Jump to content
Dogomania

Pies ucieka na spacerze.


justyna9470

Recommended Posts

[quote name='Sihaja']U mnie jest inaczej.
Pies wie, czego oczekuje i posłusznie wykonuje komendy. Prawie zawsze mam przy sobie nagrody, wtedy je dostaje za każde przyjście. Czasem przybiega sama z siebie i oczekuje smakołyku. :razz:
Ale czasem... Nie wiem od czego to zalezy. Jest nie do przewidzenia - trzyma się w odległości 5 - 10 metrów. Niekiedy pobiegnie gdzies dalej. I nie ma mowy, żeby przyszła. Nie ważne, jakie smakołyki mam przy sobie, jakie zabawki, w którą strone idę (nie gonie jej) i jak wołam. Nie podejdzie i koniec.
Pierwsza taka akcja była wieczorem - po zmroku. Kilka kolejnych też, więc nie puszczam jej nigdy, kiedy jest ciemno. Teraz robi te numery i za dnia. Zaczęło się, kiedy miała ok 5 m-cy. Liczyłam, ze z wiekiem przejdzie. Niestety nic z tego. Przez dwa tygodnie jest super, aż nagle jej odbija. Szkoliłam ja sama - nie jestem w stanie regularnie chodzić na szkolenie, ze względu na zmianową pracę. Poprzedniego pasa również szkoliłam sama i byłam go w stanie odwołać nawet od suki z cieczką. Słuchał po prostu idealnie. Teraz mam wysterylizowana sunię, więc to nie te sprawy...
Co najdziwniejsze, zachowuje się czasem, jak rozkapryszony dzieciak "nie przyjdę teraz, wróce, jak będę chciała. I co mi zrobisz", a czasem mam wrażenie, że boi się wrócić. Choc przecież nikt jej nigdy nie bije...
Macie jakies pomysły co moze być przyczyną?[/quote]

Ale dlaczego odbiega, żeby tropić zwierzynę, zapachy innych psów, czy "tak o"? W jakim jest wieku?

Może suczka Cię sprawdza. Tak jak napisałaś "jak daleko mogę pobiec? co mi zrobi? co się stanie jeśli nie przyjdę?". Moja małpa tak robiła. Odbiegała na jakąś odległość, odwracała się na wołanie... Patrzyła długo jakby się zastanawiała "warto,niewarto? zrobi mi coś?". I w końcu biegła dalej, olewała mnie ;) I zrobiłam tak, jak pisała karjo2 - inna komenda, bieganie tylko na lince, uciekanie suce i zajmowanie jej całego czasu - a to zabawa, a to bieganie, różne smakołyki itd. Jest o wiele lepiej, ale i tak w miejscu, gdzie są świeże tropy pewnie by zwiała :roll: Dlatego do teraz większość czasu chodzi na lince i cały czas ćwiczymy. A ten strach przed przyjściem może być dlatego, że podświadomie się denerwujesz kiedy sucz ucieka i jak przychodzi napinasz się... Pies to zauważa i nie wie jak zareagujesz, jak jesteś zła.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 109
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

A moje psisko... niby jest posłuszne...

Czasami ma tak, że przychodzi na każde moje zawołanie, dosłownie na każde. Czasami jest trochę gorzej, ja zawołam, on stoi bez ruchu, dopiero po chwili odwraca się i biegnie.
Czasami jednak nie chce przychodzić, to biegnę w drugą stronę albo się chowam i przychodzi.
A czasami po prostu nic do niego nie dociera, interesuje Go wszystko poza mną :roll: przychodzi na zawołanie, owszem, ale po kilku minutach, w których po prostu sobie biega jak nigdy nic. Tam gdzie z nim chodzę przeważnie nikogo nie ma, więc linki nie używam. Jak jest 'w zasięgu' to rzucam koło niego smyczą - skutkuje i przychodzi, ale czasami odbiegnie dalej i już nie dam rady rzucić.
Zaczęłam robić tak - jak pies przyjdzie na moje zawołanie albo sam, to nagroda i dalej biegamy. Jak przyjdzie dopiero za którymś razem - to owszem, pochwala jest, ale zapinam i kilka minut musi iśc grzecznie przy nodze, dopiero spuszczenie. Czy to poskutkuje, czy może są jakieś inne metody?

Link to comment
Share on other sites

Nie jestem pewna, czy pies zrozumie o co chodzi. Wydaje mi się, że dla psa przybiegnięcie to przybiegnięcie - z wahaniem czy bez, pies pamięta to, że przyszedł a nie "wahałem się i przyszedłem", "najpierw się ociągałem i przyszedłem", "od razu przyszedłem" itd :cool3: A jakbyś, widząc, że pies ma ten gorszy dzień, po przyjściu z ociąganiem przypięła mu linkę i pozwoliła biegać dalej? Nie jako kara, tylko żeby mieć kontrolę, kiedy mu "odbija"? I może więcej zajęcia na spacerze zamiast biegania gdzie łapy poniosą, jakieś standardowe zabawy -aportowanie, szukanie zabawek?

Link to comment
Share on other sites

U mnie jest tak, że są dni, kiedy słucha się idealnie (coraz rzadziej) i nie odchodzi na więcej niż 5m. Ale zdarza się (coraz częściej) że ma gdzieś wołanie i gwizdek. Problem w tym, że gwizdek już na niego w ogóle nie działa. Przez ostatnie miesiące spuszczam go tylko na chwilę kiedy ma jakiegoś super kumpla za którym wróci. Oczywiście każdy powrót równa się smakołykom i zabawkom. Najgorsze jest to latanie za tropem, wiem że muszę go obserwować i przywoływać od razu, kiedy zobaczę że niucha, ale w praktyce jest z tym ciężko bo w wysokich trawach nie widać go całego (a tylko w takich miejscach możemy chodzić). Chodzę z nim teraz na lince (17m), ale to nie to samo, bo nawet się z psami pobawić nie może, łapki się plączą i ja zresztą też :roll: gwizdek jest chyba już 'spalony', więc na co innego (oprócz głosu) mogę go nauczyć wracać?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Nie jestem pewna, czy pies zrozumie o co chodzi. Wydaje mi się, że dla psa przybiegnięcie to przybiegnięcie - z wahaniem czy bez, pies pamięta to, że przyszedł a nie "wahałem się i przyszedłem", "najpierw się ociągałem i przyszedłem", "od razu przyszedłem" itd :cool3: A jakbyś, widząc, że pies ma ten gorszy dzień, po przyjściu z ociąganiem przypięła mu linkę i pozwoliła biegać dalej? Nie jako kara, tylko żeby mieć kontrolę, kiedy mu "odbija"? I może więcej zajęcia na spacerze zamiast biegania gdzie łapy poniosą, jakieś standardowe zabawy -aportowanie, szukanie zabawek?[/quote]


Ale jego zabawki na spacerze w ogóle nie interesują :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwcza']U mnie jest tak, że są dni, kiedy słucha się idealnie (coraz rzadziej) i nie odchodzi na więcej niż 5m. Ale zdarza się (coraz częściej) że ma gdzieś wołanie i gwizdek. Problem w tym, że gwizdek już na niego w ogóle nie działa. Przez ostatnie miesiące spuszczam go tylko na chwilę kiedy ma jakiegoś super kumpla za którym wróci. Oczywiście każdy powrót równa się smakołykom i zabawkom. Najgorsze jest to latanie za tropem, wiem że muszę go obserwować i przywoływać od razu, kiedy zobaczę że niucha, ale w praktyce jest z tym ciężko bo w wysokich trawach nie widać go całego (a tylko w takich miejscach możemy chodzić). Chodzę z nim teraz na lince (17m), ale to nie to samo, bo nawet się z psami pobawić nie może, łapki się plączą i ja zresztą też :roll: gwizdek jest chyba już 'spalony', więc na co innego (oprócz głosu) mogę go nauczyć wracać?[/quote]

Wycie syreny? :diabloti: Mam ten sam problem - trooopy :shake: Sucz jak dorwie tropy to koniec. Nie ma psa, jest Węch. I też stopniowo zaczęła mnie olewać... Ćwiczyłam na lince przywoływanie (na komendę, gwizdka nie przerabiałam) i jest lepiej, ale jak widzę, że zaczyna tropić - od razu ją odwołuję. I z linki nie spuszczam tam, gdzie może być zwierzyna. Widocznie psiak załapał, że uciekanie jest ciekawsze, lepsze i fajniejsze niż wracanie na wołanie i trzymanie się właściciela... I niestety, chyba zawsze lepsze będzie - latanie za tropem jest takie ekscytujące, a jeśli jeszcze po nim dojdzie się do zwierzaczka to w ogóle supernagroda przebijająca wszystkie inne :shake: Nie wiem na co jeszcze możesz nauczyć przywoływania - inny dźwięk gwizdka (zamiast długiego to przerywany albo coś takiego)? Może coś nagranego i głośno puszczanego?

[QUOTE]Ale jego zabawki na spacerze w ogóle nie interesują :roll:[/QUOTE]

To kiepsko... A patyki, cokolwiek? Z doświadczenia wiem, że o niebo łatwiej opanować psa, który wie jak i lubi robić coś z przewodnikiem na spacerze. Dlatego uczyłam wszystkie moje psy aportowania i głównie w to się z nimi bawię... Młoda też miała gdzieś zabawki - ale zauważyła, że Luka mi je przynosi, dostaje za to nagrodę i sama załapała, że to fajna zabawa i opłacalna. Albo naucz psiaka aportu w domu, a potem powoli przenoś do ogrodu/pobliskie podwórko, a potem coraz dalej, i sowicie nagradzaj przynoszenie zabawek przy większych rozproszeniach? Kiedy się nauczy, że praca z Tobą to fajna sprawa to chętniej będzie przybiegał - bo oferujesz ciekawsze rzeczy niż otoczenie na spacerze ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Wycie syreny? :diabloti: Mam ten sam problem - trooopy :shake: Sucz jak dorwie tropy to koniec. Nie ma psa, jest Węch. I też stopniowo zaczęła mnie olewać... Ćwiczyłam na lince przywoływanie (na komendę, gwizdka nie przerabiałam) i jest lepiej, ale jak widzę, że zaczyna tropić - od razu ją odwołuję. I z linki nie spuszczam tam, gdzie może być zwierzyna. Widocznie psiak załapał, że uciekanie jest ciekawsze, lepsze i fajniejsze niż wracanie na wołanie i trzymanie się właściciela... I niestety, chyba zawsze lepsze będzie - latanie za tropem jest takie ekscytujące, a jeśli jeszcze po nim dojdzie się do zwierzaczka to w ogóle supernagroda przebijająca wszystkie inne :shake: Nie wiem na co jeszcze możesz nauczyć przywoływania - inny dźwięk gwizdka (zamiast długiego to przerywany albo coś takiego)? Może coś nagranego i głośno puszczanego?[/quote]
Taa, wycie syreny :cool1: Ale co zrobić, innego miejsca na spacery nie mam. :shake: Muszę go jakoś przekonać że jestem lepsza od zwierzyny :diabloti: tylko jak...:???: Dla niego najlepszą zabawą jest gonienie zająca, o sarnie już nie wspomnę. Na szczęście nie zwraca aż takiej uwagi na dziki. A myślisz że takie zabawy tropowe by go trochę 'rozładowały' czy jeszcze bardziej nakręciły?

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się, że nakręciły... Sama też o tym myślałam dla mojej młodej. Choć może gdyby nauczyć go zwracać uwagę na ślad człowieka? Nigdy tropienia nie ćwiczyłam, więc nie wiem... Obawiam się jednak, że trop sarny zawsze będzie czymś najatrakcyjniejszym dla psa, który nie jest od szczeniaka uczony niezwracania na niego uwagi. Ale kto wie, może warto spróbować?
Co do zwierzyny, znam ten ból - dziś przerabiałam sarenkę, która z radością stała 2 metry od moich psów (zasmyczowanych) :diabloti: Moje tereny spacerowe też są "zazwierzynione" na maksa :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']To kiepsko... A patyki, cokolwiek? Z doświadczenia wiem, że o niebo łatwiej opanować psa, który wie jak i lubi robić coś z przewodnikiem na spacerze. Dlatego uczyłam wszystkie moje psy aportowania i głównie w to się z nimi bawię... Młoda też miała gdzieś zabawki - ale zauważyła, że Luka mi je przynosi, dostaje za to nagrodę i sama załapała, że to fajna zabawa i opłacalna. Albo naucz psiaka aportu w domu, a potem powoli przenoś do ogrodu/pobliskie podwórko, a potem coraz dalej, i sowicie nagradzaj przynoszenie zabawek przy większych rozproszeniach? Kiedy się nauczy, że praca z Tobą to fajna sprawa to chętniej będzie przybiegał - bo oferujesz ciekawsze rzeczy niż otoczenie na spacerze ;)[/quote]

Na podwórku czy w domu jest super nakręcony na szarpaki, ale poza bramą to wszystko znika :shake:

Link to comment
Share on other sites

Mój poprzedni psiak tymczasowy, 8-miesieczny duży kundelek, już przy pierwszym spacerze na długiej lince zauważył, ze jak podejdzie, dostanie smaczek. Podchodził do mnie co chwila pokazując, jaki to on jest mądry i posłuszny. Rzeczywiście, inteligencją przebijał większość psów.
Teraz od tygodnia jest u nas Ami, mała 3-letnia sunia, moze po prababce terierowata. Wyprowadzam ją na smyczy, trochę ciagnie i prze do przodu bez opamiętania. Za to na zamknietym terenie, w naszym duzym ogrodzie, gdzie wypuszczam psy na pobieganie, Ami sprawia wrazenie, jakby chciała uciec. Jest juz u nas tydzień, a nawet dzis rano zauważyłam jej rozpaczliwe bieganie wzdłuz siatki ogrodzeniowej, podnoszenie jej nosem od spodu, szykanie mozliwości wyjścia. Na wołanie nie przychodzi, podniesie glowę i popatrzy, i dalej szuka wyjścia. Jak usiadę na ławeczce, podejdzie na pieszczoszki, mogę ja wtedy złapać. Ma u nas dobrze, dobre jedzonko, dostaje smaczki, ale jakoś tak słabo nam to idzie.

Link to comment
Share on other sites

Shetanka - a może jakiś super szarpak który byłby dla niego tylko poza ogródkiem? Lub zabawka wypełniona jakimś jedzeniem, żeby uznał, że i na spacerze zabawki są fajne - bo dają jedzonko? A może lubi towarzystwo innych psów - jak zobaczy jakiegoś, który aportuje, fajnie się bawi z własnym właścicielem/Tobą, to też zechce? Ja tak nakręciłam swoją młodszą sunię na zabawki i teraz przynosi mi piłeczki nawet w miejscach uczęszczanych przez ludzi ( a to cud, bo młoda to dzikus taki, że hej :roll:).

malagos - mój tymczas, co to został na stałe, przez pierwsze dwa tygodnie unikał ogródka jak ognia. Kocha spacery, uwielbia bawić się z moją młodszą suką w domu- ale w życiu nie chciał biegać w ogródku. Nie mówiąc o tym, że spokojnie przeskakuje przez moje 1,5 m ogrodzenie :shake: Musiałam mieć oczy wokół głowy i w dodatku wcześnie rano pies ani be ani me w ogródku, na spacer trzeba go wziąć i już :diabloti: Teraz jest już 2 miesiące i przyzwyczaił się do ogródka. Ale robiłam taki myk, że jak był niewybiegany to najpierw latamy w ogródku (lubi się bawić, więc się z nim szarpałam, rzucałam piłeczki do koślawego aportu, bo przynosić zabawek to on nie lubi) a potem dopiero spacer. Jakoś polubił ogródek, ale sam nigdy do niego nie wyjdzie - zawsze z kimś :shake: Nie znam historii Ami - może ją zamykali w ogródku na cały dzień i zostawiali? Albo właśnie nie zna ogródka i ogrodzenie terenu do hasania ją przeraża, bo dom to norka, a taki teren to jak klatka? :roll: Jeśli nie reaguje na wołanie, smaczki, to chyba w ogródku się stresuje...:shake:

Link to comment
Share on other sites

[B]zmierzchnica[/B] Ale twoja jest spuszczana, tak? Kurcze, no nie wiem już co robić, bo nie da się przewidzieć czy to akurat dzisiaj będzie 'jego dzień' czy jutro. Dzisiaj go spuściłam tylko przy aportowaniu, skończyłam w najlepszym momencie i wręcz błagał mnie o jeszcze :diabloti: Ale czy to jedyna alternatywa żeby pozbyć się smyczy? :PROXY5: Może miał ktoś doświadczenie z kilkoma gwizdkami i wie, jakie wydają inne dźwięki od tego z trixie ?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwcza'][B]zmierzchnica[/B] Ale twoja jest spuszczana, tak? Kurcze, no nie wiem już co robić, bo nie da się przewidzieć czy to akurat dzisiaj będzie 'jego dzień' czy jutro. Dzisiaj go spuściłam tylko przy aportowaniu, skończyłam w najlepszym momencie i wręcz błagał mnie o jeszcze :diabloti: Ale czy to jedyna alternatywa żeby pozbyć się smyczy? :PROXY5: Może miał ktoś doświadczenie z kilkoma gwizdkami i wie, jakie wydają inne dźwięki od tego z trixie ?[/quote]

Tak, jest, ale tylko wtedy kiedy coś z nią robię ;) Nigdy nie jest tak, że ja idę, a ona lata obok mnie samopas. Koniec zabawy = smycz. Albo jak się bawi z starszą suką, też lata luzem, bo Luka się mnie trzyma i zawsze wróci, a Chibi razem z nią. Mam jeden teren spacerowy, gdzie nie ma zupełnie zwierzyny (bo są same psy :razz:) i tam czasem lata luzem bez zajęcia. Ale i tak co chwilę ją odwołuję, ćwiczymy komendy i tak dalej... A na co dzień linka.

Z gwizdkami niestety Ci nie pomogę :shake:

Link to comment
Share on other sites

Skoro pies goni zwierzyne, pozostaje praca z nim na lince, badz na ogrodzonym terenie.
Innym rozwiazaniem moze byc dosc moze drastyczne, uzycie (z naprawde dobrym szkoleniowcem) obrozy elektrycznej.
Za duze niebezpieczenstwo stwarza taki niekarny pies i dla siebie i dla innych zwierzat.

Link to comment
Share on other sites

Obroża elektryczna na pewno nie jest dla mnie, nie chcę zrobić psu krzywdy. Czyli zostaje mi chyba tylko obserwowanie i odwoływanie (kiedy już go tego nauczę) co chwilę, żeby nie miał okazji złapać tropu... Ale dzięki za odpowiedzi :)

Link to comment
Share on other sites

Iwcza, proponuje przeczytac dlugi, ale ciekawy watek:
[URL]http://www.dogomania.pl/forum/f1060/mysliwy-zabil-mi-psa-103216/[/URL]
Skoro chcesz puszczac psa luzem, a juz jest zauczony gonic zwierzyne, to obserwacja nie wystarczy, jest to zbyt mocno samonagradzajace sie zachowanie.
Pozostaje linka.
Co do OE, wieksza krzywde moze zrobic sobie pies niekontrolowalny, sobie i innym zwierzetom (to gonienie nie jest takie niewinne), anizeli dobrze uzyta pomoc.

Link to comment
Share on other sites

Czytałam ten wątek, ale zapewniam że w tym parku nie ma myśliwych. Czyli co, nie mogę go nawet puścić kiedy jest na maxa zaabsorbowany zabawą?? Czy nie da rady odwołać go, kiedy zaczyna niuchać? Powiedz, mi w takim razie, dlaczego myśliwi, kiedy chodzą z psami na polowania, potrafią je odwoływać?

Link to comment
Share on other sites

iwcza - ja gdybym miała możliwość skorzystać z usług trenera z OE (tak jak pisała karjo2 - doświadczonego i dobrego, a nie "pierwszego lepszego"), to bym to zrobiła... Po tym jak raz sucz mi poleciała za bażantem przez: pole, drogę, pole, tory, pole i z powrotem (dzięki Bogu wróciła i nic się nie stało), uważam, że nawet "ostre" metody szkoleniowe są lepsze niż nieposłuszeństwo prowadzące do tragedii. Wtedy stałam i po prostu... No nic nie mogłam zrobić, oprócz modlenia się, że nic się nie stanie - a mogło i to z mojej winy. Nie mówiąc o strachu zwierzyny, a nawet jej ranach/śmierci, gdyby Twój (czy w tym przypadku mój) psiak okazał się jednak dość szybki, by ją dorwać.

Co do myśliwych - oni sami sobie psa nie zastrzelą. Nawet jeśli w parku ich nie ma, to przecież pies głuchnący na wszystko, kiedy czuje zwierzynę, może wpaść zwyczajnie pod samochód... Ale to naprawdę taki problem, żeby wyprowadzać psa na lince? Przecież te 15 metrów wystarczy, żeby z psem się pobawić w aportowanie, szukanie zabawek i tak dalej... A do zabawy z psami można by go puszczać, ale wtedy, gdy drugi pies jest odwoływalny i nie obchodzi go zwierzyna. I zaraz po zabawie znów zapinać na linkę... Choć to i tak dość ryzykowne, bo jak psy w czasie zabawy spłoszą bażanta to pewnie Twój by poleciał za nim - moja by tak zrobiła :roll:

Co do odwołania, kiedy pies już zaczyna wąchać... Odwołasz go cztery razy, za piątym to wyłamie, bo zapach bardzo świeży i kuszący i całe odwołanie w łeb :shake: Powiem Ci, że nie wierzę, że psa który jest już nauczony gonienia za zwierzyną, można nauczyć zupełnego ignorowania tropów i odwoływania od nich. Pewnie takich przypadków kilka jest - ale zwykle pozostaje linka na terenach zazwierzynionych, niestety :roll: Możesz próbować, ale ryzyko będzie zawsze...

Link to comment
Share on other sites

To park z zoo polaczony ;)?
To, ze nie ma tam mysliwych, nie znaczy, ze pies nie narobi sobie albo komus problemow. Wystarczy zagryzienie jeza, pogonienie ciezarnej sarny, czytalas watek, wiec wiesz, jakie szkody moze zrobic idacy tropem pies, nawet jesli nie zagryzie.
Do tego dochodza inni ludzie z psami, dziecmi, auta, ryzyko zaginiecia.
Dlaczego az tak boli wybieganie i szkolenie psa na lince, przy rowerze - za duzy wysilek wlasny :evil_lol: ?
W przypadku polowan, to zupelnie inna sprawa, pies ma zadanie do wykonania i jest tak przygotowany do pracy w lesie, ze bezsensowna pogon nie wchodzi w gre. Po kilku godzinach intensywnej pracy z czlowiekiem w terenie nie jest zainteresowany samowolka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']iwcza - ja gdybym miała możliwość skorzystać z usług trenera z OE (tak jak pisała karjo2 - doświadczonego i dobrego, a nie "pierwszego lepszego"), to bym to zrobiła... Po tym jak raz sucz mi poleciała za bażantem przez: pole, drogę, pole, tory, pole i z powrotem (dzięki Bogu wróciła i nic się nie stało), uważam, że nawet "ostre" metody szkoleniowe są lepsze niż nieposłuszeństwo prowadzące do tragedii. [/quote]
Przecież właśnie dlatego, że nie mam możliwości skorzystać z usług takiego trenera napisałam że nie chcę zrobić psu krzywdy. Nie chodzi mi o to, że za wszelką cenę chcę go spuszczać ze smyczy, ale ciągle spotykam się z uwagami, że męczę psa, bo nie jest spuszczany:shake: Ale przecież zapewniam mu te kilka godzin biegu, chociaż na lince... Czy to takie złe?

Edit:
[quote name='karjo2']
Dlaczego az tak boli wybieganie i szkolenie psa na lince, przy rowerze - za duzy wysilek wlasny :evil_lol: ?.[/quote]
To już napisałam wyżej. Co do roweru, to akurat zalicza dziennie ok. 3,5 godziny biegu, ale to już chyba nie ten wątek.

Link to comment
Share on other sites

To sie nie przejmuj glupota ludzka.
Spokojnie mozna psa rozladowac szkoleniem i biegiem na lince, to nie jest robieniem krzywdy.
Inna sprawa, ze przydaje sie praca z psem luzem (np. w ogrodzonym terenie), by nie bylo syndromu spuszczonego z uwiezi i lecacego na oslep psa, opanowanie zatrzymania, oswojenie ze dzwiekiem karabinczyka, co nie rowna sie puszczeniem ze smyczy itp.

Link to comment
Share on other sites

Wybacz - zabrzmiało to tak, jakbyś była przeciwko OE w ogóle, a nie bezmyślnym używaniu ;) Źle zrozumiałam.

Obawiam się, że słyszysz te uwagi od ludzi, którym obojętne jest to, czy pies jest nieposłuszny czy nie, czy ucieka, czy wraca, a co za różnica... Albo mają takie psy, które same z siebie się trzymają właścicieli i nie rozumieją, że są inne, które uciekając mogą napytać sobie biedy. Nie ma co się przejmować takimi tekstami - to Ty znasz swojego psa, Ty wiesz jak go wychowywać i szkolić, a nie przypadkowo spotkani ludzie. Też słyszałam takie stwierdzenia - od właścicieli psów rzucających się na wszystko i terroryzujących psie łączki. "A puść swoje, niech sobie pobiegają, pobawią się, mój to zawsze luzem i jest szczęśliwy" - ta jasne, a potem ten sam pies rzucił się na mojego Frotka.

Dlatego linka, i jeszcze raz linka. Jest lekka, przecież pies się nie męczy, a przynajmniej nic mu się nie stanie, jak złapie trop... A komentarze innych miej gdzieś ;)

Link to comment
Share on other sites

...Pozostaje mi kupno dłuższej linki, bo ta do moich aportów nie starcza :diabloti: No i jednak będę ćwiczyła z nim odwoływanie, ale tylko na lince, może potem zacznę go spuszczać, ale tylko przy jakichś super psich kolegach, którzy będą odwoływalni...

Link to comment
Share on other sites

Guest Sihaja

To ja jeszcze sprecyzuję i się dopytam.
Moje suczydło ucieka "bo tak". Nie musi chodzić o trop. Czasem zaraz po odpięciu ze smyczy odchodzi kilka metrow i już widzę, że nie ma co wołać (nie wołam wtedy, bo to bez sensu).
Co do zabawy: są patyki, są zabawki. Jest ukochana piłka na sznurku, ale... przyniesie raz, drugi, trzeci, a później juz nie.
Kiedy ma nastrój ucieczkowy nie przyjdzie do żadnej zabawki, ani jedzenia. (jeśli rzucę zabawkę, to już przepadła.)
Czasem ucieczke sprowokuje wcześniejsze nieposłuszeństwo np. słowne skarcenie, kiedy próbuje cos zjeść. Co gorsze niekiedy nie zostawi, a nawet zje na szybko i w nogi. Niekiedy po 30 min. biegania z innym psem złapie taką fantazję i kiedy jej kumpel grzecznie wraca juz zapięty na smycz do domu, ona... No właśnie. Staram się ja zajmować. Bawić się, sporo ćwiczymy... Ja na razie nic nie pomogło.
Co do komend, było: "noga"- siada obok, "do mnie" - siada na wprost mnie i "wróć" - kiedy ją poniosło daleko, przybiegała w okolić, nie oznaczało konieczności zatrzymania się. Ja ja teraz wołać? Powiem szczerze, że nie mam pomysłu.
Jedyne, co daje jakiś skutek (szansę na złapanie psa po 20 min, zamiast 2 godzin), to przestać wołać, znów rozbawić i czekać, aż zapomni, ze miała trzymać dystans.)
A jednocześnie potrafi byc taka grzeczna! i to nawet kilka tygodni. Do kolejnego odbicia...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...