Jump to content
Dogomania

Kora odeszła.


ctfhv

Recommended Posts

15 lipca odeszła Kora. Zasnęła w moich objęciach. Kiedy się u nas pojawiła była słodkim szczeniaczkiem, ja wtedy miałam 7 lat. Była ze mną 15 pięknych lat, w wesołych i smutnych chwilach...Wczoraj bardzo długo odwlekałam powrót do domu od weterynarza, bo paraliżowała mnie myśl, że zastanę tyko puste posłanie i nie przywita mnie merdający ogon. Teraz siedzę sama w mieszkaniu, nie ma wesołego dreptania tylko cisza. Nie sądziłam, że to może tak strasznie boleć, łzy same lecą i nie wiem co ze sobą zrobić. Jak sobie poradzić z tą przerażającą pustką?
Mimo wszystko wierzę, że jest teraz w lepszym miejscu, wolna od bólu. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu piesku.

Link to comment
Share on other sites

Łączę się z Tobą w bólu Kochana.

 

Wiem co czujesz, bo swoją sunię straciłam miesiąc wcześniej po pełnych 16 latach :-(

Walczyłam prawie 2 lata z choróbskiem i przegrałam.

 

Na śmierć niestety nic się nie poradzi... Przychodzi nagle i zabiera bez chwili wahania.

Pocieszyć może jedynie myśl, że dzięki niej piesek już się nie męczy i nie odczuwa bólu.

 

 

[*] światełko dla Twojego pieska, niech sobie biega po wiecznie zielonych łąkach za tęczowym mostem

Link to comment
Share on other sites

Dreptanie o którym piszesz jest w Twoim sercu i na zawsze pozostanie w pamięci, tak to już jest na tym świecie, że nasze kochane  futerka również muszą odejść aby odpocząć od trudu życia i chorób i zawsze to będzie za wcześnie,.

Będziesz tęsknić i płakać, pomaleńku wyciszaj się nie pozostawaj w bólu i rozpaczy, pamiętaj o wszystkich dobrych dniach spędzonych z Korą o pierwszych pogryzionych butach, zasikanym dywanie, zmianie szpileczkowych zębów które zostawiały ślady na nogach i poszarpane getry.

Kora jest już za Tęczowym mostem, a i my kiedy będzie odpowiedni czas dołączymy do naszych milusińskich. Nie zagłębiaj się w rozpaczy, we wspomnieniach tak. Kora zawsze będzie częścią Twojego serduszka 

Link to comment
Share on other sites

Wieczorem, rano wspominam psiaka, tez niedawno odszedł. Smutek, ból pozostanie na zawsze. Pierwsze dni mialem okropne, pozniej lepiej. Musisz cos robic, wyjsc na spacer, cokolwiek.

 

Najgorsze jest to, ze minie bardzo duzo czasu, za nim sie zobaczymy...

 

Planujemy wziac innego psiaka, zeby wypelnic pustke, tobie tez to radzimy.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję bardzo za słowa otuchy. Staram się myśleć tylko o tych dobrych i szczęśliwych chwilach, chociaż Kora zachowała pełnię życia i energii do samego końca. Z jednej strony mam ochotę wyjść z domu, żeby nie patrzeć na te puste miejsca, ale z drugiej tak strasznie boję się powrotu, bo wiem, że nie będzie tam na mnie czekać mój kochany piesek. Może w przyszłości pomyślę o jakimś zwierzaczku, ale na razie zdecydowanie nie jestem na to gotowa.

Link to comment
Share on other sites

Boli i będzie boleć. Tan ból z czasem będzie mniej palący. Pamiętaj miłość nigdy nie umiera. Kora jest w twoim sercu i tam zostanie na zawsze. Teraz bawi sie z naszymi psinkami za TM ale nadal się Tobą opiekuje. Jest Twoim psim Aniołeczkiem.

 

rb03fa.jpg

 

14w4lkg.jpg

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem Cię doskonale, ja codziennie chodzę w miejsce gdzie odpoczywa mój kochany Goldi i rozmawiam sobie z nim, zasadziłam mu jarzębinę i aksamitki i .... brak mi słów, trzeciego września minie dwa lata jak wybrał się w samotną wędrówkę i czeka tam na mnie.

Link to comment
Share on other sites

Ja niestety nie miałam możliwości pochować mojej suni, mieszkam w bloku a w mojej okolicy nie ma żadnego cmentarza dla zwierząt. Ale ona jest i będzie na zawsze w moim sercu, rozmawiam z nią cały czas, żeby jakoś zagłuszyć tą ciszę.
Na pewno wszyscy się kiedyś spotkamy z naszymi kochanymi aniołkami

Link to comment
Share on other sites

To miałaś gorzej, ja niestety i stety mam ogród, miejsca..

Tez tak mam, ze wchodząc w dom, zawsze o niej pomyśle. Przykładem jest to, ze zawsze jak nikogo nie było w domu to siadała pod drzwiami i spała. Kiedy wracaliśmy to prawie zawsze się na nią nadzialiśmy. Ona biedna tak szybko uciekała. Teraz wchodząc do domu, mam zawachanie czy jej tu czasami niema..
Ogólnie tego mnóstwo, strasznie boli.

Link to comment
Share on other sites

Wyzbedziesz, wyzbedziesz. Ja jestem bardzo czuły, a teraz już mniej, niż przedtem przeżywam.. Najgorszy okres to rano i noc, gdzie najmniej robimy, najwiecej myślimy..

 

Najgorsze to jest pare dni, pozniej poprawa. Dalej nie wiem, bo w Sobote mija tydzien od smierci mojej psiny.
Masz jakieś zdjecie? Chętnie bym ją ujrzał.
 

Link to comment
Share on other sites

Ja myślę cały czas, nie potrafię przestać. W sumie od paru lat tylko ona była ze mną w domu, teraz kiedy odeszła czuję się tak nieswojo sama we własnym domu.

To jedno z niewielu zdjęć, które mam, Kora nie przepadała za aparatem. Ale zdążyłam zrobić to, w dniu jej odejścia.

Link to comment
Share on other sites

Miałaś takiego psa, jakiego teraz ludzie nie chcą adoptować. Jest taki jeden piesek, podobny do twojego na forum. Zaadoptuj, moze bedzie przypominać Ci twojego śpiacego już psiaka.

Mieszkasz sama w domu? Jeśli tak to prawo do smutku i płaczu jest jak najbardziej na miejscu. U mnie są jeszcze rodzice, siostra, sasiedzi wpadną. Ogólnie czesto nieda się myśleć, ale czasami aż sam chce się skupić na psiaku, pomyśleć i nawet ...

Link to comment
Share on other sites

No cóż, może nie była zbyt urodziwa, ale wiadomo, dla mnie to najpiękniejszy pies na świecie :) Dziękuję za informację, chociaż na razie nie jestem chyba gotowa na adopcję kolejnego psiaka, to na pewno spojrzę.
Jak się jest samemu to ta pustka dobija podwójnie, ale postaram się gdzieś wyjść do ludzi, pogadać, żeby tak ciągle nie zadręczać się myślami.

Link to comment
Share on other sites

Ja poniekąd sam chce się zadręczać myślami, bo jak tego nie zrobię to będę zapominał, a nie chce..

Czasami coś zastuka, zaszumi. Wydaje mi się, że to oo znowu się budzi psiuna albo przewraca na bok..

Zdarza się często to słychać a zarazem myśleć, że to właśnie ona.

Tak sobie przypomniałem jeden, wielki błąd. W ostatnim jej dniu tato pojechał do lekarza, wrócił i powiedział, że musi jechać jednak z psem, bo tak to nic nie zobaczy. Wtedy psa nosiliśmy na kocu jak zwłoki, z obu stron. Położyłem psa do samochodu i odjechała... A kiedy przyjechała, już było po wszystkim, dostała zastrzyk...

 

Mam bardzo wyrzuty sumienia, ze względu na jej strach, brak towarzystwa.
Ojciec jest bardzo szybki, męczy się to trzeba uspać. Pewnie bieda tak się bała, ciągle była w strachu. W dodatku była noszona to czuła się jak przysłowiowe popychadło.
Nawet nie wiem czy dostając narkozę usnęła totalnie, gdyż w strachu mogą dziać się cuda.. Tak czy siak zasnęła w strachu, nie było jej przy mnie, była wprawdzie sama..

 

Dostając ten drugi zastrzyk mogła nie spać, mogła wszystko czuć... Jak przyjechała z powrotem po wszystkim to położyłem ją w chłodnym i odczekałem te kilka godzin. Leżała sobie sama, zamiast być przy niej... następny błąd.

Czasami bałem się, że ożyje, że będzie miała bicie serca, a budząc się zobaczy ciemność. Tego się nie dowiem, bo już po wszystkim...

Ciekawi mnie czy były przypadki gdy po ostatniej szczykawie jakieś zwierze ożyło? Albo może nie chce...

Zdrętwiałe ciało psa świadczy o tym, że pies naprawdę nie żyje? Bo pamiętam była strasznie sztywna.

 

Nawet chyba jej oczu nie zamknąłem, zrobiłem straszne błędy, teraz żałuje, boli.

Pamiętam, gdy wkładałem ją do samochody była taka przestraszona, ciężko ale szybko oddychała. Patrzyła się prosto, nie zwracała uwagi. Chyba będę to miał do końca życia.

 

 

Przepraszam, że tu piszę na ten temat, nie mam gdzie się wygadać, wyżalić..

 


 

Link to comment
Share on other sites

Mieliście jakieś niespotykane sytuacje, kiedy Wasz psiak po odejściu dawał jakieś znaki, lub po prostu kiedy czuliście jego obecność? Chętnie poczytam takie historie.

Tak w pierwszym tygodniu po odejściu, byłam w pokoju na górze i jak zawsze głowę przepełnioną miałam myślami o psiaku, dlaczego akurat on i że niesprawiedliwe, nagle słyszę skrobanie pazurami o parkiet na dole, wiadomo golden miał czym skrobać, nawet przez głowę mi nie przeszła myśl, że jego już nie ma, w tamtej chwili cieszyłam się tym odgłosem zeszłam na dół i nic, ból, oprzytomnienie przyszło po dłuższej chwili, przecież jego już tu nie ma wśród nas, tak bardzo chciałam go mieć przy sobie.

 

Druga sytuacja, Goldi był dużym psem i latem większość czasu spędzał na ogrodzie , tak lubił, szczekał, ganiał wróble, polował na kury za ogrodzeniem u sąsiada, wiódł bardzo dobre psie życie, miał swoje ulubione miejsca w których odpoczywał, jednym z nich była duża wycieraczka przy drzwiach wejściowych do domu, kładł się na nią z takim łoskotem jakby stado słoni się kładło nie jeden pies. Siedziałam w domu, już nawet nie pamiętam co robiłam i słyszę charakterystyczny hałas, czyli moja psina układa się przy drzwiach jak zawsze po swojemu, przecież nie zwariowałam, słyszę mojego ukochanego psa, jest i zaraz go przytulę -  najgorsze jest potem ...... ta pustka ...... nie da się tego opisać...... nie istnieją słowa, to tkwi w nas i zdecydowanie nie każdy potrafi to uszanować, a nawet nie stara się zrozumieć, dla innych jesteśmy dziwni, bo jak można kochać zwierzę tak jak najbliższą osobę, TAK właśnie, że można tak bardzo, że nie zapomnimy nigdy.

 

 

 

 

Selcouth, to jest miejsce gdzie można się wyżalić, nie ma za co przepraszać, właśnie obawiałam się takiej sytuacji jak piszesz, pośpiechu, niepewności w działaniu, czy aby na pewno to już.............  . jednak my możemy pomóc psu przestać cierpieć, choć potem człowiek czuje się jak morderca. Byłam ze swoim do końca, nie umierał sam, możliwe, że odszedł by w tym samym dniu lub nocą ale jaki sens było dalej przedłużać agonię.

Link to comment
Share on other sites

Ja ciągle słyszę jakby otrzepywanie się albo ciche chrapnięcię i zastanawiam się czy nie dostaję jakiejś paranoi...

 

Selcouth dokładnie po to jest to forum, żeby się podzielić tym, co leży na serduszku. Rozumiem te wyrzuty sumienia, też je mam i to co raz większe, że może za wcześnie podjęłam tą decyzję. Dla mnie najgorsze było to, że moja psina bardzo długo walczyła, po pierwszym zastrzyku, kiedy myśleliśmy, że już usnęła, ona wstawała, próbowała jeszcze chodzić, musiała dostać drugą dawkę, trwało to długo, bo jakieś pół godziny zanim usnęła i dostała ten ostatni zastrzyk.. i właśnie w tym momencie poczułam się jak jakiś morderca, bo ona nie chciała jeszcze odchodzić. Ciągle się zadręczam myślą, że może ona ma do mnie żal, że na to pozwoliłam. Chyba nigdy nie zapomnę tego jej zamglonego spojrzenia.

A lekarz dokładnie osłuchuje czy pies już śpi, więc wątpie, że dostałby ten drugi zastrzyk, kiedy jeszcze coś czuł

Link to comment
Share on other sites

Chetnie bym sie dowiedzial, czy moj pies dostal zastrzyk od razu, po czasie, czy został zbadany? Ale nie chce, już jest i tak po. Śpi sobie.. Czy w bólu czy nie, tego nie wiem, ale jak tak to przepraszam.

 

Jak sobie radzisz? Dziś już dwa dni..

Link to comment
Share on other sites

Teraz już nie ma sensu się zamartwiać, bo czasu i tak nie wrócimy. Najważniejsze jest to, że nasze pieski teraz są szczęśliwe i nic ich nie boli. Przynajmniej ja się tak pocieszam.

Jest troszkę lepiej, już tyle nie płaczę, dużo myślę,czasem aż się do tego zmuszam, nie wiem czemu, ale staram się wracać tylko do tych wesołych momentów. Dzisiaj w sklepie odruchowo ruszyłam do alejki z karmami dla psów.. przykro się robi w takich momentach, dopiero powoli dociera smutna rzeczywistość. Ale co zrobić, trzeba żyć dalej i wierzyć, że jeszcze się spotkamy

Link to comment
Share on other sites

Ja tez nie zdarzyłam pożegnać się z sunia. Po kilku dniach nie jedzenia nie picia na kroplowkach i zawiesinie wysokoenergetycznej Royala Canina pies nagle się napil wody. Myślałam że nastąpił przelom w leczeniu i ze zacznie jeść. Poszłam do pracy ucieszona...
I nagle po kilku godzinach nerki całkowicie przestały pracować ????
To był jeden jedyny dzień kiedy jej rano nie przytulilam.
Pamiętam tylko jak wracala ze spacerku z mężem do domu a ja nie chciałam jej denerwować ze jestem przez chwile a potem znikam na kilka godzin. Starałam się uniknąć dodatkowego stresu w tym ciężkim stanie.
Powinam być z nią do końca...
Czasem myślę sobie ze pies mnie celowo oszukał z tym piciem wody. Bo później juz nic nie tknela....
Może nie chciała żebym była przy tym.
Może właśnie tak miało być.

Bóg jeden wie ile dla mnie znaczyla...

Uświadomiłam sobie jeszcze coś.
Kilka dni przed odejściem psa pojawiła się na niebie tęcza ale taka nietypowa - podwójna...
To był znak który zignorowalam, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam że to symbol.

Dziś już nie patrzę na tecze, bo nie mogę znieść tej pustki która zostawiła.

Juz zawsze będę "wiedziała" w myślach ten ostatni obraz dreptajacego w strone domu psa.. Szoda ze nie dane mi było być z nią do końca. :-(

Link to comment
Share on other sites

Trzymaj się.

 

Ja też daje rade, dzisiaj zrobiłem ładne miejsce i prowizoryczny pomnik na tydzien od smierci. Wieczorami mam straszny smutek, a w dzien nie zdarza mi się. Tylko właśnie ja bym chciał, żebym o niej ciągle myślał.. a tu się nieda...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...