób, które najchętniej wprowadziłyby w Polsce odgórny nakaz sterylizacji wszystkiego co nie ma hodowlanki :cool1:

Niestety jajnik ma taką strukture, że tkankowo nie jest tak jednorodnie odgraniczony od sąsiadujących tkanek jak np. nerka. Stąd wycinać go trzeba z zapasem, a i to nieraz nie pomaga. Na Twoim miejscu zdecydowałabym się na operację - u suni [B]BeataSabra[/B] taki pozostawiony fragment jajnika przykleił się do innych narządów, po kilku latach spowodował zrosty, zapalenie otrzewnej i śmierć suni :-( Podobno było więcej takich przypadków.

Jestem pewna jednego - w przyszłości jeśli będę miała sukę - zdrową, bez zaburzeń hormonalnych i możliwość jej dopilnowania - sterylizować jej na pewno nie będę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Witaj w klubie, mam identyczne zdanie (tylko nieco inne problemy posterylkowe) - tylko przygotuj się na ostrą krytykę na dogo, ze strony osób, które najchętniej wprowadziłyby w Polsce odgórny nakaz sterylizacji wszystkiego co nie ma hodowlanki :cool1:[/quote]

Jestem przygotowana ;).

[quote name='Martens'] Niestety jajnik ma taką strukture, że tkankowo nie jest tak jednorodnie odgraniczony od sąsiadujących tkanek jak np. nerka. Stąd wycinać go trzeba z zapasem, a i to nieraz nie pomaga. Na Twoim miejscu zdecydowałabym się na operację - u suni [B]BeataSabra[/B] taki pozostawiony fragment jajnika przykleił się do innych narządów, po kilku latach spowodował zrosty, zapalenie otrzewnej i śmierć suni :-( Podobno było więcej takich przypadków.

Jestem pewna jednego - w przyszłości jeśli będę miała sukę - zdrową, bez zaburzeń hormonalnych i możliwość jej dopilnowania - sterylizować jej na pewno nie będę.[/quote]

Gdyby to było takie proste... - ponowna operacja. Na dzień dzisiejszy wiem tyle - im bardziej staranny był weterynarz, tym gorsze szanse, że "coś" się znajdzie. Można oczywiście liczyć na to, że został duży kawałek jajnika i spróbować w tkance tłuszczowej w pobliżu której były jajniki wyciąć jakiś zapas w ciemno. Może się uda...., a może nie... Weterynarz przekazał mi informację, że te komórki mogą być wszędzie i zrozumiałam, że jest "żadna" szansa by je zobaczyć, nawet podczas operacji. Próbuję skontaktować się dr. Gizińskim (artykuł marcowy w MP), ja jestem z Poznania i nie chcę jechać tam w ciemno. Poza tym takie same działania podjęłam w kierunku dr. Niżańskiego z Wrocławia. Potrzebuję konsultacji...
Napisałam już PW do BeataSabra - chciałabym poznać parę szczegółów - może pozwoli mi to podjąć decyzję o operacji.

W każdym razie - kastracja tak, ale nie na hurrra... Podejmując decyzję sądziłam, że są tego[B] same plusy[/B], oprócz ryzyka "operacyjnego". Nie usłyszałam, jak się teraz okazało, rzetelnych informacji. Mam do siebie żal, że nie byłam wystarczająco dociekliwa - przyjęłam standard informacji o kastracji. Cóż z tego, że takie przypadki zdarzają się rzadko (?). Chciałam przedłużyć życie swojej suczce, zminimalizować szanse wystąpienia nowotworów, a efekt jest taki, że operacja przeprowadzona z takim skutkiem, jak u nas, zwiększyła je wielokrotnie, o innych komplikacjach (Sabra!) już nie mówię. Zdecydowałam się na metodę "małego cięcia", bo sądziłam, że ulżę w ten sposób suczce, szybciej dojdzie do siebie, rana zagoi się błyskawicznie, a okazało się, że kastrowanie tą metodą zwiększa ryzyko uszkodzeń jajnika.
I znowu brak rzetelnej informacji ze strony kilku weterynarzy. Ja bym chciała to wszystko wiedzieć zanim podejmę decyzję o sterylizacji, o metodzie "małego cięcia"!!!
Trudno mi teraz przyjąć, że człowiek uczy się na błędach, bo konsekwencje poniesie teraz mój futrzak.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chandler']Natomiast ten "urok" suczki po kastracji, kiedy szaleją hormony i cieczka jest 4-5 razy w roku (czyli kończy się jedna cieczka, robimy dwa głębokie oddechy i zaczyna się następna), to bagatelizowanie i spłycanie problemu, bo problem jest i to z konsekwencjami zdrowotnymi dla suczki.[/quote]
:-o Nie wiedziałam, że aż tak to wygląda! Myślałam, że cieczki takie jak przedtem tylko bez ryzyka ciąży.
To co napisałam kilka postów wyżej wyczytałam w jakimś czasopiśmie tematycznym, nie zasłyszałam od weterynarza. Noo, napisałam co wiem, ale przyznaję, że wiem niewiele, bo my nie mamy tego problemu na szczęście. Więc już się nie wymądrzam.

Link to comment
Share on other sites

Niestety, jak ja sukę sterylizowałam (7 lat temu), sterylizacja była przedstawiana w samych superlatywach. Teraz dopiero wychodzą na jaw różne nieprzyjemne historie, począwszy od takich sytuacji jak Twoja, po choroby na tle hormonalnym, jak niedoczynność tarczycy czy nadczynność kory nadnerczy, a mimo to strasznie ciężko znaleźć to na polskich stronach. Jakaś konspiracja chyba :cool3:

Z tego co wiem, zabieg usuwanie tej resztki jajnika najkorzystniej przeprowadzac w czasie takiej niby cieczki - wtedy, jesli coś zostało, będzie powiększone i łatwiejsze do odnalezienia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kama_i_ja']:-o Nie wiedziałam, że aż tak to wygląda! Myślałam, że cieczki takie jak przedtem tylko bez ryzyka ciąży.
[/QUOTE]

Więc wyobraź sobie, jak takie szaleństwo hormonów zwiększa ryzyko raka sutka. Przy takiej historii jest ono o wiele większe niż u suki niesterylizowanej. A podobno sterylka miała rakowi zapobiegać :hmmmm:

Mało tego, słyszałam nawet o przypadku, gdzie u suki z cieczkami po sterylizacji w kikucie macicy rozwinął się ropomacicz :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Chandler bardzo ci współczuję, bo w twojej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Chciałaś dobrze, a wyszło ... no jak wyszło.
Niestety ze względu na masowe sterylizacje suk, jest ich coraz więcej, operuje się w wielu klinikach niemal masowo, tak więc też będzie coraz więcej różnych przypadków chorób po kastracji. Tak naprawdę teraz dopiero, na reprezentatywnej liczbie można robić badania . Obawiam się też, że im starsze będą te kastrowane suki to niestety coraz więcej będziemy słyszeć o ich chorobach.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Jestem pewna jednego - w przyszłości jeśli będę miała sukę - zdrową, bez zaburzeń hormonalnych i możliwość jej dopilnowania - sterylizować jej na pewno nie będę.
__________________[/QUOTE]

Ja raczej suki mieć nie będę, jeśli mieć będę zostanie wykastrowana. Po tym co potrafiła mi odstawić Su w czasie cieczki nigdy więcej brr. Pomijam polowanie na Su żeby ubrać ją w majtki po raz 345 tej nocy bo to było małe piwo, ale pilnowanie żeby nie molestowała innych zwierząt brr W życiu.
Po za tym horror w mieście - co z tego że moja suka wraca na komendę, nie ucieka etc jak pół parku nie umie upilnować swoich zwierząt?

Ja jestem zadowolona z decyzji choć nie była łatwa bo się bałam - ciął jedyny wet któremu dałabym to zrobić. Niedługo minie rok od sterylki, dwa terminy cieczek już chyba za nami i nie widzę nic niepokojącego.

Link to comment
Share on other sites

A ja się wam pochwalę...
Birma jak do mnie trafiła miała 8 miesięcy i była tuż po urodzeniu szczeniąt [młode uśpiono w schroniku]. Po 2 miesiącach zostałą wysterylizowana i niemal natychmiast dostałą "cieczkę" [jedyne objawy to psy latające za młodą i inne zachowanie Birmy - nerwowa, agresywna, wręcz panicznie szukająca kontaktu ze mną]. Za pierwszym razem cieczkę przeczekałam [jakby nie było Birma MIAŁA pełne prawo do zaburzeń chormonalnych po wczesnej ciązy i sterylce], za 2 razem poszłam do weta na USG - żadnego jajnika nie znaleziono. Teraz jesteśmy już po 3 cieczce [są co ok. 2 miesiące] i... zauważyłam, że cieczki słabną - młoda co raz mnie się nimi przejmuje [ostatnio nawet szalała z jednym psiakiem, jej ukochanym mamutem ;)], a psy co raz mnie za nią latają. Wychodzi na to, że cieczki nam słabną i nawet mam cichą nadzieję, że kiedyś miną całkowicie.

PS. Sterylka w naszym wypadku miałą też dobre strony - Birma po ciązy miałą straszliwe guzy na piersiach. Przez pierwsze 2 miesiące [do sterylki] praktycznie się nie zmniejszyły, jak to określił weterynarz "Ona ma piersi jak 10-letnia suka". Po sterylce w końcu zaczęły maleć [z 2 piersi zeszły całkowicie] :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']A ja się wam pochwalę...
(.......) Za pierwszym razem cieczkę przeczekałam [jakby nie było Birma MIAŁA pełne prawo do zaburzeń chormonalnych po wczesnej ciązy i sterylce], za 2 razem poszłam do weta na USG - żadnego jajnika nie znaleziono. Teraz jesteśmy już po 3 cieczce [są co ok. 2 miesiące] i... zauważyłam, że cieczki słabną - młoda co raz mnie się nimi przejmuje [ostatnio nawet szalała z jednym psiakiem, jej ukochanym mamutem ;)], a psy co raz mnie za nią latają. [B]Wychodzi na to, że cieczki nam słabną i nawet mam cichą nadzieję, że kiedyś miną całkowicie.[/B]

PS. Sterylka w naszym wypadku miałą też dobre strony - Birma po ciązy miałą straszliwe guzy na piersiach. Przez pierwsze 2 miesiące [do sterylki] praktycznie się nie zmniejszyły, jak to określił weterynarz "Ona ma piersi jak 10-letnia suka". Po sterylce w końcu zaczęły maleć [z 2 piersi zeszły całkowicie] :)[/quote]


Już też tak myślałam... Może jest szansa na to, że to hormonalne szaleństwo "zniknie" samo... W przypadku naszej suczki chyba intensywność zapachowa tych cieczek narasta, moje samce szaleją coraz bardziej. Na USG nie widać jajników, ale też wiem, że najprawdopodobniej nastąpiło "wszczepienie" komórek jajnika "gdzieś", one się zagnieździły (zagodność tkankowa), podjęły normalne działanie i produkują hormony.
Niestety żaden weterynarz nie przedstawił mi na razie takiej opcji, że zniknie samo.
[B]Mam wobec tego pytanie - czy Twój weterynarz w jakiś sposób to "zmniejszanie" tłumaczy?[/B]


Możemy pisać sobie "za" i "przeciw" kastracji - super zadowoleni będą Ci, u których nie wystąpiły problemy u suczki po kastracji. To normalne...
Nie ma się co dziwić...
Myślę sobie jednak, że opcja właściciela odpowiedzialnego, bo kastrującego swoje futrzaki, gdy ich nie rozmnaża, w sytuacji, gdy prawda jest taka, że występują rozmaite [B]poważne [/B]komplikacje po kastracji jest delikatnie mówiąc bezpodstawnie optymistyczna.
Nie jestem przeciwniczką kastracji - jestem przeciwniczką atmosfery beztroski w tym temacie.
Teraz okazuje się, że weterynarze dobrze wiedzą o rozmaitych i wcale nie tak rzadkich komplikacjach po kastracji - "No, tak się zdarza". Czasem są to cieczki po operacji i związane z tym bardzo poważne komplikacje zdrowotne dla suczki, problemy z tarczycą, z sercem, nie trzymanie moczu (o tym akurat się mówi)..............
Każdy właściciel powinien o tym wiedzieć przed podjęciem decyzji i podjąć ją świadomie. Nie mówię wcale, że należy decydować na "nie". To musi być po prostu w pełni świadomy wybór - znam wszystkie za i przeciw i nie jestem potem zaskoczona konsekwencjami, które mogą wystąpić i występują.

Zastanawiam się [B]WŁADCZYNI[/B], czy gdyby po kastracji u dobrego weterynarza (w naszym przypadku lepiej by było, gdyby ktoś "spartolił" robotę) miałabyś swoją Su z 5 cieczkami w roku i wobec tego 5 razy w roku miałabyś problemy, o których piszesz "Brrrrr", napisałabyś optymistyczny post "kastracji TAK".
Powtarzam - nie jestem przeciwna kastracji i nie demonizuję jej. Wiem natomiast teraz to, czego nie wiedziałam przed operacją, a wiedzieć powinnam. I tyle...
Cieczki po sterylizacji to nie "cieczki bez konsekwencji zajścia w ciążę". To poważne konsekwencje zdrowotne dla suczki, u której występują.

Link to comment
Share on other sites

Wet już przed kastracją uprzedzał mnie, że u Birmy mogą dziać się różne, dziwne rzeczy [jakby nie było - młoda po ciąży w wieku 6-8 miesięcy miała problemy z hormonami, które mogły się jeszcze nasilić]. Dlatego nawet nie byłam aż tak strasznie zdziwiona cieczkami jak wy - zostałam uprzedzona, a badanie czy nie został jajnik robiłam tylko dla czystego sumienia. Teraz najwyraźniej hormony w końcu dochodzą "do siebie" :)

Link to comment
Share on other sites

Mam dokładnie to samo więc widze że to nie jest odosobniony problem.Moja suka po 8 miesiącach od sterylizacji dostała pseudocieczki.Lekarz powiedział że to sie zdarza i powinno minąć:roll:Niestety dostała ciąży urojonej i mleka:crazyeye: do teraz coś tam ma i nie można tego w żaden sposób sie pozbyć.Zdecydowałam sie na podanie hormonów ponieważ zabieg ciężko zniosła nie tyle fizycznie co psychicznie i nie chce jej już kroić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']Wet już przed kastracją uprzedzał mnie, że u Birmy mogą dziać się różne, dziwne rzeczy [jakby nie było - młoda po ciąży w wieku 6-8 miesięcy miała problemy z hormonami, które mogły się jeszcze nasilić]. Dlatego nawet nie byłam aż tak strasznie zdziwiona cieczkami jak wy - zostałam uprzedzona, a badanie czy nie został jajnik robiłam tylko dla czystego sumienia. Teraz najwyraźniej hormony w końcu dochodzą "do siebie" :)[/quote]

Dziękuję za odpowiedź.
Życzę Wam - Tobie i suni, żeby to było tylko "echo hormonalne" i nic więcej, zwłaszcza, że objawy słabną, a sunia była w ciąży.

U nas też nie ma pozostawionego jajnika. Są natomiast hormony, a te nie biorą się z powietrza. Bywały nawet cieczki, takie, bardziej "zapachowe". Teraz zaczęliśmy badać poziom hormonów - na razie co tydzień, później częściej. Ciągle tak sobie myślę, że może stanie się cud i ta produkcja hormonów ustanie. Przecież można pomarzyć...

[B]Groszek83[/B] - jak zajrzysz jeszcze na ten wątek, to napisz proszę, ile po operacji Twoja suczka przechodziła urojoną ciążę. I jeszcze jedno pytanie mam - weterynarz podaje hormony, że tak powiem "w ciemno", czy badacie poziom hormonów?
Wiesz - nie chcę Cię straszyć, ale im wyższy poziom progesteronu, tym większe ryzyko "ropomacicza" kikuta macicy. Może dobrze by było obserwować sunię również pod tym kątem.

Link to comment
Share on other sites

Tu jest mniej więcej opisane co dolega mojej suni:shake:
[URL]http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?p=10614121#post10614121[/URL]
Przepraszam coś mi sie pomyliło suczka dostała cieczki po 4 miesiącach od sterylizacji:p Ciąże urojoną miała na początku sierpnia czyli 5 miesięcy po operacji.Jako że to nie jedyna dolegliwość mojej suni nie moge stwierdzić czy lekarz podał jej te hormony ot tak dla pozbycia sie cieczek czy miał w tym jakiś jeszcze inny cel:roll: Poziomu hormonów nie badał.Badał nerki wątrobe cukier i tarczyce.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...