Aleksa Posted July 9, 2007 Share Posted July 9, 2007 Witam wszystkich, Poszukuję osób, które mogłyby wspomóc swoją wiedzą i doświadczeniem na temat nowotwora płuc u psa. Mam wilczurowatą 13-letnią suczkę Irę, u której guzy na sutkach (nie mogła być już operowana z powodu niewydolności serca) dały już przerzuty na płuca. Dwóch weterynarzy powiedziało mi, że nie ma już na to żadnego ratunku, ale chciałabym jej jakoś pomóc- może butla tlenowa, coś, co by podniosło choć odrobinę komfort życia. Oprócz tego Ira ma jeszcze zwyrodnienie kręgosłupa, coraz bardziej powłóczy tylnimi nogami, rozjeżdżają się jej, ma trudności ze wstawaniem. Słabo widzi i słyszy, ale wciąż ma ochotę na zabawę. Raz mi zasłabła w lesie, ale na szczęście nie straciła przytomności i po chwili doszła do siebie. Pokasłuje i pije hektalitry wody. Nie podejmę tej "ostatecznej" decyzji, dopóki widzę, że chce się bawić jak szczeniak (gdybyście widzieli ją z piłeczką- jeżykiem:)). Dlatego proszę o rady tych, którzy przez to przechodzili ze swoim psem. Próbuję się jakoś przygotować na to, co nieuchronnie nadciąga, ale...no, nie mogę póki co przyjąć tego do wiadomości... Pozdrawiam wszystkich, którzy w tym momencie walczą o życie swoich psich przyjaciół... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted July 9, 2007 Share Posted July 9, 2007 Weci mieli niestety rację :( nowotwory na płucach są zazwyczaj wtórne i u psów nie operowalne. Tym bardziej u psiaka w tym wieku :( moja boksa miała 10 lat i też nie dostała szansy. Kolejny przerzut może być do mózgu, i to oznacza już niestety tylko jedno :( Ja przeżyłam 2 ataki padaczki związane z guzem na mózgu i więcej nie chcę, do końca życia nie zapomnę tego :( Nadmierne picie czy jedzenie tez może świadczyć o jakichś nieprawidłowościach neurologicznych. Pierwszym pytanie jakie mi zadał wet oglądający moją sunię, było właśnie o picie i jedzenie. Nic na to nie możemy poradzić, bo mimo wielu udogodnień i dbałości z naszej strony ta podstępna zaraza wykrada man nasze ukochane stworzaczki :( U Twojej suni dochodzą tez dodatkowe dolegliwości, tym bardzie trudna może byc opieka nad nią. Sama musisz wiedzieć, że nadszedł czas pożegnania i zdecydować kiedy, może sunia tez da jakiś znak, że pora odejść? Trzymam za Was kciuki :kciuki: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Jamnik Posted July 13, 2007 Share Posted July 13, 2007 Cześć. Szkoda suni... Ja co prawda nie jestem wetem, ale 7 lat pracowałem dla ludzkich onkologów i mam pewną wiedzę z onkologii w ogóle więc mam prośbę o DOKŁADNE ( NAJLEPIEJ ŁACIŃSKIE- JEŚLI POSIADASZ ) rozpoznanie na pv. Na podstawie jakich badań było rozpoznanie? Sam nic nie wykombinuje ale obiecuje solennie, popytam ludzkich onkologów z " psim" doświadczeniem... I mam jedno dojście do psiego onkologa ale niestety za granicą więc tylko mogę skonsultować wyniki- jeśli chcesz... Serdecznie pozdrawiam Jamnik Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted July 14, 2007 Author Share Posted July 14, 2007 Kurcze, nie mogę się rozczytać, łacińskiej nazwy nie mam na pewno, wydaje mi się, że jest tak: RTG pełne, guzy w płucach, (słowo, którego za Chiny nie mogę odczytać) i kaszel. Takiego pełnego rozpoznania na piśmie nie mam. Wet. mi zawsze to tłumaczy, ale ja z tych wywodów pamiętam tylko to, że ma powiększone serce, zwyrodnienie kręgosłupa (na zdjęciu rtg coś było nie tak z kręgami), no i ten nowotwór. Ale Ira miała robiony rentgen płuc, na którym widać było kilka guzów. Ma też dwa ogromne guzy na sutkach. Gdybym wiedziała, że operacja jej cokolwiek da, to może bym się i zdecydowała, ale 4-5 lat temu miała sterylizację po ropomaciczu i narkozę zniosła fatalnie- cała noc potem wymiotowała. Nie chcę jej czegoś takiego fundować. A istnieje bardzo, bardzo duże ryzyko, że Ira zeszłaby z tego świata na stole operacyjnym. W zasadzie ufam jej weterynarzowi, ma duże doświadczenie, Irę zna od szczeniaka, więc ma do niej taki trochę bardziej osobisty stosunek. Podał jej zastrzyk z wyciągiem z jadu tarantuli- miał spowodować spowolnienie rozrostu guzów. Boksiedewa, dzięki za wsparcie:) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Jamnik Posted July 19, 2007 Share Posted July 19, 2007 [quote name='Aleksa']Kurcze, nie mogę się rozczytać, łacińskiej nazwy nie mam na pewno, wydaje mi się, że jest tak: RTG pełne, guzy w płucach, (słowo, którego za Chiny nie mogę odczytać) i kaszel. Takiego pełnego rozpoznania na piśmie nie mam. Wet. mi zawsze to tłumaczy, ale ja z tych wywodów pamiętam tylko to, że ma powiększone serce, zwyrodnienie kręgosłupa (na zdjęciu rtg coś było nie tak z kręgami), no i ten nowotwór. Ale Ira miała robiony rentgen płuc, na którym widać było kilka guzów. Ma też dwa ogromne guzy na sutkach. Gdybym wiedziała, że operacja jej cokolwiek da, to może bym się i zdecydowała, ale 4-5 lat temu miała sterylizację po ropomaciczu i narkozę zniosła fatalnie- cała noc potem wymiotowała. Nie chcę jej czegoś takiego fundować. A istnieje bardzo, bardzo duże ryzyko, że Ira zeszłaby z tego świata na stole operacyjnym. W zasadzie ufam jej weterynarzowi, ma duże doświadczenie, Irę zna od szczeniaka, więc ma do niej taki trochę bardziej osobisty stosunek. Podał jej zastrzyk z wyciągiem z jadu tarantuli- miał spowodować spowolnienie rozrostu guzów. Boksiedewa, dzięki za wsparcie:)[/quote] Hej:) I jak tam Ira? Gadałem z tym moim znajomym onkologiem... jak chcesz, to Ci wyślę info na PV Jeśli ufasz wetowi, który ją leczy to w zasadzie nie ma co się wtrącać Facet bierze za to wszystko odpowiedzialność... Uak by była potrzeba służę uprzejmie na pv Pozdro Jamnik Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted July 19, 2007 Author Share Posted July 19, 2007 Oczywiście, że chcę informacje, właśnie rozważam ściągnięcia do Iry trzeciego weta, bo rozmawiałam z nim a'propos niej i miałw ogóle jakieś pomysły na to, jak polepszyć jej samopoczucie. Bo przecież ona nie jest leczona, jest tylko oczekiwanie. Ira ostatnio przez moją głupotę miała zatrucie pokarmowe, nierozważnie dałam jej jedzenie, które jej zaszkodziło (grzbiety kurze, obrane z kości)- przez cały dzień wymiotowała, potem była na antybiotykach. Teraz jest już w porządku, ma apetyt i ochotę na wygłupy, ale fatalnie chodzi. Tylnie łapy ma bardzo niestabilne, czasem się jej rozjeżdżają tak jakby zapomniała, że powinna je zebrać do kupy. To czekam na info na priv, dzięki z góry:) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Hippies Posted July 22, 2007 Share Posted July 22, 2007 Trzymam za Was kciuki :kciuki: :kciuki: :kciuki: :kciuki: :kciuki: Życzę dużo zdrowówka dla psiaka Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Hippies Posted July 23, 2007 Share Posted July 23, 2007 Aleksa co u psiaka ???? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted July 26, 2007 Author Share Posted July 26, 2007 Stan Irenki- w miarę stabilny, choć wciąż ma problemy z chodzeniem, muszę ją asekurować przy wchodzeniu do klatki (boję się myśleć, co będzie jak by się zepsuła winda...). Miała też w międzyczasie zatrucie przez moją głupotę i to ją bardzo osłabiło- dużo gorzej chodzi. Przez kilka dni była na antybiotyku. Dziś wezwałam zaprzyjaźnioną wet na pobranie krwi- jutro będę miała pełne wyniki. Wykluczyła już cukrzycę i anemię. I węzłów chłonnych nie ma powiększonych. Niestety jeden guz ma sączącą się rankę, smaruję ją żelem Chitopan i kombinuję z opatrunkami, z różnym skutkiem- najczęściej opatrunek się przesuwa, a ona i tak ma ranę na wierzchu (którą liże i która szoruje po posłaniu). Dziś w ramach eksperymentu zakupiłam pieluchę dla dorosłych, łudząc się, że z nią coś wykombinuję, ale chyba najskuteczniejsze będą gatki i do tego jakaś pieluszka dziecięca. Tylko że musi być oddychająca, może jakieś podpowiedzi...? Podpaska, wkładka... Jak ja nie mogę sobie darować, że tych guzów wcześniej nie wycięłam... Ech. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted July 26, 2007 Author Share Posted July 26, 2007 Widać, że to zatrucie mnie dręczy, skoro kolejny raz o nim napisałam...;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted August 3, 2007 Author Share Posted August 3, 2007 Wieści z placu boju:) Po zastrzykach sączenie zatrzymało się całkowicie już po kilku godzinach, teraz jest suchutko, nie trzeba robić żadnych opatrunków. Od dzisiejszego ranka Ira dostaje Karsivan na serducho i Hepatil na wątrobę. Jeszcze pozostało nam badanie moczu, tylko muszę go złapać...;) Tak więc- walczymy! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Wisienka Posted August 10, 2007 Share Posted August 10, 2007 Walczcie dzielnie :mad: Ira, nie poddawaj się! :mad: :mad: Przy okazji - napisałaś, że mimo guzów w płuckach, Ira nie ma powiększonych węzłów chłonnych. Troszkę mnie to zdziwiło, bo zawsze miałam wrażenie, że to jest powiązane...Pytałaś może swojego weterynarza czy przekonanie, że jeśli jest nowotwór węzły są zawsze powiększone jest błędne, czy to u Iry jest nietypowo? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Agnieszka K. Posted August 17, 2007 Share Posted August 17, 2007 Może być na etapie - mimo guzów w płucach, kiedy węzły nie są jeszcze powiększone. Ale to niestety następny etap ............ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted September 11, 2007 Author Share Posted September 11, 2007 Walczymy, ale doszły małe ataki padaczki, wróciło sączenie z guza i to takie podkrwawiające, oprócz dużych guziorów pojawiło się sporo małych. Z dnia na dzień coraz gorzej chodzi, tak że boi się już wychodzić na dwór (śliski korytarz na klatce, łapy się jej rozjeżdżają, a jest wielka, na ręce się jej nie weźmie, jeszcze schody do pokonania). Do tego jeszcze zdarza się jej w nocy zsiurać- podjerzewam, że jak nie może wstać, a mi się osłabi czujność i śpię nie słysząc tych zmagań- to wtedy robi pod siebie ze strachu i wysiłku. Więc teraz paraduje w gaciach z pieluchy dla dorosłych. A w mieszkaniu pomiędzy dywanami na parkiecie rozkłada się jej materiałowe łączniki, żeby mogła jakoś się przemieszczać. Ale wciąż się bawi, niezdarnie bo niezdarnie, ale wciąż domaga się zabawy, podkrada poduszki i ucieka z nią cała dumna, więc jakaś radość życia jeszcze jest... Dziękujemy za ciepłe słowa, przydadzą się w najbliższym czasie... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mona4 Posted September 11, 2007 Share Posted September 11, 2007 wspulczuje ci bardzo ,bo wiem co to za choroba:-( rok temu na nowotwora pluc odeszla moja 9 letnia jamniczka.Zaczelo sie od dziwnego kaszlu,w klinice leczyli ja na zapalenie pluc,dusznosci sie nasilaly z tygodnia na tydzien,niby taka super klinika ale nikt z wetow nie pomyslal o przeswietleniu klatki piersiowej.Po miesiacu leczenia antybiotykiem,zastrzykami 3 x dziennie,bez efektow a suka zaczela sie dusic umierac na naszych oczach:-( zrobiono jej przeswietlenie klatki piersiowej,okazalo sie ze prawie niema pluc.Maxima nieobudzila sie juz po narkozie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted September 11, 2007 Author Share Posted September 11, 2007 Obawiam sie, że to wcale nie rak płuc ją zabije, ale przerzut na jakiś inny narząd. Te małe ataki padaczki i niedowład tylnych łap, takie "splątanie" może oznaczać przerzut na mózg. Czytam wpisy zza Tęczowego Mostu i płaczę, płaczę, płaczę... No, ale moja Ira przecież jeszcze ze mną jest, a na widok przystojniaka Lupusa wciąż cała jest w skowronkach :loveu: (choć on nawet już na nią nie spojrzy, podlec jeden). Ze starymi psami jak ze starymi ludźmi- ciało niedomaga, ale dusza młoda. Czasem Ira patrzy na mnie z takim zażenowaniem i smutkiem, kiedy tylnie nogi jadą do przodu po podłodze- bez pomocy nie wstanie, nawet dywan jest wtedy jak lodowisko. A przecież jeszcze nie tak dawno szalała w górskich strumieniach, pilnowała wszystkich na szlaku, rozpychała się w namiocie, pływała po patyk w jeziorze i kopała doły na morskiej plaży (tyyyyle piachu do przekopania:) ) Kilka godzin hasania z małym kumplem Rudym (teraz już równie wiekowym jak ona) to przecież była pestka. Trudno uwierzyć, że to minęło już 13 lat... W naszej klatce stara brygada niemal całkiem się już wykruszyła. Zegar tyka, niestety. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted September 11, 2007 Share Posted September 11, 2007 [quote name='Aleksa']Obawiam sie, że to wcale nie rak płuc ją zabije, ale przerzut na jakiś inny narząd. Te małe ataki padaczki i niedowład tylnych łap, takie "splątanie" może oznaczać przerzut na mózg. Czytam wpisy zza Tęczowego Mostu i płaczę, płaczę, płaczę... No, ale moja Ira przecież jeszcze ze mną jest, a na widok przystojniaka Lupusa wciąż cała jest w skowronkach :loveu: (choć on nawet już na nią nie spojrzy, podlec jeden). Ze starymi psami jak ze starymi ludźmi- ciało niedomaga, ale dusza młoda. Czasem Ira patrzy na mnie z takim zażenowaniem i smutkiem, kiedy tylnie nogi jadą do przodu po podłodze- bez pomocy nie wstanie, nawet dywan jest wtedy jak lodowisko. A przecież jeszcze nie tak dawno szalała w górskich strumieniach, pilnowała wszystkich na szlaku, rozpychała się w namiocie, pływała po patyk w jeziorze i kopała doły na morskiej plaży (tyyyyle piachu do przekopania:) ) Kilka godzin hasania z małym kumplem Rudym (teraz już równie wiekowym jak ona) to przecież była pestka. Trudno uwierzyć, że to minęło już 13 lat... W naszej klatce stara brygada niemal całkiem się już wykruszyła. Zegar tyka, niestety.[/quote] niestety masz rację :( moja boksa miała bez objawowy nowotwór płuc przez kilka lat, według słów weta :-o jak zaczęło się cokolwiek dziać i zrobiliśmy prześwietlenie to był już guz wielkości piłki tenisowej :-( i w ciągu 4 dni okazało się, że są przerzuty na mózg. Trzymam kciuki bo widzę, że Twoja sunia ma wielką wolę życia :kciuki: ps. Gdzie leczysz sunię i skąd jesteś? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted September 12, 2007 Author Share Posted September 12, 2007 Zielona Góra, leczenie Koliński i konsultacje u Ani Ryś. Planuję jeszcze wziąć na konsultację parę weterynarzy Tomczyka i Wiszniewską. Problem z Irą jest taki, że wożenie jej gdziekolwiek jest dla niej straszliwą traumą, nie chcę jej na to narażać, bo może być z tego więcej szkody niż pożytku. Ona najbezpieczniej czuje sie w swojej jamie, czyli w domu:) Na dworze chwiejna rundka i z powrotem. Dlatego staram się ściągać weterynarzy do domu, tylko Kolińskiego mamy blisko, więc możemy jakoś doczłapać. Tylko później to oczekiwanie na wizytę... Boksiedewa- a jakie były objawy przy tym guzie mózgu? Wspominałaś zdaje się, że miała ataki padaczki- ale to były takie duże normalne ataki z rzucawką i utratą świadomości, czy małe? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted September 12, 2007 Share Posted September 12, 2007 [quote name='Aleksa'] Boksiedewa- a jakie były objawy przy tym guzie mózgu? Wspominałaś zdaje się, że miała ataki padaczki- ale to były takie duże normalne ataki z rzucawką i utratą świadomości, czy małe?[/quote] duże, z drgawkami, utrata świadomości, sikaniem i kupkaniem, psica odeszła po 4 dniach od momentu jak zaczęło się dziać coś dziwnego. Ataki były 3 w odstępie godziny, dwóch. Po 2 pierwszych suka szybko doszła do siebie a po 3 przez kilka godzin nie odzyskiwała swiadomości i podjęliśmy decyzję o skróceniu cierpień :( A zaczęło się wszystko z godziny na godzinę. Rano wstał normalny pies, była na spacerku, zjadła śniadanie i wsieliśmy w samochód bo jechaliśmy do rodziny do Spały. Droga trwała może półtorej godziny, zawsze w lesie odsikujemy psiaki żeby zaraz po przywitaniu nie brudziły w ogrodzie. I właśnie po wypuszczeniu psów w lesie zobaczyliśmy, że Fidzia jest jakaś dziwna, pilnowała się nogi, nie chciała biegać, niemalże na siłę wpychała się z powrotem do samochodu, ale miała apetyt, więc myśleliśmy, że to dlatego, że zimno /to był początek lutego/ ale w ciągu dnia kilka razy mieliśmy wrażenie, że suka "odpływa" i nie ma z nią kontaktu, więc szybko wróciliśmy do domu bo w Spale nie ma dobrego weta. Nasze wetki nie bardzo wiedziały co się dzieje, zrobiły krew na cito i nic nie wyszło, ale odkryły, że suka prawdopodobnie nie widzi, więc zarządziły prześwietlenie płuc, bo podobno jak jest gdzieś nowotwór to są przerzuty na płuca. Niestety był, guz wielkości piłki tenisowej, więc skierowały nas do dr. Jagielskiego. I on niestety potwierdził najgorsze :( I co dziwne , podobno przy nowotworach mózgu występuje ogromny apetyt, pies jest w stanie zjeść każdą ilość pokarmu i wypić hektolitry wody. Teraz już nie pamietam dlaczego, ale wet mi to tłumaczył. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted September 12, 2007 Author Share Posted September 12, 2007 No, Ira ma teraz giga apetyt... Ale Ania Ryś uprzedzała, że może się zwiększyć przy lekach na te ataki. Dziś ograniczyłam te tabletki, bo strasznie jest po nich poplątana, zatacza się jak ostatni pijus- spróbuję jej dawać tylko na noc i zobaczymy, co się będzie działo. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aleksa Posted November 17, 2007 Author Share Posted November 17, 2007 Niestety 16-tego października pozwoliłam Irze odejść... A raczej pomogłam jej odejść. Od jakiegoś czasu wciąż piszczała i skamlała bez środków przeciwbólowych, więc zdecydowaliśmy się na ostatni desperacki krok, czyli usunięcie największych guzów. Liczyłam na to, że to one powodują ból przez który tak bardzo skamle. Ale niestety. Choć pierwsze kilka dni po operacji były obiecujące, to potem zaczęła słabnąć w oczach. Wrócił ból, ledwo mogła stać na tylnych łapach. Nie dawała się już namówić na żadną zabawę. Poprosiłam Anię Ryś, żeby ją obadała u mnie w domu. Serce ledwo pikało, lewe płuco już było zajęte i wymacała coś w brzuchu, tak że aż Ira zerwała się na cztery łapy i przez wiele godzin nie mogła później znaleźć spokoju. Podjęcie decyzji, że trzeba pozwolić Irze odejść było najtrudniejszą rzeczą w moim dotychczasowym życiu. I tak naprawdę wyrzuty sumienia wciąż mnie nie opuszczają... Że może trzeba było jeszcze troszkę poczekać. Że może trzeba było jeszcze powalczyć... Tak bardzo, bardzo jej brak... Ale minął już miesiąc od jej śmierci. Poproszę o przesunięcie wątku mojej najukochańszej Iry za Tęczowy Most. Niechaj biega w spokoju po swoich ulubionych łąkach, niechaj tapla się w strumieniach, niechaj będzie szczęśliwa gdziekolwiek teraz jest. Dziękuję, że z nami była przez 13 lat. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Martens Posted November 21, 2007 Share Posted November 21, 2007 :candle::candle::candle::candle::candle: Podziwiam Waszą troskę o sunie i walkę do samego końca. Na pewno była bardzo szczęśliwym psiakiem i była przez Was kochana.. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
nathaniel Posted August 21, 2008 Share Posted August 21, 2008 Mamy zalecone RTG płuc , jakoże płuca, cytuję "słabo wyczuwalne" , odpukać, odpukać, być może jakieś zmiany nowotorowe w płucach są. Co poza RTG? Czy przypadkiem prz nowotworach nie spada liczba leukocytów? Kurczę. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
eurydyka Posted August 23, 2008 Share Posted August 23, 2008 zrobcie cala morfologie na czczo plus biochemie, to istotne przy doborze leczenia Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
nathaniel Posted August 26, 2008 Share Posted August 26, 2008 Biochemie miał robioną, przy okazji ekg. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.