Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 772
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[quote name='malawaszka']może nie chce chodzić z Tobą teraz bo myśli, że do weta?[/QUOTE]
Niestety obawiam się, że tak, że po prostu się boi. Bo też podsikuje jak przychodzi do mnie. Przychodzi - z tego się niezmiernie cieszę, bo ją ciągnie do mnie w jakiś sposób, ale ostatnie kroki już robi na ugiętych nóżkach i przysiada, a jak się przemieści, to w tym miejscu widzę, ze jest mała kałuża.

Posted

oj biedna, ale już niedługo wyjmiecie dren, szwy i wszystko będzie znowu mogło iść do przodu :calus: wiem jakie to jest trudne i serce się kraje, ja dzisiaj krzyknęłam na Dropsa - musiałam bo chciał biec na psa obcego, ale niestety obok była Figa i tak się wystraszyła, że potem się bała do mnie podejść :( biedne te psinki skrzywdzone kurcze

Posted

Biedne , to prawda.Jak czasem głośniej zawołam na przygłuchego Pokerka albo klasnę w ręce na spacerze, to Kredka od razu sztywnieje albo ucieka.
Kichanie mogło być związane z oczkiem , bo przecież oko i nos mają połączenie.Być może ropa spływała z oka do nosa i go przytykała.

Posted

Jednak drenu jeszcze kawałek pozostawiono. Mój wet tak ma, że woli jednak wyczekać, aż ma pewność, że wszystko idzie wg planu. We wtorek wieczorem będzie dopiero wyjmowanie końcówki oraz wyjęcie szwów.

Posted

Jogusia się już całkiem otwiera. Na spacerach zaczepia mnie, już nie ucieka, ani nie posikuje, jak podejdę. Liże mnie wielokrotnie. Podskakuje wokół mnie wesoło na spacerach, ogonek w górze zaczyna nosić nawet w mieszkaniu. A dziś na spacerku jak mąż został, bo rozmawiał przez telefon, a później do nas doszedł, to pogalopowała na jego przywitanie i też go polizała.

No ale niestety kołnierz ma nosić aż do weekendu. A za dwa dni ja mam wyjąć resztę drenu, bo jednak wet zdecydował się go całego nie wyjmować, żeby jeszcze trochę tkanki się tam odbudowało. Nie mogę się doczekać Jogi bez kołnierza - na pewno będzie szczęśliwa i już całkiem wesolutka. Może nawet polubi grzebień (dziś rzuciła się z ząbkami, jak dosżłam do bródki, choć inne partie dawała czesać).

Posted

Wygląda na to, że by ugryzła, tzn. ugryzła, ale nie zaciskała szczęk, tylko odskoczyła. Na szczęście sygnalizuje moment wcześniej i szybko zabieram wtedy rękę. (rzuca się z ząbkami, jak przychodzę pod biurko ją zapiąć na smycz, tak co któryś raz.)

Posted

W końcu dziewczynka załapała ,że nie jesteście wrogami.
Ona chyba pokazuje ząbki pod biurkiem , bo to miejsce jest jej azylem.
Podchodzi już na zawołanie? Może lepiej ją spod biurka wywołać i dopiero zapinać.

Posted

[quote name='Poker']
Podchodzi już na zawołanie? Może lepiej ją spod biurka wywołać i dopiero zapinać.[/QUOTE]
Nie przychodzi na zawołanie w domu. Tylko jak drzwi otwieramy i jest ruch przed spacerem oraz jak brzękają miski, to wyłazi albo spod biurka albo z legowiska w pokoju jak zamykamy pokój z biurkiem, żeby się socjalizowała.
Tylko na spacerach przychodzi, ostatnio dość wesoło.

Posted

To tak samo jak było z Kredką.W domu zaczęła podchodzić dopiero od kilku dni i to nie zawsze.
Jak widzi ruch przy drzwiach i wyciąganie smyczy, to pędzi razem z Dolarkiem i siada na doopci i czeka.

Posted

A moze zapnij jej jakas krotka cienka smycz i jak bedziesz ja wyciagac, to pociagnieciami za smycz. Ja nie bedzie miala mozliwosci sie "wynigac" od wyscia klapaniem zebiskami, to z czasem zrezygnowac z oporu moze. Ja tak robilam z Oskarem, jak mi sie chowal na poczatku albo nie chcial wejsc na gore - tak zeby nie mial wyjscia ale zeby nie wpadlo mu do lebka, zeby sie bronic zebiskami.

Posted

Ząbkami kłapie z mojej winy, bo tylko wtedy, kiedy się spieszę i zaniedbam etap miłego głaskania, a później dopiero pokazania, że mam smycz do zapięcia. Ostatnio wiele spraw załatwiam w wielkim pośpiechu. (dziś np. przed pracą zdążyłam pojechać do tartaku po deski, odkurzyć auto z trocin po ich wyjęciu i wyprowadzić psy, a wszystko to wielka improwizacja, bo np. kierowałam jedną ręką przez 15 km, żeby nie zawaliły mi się na głowę, tyle tych desek nieumocowanych było).

Posted

No, jestem w domu. Kręci się koło nas pies brązowy trochę w typie mini-flata, śliczny, rano przechodził jak kot przez płot sąsiada z TOZ-u, który ma sporo psów z interwencji, ale spieszyliśmy się do pracy, a nie mam jego numeru telefonu. Ciemno się zrobiło, więc nie wiem co robić, bo psa nie znajdę (ucieka jak się skieruje na niego uwagę). Muszę znaleźć numer tego sąsiada i go powiadomić, albo zadzwonię do córy, ona ma go na fejsie i skypie.

Trzymajcie kciuki, bo zabieram się za wyjmowanie drenu (a boję się jak nie wiem co, że będzie go tam jeszcze 10 centymetrów). A zaraz potem lecę coś zrobić z tym psem.

Posted

Jakbym wiedziała, że tego drenu są jeszcze kilometry i że po pierwszych 5 cm się zaklinuje (chyba już końcówka wrosła w tkankę), to bym jeszcze rzutem na taśmę jechała do weta, żeby sam wyjmował i bym zdążyła przed 22:00 tam być. Próbowałam wyszarpać, żeby wyszedł, zaczęło krwawić. Jogusia biedna zaczęła piszczeć i się wyrywać. Po 10-12 centymetrach spasowałam, bo szarpanie nic nie dało, a tylko wzmogło krwawienie. Obcięłam dren i powycierałam krew kilka razy, aż przestała lecieć. Zaniosłam Małą pod biurko, na jej ukochane legowisko.

Teraz biedactwo już mi na pewno przestanie ufać. Wcale się nie dziwię. Jestem zdruzgotana.

Jutro nie pojadę do weta, bo mam cały dzień i wieczór zawalony robotą. Zresztą mój wet jest do 15:00 tylko. A w sobotę pewnie będzie miał wolne, bo ostatnio w weekendy miał dyżury. Jutro zadzwonię i opowiem mu jak było z tym drenem i niech coś podpowie.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...