Jump to content
Dogomania

Chloniak mózgu u buldożka!


Faustyna

Recommended Posts

Witam, w sobote wróciliśmy z kliniki w Brnie, gdzie wyniki rezonansu i cytologii płynu mózgowo-rdzeniowego wskazały na Lyphomie - chloniaka mózgu. Neurolog dr Srenk powiedzial, ze z medycznego punktu widzenia nic sie nie da zrobic. Faust ma 7 lat, objawy pojawiły sie na poczatku lipca, wiec to juz 7 tygodni. Z dnia na dzien jest gorzej. Faust byl leczony w Warszawie na padaczke i watrobe przez 1,5 mca. poniewaz bylo coraz gorzej - brak koordynacji, paraliż prawej strony ciałka, utrata wzroku, zdecydowalismy sie na rezonans w Polsce. Niestety podczas badania nie podano kontrastu więc wyniki nic nie pokazały, dopiero w Brnie dostalismy diagnoze!
Faust jest w fatalnej kondycji, prawie nie śpi i wciąż płacze, mimo ogromnej dawki sterydów, które przyjmuje od wczoraj. łudzę się, ze to po narkozie i pobraniu płynu jest AŻ TAK źle. Cały czas szukamy pomocy, mimo bardzo złej prognozy dr Srenka.
Jutro mamy wizytę na sggw, onkolog ma podjąć decyzję czy można spróbować chemioterapii.
Bardzo bardzo proszę o pomoc- czy ktos miał podobny przypadek?
Jakie są szanse jesli psinka jest w tak złym stanie?

Link to comment
Share on other sites

Guz mózgu i do tego chłoniak nie wróży dobrze :( moja boksa odeszła w ciągu 3 dni :( Jeśli idziecie do dr. Jagielskiego to przynajmniej nie będzie owijał w bawełnę i wyciągał kasy tylko powie jak jest naprawdę. Jeśli będzie szansa na chemię to na pewno ją wykorzysta. Trzymam kciuki za psiaczka :kciuki:

Link to comment
Share on other sites

Idziemy do dr Micuna na sggw - tylko on zgodził sie spotkac poza terminami wizyt, czeka na nas jutro z wynikami badań krwi.
Faust ma ciężkie objawy od 1,5 mca, z dnia na dzień jest coraz gorzej, ale jeszcze nie chcemy się poddac, jeszcze nie potrafimy...
Musimy wyczerpać wszystkie opcje! Chociaż wyjemy z bólu w środku, patrząc jak on się męczy, jaki jest zagubiony i udręczony.

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli byłaby potrzebna dodatkowa konsultacja to możecie też pojechać do dr Jagielskiego na Bialobrzeską. Z tego co wiem, terminy ma poumawiane na dwa tygodnie do przodu, ale możesz tam pojechać i po protu zaczekać. Czasami jakiś pacjent jest u niego np 10 min i wtedy ma 20 min wolne. A jeszcze nie słyszałam żeby kogoś nie przyjął jak już czeka w poczekalni. Nie wiem tylko czy Twój piesek zniesie, być może, wielogodzinne czekanie w lecznicy.

Mocno trzymamy kciuki:calus:

Link to comment
Share on other sites

Nawet nie masz pojęcia jak strasznie mi przykro :-(
Sama kilka dni temu dowiedziałam się, że moja sunia ma chłoniaka limfocytarnego (u nas zaatakował śledzionę). Straszna choroba :shake:
Tak dobrze rozumiem Twój ból...i podziwiam Cię, bo teraz doskonale zdaję sobie sprawę jak ciężko jest podjąć decyzję o tym, że nasz piesek powinien odejść spokojnie, bez bólu, kiedy egoizm i nieskończona miłość do zwierzaka podpowiada żeby walczyć za każdą cenę...:shake:
Podjęłaś odważną decyzję, która świadczy o ogromnej miłości. Zrobiłaś wszystko, żeby jemu było lepiej, nie myśląc o swoim bólu, z którym przyjdzie Ci się zmierzyć. I Twój Faust jest Ci za to wdzięczny. Jestem pewna.
Trzymaj się cieplutko :glaszcze: :calus:

Link to comment
Share on other sites

Tak mi przykro... te diabelskie nowotwory zabieraja coraz więcej naszych przyjaciół :placz:

Wisienka, a Tobie mimo wszystko radzę powalczyć o przyjaciela. Dlaczego?- bo czasem warto. Moja Mi walczyła z chłoniakiem przez ponad pół roku. I było dobrze, chemię znosiła bezproblemowo, była żywa, wesoła, szczęśliwa. Zabiło ją coś innego- biedne bernardyńskie serduszko:-(
To był czas darowany, wyjątkowy dla nas obu....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Faustyna']Wczoraj wieczorem pozwolilismy naszemu ukochanemu Faustowi odejsc.
Zawsze bedzie z nami.[/QUOTE]

Może to zabrzmi dziwnie, ale dzisiaj jak zaczełam czytać ten wątek...miałam nadzieję, że właśnie taki wpis znajdę. Miałam nadzieję, że pożegnacie się z nim, że pozwolicie mu odejść. Moja sunia miała białaczkę. Miesiąc o nią walczyliśmy, była chemia, sterydy. Były lepsze dni, ale były też gorsze. Lazy (') odeszła sama w dniu, w którym postanowiłam pomóc jej w cierpieniu. Wiem, że to była dla Was straszna decyzja, ale nic lepszego nie mogliscie zrobić. SPokojne odejście, które mu podrowaliście było najlepszym prezentem jaki mógł otrzymać. Podziwiam Was i bardzo współczuję. Łącze sie z Wami w bólu...

Link to comment
Share on other sites

Minely ponad 2 tygodnie, ale bol jest wciaz taki sam. Tesknie za nim bardzo. Podejmujac tamta decyzje musielismy wyzbyc sie zupelnie egoizmu. Ale ta swiadomosc nie przynosi ukojenia. Mam pretensje do losu, ze to byl chloniak, ze wlasnie w mozgu, ze tak agresywny. Kiedy w Polsce po rezonansie powiedziano nam, ze to torbiele w rdzeniu kregowym (cholerne konowaly) daja te objawy bylismy gotowi jechac gdziekolwiek, gdzie zgodza sie malego zoperowac, szukalam w Wiedniu, Bernie, Londynie, no i w Czechach. Prawdziwa diagnoza, w Brnie, ktora otrzymalismy byla najtragiczniejsza wiadomoscia. Tysiac razy pytalam dr Srenka czy na pewno nic nie mozna zrobic NIGDZIE? A on wciaz spokojnie powtarzal, ze z medycznego puntku widzenia naprawde nie ma szans i ze musimy myslec o jakosci zycia Fausta,jego cierpieniu, a nie o sobie. Patrzylam na wyniki badania i prognoze "poor" i wylam. A Fauscik tak jakby rozumial, ze to juz koniec poddal sie, mimo ,ze caly czas go przekonywalam, ze zdarzaja sie cuda! Byl taki slabiutki kiedy wracalismy do warszawy. Staralam sie byc dzielna,zeby go nie stresowac ale on juz prawie nie kojarzyl. W tym wszystkim byl taki kochany, bolalo go bardzo, a nie byl w ogole agresywny, pozwalal ze soba robic wszystko, nawet bez protestu dawal sie nosic (cale zycie warczal kiedy bralismy go na rece- moj maly wielki macho:)
Dzien przed pozegnaniem, poprosilam jeszcze znajoma,zeby przekazala mu troche energii(pomagala mu w czasie choroby, mimo ze nie wierze w bioenergoterapie i inne magiczne klimaty,ale skoro medycyna sobie nie radzila!). I ona powiedziala ze smutkiem, ze on juz nie bierze energii, nie chce z nia pracowac. Nie umiala mi powiedziec,ze on chce odejsc i musimy mu na to pozwolic. Ale ja wiedzialam.
Decyzje podjelismy wspolnie z 3 lekarzami, wszyscy powiedzieli, ze pomijajac nauke i relacje lekarz- pacjent, gdyby to byl ich zwierze pozwoliliby mu odejsc.
Wiem ,ze zrobilismy wszytsko, poruszylismy niebo i ziemie, a w koncu zrobilismy to co bylo dla niego najlepsze,ale nie moge sie pogodzic z przegrana. Nie moge uwierzyc, ze go nie ma, mam wrazenie, ze zaraz przytupta, wespnie sie na tylne lapki- maly cyrkowiec i zacznie mnie zaczepiac - bo dlaczego siedze i pisze skoro on jest obok i mam sie nim zajac! Zawsze kiedy plakalam nie odchodzil na krok, nie wiedzial co sie dzieje, ale wiedzial, ze trzeba byc blisko. A teraz jestem sama. I wciaz mam nadzieje, ze spojrze na kanape, a on tam bedzie.

Link to comment
Share on other sites

Faustyna,
wiem, że słowa niewiele tu pomogą....ale prawda jest taka, że zrobiliście dla niego wszytsko co było w ludzkiej mocy. Próbowaliście wszystkiego, dosłownie wszystkiego...
I, niestety, decyzja aby pozowlić mu odejść również była najlepszą z możliwych.

Myślę o Was często.
Trzymaj się

Link to comment
Share on other sites

Ja też wiem, że kiedy mi przyjdzie pożegac się z moją sunia to zadne słowa nie pomogą mi zapomnieć! Myslę o tym coraz częściej...Gusia już starutka
i podziwiam wszystkich, którzy podejują takie dobre decyzje jak Ty Faustyna!!!!Dla mnie najgorsze to patrzeć na cierpienie przyjaciela, wiec czy to, że to my decydujemy , że on nie musi już cieprieć, nie jest czymś naprawdę krzepiącym? Chcę mieć kiedyś , kiedy przyjdzie już czas , tyle siły co TY!

Link to comment
Share on other sites

dziekuje wszystkim ze cieple slowa!
gayka- tej decyzji sie nie podejmuje - ona sie podejmuje sama kiedy patrzysz jak ukochane stworzenie cierpi. trzeba sie wyzbyc egoizmu, tak zeby nie przedluzac meczarni. poza tym to trywialne, ale trzeba pamietac, ze nasze sloneczka nie maja swiadomosci jutra, zyja tu i teraz! wiec nie wolno skazywac ich na nadmierny bol bo "warto zyc". Cierpienie podczas leczenia np. chemia, mozna wyjasnic czlowiekowi ,ale psiakowi? nie.Dla zwierzaka zycie ma sens kiedy jest sprawne fizycznie i nie odczuwa bolu bo zwierzaki sa "fizycznoscia"!
nie rozumieja bolu zadawanego przez ukochenego czlowieka. Cale zycie sie nimi opiekujemy i robimy wszytsko dla ich dobra - ta decyzja tez jest dla nich. bywa najpiekniejszym prezentem.
A Tobie i Gusi zycze mnostwa dobrego czasu razem!:)

Link to comment
Share on other sites

Bardzo mi przykro, że nadchodzi taki czas, kiedy trzeba się pożegnać z bardzo bliskimi nam istotkami. Sama to przeżyłam i do tej pory czuję ten sam ból...................
Trzymaj się dzielnie Faustyna. Ten ból zawsze pozostanie, ale z czasem nauczysz się dalej z nim żyć..............

[B]Dla Ciebie Faust[/B]:candle::candle::candle::candle:

Link to comment
Share on other sites

Tak, to święta prawda, ze nasze psy sa szczęsliwe gdy mogą zyć bez bólu, nie rozumieją i nie pojmują świata tak jak my ludzie!! własnie dziś rozmawiała o tym z weterynarzem.Moja sunia ma nowe problemy zdrowotne i ciągle się boję, że stracę rozsądek....

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 3 weeks later...

[quote name='Faustyna']Tak nie do wiary, ze nadal neurologia jest tak malo rozwinieta dziedzina, zreszta onkologia tez. Nie mowie tylko o weterynarii, ale tez o medycynie ludzkiej.
Smutno caly czas tak samo. Ile tego czasu trzeba,ze by wyleczyl?[/quote]

Faustyna czas nie leczy ran ale pozwala myśleć o psie jak o pięknym wspomnieniu, śnie.:-(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...