Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted (edited)

Witam wszystkich,
Prawie 4 miesiące temu zabraliśmy ze schroniska pieska, nie umiał zupełnie nic - nie chodził na smyczy, nie jeździł autkiem, nie mieszkał w domu, generalnie rzecz ujmując - burek podwórkowy bez socjalizacji z ludźmi i innymi zwierzakami. Szybko nauczyliśmy go wychodzić na smyczy - z przyczyn technicznych nie mógł wychodzić wolno do ogrodu. Nauczył się zachowywać w domu i nie zniszczył nic pomimo tego że 8 godzin sam siedział. Jest świetnym psiakiem, kochanym jak tylko zechce, ale:
Przede wszystkim mam ciągłe wrażenie, że pies nas nie akceptuje w 100% i nie cieszy się na nasz widok ( merda ogonem z rzadka chociaż obcych ludzi którzy tylko cmokną obdarowuje hojnie merdaczem), nie lubi pieszczot, nie prosi o nie, nie jesteśmy dla niego "guru" nawet stosując pewne zabiegi (jedzenie pozorowane, przechodzenie w drzwiach i wąskich przejściach na schodach pierwsi, nie głaszczemy "od spodu", nie pozwalamy wylegiwac się w przejściach i zagradzać nam drogi, i takie tam - pewnie wielu z Was wie o czym mówię) - jakoś mam dziwne wrażenie że chce nam cały czas przewodzić (zdarza się mu podszczypywać łydki, łapać zębami za palce rąk ale tak lekko bez ran, "zagania" czasem jak borderak owieczki, i wygania z jego pontonika jak tylko ktoś się tak ułoży. Na spacerach nie umieliśmy sobie poradzić z ciągnięciem, ganianiem i szczekaniem na samochody (w związku z tym jadąc z nami samochodem szaleje na widok każdego auta, szczeka, kłapie zębami, piszczy) i agresją "szczekową" na każdego psa. W końcu poszliśmy na szkolenie - i trochę się udało ogładzić psa. Nie szczeka na daleko idącego psa tylko stroszy się na bliskie (szerokość ulicy) ale samochody bez zmian. Pozytywne metody zawiodły - kliker odpadł pomimo tego że jest mocno nakręcony na smaki, jak jest w amoku szczekania to nic nie widzi i nie słyszy. Pies ma około 2 lat, 9 kg wagi, miks hm...staffik, bokser, shar pei, w schronisku był niecały miesiąc, w kojcu z 4 czy 5 pieskami. Wykastrowaliśmy go po miesiącu pobytu u nas, wiem że trochę wcześnie ale dowiedzieliśmy się tego "po fakcie". Nie wiemy nic o przeszłości - został złapany na drodze poza miastem.
Szkolenie skończyło się użyciem butelki z wodą za każdym razem gdy zobaczył psa. To studziło jego zapał. Natomiast pies ciągle ciągnie, obroża, szelki, w akcie desperacji kolczatka - nic. Ciągnie. Zatrzymywanie się przy każdym napięciu smyczy - nic nie daje. Stoi na takiej napiętej. Zluzowana smych - jeden krok i znów napięta. Noszę przy sobie smakołyki, nagradzamy pozytywne zachowanie - nic, chcieliśmy żeby pies skupiał się na nas - czasem spojrzał na przewodnika - nie da rady, pies cały spacer potrafi nie spojrzeć więc nawet nie mam okazji nagradzać. Siły mi opadają, mąż zaczyna być sfrustrowany, do tego za 2 tygodnie wczasy i nie chcemy go zostawiać w hotelu, a on nie umie się zachować.
Jak jeszcze nauczyć go:
Skupienia na przewodniku, ignorowania samochodów, nie ciągnięcia, nie atakowania psów???
Przeczytałam już: Co gryzie psa, pozytywne szkolenie psów, sygnały uspokajające, aria do mnie, aria wróć, zapomniany język psów obie części i jeszcze kilka pozycji. Nasz zadzior do niczego nie chce się przekonać... Potrzebuję pomocy bo tracę siły i powoli zastanawiam się, czy nie zacząć szukać dla niego domu gdzie nie będzie nikt mu stawiał tyle wymagań, będzie sobie biegał po ogrodzie i nie będzie musiał wychodzić na smyczy "między ludzi" i samochody.

Zapomniałam dodać, że ma zapewnioną dawkę ruchu - codzienny popołudniowy spacer 1-3 h czasem dłużej, 6-12 km, z bieganiem na 10m lince, z piłką na działce, ze szkoleniem (a właściwie próbą szkolenia) czasem bieganie na rolkach. Poza tym wszystkim zdarza mu się ganiać ogon - z warczeniem i takim wściekłym gryzieniem, ma go podrażniony i zaczyna się robić rana. Wiem, że to objaw jakiegoś stresu ale nie wiem jakiego, Jak z tym walczyć?

Edited by Bibulec
Posted

Skąd jesteście?
Macie trudnego psa, potrzebny doświadczony szkoleniowiec, nie jakieś klikerowe fiku-miku.
W pierwszej kolejności zapomnijcie o ksiażkach pani Fennel i o tych pierdołach typu pozorowane jedzenie, przeganianie psa z przejść... Szkoda na to czasu.
Z książek koniecznie: wszystko co napisali Coren, Mrzewińska, Mc Connell.

Posted

"Przede wszystkim mam ciągłe wrażenie, że pies nas nie akceptuje w 100% i nie cieszy się na nasz widok ( merda ogonem z rzadka chociaż obcych ludzi którzy tylko cmokną obdarowuje hojnie merdaczem), nie lubi pieszczot, nie prosi o nie, nie jesteśmy dla niego "guru" nawet stosując pewne zabiegi (jedzenie pozorowane, przechodzenie w drzwiach i wąskich przejściach na schodach pierwsi, nie głaszczemy "od spodu", nie pozwalamy wylegiwac się w przejściach i zagradzać nam drogi, i takie tam - pewnie wielu z Was wie o czym mówię) - jakoś mam dziwne wrażenie że chce nam cały czas przewodzić (zdarza się mu podszczypywać łydki, łapać zębami za palce rąk ale tak lekko bez ran, "zagania" czasem jak borderak owieczki, i wygania z jego pontonika jak tylko ktoś się tak ułoży."

Jeśli pies nie lubi pieszczot, to może wy źle się do tego zabieracie. Podchodźcie do psa powoli, wysyłajcie CS-y (oblizywanie się, mruganie), usiądźcie trochę dalej, zawołajcie i dopiero zacznijcie głaskać. Najlepiej pod brodą czy po bokach, to bezpieczniejsze. No i też nie przesadzajcie. Kontakt socjalny z właścicielem powinien być dla psa nagrodą, a nie zwykłą czynnością, którą prowokuje podchodząc do was, gdy on chce.
Poza tym, czy mówisz o teorii dominacji? Jeśli tak, jesteś w błędzie, ona nie istnieje ;). Takie zachowania mogą być spowodowane brakiem wychowania, wyznaczenia granic, próbą zwrócenia na siebie uwagi czy zwykłym psim pośpiechem. Jeśli chcesz być dla psa przewodnikiem, musisz sobie na to zasłużyć. Musisz być ciekawy, pies musi wiedzieć, że ty dysponujesz zabawkami i jedzeniem, że zawsze ty podejmujesz dobrą decyzję i, że z tobą zawsze jest najlepiej.

skupienie na przewodniku - zaczynasz w domu ze smakołykami i zabawką. Kładziesz je obok siebie, pies siedzi naprzeciw i… czekasz aż na Ciebie spojrzy. Za każde spojrzenie nagradzasz, potem wydłużasz jego czas i zaczynasz w innych miejscach.
ignorowanie samochodów – praca na odległość, wzoruj się na „ nie atakowaniu psów” :).
nie ciągnięcie – częste zmienianie kierunku, przystawanie, cofanie się.
nie atakowanie psów – jeśli nie masz nad nim żadnej kontroli, gdy on odstawia swoją szopkę, możesz spróbować najpierw warunkowania klasycznego. Czyli szukasz spokojnego psa, a gdy go znajdziesz i posadzisz, ze swoim udajesz się do „granicy krytycznej”. Jest to miejsce, w którym Twój pies czuje się swobodniej, rozluźnia się, a przynajmniej nie warczy i nie szczeka. Przez kilka początkowych lekcji będziesz faszerowała go smakołykami, głaskała, gadała do niego. Nie dość, że drugi pies będzie mu się miło kojarzył, to nie będzie miał czasu na jakąś inną reakcję. Z czasem spróbuj stopniowo się przybliżać i zachodzić dalej z treningiem. Zacząć to możesz od sprowokowania kontaktu - na początku karmisz psa, potem przerywasz na sekundę, a gdy ten zdziwiony odwróci głowę szybko klikasz; możesz też wydać dziwny dźwięk. Potem możesz wyłapywać komendy, nawet naprowadzać psa. I tak właśnie mogą wyglądać treningi, najpierw trochę kontaktu, potem wyłapywanie, a na końcu naprowadzanie. Jeśli pies opanuje komendy w obecności swojego pobratymca, to stąd droga prosta, bo w sytuacji dla psa niewiadomej, wyegzekwujesz polecenie :).


P.S. Może masz w pobliżu jakąś dobrą szkołę dla psów, behawiorystę/ trenera/ pasjonatę? Właśnie, skąd jesteście?

Posted

Jeśli pies nie lubi pieszczot, to może wy źle się do tego zabieracie. Podchodźcie do psa powoli, wysyłajcie CS-y (oblizywanie się, mruganie), usiądźcie trochę dalej, zawołajcie i dopiero zacznijcie głaskać. Najlepiej pod brodą czy po bokach, to bezpieczniejsze. No i też nie przesadzajcie. Kontakt socjalny z właścicielem powinien być dla psa nagrodą, a nie zwykłą czynnością, którą prowokuje podchodząc do was, gdy on chce.
Poza tym, czy mówisz o teorii dominacji? Jeśli tak, jesteś w błędzie, ona nie istnieje ;). Takie zachowania mogą być spowodowane brakiem wychowania, wyznaczenia granic, próbą zwrócenia na siebie uwagi czy zwykłym psim pośpiechem. Jeśli chcesz być dla psa przewodnikiem, musisz sobie na to zasłużyć. Musisz być ciekawy, pies musi wiedzieć, że ty dysponujesz zabawkami i jedzeniem, że zawsze ty podejmujesz dobrą decyzję i, że z tobą zawsze jest najlepiej.

To nie to, że nie lubi, jak przywołam i sam podejdzie to można pogłaskać, ale nie prosi sam o głaski (podbijanie ręki, trącanie nosem). Sygnały uspokajające stosujemy - ziewamy z mężem, oblizujemy się...
O teorii dominacji nie bedę rozmawiać - zdania są podzielone.
Jeśli chodzi o szkolenie - pisałam, że chodzimy, ale udało się tylko w niewielkim stopniu wyeliminować agresję do psów, nadal z samochodami mamy problem... Gdyby coś się stało (zerwał się ze smyczy, umknął - odpukać) to tak długo będzie ścigał auta dopóki coś go nie rozjedzie.
Staram się być najfajniejsza na spacerze - noszę po kieszeniach upchane smakołyki, śmierdzę "zdechłym szczurem" :) torebkę mam wypchaną piłeczkami, piszczącymi zabawkami, noszę z sobą długą linkę i za super zachowanie pies może pobiegać....Bawimy się w polowanie, tropienie...ale jak pojawi się auto - szlag trafia wszystko.
Jesteśmy z południa-okolice Cieszyna

Posted

A probowaliscie "spalic" miske. Jedzenie tylko na dqorze. Zabawa tylko na dworze wlasnie za skupienie. Olewac psa w domu probowaliscie czy caly czas ktos do niego cos mowi glaszcze itp?

Posted

Spacer z próbą szkolenia - psa się szkoli w domu. Jeśli nie potrafi wykonać komendy zamknięty w czterech ścianach, jakim cudem ma to zrobić na zewnątrz? Nie jest półrocznym bezproblemowym szczeniakiem, którego sobie można wychować gdzie się chce (w większości) ale psem ze schroniska który swoje przeszedł.. No i nie wymagajcie za dużo. Pies musi wiedzieć że wszystko czego od niego żądacie leży w jego możliwościach, a na razie pewnie doprowadzacie do frustracji i on traci Wami zainteresowanie, idzie węszyć, okazuje swoją bezradność.

Posted

Miski nie musimy palić, dostaje częśc porcji w misce, pozostałą częśc na spacerze z ręki i nigdy za darmo, jadłby cały czas :) Wykluczamy ze stada i olewamy często "zeby zatęsknił", zabawa tylko na dworze, w domu dostaje gryzaka kiedy idziemy do pracy. Nie demoluje mieszkania i faktycznie się cieszy kiedy wracamy do domu, to właściwie jedyny moment kiedy "dla nas" merda chwastem.

Posted

[quote name='Soko']Spacer z próbą szkolenia - psa się szkoli w domu. Jeśli nie potrafi wykonać komendy zamknięty w czterech ścianach, jakim cudem ma to zrobić na zewnątrz? Nie jest półrocznym bezproblemowym szczeniakiem, którego sobie można wychować gdzie się chce (w większości) ale psem ze schroniska który swoje przeszedł.. No i nie wymagajcie za dużo. Pies musi wiedzieć że wszystko czego od niego żądacie leży w jego możliwościach, a na razie pewnie doprowadzacie do frustracji i on traci Wami zainteresowanie, idzie węszyć, okazuje swoją bezradność.[/QUOTE]

To, że w domu polecenia wykonuje - zapomniałam dopisac, ale napisałam że w domu jest ok. Polecenia WYKONUJE w domu i na działce, w spokoju, bez rozproszeń, na terenie który zna.
A czy wymagamy za dużo?
Pies ma być odwoływalny, chodzić blisko na smyczy luźnej, i nie atakować psów i samochodów. Czyli wiedzieć jak się zachować żeby przeżył w mieście. Dlatego pisałam, że zastanawiam się, czy nie zacząć szukać dla niego nowego domu u kogoś, kto nie będzie takich podstawowych rzeczy wymagał.

Posted

Im więcej komend pies potrafi tym bardziej się skupia na Tobie. To, co piszesz jest bardzo DUŻO. Dodatkowe komendy pomagają w tym, by pies był bardziej posłuszny, podpierają Twój autorytet. Pies nie wie że odwoływanie jest mu potrzebne do przeżycia i tak samo nie wie, że podawanie łapy potrzebne nie jest. On musi bezdyskusyjnie wierzyć w to, że to jest przydatne. Szkolenie takiego psa odbywa się 24h na dobę. W domu, na zewnątrz, jecie nagrody, bawicie się, unikacie stresujących sytuacji. Psy, samochody - polecam metodę BAT (Behavior Adjustment Training).
[URL]http://www.youtube.com/watch?v=x544OdtgpSg[/URL]
Za przeproszeniem upierdliwe - ale skuteczne ;) jeszcze nie poznałam psa, na którym by to nie zadziałało ;)
Kwestią jest odległość. Jeśli 20m to odległość przy której pies się nie rzuca (ale widzi wrogi przedmiot) to przy tej właśnie zaczynacie ćwiczenie i tkwicie na tym etapie tak długo, aż pies jest w stanie chodzić za Tobą i wykonywać pozostałe komendy.
Psy kochają się uczyć. Sztuczki były u mnie i u Happy jedynym, co nie było u niej skojarzone negatywnie. A było poza tym wszystko - głaskanie, ludzie, psy, rowery, samochody, dzieci, zabawki, spacery, kolczatki, czesanie, mycie zębów, wycieranie łap, mycie, oddawanie czegoś, po prostu sama obecność człowieka wpędzała ją w paranoję. Sztuczki były czymś co nigdy nie robiła i co pomogło jej się oderwać. Coś jak bieganie, pływanie, jakiś sport - ludziom pomaga to zapomnieć o problemach, skupiają się na wysiłku fizycznym.

Posted

Proponuję pomocy szukać tu:
[URL]http://anetamigas-sportdogs.blogspot.com/p/kontakt.html[/URL]
lub tu:
[URL]http://www.marekfryc.pl/kontakt.html[/URL]

[QUOTE]Staram się być najfajniejsza na spacerze - noszę po kieszeniach upchane smakołyki, śmierdzę "zdechłym szczurem" :smile: torebkę mam wypchaną piłeczkami, piszczącymi zabawkami, noszę z sobą długą linkę i za super zachowanie pies może pobiegać....Bawimy się w polowanie, tropienie...ale jak pojawi się auto - szlag trafia wszystko.
[/QUOTE]

Waszą [U]atrakcyjność[/U] PRAWDOPODOBNIE już wypracowaliście. Pytanie brzmi - czy jest [U]szacunek[/U] (psa do Was)? Myślę, że tego nie wyklikacie.

Zachowania typu rzucanie się za autami (lub psami) mogą być tak mocno samonagradzające, że nie znajdzie się nic bardziej atrakcyjnego dla psa - smaczki, zabawki itd... będzie miał głęboko w d....
Praca pozytywna ze stopniowaniem odległosci to dość nierealistyczne teoretyzowanie. Większość z nas nie żyje na bezludnej wyspie.

[QUOTE]Psy kochają się uczyć.[/QUOTE]
Nie, niestety nie wszystkie.

[QUOTE] Pozytywne metody zawiodły - kliker odpadł pomimo tego że jest mocno nakręcony na smaki, jak jest w amoku szczekania to nic nie widzi i nie słyszy.[/QUOTE]

[QUOTE]Noszę przy sobie smakołyki, nagradzamy pozytywne zachowanie - nic, chcieliśmy żeby pies skupiał się na nas - czasem spojrzał na przewodnika - nie da rady, pies cały spacer potrafi nie spojrzeć więc nawet nie mam okazji nagradzać.[/QUOTE]

Pies, prócz tego, że CHCE i LUBI coś dla nas robić, powinien sie też nauczyć, że czasem też coś MUSI. Np. zachować spokój.

Posted

To, że niektóre są oporne, leniwe i trudne we współpracy nie znaczy, że nie potrafią docenić tego, że się coś od nich wymaga.
Odległość jest możliwa do wypracowania, ale najlepiej zacząć od swojego auta. A koło działki nic nigdy nie przejeżdża, żaden pies nie przechodzi? Jeśli nie, to może być trudno, ale.. jak udało się to mojej ciotce mieszkającej we Wrocławiu, gdzie ulice zaliczają się do najruchliwszych, są psy luzem i nieudolni właściciele? Po prostu trzeba korzystać z każdej okazji i jeśli trzeba to np. zasłonić psu oczy, uspokoić. Tak np. robiłam z Happy szczekającą w samochodzie na przechodniów i dawałam jej w trakcie nagrody. Zły obiekt znika z pola widzenia psa.

Posted (edited)

[QUOTE]Po prostu trzeba korzystać z każdej okazji i jeśli trzeba to np. zasłonić psu oczy, uspokoić.[/QUOTE]

A jak pies reaguje na sam zapach psa - to nos? ;) Tylko żeby się, kurcze, nie udusił... :)

[QUOTE]O teorii dominacji nie bedę rozmawiać - zdania są podzielone.
[/QUOTE]

Bibulec, a wartoby. "Nie glaszczemy od spodu"... A jak, po głowie...? :roll:

Edited by yamayka
Posted (edited)

[quote name='yamayka']A jak pies reaguje na sam zapach psa - to nos? ;) Tylko żeby się, kurcze, nie udusił... :)
Bibulec, a wartoby. "Nie glaszczemy od spodu"... A jak, po głowie...? :roll:[/QUOTE]

ja wciskam mojemu w nos mięsko surowe na widok psa yo czasami nawet nie spojrzy:)

właśnie jak można nie głaskać od spodu(chyba chodzi o brzuch) mój kocha być tam głaskany i drapany:)

Edited by Kirinna
Posted

Zdaje się że większość psów rzuca się na widok ;) zdarzą się takie, co na zapach też się rzucają ale tak jak pisze Kirinna, można podetknąć coś bardzo aromatycznego pod nos ZANIM psu przyjdzie do głowy się rzucać ;)

Posted (edited)

Waszą [U]atrakcyjność[/U] PRAWDOPODOBNIE już wypracowaliście. Pytanie brzmi - czy jest [U]szacunek[/U] (psa do Was)? Myślę, że tego nie wyklikacie.

Co znaczy szacunek? Nie bardzo wiem jak się do tego ustosunkować....


Pies, prócz tego, że CHCE i LUBI coś dla nas robić, powinien sie też nauczyć, że czasem też coś MUSI. Np. zachować spokój.[/QUOTE]

Jeśli MUSI to jak to wyegzekwować? Np posłuszne stanie koło Pańci kiedy niedaleko przechodzi pies? Udaje nam się to tylko w jednym przypadku. Kiedy ma wysoko za uszami nałożoną obrożę łańcuszkową i zatrzymujemy się. Wtedy pies może przejść obok i tylko czasem małe "jujczenie" się wymsknie - bez zbędnych wariactw.

Ponadto zaczęliśmy podawanie Kalm Aid - w celu wyciszenia emocji (problemy z gryzieniem ogona między innymi) - ale dwa dni to chyba za mało żeby zobaczyć zmiany. Od poniedziałku Gadzinka jest jakaś fajniejsza. Spogląda na nas na spacerku, na długiej lince stał się odwoływalny, i zdarza mu się chodzić przy nodze. Oczywiście wszystko wtedy - kiedy nie widzi psa lub samochodu. Ale stał się taki jakiś tulaśny, przychodzi sam do mnie - do męża jeszcze nie - i prosi o pieszczotkę - a wczoraj nawet postanowił posiedzieć chwilkę ze mną na fotelu na moje wyraźne zaproszenie - zawsze do tej pory zaczynał podgryzanie a wczoraj "aniołeczek". Poniedziałek i wtorek myślałam, że to przypadek, ale w środę i czwartek było podobnie więc zaczynam powoli wierzyć, że psiura się "przełamała".
Jesli chodzi o jazdę samochodem: znaleźliśmy na to metodę, wsiada do bagażnika - sam wskakuje, i tam spokojnie sobie jedzie bo nie musi oglądać innych aut. Więc nie jest to strach przed wsiadaniem do samochodu czy jazdą ale raczej agresja do innych jadących samochodów. W bagażniku ma kocyk, sam wchodzi i nie ucieka od razu po otwarciu klapy więc wydaje mi się, że nie przeszkadza mu taki transport, a wyraźnie lubi wsiadać bo zawsze jest jakiś fajowy spacer w nowym miejscu.
Jedynym problemem na dzień dzisiejszy jest to ściganie samochodów - BO MYŚLĘ, ŻE JUŻ MÓGŁBY POBIEGAĆ WOLNO ALE.....AUTA, NO I SZCZEKANIE NA PSY - TAK NIE ZNAJDZIEMY KUMPLA DO ZABAW).
Zobaczymy czy uda się coś przy pomocy Kalm Aid zdziałać, może się trochę wyciszy i będzie łatwiej.

Edited by Bibulec
Posted

Szacunek - dla mnie to znaczy, że pies respektuje nasz "nie". Nie tylko wtedy, gdy mu się to bezpośrednio opłaca. "Zabraniam ci tego, bo ja tak chcę". Oczywiście, pies powinien mieć optymalnie korzyść z podporządkowania się naszej woli, ale niestety nie zawsze dysponujemy czymś atrakcyjniejszym od tego, z czego pies ma zrezygnować.

[QUOTE]Jeśli MUSI to jak to wyegzekwować?[/QUOTE]

Trudno to opisać, z każdym psem to różnie wygląda... ;) Najważniejsze jest to, co przekazujemy wtedy psu emocjami - musi poczuć, że BEZWZGLĘDNIE się na to nie godzimy.

[QUOTE]Udaje nam się to tylko w jednym przypadku. Kiedy ma wysoko za uszami nałożoną obrożę łańcuszkową i zatrzymujemy się. Wtedy pies może przejść obok i tylko czasem małe "jujczenie" się wymsknie - bez zbędnych wariactw.[/QUOTE]

No to masz odpowiedź :) Zrób cokolwiek, co podziała!

Posted (edited)

No to masz odpowiedź :) Zrób cokolwiek, co podziała![/QUOTE]

Ale takie hasło to mało wychowawcze a na pewno w niektórych przypadkach nie jest to pozytywne szkolenie :) Zawiera pewien element awersyjny - po prostu "ciśnie" mnie obroża za uchem więc to mnie bardziej wkurza niż ten pies.... Ale faktycznie pozytywnym szkoleniem niewiele nie zdziałaliśmy. Zobaczymy co będzie kiedy behawioralne problemy zlikwidujemy.... mam nadzieję że się uda :) Bo fajny z niego psiak - i taki ostatnio kochany!!!

A poza tym wszystkim....jak poczytałam na forach jakie ludzie mają problemy z psiakami z "przeszłością" to nasz wydaje się być aniołem, i nie zamieniłabym na żadnego innego.

Edited by Bibulec
Posted

"Pewien element awersyjny" często okazuje się konieczny w niektórych przypadkach (nie mówię, że tak na pewno jest w Waszym przypadku) i - o dziwo - psy na niego świetnie reagują. Pod warunkiem, że jest dobrze zastosowany i nie zaniedbamy całej reszty - budowania więzi, pracy, nagród itd.

Posted

Musisz mieć duuużo czasu , żeby się pies zmienił, żeby zaczął nawadać na tych falach na których Ty nadajesz i to jest szacunek, to Ty wyznaczasz granice co wolno a co nie wolno.
Mam psa , który wzięty z DT , zaczął robić to co mu pasowało. Sam doprowadziłem do sytuacji ,że byłem do pieszczot i do dawania jedzenia a wolny czas pies na spacerach zapewniał sobie sam, mając gdzieś moje polecenia.
Zajeło nam to 9 miesięcy i pies robi to co mu każę, i tak jak mu każę.
Nie ustawisz zachowania w trzy, cztery miesiące to może być początek walki i w tych kategoriach to traktuj.
Awersja nie jest wcale negatywna jeśli w efekcie Twój pies jest odwoływalny , bo pozytywne szkolenie o kant można rozbić, jeśli pies wpadnie Ci pod samochód.
Dla mnie mój pies od początku był wyzwaniem, mam wrażenie że bardzo pomogło mi jedzenie w misce postawione na podłodze i torturowanie psa komendami, które musiał wykonać w domu typu do mnie i zatrzymanie w połowie drogi i za to mógła zjeść michę ze smakołykami, załapała że nic nie ma za darmo- daj coś z siebie będzie jedzenie.
Nie miałem żadnych załamań po drodze typu oddam psa z powrotem, nie wziąłem jej po to aby ją oddawać, musiałem swoje życie przyporządkować wychowaniu psa, a nie psa do swojego trybu życia- teraz odcinam procenty, pies jest taki jaki chciałem żeby był i pies dostosowuje się do mnie.
Jeszcze żeby było łatwiej , codziennie wieczorem kilometry na rowerze, pies zrozumiał że skakanie na inne psy jak pan jedzie nie jest dobrym pomysłem, bo ja nie zwalniałem tylko jechałem, pies leciał na glebę i teraz jedziemy spokojnie i z wyższością patrzę na te Fafiki, które próbują moją suczkę gryźć.
Ale do tego to raczej potrzeba faceta, bo rękę czasami miałem dłuższą o pół metra.
Napisałaś że jedziecie na urlop, a może ustawcie sobie urlop pod kątem psa, może to dziwnie zabrzmi, ale wziełaś psa na dobre i na złe, warto poświęcić jeden urlop i mieć psa jak marzenie, nie zapomnij że to może trwać kilka miesięcy, cała ta zabawa w wychowanie psa.
Uszy do góry.

  • 4 weeks later...
Posted

No i po urlopie.... Pies zdał egzamin celująco. Wprawdzie na czas podróży musieliśmy podać środek uspokajający bo ani Kalm Aid ani Stresnal nic nie dały w celu wyciszenia psiaka, ale:
Dużo pracowałam z psem, spacery po 2-3 godziny ze szkoleniem w sprzyjających warunkach (całkowity BRAK samochodów) dały efekt taki, że pies lepiej się skupia na nas, jest odwoływalny na lince (10m) ale oczywiście do czasu gdy nie pojawi się pies. Udało nam się go "zwąchcać" z innymi pieskami i okazało się, że nie są one groźne i dał radę biegać i bawić się z innymi psiakami. Jednak każdy "nowo" poznany pies wywołuje szczekanie. Sama już nie wiem co to jest. Wolno biegające burki olewa, tylko na te na smyczach ujada. Nie mam koncepcji. Trochę odpuścił samochodom ale idealnie nie jest.
Na wolnej przestrzeni zaczynamy go spuszczać ze smyczy ale tylko tam gdzie sobie krzywdy nie zrobi.....
I zauważyłam jedną rzecz, może się mylę ale wolny lub na długiej lince jest mniej pobudzony, natomiast zapięcie smyczy powoduje natychmiastową "napinkę"
Z rowerem dobry pomysł tylko nasza bestia ma krótkie łapy i jest sprinterem, szybko się męczy i jakoś nie mam odwagi za rowerem go ciągać.
Acha..... i ciekawostka :) zaczynamy nieśmiało zastanawiać się nad zabraniej jeszcze jednej bestyjki do siebie.... bo podobno "w parze lepiej się chowają" :) ale to musiałaby być przemyślana decyzja.

  • 2 weeks later...
Posted

Witaj Bibulec,
nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz. Nie mam nieSTETY rady na problemy twoje psiaka, ale pisze żeby cie pocieszyć, że nie jesteś sama, moja sunia jest niemal IDENTYCZNA!
tzn. znajda, wyrzucona na ulicy, potem w schronisku i u nas od 2 lat prawie. ma straszny instynkt gończy, najgorzej jest właśnie z samochodami, drze się na nie i che gonić, troche jej sie poprawiło w tym czasie i wygląda to tak, że ignoruje auta przy takiej dużej ruchliwej ulicy, ale jak w małej uliczce wyjedzie to by go pożarła ze złości, oczywiście nie możemy jej absolutnie spuszczać w pobliżu ulicu
I ma tez to co opisywałaś u swojego psa w stosunku do innych, a co zdiagnozowano u naszej jako agresje smyczkową, jak widzi psa na smyczy to jest wielce prawdopodobne, że go obszczeka, a wystarczy że ten sam pies jest bez smyczy i juz jest lepiej, generalnie na smyczy jest napinka straszna.
Nie znalazłam jeszcze sposobu na wyeliminowanie tych problemów, jak znajdziesz jakis patent, chętnie odkupię ;-))) Powodzenia!

Posted

Zaglądam...czasem w miarę wolnego czasu bo nasza bestia nam go zżera :) Patent mam...jest coraz lepiej :) przynajmniej jeśli o pieski chodzi, samochody tez powoli "olewa". Skontaktowaliśmy się z dziewczyną która bazuje na własnych doświadczeniach ze szkolenia swoich piesków do Agility i IPO. To długa rozmowa - generalnie pomogła nam obroża (zwykła, nie kolczatka i nie zaciskowa) ciasno zapięta za uszami, stanowczość, góra smakołyków smacznych i smaczniejszych i niestety element awersyjny - 3 oczka dużego łańcuszka, którym niestety kilka razy musieliśmy rzucić ale dla nas efekt jest tak bardzo widoczny - na skalę lądowania na księżycu. Pies odwoływalny w 90% - te 10% odwoływalności jest na dźwięk łańcucha. Niestety niektórych rzeczy nie da się przekazać zdalnie - trzeba to zobaczyć. I kontrola - stała kontrola siebie i psa, konsekwencja, stanowczość, bezgraniczne kochanie i cieszenie się z psem z jego najmniejszych sukcesów ale też ukaranie nawet najmniejszego nieposłuszeństwa.

  • 3 weeks later...
Posted

[quote name='Bibulec'] i niestety element awersyjny [/QUOTE]
Prawda jest taka, że metodę należy dobierać do psa, a nie ustalać "jedyną słuszną metodę", a potem wymagać od psa, aby na nią reagował ...
Są psy i sytuacje gdy pozytywne metody najzwyczajniej w świecie nie działają (w co trudno uwierzyć czasem ich fanatycznym zwolennikom).
Jeżeli metoda awersyjna możesz psa oduczyć czegoś co może mu grozić niebezpieczeństwem, to należy ją zastosować i nie ma się czego "wstydzić"!
Jak dziecko z uporem maniaka, mimo "pozytywnych metod wychowawczych" pcha palec do kontaktu, to nie należy czekać aż go porazi, tylko dać klapa w tyłek :diabloti:. Zresztą awersyjna metoda nie musi wiązać się z jakąkolwiek przemocą!
Czasem wystarczy spryskiwacz do kwiatów, aby uparty psiur wyrobił sobie odpowiednie odruchy :evil_lol:
Trzymam kciuki za dalsze sukcesy!

  • 2 weeks later...
Posted

Postępy czynimy niesamowite - wielkie kroki rzekłabym.... Mamy cudownego psiaka, w 100% odwoływalnego - nawet w momencie wystartowania za kotem czy zabawy z innym pieskiem, po zawołaniu przychodzi do mnie i siada :) nic nie jest ważniejsze od wołania Pańci z którą są najfajniejsze zabawy.... w aporciki, slalomiki, szukanie, i przeciąganie.... Teraz powoli przechodzimy do pozytywnego szkolenia, a właściwie nauki sztuczek. Pracujemy z klikerem, pies zaczął "kombinować, znaczy staje sie powoli kreatywny. Na szczęście kilka akcji z łąńcuszkiem wystarczyło, bo serce mi się krajało za każdym razem kiedy rzucałam. Umiemy przychodzić na zawołanie, chodzić na luźnej smyczy, zaczynamy chodzenie przy nodze, siad, leżeć, zostań umiemy. Stale doskonalimy. Powoli opanowuje slalom między nogami i obroty na zawołanie. Ciągłe uczenie, powtarzanie, dużo ruchu, no i wiadomo: dobrze szkoli się pies zmęczony, najpierw spacer a potem sie uczymy. Spacery stały się tak przyjemne że nie chce się do domu wracać. A my z mężem "czilałcik" całkowity. Teraz procentuje to ile czasu i poświęcenia włożyliśmy w naukę.
Życzę wszystkim takich sukcesów!

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...